Czy maraton powinien być dla wszystkich

...czyli wszystko co nie zmieściło się w innych działach a ma związek z bieganiem lub sportem.
PAwel
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3390
Rejestracja: 19 cze 2001, 09:55
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa/Kabaty

Nieprzeczytany post

Postanowiłem przenieść dyskusję o maratonie i limitach czasu tutaj, bo moim zdaniem nie pasuje już do działu imprezy.

Moje 3 grosze. (Nawiasem mówiąc amerykanie mawiają „2 centy", ale pewnie mają mniejszą inflację)

Założę się, że ustalenie limitu czasu na 10 godzin przyniosłoby wzrost frekwencji o 10 do 50 osób. Takie są moim zdaniem realia. Nie wydaje mi się, że limit czasu ogranicza liczbą startujących. Nie w Polsce, nie obecnie.

Limit 5 godzin to może zbyt mało, ale limit 6 godzin to przeciętny czas ponad 8.30 min/km. W takim tempie nie da się biec. W takim tempie się idzie. To tempo wolnego marszu dla młodej zdrowej osoby, i żwawego marszu dla osoby starszej. No chyba, że w czasie tzw. biegu rodzi się przerwę na lunch.

Może zamiast proponować przedłużanie limitu czasu zaproponować odrobinę choćby treningu biegowego przed maratonem dla tych, którzy chcieliby ukończyć maraton, a czują, że limit jest dla ich "wyczynu" zagrożeniem?

Gdyby ten mityczny goniec spod Maratonu (jak mu tam) trochę potrenował to by nie skończyło się to dla niego tak tragicznie.

Ja nie domagam się obniżenia wymagań przyjęcia do MENSY dlatego, że jestem półgłówkiem, który nie rozumie dlaczego maraton musi być dla wszystkich. Maraton nie musi być dla każdego. Nie widzę powodu do krytyki organizatorów za ustalenie limitu na 5 godzin. Ja bym na przykład chciał wystartować w memoriale Kusocińskiego, ale właśnie z powodu limitu czasu nie wystartuję. I nie rozrywam szat z tego powodu.

A może na wniosek karłów zaczniemy montować klamki do drzwi na poziomie kolan.

A teraz czekam na gromy :)
ENTRE.PL Team
New Balance but biegowy
joycat
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3301
Rejestracja: 01 cze 2002, 00:00
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa - Bemowo

Nieprzeczytany post

"Maraton nie musi byæ dla ka¿dego".
Jestem innego zdania. PAwe³ jest osob±, która biega maratony w czasie niewiele ponad 2 godziny (nie mylê siê?) i chwa³a mu za to. Ale co z tymi wszystkimi biegaczami, którzy maj± ambicjê, a nie maj± zdrowia, warunków, m³odo¶ci, albo obydwu nóg?

Wojtek, mam nadziejê, ¿e mogê w tym miejscu przytoczyæ artyku³, który mi przes³a³e¶.

Artyku³ ukaza³ siê w nowojorskim Nowym Dzienniku w lipcu 1987. Lektura tej opowie¶ci zrobi³a na mnie du¿e wra¿enie. My¶lê, ¿e jest to dobra odpowied¼ na postawione przez PAw³a pytanie, czy maraton powinien byæ dla wszystkich.

Sorry, ¿e bez korekty.

INNY WYMIAR SPORTU

Waldka Prasnowskiego poznalem podczas maratonu w Nowym Jorku. Pojechalem tam z zona , by pomagac niepelnosprawnym biegaczom z Polski w ukonczeniu biegu. W sklad polskiej ekipy wchodzili niedowidzacy i inwalidzi bez konczyn . Mnie przyszlo eskortowac niedowidzacego , a mojej zonie Ewie dostal sie Waldek -chlopak z amputowana lewa noga. Nie ukrywalismy , ze poza oferta naszej pomocy chodzilo nam bardzo o zaliczenie maratonu , ktory dla kazdego biegacza stal sie juz mitem.
Gdybysmy chcieli wystartowac jako normalni uczestnicy , to szanse byly bliskie zeru - po prostu ilosc chetnych znacznie przekracza ilosc zawodnikow, ktorzy dostali numer.Proporcja jest jak 5 do 1 na niekorzysc amatorow biegania.
Nie wiedzielismy wtedy jeszcze , ze oprocz spodziewanych wrazen z trasy maratonskiej dotrze do nas jeszcze jedno , bardzo wazne doswiadczenie - wartosc wysilku sportowego kogos , kogo w ogole nie podejrzewa sie o jakakolwiek aktywnosc sportowa.

