Bieganie a rodzina
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 3
- Rejestracja: 26 paź 2016, 08:41
- Życiówka na 10k: 00:50:43
- Życiówka w maratonie: 02.16:08
Witam wszystkich
Zajrzałem, bo szukam odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie. Czy Wy biegaczki/biegacze też musicie zmagać się każdego dnia z problemami typu "znów idziesz biegać?", "dlaczego nie konsultujesz ze mną terminów biegów" "my nie chcemy jeździć na Twoje biegi" i teraz perełka na ostatnim półmaratonie, dzwoni telefon: " ..przerwij ten bieg i jedź do domu, bo mamy inne plany"
Do tej pory nie było takiego problemu, ale jesienią imprez biegowych jest więcej, to i częstotliwość większa, a odkąd powiedziałem żonie, że zaczynam przygotowania do maratonu, to przestała się odzywać. Czy taki kryzys dopada każde małżeństwo biegacz - nie biegacz. Jakieś doświadczenia? Porady? Od razu mówię "przestań biegać" nie wchodzi w grę.
pozdrawiam
Marcin
Zajrzałem, bo szukam odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie. Czy Wy biegaczki/biegacze też musicie zmagać się każdego dnia z problemami typu "znów idziesz biegać?", "dlaczego nie konsultujesz ze mną terminów biegów" "my nie chcemy jeździć na Twoje biegi" i teraz perełka na ostatnim półmaratonie, dzwoni telefon: " ..przerwij ten bieg i jedź do domu, bo mamy inne plany"
Do tej pory nie było takiego problemu, ale jesienią imprez biegowych jest więcej, to i częstotliwość większa, a odkąd powiedziałem żonie, że zaczynam przygotowania do maratonu, to przestała się odzywać. Czy taki kryzys dopada każde małżeństwo biegacz - nie biegacz. Jakieś doświadczenia? Porady? Od razu mówię "przestań biegać" nie wchodzi w grę.
pozdrawiam
Marcin
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Rozwiedź się, albo pogadaj, ale ja bym się rozwiódł.
- charm
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1929
- Rejestracja: 28 sty 2014, 15:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: silesia
- Kontakt:
Hmmm... Ja nie mam takich problemów, mąż jeździ ze mną na zawody, kibicuje, itd, ale też ja jeżdżę z Nim, a jak wraca wieczorem do domu to czeka kolacja a nie komentarz w stylu "dzisiaj kolacji nie będzie bo miałam trening"....
Moim zdaniem, z kobiecego punktu widzenia ważne jest, czy żona też ma jakieś swoje hobby, pasję, itd, i jak Ty podchodzisz do Jej pasji? czy poza bieganiem robisz cokolwiek w domu, czy to wygląda tak, że wszystkie obowiązki zamieniłeś na treningi? Czy mimo treningów masz choć trochę czasu dla rodziny? No i jaka to większa częstotliwość - jedne zawody w miesiącu czy jedne w tygodniu?
Ważne, żeby kobieta wiedziała, że to hobby, na które poświęcasz czas zamiast np oglądania tv albo spotkania z kumplami, a nie zamiast spędzenia czasu z rodziną (choć w praktyce wiemy, że bywa różnie... )
Moim zdaniem, z kobiecego punktu widzenia ważne jest, czy żona też ma jakieś swoje hobby, pasję, itd, i jak Ty podchodzisz do Jej pasji? czy poza bieganiem robisz cokolwiek w domu, czy to wygląda tak, że wszystkie obowiązki zamieniłeś na treningi? Czy mimo treningów masz choć trochę czasu dla rodziny? No i jaka to większa częstotliwość - jedne zawody w miesiącu czy jedne w tygodniu?
