Wciąganie żeli co 5km na maratonie.

Biegowe "citius, altius, fortius": miejsce dla tych którzy chca biegac dalej i szybciej.
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

No nie wiem. Ja wszystkie swoje treningi robię na "głodniaka" ale to raczej z musu niż z chęci. Po jedzeniu biega mi się źle, mam zgagę, odbija mi się itp. nawet jak poczekam te 2-4h od posiłku. Biegi długie (obecnie nie za długie są) też biegam z rana bez posiłku, ostatnio interwały wieczorem po 8h bez jedzenia i na regenerację skarżyć się nie mogę. Kto wie może by była lepsza gdybym coś zjadł w trakcie biegu, ale z drugiej strony dlaczego akurat w trakcie a nie tuż po?
PKO
Yahoo
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2781
Rejestracja: 19 cze 2015, 17:20
Życiówka na 10k: 43:30
Życiówka w maratonie: 3:44:25

Nieprzeczytany post

b@rto pisze:W moim przypadku zdecydowanie chodzi o placebo. :bum: Kryzysy na 17-19 km to zdecydowanie problem głowy, a żel z kofeiną trochę pobudzi i wmówi głowie, że jest wszystko dobrze. Co do 5 czy 10 km to ja mam problem żeby wody łyknąć, a co dopiero żel wciągać.
Ja wczoraj robilem wybueganie 18.8km na stadionie, od truchtu zaczalem, potem tempo maratonskie i dalej tempo polnaratonu i schlodzenie.
W 3/4 biegu myslalem ze zemdleje, czuc bylo ze to nie glowa tylko uszczuplone zapasy glikogenu.
Biegalem okolo 17h30
A jadlem ostatnio przed 13h.
A nawet nie pilem nic podczas biegu. Tylko przed biegiem izo popijalem gdy jechalem rowerem na stadion.

Wysłane z mojego SM-G360F .
"Ból jest nieunikniony.Cierpienie jest wyborem."
Haruki Murakami, z książki: 'O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu?'
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Yahoo pisze:
b@rto pisze:W moim przypadku zdecydowanie chodzi o placebo. :bum: Kryzysy na 17-19 km to zdecydowanie problem głowy, a żel z kofeiną trochę pobudzi i wmówi głowie, że jest wszystko dobrze. Co do 5 czy 10 km to ja mam problem żeby wody łyknąć, a co dopiero żel wciągać.
Ja wczoraj robilem wybueganie 18.8km na stadionie, od truchtu zaczalem, potem tempo maratonskie i dalej tempo polnaratonu i schlodzenie.
W 3/4 biegu myslalem ze zemdleje, czuc bylo ze to nie glowa tylko uszczuplone zapasy glikogenu.
Biegalem okolo 17h30
A jadlem ostatnio przed 13h.
A nawet nie pilem nic podczas biegu. Tylko przed biegiem izo popijalem gdy jechalem rowerem na stadion.

Wysłane z mojego SM-G360F .
I teraz pytanie dlaczego ja taki trening zrobiłbym na głodniaka raczej bez problemu?
Robert
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 791
Rejestracja: 30 lip 2001, 10:24
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Yahoo pisze: Ja wczoraj robilem wybueganie 18.8km na stadionie
A fuj, no to slabo miales...
Kiedys biegalem ponad 30 km po okregu 2km - niby "tylko" kilkanascie okrazen, a BARDZO mnie znudzilo. Ale u Ciebie to bylo prawie 50 kolek, jak chomik krecacy sie w kolowrotku!

