Z całego tego misz-maszu płynie dla mnie wniosek: po raz N-ty mieszane są treningi zawodowców, zaawansowanych amatorów, amatorów i szeregowych szuraczy. Szeregowy szuracz, który sobie szura te 25 minut na 5km i robi 3 treningi w tygodniu nie przetrenuje się raczej. Tak samo "szukanie nowych bodźców" i "brak reakcji na bodźce" dotyczy w większości zawodowców. Amatorzy lub szuracze najczęściej wystarczy, że zwiększą kilometraż, podkręcą tempa treningów (lub przeciwnie - zluzują, kiedy trzeba, pobiegają więcej spokojnie, odpoczną) i postęp będzie. Raz wolniej, raz szybciej ale będzie. Nie potrzeba tutaj niewiadomo jak wymyślnych treningów - można popatrzeć, jak trenują zaawansowani amatorzy, jak np. Bartosz Olszewski (opisuje na blogu) czy Andrzej Witek (który tutaj opisywał na blogu plan treningowy). Poza kilkoma specyficznymi treningami do wingsa wskazywanymi przez Bartosz to chłopaki nie robią niewiadomo czego, nie odkrywają na nowo koła, a raczej żonglują raczej tymi samymi środkami. I przez ileś lat bodźców im nie brakło, progres ciągle jest - i to progres do poziomu nieosiągalnego dla 95% ludzi. Tyle że kto przy okazji robi ćwiczenia core, odwiedza siłownię, ćwiczy brzuch, plecy tak jak Bartosz? No ja też nie

Kto pilnuje na co dzień diety? etc etc.
I tyle - konsekwencja, upór, pot, poświęcenie ale również równowaga i regeneracja. To jest najważniejsze, a nie bajki o "braku bodźców" przy rozpatrywaniu zawodnika biegającego 20-25 minut na 5km.