Jednak minęło już pół roku i stwierdziłem że coś musi być nie tak, skoro moja prędkość nie rośnie.
Mam już ponad 40 lat i nigdy nie byłem sportowcem, co służyło do tej pory jako wygodne usprawiedliwienie

Po krótkiej analizie stwierdziłem że nie biegam tylko truchtam. Inaczej mówiąc fazy lotu brak.
I tu dochodzimy do sedna i waszego ulubionego tematu - piętą czy srodstopie.
Truchtam oczywiscie z pięty, ale gdy biegnę to mogę sobie wybrać. Niezależne co wybiorę i tak jestem niedługo zmęczony :D
Biegnąc moja prędkość rośnie do ok 6min/km co uważam że jest już normalne.
I teraz pytanie - czy biegać z pięty, czy coś kombinować. Nie ukrywam że mam nadwagę, i biegnąc że srodstopia amortyzuje mnie moja stopa. Ale pięta wydaje się bezpieczniejsza. A może nadal truchtac tylko dłużej?
Uprzedzajac porady - robię przebiezki.