Robert - doprowadzić coś do końca - albo chociaż do połowy
Moderator: infernal
- roberturbanski
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1311
- Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
- Życiówka na 10k: 47:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
7 listopad
Nogi lekko sztywne, ale wyszedłem na planowego BS-a z przebieżkami. I jak należało się spodziewać po pierwszych "ciężkich" metrach reszta poszła już fajnie. Nie spinałem się, bo wiało, przebieżki "na technikę". Po biegu rozciąganie i trochę większa dawka siły.
Waga: 81,7 kg (+1,2 kg)
12,00 km: 1:08:23; śr. 5:42/km; Hr śr./max.: 139/164
9 listopada
Mocny ciągły. Jak zwykle przy tego typu treningach sporo wątpliwości przed. Warunki bardzo dobre, lekki wiatr, rześko. Plan: 40' po 4'45'' - zgodnie z sugestią Sosika, chociaż interwałów w tempie 4:25 - 30 tak do końca nie domknąłem. Zaczynałem pod wiatr, 20' BS-a w tempie 5:31 ze średnim HR 139 ud./min. Pierwsze 20' ciągłego po 4:43/km, spokojnie powtarzałem sobie, że do końca daleko i żeby nie szarpać. Gdy wbiegałem w tereny leśne, gdzie GPS zawsze gubił sporo sekund a ja mimowolnie przyspieszałem tłumaczyłem sobie: biegnij swoje, na otwartym terenie to się wyrówna. I tak było. Po nawrocie tempo średnie rosło i zatrzymało się na 4:41/km. W tym tempie zamknąłem te 40', średnie HR odcinka 163, max. 5 uderzeń wyższe. Potem dwa wdechy i 10' na schłodzenie, które też weszło fajnie (5:26/km). Przy okazji najszybsze 5 km - 23:15. Odczucia: nie przypuszczałem, że tak łatwo to pójdzie, bo czułem jeszcze rezerwy i chyba mógłbym tym tempem 10 km ogarnąć, a to by znaczyło że zszedł bym poniżej 47'. Trochę mnie to dziwi, bo dość szybko to drgnęło... Konsekwentnie jednak do wiosny nie startuję tylko pracuję nad wagą i siłą - małymi kroczkami, bez planów na najbliższe tygodnie tylko bardziej na najbliższe treningi, a i z tym poczekam na jakąś mądrą sugestię
Waga: 80,3 kg (-1,4 kg)
14,02 km: 1:10:00; śr. 5:00/km; HR śr./max.: 154/168
Nogi lekko sztywne, ale wyszedłem na planowego BS-a z przebieżkami. I jak należało się spodziewać po pierwszych "ciężkich" metrach reszta poszła już fajnie. Nie spinałem się, bo wiało, przebieżki "na technikę". Po biegu rozciąganie i trochę większa dawka siły.
Waga: 81,7 kg (+1,2 kg)
12,00 km: 1:08:23; śr. 5:42/km; Hr śr./max.: 139/164
9 listopada
Mocny ciągły. Jak zwykle przy tego typu treningach sporo wątpliwości przed. Warunki bardzo dobre, lekki wiatr, rześko. Plan: 40' po 4'45'' - zgodnie z sugestią Sosika, chociaż interwałów w tempie 4:25 - 30 tak do końca nie domknąłem. Zaczynałem pod wiatr, 20' BS-a w tempie 5:31 ze średnim HR 139 ud./min. Pierwsze 20' ciągłego po 4:43/km, spokojnie powtarzałem sobie, że do końca daleko i żeby nie szarpać. Gdy wbiegałem w tereny leśne, gdzie GPS zawsze gubił sporo sekund a ja mimowolnie przyspieszałem tłumaczyłem sobie: biegnij swoje, na otwartym terenie to się wyrówna. I tak było. Po nawrocie tempo średnie rosło i zatrzymało się na 4:41/km. W tym tempie zamknąłem te 40', średnie HR odcinka 163, max. 5 uderzeń wyższe. Potem dwa wdechy i 10' na schłodzenie, które też weszło fajnie (5:26/km). Przy okazji najszybsze 5 km - 23:15. Odczucia: nie przypuszczałem, że tak łatwo to pójdzie, bo czułem jeszcze rezerwy i chyba mógłbym tym tempem 10 km ogarnąć, a to by znaczyło że zszedł bym poniżej 47'. Trochę mnie to dziwi, bo dość szybko to drgnęło... Konsekwentnie jednak do wiosny nie startuję tylko pracuję nad wagą i siłą - małymi kroczkami, bez planów na najbliższe tygodnie tylko bardziej na najbliższe treningi, a i z tym poczekam na jakąś mądrą sugestię
Waga: 80,3 kg (-1,4 kg)
14,02 km: 1:10:00; śr. 5:00/km; HR śr./max.: 154/168
- roberturbanski
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1311
- Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
- Życiówka na 10k: 47:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
11 listopada
W myślach mając biegaczy niepodległościowych startujących tego dnia wybrałem się na swój trening. Pogoda rześka, delikatne podmuchy wiatru i dość niska temperatura. Planowałem dwie godzinki spokojnego biegania, bez żadnych ekscesów po drodze, w miarę stałe tempo. Jak chciałem tak zrobiłem - cały bieg pod pełną kontrolą, zero momentów zwątpienia czy śladów jakiegokolwiek kryzysu. Po biegu rozciąganie. Waga: 79,2 kg (- 0,9 kg)
21,04 km: 2:00:01; śr. 5:42/km; HR śr./max.: 140/149
13 listopada
Oj nie chciało się dzisiaj, bo aura nie zachęcała a pora na trening późna. Spokojny BS z mocniejszym km na końcu. Ten ostatni element wszedł bardzo spokojnie, pewnie i z rezerwą w zadowalającym mnie tempie 4:29/km. Waga: 80,4 kg (+1,2 kg)
12,39 km: 1:01:01; śr. 5:39/km; HR śr./max.: 140/168
15 listopada
Interwały 5X1km na 3' przerwie w truchcie. Za radą Sosika pierwsze trzy miały być po 4:30/km, czwarty 4:25/km a ostatni "ile fabryka dała";) przy zachowaniu poprawnej techniki biegu. Oczywiście standardowe obawy czy dam radę itp. Nogi od początku dobrze podawały, chociaż puls w pewnym momencie rozgrzewkowego BS-a osiągnął 174 ud./min. Dość szybko jednak to się unormowało i te 20' pobiegłem w tempie 5:39/km przy śr. HR 143 ud./min. Kilometrówki odpowiednio 4:28/km (śr. HR 154), 4:28/km (160), 4:27/km (163); 4:23/km (161) i 4:24/km (165) - ostatnia to już sporo walki, te poprzednie znośnie,a pierwsza zupełnie swobodnie. Przerwy w truchcie po ok. 6:30/km, a po akcencie 10' schłodzenia. Po biegu rozciąganie i trochę ćwiczeń siły biegowej. Jestem bardzo zadowolony z tego treningu, bo pomimo moich obaw i niekorzystnych warunków pogodowych wszedł on dobrze. To tempo na kilometrówkach wydaje się być dla mnie optymalnym, teraz tylko muszę powoli urywać z niego kolejne sekundy.