Dla Waldka bieganie bylo prawdziwa pasja od najmlodszych lat. Beztroskie lata dziecinstwa wypelnione byly gonitwami po podworkach i ulicach Debna . Podczas jednej z takich zabaw w berka rozdokazywana dzieciarnia wleciala na ulice , tuz pod nadjezdzajacy autobus . Waldek byl tym , ktory nie zdazyl przebiec na druga strone . W efekcie wypadku stracil noge...
Czy byl to dla niego koniec biegania ? - pozwolmy opowiedziec Waldkowi o tym co nastapilo pozniej:
" W wieku 6 lat jest sie jeszcze za malym , by w pelni zrozumiec konsekwencje takiego wypadku. Po prostu po ustapieniu bolu wraca sie do normalnego zycia , bez zadnych obciazen psychicznych. Szok , ktory mnie ominal , stal sie udzialem moich rodzicow. Pamietam , ze juz w podstawowce staralem sie biegac i skakac wspolnie z rowiesnikami na miare moich mozliwosci . Odtad w moim zyciu towarzyszyly mi kule . Nie chcialem zrezygnowac z aktywnosci fizycznej i wstapilem do Spoldzielczego Klubu Sportowego " Start " w Gorzowie, zrzeszajacego ludzi niepelnosprawnych. Moglem tez pograc w siatkowke , poplywac , poskakac w wzwyz i w dal. W dal skoczylem 4.25 m co bylo dla mnie duzym osiagnieciem Ponad te wszystkie sporty przedkladalem jednak bieganie, a sposrod dyscyplin biegowych - maraton . Mysle , ze nie bez przyczyny . Wszakze Debno z racji rozgrywanych tu Mistrzostw Polski w maratonie jest stolica biegania. Jest to najwazniejszy dzien w roku dla wszystkich mieszkancow miasta. Kazdy chce byc wtedy obecny i z bliska ogladac wysilek sportowcow na tym najciezszym z dystansow biegowych .

Po wielu miesiacach treningow , podczas ktorych pokonywalem po 10 - 15 kilometrow w okolicznych lasach , zdecydowalem sie na swoj debiut w maratonie . Pojechalem do Bremy w RFN . Bylem tam jedynym niepelnosprawnym na 2 tysiace startujacych . Nic dziwnego , ze moje pojawienie sie na trasie wzbudzalo duza sensacje , aczkolwiek przyjeto mnie bardzo serdecznie. Dla kazdego maratonczyka , debiut na tym dystansie jest bardzo pamietny. Wielu doswiadczonych biegaczy mawia : maraton zaczyna sie po 30 kilometrze . Na tym wlasnie kilometrze dostalem silnego kurczu lydki , ktory wyeliminowal mnie z biegu ale organizaorzy , doceniajac moj wysilek obdarowali mnie rowerem sportowym i pieknym pucharem . Po powrocie dowiedzialem sie o mozliwosci wyjazdu do Nowego Jorku na maraton . Trzeba bylo tylko zaliczyc jakis maraton w czasie ponizej 7 godzin . Zintensyfikowalem treningi , by historia z Bremy nie powtorzyla sie . Udalo sie. W Maratonie Pokoju ukonczylem bieg w 5 godzin i 50 minut . Droga do Nowego Jorku , o ktorym przedtem tylko snilem , zostala otwarta. Celem nabrania doswiadczenia i obycia z dystansem wystartowalem jeszcze w Berlinie Zachodnim . Startowalo 15 tys . osob . Pogoda wybitnie nie sprzyjala - lalo , bylo zimno , wiatr wial prosto w twarz . Wycofalo sie wtedy 2 tysiace pelnosprawnych biegaczy . Nie ukrywam ,ze na 20 kilometrze mialem dosc biegu. Walczylem wtedy z bolem w lydce , gdy autobus zbierajacy rezygnujacych zawodnikow otworzyl drzwi i zapraszal do swego suchego , cieplego i wygodnego wnetrza.Tak , mialem wtedy szalona ochote dac sobie spokoj , ale zacisnalem zeby i postanowilem walczyc dalej.

