dieta niskowęglowodanowa
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 25
- Rejestracja: 22 paź 2015, 16:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
co do hormonów to też może coś być na rzeczy, bo rok byłem na diecie, potem załączył mi się tryb wiecznego ssania i piękny efekt jojo przez 5 miesięcy +9kg , następnie jakby ustąpił (może hormony się poprawiły) i udało mi się wrócić do diety na lekko ponad miesiąc , waga wróciła do punktu wyjścia, potem znowu zaczęło mnie ssać 2 miechy waga stała a przez kolejne 2 wzrosła o 4kg (ale chyba połowa to była woda/glikogen) i jestem w dzisiejszym miejscu +2kg względem najniższej wagi jaką udało mi się osiągnąć, ale nadal jakieś 10-15 nadwagi i 92cm w pasie siedzi
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2781
- Rejestracja: 19 cze 2015, 17:20
- Życiówka na 10k: 43:30
- Życiówka w maratonie: 3:44:25
Nie wiedziałeś, że za chudniecie i tycie odpowiadają hormony a nie podaż dzienna kalorii jak nie którzy uważają?Stefcio22 pisze:co do hormonów to też może coś być na rzeczy, bo rok byłem na diecie, potem załączył mi się tryb wiecznego ssania i piękny efekt jojo przez 5 miesięcy +9kg , następnie jakby ustąpił (może hormony się poprawiły) i udało mi się wrócić do diety na lekko ponad miesiąc , waga wróciła do punktu wyjścia, potem znowu zaczęło mnie ssać 2 miechy waga stała a przez kolejne 2 wzrosła o 4kg (ale chyba połowa to była woda/glikogen) i jestem w dzisiejszym miejscu +2kg względem najniższej wagi jaką udało mi się osiągnąć, ale nadal jakieś 10-15 nadwagi i 92cm w pasie siedzi
Wysłane z mojego SM-T113 .
"Ból jest nieunikniony.Cierpienie jest wyborem."
Haruki Murakami, z książki: 'O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu?'
Haruki Murakami, z książki: 'O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu?'
-
- Dyskutant
- Posty: 40
- Rejestracja: 27 wrz 2016, 10:31
- Życiówka na 10k: 34;05
- Życiówka w maratonie: 2;38
Yahoo pisze:Nie wiedziałeś, że za chudniecie i tycie odpowiadają hormony a nie podaż dzienna kalorii jak nie którzy uważają?Stefcio22 pisze:co do hormonów to też może coś być na rzeczy, bo rok byłem na diecie, potem załączył mi się tryb wiecznego ssania i piękny efekt jojo przez 5 miesięcy +9kg , następnie jakby ustąpił (może hormony się poprawiły) i udało mi się wrócić do diety na lekko ponad miesiąc , waga wróciła do punktu wyjścia, potem znowu zaczęło mnie ssać 2 miechy waga stała a przez kolejne 2 wzrosła o 4kg (ale chyba połowa to była woda/glikogen) i jestem w dzisiejszym miejscu +2kg względem najniższej wagi jaką udało mi się osiągnąć, ale nadal jakieś 10-15 nadwagi i 92cm w pasie siedzi
Wysłane z mojego SM-T113 .





-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2781
- Rejestracja: 19 cze 2015, 17:20
- Życiówka na 10k: 43:30
- Życiówka w maratonie: 3:44:25
Ja bym nazwal to odzywianiem organizmu.Gilotyna RUN pisze:Yahoo pisze:Nie wiedziałeś, że za chudniecie i tycie odpowiadają hormony a nie podaż dzienna kalorii jak nie którzy uważają?Stefcio22 pisze:co do hormonów to też może coś być na rzeczy, bo rok byłem na diecie, potem załączył mi się tryb wiecznego ssania i piękny efekt jojo przez 5 miesięcy +9kg , następnie jakby ustąpił (może hormony się poprawiły) i udało mi się wrócić do diety na lekko ponad miesiąc , waga wróciła do punktu wyjścia, potem znowu zaczęło mnie ssać 2 miechy waga stała a przez kolejne 2 wzrosła o 4kg (ale chyba połowa to była woda/glikogen) i jestem w dzisiejszym miejscu +2kg względem najniższej wagi jaką udało mi się osiągnąć, ale nadal jakieś 10-15 nadwagi i 92cm w pasie siedzi
Wysłane z mojego SM-T113 .