Waga: 81,1 kg (+0,7 kg)
12,60 km: 1:07:10; śr. 5:20/km; HR śr./max.: 150/174
W myślach mając biegaczy niepodległościowych startujących tego dnia wybrałem się na swój trening. Pogoda rześka, delikatne podmuchy wiatru i dość niska temperatura. Planowałem dwie godzinki spokojnego biegania, bez żadnych ekscesów po drodze, w miarę stałe tempo. Jak chciałem tak zrobiłem - cały bieg pod pełną kontrolą, zero momentów zwątpienia czy śladów jakiegokolwiek kryzysu. Po biegu rozciąganie. Waga: 79,2 kg (- 0,9 kg)
21,04 km: 2:00:01; śr. 5:42/km; HR śr./max.: 140/149
13 listopada
Oj nie chciało się dzisiaj, bo aura nie zachęcała a pora na trening późna. Spokojny BS z mocniejszym km na końcu. Ten ostatni element wszedł bardzo spokojnie, pewnie i z rezerwą w zadowalającym mnie tempie 4:29/km. Waga: 80,4 kg (+1,2 kg)
12,39 km: 1:01:01; śr. 5:39/km; HR śr./max.: 140/168
15 listopada
Interwały 5X1km na 3' przerwie w truchcie. Za radą Sosika pierwsze trzy miały być po 4:30/km, czwarty 4:25/km a ostatni "ile fabryka dała";) przy zachowaniu poprawnej techniki biegu. Oczywiście standardowe obawy czy dam radę itp. Nogi od początku dobrze podawały, chociaż puls w pewnym momencie rozgrzewkowego BS-a osiągnął 174 ud./min. Dość szybko jednak to się unormowało i te 20' pobiegłem w tempie 5:39/km przy śr. HR 143 ud./min. Kilometrówki odpowiednio 4:28/km (śr. HR 154), 4:28/km (160), 4:27/km (163); 4:23/km (161) i 4:24/km (165) - ostatnia to już sporo walki, te poprzednie znośnie,a pierwsza zupełnie swobodnie. Przerwy w truchcie po ok. 6:30/km, a po akcencie 10' schłodzenia. Po biegu rozciąganie i trochę ćwiczeń siły biegowej. Jestem bardzo zadowolony z tego treningu, bo pomimo moich obaw i niekorzystnych warunków pogodowych wszedł on dobrze. To tempo na kilometrówkach wydaje się być dla mnie optymalnym, teraz tylko muszę powoli urywać z niego kolejne sekundy.
Waga: 81,1 kg (+0,7 kg)
12,60 km: 1:07:10; śr. 5:20/km; HR śr./max.: 150/174
- roberturbanski
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1311
- Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
- Życiówka na 10k: 47:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
16 listopada
Późno zacząłem, bo około 19-ej, ciemno jak cholera, więc cały pakiet lampek i odblasków na siebie i do przodu. Nie chciało się, bo dzień ciężki i wietrznie, ale dość szybko się przemogłem. Godzina BS-a (5:38/km; HR śr. 133) i potem 8 przebieżek po 100 m z tej samej długości przerwą w truchcie. Przebieżki z uwagi na aurę znowu bardziej na technikę niż na szybkość. Waga: 79,1 kg (- 2,0 kg)
12,24 km: 1:09:03; śr. 5:38/km; Hr śr./max.: 134/150
18 listopada
Wychodziłem o 13-ej i wydawało mi się, że jest zimno, do tego wiatr szalał, więc ubrałem dwie warstwy i rękawiczki - zdecydowanie za ciepło, ale do tego wniosku doszedłem dopiero po kilku km jak się dogrzałem. Dzisiaj trudno, bo od 10 km praktycznie do końca klasyczny wiatr w mordę i to taki, że gdy doszła do tego mijająca mnie ciężarówka to stawiało w miejscu. Od 15 km czułem już mocno obydwa kolana, ale z tempem wcale nie walczyłem - celem było 125' biegu i ten cel udało się zrealizować. Potem jeszcze marsz z wysokim unoszeniem kolan i krótkie rozciąganie. Zobaczę jak to będzie dalej szło, ale powoli dojrzewa we mnie myśl, żeby któryś tydzień zrobić sobie luźniejszym i pobiegać same BS-y, żeby organizm trochę odpoczął i złapał drugi oddech. Waga: 81,3 kg (+2,2 kg)
21,41 km: 2:05:01; śr. 5:50/km; HR śr./max.: 141/149
Późno zacząłem, bo około 19-ej, ciemno jak cholera, więc cały pakiet lampek i odblasków na siebie i do przodu. Nie chciało się, bo dzień ciężki i wietrznie, ale dość szybko się przemogłem. Godzina BS-a (5:38/km; HR śr. 133) i potem 8 przebieżek po 100 m z tej samej długości przerwą w truchcie. Przebieżki z uwagi na aurę znowu bardziej na technikę niż na szybkość. Waga: 79,1 kg (- 2,0 kg)
12,24 km: 1:09:03; śr. 5:38/km; Hr śr./max.: 134/150
18 listopada
Wychodziłem o 13-ej i wydawało mi się, że jest zimno, do tego wiatr szalał, więc ubrałem dwie warstwy i rękawiczki - zdecydowanie za ciepło, ale do tego wniosku doszedłem dopiero po kilku km jak się dogrzałem. Dzisiaj trudno, bo od 10 km praktycznie do końca klasyczny wiatr w mordę i to taki, że gdy doszła do tego mijająca mnie ciężarówka to stawiało w miejscu. Od 15 km czułem już mocno obydwa kolana, ale z tempem wcale nie walczyłem - celem było 125' biegu i ten cel udało się zrealizować. Potem jeszcze marsz z wysokim unoszeniem kolan i krótkie rozciąganie. Zobaczę jak to będzie dalej szło, ale powoli dojrzewa we mnie myśl, żeby któryś tydzień zrobić sobie luźniejszym i pobiegać same BS-y, żeby organizm trochę odpoczął i złapał drugi oddech. Waga: 81,3 kg (+2,2 kg)
21,41 km: 2:05:01; śr. 5:50/km; HR śr./max.: 141/149
- roberturbanski
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1311
- Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
- Życiówka na 10k: 47:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
21 listopada
Spokojny BS z mocniejszą końcówką, pogoda bardziej wczesnowiosenna niż jesienna. Tempo jak na BS-a trochę za wysokie ale nie zwalniałem tylko biegłam na samopoczucie, średnie HR 141. Ostatnie 5' w tempie 4:22, w tym mój najszybszy km od bardzo dawna 4:12. Po biegu rozciąganie z elementami siły na nogi. Waga: 81,3 kg (+/- 0,0 kg).
12,88 km: 1:10:01; śr. 5:26/km; HR śr./max.: 142/172
23 listopada
Dopadło mnie lekkie przeziębienie, nic wielkiego, ale problemy z drogami oddechowymi dość mocno utrudniają trzymanie właściwego rytmu podczas biegu. Dlatego wahałem się czy zrobić zaplanowany mocny ciągły, czy pobiec spokojnego BS-a. Ostateczną decyzję miałem podjąć w drodze. Pogoda idealna, lekki wiatr, ciepło, przyjemnie. 20' odcinek na rozgrzewkę wszedł po 5:24/km przy śr. HR 141. Pomyślałem: próbuję i zacząłem 40' ciągły. Pierwsze 2 km po 4:45, myślę - słabo, ale najwyżej dobiegnę tym tempem, zawsze to lepiej niż nic. Potem jednak zacząłem przyspieszać i całość zamknąłem po 4:40/km (śr. HR 164), po drodze wpadło najszybsze 5 km - 23:10. Schłodzenie już poszło w automacie i z bananem na twarzy zakończyłem trening. Odczucia: nie było łatwo, po 30 ' już była walka, ale patrząc na wykres tempa to i ono często schodziło poniżej 4:40, a to już dla mnie szybko. Cieszę się jednak, że zaryzykowałem i wytrwałem do końca mimo nie najlepszego samopoczucia. Waga: 81,2 kg (-0,1 kg)
14,16 km: 1:10:00; śr. 4:57/km; HR śr./max.: 157/172
Spokojny BS z mocniejszą końcówką, pogoda bardziej wczesnowiosenna niż jesienna. Tempo jak na BS-a trochę za wysokie ale nie zwalniałem tylko biegłam na samopoczucie, średnie HR 141. Ostatnie 5' w tempie 4:22, w tym mój najszybszy km od bardzo dawna 4:12. Po biegu rozciąganie z elementami siły na nogi. Waga: 81,3 kg (+/- 0,0 kg).
