Skoor - masochizm Rolli-fikowany
Moderator: infernal
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
26.11.16 - 15km BS
Musiałem pobiec wieczorem bo żona pojechała na szkolenie do Rzeszowa a ja musiałem córkę zaprowadzić na urodziny koleżanki. Na urodzinach szwedzki stół dla rodziców. Wytrzymałem 1,5h tylko oglądając co tam jest. Później przypuściłem szturm na stoły. Nie najadłem się jakoś strasznie ale pusty też nie byłem. Z urodzin wróciłem po 17, przebrałem się i polazłem biegać. O ile wydolnościowo wszystko było ok to męczyły mnie 2 strony przewodu pokarmowego. Dobiegłem i z prawdziwą ulgą swoje kroki kierując prosto do kibelka.
1. 15:07 15:07
2. 14:36 29:43
3. 14:21 44:04
4. 14:24 58:28
5. 14:18 1:12:46
Piętnastka wyszła po 4:48/km i z jednej strony nie była ciężka a z drugiej męcząca. Ot uroi biegania po jedzeniu.
Po biegu zrobiłem jeszcze siłę. Taką nową.
27.11.16 - 18km BD
Po sile miałem spodziewać się potężnych zakwasów. Nic jednak nie czułem (przypuszczam, że poczuję jutro). Miałem przetruchtać 18km po 5:10/km. Wyszło 18,3km po 5:07. Przestrzał do przeżycia. Generalnie biegło się bardzo fajnie chociaż ostatnie 3km były ciężkie, nogi trochę odmawiały posłuszeństwa, a kiszki domagały się wizyty na porcelance. Generalnie sympatycznie. Zobaczymy jak będzie jutro.
1. 15:34 15:34
2. 15:22 30:55
3. 15:19 46:15
4. 15:16 1:01:31
5. 15:29 1:17:00
6. 15:12 1:32:12
7. 1:35.7 1:33:48
Lap wczoraj i dzisiaj co 3km.
Musiałem pobiec wieczorem bo żona pojechała na szkolenie do Rzeszowa a ja musiałem córkę zaprowadzić na urodziny koleżanki. Na urodzinach szwedzki stół dla rodziców. Wytrzymałem 1,5h tylko oglądając co tam jest. Później przypuściłem szturm na stoły. Nie najadłem się jakoś strasznie ale pusty też nie byłem. Z urodzin wróciłem po 17, przebrałem się i polazłem biegać. O ile wydolnościowo wszystko było ok to męczyły mnie 2 strony przewodu pokarmowego. Dobiegłem i z prawdziwą ulgą swoje kroki kierując prosto do kibelka.
1. 15:07 15:07
2. 14:36 29:43
3. 14:21 44:04
4. 14:24 58:28
5. 14:18 1:12:46
Piętnastka wyszła po 4:48/km i z jednej strony nie była ciężka a z drugiej męcząca. Ot uroi biegania po jedzeniu.
Po biegu zrobiłem jeszcze siłę. Taką nową.
27.11.16 - 18km BD
Po sile miałem spodziewać się potężnych zakwasów. Nic jednak nie czułem (przypuszczam, że poczuję jutro). Miałem przetruchtać 18km po 5:10/km. Wyszło 18,3km po 5:07. Przestrzał do przeżycia. Generalnie biegło się bardzo fajnie chociaż ostatnie 3km były ciężkie, nogi trochę odmawiały posłuszeństwa, a kiszki domagały się wizyty na porcelance. Generalnie sympatycznie. Zobaczymy jak będzie jutro.
1. 15:34 15:34
2. 15:22 30:55
3. 15:19 46:15
4. 15:16 1:01:31
5. 15:29 1:17:00
6. 15:12 1:32:12
7. 1:35.7 1:33:48
Lap wczoraj i dzisiaj co 3km.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
28.11.16 - II/I: 20x200/100 ~40s
Oj jak mi się nie chciało iść biegać wczoraj Temperatura koło zera i mocny wiatr, do tego jakiś zmęczony byłem. Zastanawiałem się nawet czy nie przełożyć treningu na dzisiaj i dobrze zrobiłem, że nie kombinowałem bo dziś -3 stopnie i jeszcze mocniejszy wiatr. Moje niechciejstwo nie jest jednak niczym nowym i przynajmniej jeśli chodzi o bieganie potrafię przejść nad nim do porządku dziennego. Ubrałem się wiec trochę cieplej i około 20:30 wyruszyłem. Na rozgrzewce nogi drętwe, nie bardzo chciały się rozruszać, dopiero po zrobieniu ABC poczułem się po japońsku "jakotako" Główną częścią treningu było 20 dwusetek w 40s przeplatanych 100m odpoczynkiem. Nie biegło się tego łatwo, wiatr mocno przeszkadzał i generalnie było jakoś tak kijowo. Planowane 40s pobiegłem tylko kilka razy reszta wychodziła w okolicy 42s. Dodatkowo oznaczenia na mojej pętli na tyle się już wytarły, że nie bardzo je widać i 2 razy przebiegłem ponad 200m. Muszę to dzisiaj poprawić, od razu zaznaczę sobie odcinki 50m co na pętli 1050m się przyda. Generalnie ciężki trening, samo schłodzenie też zrobiłem wyjątkowo wolno bo nie miałem sił w nogach.
1. 0:41.5
2. 0:40.5
3. 0:39.6
4. 0:40.7
5. 0:41.2
6. 0:58.5
7. 0:40.5
8. 0:41.8
9. 0:42.0
10. 0:40.7
11. 0:43.3
12. 0:46.3
13. 0:42.8
14. 0:42.5
15. 0:43.0
16. 0:42.7
17. 0:41.6
18. 0:43.1
19. 0:40.9
20. 0:42.3
29.11.16 - Siła
Trochę zmodyfikowana siła. Oddzielnie ogólnorozwojówka i oddzielnie siła na nogi
Ogólnorozwojówka:
20x brzuszki 4kg
15x pompki
50x WR 2kg
5x przysiady
Siła okluzja:
3x5xpółprzysiady lewa/prawa
3x5xCNS lewa/prawa
Oj jak mi się nie chciało iść biegać wczoraj Temperatura koło zera i mocny wiatr, do tego jakiś zmęczony byłem. Zastanawiałem się nawet czy nie przełożyć treningu na dzisiaj i dobrze zrobiłem, że nie kombinowałem bo dziś -3 stopnie i jeszcze mocniejszy wiatr. Moje niechciejstwo nie jest jednak niczym nowym i przynajmniej jeśli chodzi o bieganie potrafię przejść nad nim do porządku dziennego. Ubrałem się wiec trochę cieplej i około 20:30 wyruszyłem. Na rozgrzewce nogi drętwe, nie bardzo chciały się rozruszać, dopiero po zrobieniu ABC poczułem się po japońsku "jakotako" Główną częścią treningu było 20 dwusetek w 40s przeplatanych 100m odpoczynkiem. Nie biegło się tego łatwo, wiatr mocno przeszkadzał i generalnie było jakoś tak kijowo. Planowane 40s pobiegłem tylko kilka razy reszta wychodziła w okolicy 42s. Dodatkowo oznaczenia na mojej pętli na tyle się już wytarły, że nie bardzo je widać i 2 razy przebiegłem ponad 200m. Muszę to dzisiaj poprawić, od razu zaznaczę sobie odcinki 50m co na pętli 1050m się przyda. Generalnie ciężki trening, samo schłodzenie też zrobiłem wyjątkowo wolno bo nie miałem sił w nogach.
