
W ciągu lata w ramach prac fizycznych na działce wbijałem w ziemię długie kołki używając do tego 8kg młotka.
Prawie zawsze po 2-4 godzinach takiej roboty "czułem" całe łapy, no ale nie była to lekka praca więc chyba nic nadzwyczajnego. Aż tu któregoś następnego dnia po takiej robocie, rano wstałem i od razu zacząłem odczuwać ból od palca wskazującego i środkowego prawej ręki przez przedramię promieniujący aż w stronę barku, czyli coś się pewnie spsuło.
Początkowo ból był taki, że praktycznie nie mogłem wykonać żadnej czynności która obciążała jakoś palce prawej ręki, np. podnieść kubka z herbatą za ucho.
Pomyślałem sobie, że coś się nadwyrężyło i mówi się trudno, wbijałem dalej używając bardziej lewej ręki.
Z czasem w dużym stopniu się naprawiło ale pozostał mi ból przy prostowaniu ręki do końca, zależny trochę od położenia palców dłoni. Siłę w łapie mam praktycznie normalną, ale przy obmacywaniu łokcia coś mnie boli w końcowej części tej kości która tam wystaje od zewnętrznej strony. Zdarza się, że jak np. za coś gwałtownie złapę to zaboli mocniej. Taki stan utrzymuje się już z miesiąc, chociaż ostatnio są dni kiedy jakby zaczyna przechodzić. Jak myślicie, co się mogło stać, i czy na tym etapie warto jeszcze pytać lekarzy czy już liczyć na to, że samo się naprawi ?