12,88 km: 1:10:01; śr. 5:26/km; HR śr./max.: 142/172
23 listopada
Dopadło mnie lekkie przeziębienie, nic wielkiego, ale problemy z drogami oddechowymi dość mocno utrudniają trzymanie właściwego rytmu podczas biegu. Dlatego wahałem się czy zrobić zaplanowany mocny ciągły, czy pobiec spokojnego BS-a. Ostateczną decyzję miałem podjąć w drodze. Pogoda idealna, lekki wiatr, ciepło, przyjemnie. 20' odcinek na rozgrzewkę wszedł po 5:24/km przy śr. HR 141. Pomyślałem: próbuję i zacząłem 40' ciągły. Pierwsze 2 km po 4:45, myślę - słabo, ale najwyżej dobiegnę tym tempem, zawsze to lepiej niż nic. Potem jednak zacząłem przyspieszać i całość zamknąłem po 4:40/km (śr. HR 164), po drodze wpadło najszybsze 5 km - 23:10. Schłodzenie już poszło w automacie i z bananem na twarzy zakończyłem trening. Odczucia: nie było łatwo, po 30 ' już była walka, ale patrząc na wykres tempa to i ono często schodziło poniżej 4:40, a to już dla mnie szybko. Cieszę się jednak, że zaryzykowałem i wytrwałem do końca mimo nie najlepszego samopoczucia. Waga: 81,2 kg (-0,1 kg)
14,16 km: 1:10:00; śr. 4:57/km; HR śr./max.: 157/172
- roberturbanski
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1311
- Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
- Życiówka na 10k: 47:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
25 listopada
W założeniach long 125', mniejsza o tempo i tętno, grunt, żeby czas wysiłku był taki a nie inny. Pogoda już mocno jesienna, chłodno, momentami wietrznie. Zacząłem spokojnie, trochę po asfalcie, trochę po lesie. Mniej więcej od 11 km stwierdziłem, że trochę przyspieszę - postanowiłem ze na każdym kolejnym km będę "urywał" sekundę z średniego tempa całego biegu. I tak udało się zrobić. Końcówkę już czułem trochę mięśniowo, poza tym ok. Waga: 80,0 kg (-1,2 kg)
22,35 km: 2:05:00; śr. 5:36/km; HR śr./max.: 145/160
27 listopada
BS z przebieżkami. Ciężko dzisiaj to szło, nogi nie chciały podawać. Dodatkowo na przeważającej części trasy silny przedni lub boczny wiatr. Przebieżki też takie "na siłę", ale cieszę się że wyszedłem i pobiegłem. Waga: 79,5 kg (-0,5 kg)
11,68 km: 1:08:53; śr. 5:54/km; HR śr./max.: 137/159
W założeniach long 125', mniejsza o tempo i tętno, grunt, żeby czas wysiłku był taki a nie inny. Pogoda już mocno jesienna, chłodno, momentami wietrznie. Zacząłem spokojnie, trochę po asfalcie, trochę po lesie. Mniej więcej od 11 km stwierdziłem, że trochę przyspieszę - postanowiłem ze na każdym kolejnym km będę "urywał" sekundę z średniego tempa całego biegu. I tak udało się zrobić. Końcówkę już czułem trochę mięśniowo, poza tym ok. Waga: 80,0 kg (-1,2 kg)
22,35 km: 2:05:00; śr. 5:36/km; HR śr./max.: 145/160
27 listopada
BS z przebieżkami. Ciężko dzisiaj to szło, nogi nie chciały podawać. Dodatkowo na przeważającej części trasy silny przedni lub boczny wiatr. Przebieżki też takie "na siłę", ale cieszę się że wyszedłem i pobiegłem. Waga: 79,5 kg (-0,5 kg)
11,68 km: 1:08:53; śr. 5:54/km; HR śr./max.: 137/159
- roberturbanski
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1311
- Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
- Życiówka na 10k: 47:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
28 listopada
Zaczynam tydzień spokojnych BS-ów, bez żadnych szaleństw. W zamierzeniu ma to przynieść organizmowi trochę świeżości i "drugi oddech" - jak będzie zobaczymy. Zawitała zima, drogi lekko zaśnieżone i trochę śliskie, ale do przyjęcia. Tylko na początku i na końcu odcinka praktycznie w miejscu, żeby gleby nie zaliczyć. Spokojnie i fajnie. Po biegu 20 minut porządnego rozciągania i trochę ćwiczeń siły. Waga: 79,7 kg (+0,2 kg)
12,27 km: 1:10:00; śr. 5:42/km; HR śr./max.: 134/146
30 listopada
Pogoda do biegania wymarzona, może tylko wiatr mógłby być mniejszy. Po poniedziałkowym rozciąganiu spore zakwasy, także dzisiaj po biegu tylko zestaw lekki;). Sam bieg bez historii, po 5 km nogi trochę puściły i bieg stał się dużo przyjemniejszy, tempo spadło bo wiatr mocno przeszkadzał, ale wszystko pod kontrolą. Końcówka trochę żwawiej. Waga: 80,6 kg (+0,9 kg)
12,52 km: 1:10:00; śr 5:36/km; HR śr./max.: 139/155
Podsumowanie listopada
Przyzwoity miesiąc za mną, waga co prawda stoi w miejscu, ale średnia z miesiąca idzie spokojnie w dół, także jest ok., co ważniejsze nie czuję jakiegoś osłabienia czy czegoś takiego. Przebiegnięte prawie 235 km w 16 jednostkach. Jest progres i co ważniejsze - samopoczucie w porządku.
02 grudnia
Zakwasy ustąpiły i dzisiaj nogi niosły dobrze, szybko przestałem zwracać uwagi na zegarek tylko biegłem na samopoczucie. Po biegu solidne rozciąganie i trochę ćwiczeń. Zaczynam sobie układać te ćwiczenia w głowie korzystając z doświadczenia innych forumowiczów i podpatrywania ich blogów (Katekate, Majak, Skoor). W trakcie biegu nosiło mnie żeby jeszcze przyspieszyć i ciągle musiałem sobie przypominać że to regeneracyjny tydzień. Waga: 78,5 kg (-1,1 kg).
13,06 km: 1:10:00; śr. 5:22/km; HR śr./max.: 145/159
03 grudnia
Trochę się obawiałem czy dzisiaj nie będzie zakwasów, ale było ok. Dzisiaj już mocno zwracałem uwagę na tętno. Dobrze się biegło mimo dość mocnych podmuchów wiatru. Po biegu znowu solidne rozciąganie i trochę ćwiczeń. Z tymi ćwiczeniami to zastanawiam się czy robić je w dni niebiegowe, chociaż póki co to jest tak ubogi zestaw że raczej mocno to on mnie nie eksploatuje;). Zaczynam 3 seriami deski (na razie po 45''), potem 3 X 5 półprzysiadów (robię je przy drabince, to wymusza prawidłowy ruch, co czują zarówno kolana jak i plecy), następnie 3 X 10 wspięć na stopień i tyle samo marszu z wysokim unoszeniem kolan. Na koniec skoki na stopień - również 3 X 10 powtórzeń, chce dołożyć jeszcze pompki. Waga: 79,2 kg (+0,7 kg)
12,74 km: 1:10:00; śr. 5:30/km; HR śr./max.: 138/151
W następnym tygodniu wracam do akcentów: jeden long i 5X1km/ 3' przerwie - podpowiedzcie proszę czy od razu spróbować po 4:25/km czy wolniej i stopniowo na kolejnym treningu dochodzić do tego tempa?