1. 0:41.5
2. 0:40.5
3. 0:39.6
4. 0:40.7
5. 0:41.2
6. 0:58.5
7. 0:40.5
8. 0:41.8
9. 0:42.0
10. 0:40.7
11. 0:43.3
12. 0:46.3
13. 0:42.8
14. 0:42.5
15. 0:43.0
16. 0:42.7
17. 0:41.6
18. 0:43.1
19. 0:40.9
20. 0:42.3
29.11.16 - Siła
Trochę zmodyfikowana siła. Oddzielnie ogólnorozwojówka i oddzielnie siła na nogi
Ogólnorozwojówka:
20x brzuszki 4kg
15x pompki
50x WR 2kg
5x przysiady
Siła okluzja:
3x5xpółprzysiady lewa/prawa
3x5xCNS lewa/prawa
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
30.11.16 - II/II: 5x1000/1000 4:20/3:50
Wstałem dzisiaj i czułem silne zmęczenie nóg. Jak schodziłem z psem na spacer to myślałem, że się wywrócę. Masakra, nogi nie bolą ale są drętwe jak drewniane kłody. po 3h od wstania jest już lepiej, ale do ideału daleko. Od początku jednak, czyli wczorajszy BZP. W stosunku do zeszłego tygodnia doszły 2 kolejne kilometry. Jeden szybki i jeden wolny co daje w sumie 11km + rozgrzewka i schłodzenie. W sumie wyszło prawie 17,5km - trzaskamy objętość. Miałem mieszane uczucia gdy wychodziłem. Napadało śniegu i bardzo mocno wiało, temperatura koło zera... Generalnie warunki raczej na wybieganie niż na jakiś akcent, jednak ja się łatwo nie poddaję i postanowiłem iść z planem. Po wyjściu okazało się, że na takim mokrym śniegu adios-y mają świetną przyczepność, trochę gorzej było na mokrym lekko przymrożonym asfalcie, bardziej martwił mnie wiatr który sporo dokazywał. Po dobiegnięciu do mojej pętelki zrobiłem jeszcze szybkie ABC i jazda.
Pierwsza, wolna kilometrówka była całkiem przyjemna i wyszła lekko za szybko natomiast szybka była ciężka. Przez pierwsze 400m wiatr wiał lekko od tyłu i z boku, później jakieś 50m w plecy i całą resztę okrążenia prosto w ryj. Dokładając do tego to, że jednak było ślisko i wszystkie zakręty trzeba brać ostrożnie to straciłem kilka s/km dość mocno się przy tym męcząc. Dodatkowym utrudnieniem było to, że międzyczasy mogłem kontrolować tylko mniej więcej bo nie było widać znaczników na drodze. Kolejne 1000-czki już tylko gorzej. Podczas drugiego szybkiego pojawiła się myśl żeby odpuścić i wrócić do domu. Wizja jeszcze 3 szybkich kilometrów i 4 wolnych skutecznie mnie zniechęcała do dalszego biegania. Postanowiłem wtedy pobiec kolejny wolny i zobaczyć co będzie. I po tym odpoczynkowym kaemie postanowiłem pobiec jeszcze szybko umęczyłem się na nim i znowu zacząłem myśleć czy nie odpuścić. Po chwili walk poszedłem na pewien kompromis i postanowiłem na szybkich kilometrach nie walczyć za wszelką cenę o tempo które i tak dziś nie wchodziło ewidentnie tylko pobiec je szybciej, ale na samopoczucie, bez kontroli tempa. Nie było to raczej przyjemne mimo wszystko, ale w taki sposób udało mi się skończyć trening i naklepać kilometrów a o to przecież chodzi w budowaniu bazy
1. 4:31.7
2. 4:05.1
3. 4:33.3
4. 4:08.7
5. 4:34.9
6. 4:08.4
7. 4:38.8
8. 4:21.9
9. 4:35.2
10. 4:13.9
11. 4:33.7
Jak i tydzień temu szybkie powinny być w czasie 4:11.5, a wolne w 4:33.0, o ile wolne jakoś wychodziły to szybkie przy tych warunkach to klapa, ale jestem zadowolony, że udało się dokończyć trening. Zastanawiam się tylko jaką męczarnią będzie dzisiejsza 14-tka?
Wstałem dzisiaj i czułem silne zmęczenie nóg. Jak schodziłem z psem na spacer to myślałem, że się wywrócę. Masakra, nogi nie bolą ale są drętwe jak drewniane kłody. po 3h od wstania jest już lepiej, ale do ideału daleko. Od początku jednak, czyli wczorajszy BZP. W stosunku do zeszłego tygodnia doszły 2 kolejne kilometry. Jeden szybki i jeden wolny co daje w sumie 11km + rozgrzewka i schłodzenie. W sumie wyszło prawie 17,5km - trzaskamy objętość. Miałem mieszane uczucia gdy wychodziłem. Napadało śniegu i bardzo mocno wiało, temperatura koło zera... Generalnie warunki raczej na wybieganie niż na jakiś akcent, jednak ja się łatwo nie poddaję i postanowiłem iść z planem. Po wyjściu okazało się, że na takim mokrym śniegu adios-y mają świetną przyczepność, trochę gorzej było na mokrym lekko przymrożonym asfalcie, bardziej martwił mnie wiatr który sporo dokazywał. Po dobiegnięciu do mojej pętelki zrobiłem jeszcze szybkie ABC i jazda.