Na 30 kilometrze , gdzie przezywa sie najwiekszy kryzys , dogonilem kustykajacego Kanadyjczyka . Postanowilismy ukonczyc bieg razem . Po jakims czasie przetarla sie guma na jednej z kul i wywrocilem sie na mokrych lisciach . Ktos z tlumu rzucil mi gume od swojej kuli i w ten sposob moglem ukonczyc ten maraton . Kanadyjczyk poczekal na mnie . Przez 12 kilometrow wspolnej walki z wlasna slaboscia i pogoda stalismy sie serdecznymi przyjaciolmi . Choc zajalem przedostatnie miejsce , to bylem przeciez jedynym biegaczem o kulach w gronie 15 tysiecy biegaczy . Poprawilem tez rekord zyciowy na 5 godzin 36 minut.

I wreszccie Nowy Jork. Znalazlem sie w grupie osmiu niepelnosprawnych sportowcow , ktorzy zostali zaproszeni na nowojorski maraton przez Achilles Track Club . Klub ten zrzesza sportowcow - inwalidow z calego swiata . Jego prezes , Richard Traum sam jest kaleka .Przed biegiem powiedzial nam : "zwyciezca jest kazdy z was , ktory osiagnie mete. Czas nie gra roli. "

Tlum 24 tysiecy biegaczy wystartowal slonecznego poranka , 6 listopada. Dla mojej grupy start byl naznaczony na 2 godziny przed startem oficjalnym. Po prostu jestesmy wolniejsi od wyczynowych biegaczy i chodzilo o to , by mete osiagnac przed zmrokiem .

Od poczatku biegu towarzyszyla mi Ewa . Jej zadaniem bylo podawanie mi napojow , masaz lydki , zmiana gum w kulach . W polowie dystansu mial ja zmienic polski architekt Jacek Susperson.Dla Ewy byl to pierwszy maraton w zyciu i bala sie , ze moze zabraknac jej sil, gdyby podjela sie opieki nade mna na calej trasie . Po polmetku zdecydowala sie dotrwac do mety , choc nie bylo jej lekko. Na trasie biegu panowala najwspanialsza atmosfera , jaka moze wyobrazic sobie kazdy maratonczyk . Oklaski slychac niemal bez przerwy . Ludzie pomagaja jak moga . Podaja wlasne picie i jedzenie , zagrzewaja do wzmozonego wysilku. W takiej atmosferze prawie nie czuje sie zmeczenia i niesie czlowieka jak na skrzydlach . Poza tym kazda dzielnica , przez ktora przebiegamy jest jak miasto z calkiem innej strony swiata .W dzielnicy zydowskiej ludzie odnosza sie do nas z dystansem , nie entuzjazmuja sie . Na przeciwnych biegunach znajduja sie inne dzielnice . Na Greenpoint zostajemy rozpoznani przez Polakow , ktorzy skanduja : " Brawo Polska ! Biegnij ! Wytrzymasz ! "
Bylem wzruszony , lzy stawaly mi w oczach . Tradycyjnie juz dopadly mnie kurcze gdzies po polmetku.
Wtedy nieoceniona okazala sie pomoc moich opiekunow , ktorzy masowali moja lydke , okladali lodem i polewali woda. Na ostatnich kilometrach szczegolnie Ewa , ktora biegla razem ze mna od poczatku byla juz ledwo zywa. Za wszelka cene chciala jednak dotrwac do mety. Wydaje mi sie , choc z powodu ogromnego wyczerpania nie jestem teraz tego pewien , ze ujrzawszy linie mety byla tak szczesliwa , ze poplakala sie . Jej obecnosc na koncowym odcinku trasy szczegolnie dodawala mi otuchy.