Zaczynam tydzień spokojnych BS-ów, bez żadnych szaleństw. W zamierzeniu ma to przynieść organizmowi trochę świeżości i "drugi oddech" - jak będzie zobaczymy. Zawitała zima, drogi lekko zaśnieżone i trochę śliskie, ale do przyjęcia. Tylko na początku i na końcu odcinka praktycznie w miejscu, żeby gleby nie zaliczyć. Spokojnie i fajnie. Po biegu 20 minut porządnego rozciągania i trochę ćwiczeń siły. Waga: 79,7 kg (+0,2 kg)
12,27 km: 1:10:00; śr. 5:42/km; HR śr./max.: 134/146
30 listopada
Pogoda do biegania wymarzona, może tylko wiatr mógłby być mniejszy. Po poniedziałkowym rozciąganiu spore zakwasy, także dzisiaj po biegu tylko zestaw lekki;). Sam bieg bez historii, po 5 km nogi trochę puściły i bieg stał się dużo przyjemniejszy, tempo spadło bo wiatr mocno przeszkadzał, ale wszystko pod kontrolą. Końcówka trochę żwawiej. Waga: 80,6 kg (+0,9 kg)
12,52 km: 1:10:00; śr 5:36/km; HR śr./max.: 139/155
Podsumowanie listopada
Przyzwoity miesiąc za mną, waga co prawda stoi w miejscu, ale średnia z miesiąca idzie spokojnie w dół, także jest ok., co ważniejsze nie czuję jakiegoś osłabienia czy czegoś takiego. Przebiegnięte prawie 235 km w 16 jednostkach. Jest progres i co ważniejsze - samopoczucie w porządku.
02 grudnia
Zakwasy ustąpiły i dzisiaj nogi niosły dobrze, szybko przestałem zwracać uwagi na zegarek tylko biegłem na samopoczucie. Po biegu solidne rozciąganie i trochę ćwiczeń. Zaczynam sobie układać te ćwiczenia w głowie korzystając z doświadczenia innych forumowiczów i podpatrywania ich blogów (Katekate, Majak, Skoor). W trakcie biegu nosiło mnie żeby jeszcze przyspieszyć i ciągle musiałem sobie przypominać że to regeneracyjny tydzień. Waga: 78,5 kg (-1,1 kg).
13,06 km: 1:10:00; śr. 5:22/km; HR śr./max.: 145/159
03 grudnia
Trochę się obawiałem czy dzisiaj nie będzie zakwasów, ale było ok. Dzisiaj już mocno zwracałem uwagę na tętno. Dobrze się biegło mimo dość mocnych podmuchów wiatru. Po biegu znowu solidne rozciąganie i trochę ćwiczeń. Z tymi ćwiczeniami to zastanawiam się czy robić je w dni niebiegowe, chociaż póki co to jest tak ubogi zestaw że raczej mocno to on mnie nie eksploatuje;). Zaczynam 3 seriami deski (na razie po 45''), potem 3 X 5 półprzysiadów (robię je przy drabince, to wymusza prawidłowy ruch, co czują zarówno kolana jak i plecy), następnie 3 X 10 wspięć na stopień i tyle samo marszu z wysokim unoszeniem kolan. Na koniec skoki na stopień - również 3 X 10 powtórzeń, chce dołożyć jeszcze pompki. Waga: 79,2 kg (+0,7 kg)
12,74 km: 1:10:00; śr. 5:30/km; HR śr./max.: 138/151
W następnym tygodniu wracam do akcentów: jeden long i 5X1km/ 3' przerwie - podpowiedzcie proszę czy od razu spróbować po 4:25/km czy wolniej i stopniowo na kolejnym treningu dochodzić do tego tempa?
- roberturbanski
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1311
- Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
- Życiówka na 10k: 47:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
Planowe interwały 5X1km na 3’ przerwie. Aura nie zachęcała, bo choć niska temperatura mi nie przeszkadza, a nawet ją lubię, to podmuchy wiatru jak najbardziej. Rozgrzewkowy 20' odcinek z wiatrem bocznym i w plecy (5:26/km, HR śr. 136), pierwsze 3 km akcentu z wiatrem, 2 ostatnie pod wiatr. Wiedząc że tak będzie od razu nastawiłem się na dość ścisłe kontrolowanie tempa, żeby nie szaleć kiedy przyroda pomaga. Tak jak napisałem w poprzednim poście zastanawiałem się czy pobiec tak jak ostatnio (pierwsze dwa, trzy odcinki bliżej 4:30/km, ostatnie bliżej 4:25/km), czy już spróbować wszystkie, a przynajmniej większość bliżej tej drugiej wartości. Doszedłem do wniosku, że biorąc pod uwagę warunki to zdecyduję się na te drugą opcję – najwyżej będę mocno rzeźbił na końcu. Pierwszy spokojnie wszedł w 4:25 (HR śr. 155), drugi jeszcze swobodniej i szybciej 4:22 (HR 161), ostatni z wiatrem 4:23 (HR 162) i zrobiłem nawrót. Miałem jeszcze rezerwy, bo te trzy odcinki to raczej biegłem na lekkim hamulcu, ale mimo to obawiałem się, że nie dam rady bo i wiatr i momentami teren leśny, gdzie zazwyczaj gps trochę zaniża tempo. Okazało się jednak że spokojnie to zamknąłem, choć na piątym odcinku pod koniec było już trochę ciężko – 4 i 5 tysiąc odpowiednio w 4:24 i 4:23/km (HR 164 i 166). Z Sosikowym bananem na twarzy 10' schłodzenie też weszło gładko (5:32/km, HR śr. 151). Po biegu pełen zestaw rozciągania i trochę ćwiczeń siły biegowej. Waga: 79,2 kg (0,0 kg).
