Skoor - masochizm Rolli-fikowany

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

29.09.16 - 8km "BS" + 4x pdb.

Żona namówiła mnie żeby jednak poszedł biegać rano, niepotrzebnie się zgodziłem bo wiedziałem, że będę cierpiał... I cierpiałem. Pierwsze 5,8km po 4:44/km. Mordęga... Później podbiegi, około 60m. Nie robiłem ich w jakimś zawrotnym tempie, bardziej skupiłem się na wysokim podnoszeniu kolan do góry. Po podbiegach brakujące 2,2km do reszty dystansu po 4:46/km.

Biję się z myślami czy nie przełożyć ćwiczeń na sobotę lub niedzielę.

Raport wagowy 72,2kg. Po bieganiu 71,4.

No jednak zrobiłem:

3x5 PNJN+10kg
3x15 CNS+15kg
3x20 brzuszki
3x15 pompki
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

01.10.16 - 7km 04:15

Mocniejsze 7km. Ostatnio zapałałem sympatią do mojej pomierzonej 1053m pętli, mocniejszych treningów nie bardzo chce mi się robić gdzie indziej, a tu mam już opracowany system: 2,3km BS, 10min ABC i można lecieć. Początkowo kontrolowałem tempo co 100m, nogi rwały do przodu i początek miałem zdecydowanie za szybki, później tempo się unormowało. Do 3km mogłem kontrolować międzyczasy wg. oznaczeń które sobie wymierzyłem. Na zegarku wychodziło równo 4:15/km z międzyczasów na oznaczeniach trochę szybciej. Po 3km kontrolowałem się na odcinku 1km czyli w miejscu gdzie mam start patrzyłem na zegarek i obliczałem jaki czas powinien być na 1km. Wychodziło mi to około 2-5s szybciej. Początkowo miałem skończyć jak zegarek pokaże 7km, ale stwierdziłem, że zrobię 7 pełnych okrążeń i policzę rzeczywiste tempo.

Okrążenie ma 1053m czyli 7 okrążeń to 7371m. Czas 30:49 czyli tempo jakieś 4:11. Przy takich biegach muszę się zdecydować na jeden system pomiaru bo robienie takiego treningu na 2 chyba mija się z celem. Odczuciowo bardzo dobrze, byłem zmęczony ale daleki od zajechania, za to po biegu poczułem to o czym pisał @tarantula czy totalne zjazd samopoczucia. Miałem ochotę walnąć się na łóżko i pospać, ale nie było jak. Kawa pomogła.

Mam wrażenie, że w tym tygodniu wszystkie treningi wchodzą mi na mniejszym lub większym zmęczeniu.
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

02.10.16 - 15km + 6x pdb.

Jako, że ostatnio byłem z lekka przymęczony postanowiłem wdrożyć algorytm odpoczynkowy NWWW (naładować węgle, wyseksić, wyspać) :hejhej: . Podział. Dziś na lekkich nogach machnąłem piętnastkę która od początku kręciła się w dolnej granicy widełek.

1. 7,5km 34:25
2. 7,5km 34:30
Podsumowanie 1:08:56

15km zamknięte w tempie 4:35/km. Lekko męczące były ostatnie 2km, ale nie był to żaden dramat. Po części właściwej zrobiłem jeszcze 6 podbiegów ze zwróceniem uwagi na technikę i spokojne 1,7km do domu w tempie 5:45. W całości wyszło 18km.
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

03.10.16 - 6x300 54s p.3

Jeden z moich ulubionych treningów po którym wiem, że nie będę zajechany tylko przyjemnie pobudzony. Przed częścią właściwą standardowa rozgrzewka w postaci truchtu i ABC. Wczoraj było dość ciepło i nie wiało co dodatkowo wpływało pozytywnie na samopoczucie. Same powtórzenia bardzo fajnie i pod kontrolą. Wprawdzie raz zostałem wybity z rytmu przez parkę spacerującą z 3 owczarkami niemieckimi, ale generalnie z treningu jestem zadowolony bo udało się w miarę trzymać założeń.