Na mecie tracilem swiadomosc , nie wiedzialem gdzie jestem .Bylem przekonany , ze to ostatni bieg w moim zyciu. Po co ja sie morduje ? To byl jednak tylko stan depresji charakterystyczny dla bardzo wielu maratonczykow po ukonczeniu trasy . Tak naprawde to ja juz po prostu nie moge przestac biegac. Czuje , ze po przejsciu przez owo potworne zmeczenie staje sie jakis inny , lepszy , bardziej wytrzymaly wobec przeciwnosci - tych na trasie i tych w normalnym zyciu. Mysle , ze kazdemu czlowiekowi przez cale zycie potrzebna jest tzw . " poprzeczka zyciowa " , po pokonaniu ktorej moze ocenic wlasna wartosc . Dla mnie bieganie jest ta miara samooceny , sposobem na oderwanie sie od szarej rzeczywistosci.
Obecnie trenuje codziennie po 10-15 kilometrow . Jest bardzo ciezko . Chcialbym w tym roku pokonac maraton ponizej 5 godzin. Bedzie to morderczy wysilek , ale jest to moim celem w tym roku.

Jestem chyba wielkim romantykiem i to niestety gubi mnie w wielu sytuacjach zyciowych. Nie ma dnia , w ktorym nie myslalbym o starcie w maratonie w Nowym Jorku . Bylo to dla mnie kolosalne przezycie , a zarazem najszczesliwszy dzien mojego zycia . Gdyby nie zdjecia z tego biegu ,nadeslane mi przez Ewe , pewnie nie bardzo bym juz wierzyl , ze tam bylem . Moje mysli i marzenia wciaz sa przy tym biegu .

Na najlepsze wyniki przyjdzie mi pewnie poczekac jeszcze pare lat . Po trzydziestce osiaga sie jeszcze wspaniale rezultaty w biegach .
Choc uwazam , ze najlepsze dni biegania sa jeszcze przede mna to nie brak w moim sportowym zyciu stresow i zalaman . Sa dni , ze czuje sie silny i sprawny , ale psychicznie lamie sie , probuje zrezygnowac. Mam jednak swiadomosc , ze tego pod zadnym pozorem zrobic mi nie wolno.Wystarczy raz sobie odpuscic by stac sie mieczakiem. Biore wiec kule i ide do lasu.

Czy ludzie wokol mnie rozumieja ? Jest z tym roznie . Moje pojawienie sie na treningu budzi ciagle sensacje .Sa tacy , ktorzy pukaja sie w czolo , zasmieja sie zlosliwie, ale sa i tacy , ktorzy wyrazaja slowa podziwu . Prawda wyglada tak , ze maratonczyka moze zrozumiec tylko inny maratonczyk.

Waldemar Prasnowski





(Edited by joycat at 2:15 pm on Nov. 23, 2001)
joycat
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3301
Rejestracja: 01 cze 2002, 00:00
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa - Bemowo

Nieprzeczytany post

Przepraszam, zapomnia³am dopisaæ, ¿e autorem artyku³u jest Wojtek :)
Awatar użytkownika
wojtek
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 10535
Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
Życiówka na 10k: 30:59
Życiówka w maratonie: 2:18
Lokalizacja: lokalna
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Bardzo czesto zastanawiam sie czy pewne posuniecia w kraju dowodza ewolucji ludzkich
postaw czy to jest tylko chec podlizania sie Wspolnocie Europejskiej .

Kiedys moj kolega wylozyl bardzo powazna kase na dostosowanie linii produkcyjnej na potrzeby osob niepelnosprawnych . Panstwo obiecywalo ulgi podatkowe .
Zaraz po zakonczeniu inwestycji przepisy sie odwrocily co dowodzi tylko , ze "po coz nam ci kalecy ?
Czy nie lepiej pozrzucac ich ze skaly , wzorem starozytnej Sparty ? Wtedy nie bedzie problemu ."