Ważne, żeby kobieta wiedziała, że to hobby, na które poświęcasz czas zamiast np oglądania tv albo spotkania z kumplami, a nie zamiast spędzenia czasu z rodziną (choć w praktyce wiemy, że bywa różnie... )
- faraon828
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 389
- Rejestracja: 29 sty 2016, 08:39
- Życiówka na 10k: 33:40
- Życiówka w maratonie: 2:48,30
- Lokalizacja: Olsztyn/Kędzierzyn-Koźle
- Kontakt:
Ty na poważnie pytasz? Jeśli tak, to może kup żonie kwiaty, zrób herbatę, usiądźcie i pogadajcie ze sobą na ten temat. Na pewno więcej się dowiesz, niż na jakimkolwiek forum.mjwj_pl pisze:Witam wszystkich
Zajrzałem, bo szukam odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie. Czy Wy biegaczki/biegacze też musicie zmagać się każdego dnia z problemami typu "znów idziesz biegać?", "dlaczego nie konsultujesz ze mną terminów biegów" "my nie chcemy jeździć na Twoje biegi" i teraz perełka na ostatnim półmaratonie, dzwoni telefon: " ..przerwij ten bieg i jedź do domu, bo mamy inne plany"
Do tej pory nie było takiego problemu, ale jesienią imprez biegowych jest więcej, to i częstotliwość większa, a odkąd powiedziałem żonie, że zaczynam przygotowania do maratonu, to przestała się odzywać. Czy taki kryzys dopada każde małżeństwo biegacz - nie biegacz. Jakieś doświadczenia? Porady? Od razu mówię "przestań biegać" nie wchodzi w grę.
pozdrawiam
Marcin
To że ona ma pretensje, że sporo czasu poświęcasz na bieganie, a w związku z maratonem będzie tego jeszcze więcej to jakoś mnie nie dziwi. Może wystarczy wyjaśnić, że jest to dla Ciebie ważne, że potrzebujesz takiego momentu w ciągu dnia, żeby pobyć tylko sam ze sobą, że tak odpoczywasz itp.
Jeśli dalej będzie miała pretensje, to znaczy, że problem leży gdzie indziej, a bieganie tylko go wyciągnęło na wierzch.
Sam się spotykałem z podobnymi reakcjami mojej żony (poza tym, że nie kazała mi zatrzymywać się w środku zawodów). Męczyły ją moje starty, krzywiła się jak wychodziłem biegać i tak dalej. No, ale właśnie - zaczęliśmy ze sobą rozmawiać, powychodziły inne sprawy, oczyściło się.
Teraz jest moim największym kibicem, a podczas maratonu 3 godziny spędziła na dworze wyczekując mnie na mecie i jak wbiegałem krzyczała tak głośno, że było ją słychać w drugim końcu miasta.
- Bacio
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1229
- Rejestracja: 22 cze 2013, 00:11
- Życiówka na 10k: 55:09
- Życiówka w maratonie: 5:12:13
Jak zwykle w tego typu sprawach związanych z bieganiem... uważam, że problem nie ma wiele wspólnego z bieganiem.
1. Tu trochę o biegomarszowaniu... www.biegomarsz.pl
2. A to mój blog biegowy
->>> 3. Tu KLIK na komentarze do mojego bloga biegowego <<<-
Pozdrawiam, Bacio - Może ostatni, ale na mecie!
2. A to mój blog biegowy
->>> 3. Tu KLIK na komentarze do mojego bloga biegowego <<<-
Pozdrawiam, Bacio - Może ostatni, ale na mecie!
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 3
- Rejestracja: 26 paź 2016, 08:41
- Życiówka na 10k: 00:50:43
- Życiówka w maratonie: 02.16:08
Na telewizję szkoda mi czasu, wolę pokopać z synami w piłkę, oni mogą grać 24/dobę w każdych warunkach pogodowych. Nie sądzę, żebym zaniedbywał dom, z racji mojego zawodu przeważnie szybciej wracam do domu, po drodze zabierając dzieci. Obiad też często jest po mojej stronie, sprzątać nie sprzątam, ale to dlatego, że dookoła domu jest dość innej pracy.
Biegam 2-3 razy w tygodniu, reszta dni to rower, siłownia, Bieganie max 1,5h rower 2-3h, zawody raz w miesiącu, dwa razy w miesiącu, no - w październiku 3, ale sami wiecie, że to ostatni moment na życiówki w tym roku...
