START! 17. Poznań Maraton
Data i godzina oraz rodzaj treningu:
09 października 09.07
Dystans: 42,195 km -
Czas: 04 h 50 min 56 sec
Tempo średnie: 6:53
Średnie bicie serca: 161 max 183 (na "Malcie" i tu koniec zabawy- czas minuty w strefach: 27/65/93/39
/30/33/05
Kadencja - nie badano
Running Indeks: 52
Podbieg łączny: 80 metrów
Temperatura i inne dane pogodowe - 8-10 stopni nikły wiatr - podobno najlepsza pogoda na rekord i ogólnie do biegania.
Świeżość ~ samopoczucie (wypadkowa wypoczynku, snu, stresu, zdrowia, etc.) 4/5, -
Świeżość podczas biegu: - dobrze, ale do 25 km - potem TRAGEDIA!!!
Dane zmęczenia z polarpersonaltrainer.com - 828 czerwony - odpoczynek wskazany wg programu do czwartku
GPS G5 na baterii od naładowania (badam zywotność) - 15h 40 min
(już zapaliła się przed 15 godziną czerwona dioda. hmmm producent daje max 20h, używam 1,5 roku, więc chyba ok)
Pierwszy prognostyk, że jakiś pech obok mnie to awaria komputera uniemożliwiająca mi analizę treningów co miałem dać w poście przed startem. Walczyłem z nią dużo i chyba spałem przez to krócej. Drugi niesmak, to dziwne dźwięki mechaniczne z mojego silnika jakieś 60 km przed Poznaniem. Trzeci zły znak w dalszym opisie:
Do POZnania dotarłem o godzinie 17. Znalazłem miejsce parkingowe przy Targach Poznańskich, gdzie znajdowała się cała strefa zawodów. Niedługo potem, po odbiorze pakietów udałem się na makaron (pasta party) gdzie spotkałem się po wcześniejszym umówieniu z @sochers@. Fajnie spotkać kogoś z tego forum. Makaron mi bardzo smakował. Po expo raz przeszedłem, w sumie oszczędzać chciałem nogi. Potem udaliśmy się do miejsca noclegowego w samym Rynku - i tu pech nr 3 zupełny brak miejsc parkingowych i strata przy tym nerwów i czasu.
Mecz w TV a wcześniej zakupy na kolacje i śniadanie podczas których zupełnie nie miałem pomysłu co włożyć do koszyka..... . Potem zupełnie nie byłem przekonany w jakim stroju wystartować - tu nie chodziło o potrzebę dobrania kolorów ale o odpowiednią na tą pogodę warstwę .... . Coś wybrałem ze swej wielkaśnej torby (oj, było z czego

) i po 23 czas na sen - na dobranoc z tableta puściłem film z trasy, ale na 25 km chyba dałem sobie spokój, ciężka powieka (oj, teraz widzę symbolizm tego 25 km

)
Pobudka o 6.20 była. Otwierzyłem okno i wychyliłem łeb. Z góry deszcz a z dołu pijani studenci (hostel był na 4. piętrze). Zimno. No cóż, śniadanko to owsiane sucharki z drzemem, banan i wsio. Jeszcze z 20 minut rozważałem inny strój na start, ale pozostała wizja z wieczora - czyli podkoszulka krótka a nad nią dość ciepła koszulka z długim rękawem, spodenki krótkie i wysokie getry (kolana odsłonięte). Bez nakrycia głowy.
Na parking Targów Poznańskich dojechałem po 8.00 . Depozyt wymagał 2 worków na me bagaże