1. 0:54.7
2. 0:54.4
3. 0:53.1 (tu były owczarki, później 2 kolejne powtórzenia dochodziłem do siebie :hahaha:)
4. 0:56.0
5. 0:53.4
6. 0:54.7

Na treningu wypracowałem sobie stratę kalorii i mogłem zjeść kolacje :echech: Zajebista sałatka z selera konserwowego, kukurydzy, filetu z kurczaka, jajka, sera żółtego i ananasa okraszona majonezem. Jak policzyłem ile toto ma kalorii to się okazało, że mogę zjeść 300g :chlip: Dla uspokojenia dodam, że głodny nie chodzę... Chodzę nienajedzony :trup:

04.10.16 - siła

3x5 PNJN+10kg
3x15 CNS+15kg
3x30 brzuszki
3x20 pompki
Ostatnio zmieniony 06 paź 2016, 10:32 przez Skoor, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

05.10.16 - 3x3 3:57 p.4

Trochę bałem się tego treningu. W pamięci miałem męczarnie i trudności z przed tygodnia i w głowie siedziało, że może być podobnie zwłaszcza, że aura do biegania nie była rewelacyjna. W komplecie był wiatr, deszcz i zimnica. Jak się okazało nie było źle. Rano załadowałem się węglami w postaci miksu płatków wszelakich, tak na wszelki wypadek. Po pracy nie byłem jakoś specjalnie zmęczony, zebrałem się i pobiegłem. Od początku truchtało się dobrze, mimo deszczu i wiatru nogi niosły. Dobry znak. Po rozgrzewce zacząłem biec trójeczki. Postanowiłem kontrolować tempo na pierwszym kilometrze co 100m a gdy już złapię tempo to kontrole co kilometr czy wszystko dobrze idzie. Każdą trójkę powinienem zamknąć w 11:51 i tu się trochę rozjechałem. Pierwsza nie wiem dokładnie ile miała, ale na 100% była za szybko bo zlapowałem ją dopiero na znaczniku 2km czyli gdy miałem przebiegnięte ~3053m. Druga za szybko o 2s, a trzecia za wolno o 2. Łatwiej byłoby mi chyba biegać pełne okrążenie i nie wiem czy następny razem tak nie zrobię.

1. 11:57
2. 11:49
3. 11:53

Generalnie trening wszedł fajnie, tętno maksymalne wyniosło 170 co na trzy kilometrówkach wydaje się być niezłym osiągnięciem. Nie było problemu z trzymaniem tempa czy kryzysów. Ogólnie luzik.

06.10.16 - 10km BS

10km w widełkach. Coś się chyba ruszyło bo zawsze te biegi po interwałach były męczarnią. Dziś w tempie 4:42 BSowałem.

1. 5km 23:43
2. 5km 23:17
Podsumowanie: 46:59

Do tego jeszcze dochodzi siła, ale trochę inna niż przez ostatni czas bo wytrzymałościowa:

1x15 PNJN
1x30 CNS
3x20 brzuszki
3x15 pompki

Raport wagowy: 71,5kg - ładnie leci i marzy mi się pizza. Zjem sobie 11.11. Muszę powiedzieć, że ta moja redukcja ma pewne zalety poza wagowe. Manowicie wszystko dużo bardziej mi smakuje. Każdy posiłek jest małą uroczstością. Nawet śniadania zacząłem jeść czego wcześniej nie lubiłem robić. Same pozytywy ;)

edit

wstając od kompa przypomniałem sbie, że iałem zrobić jeszcze podbiegi dzisiaj. Zapomniałem :trup: :hahaha:
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

08.10.16 - BR 6km 5:30

Bieg regeneracyjny. Dawno nie biegalem tym tempem. Fajny i przyjemny truchcik. Wyszlo wiecej, jakies 6,7km bo zle wyliczylem trase.