13.05 km: 1:06:58; śr. 5:08/km; HR śr/max.: 150/172
13.05 km: 1:06:58; śr. 5:08/km; HR śr/max.: 150/172
- roberturbanski
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1311
- Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
- Życiówka na 10k: 47:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
7 grudnia
Po południu miałem zaplanowany wyjazd, więc zdecydowałem się przełożyć trening na rano. Bardzo nie chciało się wstać, ciemno, duża mgła, ale jakoś się udało i o 5-ej wybiegałem. Spokojny BS na bieżni, nogi lekko sztywne, generalnie jakieś dziwne samopoczucie, niby wszystko ok., a jednak... Miałem coś pod koniec żwawszego wcisnąć, ale zwyczajnie mi się nie chciało, skończyło się więc na 70' biegu. Okazało się że wyjazd nie doszedł do skutku... , dodatkowo wieczorem grałem w piłkę nożną i chyba mięśnie brzucha sobie lekko naciągnąłem... Waga: 78,5 kg (-0,7 kg)
12,51 km: 1:10:00; śr. 5:36/km; HR śr./max.: 129/139
9 grudnia
Zastanawiałem się czy długiego dzisiaj nie zrobić, ale samopoczucie ciągle nie najlepsze, do tego doszedł ten brzuch i trochę plecy, chyba już starość Pobiegłem więc dwie pętle, razem lekko ponad 12 km. Pierwsza jeszcze bardzo spokojnie, bo całe ciało bolało, ale druga już normalnie. Po biegu tylko delikatne rozciąganie, nie wiem czy tego longa sobie w tym tygodniu nie odpuścić... Waga: 79,0 kg (+0,5 kg)
12,32 km: 1:10:01; śr. 5:40/km; HR śr./max.: 135/147
11 grudnia
Ostatecznie jednak się skusiłem, choć czas pokaże czy była to dobra decyzja, bo pogoda masakryczna: bardzo mocny deszcz i chłodno. Po 5 km nie było na mnie suchego miejsca, dodatkowo stan naszych dróg i "uprzejmość" niektórych kierowców sprawiły, że co kilkanaście minut miałem fundowany prysznic od głowy do stóp. Bardzo często też biegłem poboczem, bo po drodze zwyczajnie się nie dało. Tętno spokojne, tempo w normie, ale trochę się tym treningiem zmęczyłem, mam nadzieję że jakiegoś przeziębienia nie złapałem. Teraz jestem zadowolony że wyszedłem, ale nie wiem jak będzie za kilka dni. Sam bieg skróciłem, bo doszedłem do wniosku, że w taką pogodę to wystarczy.Nogi i brzuch niestety jeszcze czuję, także plany na przyszły tydzień są jeszcze niejasne. Zastanawiam się również, czy jakoś nie urozmaicić tych moich dłuższych wybiegań (czytałem post Michała -@mihumora, który pisze, że takie monotonne bieganie km co tydzień jest trochę bez sensu, a On raczej wie, co mówi ), poczytam i coś może zmienię, a może ktoś z forumowiczów mi coś doradzi?
Waga: 77,3 kg (-1,7 kg)
18,40 km: 1:45:01; śr. 5:42/km; HR śr./max.: 146/156
Po południu miałem zaplanowany wyjazd, więc zdecydowałem się przełożyć trening na rano. Bardzo nie chciało się wstać, ciemno, duża mgła, ale jakoś się udało i o 5-ej wybiegałem. Spokojny BS na bieżni, nogi lekko sztywne, generalnie jakieś dziwne samopoczucie, niby wszystko ok., a jednak... Miałem coś pod koniec żwawszego wcisnąć, ale zwyczajnie mi się nie chciało, skończyło się więc na 70' biegu. Okazało się że wyjazd nie doszedł do skutku... , dodatkowo wieczorem grałem w piłkę nożną i chyba mięśnie brzucha sobie lekko naciągnąłem... Waga: 78,5 kg (-0,7 kg)
12,51 km: 1:10:00; śr. 5:36/km; HR śr./max.: 129/139
9 grudnia
Zastanawiałem się czy długiego dzisiaj nie zrobić, ale samopoczucie ciągle nie najlepsze, do tego doszedł ten brzuch i trochę plecy, chyba już starość Pobiegłem więc dwie pętle, razem lekko ponad 12 km. Pierwsza jeszcze bardzo spokojnie, bo całe ciało bolało, ale druga już normalnie. Po biegu tylko delikatne rozciąganie, nie wiem czy tego longa sobie w tym tygodniu nie odpuścić... Waga: 79,0 kg (+0,5 kg)
12,32 km: 1:10:01; śr. 5:40/km; HR śr./max.: 135/147
11 grudnia
Ostatecznie jednak się skusiłem, choć czas pokaże czy była to dobra decyzja, bo pogoda masakryczna: bardzo mocny deszcz i chłodno. Po 5 km nie było na mnie suchego miejsca, dodatkowo stan naszych dróg i "uprzejmość" niektórych kierowców sprawiły, że co kilkanaście minut miałem fundowany prysznic od głowy do stóp. Bardzo często też biegłem poboczem, bo po drodze zwyczajnie się nie dało. Tętno spokojne, tempo w normie, ale trochę się tym treningiem zmęczyłem, mam nadzieję że jakiegoś przeziębienia nie złapałem. Teraz jestem zadowolony że wyszedłem, ale nie wiem jak będzie za kilka dni. Sam bieg skróciłem, bo doszedłem do wniosku, że w taką pogodę to wystarczy.Nogi i brzuch niestety jeszcze czuję, także plany na przyszły tydzień są jeszcze niejasne. Zastanawiam się również, czy jakoś nie urozmaicić tych moich dłuższych wybiegań (czytałem post Michała -@mihumora, który pisze, że takie monotonne bieganie km co tydzień jest trochę bez sensu, a On raczej wie, co mówi ), poczytam i coś może zmienię, a może ktoś z forumowiczów mi coś doradzi?
Waga: 77,3 kg (-1,7 kg)
18,40 km: 1:45:01; śr. 5:42/km; HR śr./max.: 146/156
- roberturbanski
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1311
- Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
- Życiówka na 10k: 47:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
12 grudnia
Samopoczucie jeszcze mocno średnie (pobolewa moje lewe uszkodzone kolano i góra czwórki przy prawej nodze oraz brzuch), więc zrobiłem diagnozującego BS-a z przebieżkami zamiast akcentu. Wyszedł tak sobie: 60' spokojnie w tempie 5:29/km przy śr. HR 139, ale przebieżki słabiutko - choć bardzo chciałem nie mogłem się zebrać i przyspieszyć Max HR na 100 m odcinku to 154, a zazwyczaj szybko łapałem tutaj ok. 170 ud./min. Zobaczę jak będzie w środę, po dzisiejszym biegu tylko delikatne rozciąganie.
Waga: 78,6 kg (+1,3 kg)
12,55 kg: 1:08:37; śr. 5:28/km; HR śr./max.: 140/155
14 grudnia
W pracy dzisiaj tak mi się ułożyło, że mogłem wybiec chwilę po 12-ej. Decyzję o tym, co będę biegł miałem podjąć w trakcie treningu. Początek niemrawy, ale potem było coraz lepiej, pomyślałem więc, że spróbuję powalczyć z ciągłym, tak jak doradził mi Paweł. 20' rozgrzewki w tempie 5:33/km przy śr. HR 135, nieźle, choć bez błysku. Zacząłem z wiatrem, wydawało się, że pod kontrolą, bo tętno bądź zbliżało się do 160 ud./min., albo tylko nieznacznie tę wartość przekraczało. Po nawrocie znacznie gorzej, po pewnym czasie poczułem znowu prawą "czwórkę" i to na tyle, że zdecydowałem się skończyć ciągły po 30', tempo już i tak siadało (4:44/km; śr./max. HR: 158/163) . Najchętniej to darowałbym sobie i schłodzenie, ale było zbyt zimno, żebym mógł sobie na taki luksus pozwolić więc lekko kulejąc dotruchtałem do miejsca startu. Teraz ból już niemal niezauważalny, zastanawiam się, czy to głowa nie zastrajkowała... Przemyślę temati zobaczę co dalej, czy zrobić dwa, trzy dni przerwy, czy pobiegać same BS-y, czy też normalnie próbować robić swoje. Myślałem też żeby w longa wpleść szybsze odcinki typu 3*2 km po te niezamknięte 4'40'' na 3-5 min przerwie?
Waga: 78,5 kg (-0,1 kg)
13,88 km: 1:15:01; śr. 5:24/km; HR śr./max.: 143/163
Samopoczucie jeszcze mocno średnie (pobolewa moje lewe uszkodzone kolano i góra czwórki przy prawej nodze oraz brzuch), więc zrobiłem diagnozującego BS-a z przebieżkami zamiast akcentu. Wyszedł tak sobie: 60' spokojnie w tempie 5:29/km przy śr. HR 139, ale przebieżki słabiutko - choć bardzo chciałem nie mogłem się zebrać i przyspieszyć Max HR na 100 m odcinku to 154, a zazwyczaj szybko łapałem tutaj ok. 170 ud./min. Zobaczę jak będzie w środę, po dzisiejszym biegu tylko delikatne rozciąganie.