Pierwsza, wolna kilometrówka była całkiem przyjemna i wyszła lekko za szybko natomiast szybka była ciężka. Przez pierwsze 400m wiatr wiał lekko od tyłu i z boku, później jakieś 50m w plecy i całą resztę okrążenia prosto w ryj. Dokładając do tego to, że jednak było ślisko i wszystkie zakręty trzeba brać ostrożnie to straciłem kilka s/km dość mocno się przy tym męcząc. Dodatkowym utrudnieniem było to, że międzyczasy mogłem kontrolować tylko mniej więcej bo nie było widać znaczników na drodze. Kolejne 1000-czki już tylko gorzej. Podczas drugiego szybkiego pojawiła się myśl żeby odpuścić i wrócić do domu. Wizja jeszcze 3 szybkich kilometrów i 4 wolnych skutecznie mnie zniechęcała do dalszego biegania. Postanowiłem wtedy pobiec kolejny wolny i zobaczyć co będzie. I po tym odpoczynkowym kaemie postanowiłem pobiec jeszcze szybko umęczyłem się na nim i znowu zacząłem myśleć czy nie odpuścić. Po chwili walk poszedłem na pewien kompromis i postanowiłem na szybkich kilometrach nie walczyć za wszelką cenę o tempo które i tak dziś nie wchodziło ewidentnie tylko pobiec je szybciej, ale na samopoczucie, bez kontroli tempa. Nie było to raczej przyjemne mimo wszystko, ale w taki sposób udało mi się skończyć trening i naklepać kilometrów a o to przecież chodzi w budowaniu bazy
1. 4:31.7
2. 4:05.1
3. 4:33.3
4. 4:08.7
5. 4:34.9
6. 4:08.4
7. 4:38.8
8. 4:21.9
9. 4:35.2
10. 4:13.9
11. 4:33.7
Jak i tydzień temu szybkie powinny być w czasie 4:11.5, a wolne w 4:33.0, o ile wolne jakoś wychodziły to szybkie przy tych warunkach to klapa, ale jestem zadowolony, że udało się dokończyć trening. Zastanawiam się tylko jaką męczarnią będzie dzisiejsza 14-tka?
Ostatnio zmieniony 01 gru 2016, 17:08 przez Skoor, łącznie zmieniany 1 raz.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
01.12.16 - II/III: 14km BS
Siadło, bałem się, że będzie jeszcze gorzej niż tydzień temu ale niepotrzebnie się martwiłem. Nogi wprawdzie ciężkie i coś mnie zaczęło lekko pobolewać w prawym biodrze, ale cały bieg wyszedł całkiem nieźle.
1. 17:19 17:19
2. 17:16 34:35
3. 16:44 51:19
4. 16:14 1:07:32
5. 1:36.1 1:09:08
Autolap co 3,5km + jakieś 360m. Całość w tempie 4:49/km
Siadło, bałem się, że będzie jeszcze gorzej niż tydzień temu ale niepotrzebnie się martwiłem. Nogi wprawdzie ciężkie i coś mnie zaczęło lekko pobolewać w prawym biodrze, ale cały bieg wyszedł całkiem nieźle.
1. 17:19 17:19
2. 17:16 34:35
3. 16:44 51:19
4. 16:14 1:07:32
5. 1:36.1 1:09:08
Autolap co 3,5km + jakieś 360m. Całość w tempie 4:49/km
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
03.12.16 - II/IV: 14km BS + 5x spr.
Mimo lekko drętwego początku wyszedł fajny bieg. Generalne nie przeszkadzał wiatr ani śnieg który ciągle padał, musiałem jednak zostawić wysłużone UltraBoosty bo mocno ślizgały się na cienkiej warstwie śniegu. Zabrałem NB 890v4 i z nimi dało już radę biegać. Autolap co 3.5km
1. 17:06 17:06 4:53
2. 16:28 33:34 4:42
3. 16:11 49:45 4:37
4. 15:41 1:05:26 4:29
04.12.16 - II/V: 20km BD
Źle wymierzyłem trasę. Dawno tamtędy nie biegałem i wydawało mi się, że powinno być 20km, jednak na około 18km wiedziałem już, że będzie trochę więcej. Tego trochę było jeszcze 2km. Generalnie biegło się dobrze, nogi (głównie łydki) miałem trochę obolałe, ale uspokoiły się po 8km. Widać, że objętość wchodzi bo z tygodnia na tydzień biega się lżej i na niższym tętnie. Autolap co 4km
1. 20:25 20:25
2. 20:38 41:03
3. 20:34 1:01:37
4. 20:34 1:22:11
5. 20:23 1:42:34
6. 11:32 1:54:06
Wyszło też trochę za szybko ale niewiele (5:08/km)
Dziś jeszcze ogólnorozwojówka i siła.
Mimo lekko drętwego początku wyszedł fajny bieg. Generalne nie przeszkadzał wiatr ani śnieg który ciągle padał, musiałem jednak zostawić wysłużone UltraBoosty bo mocno ślizgały się na cienkiej warstwie śniegu. Zabrałem NB 890v4 i z nimi dało już radę biegać. Autolap co 3.5km
1. 17:06 17:06 4:53
2. 16:28 33:34 4:42
3. 16:11 49:45 4:37
4. 15:41 1:05:26 4:29
04.12.16 - II/V: 20km BD
Źle wymierzyłem trasę. Dawno tamtędy nie biegałem i wydawało mi się, że powinno być 20km, jednak na około 18km wiedziałem już, że będzie trochę więcej. Tego trochę było jeszcze 2km. Generalnie biegło się dobrze, nogi (głównie łydki) miałem trochę obolałe, ale uspokoiły się po 8km. Widać, że objętość wchodzi bo z tygodnia na tydzień biega się lżej i na niższym tętnie. Autolap co 4km
1. 20:25 20:25
2. 20:38 41:03
3. 20:34 1:01:37
4. 20:34 1:22:11
5. 20:23 1:42:34
6. 11:32 1:54:06
Wyszło też trochę za szybko ale niewiele (5:08/km)
Dziś jeszcze ogólnorozwojówka i siła.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
05.12.16 - III/I: 15x 300/100 60s
O mamusiu, jak źle się biega takie coś przy pogodzie jak teraz. -5 stopni, na szczęście nie wiało mocno i nie było ślisko, poza jednym miejscem akurat najtrudniejszym technicznie gdzie są 2 zakręty pod kątem 90stopni koło siebie. W tym miejscu traciłem zawsze 1,5-2s. Normalnie biorę te zakręty jak rajdówka po wewnętrznej, ale teraz musiałem robić to bardzo ostrożnie. Koniec końców jakoś to poszło ale do 60s brakowało.
1. 1:02.5
2. 1:03.8
3. 1:03.4
4. 1:01.8
5. 1:04.1
6. 1:04.6
7. 1:05.7
8. 1:06.2
9. 1:04.2
10. 1:05.7
11. 1:03.6
12. 1:04.5
13. 1:06.3
14. 1:01.6
15. 1:03.4
Muszę stwierdzić, że jest to dość ciężki trening. O ile takie 100/100 można sobie biegać, to już 300/100 daje popalić trochę. Gdyby było cieplej może dałbym radę go domknąć, ale lekko by nie było.
Dzisiaj laba od biegania i od siły
O mamusiu, jak źle się biega takie coś przy pogodzie jak teraz. -5 stopni, na szczęście nie wiało mocno i nie było ślisko, poza jednym miejscem akurat najtrudniejszym technicznie gdzie są 2 zakręty pod kątem 90stopni koło siebie. W tym miejscu traciłem zawsze 1,5-2s. Normalnie biorę te zakręty jak rajdówka po wewnętrznej, ale teraz musiałem robić to bardzo ostrożnie. Koniec końców jakoś to poszło ale do 60s brakowało.