Wysłane z mojego SM-A510F .
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

09.10.16 - XXXVIII Bieg Nadwiślański im. Alfreda Freyera

Nie robiłem wielkiego hałasu o ten start bo miał być to start treningowy, może trochę bardziej ambitny, ale jednak treningowy. Zakładałem wystartować na złamanie 60min czyli tempo 4/km. Plan był taki, żeby wystartować na luzie trochę wolniej niż zakładane tempo i po pewnym czasie przejść do prędkości docelowej. Na samej końcówce miałem przyśpieszyć tak aby w pięknym stylu nabiegać 59:xx. Plany planami, a rzeczywistość rzeczywistością, ale o tym później.

Pogoda na dzisiaj dopisała, 10 stopni, trochę wiatru, generalnie spoko. Jedyny problem był taki, że chciałem biec na krótko, a start jest gdzie indziej niż meta. Wygrzebałem więc z szafy jakąś starą bluzę i wrzuciłem na grzbiet. Do tego rękawiczki, opaska na uszy i szorty. Po rozgrzewce bluzę miałem zostawić na ławeczce jako dar dla miejscowych meneli. Któryś będzie zadawał szyku w seledynowej technicznej bluzie :bum: Rozgrzewka standardowa tylko z wydłużonym truchtem do 4km, później skipy wieloskoki i przebieżki jak przed akcentem. Byłem gotowy do biegu.

Na linii startu zgadałem się z grupką znajomych biegaczy. Mieli biec na złamanie godziny, stwierdziłem, że w kupie raźniej i zabrałem się z nimi i to oni byli przyczyną rozwalenia mojego szczwanego planu. Autolapy nastawiłem co 2km, tak aby na spokojnie kontrolować tempo i nie borykać się z głupiejącymi pomiarami co 1000m. Ruszyliśmy, w grupce było nas około 6 osób. Po 500m wiedziałem, że jest szybko. Kilometr zamknęliśmy w czasie 3:50, następny kilometr tak samo. Mi jednak biegło się całkiem dobrze i po tych 2km postanowiłem pociągnąć jeszcze z moją grupą biegnącą na "godzinę". Następne 2km weszły bez jakiś problemów również w tempie 3:50. W okolicy połowy piątego kilometra zaczął się podbieg, przekalkulowałem na co mnie stać i stwierdziłem, że trzymanie się w grupie może skończyć się spektakularnym sukcesem lub jeszcze bardziej spektakularna porażką. Postanowiłem nie ryzykować i lekko odpuściłem na podbiegu żeby zachować siły na dalszą część dystansu. Minusem było to, że od tej części trasy musiałem biec sam. Trzecia 2-ka wyszła w tempie 4/km, stratę tych kilku sekund częściowo nadrobiłem na następnych 2km na których przez jakiś czas był łagodny zbieg. Następne 4km miały być wzdłuż jeziora po płaskim. Doszedłem u do wniosku, że trzeba ratować co już się nadrobiło i trzymać tempo 4/km co dość ładnie się udało. Chyba dobrze, że nie starałem się dogonić mojej grupy bo od 13 do 14km miałem kolejny podbieg, mój ulubiony... sugestywny... koło 2 cmentarzy :hahaha: Kosztował mnie on kilka sekund i kilka metrów po nim dochodziłem do siebie, niestety tempo na tym odcinku też lekko siadło. Ostatni kilometr lekko przyśpieszyłem, powtórzyła się sytuacja z Rudnika, nikogo za mną i nikogo do dogonienia, postarałem się jednak przycisnąć i na ostatnich ~300m dość mocno przyśpieszyłem. Z daleka widziałem zegar ale tylko początkowe 00:5 było widoczne, resztę zasłaniały gałęzie :wrrwrr: Wpadłem na metę, chwilę zajęło mi zorientowanie się jak zastopować zegarek. Czas oficjalny 00:59:17. Dobrze jest!