Nie miales mozliwosci pobiegac "normalnie", znalezienia jakiejs trasy bez koniecznosci krecenia sie w kolko?
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Po jedzeniu biega się słabo, to prawda. Jak się biega wcześniej rano to trudno wstać 3 godziny wcześniej by coś zjeść. Ja biegam czasem o 6.30 bo dzieciaki tak na basen odstawiam (często też pływam). Wstaję 5.30 i coś tam lekko przekąszam choć głodny nie jestem, zwykle trochę płatków owsianych z dżemem i wchodzi to ciężko. Nie biegnie mi się z tym jakoś super ale ogólnie rano biega mi się tragicznie kiesko więc to jedzenie chyba bez znaczenia. Mój organizm potrzebuje 3-4 godziny by się rozbujać i to jest gorszy problem niż płatki owsiane. Żona moja jest z wykształcenia spec. od żywienia człowieka i również twierdzi, że nie powinno się trenować całkiem na głodniaka, też tak nie czyni i raczej nie miewa problemów na końcówkach maratonów. Co do żela podczas długich, ciężkich treningów i sensu to odsyłam do Fitzgeralda gdyż czytałem to ze 3 lata temu i nie chcę herezji wypisywać co do szczegółów (coś w kwestii ilości generowanych mikro urazów w trakcie takiego trenu, czasu ich naprawiania itp itd) . W tej książce wszystkie tezy opierają się na badaniach przeprowadzonych na grupach trenujących sportowców a tezy nie mające oparcia w takich badaniach są podane jako nie potwierdzone lub często wątpliwe, są również podane badania nie potwierdzające słuszności wielu tez czy popularnych opinii w tematyce odżywiania, diet przedstartowych czy przede wszystkim suplementacji dla sportów wytrzymałościowych.
Trzeba też się nauczyć jednak biegać ze 2-3 godziny po jedzeniu. Przed maratonem staram się zjeść do max 2 godz przed startem, to samo przed triatlonami. Na samym starcie nie jest może komfortowo ale intensywność jest na tyle początkowo niewymagająca, ze nie ma z tym większego problemu, musi jednak wystarczyć paliwa bo zele to tylko pudrowanie problemów. Kiedyś śniadanie zjadłem 4 godz przed długim biegiem górskim. Przed startem czułem już, że coś bym tam mógł zjeść. No i zwyczajnie nie starczyło mi paliwa do końca. Jak to napisał Bartek Olszewski i ja się pod tym też podpisuję " gdy stoję na starcie maratonu to czuję, że węglowodany wylewają mi się uszami" :spoczko:
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Yahoo
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2781
Rejestracja: 19 cze 2015, 17:20
Życiówka na 10k: 43:30
Życiówka w maratonie: 3:44:25

Nieprzeczytany post

Skoor pisze:
Yahoo pisze:
b@rto pisze:W moim przypadku zdecydowanie chodzi o placebo. :bum: Kryzysy na 17-19 km to zdecydowanie problem głowy, a żel z kofeiną trochę pobudzi i wmówi głowie, że jest wszystko dobrze. Co do 5 czy 10 km to ja mam problem żeby wody łyknąć, a co dopiero żel wciągać.
Ja wczoraj robilem wybueganie 18.8km na stadionie, od truchtu zaczalem, potem tempo maratonskie i dalej tempo polnaratonu i schlodzenie.
W 3/4 biegu myslalem ze zemdleje, czuc bylo ze to nie glowa tylko uszczuplone zapasy glikogenu.
Biegalem okolo 17h30
A jadlem ostatnio przed 13h.
A nawet nie pilem nic podczas biegu. Tylko przed biegiem izo popijalem gdy jechalem rowerem na stadion.

Wysłane z mojego SM-G360F .
I teraz pytanie dlaczego ja taki trening zrobiłbym na głodniaka raczej bez problemu?
Ja tez robie dlugie wybiegania na glodnego, lecz tu raczej chodzi o uszczuplone zapasy glikogenu tzn zbyt szybko mi sie wyczepaly, jak sie napilem potem to lepiej sie poczulem.
A kilka godzin minelo od zjedzenia, nie mylic po nocy.



Robert pisze:
Yahoo pisze: Ja wczoraj robilem wybueganie 18.8km na stadionie
A fuj, no to slabo miales...
Kiedys biegalem ponad 30 km po okregu 2km - niby "tylko" kilkanascie okrazen, a BARDZO mnie znudzilo. Ale u Ciebie to bylo prawie 50 kolek, jak chomik krecacy sie w kolowrotku!

Nie miales mozliwosci pobiegac "normalnie", znalezienia jakiejs trasy bez koniecznosci krecenia sie w kolko?
moglem, ale czwartkowy odbywam na stadionie

Wysłane z mojego SM-G360F .
"Ból jest nieunikniony.Cierpienie jest wyborem."
Haruki Murakami, z książki: 'O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu?'
marek84
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3659
Rejestracja: 06 sie 2014, 22:31
Życiówka na 10k: 38:38
Życiówka w maratonie: stara i nieaktualna
Lokalizacja: Wroclaw, POL
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Yahoo pisze:
b@rto pisze:W moim przypadku zdecydowanie chodzi o placebo. :bum: Kryzysy na 17-19 km to zdecydowanie problem głowy, a żel z kofeiną trochę pobudzi i wmówi głowie, że jest wszystko dobrze. Co do 5 czy 10 km to ja mam problem żeby wody łyknąć, a co dopiero żel wciągać.
Ja wczoraj robilem wybueganie 18.8km na stadionie, od truchtu zaczalem, potem tempo maratonskie i dalej tempo polnaratonu i schlodzenie.
W 3/4 biegu myslalem ze zemdleje, czuc bylo ze to nie glowa tylko uszczuplone zapasy glikogenu.
Biegalem okolo 17h30
A jadlem ostatnio przed 13h.
A nawet nie pilem nic podczas biegu. Tylko przed biegiem izo popijalem gdy jechalem rowerem na stadion.