1. 1:02.5
2. 1:03.8
3. 1:03.4
4. 1:01.8
5. 1:04.1
6. 1:04.6
7. 1:05.7
8. 1:06.2
9. 1:04.2
10. 1:05.7
11. 1:03.6
12. 1:04.5
13. 1:06.3
14. 1:01.6
15. 1:03.4
Muszę stwierdzić, że jest to dość ciężki trening. O ile takie 100/100 można sobie biegać, to już 300/100 daje popalić trochę. Gdyby było cieplej może dałbym radę go domknąć, ale lekko by nie było.
Dzisiaj laba od biegania i od siły
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
08.12.16 - III/II: TWL 4x1000/1000 3:45/4:15
Mam ostatnio problem z chęcią wychodzenia na trening. Zwyczajnie mi się nie chce. Czuję wstręt do śliskiego asfaltu, do zimna i wiatru. Wczoraj nie było inaczej. Na samą myśl o treningu odczuwałem niechęć i zaczynam zazdrościć szczęśliwcom mającym dostęp do bieżni na hali Wprawdzie pod nosem otworzono klub fitness, jakiegoś crossboxa czy coś, gdzie mógłbym zrobić szybki trening bez stresu o jakość nawierzchni, wiatr czy inne zmienne ale to chyba nie dla mnie... Wracając do treningu standardowo już wyszedłem bez dylematów i rozwodzenia się nad tym czy mam chęć czy nie. Na szczęście to już proces w pełni zautomatyzowany. Potruchtałem sobie rozgrzewkę, zrobiłem ABC i wziąłem się za konkretną robotę. Miał być bieg zmiennym tempem odpowiednio 4:15 wolny (okrążenie 4:28,5) i 3:45 szybki (3:57). Zacząłem od wolnego odcinka i było super łatwo i przyjemnie, pierwszy szybki na luzie, drugi już ciężko z sapaniem na ostatnich 100m, trzeci masakra, a czwarty już na adrenalinie więc odczuciowo lepiej bo w głowie pali się lampka, że to już ostatni. Wolne tysiączki generalnie wychodziły spokojnie, zwykle po około 500m wracałem do siebie i resztę okrążenia robiłem już na względnym komforcie. Jedynie po trzecim szybkim tysiączku przydżumiło mnie tak, że wolny 1000 wyszedł o kilka sekund za wolno.
1. 4:28.3
2. 3:56.5
3. 4:29.2
4. 3:57.0
5. 4:28.4
6. 3:57.3
7. 4:32.5
8. 3:57.5
9. 4:26.9
Ciężki trening, ale dyspozycja była mimo wszystko dobra bo schłodzenie zrobiłem lekko szybciej niż rozgrzewkę, a tydzień temu to powłóczyłem nogami sporo wolniej. Myślę jednak, że zamknięcie jeszcze jednego powtórzenia w czasie wymagałoby już sporej walki. Dodatkowo bieg utrudniała śliska nawierzchnia więc jestem zadowolony.
Po treningu zrobiłem jeszcze szybki zestaw siły z okluzją. Bolało
Dzisiaj w planie 12km, miałem zrobić ten trening z rana ale mamy piękną gołoledź, a ja nie mam zamiaru się połamać więc poczekam trochę. Wieje dość silny wiatr co wieszczy lekkie ocieplenie, jeśli tak faktycznie będzie to wieczorem powinno się dać biegać jeśli jednak będzie dalej tak jak jest to odpuszczę dziś bieganie albo wyjdę do lasu na jakiegoś crossa nie patrząc na tempo biegu.
Mam ostatnio problem z chęcią wychodzenia na trening. Zwyczajnie mi się nie chce. Czuję wstręt do śliskiego asfaltu, do zimna i wiatru. Wczoraj nie było inaczej. Na samą myśl o treningu odczuwałem niechęć i zaczynam zazdrościć szczęśliwcom mającym dostęp do bieżni na hali Wprawdzie pod nosem otworzono klub fitness, jakiegoś crossboxa czy coś, gdzie mógłbym zrobić szybki trening bez stresu o jakość nawierzchni, wiatr czy inne zmienne ale to chyba nie dla mnie... Wracając do treningu standardowo już wyszedłem bez dylematów i rozwodzenia się nad tym czy mam chęć czy nie. Na szczęście to już proces w pełni zautomatyzowany. Potruchtałem sobie rozgrzewkę, zrobiłem ABC i wziąłem się za konkretną robotę. Miał być bieg zmiennym tempem odpowiednio 4:15 wolny (okrążenie 4:28,5) i 3:45 szybki (3:57). Zacząłem od wolnego odcinka i było super łatwo i przyjemnie, pierwszy szybki na luzie, drugi już ciężko z sapaniem na ostatnich 100m, trzeci masakra, a czwarty już na adrenalinie więc odczuciowo lepiej bo w głowie pali się lampka, że to już ostatni. Wolne tysiączki generalnie wychodziły spokojnie, zwykle po około 500m wracałem do siebie i resztę okrążenia robiłem już na względnym komforcie. Jedynie po trzecim szybkim tysiączku przydżumiło mnie tak, że wolny 1000 wyszedł o kilka sekund za wolno.
1. 4:28.3
2. 3:56.5
3. 4:29.2
4. 3:57.0
5. 4:28.4
6. 3:57.3
7. 4:32.5
8. 3:57.5
9. 4:26.9
Ciężki trening, ale dyspozycja była mimo wszystko dobra bo schłodzenie zrobiłem lekko szybciej niż rozgrzewkę, a tydzień temu to powłóczyłem nogami sporo wolniej. Myślę jednak, że zamknięcie jeszcze jednego powtórzenia w czasie wymagałoby już sporej walki. Dodatkowo bieg utrudniała śliska nawierzchnia więc jestem zadowolony.
Po treningu zrobiłem jeszcze szybki zestaw siły z okluzją. Bolało
Dzisiaj w planie 12km, miałem zrobić ten trening z rana ale mamy piękną gołoledź, a ja nie mam zamiaru się połamać więc poczekam trochę. Wieje dość silny wiatr co wieszczy lekkie ocieplenie, jeśli tak faktycznie będzie to wieczorem powinno się dać biegać jeśli jednak będzie dalej tak jak jest to odpuszczę dziś bieganie albo wyjdę do lasu na jakiegoś crossa nie patrząc na tempo biegu.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
08.12.16 - BS
Miało być 12km w widełkach i generalnie byłoby gdyby w okolicy 4km nie zaczęły mnie rypać podudzia. Silny rwany ból. Taki co to jak zaboli to mięsień przestaje się kurczyć i noga leci bezwładnie. Efekt siły którą ostatnio robię. Rolli ostrzegał mnie, że może tak być. Dociągnąłem tak do 7km, ostatnie 1,5km pod mocny wiatr. Mimo, że wydolnościowo było ok to nie miałem jak walczyć o tempo z tymi nogami. Od 7km przeszedłem do marszu. Nogi bolały już do końca nawet podczas marszu a i dzisiaj czuję, że nie są takie jak zwykle.