1. 2km 7:39.1 / 7:39.1
2. 4km 7:41.8 / 15:21
3. 6km 7:59.7 / 23:21
4. 8km 7:46.3 / 31:07
5. 10km 7:57.0 / 39:04
6. 12km 8:02.1 / 47:06
7. 14km 8:20.4 / 55:26
8. 15km 3:52.6 / 59:19
Podsumowanie 59:19 (2s szukałem guzika "stop")

Co mówi dzisiejszy bieg? Ano to, że złamanie 39min powinno być formalnością w tym roku, tempo 3:50 było na tyle komfortowe, że gdyby nie te podbiegi pociągnąłbym nim jeszcze trochę, kwestia jeszcze tego czy zaczynając wolniej nie pobiegłbym lepiej, ale szczerze wątpię. Skupiłbym się pewnie na wykonaniu zadania czyli 10km w 40min i ostatnie 5km w 19:45.

No! To był dobry "Nadwiślański" pierwszy z którego jestem zadowolony ;)
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

10.10.16 - BS

Jako, że zawody wyszły mocniej niż początkowo zamierzałem, odpuściłem planowaną jednostkę na wczoraj czyli 6x400m 74s na rzecz spokojnego BS-a w tempie 5:10. Fajny spokojny bieg na wyjątkowo niskiej intensywności. Jedynie co przeszkadzało to lekka sztywność łydek. W całości wyszło 7km, o kilometr więcej niż w planie. Znowu w głowie źle wymierzyłem trasę.

11.10.16 - Siła maks.

Obudziłem się dzisiaj z dziwnie drętwą czwórką w lewej nodze, szybko się jednak rozruszała i już po 30min od wstania byłem sprawny. Ćwiczeń nie udało się zrobić z samego rana, ale udało się o 12. Strasznie mi się nie chciało, ale dałem radę.

3x5 PNJN+10kg
3x15 CNS+15kg
3x20 brzuszki
3x15 pompki

W ramach regeneracji poszlajałem się jeszcze po bezdrożach autem, fajnie się można wyżyć na błocie :bum:
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

12.10.16 - 4x2 3:49 p.4

Wczoraj cały dzień zaczął się nie tak, najpierw chciałem kopnąć psa i kopnąłem ścianę, BOLAŁO. Noga spuchła i bolała już przez cały dzień, pojawił się też piękny krwiak. Obadałem się jednak i stwierdziłem, że to tylko stłuczenie. Później korki i inne pierdoły które uprzykrzały mi życie, dodatkowo zjadłem trochę kapusty kiszonej która pięknie mnie wzdęła. Gdy przyszedł wieczór nie miałem specjalnie ochoty na bieganie. Było zimno, wiał mocny, porywisty wiatr i siąpiło. Jednym słowem masakra. Nie dałem się jednak, przebrałem i polazłem. Martwiłem się o nogę i o jelita, które boleśnie się kurczyły od czasu do czasu. Po kilkuset metrach truchtu noga napierdzielała aż miło, stwierdziłem jednak, że nie odpuszczę. Poluzowałem but i pobiegłem dalej. Było akceptowanie. Podczas rozgrzewkowego ABC nie przykładałem się tak do ćwiczeń jak zwykle, żeby oszczędzać stopę. Początkowo miałem odpuścić wieloskoki i przebieżki ale rozgrzałem się na tyle, że ból ustąpił całkowicie. Pobiegłem moje 4x2km. Było ciężko, na jednej połowie okrążenia wiatr prosto w gębę, 1/4 w gębę ale od boku i następną 1/4 w plecy. Ciężko było utrzymać jednostajne tempo i z tego co pamiętam dość mocno szarpałem. 3 pierwsze dwójki wyszły za szybko, ostatnia za wolno, generalnie było bardzo ciężko. Na drugim powtórzeniu czułem już zmęczone nogi, po trzecim miałem już je dość mocno obolałe, a czwarte biegłem już byle skończyć.