Wysłane z mojego SM-G360F .
Czekaj, czekaj - nie klei mi się to zupełnie. Piszesz, że biegałeś 18,8 km i w 3/4 dystansu już czułeś uszczuplone zapasy glikogenu. Czyli ok 14 km to czułeś. Dalej piszesz, że zacząłeś od truchtu, dalej tempo M i HM. Licząc, że truchtu było ze 2 km, to chcesz powiedzieć że po 12 km w tempie M/HM "czujesz uszczuplone zapasy glikogenu"? To w tym momencie moim zdaniem albo dieta ostatnich 2-3 dni jest do dupy albo tempo za szybkie i tyle. Takie odczucia to można mieć na diecie białkowej albo jak się człowiek głodzi. A Ty jadłeś raptem 4,5h wcześniej. Przecież to nie jest tak, że nagle w kilka godzin kilogram węgli/glikogenu wchłoniesz i to jest od razu dostępne dla mięśni.


Ponadto zaczęliśmy mieszać kilka wątków: jedzenie na treningach (w różnych celach, np wspomnianej regeneracji) wrzucamy do jednego worka z jedzeniem podczas zawodów (HM i M) - a to nieco różne sprawy i inne spojrzenie na temat.

Skoor pisze:W maratonie to chyba jeszcze zależy od tego jak nauczy się organizm gospodarować zapasami i w jakim stosunku będzie się palić tłuszcze do glukozy z glikogenu. Myślę, że dla dobrze wyćwiczonego organizmu taka sztuka to nie problem, tylko jak we wszystkim trzeba wyjść ze strefy komfortu na treningach. Częste biegi na czczo w tym pomagają.
Skoor - ale jest szereg publikacji naukowych, że lecąc maraton na maksa po prostu musisz dostarczyć węgli, bo jest ich za mało. Oczywiście jeśli polecisz nieco wolniej to dolecisz bez jedzenia ale wolniej. Im biegniesz szybciej, tym szybciej spalasz węgle.
f.lamer pisze:marek84 napisał(a):
przy normalnej zbilansowanej diecie + sensownym żywieniu przed nie ma potrzeby "dodawania energii" na trasie połówki (bo węgli wystarczy na cały bieg).

węgli może i matematycznie wystarczy, co nie oznacza że są one dla mięśni łatwo dostępne. organizm zawsze broni się przed wyczerpaniem zasobów do zera, odcinając je wcześniej i opornie dawkując.
zresztą, wszystko już było:
http://bieganie.pl/?show=1&cat=27&id=8025
Wskazany przez Ciebie artykuł dotyczy maratonu, a nie połówki. Ja prosiłem o wskazanie czegoś pod kątem HM - bo osobiście uważam, że (przy spełnieniu pewnych założeń, czyli niewielkim zwiększeniu węgli 2-3 dni przed startem i w dzień startu) nie jest potrzeba suplementacja żelami/bananami podczas HM.
biegam ultra i w górach :)
Cobrax86
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 26
Rejestracja: 24 maja 2016, 20:12
Życiówka na 10k: 47:36
Życiówka w maratonie: BRAK

Nieprzeczytany post

Ja podczas biegania nie próbowałem wciągać żela.
Robię to natomiast w czasie pracy często. Mam pracę biurową i żele bardzo mi pomagają. W ciągu dnia pracy wciągam żele co około 30 minut. Nie wiem jak wpływają one na wydolność fizyczną... ale na wydolność psycho są niezastąpione. Mam światły umysł przez cały dzień pracy.
Awatar użytkownika
hatek
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 276
Rejestracja: 25 lut 2009, 00:09
Życiówka na 10k: 41:48
Życiówka w maratonie: 3:28:01
Lokalizacja: Warszawa a dokładniej Praga

Nieprzeczytany post

Generalnie,
co biegacz to inne zapotrzebowanie na energię i możliwości wchłonięcia żeli.