No! Widać, że ćwiczenia działają, chociaż efekt jest dziwny bo nie są to typowe zakwasy których się spodziewałem.
Miało być 12km w widełkach i generalnie byłoby gdyby w okolicy 4km nie zaczęły mnie rypać podudzia. Silny rwany ból. Taki co to jak zaboli to mięsień przestaje się kurczyć i noga leci bezwładnie. Efekt siły którą ostatnio robię. Rolli ostrzegał mnie, że może tak być. Dociągnąłem tak do 7km, ostatnie 1,5km pod mocny wiatr. Mimo, że wydolnościowo było ok to nie miałem jak walczyć o tempo z tymi nogami. Od 7km przeszedłem do marszu. Nogi bolały już do końca nawet podczas marszu a i dzisiaj czuję, że nie są takie jak zwykle.
No! Widać, że ćwiczenia działają, chociaż efekt jest dziwny bo nie są to typowe zakwasy których się spodziewałem.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
10.12.16 - BS + 6x spr.
14km wybiegania. GPS coś świrował więc postanowiłem dobiec około 2km do pętelki, zrobić 10 kółek i tą samą trasą wrócić. W sumie powinno wyjść lekko ponad 14. Biegłem to trochę na wyczucie. Jedno okrążenie wychodziło mniej więcej w czasie 4:47-4:50 czyli tempo 4:35/km i niżej. No za szybko trochę, ale dobrze się biegło. Po biegu zrobiłem jeszcze przebieżki, a później siłę.
11.12.16 - 22km BD
Pobiegłem tą samą trasą co tydzień temu, skoro wiedziałem, że jest 22km to nie było co kombinować. Nogi ciężkawe, ale biegło się bardzo dobrze. Przez większość trasy padał deszcz. 22km weszło tempi 5:03/km. Znowu za szybko.
12.12.16
Przez całą noc fatalnie spałem. Czułem ciężar na żołądku i generalnie było mi niedobrze (a komu teraz dobrze). Wstałem z budzikiem i oblał mnie pot. Mięśnie obolałe. Nogi, plecy ramiona, wszystko sztywne. Zobaczę jak będę się czuł wieczorem, ale jeśli podobnie jak teraz to odpuszczę dzisiejszy trening i albo zrobię go jutro, albo wcale. Się zobaczy jak to mówią.
14km wybiegania. GPS coś świrował więc postanowiłem dobiec około 2km do pętelki, zrobić 10 kółek i tą samą trasą wrócić. W sumie powinno wyjść lekko ponad 14. Biegłem to trochę na wyczucie. Jedno okrążenie wychodziło mniej więcej w czasie 4:47-4:50 czyli tempo 4:35/km i niżej. No za szybko trochę, ale dobrze się biegło. Po biegu zrobiłem jeszcze przebieżki, a później siłę.
11.12.16 - 22km BD
Pobiegłem tą samą trasą co tydzień temu, skoro wiedziałem, że jest 22km to nie było co kombinować. Nogi ciężkawe, ale biegło się bardzo dobrze. Przez większość trasy padał deszcz. 22km weszło tempi 5:03/km. Znowu za szybko.
12.12.16
Przez całą noc fatalnie spałem. Czułem ciężar na żołądku i generalnie było mi niedobrze (a komu teraz dobrze). Wstałem z budzikiem i oblał mnie pot. Mięśnie obolałe. Nogi, plecy ramiona, wszystko sztywne. Zobaczę jak będę się czuł wieczorem, ale jeśli podobnie jak teraz to odpuszczę dzisiejszy trening i albo zrobię go jutro, albo wcale. Się zobaczy jak to mówią.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
14.12.16 - IV/I: TWL 5x1000/1000 3:45/4:15
Nie biegałem 2 dni, miałem wolne w poniedziałek i wtorek. Chociaż we wtorek korciło mocno bo pogoda do biegania była zacna. Piękne słońce, zero wiatru i wprawdzie -10 stopni, ale odczuciowo sporo wyżej. Biłem się wtedy trochę z myślami czy nie wyjść, zwłaszcza, że o wszystkich dolegliwościach poniedziałkowych już zapomniałem. Stwierdziłem jednak, że mnie nie zbawi, odpaliłem PS4 i czas na trening spędziłem grając w Skyrim-a. Przez to lenistwo odpocząłem i dość rześki mogłem wyjść na wczorajszego TWL-a. Nie powiem żeby mi się chciało, ale to już standard Zrobiłem sobie rozgrzewkę i ABC podczas którego nogi wyjątkowo fajnie podawały (zwłaszcza przy wieloskokach i wieloskokach przechodzących w przebieżki) i przeszedłem do części właściwej. Ostatnio mam podczas biegania pomroczność jasną i nie mogę się skupić na liczeniu, nie policzyłem sobie wcześniej w domu w jakim czasie mam robić 200m w tempie 4:15 i tak licząc w trakcie wyszło mi, że 55s Coś mi się tego tysiączka biegło za lekko, ale stwierdziłem, że to skutek odpoczynku, zdziwiłem się dopiero jak na 1km zobaczyłem czas 4:35 nic to, przeliczyłem jeszcze raz 25,5s na 100m to 51s na 200, wyższa matematyka kurcze... Kolejne wolne wychodziły już tak jak trzeba za to szybkie kilometry początkowo opornie. Pierwsze 2 trochę powyżej wyznaczonego czasu za to kolejne już ok. Na ostatnim szybkim okrążeniu źle wcisnąłem przycisk lap i ten załapał dopiero za drugim razem po około 2-3s. Jak tydzień temu szybkie okrążenie miało wyjść w czasie 3:57, a wolne 4:28,5
1. 4:47.0
2. 4:00.2
3. 4:28.2
4. 3:58.6
5. 4:28.1
6. 3:54.8
7. 4:27.4
8. 3:55.4
9. 4:28.1
10. 3:59.3
11. 4:26.6
Lekko ciężki początek, później jednak się rozkręciłem, plusem było to, że temperatura wynosiła około 0 stopni i nie wiało bardzo mocno. Po biegu miałem jeszcze zrobić siłę z okluzją, ale stwierdziłem, że przeniosę ją na następny dzień i zrobię razem z ogólnorozwojówką.