1. 7:32.7
2. 7:35.8
3. 7:37.0
4. 7:42.0

Po powrocie do domu, zjadłem kolację, umyłem się i dopadły mnie straszne dreszcze. Ubrałem do spania długą bluzę i spodnie i nie mogłem się rozgrzać, stan ten trwał do około pierwszej w nocy. Dodatkowo ciągle męczyły mnie skurcze żołądka i cały czas się budziłem. Dziś też nie czuję się najlepiej. BSowe 8km przekładam na wieczór, ale jeśli samopoczucie się nie poprawi to dzisiaj zrobię sobie wolne.
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

14.10.16

Zgodnie z zaleceniami trenerskimi mam 2 dni wolnego. Noge smaruje altacetem i powoli wraca do normalnych rozmiarow :bum: Wczoraj nie odpuscilem jednak sily i zrobilem serie wytrzymalosci czyli 15 przysiadow na jednej nodze, 30 cwiczen na krzesle(wspiecie i zejscie), 30 brzuszkow i 20 pompek.

Wczoraj tez przyszly nowe buty od wujka Adama. Adidas adizero takumi ren 3. No wygladaja zachecajaco, na nodze leza lepiej od adios-ow. Jutro zobaczymy jak spisza sie na biezni.

Czyz nie sa piękne?
20161014_153124.jpg
Aha, na weekend jestem u tesciowej. Halinka dobrze gotuje... Niestety... :bum: Waga przed przyjazdem 71,1kg :hejhej:

Wysłane z mojego SM-A510F .
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

15.10.16 - 10km 4:15/km

Biegłem to na bieżni, bo trzeba było wykorzystać okazję, że bieżnia jest ;) Przed dyszką zrobiłem rozgrzewkę, około 3km truchtu i ABC podczas którego towarzyszyła mi żona (dziś ma zakwasy, na plecach :bum:) Niestety w głowie źle sobie policzyłem międzyczas na 400m i zamiast 1:42, biegłem w 1:44. Po około 7km przyśpieszyłem, żeby na większym tempie zrobić filmy do oceny techniki, ale tak czy siak całość wyszła średnio po 4:18/km. Z drugiej strony mam nie biegać za szybko więc... :hejhej: Biegło się lekko i przyjemnie. 2 dni wolnego zrobiły swoje.

Po biegu teściowa zrobiła rodzinna nasiadówkę od obiad do kolacji. Redukcja redukcją, ale żyć trzeba. Wpadło więc kilka bezalkoholowych Żywców i Lechów. Licząc na oko zjadłem około 4900kcal o 2300kcal przekraczając limit :trup: Kładąc się spać byłem mocno przejedzony. Gdy obudziłem się rano dalej byłem najedzony jak prosię :hahaha:

16.10.16 - 14km BS

Po tym jak wstałem ubrałem się w biegowe ciuchy i polazłem na spokojną 14-tkę w widełkach. Początkowo kiepsko to szło, czułem się ociężały, bolała mnie stłuczona stopa i do towarzystwa przyplątał się ból w drugiej w okolicy śródstopia na wysokości 2 środkowych palców. Nie przeszkadzał, po prostu był. Zbył się jednak całkiem w okolicy 9km. Bieg generalnie bez przygód, po 14,5km wróciłem do domu. Całość wyszła narastającym tempem. Średnio po 4:40/km

Miałem zrobić jeszcze film ze sprintu na bieżni i dzień wcześniej wstępnie umówiłem się z żoną, że po jakiś 50min od mojego wyjścia podjedzie na stadion i mnie sfilmuje. Gdy wychodziłem biegać żona jeszcze spała więc uznałem, że z naszej umowy nici. Ona jednak pojechała, poczekała na mnie i wróciła bo mnie nie zastała... Wniosek z tego taki żeby nigdy nie wątpić w żonę :spoczko:

Na koniec chciałem jeszcze pogratulować wszystkim startującym dzisiaj! BRAWO!!!
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

17.10.16 - 6x200 31s p.3min

Sprawdziłem kiedy ostatnio czułem się tak na treningu jak wczoraj i było to w kwietniu, nie wiem jednak czy wtedy nie zajeżdżałem się bardziej na takich powtórzeniach bo z tego co pamiętam to już na 3 miałem wtedy dość, teraz w zasadzie tylko ostatnie rodziło się w bólach, pewnie jest jednak to, że tym razem biegam to równiej chociaż nie wiem ile trzeba doświadczenia mieć, żeby taki trening pobiec idealnie. Pewnie sporo... Generalnie fajna sztywność nóg pojawiła się wczoraj i mocno przyśpieszony oddech też :hejhej:

1. 0:32.3
2. 0:30.6
3. 0:30.6
4. 0:31.3
5. 0:31.9
6. 0:32.3

Dzisiaj jeszcze seria sily maksymalnej. Dorzucam 2kg obciazenia.
---------------------------------------

Wczoraj natchnęło mnie na przemyślenia na temat jedzenia. Sprawdzam ostatnio etykiety ile co ma kcal w 100g. Jak się ma do dyspozycji około 1800kcal dziennie + to co spali się na treningach to nie można jeść byle czego ;) I dochodzimy tu do sedna sprawy. Idziesz do sklepu i patrzysz śledziki w sosie musztardowym 300g. 330kcal w 100g, no nie zjem 100g bo nawet nie poczuję, że zjadłem do tego z michy będzie na mnie patrzyło jeszcze 200g śledzi które będą samotne więc zjem całe. Do tego jakaś bułeczka, średnio około 75g czyli ze 150kcal i tak na kolację zjadłbym 1140kcal. Powiedzmy, że nie biegam i się nie redukuję mam więc jeszcze do spożycia około 1000kcal, na śniadanie i obiad :taktak: Ok śniadanie jeszcze się obgoni na 500kcal, ale obiad? Przecież to musi wpaść minimum z 1500, do tego przekąski... Głupie sasanki z lidla (takie ciastka zbożowe) mają 1000kcal w opakowaniu 200g, kto nie zjadł na raz opakowania ciastek? Wieczorem jakiś film? Do filmu czpisy, a do czipsów browar? Proszę bardzo browar 300kcal czipsy w 100g 350, oczywiście bierzemy opakowanie familijne 300g które zjadamy sami :bum: Zrobienie 3000kcal dziennie to żaden problem i myślę, że większość ludzi będzie przy takiej ilości dalej głodna :bum: później idzie taki JA na basen, stoi 20 chłopa i każdy z lustrzycą, tylko ja mogę popatrzeć z góry na mojego ptaka :bum: masakra, śmiech na sali i porażka ludzkości :hahaha:
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

19.10.16 - 1+2+3+2+1 3:45, 3:50, 3:55 p.4min

Piramidka, nie powiem żebym ją jakoś specjalnie lubił, ale też nie sprawiała jakiś problemów. Po pracy standardowo nie chciało mi się wychodzić, ale wiedziałem, że jak wyjdę to wszystko minie więc nie rozpaczałem ;) Rozgrzewkowe kilometry wchodziły dość opornie i drętwo, tak samo ABC - efekt siły z wtorku. Nie roztrząsałem tego jednak bo i po co, trening trzeba zrobić i już. Stwierdziłem, że tym razem na dłuższych odcinkach czyli 2 i 3km będę łapał lap na pełnym okrążeniu i na końcu odcinka. Trochę to teraz upierdliwe bo trzeba pododawać czasy odcinków żeby poznać czas interwału ale co tam.

Same interwały biegło się bardzo dobrze, nie wiało, było chłodno. Poszczególne odcinki wchodziły na powiedziałbym "względnym komforcie". Generalnie mam takie odczucia, że się nie zajeżdżam na treningach jak przy wiosennych przygotowaniach, może też dlatego, że nie cisnę na siłę, żeby sobie udowodnić, że mogę szybciej niż w rozpisce.