Sumując cały tydzień mojej nieobecności treningowej to mniej niż 24h, stąd moje zdziwienie, że nagle zaczęło to "kolidować" z naszym życiem.
Pasja żony? Biegała i nagle przestała. Nie z powodu kontuzji, po prostu przestało ją to bawić. Czasem ją wyciągnę na jakieś wspólne zawody, ile się trzeba naprosić...
Oczywiście, że dialog to jedyna rozsądna forma rozwiązywania konfliktów, jasne, że gadamy, jasne, że uważa, że podporządkowuję życie rodziny zawodom. Jednym w miesiącu przeważnie, przecież to bzdura. Dlatego pytam, czy wszyscy partnerzy są tacy upierdliwi?
Biegam 2-3 razy w tygodniu, reszta dni to rower, siłownia, Bieganie max 1,5h rower 2-3h, zawody raz w miesiącu, dwa razy w miesiącu, no - w październiku 3, ale sami wiecie, że to ostatni moment na życiówki w tym roku...
Sumując cały tydzień mojej nieobecności treningowej to mniej niż 24h, stąd moje zdziwienie, że nagle zaczęło to "kolidować" z naszym życiem.
Pasja żony? Biegała i nagle przestała. Nie z powodu kontuzji, po prostu przestało ją to bawić. Czasem ją wyciągnę na jakieś wspólne zawody, ile się trzeba naprosić...
Oczywiście, że dialog to jedyna rozsądna forma rozwiązywania konfliktów, jasne, że gadamy, jasne, że uważa, że podporządkowuję życie rodziny zawodom. Jednym w miesiącu przeważnie, przecież to bzdura. Dlatego pytam, czy wszyscy partnerzy są tacy upierdliwi?
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Nie są.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
uważam, że trochę jesteśmy wpuszczani przez autora wątku w maliny, tj. np. jest postawione pytanie od razu z tezą: "czy wszyscy partnerzy są upierdliwi?"
proszę zwrócić uwagę, że:
1. kolega biega 2-3 razy w tygodniu, więc raczej zawodowcem nie jest, a jednak MUSI startować 3 razy w październiku, bo "to ostatni moment na życiówki"
2. tygodniowo poświęca "nie więcej niż 24h" na nieobecność treningową (sumując wszystkie uprawiane sporty)... to raczej sporo, prawda? uważam, że to jest przyczynek do uwag ze strony partnera.
3. kolega pozwala sobie na jednoznaczną ocenę podejścia żony, kwitując ją słowem: "bzdura". W takim wypadku po co pisać "przecież rozmawiamy", skoro i tak uważa, że opinia żony "to bzdura"
4. odp. na pytanie "dlaczego nie konsultujesz ze mną terminów biegów" jest określana jako konieczność "zmagania się z problemem". moim zdaniem to niekonsultowanie zawodów z rodziną jest problemem, a nie konieczność tłumaczenia się z tego faktu.
sumując: kolega uważa, że:
-24h treningu tygodniowo to wcale nie tak wiele,
-z biegania i tak nie zrezygnuje, a konsultować terminów biegów nie ma obowiązku
-uwagi zony to bzdura, a konieczność tłumaczenia się to problem, a w ogóle to zona jest upierdliwa.
Moim zdaniem mamy tu przykład klasycznego biegackiego samozaorania. póki kolega nie zmieni własnego podejścia, moim zdaniem nie ma co myśleć o zmianie podejścia zony.
proszę zwrócić uwagę, że:
1. kolega biega 2-3 razy w tygodniu, więc raczej zawodowcem nie jest, a jednak MUSI startować 3 razy w październiku, bo "to ostatni moment na życiówki"
2. tygodniowo poświęca "nie więcej niż 24h" na nieobecność treningową (sumując wszystkie uprawiane sporty)... to raczej sporo, prawda? uważam, że to jest przyczynek do uwag ze strony partnera.