Waga: 78,6 kg (+1,3 kg)
12,55 kg: 1:08:37; śr. 5:28/km; HR śr./max.: 140/155
14 grudnia
W pracy dzisiaj tak mi się ułożyło, że mogłem wybiec chwilę po 12-ej. Decyzję o tym, co będę biegł miałem podjąć w trakcie treningu. Początek niemrawy, ale potem było coraz lepiej, pomyślałem więc, że spróbuję powalczyć z ciągłym, tak jak doradził mi Paweł. 20' rozgrzewki w tempie 5:33/km przy śr. HR 135, nieźle, choć bez błysku. Zacząłem z wiatrem, wydawało się, że pod kontrolą, bo tętno bądź zbliżało się do 160 ud./min., albo tylko nieznacznie tę wartość przekraczało. Po nawrocie znacznie gorzej, po pewnym czasie poczułem znowu prawą "czwórkę" i to na tyle, że zdecydowałem się skończyć ciągły po 30', tempo już i tak siadało (4:44/km; śr./max. HR: 158/163) . Najchętniej to darowałbym sobie i schłodzenie, ale było zbyt zimno, żebym mógł sobie na taki luksus pozwolić więc lekko kulejąc dotruchtałem do miejsca startu. Teraz ból już niemal niezauważalny, zastanawiam się, czy to głowa nie zastrajkowała... Przemyślę temati zobaczę co dalej, czy zrobić dwa, trzy dni przerwy, czy pobiegać same BS-y, czy też normalnie próbować robić swoje. Myślałem też żeby w longa wpleść szybsze odcinki typu 3*2 km po te niezamknięte 4'40'' na 3-5 min przerwie?
Waga: 78,5 kg (-0,1 kg)
13,88 km: 1:15:01; śr. 5:24/km; HR śr./max.: 143/163
- roberturbanski
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1311
- Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
- Życiówka na 10k: 47:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
Wczoraj już mocno mnie kusiło pobiegać, ale zdecydowałem się że solidnie się porozciągam i poroluje zwykłym wałkiem :uuusmiech: Dzisiaj rano próbowałem trochę walczyć z ABC wg Skoora i kompletnie nic nie bolało. W głowie też miałem posta od Sosika który dość kategorycznie sugerował, żeby odpuścić na kilka dni i poświecić się diagnozie i likwidacji problemu. Postanowiłem, ze spróbuję pobiegać a przy pierwszej, choćby najmniejszej oznace, że coś jest nie tak zakończę trening. Na swoje usprawiedliwienie napiszę też, że pogoda dzisiaj była idealna: rześko i prawie bezwietrznie. Chwilę po 12-ej ruszyłem i od początku wiedziałem, że będzie dobrze. Nogi podawały super, dlatego pomyślałem, że może powtórzę ten niedomknięty ciągły ze środy, ale cały czas w gotowości żeby przerwać bieg. 20' rozgrzewki po 5:12/km przy śr. HR 140 - o kurczę . Zacząłem ciągły i gdy zobaczyłem, że tętno wskoczyło >165 ud./min. to nabrałem pewności, że warto spróbować. Sam ciągły bez wielkich kryzysów, walka owszem była, ale nic takiego czego nie dałoby się przeskoczyć. Oznak bólu - brak . Zakończyłem ten fragment treningu ze średnim HR 166 (max. 170) i tempem 4:33/km, co pozwoliło na pokonanie 8,81 km. 10' schłodzenia z bardzo szerokim uśmiechem na twarzy po 5:18/km (śr. HR 155). No i na koniec zdziwienie, bo okazało się, że "po drodze" najszybsze 5 km (22:21) oraz 10 km (46:14) :uuusmiech: Zakończyłem porcją solidnego rozciągania z elementami ćwiczeń siłowych na nogi.
Waga: 77,4 kg (-1,1 kg).
14,55 km; 1:10:02; śr. 4:49/km; HR śr./max.: 157/170
Waga: 77,4 kg (-1,1 kg).
14,55 km; 1:10:02; śr. 4:49/km; HR śr./max.: 157/170
- roberturbanski
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1311
- Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
- Życiówka na 10k: 47:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
W zasadzie dzisiaj miałem zamiar zrobić standardowego BS-a, bo praktycznie z akcentem biegłem w mijającym tygodniu prawie;) dwie jednostki: jedna niedomknięta i jedna domknięta. Dobrze się złożyło, bo mgła naprawdę utrudniała poruszanie się - widoczność ograniczona do kilku metrów. Nogi dobrze podawały, więc pobiegałem 10 minut dłużej niż pierwotnie planowałem, po biegu rozciąganie. Waga: 76,8 kg (-0,6 kg)
14,33 km: 1:20:01; śr. 5:35/km; HR śr./max.: 141/153
14,33 km: 1:20:01; śr. 5:35/km; HR śr./max.: 141/153
- roberturbanski
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1311
- Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
- Życiówka na 10k: 47:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
Zdrowych, spokojnych i wesołych Świąt Bożego Narodzenia dla wszystkich Forumowiczów, niech biegowa i życiowa moc będzie z Wami
- roberturbanski
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1311
- Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
- Życiówka na 10k: 47:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
19 grudnia
BS z przebieżkami. Pierwotnie myślałem, żeby kilometrówki zrobić, ale stwierdziłem, że przedłużę regenerację i odpuściłem. Sam trening średnio przyjemny, nie mogę coś wskoczyć na tempo poniżej 4'/km na przebieżkach, a przecież nawet takie tempo to jeszcze nie demon prędkości. Trochę martwię się w kontekście interwałów, ale zobaczymy jak będzie. Po biegu rozciąganie z elementami siły biegowej. Waga: 77,0 kg (+0,3 kg)
12,18 km: 1:08:32; śr. 5:37/km; HR śr./max.: 135/169
22 grudnia
Interwały 5X1km na 3' przerwie w truchcie. Chciałem urwać coś z poprzedniego takiego treningu gdzie tempa oscylowały w przedziale 4:22 - 4:25/km. Pogoda niezła, tylko lekki wiatr, poza tym nic tylko biegać. No i biegło się nieźle: pierwsze trzy powtórzenia równo po 4:21, czwarte mimo naprawdę dużej koncentracji odjechało na 4:24 (i dawno już tak nie rzeźbiłem jak na tym odcinku), ostatni sekundę szybciej. Jestem połowicznie zadowolony, bo średnie tempo wyższe, ale wolałbym żeby kolejność odcinków była odwrotna. Mimo wszystko jakiś postęp jest. Po biegu rozciąganie. Waga: 78,5 kg (+1,5 kg)
13,44 km: 1:10:48; śr. 5:16/km; HR śr./max.: 149/171
23 grudnia
Krótszy BS w tempie trochę żwawszym. Zrobiłem dwie 6 km rundy, biegło się bardzo luźno i swobodnie, druga w tempie trochę szybszym od pierwszej, zakończyłem znowu rozciąganiem z elementami siły biegowej - to muszę jakoś usystematyzować, bo póki co to duża improwizacja to jest. Waga: 77,0 kg (- 1,5 kg)