Brakuje tylko podejscia , ze ci ludzie sa tacy sami jak my ,  tylko bogatsi o tragiczne przezycia i czesto upokorzenia .
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki

Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37

Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
Mifor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 593
Rejestracja: 09 paź 2001, 10:12

Nieprzeczytany post

Jak to zwykle bywa, trzeba szukac zlotego srodka.
Dlatego, co do limitow czasu w maratonie jestem zwolennikiem, tzw. otwartej mety po limicie. Po limicie takim, jaki da sie wynegocjowac z miastem.

Co do ludzi takich samych jak my, zgadzam sie ze brakuje takiego podejscia i jestem pelen podziwu dla ich pasji uprawiania sportu.
Bylem dzisiaj jednak swiadkiem, jak grupa sportowcow na wozkach w bialo-czerwonych dresach z orzelkiem i napisem Polska, po uprzednim zakropieniu sie na pokladzie samolotu, przeszla z polskiego na lacine, robiac glupie uwagi na temat jednej z pasazerek oraz dajac koncert chamstwa przy wysiadaniu.

Czy to tez z braku podejscia?
 
[i]biegać każdy może, trochę lepiej
lub trochę gorzej, ale nie oto chodzi ...[/i]
Awatar użytkownika
Bennet
Administrator
Administrator
Posty: 1016
Rejestracja: 13 sie 2001, 13:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Szklarska Poręba
Kontakt:

Nieprzeczytany post

W Poznaniu startowałem rozważając wcześniej wszystkie warianty zmieszczenia się w limicie czasu. Zgadzam się z Pawłem, że trening biegowy jest niezbędnym warunkiem startu, ale też biorę pod uwagę inne czynniki. W moim przypadku "dźwignią" zmuszającą mnie do startu były ostatnie dni życia ojca. W innych warunkach nie zdecydowałbym się na start. Brak odpowiedniego przygotowania i kontuzja kolana w ostatnich dniach przed startem stawiały pod znakiem zapytania powodzenie mego przedsięwzięcia. Jednak była "dźwignia" i chłodna kalkulacja pięciu godzin. Wytrzymałem do półmetka. Później z jednej strony ból kolana, a z drugiej skurcze mięśni uniemożliwiły mi kontynuowanie biegu. Miałem jednak odpowiedni zapas czasu oraz silną motywację, która pozwoliła mi ukończyć te 42,195 km. Jestem młody, jestem wystarczająco silny i jednak połowę dystansu pokonałem biegąc. Chciałbym aby możliwość ukończenia maratonu miały także inne osoby. Może zniesienie limitu czasu to faktycznie nie najlepszy pomysł, ale też uważam, że 5 godzin wcale nie jest limitem dla wszystkich...
No i co mam tu teraz napisać? ;)
PAwel
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3390
Rejestracja: 19 cze 2001, 09:55
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa/Kabaty

Nieprzeczytany post

Quote: from joycat on 2:49 pm on Nov. 23, 2001
Ale co z tymi wszystkimi biegaczami, którzy mają ambicję, a nie mają zdrowia, warunków, młodoci, albo obydwu nóg?
Aniu ja nie mówię, że idealnym limitem czasu byłoby 2:40, ja mówię o szanowaniu dystansu i o przygotowaniu się do niego.

Bohater twojej opowieści akurat zmieścił by się w czasie, który uważam za maksimum. Zmieściłby się głównie dlatego, że TRENOWAŁ. Ale nie gloryfikujmy niepełnosprawnych. Oni sami mówią, żeby traktować ich jak innych. Pamiętam jak kilka lat temu jeden ze sponsorów biegu na 20 km w Bydgoszczy (Bennet powinien ten bieg pamiętać) w przypływie współczucia postanowił wręczyć główną nagrodę zawodnikowi na wózku. Wg niego on był zwycięzcą biegu. Rzeczywiście był pierwszy na mecie. Żałosne. Gdybym był na miejscu obdarowanego demonstracyjnie wręczyłbym nagrodę pierwszemu biegaczowi. Niestety nie wszyscy mają klasę. (dla niezorientowanych informuję, że inwalida na wózku maraton pokonuje w czasie przeciętnie o godzinę lepszym niż biegacz).