![]()
![]()
![]()
![]()
tak sobie tłumaczą Ci co uważają że są na diecie a wpierdzielają z ukrycia czekoladę
I trzeba dazyc do zmiany skladu ciala i masy ciala.
Wysłane z mojego SM-G360F .
"Ból jest nieunikniony.Cierpienie jest wyborem."
Haruki Murakami, z książki: 'O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu?'
Haruki Murakami, z książki: 'O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu?'
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 25
- Rejestracja: 22 paź 2015, 16:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
co do hormonów to ponoć T3 pomaga
http://www.forum.animalpak.pl/doping-f4 ... 29868.html

- Bogil
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1908
- Rejestracja: 20 gru 2009, 12:16
- Życiówka na 10k: wstyd się przyznać
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Skawina
Przypadkiem tego nie kupuj.
Poczekaj na artykuł i może się okazać, że będziesz musiał wybrac się do endokrynologa , a może dietetyk wystarczy.
Poczekaj na artykuł i może się okazać, że będziesz musiał wybrac się do endokrynologa , a może dietetyk wystarczy.
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 25
- Rejestracja: 22 paź 2015, 16:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
o t3 wiedziałem, ale ponoć bez sterydów pali mięśnie i jeszcze bardziej zwiększa głód
a ztego tematu to zdanie jest ciekawe
a ztego tematu to zdanie jest ciekawe
w sumie tak u mnie było, jakoś pod koniec rocznej redukcji nie wytrzymałem na imprezie i nażarłem się do rozpuku i potem właśnie zaczęły się te napadyCzy jest to spowodwane może insuliną ? Ma to jakiś związek? Może organizm podczas VLCD i czitowania jak dostaje jebitny wyrzut insy , i uzależnia organizm tak jak palacze mają , rzucają po paleniu szlugów 10 czy 20 lat, nie pali przez rok a potem jak zacznie to nakurwia nie paczkę a dwie dziennie.
Tak jak i alkoholicy.
Ten sam mechanizm uzależnienia może tu oddziaływac na psychę ?
-
- Wyga
- Posty: 132
- Rejestracja: 21 gru 2010, 12:23
- Życiówka na 10k: 42:12
- Lokalizacja: Londyn
"My average heart rate during this 6 hour ride was 141. Prior to becoming ketotic, at a HR of 141 my respiratory quotient (RQ) was about 0.98, which meant I was almost 100% dependent on glycogen (glucose) for energy. Today, at a HR of 141 (with the same power output), my RQ is about 0.7 to 0.75, which means at the same HR and same power output as prior to ketosis, I now rely on glycogen for only about 10% of my energy needs, and the remaining 90% comes from access to my internal fat stores."Bogil pisze:Jeżeli powiedzmy załóżmy przy 70%VO2max spalamy 80% węgli i 20 % fatu tak zadaptowany tłuszczowo zawodnik będzie spalał np 70% egli i 30% fatu - to są tylko szacunki - raczej to nie jest 10% wegli i 90% fatu.
Zrodlo: http://eatingacademy.com/nutrition/the- ... is-part-ii
Oczywiscie N=1 i w ogole proba na rowerze, ale liczby i tak robia wrazenie.
Co do tematu jako calosci, to 3 tygodnie temu przeszedlem na diete niskoweglowa i, poki co, wygladalo to tak:
Tydzien 1 (zaczynajac w sobote):
Jesli chodzi o odzywanie, to przede wszystkim mnostwo stresu, ze zblizam sie so granicy 20g wegli. Kto by pomyslal, ze durne jajka maja wegle i to w takiej ilosci? Pierwszego dnia pojechalem tez grubo z bialkiem (jakies 2.5g/kg beztluszczowej masy ciala), wiec w kolejnych dniach staralem sie znacznie ograniczyc, ale poczatkowo czulem sie glodny, slaby i nieszczesliwy (uwielbiam miecho i sery - a to bomby bialkowe). Trzeciego dnia zaczalem suplementowac magnez i potas oraz obficie solic potrawy, poczulem sie znacznie lepiej. Odeszly napady glodu i uczucie oslabienia. Waze i notuje wszystko, co jem, mierze tez poziom ketonow w moczu rano i wieczorem. Mimo moich obaw, na kibelku nie ma problemu. Zapewnie pomaga blonnik w nasionach chia i awokado.
Bieganie: Po godzinie od poniedzialku do soboty, z akcentem w PN i CZ.
W poniedzialek zrobilem mocna szybkosc - 6 x 400m w tempie na 1km z wypoczynkiem 4 minuty w marszu. Biegalo sie bardzo ok, czasy wyszly jak zawsze, nogi krecily jak nalezy.