. Poznałem w tym czasie Alberta 80. Wstępnie odpuściłem bieg z butelką w ręce, ale jakoś zmieniłem zdanie. W aucie znalazłem po dzieciach 04 litrową i wziąłem 1,5 litra Żywca by przelać, ale na hali były darmowe 0,5 litrowe wody - zabrałem a Żywca już tam zostawiłem z braku czasu.
Ostatecznie po e-namowach SOSIKA i namowie SOCHERS postanowiłem trzymać się zająca na 4:15. Akurat jak z Albertem80 wychodziłem na start zaic takowy też szedł - udałem się swoją stroną z tym zaicem. Atmosfera na linii startu super. Bardzo fajna. Przede mną ksiądz też biegł - znany z tych poznańskich maratonów. Spiker poleca by każdy ze swym sąsiadem przybił piątkę, więc tak i każdy czyni, piątkę też przybijam z owym księdzem. Na sobie mam pozostałość po Dębno Maraton - folię cieplną. Zdejmuję ją po 1 km, lub szybciej.
Start! Zawisłem za zającem i trudno, wyzbywam się wolności i obchodzi mnie tylko trzymanie mu kroku. Myśli, że on się wlecze a mnie stać na więcej, oczywiście są - ale jak na doświadczonego maratończyka (

) są w mig tłumione. Tuż od startu wyszło słońce, zrobiło się za ciepło jak na mój ubiór. Niektórzy zdjęli wierzchnie bluzy, koszulki - jam jednak boje się tego, organizator uprzedzał o opcji wychłodzenia organizmu skutkującemu TIME FATAL a słońce nie mogło ciągle świecić, przy tylu chmurach dookoła.... . Leje się ze mnie pot zbyt intensywnie jak na pierwsze km i jak na te jednak wolne chyba tempo .... . Pogoda idealna 8-9 stopni. Co jest !?! Niechcący widzę na ekranie zegarka auto-lap z pulsem - oj za wysoki jak na początek 155 ! Na km chyba 12 jest już 161 też przypadkowo się pojawia info moim oczom! Nie martwię się tym (błąd chyba) i biegnę za zającem. Jest skupienie, objawiające się tym, że z nikim z kibiców małych/starych nie przybijam piątek, nie macham itp. Na 14 km mam wrażenie, że coś męczy mnie ten bieg za zającem, tzn, że może być ciężko tak jeszcze przez 28 km, ale na 24 km, czyli 10 km potem, nie czuje się gorzej i mam dobre myśli. W głowie już układam sobie plan na którym kilometrze podziękować zającowi za pomoc w rekordzie ruszyć dalej (myślałem o 32 lub 40 km