Po pierwsze trzeba solidnie PRZETESTOWAĆ zarówno działanie jak i reakcję organizmu na żele. Co z tego, że taktyka "co 5km" jest właściwa co do zasady dostarczania węgli kiedy cześć osób zareaguje na taką ilość cukru wymiotami.
Od tego są długie wybiegania w żeby to sprawdzić.

Co do mocowania to pasek wielkości modelu Adidasa rozdawanego na jednym z maratonów (mam taki sam ze sklepu) jest idealny.
Patent z agrafkami do gumki spodenek tez się sprawdza o ile żel nie waży np. 100g
Trzymania czegokolwiek w ręce powyżej 10km nie polecam.
Prawdopodobnie jestem Laską Kabacką.
Na pewno należę do Afterrunners.
Biegam dla własnej przyjemności.

W treningu skupiam się na bogatej, różnorodnej diecie, odpoczynku i poszukiwaniu czasu na chwilę biegu. Do 3:30 w maratonie to wystarczy.
pawelvod
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 160
Rejestracja: 19 gru 2014, 16:09
Życiówka na 10k: 39:20
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Jedzenie na treningu, a jedzenie w trakcie zawodów to wcale nie dwa różne tematy. Na treningu trzeba trenować... nie tylko szlaki metaboliczne, jelita itd, ale chociażby technikę otwierania żelu w trakcie biegu itd. Co do regeneracji i siły bodźca to już kiedyś była duża dyskusja na ten temat. Niejedzenie jest poprostu jednym ze sposobów utrudnienia treningu. Nie można powiedzieć że 25km z żelem to to samo co 20 bez żelu, ale trudniejszy bodziec to większy uraz, więc większa adaptacja po przetrawieniu tego bodźca. Wymaga to jednak dłuższej regeneracji. Wiec każda forma pozabiegowego utrudnienia treningu czyni go mocniejszym i tyle. Pytaniem jest czy warto... Jak ktoś ma 35km BS zrobić to czy warto jeszcze robić z tego trening katabolizujący. Może i raz, czy dwa w trakcie cyklu treningowego warto, ale jak następnego dnia masz 15km BS a potem trening tempowy to ja bym postawił jednak na suplemwntację w trakcie takiego wysiłku. Są tutaj osoby które mówią, że nie tolerują suplementacji podczas wysiłku. To one szczególnie powinny ćwiczyć. Ja nie mam problemu żeby wypić kawę z mlekiem, zagryść śliwki i jabłkiem i zrobić 25km BNP. I często to robię (czyli ćwiczę) żeby podtrzymać taką umiejętność. Jednocześnie nie obce mi jest 30km rano na głodniaka. Jedno jest pewne. Maraton bez suplementacji jest statystycznie gorzej przebiegany niż z suplementacją. Czym więcej badań tym bardziej się okazuje jak to jest istotne. Co do pytania o półmaraton to nie ma jakiegoś magicznego metabolicznego szlaku który uruchamia się tylko na maraton. Można więc domniemywać (ale tylko domniemywać) że skoro w maratonie przyjmowanie żeli co 30min przynosi korzyści to w innnych biegach powinno być podobnie.
Obrazek
Yahoo
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2781
Rejestracja: 19 cze 2015, 17:20
Życiówka na 10k: 43:30
Życiówka w maratonie: 3:44:25

Nieprzeczytany post

marek84 pisze:
Yahoo pisze:
b@rto pisze:W moim przypadku zdecydowanie chodzi o placebo. :bum: Kryzysy na 17-19 km to zdecydowanie problem głowy, a żel z kofeiną trochę pobudzi i wmówi głowie, że jest wszystko dobrze. Co do 5 czy 10 km to ja mam problem żeby wody łyknąć, a co dopiero żel wciągać.
Ja wczoraj robilem wybueganie 18.8km na stadionie, od truchtu zaczalem, potem tempo maratonskie i dalej tempo polnaratonu i schlodzenie.
W 3/4 biegu myslalem ze zemdleje, czuc bylo ze to nie glowa tylko uszczuplone zapasy glikogenu.
Biegalem okolo 17h30
A jadlem ostatnio przed 13h.
A nawet nie pilem nic podczas biegu. Tylko przed biegiem izo popijalem gdy jechalem rowerem na stadion.