1. 1km 3:44.9
2. 2km 7:37:0
3. 3km 11:43:3
4. 2km 7:38:0
5. 1km 3:43.8

Jak widać wszystko lekko za szybko, ale bez tragedii. Czuję się lekko znużony, nie zmęczony fizycznie bo tu jest perfekcyjnie, ale znużony właśnie...

Raport wagowy: 70,8 - powoli do przodu

Na dzisiaj w planach mam 12km wybiegania i wytrzymałość siłową. O ile wybieganie na 100% zrobię wieczorem to silę być może przełożę na sobotę. Co się odwlecze...

---------------------------------------------------

Dziś stałem się ofiarą eksperymentów kulinarnych. Kupiłem mąkę sojową żeby w jakiejś innej postaci podrzucić większą ilość białka. Chciałem nasmażyć naleśników. Niestety z mąki sojowej się nie da, znaczy da się ale kiepsko wychodzą, trzeba by dodać pszennej bo inaczej są mało elastyczne i się rwą, nie mówiąc już o tym, że przywierają nawet do teflonu. Zjadłem więc 6 nieudanych naleśników i dowaliłem na śniadanie tym sposobem 1100kcal. Do reszty ciasta dodałem mąki pszennej pełnoziarnistej, proszek do pieczenia, trochę ksylitolu i usmażyłem placki. Te wyszły bardzo fajne. Com zjadł to moje :hahaha:
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

20.10.16 - 12km BS

Jak powiedziałem tak zrobiłem. Wyjść udało się po 20. Zaczynało padać i wiało, a ja jak gdyby nic zaliczyłem mocniejszego BS-a w średnim tempie 4:33 :bum: o 2s na km szybciej niż przewidują widełki, ale biegło się tak rewelacyjnie lekko, że ciężko było zwolnić. Średnie tętno 143bpm, raz pod bardzo silny wiatr czołowy sięgnęło 156. To aż dziwne jak się to lekko biegło. W planach miałem zrobić podbiegi lub przebieżki, ale aura była taka, że po ciemku nie specjalnie mi się chciało więc po 12-tce grzecznie wróciłem do domu.

1. 6km 27:20
2. 6km 27:23
3. 0.2km 0:51.8
Podsumowanie: 55:35

Siła jednak w sobotę po ciągłym :hejhej:
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

22.10.16 - 6km 3:55/km

Wztałem o 7 ubrałem się wyprowadziłem psa. Siąpił lekki deszczyk. No tragedii nie było jeśli chodzi o warunki, ja jednak czułem się drętwo. Taki niewypoczęty. Przez myśl przemknęło żeby odpuścić i iść troche później, ale co by mi to mialo dać? Odprowadziłem burka i polazłem.

Rozgrzewka się nie kręciła. Jak na tempo średnie 5:14, tętno leciało w gorę troche za wysoko bo momentami powyzej 140. Na ABC tez brak energii w nogach, cwiczenia wychodzily niemrawo i dretwo. Odwlekalem moment startu ciągłego, a to siku, a to wiązanie buta, ale nie ma to tamto trening sam sie nie zrobi. Wystartowałem.

Pierwsze kółko około 3:54, drugie 3:55, na trzecim juz zacząłem słabnąć i wyszło w 3:57. Później juz równia pochyła 4 - 3:58, 5 - 4:00, a ostatniego nie zlapowalem i zlalo sie z piątym

Generalnie wyszlo 6,3km w czasie 25:04 czyli tempo okolo 3:59/km. Trochę powalczylem, głowę potrenowalem, ale srednio jestem zadowolony z treningu ;) Myślę, że moje szaleństwa na wybieganiu w czwartek mogły sie trochę do tego przyczynic :bum:

Wysłane z mojego SM-A510F .
Zablokowany