11,99 km: 1:05:01; śr. 5:25/km; HR śr./max.: 139/148
25 grudnia
Bieg długi, myślałem żeby dwie godziny pobiegać, ale że tempo było znowu wyższe niż przy innych tego typu jednostkach to skróciłem do 105'. Znowu dobrze się biegło, w miarę równo, nie było oznak jakiegokolwiek kryzysu czy to jeżeli chodzi o nogi czy płuca. Waga: 77,5 kg (+0,5 kg)
19,24 km: 1:45:01;śr. 5:27/km; HR śr./max.: 142/149
BS z przebieżkami. Pierwotnie myślałem, żeby kilometrówki zrobić, ale stwierdziłem, że przedłużę regenerację i odpuściłem. Sam trening średnio przyjemny, nie mogę coś wskoczyć na tempo poniżej 4'/km na przebieżkach, a przecież nawet takie tempo to jeszcze nie demon prędkości. Trochę martwię się w kontekście interwałów, ale zobaczymy jak będzie. Po biegu rozciąganie z elementami siły biegowej. Waga: 77,0 kg (+0,3 kg)
12,18 km: 1:08:32; śr. 5:37/km; HR śr./max.: 135/169
22 grudnia
Interwały 5X1km na 3' przerwie w truchcie. Chciałem urwać coś z poprzedniego takiego treningu gdzie tempa oscylowały w przedziale 4:22 - 4:25/km. Pogoda niezła, tylko lekki wiatr, poza tym nic tylko biegać. No i biegło się nieźle: pierwsze trzy powtórzenia równo po 4:21, czwarte mimo naprawdę dużej koncentracji odjechało na 4:24 (i dawno już tak nie rzeźbiłem jak na tym odcinku), ostatni sekundę szybciej. Jestem połowicznie zadowolony, bo średnie tempo wyższe, ale wolałbym żeby kolejność odcinków była odwrotna. Mimo wszystko jakiś postęp jest. Po biegu rozciąganie. Waga: 78,5 kg (+1,5 kg)
13,44 km: 1:10:48; śr. 5:16/km; HR śr./max.: 149/171
23 grudnia
Krótszy BS w tempie trochę żwawszym. Zrobiłem dwie 6 km rundy, biegło się bardzo luźno i swobodnie, druga w tempie trochę szybszym od pierwszej, zakończyłem znowu rozciąganiem z elementami siły biegowej - to muszę jakoś usystematyzować, bo póki co to duża improwizacja to jest. Waga: 77,0 kg (- 1,5 kg)
11,99 km: 1:05:01; śr. 5:25/km; HR śr./max.: 139/148
25 grudnia
Bieg długi, myślałem żeby dwie godziny pobiegać, ale że tempo było znowu wyższe niż przy innych tego typu jednostkach to skróciłem do 105'. Znowu dobrze się biegło, w miarę równo, nie było oznak jakiegokolwiek kryzysu czy to jeżeli chodzi o nogi czy płuca. Waga: 77,5 kg (+0,5 kg)
19,24 km: 1:45:01;śr. 5:27/km; HR śr./max.: 142/149
- roberturbanski
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1311
- Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
- Życiówka na 10k: 47:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
27 grudnia
BS z "Barbarą". Trening na bieżni, bardzo mocno wiało i padało. Momentami drobny grad, który tak "ciął" po twarzy, że autentycznie było to na granicy bólu. Te warunki fajnie na wykresie tempa widać Waga: 78,5 kg (+0,6 kg)
10,96 km: 1:05:00; śr. 5:56/km; HR śr./max.: 133/145
28 grudnia
Kolejny BS, nie mam chęci na nic szybszego. Gdzieś ciągle czuję ten brzuch, zaczynam się obawiać czy to nie jakaś przepuklina, jak tak cofnę się w przeszłość to zaczęło się kilka miesięcy temu podczas gry na Orliku. Nazajutrz czułem jakby mnie kołem łamano, ale wtedy myślałem, że to raczej pachwina. Potem ten dyskomfort pojawiał się i znikał - tłumaczyłem to sobie większą ilością ćwiczeń przy których zaangażowane są mięśnie brzucha i zwyczajnymi "zakwasami". Ostatnimi dniami jest jednak gorzej, nie mogę unieść obydwu nóg na raz go góry w pozycji leżącej a jak zdarza mi się kichnąć, to muszę to robić skulony bo tak to zaczyna być już nieprzyjemnie. Sam bieg dzisiejszy właśnie z takim dyskomfortem, nogi jakby przywiązane i trudno o szybszy bieg. Odwiedziłem dzisiaj lekarza, a właściwie miałem taki zamiar, bo okazało się że zrobił sobie wolne. Spróbuję 2 stycznia. Waga: 77.7 kg (-0,8 kg)
12,09 km: 1:10:01; śr. 5:48/km; HR ś./max.: 130/142
31 grudnia
Pierwotnie chciałem zrobić mocniejszy ciągły, znowu mentalnie ładowałem się przed treningiem i czułem się bardzo dobrze. Brzuch lekko czułem, ale pomyślałem, że rozgrzeje się i to nie będzie stanowiło przeszkody do szybszego biegania. Ruszyłem, rozgrzewkowe 20' w tempie 5:03/km i przy śr. HR 142 , pełen nadziei zacząłem ciągły. Skończyłem go dość szybko, bo po 1200 m - znowu nogi "przywiązane do brzucha a tętno nie może dobić do choćby 165 ud./min. Potem to już była taka zabawa prędkościami, ale tymi średnimi dla mnie - raz szybciej raz wolniej. Pojutrze wizyta u lekarza i - mam nadzieję - przynajmniej jakieś usg, potem zadecyduję co dalej. Waga: 77,5 kg (-0,2 kg)
14,34 km: 1:15:52; śr. 5:17/km; HR śr./max.: 145/162
Podsumowanie roku 2016
Biegowo to był słaby rok, dużo kombinacji i szukania właściwego treningu. Tytułowe "zrzucić zbędne kg i poprawić siłę" udało się chyba po części zrealizować, bo waga w grudniu już niezmiennie poniżej 79 kg a i tych ćwiczeń siłowych dużo więcej. Po raz kolejny okazało się, że najlepsze są sprawdzone wzorce: 2 bodźce tygodniowo w postaci akcentów (wymiennie interwały 5X1km i ciągły 40' oraz long), rozciąganie i do tego oczywiście racjonalne odżywianie. U mnie też już tradycyjnie zacząłem od odstawienia słodyczy, a potem to już jakoś idzie, bo spadająca w dół waga motywuje coraz bardziej, dodatkowo wraz ze zrzucaniem zbędnego balastu przyjemność z biegania jest większa. W liczbach: 157 jednostek treningowych, 196,5 godziny biegania i 2065 km - szału nie ma, ale na dzień dzisiejszy mogę zaryzykować stwierdzenie, że idzie to w dobrym kierunku. Po jutrzejszej wizycie u lekarza będę wiedział więcej, bo jeżeli w perspektywie będzie stół to plany trzeba będzie zweryfikować.
Wam Wszystkim w 2017 roku spełnienia marzeń, cierpliwości w dążeniu do wyznaczonych celów i zdrowia, bo ono jest przecież najważniejsze.