Wysłane z mojego SM-G360F .
Czekaj, czekaj - nie klei mi się to zupełnie. Piszesz, że biegałeś 18,8 km i w 3/4 dystansu już czułeś uszczuplone zapasy glikogenu. Czyli ok 14 km to czułeś. Dalej piszesz, że zacząłeś od truchtu, dalej tempo M i HM. Licząc, że truchtu było ze 2 km, to chcesz powiedzieć że po 12 km w tempie M/HM "czujesz uszczuplone zapasy glikogenu"? To w tym momencie moim zdaniem albo dieta ostatnich 2-3 dni jest do dupy albo tempo za szybkie i tyle. Takie odczucia to można mieć na diecie białkowej albo jak się człowiek głodzi. A Ty jadłeś raptem 4,5h wcześniej. Przecież to nie jest tak, że nagle w kilka godzin kilogram węgli/glikogenu wchłoniesz i to jest od razu dostępne dla mięśni.
dokladnie tak bylo jak piszesz, temu nic nie jadlem od 13h. ;)

Dorosly mezczyzna wazacy 80kg ma zapasy tluszczu na bardzo dlugo. Tylko trzeba nauczyc swoj organizm czerpania z tych rezerw.


Wysłane z mojego SM-G360F .
"Ból jest nieunikniony.Cierpienie jest wyborem."
Haruki Murakami, z książki: 'O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu?'
Awatar użytkownika
b@rto
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3107
Rejestracja: 06 sty 2015, 23:07
Życiówka na 10k: 38:38
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Oczywiście - macie rację z ilością tłuszczu i jego dostępnością i nauką organizmu... Tylko po co, jeśli można przyjąć np. 2 żele na półmaratonie i też powinno być ok? Wiem - to ułatwienie i utrudnienie jednocześnie, bo żołądek obciążamy. Ale można znaleźć takie żele, które nie będą nam przeszkadzały. A jakiś tam udział tłuszczu i tak będzie zawsze. Po prostu jeden będzie go wykorzystywał lepiej i szybciej a inny zje więcej żelu.
marek84
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3659
Rejestracja: 06 sie 2014, 22:31
Życiówka na 10k: 38:38
Życiówka w maratonie: stara i nieaktualna
Lokalizacja: Wroclaw, POL
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Yahoo pisze:
marek84 pisze:
Yahoo pisze: Ja wczoraj robilem wybueganie 18.8km na stadionie, od truchtu zaczalem, potem tempo maratonskie i dalej tempo polnaratonu i schlodzenie.
W 3/4 biegu myslalem ze zemdleje, czuc bylo ze to nie glowa tylko uszczuplone zapasy glikogenu.
Biegalem okolo 17h30
A jadlem ostatnio przed 13h.
A nawet nie pilem nic podczas biegu. Tylko przed biegiem izo popijalem gdy jechalem rowerem na stadion.

Wysłane z mojego SM-G360F .
Czekaj, czekaj - nie klei mi się to zupełnie. Piszesz, że biegałeś 18,8 km i w 3/4 dystansu już czułeś uszczuplone zapasy glikogenu. Czyli ok 14 km to czułeś. Dalej piszesz, że zacząłeś od truchtu, dalej tempo M i HM. Licząc, że truchtu było ze 2 km, to chcesz powiedzieć że po 12 km w tempie M/HM "czujesz uszczuplone zapasy glikogenu"? To w tym momencie moim zdaniem albo dieta ostatnich 2-3 dni jest do dupy albo tempo za szybkie i tyle. Takie odczucia to można mieć na diecie białkowej albo jak się człowiek głodzi. A Ty jadłeś raptem 4,5h wcześniej. Przecież to nie jest tak, że nagle w kilka godzin kilogram węgli/glikogenu wchłoniesz i to jest od razu dostępne dla mięśni.
dokladnie tak bylo jak piszesz, temu nic nie jadlem od 13h. ;)

Dorosly mezczyzna wazacy 80kg ma zapasy tluszczu na bardzo dlugo. Tylko trzeba nauczyc swoj organizm czerpania z tych rezerw.