Jeśli o mnie chodzi to jest mi wszystko jedno czy na linii startu obok mnie staną otyłe panie bez żadnego przygotowania, ukończą maraton w 12 godzin i dostaną taki sam medal co ja. Ale jak w maratonach w naszym kraju zaczną masowo biegać tego typu osoby, to gdy ktoś mi powie „ukończyłem maraton", ja zanim pomyślę „maratończyk" spytam najpierw o czas na mecie. W tym sensie uważam, że maraton nie jest dla każdego.

I przyszło mi do głowy jeszcze coś.

Tak naprawdę dyskusja dotyczy indywidualnych oczekiwań jakie mamy w stosunku do organizatorów. Limit czasu ustalają niezależną decyzją organizatorzy. Kwestią istotną i skłaniającą mnie do dyskusji jest ocena tych decyzji przez nas biegaczy. Jeśli ktoś zorganizuje maraton z limitem 2.30, to nie pobiegnę i nie mam powodu do krytyki (o ile organizacja nie jest z pieniędzy publicznych, ale znacie już tą moją śpiewkę). Mężczyzna do 30 lat musi w Bostonie legitymować się życiówka bodaj 3.15 i nikt się nie dziwi. A ci co biegają w tym maratonie na czarno są przez środowisko niemal napiętnowani. Dziwi mnie postawa biegacza, który nie zapłacił wpisowego, bo uznał, że 30 złotych „to za dużo" i afiszuje się z tym. Niepełnosprawny człowiek, który poświęca się swej pasji sportowej i bierze udział w maratonie zasługuje na uznanie. Biegacz, który kończy maraton w czasie 3 godziny z napisem na piersi „30zł to za dużo" jest tylko drobnym złodziejaszkiem.
ENTRE.PL Team
PAwel
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3390
Rejestracja: 19 cze 2001, 09:55
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa/Kabaty

Nieprzeczytany post

Wojtek, system podatkowy i w Polsce i w Europie i w całym świecie jest do d***. Jak tak dalej pójdzie to żeby dostać pracę trzeba będzie być niepoełnosprawną czarną kobietą somotnie wychowującą niepoełnosprawne dziecko.

W Polsce akurat racjonalnie myślący cwaniak, który zatrudniał lewego inwalidę 3 grupy nie płacił podatków, a ciężką pracę karze się 40% podatkiem. I jak ten kraj może kwitnąć?
ENTRE.PL Team
Mifor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 593
Rejestracja: 09 paź 2001, 10:12

Nieprzeczytany post

Nasuwa sie pomysl rozdzielenia klasyfikacji na:
1. ukonczenie maratonu biegowego
2. przebycie dystansu maratonu

Jacek

p.s. Pawle, Ania nie jest Ania(a z ogonkiem)
[i]biegać każdy może, trochę lepiej
lub trochę gorzej, ale nie oto chodzi ...[/i]
PAwel
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3390
Rejestracja: 19 cze 2001, 09:55
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa/Kabaty

Nieprzeczytany post

Quote: from Mifor on 4:00 pm on Nov. 23, 2001
Nasuwa sie pomysl rozdzielenia klasyfikacji na:
1. ukonczenie maratonu biegowego
2. przebycie dystansu maratonu
Mifor, to się nie uda. Nawet na imprezie rangi olimpiady goście dostają medale za chód mimo, że wszyscy oni biegną kłusem. :)
ENTRE.PL Team
Mifor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 593
Rejestracja: 09 paź 2001, 10:12

Nieprzeczytany post

A na czym polega i jak sie klasyfikuje tzw. power walkers np. w trakcie berlinskiego maratonu?
[i]biegać każdy może, trochę lepiej
lub trochę gorzej, ale nie oto chodzi ...[/i]
PAwel
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3390
Rejestracja: 19 cze 2001, 09:55
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa/Kabaty

Nieprzeczytany post

Dokłądnie nie wiem. Ale jest tych walkersów kilkudziesięciu i startują przed innymi. Na początku stylem udają zawodowych chodziarzy ale jak ich się wyprzedza na trasie to po prostu idą.