Czwartek - zgon. Planowalem 3x10minut w tempie na 10k, przerwa 3min w truchcie. Zrobilem 2x10minut i umarlem, tempo wyszlo na poziomie 1/2 maratonu z czerwca. Nogi - zero mocy. Pluca - palily zywym ogniem. Wywalony jezor, slina na pysku, no dramat.
We wtorek wazenie: 85kg. Tluszczu zapewne 10-12%.
Tydzien 2
Polubilem moja sniadaniowa jajecznice z cheddarem, salami, maselkiem i nasionami chia. Do pracy, oprocz obiadu, zabieram mix migdalow i orzechow brazylijskich na przekaske. Zaczynam eksperymentowac z wypiekami z maki kokosowej i migdalowej - robie roznego rodzaju muffiny z malinami, tarty sernikowe, tortille i bulki. Nie uzywam slodzikow, rowniez tych bez odpowiedzi insulinowej, bo chce przyzywczaic sie do mniej slodkich smakow. Zmiana chyba zachodzi - smietana kremowka jest slodka jak nigdy, a z malinami lub truskawkami to deser godny krolow. Na poczatku tygodnia nie bywalem juz glodny, choc zszedlem z 6 do 3 posilkow dziennie, ale zauwazylem, ze po "slodkim" wypieku wraca mi ochota na jedzenie. Byc moze ma to podloze bardziej psychologiczne, niz fizjologiczne. W piatek w koncu daja mi sie prawdziwe, pulchniutkie bulki (3g wegli na duuuza sztuke), z ktorych czesc od razu zuzywam na tosty, a z reszty robimy burgery wolowe. Majonez leje sie gesto :P Nadal waze i notuje wszystko i badam siki rano i wieczorem.
Bieganie: 90 minut w poniedzialek i sobote, reszta (wt-pt) po godzine. W dluzsze biegi wplotlem 45-minutowe odcinki w wysilku na 2:30h, a reszta w easy. Nogi czuja sie znacznie lepiej, bieg na wysilku "okolomaratonskim" jest bardzo przyjemny.
We wtorek wazenie: 83.2kg. Pasek w spodniach zapinam jedna dziurke dalej. Moja zona przechodzi na diete niskoweglowa :D
Tydzien 3
Odpuszczam notowanie posilkow i fiksowanie sie na weglach. Po analizie dotychczasowych posilkow zorientowalem sie, ze jezeli jem jak zwykle, to nie przekrocze 20g wegli chocby skaly sraly (z warzyw zjadam zazwyczaj 100g szpinaku, jednego lub dwa pomidory, bywa, ze kilka szparagow lub kawalkow kalafiora), a jesli do tego dorzuce tortille lub bulke, kawalek wlasnego ciasta i kilka kostek czekolady 90% (mniam!), to mieszcze sie w okolicach 30-35g. Bialko tez juz nie spedza mi snu z oczu. W niedziele pojechalem grubo, opychajac sie najlepszym jak do tej pory pound cake w polewie czekoladowej i hamburgerami, ladujac na 40g wegli i 185g bialka - nie wyrzucilo mnie to z ketozy, a szczesliwy tego dnia bylem jak swinia w blocie


Bieganie: 90 minut w PN, 120 zaplanowane na jutro, 60 wt-pt. W srode zrobilem 27 minut biegu w wysilku na jakies 50min biegu. Tempo wyszlo takie samo, jak dwa tygodnie temu na nieszczesnych 10min interwalach. Wtedy zrobilem dwa i umarlem oparty o kubel na smieci, teraz dalo mi to znaczaco dluzszy bieg ciagly z pelna kontrola tempa i oddechu. Dosc mocno za to oberwaly czworoglowe (teren jest pofalowany), ktore w czwartek nie nadawaly sie za bardzo do niczego, wiec 60 minut zrobilem najwolniej od lat i troszke przy tym sapiac. Dzis nogi wciaz troche pobolewaly, ale nie przeszkodzilo to w fajnym aerobowym fartleku. Widze progres (czy raczej powrot do wczesniejszej normy), choc nie wiem, na ile jest on zwiazany z postepujaca ketoadaptacja, a na ile ze zwiekszonym kilometrazem, bo w tych trzech tygodniach biegam wiecej, niz kiedykolwiek wczesniej.
Wtorkowe wazenie: 82.9kg. W pasku jest luz.