15.12.16 - IV/II: BNP 4x3km 4:50/4:30/4:10/3:55
Miałem lekkie obawy przed tym treningiem, a zwłaszcza przed jego ostatnimi 3km. Powodem tych obaw była świadomość jak ostatnio ciężkie były czwartkowe wybiegania w tempie około 4:40-4:50, a tu miało być szybciej. Początkowo myślałem czy jednak nie iść wieczorem na ten trening żeby dać jeszcze trochę nogom odpocząć po wczorajszym TWL, ale koniec końców stwierdziłem, że wtedy będę musiał siłę robić po nocach i ostatecznie zdecydowałem iść rano i o dziwo biegło się całkiem fajnie. W zasadzie do 9km to całkiem komfortowo. Na trzeciej trójce wprawdzie pomyliłem tempa i zorientowałem się o tym po 1km mając średnia 4:17 zdaje się. Kolejne 2km nadrabiałem do 4:10 i w sumie wydaje mi się teraz, że niepotrzebnie bo tylko się naszarpałem, trzeba było dokończyć w 4:15 i dalej iść z planem. Ostatnie 3km były już ciężkie, ale udało się je domknąć w zasadzie bez problemu. Po 12km zrobiłem jeszcze jakieś 500m schłodzenia i wróciłem do domu.
1. 14:23 14:23 4:48/km
2. 13:25 27:48 4:28/km
3. 12:33 40:22 4:11/km
4. 11:42 52:04 3:54/km
5. 2:39.0 54:43 4:46/km
Po powrocie do domu zrobiłem jeszcze sesję ogólnorozwojówki i siły z okluzją. Razem jakieś 40min ćwiczeń. A teraz drogie dziec idę sprzątać mieszkanie
Nie biegałem 2 dni, miałem wolne w poniedziałek i wtorek. Chociaż we wtorek korciło mocno bo pogoda do biegania była zacna. Piękne słońce, zero wiatru i wprawdzie -10 stopni, ale odczuciowo sporo wyżej. Biłem się wtedy trochę z myślami czy nie wyjść, zwłaszcza, że o wszystkich dolegliwościach poniedziałkowych już zapomniałem. Stwierdziłem jednak, że mnie nie zbawi, odpaliłem PS4 i czas na trening spędziłem grając w Skyrim-a. Przez to lenistwo odpocząłem i dość rześki mogłem wyjść na wczorajszego TWL-a. Nie powiem żeby mi się chciało, ale to już standard Zrobiłem sobie rozgrzewkę i ABC podczas którego nogi wyjątkowo fajnie podawały (zwłaszcza przy wieloskokach i wieloskokach przechodzących w przebieżki) i przeszedłem do części właściwej. Ostatnio mam podczas biegania pomroczność jasną i nie mogę się skupić na liczeniu, nie policzyłem sobie wcześniej w domu w jakim czasie mam robić 200m w tempie 4:15 i tak licząc w trakcie wyszło mi, że 55s Coś mi się tego tysiączka biegło za lekko, ale stwierdziłem, że to skutek odpoczynku, zdziwiłem się dopiero jak na 1km zobaczyłem czas 4:35 nic to, przeliczyłem jeszcze raz 25,5s na 100m to 51s na 200, wyższa matematyka kurcze... Kolejne wolne wychodziły już tak jak trzeba za to szybkie kilometry początkowo opornie. Pierwsze 2 trochę powyżej wyznaczonego czasu za to kolejne już ok. Na ostatnim szybkim okrążeniu źle wcisnąłem przycisk lap i ten załapał dopiero za drugim razem po około 2-3s. Jak tydzień temu szybkie okrążenie miało wyjść w czasie 3:57, a wolne 4:28,5
1. 4:47.0
2. 4:00.2
3. 4:28.2
4. 3:58.6
5. 4:28.1
6. 3:54.8
7. 4:27.4
8. 3:55.4
9. 4:28.1
10. 3:59.3
11. 4:26.6
Lekko ciężki początek, później jednak się rozkręciłem, plusem było to, że temperatura wynosiła około 0 stopni i nie wiało bardzo mocno. Po biegu miałem jeszcze zrobić siłę z okluzją, ale stwierdziłem, że przeniosę ją na następny dzień i zrobię razem z ogólnorozwojówką.
15.12.16 - IV/II: BNP 4x3km 4:50/4:30/4:10/3:55
Miałem lekkie obawy przed tym treningiem, a zwłaszcza przed jego ostatnimi 3km. Powodem tych obaw była świadomość jak ostatnio ciężkie były czwartkowe wybiegania w tempie około 4:40-4:50, a tu miało być szybciej. Początkowo myślałem czy jednak nie iść wieczorem na ten trening żeby dać jeszcze trochę nogom odpocząć po wczorajszym TWL, ale koniec końców stwierdziłem, że wtedy będę musiał siłę robić po nocach i ostatecznie zdecydowałem iść rano i o dziwo biegło się całkiem fajnie. W zasadzie do 9km to całkiem komfortowo. Na trzeciej trójce wprawdzie pomyliłem tempa i zorientowałem się o tym po 1km mając średnia 4:17 zdaje się. Kolejne 2km nadrabiałem do 4:10 i w sumie wydaje mi się teraz, że niepotrzebnie bo tylko się naszarpałem, trzeba było dokończyć w 4:15 i dalej iść z planem. Ostatnie 3km były już ciężkie, ale udało się je domknąć w zasadzie bez problemu. Po 12km zrobiłem jeszcze jakieś 500m schłodzenia i wróciłem do domu.
1. 14:23 14:23 4:48/km
2. 13:25 27:48 4:28/km
3. 12:33 40:22 4:11/km
4. 11:42 52:04 3:54/km
5. 2:39.0 54:43 4:46/km
Po powrocie do domu zrobiłem jeszcze sesję ogólnorozwojówki i siły z okluzją. Razem jakieś 40min ćwiczeń. A teraz drogie dziec idę sprzątać mieszkanie
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
17.12.16 - BS
Takie tam 10km wybieganie. Miło lekko i przyjemnie. Wyszedłem nie z samego rana, a jakoś koło 11-12 (nie pamiętam dokładnie). Średnie tempo 4:45, a tętno 140. Noga podawała a i aura była dość przyjemna - słońce, mróz i lekki wiatr.
18.12.16 - BD
Kolejna 22-ka, kolejny raz po tej samej trasie i kolejny raz za szybko. Tempo 5:04, ale jakoś wolniej nie chce mi się tego biegać. Pogoda do dupy. Temperatura koło zera i od 10km zaczął siąpić deszcz więc zrobiło się ślisko. UltraBoosty nie dają rady w takich warunkach a NB 890v4 powodują odciski przy takim dystansie. Wychodzi na to, że trzeba się będzie szarpnąć na nowe UB... Do tego 2 sondy lambda do Paździocha, prezent dla żonki, wydatki świąteczne...
Na pocieszenie do końca grudnia przestałem liczyć kalorie. I tak nie do końca trzymałem dietę ostatnio więc nie będę się denerwował kolejnym przekroczeniem limitu
Dziś wolne a jutro eksperymenty.