(Edited by PAwel at 4:48 pm on Nov. 23, 2001)
ENTRE.PL Team
Mifor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 593
Rejestracja: 09 paź 2001, 10:12

Nieprzeczytany post

No wlasnie, tez widzialem, ze raczej sie nie spieszyli.
[i]biegać każdy może, trochę lepiej
lub trochę gorzej, ale nie oto chodzi ...[/i]
Runforfun
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 411
Rejestracja: 23 lis 2001, 21:43

Nieprzeczytany post

Quote: from PAwel on 2:44 pm on Nov. 23, 2001
Pamiętam jak kilka lat temu jeden ze sponsorów biegu na 20 km w Bydgoszczy (Bennet powinien ten bieg pamiętać) w przypływie współczucia postanowił wręczyć główną nagrodę zawodnikowi na wózku. Wg niego on był zwycięzcą biegu. Rzeczywiście był pierwszy na mecie. Żałosne. Gdybym był na miejscu obdarowanego demonstracyjnie wręczyłbym nagrodę pierwszemu biegaczowi. Niestety nie wszyscy mają klasę.
...i daj Ci Boże, abyś kiedyś nie "zajął" Jego "miejsca"...
Quote: from PAwel on 2:44 pm on Nov. 23, 2001

(...) Biegacz, który kończy maraton w czasie 3 godziny z napisem na piersi „30zł to za dużo" jest tylko drobnym złodziejaszkiem.
...a w której "klasie" pluje się?... i na dokładkę pod wiatr?


----------------------

P.S. Joycat & Aniu wybaczcie maleńkiego zeza u naszego "pełnosprawnego" kolegi.

Na marginesie: 40 minut powyżej 2 godzin, to blisko 20(!) stadionów za... kobietą, o czym młoda dziewczyna ma prawo nie wiedzieć, ale tak "skromnej" osobie wypadało powiedzieć.


(Edited by Runforfun at 12:25 am on Nov. 24, 2001)
[i]być kiedyś takim "biegaczem", za jakiego ma mnie mój kot.[/i]
Awatar użytkownika
lezan
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 555
Rejestracja: 20 cze 2001, 04:17
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Australia

Nieprzeczytany post

Wydaje mi sie ze limity czasu ustalane przez wiekszosc organizatorow na poziomie 5 do 5.30 godz stanowia dosc rozsadny wskaznik dla biegaczy na jaki poziom powinni sie przygotowywac. W maratonach masowych wiekszosc uczestnikow konczy w czasie 3 do 4.30. Ponizej i powyzej tych wynikow lista rezultatow wyglada luzno (mam na mysli ilosc osob konczacych w 5 min interwalach). Moze ktos ma ochote zrobic jakis statystyczny rozklad? Nie jest jednak powiedziane ze ktos kto celuje na 5.15 i nie wyrobi jest zdejmowany z trasy. Z reguly moze ukonczyc bieg na zamknietej trasie np. biegnac po chodniku nie po jezdni. Limity czasu sa czesto wymuszane przez koniecznosc otwarcia ruchu dla samochodow a takze z uwagi na osoby wlaczone do organizacji, ktorymi najczesciej sa ochotnicy. Nie zapominajmy ze oni pracuja czesto od 3 rano aby trasa byla gotowa na 7 rano start oraz przez kilka godzin po jej zamknieciu. Nie wiem ilu by sie zgodzilo pracowac dla nas gdyby mieli powiedzianego limitu czasu...    
If God invented marathons to keep people from doing anything more
stupid, triathlon must have taken Him completely by surprise
ODPOWIEDZ