) Trasa biegu skręca w lewo wprost na bardzo ciemne chmury deszczowe. Lunęło fatalnie deszczem. Za 5 10 minut melduje sie na 'Malcie" i tam następuje koniec marzeń. Pierwsze skórze łydek. Ciężki i płytki oddech. Tuz przed 26 km HR max (co dopiero teraz widze na kompie) osiąga 183!!!! Jak jeszcze ze zmęczeniem bym sobie poradził przez kolejne km, tak ze skurczami już nie dało się. To był koniec. Po tym deszczu zmoknięty byłem i wychłodzony - na prawdę wątpiłem, czy w takich warunkach dotrwam nawet spacerkiem do mety! Poniżej międzyczasu autolapu Polara do chwili przejścia do marszu:
Okrążenie Czas Czas okrążenia HR Max śr Min Dyst min/km
A 1. 0:05:50,8 0:05:50,8 156 157 150 118 0,999 5:51
A 2. 0:11:52,3 0:06:01,5 154 159 154 149 0,997 6:02
A 3. 0:17:44,8 0:05:52,5 150 160 154 149 0,998 5:53
A 4. 0:23:43,3 0:05:58,5 154 158 152 146 1,000 5:58
A 5. 0:29:31,9 0:05:48,6 158 160 157 151 1,002 5:47
A 6. 0:35:12,2 0:05:40,3 158 165 160 154 0,995 5:42
A 7. 0:40:56,9 0:05:44,7 160 163 158 151 0,998 5:45
A 8. 0:46:49,2 0:05:52,3 160 163 158 150 0,998 5:36
A 9. 0:52:25,9 0:05:36,7 160 162 157 149 1,001 5:36
A 10. 0:58:16,0 0:05:50,1 157 163 159 152 0,996 5:51
A 11. 1:04:14,1 0:05:58,1 159 163 159 154 1,000 5:58
A 12. 1:10:10,7 0:05:56,6 159 165 161 155 1,000 5:56
A 13. 1:16:19,6 0:06:08,9 158 165 159 153 1,002 6:08
A 14. 1:22:22,7 0:06:03,1 158 162 159 154 0,997 6:04
A 15. 1:28:29,5 0:06:06,8 160 166 162 156 1,008 6:04
A 16. 1:34:36,5 0:06:07,0 164 164 160 155 0,999 6:07
A 17. 1:40:43,0 0:06:06,5 164 166 163 157 0,998 6:07
A 18. 1:46:34,5 0:05:51,5 168 168 164 161 0,998 5:52
A 19. 1:52:35,4 0:06:00,9 166 171 168 164 1,000 6:00
A 20. 1:58:42,0 0:06:06,6 174 174 170 165 1,006 6:04
A 21. 2:04:36,6 0:05:54,6 175 174 172 170 1,005 5:52
A 22. 2:10:24,7 0:05:48,1 174 176 174 170 0,995 5:49
A 23. 2:16:17,9 0:05:53,2 172 177 173 169 0,999 5:53
A 24. 2:22:13,8 0:05:55,9 177 178 175 169 1,006 5:53
A 25. 2:27:58,2 0:05:44,4 176 178 176 173 0,996 5:45
A 26. 2:34:16,5 0:06:18,3 183 183 179 175 1,002 6:17
A 27. 2:40:19,9 0:06:03,4 178 183 180 176 1,000 6:03
Zając tylko raz dał do 5:36 a tak to raczej zgodnie z planem, bo zawsze GPS nakłada trasy. Jednak me treningi na 30 km nie mialy chyba takich prędkości, tak od 5-10 sekund wolniej. Czy to aż tak bardzo wolniej, by zdechnąć?
Gdy przeszedłem do marszu to i też wiedziałem, że rekord nie będzie 4h21. Rozumiem, dlaczego zawodowcy schodzą z tras jak nie mają szans na premiowane miejsca teraz. Dalsza eksploatacja jest horrorem. Ja musiałem, bo KORONA czekała, ale przyznam, jakby nie słońce jakie potem co chwilka na chwilkę wychodziło, mógłbym nie dojść z zimna. Nie mogłem biec więcej niż 100 metrów, bo już lapały skurcze silne łydek. Próbowałem interwałem 100+100 - ale na wzniesieniach nie dawałem rady - musiałem iść. Puls jak na spacer bardzo wysoki - 155!!!!!! Totalna rozpierducha!!!!! Za to już przybijałem dzieciom piątki ku ich i mojej radości

Szedłem z uśmiechem na ustach - co ten uśmiech wyrażał - może hasło Nic się nie stało, hej Matxs nic się nie stało

Jestem pewny, że puls wysoki to walka organizmu z chłodem..... . Pamiętam jak ponad rok temu miałem trening, gdzie nagle zawiał wiatr i mnie rozwalił w chłodny dzień - może mam kiepską gospodarkę cieplną ciała