3. kolega pozwala sobie na jednoznaczną ocenę podejścia żony, kwitując ją słowem: "bzdura". W takim wypadku po co pisać "przecież rozmawiamy", skoro i tak uważa, że opinia żony "to bzdura"
4. odp. na pytanie "dlaczego nie konsultujesz ze mną terminów biegów" jest określana jako konieczność "zmagania się z problemem". moim zdaniem to niekonsultowanie zawodów z rodziną jest problemem, a nie konieczność tłumaczenia się z tego faktu.
sumując: kolega uważa, że:
-24h treningu tygodniowo to wcale nie tak wiele,
-z biegania i tak nie zrezygnuje, a konsultować terminów biegów nie ma obowiązku
-uwagi zony to bzdura, a konieczność tłumaczenia się to problem, a w ogóle to zona jest upierdliwa.
Moim zdaniem mamy tu przykład klasycznego biegackiego samozaorania. póki kolega nie zmieni własnego podejścia, moim zdaniem nie ma co myśleć o zmianie podejścia zony.
- faraon828
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 389
- Rejestracja: 29 sty 2016, 08:39
- Życiówka na 10k: 33:40
- Życiówka w maratonie: 2:48,30
- Lokalizacja: Olsztyn/Kędzierzyn-Koźle
- Kontakt:
Qba Krause - w punkt, pełna zgoda!
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Przecież od początku pisałem, że potrzebny rozwód
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 3
- Rejestracja: 26 paź 2016, 08:41
- Życiówka na 10k: 00:50:43
- Życiówka w maratonie: 02.16:08
1. Trzy starty w październiku. Ten październik miał 5 weekendów !!!! 10 dni weekendowych, dla siebie zostawiłem 3, w tym raz startując z synem jako jego peacemaker. Dużo ?Qba Krause pisze:uważam, że trochę jesteśmy wpuszczani przez autora wątku w maliny, tj. np. jest postawione pytanie od razu z tezą: "czy wszyscy partnerzy są upierdliwi?"
proszę zwrócić uwagę, że:
1. kolega biega 2-3 razy w tygodniu, więc raczej zawodowcem nie jest, a jednak MUSI startować 3 razy w październiku, bo "to ostatni moment na życiówki"
2. tygodniowo poświęca "nie więcej niż 24h" na nieobecność treningową (sumując wszystkie uprawiane sporty)... to raczej sporo, prawda? uważam, że to jest przyczynek do uwag ze strony partnera.
3. kolega pozwala sobie na jednoznaczną ocenę podejścia żony, kwitując ją słowem: "bzdura". W takim wypadku po co pisać "przecież rozmawiamy", skoro i tak uważa, że opinia żony "to bzdura"
4. odp. na pytanie "dlaczego nie konsultujesz ze mną terminów biegów" jest określana jako konieczność "zmagania się z problemem". moim zdaniem to niekonsultowanie zawodów z rodziną jest problemem, a nie konieczność tłumaczenia się z tego faktu.
sumując: kolega uważa, że:
-24h treningu tygodniowo to wcale nie tak wiele,
-z biegania i tak nie zrezygnuje, a konsultować terminów biegów nie ma obowiązku
-uwagi zony to bzdura, a konieczność tłumaczenia się to problem, a w ogóle to zona jest upierdliwa.
Moim zdaniem mamy tu przykład klasycznego biegackiego samozaorania. póki kolega nie zmieni własnego podejścia, moim zdaniem nie ma co myśleć o zmianie podejścia zony.
2. Pisząc mniej niż 24h nie miałem na myśli 23h. Precyzując 3x1,5 + 2x2 + 2x1 = 10,5h. Zważywszy, że przeciętny Polak spędza przed TV 2h dziennie nie siedząc w tym czasie z dziećmi, tylko gapiąc się bezmyślnie w ekran, to w tygodniu daje 14h . Nie trzeba być inżynierem, by wiedzieć, że 10,5 < 14.