Takie tam 10km wybieganie. Miło lekko i przyjemnie. Wyszedłem nie z samego rana, a jakoś koło 11-12 (nie pamiętam dokładnie). Średnie tempo 4:45, a tętno 140. Noga podawała a i aura była dość przyjemna - słońce, mróz i lekki wiatr.
18.12.16 - BD
Kolejna 22-ka, kolejny raz po tej samej trasie i kolejny raz za szybko. Tempo 5:04, ale jakoś wolniej nie chce mi się tego biegać. Pogoda do dupy. Temperatura koło zera i od 10km zaczął siąpić deszcz więc zrobiło się ślisko. UltraBoosty nie dają rady w takich warunkach a NB 890v4 powodują odciski przy takim dystansie. Wychodzi na to, że trzeba się będzie szarpnąć na nowe UB... Do tego 2 sondy lambda do Paździocha, prezent dla żonki, wydatki świąteczne...
Na pocieszenie do końca grudnia przestałem liczyć kalorie. I tak nie do końca trzymałem dietę ostatnio więc nie będę się denerwował kolejnym przekroczeniem limitu
Dziś wolne a jutro eksperymenty.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
20.12.16 - Test okluzji
Od jakiegoś czasu robię siłę nóg z okluzją czyli ze zmniejszonym przepływem krwi. Krótkie toto i treściwe bo po 5min nogi są jak z waty i to mi pasuje - znaczy to, że daje w kość i jest szybko. Dziś Trener zarządził test okluzji czyli spokojny bieg z założonymi gumami na nogi. Miałem biec ile dam radę, aż mięśnie odmówią posłuszeństwa. Przy ćwiczeniach jest to właśnie około 5minut czyli 3 krótkie serie półprzysiadów i 3 serie CNS. Przezornie nie pytałem ile teoretycznie powinienem dać radę przebiec żeby się nie sugerować. Wydawało mi się, że to będzie długa walka i przebiegnę tak pewnie kilka moich okrążeń, zwłaszcza, że tempo miało być lekkie, w okolicy 5:30. Okazało się jednak, że był to 400m sprint bo pewnie mniej więcej podobnie to wygląda gdy biegnie się 400m na maxa
Wyglądało to mniej wiecej tak:
Pierwsze 100m spoko, biegło się dość dziwnie, zero czucia tempa. Po 100m zacząłem czuć dyskomfort w prawej łydce, cała reszta ok. Do 200m dyskomfort przeszedl w ból i tu zmieniłem sposób lądowania, bardziej na tył stopy niż na przód. Ból przerodził się w pieczący ból, druga łydka z dyskomfortem. Do 300m prawa łydka bolała jakby ktoś wstrzykiwał kwas, lewa zaczęła boleć i delikatnie zaczęły drętwieć czwórki i wtedy zacząłem myśleć żeby przerwać, ale postanowiłem spróbować dociągnąć do 400m i dociągnąłem. Prawa łyda odmawiała już współpracy wiec bardzo nierówno juz to wychodziło, lewa jako tako, ale też już bolała, uda drętwe, trochę bolące ale generalnie calkiem ok. Myślę, że gdyby nie prawa noga to jeszcze ze 100-150m bym zrobił.
Taki to był eksperyment. Przeżycie niezapomniane
Od jakiegoś czasu robię siłę nóg z okluzją czyli ze zmniejszonym przepływem krwi. Krótkie toto i treściwe bo po 5min nogi są jak z waty i to mi pasuje - znaczy to, że daje w kość i jest szybko. Dziś Trener zarządził test okluzji czyli spokojny bieg z założonymi gumami na nogi. Miałem biec ile dam radę, aż mięśnie odmówią posłuszeństwa. Przy ćwiczeniach jest to właśnie około 5minut czyli 3 krótkie serie półprzysiadów i 3 serie CNS. Przezornie nie pytałem ile teoretycznie powinienem dać radę przebiec żeby się nie sugerować. Wydawało mi się, że to będzie długa walka i przebiegnę tak pewnie kilka moich okrążeń, zwłaszcza, że tempo miało być lekkie, w okolicy 5:30. Okazało się jednak, że był to 400m sprint bo pewnie mniej więcej podobnie to wygląda gdy biegnie się 400m na maxa
Wyglądało to mniej wiecej tak:
Pierwsze 100m spoko, biegło się dość dziwnie, zero czucia tempa. Po 100m zacząłem czuć dyskomfort w prawej łydce, cała reszta ok. Do 200m dyskomfort przeszedl w ból i tu zmieniłem sposób lądowania, bardziej na tył stopy niż na przód. Ból przerodził się w pieczący ból, druga łydka z dyskomfortem. Do 300m prawa łydka bolała jakby ktoś wstrzykiwał kwas, lewa zaczęła boleć i delikatnie zaczęły drętwieć czwórki i wtedy zacząłem myśleć żeby przerwać, ale postanowiłem spróbować dociągnąć do 400m i dociągnąłem. Prawa łyda odmawiała już współpracy wiec bardzo nierówno juz to wychodziło, lewa jako tako, ale też już bolała, uda drętwe, trochę bolące ale generalnie calkiem ok. Myślę, że gdyby nie prawa noga to jeszcze ze 100-150m bym zrobił.
Taki to był eksperyment. Przeżycie niezapomniane
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
20.12.16 - BS
Po porannym eksperymencie miałem zrobić jeszcze 10km wybieganie. Zapomniałem... Tyle rzeczy związanych ze świętami i imprezami w szkole u dziewczyn, że całkiem wypadło mi to z głowy. Zorientowałem się dopiero gdy sprawdzałem plan następnego dnia po pracy
21.12.16 - I/I: TWL 6x1000/1000 3:45/4:15
Wyjątkowo dobrze to szło wczoraj. Wolne okrążenia dawały odpocząć, szybkie trochę maltretowały ale nie jakoś znacznie, aura pogodowo/samopoczuciowa dobra, nic tylko napierdzielać kilometry których w sumie wyszło lekko ponad 20. Powtórzenia wychodziły lekko za szybko, ale bez rzeźbienia więc nie przejmowałem się tym specjalnie. Cały trening trochę dojechał mi łydki, czułem je do dzisiaj. Po powrocie do domu zabrałem się za robienie chleba na wigilię klasową dla córki i oglądanie najnowszego Star Trek-a (nie porwała mnie ta produkcja).