BS z "Barbarą". Trening na bieżni, bardzo mocno wiało i padało. Momentami drobny grad, który tak "ciął" po twarzy, że autentycznie było to na granicy bólu. Te warunki fajnie na wykresie tempa widać Waga: 78,5 kg (+0,6 kg)
10,96 km: 1:05:00; śr. 5:56/km; HR śr./max.: 133/145
28 grudnia
Kolejny BS, nie mam chęci na nic szybszego. Gdzieś ciągle czuję ten brzuch, zaczynam się obawiać czy to nie jakaś przepuklina, jak tak cofnę się w przeszłość to zaczęło się kilka miesięcy temu podczas gry na Orliku. Nazajutrz czułem jakby mnie kołem łamano, ale wtedy myślałem, że to raczej pachwina. Potem ten dyskomfort pojawiał się i znikał - tłumaczyłem to sobie większą ilością ćwiczeń przy których zaangażowane są mięśnie brzucha i zwyczajnymi "zakwasami". Ostatnimi dniami jest jednak gorzej, nie mogę unieść obydwu nóg na raz go góry w pozycji leżącej a jak zdarza mi się kichnąć, to muszę to robić skulony bo tak to zaczyna być już nieprzyjemnie. Sam bieg dzisiejszy właśnie z takim dyskomfortem, nogi jakby przywiązane i trudno o szybszy bieg. Odwiedziłem dzisiaj lekarza, a właściwie miałem taki zamiar, bo okazało się że zrobił sobie wolne. Spróbuję 2 stycznia. Waga: 77.7 kg (-0,8 kg)
12,09 km: 1:10:01; śr. 5:48/km; HR ś./max.: 130/142
31 grudnia
Pierwotnie chciałem zrobić mocniejszy ciągły, znowu mentalnie ładowałem się przed treningiem i czułem się bardzo dobrze. Brzuch lekko czułem, ale pomyślałem, że rozgrzeje się i to nie będzie stanowiło przeszkody do szybszego biegania. Ruszyłem, rozgrzewkowe 20' w tempie 5:03/km i przy śr. HR 142 , pełen nadziei zacząłem ciągły. Skończyłem go dość szybko, bo po 1200 m - znowu nogi "przywiązane do brzucha a tętno nie może dobić do choćby 165 ud./min. Potem to już była taka zabawa prędkościami, ale tymi średnimi dla mnie - raz szybciej raz wolniej. Pojutrze wizyta u lekarza i - mam nadzieję - przynajmniej jakieś usg, potem zadecyduję co dalej. Waga: 77,5 kg (-0,2 kg)
14,34 km: 1:15:52; śr. 5:17/km; HR śr./max.: 145/162
Podsumowanie roku 2016
Biegowo to był słaby rok, dużo kombinacji i szukania właściwego treningu. Tytułowe "zrzucić zbędne kg i poprawić siłę" udało się chyba po części zrealizować, bo waga w grudniu już niezmiennie poniżej 79 kg a i tych ćwiczeń siłowych dużo więcej. Po raz kolejny okazało się, że najlepsze są sprawdzone wzorce: 2 bodźce tygodniowo w postaci akcentów (wymiennie interwały 5X1km i ciągły 40' oraz long), rozciąganie i do tego oczywiście racjonalne odżywianie. U mnie też już tradycyjnie zacząłem od odstawienia słodyczy, a potem to już jakoś idzie, bo spadająca w dół waga motywuje coraz bardziej, dodatkowo wraz ze zrzucaniem zbędnego balastu przyjemność z biegania jest większa. W liczbach: 157 jednostek treningowych, 196,5 godziny biegania i 2065 km - szału nie ma, ale na dzień dzisiejszy mogę zaryzykować stwierdzenie, że idzie to w dobrym kierunku. Po jutrzejszej wizycie u lekarza będę wiedział więcej, bo jeżeli w perspektywie będzie stół to plany trzeba będzie zweryfikować.
Wam Wszystkim w 2017 roku spełnienia marzeń, cierpliwości w dążeniu do wyznaczonych celów i zdrowia, bo ono jest przecież najważniejsze.
- roberturbanski
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1311
- Rejestracja: 17 gru 2011, 08:10
- Życiówka na 10k: 47:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
2 stycznia
Przed wizytą u lekarza postanowiłem że pobiegam na tyle na ile będzie mi pozwalało moje samopoczucie. Czułem się nieźle, moje "brzuszne" dolegliwości wprawdzie czułem, ale stwierdziłem, że spokojnie sobie potruchtam. Zacząłem w granicach 6 min./km potem stopniowo przyspieszałem. Wyszło takie BNP, końcówka w granicach 5 min./km. Po biegu rozciąganie - to w sumie już standard, tylko mam dwie wersje: full - 30 min. i light - 10 Waga: 76,7 kg (- 0,9 kg)
14,16 km: 1:15:01, śr. 5:18/km; HR śr./max.: 146/172
Lekarz (chirurg) wykonał USG i stwierdził, że wszystko jest ok., a moja problemy wiążą się najprawdopodobniej z przeciążeniem mięśni brzucha. Nie widzi absolutnie przeciwwskazań do biegania, proponowałby tylko żeby się przez jakiś czas mocno nie eksploatować, żadnych lekarstw itp. No i tak pewnie zrobię - dopóki nie poczuję, że sytuacja się unormowała to będę biegał na samopoczucie (chciałbym ok. 50 km tygodniowo), a potem spróbuję może wrócić do tego co jest dzisiaj. Nie zamierzam też odpuszczać tych siłowych ćwiczeń, choć mam niejasne wrażenie że to przy ich wykonywaniu nabawiłem się tego schorzenia. Będę bardziej rozsądnie do tego podchodził.
4 stycznia
Pogoda nie zachęcała, ale mnie nosiło. Wybiegłem, z wiatrem było leciutko, pod wiatr - wiadomo - gorzej. Pilnowałem tętna i wyszedł spokojny BS. Mocno kusiło żeby przyspieszyć, ale pomyślałem, że jak tak za każdym razem będę tej pokusie ulegał to do pełni sił raczej nie dojdę i dałem spokój. Waga: 77.6 kg (+0,9 kg)
12,35 km: 1:10:01; śr. 5:40/km; HR śr./max.: 139/149
Przed wizytą u lekarza postanowiłem że pobiegam na tyle na ile będzie mi pozwalało moje samopoczucie. Czułem się nieźle, moje "brzuszne" dolegliwości wprawdzie czułem, ale stwierdziłem, że spokojnie sobie potruchtam. Zacząłem w granicach 6 min./km potem stopniowo przyspieszałem. Wyszło takie BNP, końcówka w granicach 5 min./km. Po biegu rozciąganie - to w sumie już standard, tylko mam dwie wersje: full - 30 min. i light - 10 Waga: 76,7 kg (- 0,9 kg)
14,16 km: 1:15:01, śr. 5:18/km; HR śr./max.: 146/172
Lekarz (chirurg) wykonał USG i stwierdził, że wszystko jest ok., a moja problemy wiążą się najprawdopodobniej z przeciążeniem mięśni brzucha. Nie widzi absolutnie przeciwwskazań do biegania, proponowałby tylko żeby się przez jakiś czas mocno nie eksploatować, żadnych lekarstw itp. No i tak pewnie zrobię - dopóki nie poczuję, że sytuacja się unormowała to będę biegał na samopoczucie (chciałbym ok. 50 km tygodniowo), a potem spróbuję może wrócić do tego co jest dzisiaj. Nie zamierzam też odpuszczać tych siłowych ćwiczeń, choć mam niejasne wrażenie że to przy ich wykonywaniu nabawiłem się tego schorzenia. Będę bardziej rozsądnie do tego podchodził.
4 stycznia
Pogoda nie zachęcała, ale mnie nosiło. Wybiegłem, z wiatrem było leciutko, pod wiatr - wiadomo - gorzej. Pilnowałem tętna i wyszedł spokojny BS. Mocno kusiło żeby przyspieszyć, ale pomyślałem, że jak tak za każdym razem będę tej pokusie ulegał to do pełni sił raczej nie dojdę i dałem spokój. Waga: 77.6 kg (+0,9 kg)
12,35 km: 1:10:01; śr. 5:40/km; HR śr./max.: 139/149