Wysłane z mojego SM-G360F .
To moim zdaniem coś tutaj nadal nie gra, gdyż spokojnie powinieneś mieć zapas węgli pozwalający na zrobienie tego treningu. Od 13-tej to masz tylko 4,5h bez posiłku, jeśli nie masz pracy fizycznej to moim zdaniem nie powinieneś w tym czasie stracić aż tyle.

pawelvod pisze:Co do pytania o półmaraton to nie ma jakiegoś magicznego metabolicznego szlaku który uruchamia się tylko na maraton. Można więc domniemywać (ale tylko domniemywać) że skoro w maratonie przyjmowanie żeli co 30min przynosi korzyści to w innnych biegach powinno być podobnie.
To może doprecyzuję, o co pytam (bo się nie znam - to pytam). Na maratonie potrzebujemy suplementacji bo nam braknie węgli. Stąd należy szukać jak najlepszego sposobu "doładowania". Na półmaraton teoretycznie nam węgli w baku starczy - stąd MOIM ZDANIEM nie trzeba ich doładowywać.

I teraz pytanie: czy są jakiekolwiek badania pokazujące, że jedząc na półmaratonie masz lepszy wynik niż nie jedząc? Posiłkowanie się analogiami dot. maratonu nie ma sensu - gdyż tam wiadomo z dziesiątek/setek badań że braknie węgli więc nie jedząc trzeba automatycznie biec wolniej żeby czerpać więcej z tłuszczu. Ale w biegu na 10km czy w HM teoretycznie nie jest to konieczne - czy topowi zawodnicy jedzą w trakcie 10km lub HM? Je4śli tak, to jak to argumentują, czy podpierają? Poważnie pytam.
biegam ultra i w górach :)
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Topowi zawodnicy biegają HM poniżej godziny, to zapewne nieco krócej niż większość amatorów, maraton biegają w czasie także dużo krótszym od przeciętnego śmiertelnika za to na znacznie wyższej intensywności. Ja bym nie szukał analogii tutaj bo oni mierzą się z innymi problemami i to często takimi z jakimi amatorzy się nie spotykają. To niestety inny sport i poza dystansem analogii jest niewiele i nie warto iść tą drogą. Maraton biega się powyżej progu tlenowego wiec spalanie glikogenu jest stosunkowo wolne, połówkę robi się na zupełnie innej intensywności niewiele odbiegającej od biegu na 10km, tu spalanie węgli jest bardzo szybkie i też bym nie szukał porównania do maratonu. Ja zawsze żel przyjmuje na połówce (jeden) i nigdy nie próbowałem takiego biegu bez. Być może nie potrzebuję ale jak na razie od 5 lat w każdej połówce robię życiówkę i wolę nie sprawdzać jak jest bez. W sumie wali mnie to i tyle bo to moja sprawa, moja taktyka. Tak nawiasem to znam przypadki, ze ludzie łapali w połówce ścianę ale im to pewnie żel by nie pomógł :spoczko:
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Yahoo
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2781
Rejestracja: 19 cze 2015, 17:20
Życiówka na 10k: 43:30
Życiówka w maratonie: 3:44:25

Nieprzeczytany post

marek84 pisze:
Yahoo pisze:
marek84 pisze: Czekaj, czekaj - nie klei mi się to zupełnie. Piszesz, że biegałeś 18,8 km i w 3/4 dystansu już czułeś uszczuplone zapasy glikogenu. Czyli ok 14 km to czułeś. Dalej piszesz, że zacząłeś od truchtu, dalej tempo M i HM. Licząc, że truchtu było ze 2 km, to chcesz powiedzieć że po 12 km w tempie M/HM "czujesz uszczuplone zapasy glikogenu"? To w tym momencie moim zdaniem albo dieta ostatnich 2-3 dni jest do dupy albo tempo za szybkie i tyle. Takie odczucia to można mieć na diecie białkowej albo jak się człowiek głodzi. A Ty jadłeś raptem 4,5h wcześniej. Przecież to nie jest tak, że nagle w kilka godzin kilogram węgli/glikogenu wchłoniesz i to jest od razu dostępne dla mięśni.
To moim zdaniem coś tutaj nadal nie gra, gdyż spokojnie powinieneś mieć zapas węgli pozwalający na zrobienie tego treningu. Od 13-tej to masz tylko 4,5h bez posiłku, jeśli nie masz pracy fizycznej to moim zdaniem nie powinieneś w tym czasie stracić aż tyle.
.
A wiesz co jadlem?
Moze napisze: 2 jajka gotowane na twardo, 2 plasterki sera zoltego, 55g masla, maly ogorek.



Wysłane z mojego SM-G360F .
"Ból jest nieunikniony.Cierpienie jest wyborem."
Haruki Murakami, z książki: 'O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu?'
New Balance but biegowy
ODPOWIEDZ