Jak tydzień temu szybkie okrążenie miało wyjść w czasie 3:57, a wolne 4:28,5
1. 4:27.6
2. 3:55.2
3. 4:26.0
4. 3:53.8
5. 4:26.0
6. 3:53.3
7. 4:27.7
8. 3:56.5
9. 4:27.2
10. 3:56.8
11. 4:27.9
12. 3:56.2
13. 4:24.4
22.12.16 - I/II: BS
Pieczenie i oglądanie przeciągnęło się do 1 w nocy a mi zwyczajowo budzik zadzwonił o 5... Trochę niedospałem lecz czułem się nieźle, do godziny 14 trzymałem się nieźle dzielnie uczestnicząc w 2 wigiliach klasowych i zajadając ciasteczka. Po powrocie do domu padłem, żona jednak stanęła na wysokości zadania i dała chwilę pospać. Wstałem o 15 wypiłem kawkę, pojechałem z młodszą na karate. Gdy wróciłem, przebrałem się i poszedłem na planowaną 12-tkę. Biegło się dobrze, trochę czułem łydki ale nie było to nic specjalnego. Generalnie cały bieg był przyjemny. Po powrocie zrobiłem jeszcze sesję siły z okluzją (zaniedbałem ostatnio ogólnorozwojówkę, ale trochę czasu mi na nią brakuje). Jutro zrobię sobie chyba luźną dyszkę bez konkretnych planów na tempo w ramach rekompensaty za tą zapomnianą
Po porannym eksperymencie miałem zrobić jeszcze 10km wybieganie. Zapomniałem... Tyle rzeczy związanych ze świętami i imprezami w szkole u dziewczyn, że całkiem wypadło mi to z głowy. Zorientowałem się dopiero gdy sprawdzałem plan następnego dnia po pracy
21.12.16 - I/I: TWL 6x1000/1000 3:45/4:15
Wyjątkowo dobrze to szło wczoraj. Wolne okrążenia dawały odpocząć, szybkie trochę maltretowały ale nie jakoś znacznie, aura pogodowo/samopoczuciowa dobra, nic tylko napierdzielać kilometry których w sumie wyszło lekko ponad 20. Powtórzenia wychodziły lekko za szybko, ale bez rzeźbienia więc nie przejmowałem się tym specjalnie. Cały trening trochę dojechał mi łydki, czułem je do dzisiaj. Po powrocie do domu zabrałem się za robienie chleba na wigilię klasową dla córki i oglądanie najnowszego Star Trek-a (nie porwała mnie ta produkcja).
Jak tydzień temu szybkie okrążenie miało wyjść w czasie 3:57, a wolne 4:28,5
1. 4:27.6
2. 3:55.2
3. 4:26.0
4. 3:53.8
5. 4:26.0
6. 3:53.3
7. 4:27.7
8. 3:56.5
9. 4:27.2
10. 3:56.8
11. 4:27.9
12. 3:56.2
13. 4:24.4
22.12.16 - I/II: BS
Pieczenie i oglądanie przeciągnęło się do 1 w nocy a mi zwyczajowo budzik zadzwonił o 5... Trochę niedospałem lecz czułem się nieźle, do godziny 14 trzymałem się nieźle dzielnie uczestnicząc w 2 wigiliach klasowych i zajadając ciasteczka. Po powrocie do domu padłem, żona jednak stanęła na wysokości zadania i dała chwilę pospać. Wstałem o 15 wypiłem kawkę, pojechałem z młodszą na karate. Gdy wróciłem, przebrałem się i poszedłem na planowaną 12-tkę. Biegło się dobrze, trochę czułem łydki ale nie było to nic specjalnego. Generalnie cały bieg był przyjemny. Po powrocie zrobiłem jeszcze sesję siły z okluzją (zaniedbałem ostatnio ogólnorozwojówkę, ale trochę czasu mi na nią brakuje). Jutro zrobię sobie chyba luźną dyszkę bez konkretnych planów na tempo w ramach rekompensaty za tą zapomnianą
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
23.12.16 - BS
Jak powiedziałem tak zrobiłem. Machnąłem sobie dziś niezobowiązujące 10km w tempie 5:05. Spokojnie i na luzie tak aby bilans kilometrów się zgadzał i żeby sumienie było spokojne na święta
Jak powiedziałem tak zrobiłem. Machnąłem sobie dziś niezobowiązujące 10km w tempie 5:05. Spokojnie i na luzie tak aby bilans kilometrów się zgadzał i żeby sumienie było spokojne na święta
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
24.12.16 - I/IV: 14km BS
Wigilijne bieganie z rana. Spalem dzis 9 godzin ale nie wyspalem sie. Mloda wladowala sie do lozka, strasznie sie rozpychala i zabierala koldre. Niewdzieczne dziewcze Kulturalnie wstalem sobie o 7 wyprowadzilem Fidzaga i polecialem na trase. Zmylily mnie suche chodniki i zalozylem ultraboosty, niestety asfalt po ktorym bieglem byl mokry i przymrozony, bylo dosc slisko, ale gdy planowalo sie bieg z wyprzedzeniem o kilka krokow dalo sie biec. I tak sobie bieglem radosnie moja 14-tke po 4:40 (standardowo lekko szybciej niz w planie... znowu mam z tym problem). Planowanie wyprzedzajace szlo calkiem dobrze, az sie zamyslilem nad sensem wszelakim i na przedostatnim zakrecie wywinalem orla. Wszedlem w zakret tak jak wchodze na suchym asfalcie. Orzel byl dosc spektakularny bo przejechalem na biodrze praktycznie na druga strone jezdni. Rzucilem jeszcze w trakcie lotu soczysta @#$%^, wstalem sprawdzilem straty (tych na szczescie brak) i pobieglem dalej. Bedzie jakis siniak na biodrze, ale nic ponad to. Musze sie pozegnac z ultraboostami definitywnie
Calego treningu wyszlo 14,15km w tempie 4:37/km. Dosc luzno sie czulem podczas biegu.
Wigilijne bieganie z rana. Spalem dzis 9 godzin ale nie wyspalem sie. Mloda wladowala sie do lozka, strasznie sie rozpychala i zabierala koldre. Niewdzieczne dziewcze Kulturalnie wstalem sobie o 7 wyprowadzilem Fidzaga i polecialem na trase. Zmylily mnie suche chodniki i zalozylem ultraboosty, niestety asfalt po ktorym bieglem byl mokry i przymrozony, bylo dosc slisko, ale gdy planowalo sie bieg z wyprzedzeniem o kilka krokow dalo sie biec. I tak sobie bieglem radosnie moja 14-tke po 4:40 (standardowo lekko szybciej niz w planie... znowu mam z tym problem). Planowanie wyprzedzajace szlo calkiem dobrze, az sie zamyslilem nad sensem wszelakim i na przedostatnim zakrecie wywinalem orla. Wszedlem w zakret tak jak wchodze na suchym asfalcie. Orzel byl dosc spektakularny bo przejechalem na biodrze praktycznie na druga strone jezdni. Rzucilem jeszcze w trakcie lotu soczysta @#$%^, wstalem sprawdzilem straty (tych na szczescie brak) i pobieglem dalej. Bedzie jakis siniak na biodrze, ale nic ponad to. Musze sie pozegnac z ultraboostami definitywnie
Calego treningu wyszlo 14,15km w tempie 4:37/km. Dosc luzno sie czulem podczas biegu.