3. Słowo "bzdura" - Panie psychologu, jak dobrze, że Pan lepiej ode mnie wie, jaki charakter miało to słowo w mojej wypowiedzi. Tam miało charakter emocjonalny.
4. Problem terminów - słuchaj, ja nie ustalam terminów biegów, zapisuję się czasem pół roku przed zawodami. Przecież to nie kłopot dostosować się do tego terminu.
Reasumując:
- 10h w tygodniu dla siebie, to nie jest dużo.
- nie, nie zrezygnuję z biegania, roweru, siłowni
- uważam, że każdy ma jakieś swoje pasje, hobby, że małżeństwo nie polega na przebywaniu we własnym towarzystwie 24-ech godzin na dobę.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3659
- Rejestracja: 06 sie 2014, 22:31
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: stara i nieaktualna
- Lokalizacja: Wroclaw, POL
- Kontakt:
Ja mam przypadek, o który pyta autor: osoba regularnie biegająca (ja) vs osoba niebiegająca. Trenuję 5x w tygodniu (w tym weekend, więc jeśli są zawody to zamieniają jakiś trening). Ramowy grafik startów (tzn kiedy zawody i gdzie) staram się ustalić z kilkutygodniowym wyprzedzeniem - zresztą i tak to jest konieczne, jeśli się chcę do nich przygotować. Jeśli wpadają ad-hoc, to rozmawiamy i zawsze udaje się znaleźć rozwiązanie. Jeśli rzeczywiście są ważne tematy - to kwestia priorytetów, dla mnie najważniejsza jest rodzina i tutaj nie ma tematu. Sport to hobby.
Co do treningów (przypominam: 5x tydzień): Z wyprzedzeniem ok. tygodnia mówię, w które dni i ile mniej więcej chciałbym biegać - godziny dopasowujemy wspólnie, żeby nie kolidowały nam z innymi rzeczami. W niedzielę wstaję wcześniej i jak przychodzę do domu to czeka na mnie kawa, w tygodniu najczęściej biegam wieczorem
Co do wyjazdów na zawody - mojej takie rzeczy nie interesują, więc jeżdżę sam. Po co ma stać te ileś godzin? Nawet głupi bieg na 10km: wstać wcześniej, dojazd, jechać wcześniej, odebrać graty, rozgrzewka, bieg, etc -> jeśli jej to nie interesuje to dla mnie osobiście szkoda marnować jej kilka godzin - mnie też by nudziło siedzenie i oglądanie co 2 tygodnie przez kilka godzin czegoś, co mnie zupełnie nie interesuje (bo nie zapominajmy, że drugie połówki to widzą nas co najwyżej chwilę przed startem i na mecie) ... Jak z kimś się umówimy wspólnie (albo wiemy, że ktoś z jej znajomych również będzie na biegu) również czasem ze mną jedzie.
A samo 24h różnych treningów to moim zdaniem jest dość dużo, przecież to jest (przykładowo) codziennie w tygodniu po 2,5h + po 5h w weekend? Moim zdaniem to jest sporo. Spojrzałem na endo - u mnie w tej chwili sumaryczny czas trwania treningów biegowych (5 w tygodniu) wynosi ok 6,5h (+/- 0,5h). Nawet doliczając ubieranie się i prysznic po treningach to wyjdzie pewnie max 10-12 (?)h.
Co do treningów (przypominam: 5x tydzień): Z wyprzedzeniem ok. tygodnia mówię, w które dni i ile mniej więcej chciałbym biegać - godziny dopasowujemy wspólnie, żeby nie kolidowały nam z innymi rzeczami. W niedzielę wstaję wcześniej i jak przychodzę do domu to czeka na mnie kawa, w tygodniu najczęściej biegam wieczorem
Co do wyjazdów na zawody - mojej takie rzeczy nie interesują, więc jeżdżę sam. Po co ma stać te ileś godzin? Nawet głupi bieg na 10km: wstać wcześniej, dojazd, jechać wcześniej, odebrać graty, rozgrzewka, bieg, etc -> jeśli jej to nie interesuje to dla mnie osobiście szkoda marnować jej kilka godzin - mnie też by nudziło siedzenie i oglądanie co 2 tygodnie przez kilka godzin czegoś, co mnie zupełnie nie interesuje (bo nie zapominajmy, że drugie połówki to widzą nas co najwyżej chwilę przed startem i na mecie) ... Jak z kimś się umówimy wspólnie (albo wiemy, że ktoś z jej znajomych również będzie na biegu) również czasem ze mną jedzie.