I tak spaceruję po Poznaniu i marzę o mecie, nawet bardzo. Bardzo jest zimno! To bez wątpienia niespodziewanie najbardziej bolesny Maraton w mej historii. Dochodzę do zawodnika z okolic Gostynia - atakował 3.25 min, ale poległ jak ja - zresztą wyglądał o wiele gorzej ode mnie, nie miał sił mówić, na Malcie wymiotować miał. No tak, ubrany był bardzo chudo - jak na lato w koszulce bez rękawów i spodenki króciutkie. Bardzo był wychłodzony. Towarzyszyłem mu z 2-3 km wcale nie truchtając, ale on juz bardzo wysiadł przystanął i potem dalej chyba szedl - oj nie wiem czy dotarł do mety - w pobliżu byli kibice więc pozwoliłem sobie go zostawić, bo jak coś złego by się jednak mu stało to miałby kto zadzwonić po służby - w innym przypadku pozostałbym z nim.
Ok. Pomyślałem, że Biedny sochers pewnie już długo czeka na mnie na mecie (miał torbę w mym aucie). To mnie zmitywowało do powrotu do interwałów 100 metrowych, skurcze nie dawały za wygraną.... . Po drodze kolejne piątki, uśmiechy. Tłumaczę publiczności, że nie biegnę, bo tak bardzo mi się podoba, że chcę jak najpóźniej skończyć ten bieg - co wywołuje śmiechy. Tyle mego sukcesu na trasie
Z daleka słychać spikera co krzyczy, że jeszcze tylko 300 metrów. Ale te 300 było za 300 gdy doszedłem do jego wysokości. No i wbiegam na niebieski dywan. Przede mną ratownik i ktoś z obsługi podtrzymują starszego ,wykończonego zawodnika zmierzającego do mety. Jestem przed nim dosłownie 1 metr i z szacunku dla niego i sytuacji czekam aż on przede mną przekroczy linię mety.
No na hali okazało się, że sochers wcale długo nie musiał czekać na mnie - no jemu też nie poszło. Albert 80 dość fajnie pobiegł.
Poniżej focia z sochers (ja z lewej)
No mam tą koronę. Dowód na to, że to żaden sukces patrząc na me starty (tylko Kraków i w 95 procentach Dębno przebiegłem bez marszu..... no i czasy mimo ambicji i stosunku do rekordu masakryczne).
Powody porażki (oj, czy kiedyś takiego rachunku, bodajże rok temu, nie robiłem po Maratonie Warszawskim?
1. Po prostu się do tego dystansu nie nadaję. Wcale. Ogromna dysproporcja między rekordem na 1/2 a całym ..... . Nie nadaję się do tego i powinienem na tym zakończyć i nie wracać do Maratonu już. Ale:
mam w sobie upór i wiarę, że mimo to to co sezon jestem silniejszy i wypali w końcu start maratoński
więc inne powody możliwe:
2. Jelitówka jaka miała miejsce tydzień temu - strasznie mnie odwodniła i osłabiła a trwała z dobre 3 dni.... .Jak nie więcej.
3. Za dużo ważę - obecnie 93 kg (!)
4. Za mały kilometraż i może czas treningów - dane podam potem po analizie okresu przygotowań na koniec tego sezonu (blogu)
5. Plan Joe Friel nie lezy mi, ale w to wątpię, bo fajnie biegło mi się 30 tki sprawdzające.....
6. Wraz z wiekiem będzie gorzej z czasami (oj, oby nie!)
7. Jakaś niedyspozycja poza średnią statystyczną w dzień startu.
Nie spodziewałem się porażki już na 26-27 km. Sądziłem, że jak już to będzie 36-37 km. Specjalnie nie zabrałem rodzinki, by móc być wypoczętym a czas i styl jaki osiągnąłem jest o wiele gorszy niż Cracovia Maraton - gdzie ponad 15 km chodziłem po Rynku i Wieliczce dzień przed startem a bieg mój jednak nie miał skurczy i przerw - ale tempo do 25 km faktycznie wolniejsze - i tu jest klucz - nie mogę biec tempem na 4;15. Postaram się w kolejnym Maratonie ( a jak, nie poddaje się) biec do 25 km nie szybciej jak 6:00 ale nie wolniej jak 6;10....... .
Dodatkowo pogoda podobno idealna na rekord nie posłużyła mi..... .
Ja - Maratony 0-9
Wyjaśnię I foto. Na koszulce skreślona siła i szybkość - bo to nieuczciwe odnośnie mego startu

Odwaga, no ok względnie mogę to przyjąć. Szybkość zamieniłbym na spacerność a siłę na kiłę
A jak już wracałem do domu w aucie było mi strasznie zimno i źle sie czułem - nigdy tak nie miałem. Pod domem (ponad 2,5 h drogi) nie miałem sił zabrać torby z auta i prosto poszedłem do łóżka z temperaturą ponad 39 stopni. Teraz jest ok, ale wczoraj byłem bez życia, jak po żadnym Maratonie... . Jak ja kiedyś zrobiłem te 4h21????