A samo 24h różnych treningów to moim zdaniem jest dość dużo, przecież to jest (przykładowo) codziennie w tygodniu po 2,5h + po 5h w weekend? Moim zdaniem to jest sporo. Spojrzałem na endo - u mnie w tej chwili sumaryczny czas trwania treningów biegowych (5 w tygodniu) wynosi ok 6,5h (+/- 0,5h). Nawet doliczając ubieranie się i prysznic po treningach to wyjdzie pewnie max 10-12 (?)h.
biegam ultra i w górach
-
- Stary Wyga
- Posty: 189
- Rejestracja: 06 lut 2015, 14:53
- Życiówka na 10k: 3 dni
- Życiówka w maratonie: 3 tygodnie
- Lokalizacja: za rogiem
Zainteresował mnie jeden szczegół:
zmuszasz rodzinę do wyjazdów na Twoje biegi?mjwj_pl pisze:"my nie chcemy jeździć na Twoje biegi"
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3659
- Rejestracja: 06 sie 2014, 22:31
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: stara i nieaktualna
- Lokalizacja: Wroclaw, POL
- Kontakt:
ad:1) jeśli żona ma problem z tym, że startujesz jako pejs dla syna, to naprawdę bieganie jest Waszym ostatnim problemem w związku.mjwj_pl pisze: 1. Trzy starty w październiku. Ten październik miał 5 weekendów !!!! 10 dni weekendowych, dla siebie zostawiłem 3, w tym raz startując z synem jako jego peacemaker. Dużo ?
2. Pisząc mniej niż 24h nie miałem na myśli 23h. Precyzując 3x1,5 + 2x2 + 2x1 = 10,5h. Zważywszy, że przeciętny Polak spędza przed TV 2h dziennie nie siedząc w tym czasie z dziećmi, tylko gapiąc się bezmyślnie w ekran, to w tygodniu daje 14h . Nie trzeba być inżynierem, by wiedzieć, że 10,5 < 14.
3. Słowo "bzdura" - Panie psychologu, jak dobrze, że Pan lepiej ode mnie wie, jaki charakter miało to słowo w mojej wypowiedzi. Tam miało charakter emocjonalny.
4. Problem terminów - słuchaj, ja nie ustalam terminów biegów, zapisuję się czasem pół roku przed zawodami. Przecież to nie kłopot dostosować się do tego terminu.
Reasumując:
- 10h w tygodniu dla siebie, to nie jest dużo.
- nie, nie zrezygnuję z biegania, roweru, siłowni
- uważam, że każdy ma jakieś swoje pasje, hobby, że małżeństwo nie polega na przebywaniu we własnym towarzystwie 24-ech godzin na dobę.
ad:2) "przeciętny Polak" to jak wyjdzie na spacer z psem to "przeciętnie" każdy z nich ma po 3 nogi. Oglądasz TV = jesteś w domu = można się do Ciebie odezwać = "w razie W" wyłączysz TV i idziemy do parku/kościoła/teściowej/sklepu/galerii
ad:3) nie komentuję
ad:4) jeśli terminów z małżonką nie konsultujesz - to Twoja wina. A jeśli konsultujesz i ona się na to zgadza, to naprawdę bieganie jest Waszym ostatnim problemem w związku.
Reasumując:
Porozmawiajcie z żoną, bo - bazując na tym co piszesz - jak wyżej ileś osób wskazało: bieganie nie jest Waszym problemem. Jest on zupełnie gdzie indziej.
biegam ultra i w górach