Ostatni trening przed pierwszymi zawodami
-
- Wyga
- Posty: 68
- Rejestracja: 09 kwie 2014, 23:16
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Biegam od ponad roku. Staram się codziennie, ale wiadomo nie zawsze się udaje. Ostatnio przeciętnie trasy 7 km, w czasie ok. 35 min. Biegi w tempie rekreacyjnym.
Zapisałem się na pierwszy bieg zorganizowany, jutro w Jaworznie moim mieście - 15 km.
Biorąc pod uwagę prognozy pogody trochę się martwię. Ma być upał 30 stopni, słupki temperatury odczuwalnej podchodzą pod 40. Zwykle jak jest upał biegam wieczorem, albo całkowicie odpuszczam. Wczoraj dla sprawdzenia pobiegłem zaraz po pracy, czyli w porze kiedy będą zawody i biegło mi się bardzo ciężko, słaby czas, wysokie tętno, ogólnie mało przyjemnie.
Moje plany na pierwsze zawody są takie: minimum - ukończyć, maksimum - być gdzieś w połowie.
Mam więc dwa pytania.
1) jakieś porady na upał?
2) czy biegać dzisiaj, czyli dzień przed startem? Jeżeli tak, to normalny dystans wolno, czy np. krótki 3km, ale postarać się szybciej, w upale czy wieczorem?
Zapisałem się na pierwszy bieg zorganizowany, jutro w Jaworznie moim mieście - 15 km.
Biorąc pod uwagę prognozy pogody trochę się martwię. Ma być upał 30 stopni, słupki temperatury odczuwalnej podchodzą pod 40. Zwykle jak jest upał biegam wieczorem, albo całkowicie odpuszczam. Wczoraj dla sprawdzenia pobiegłem zaraz po pracy, czyli w porze kiedy będą zawody i biegło mi się bardzo ciężko, słaby czas, wysokie tętno, ogólnie mało przyjemnie.
Moje plany na pierwsze zawody są takie: minimum - ukończyć, maksimum - być gdzieś w połowie.
Mam więc dwa pytania.
1) jakieś porady na upał?
2) czy biegać dzisiaj, czyli dzień przed startem? Jeżeli tak, to normalny dystans wolno, czy np. krótki 3km, ale postarać się szybciej, w upale czy wieczorem?
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
ad.1 dużo pić, dużo pić, dużo pić w trakcie biegu i dzisiaj. Biec wolniej niż jak jest chłodno.
ad.2 nie biegać dzisiaj
ad.2 nie biegać dzisiaj
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1210
- Rejestracja: 04 sie 2014, 16:12
- Życiówka na 10k: 46:42
- Życiówka w maratonie: 3:56:58
- Lokalizacja: Wrocław
A tak swoją drogą...nie lepiej zamiast codziennie (IMHO po roku biegania bieganie codzienne to za dużo...nie masz czasu na regnerację) biegać co drugi dzień, ale dłuższe trasy? Tez biegam od ponad roku (maj/czerwiec 2014), więc pewnie możliwości i wydolność mamy podobną (chyba wiek też '72)...tak więc spokojnie możesz biegac zamiast 7km codziennie to 10km co drugi dzień, a w weekend 15km (a i "czasowo" takie coś sie lepiej ogarnia: trzeba się przebrać, potem wziąć prysznic, lepie pobiegac chwilę dłużej, a co drugi dzien mieć "wolne" i móc zrobić coś innego). Wydaje mi się, że dałoby Ci to więcej z punktu widzenia treningu. Ale to tylko taka luźna uwaga.sprocket73 pisze:Biegam od ponad roku. Staram się codziennie, ale wiadomo nie zawsze się udaje. Ostatnio przeciętnie trasy 7 km, w czasie ok. 35 min. Biegi w tempie rekreacyjnym.
Co do pytań dostales już idealną odpowiedź od Skoora :)
powodzenia jutro!
--
Axe
Endomondo: https://www.endomondo.com/profile/16400095
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3659
- Rejestracja: 06 sie 2014, 22:31
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: stara i nieaktualna
- Lokalizacja: Wroclaw, POL
- Kontakt:
Na maraton się od razu trzeba było zapisać! A co tam!sprocket73 pisze:Zapisałem się na pierwszy bieg zorganizowany, jutro w Jaworznie moim mieście - 15 km.
Przepraszam za złośliwość, ale zawsze mnie ciekawi dlaczego ludzie nie zapiszą się najpierw na jakiś w ogóle bieg charytatywny albo kilka razy 5km, później kilka razy 10km i dopiero dalej? Jeśli biegasz ostatnio biegasz codziennie po 7km (co daje 7x7=49km tygodniowo, powiedzmy że 40-45), to daje całkiem dla amatora solidne 160-180km w miesiącu i tempo 5:00 jest dla Ciebie rekreacyjne, to przy urozmaiceniu treningu (jak napisał kolega wyżej) całkiem fajne wyniki by Ci wyszły. A tak pewnie skończy się te 15km umieralnią na 11-14km, przeklinaniem wszystkiego i średnim tempem wolniejszym niż rekreacyjne. Ale obym się mylił.
biegam ultra i w górach
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 665
- Rejestracja: 15 lis 2014, 13:24
- Życiówka na 10k: 36:27
- Życiówka w maratonie: 2:49:35
Marek weź pod uwagę ze Jaworzno to nie np Warszawa gdzie jakieś biegi odbywają się co weekend. Może poprostu zwyczajnie kolega nie ma możliwości pobiec czegoś krótszego w najbliższym czasie ? Są miejsca w Polsce gdzie biega się wszystko co jest, bo jest tego poprostu niewiele.marek84 pisze:Na maraton się od razu trzeba było zapisać! A co tam!sprocket73 pisze:Zapisałem się na pierwszy bieg zorganizowany, jutro w Jaworznie moim mieście - 15 km.
Przepraszam za złośliwość, ale zawsze mnie ciekawi dlaczego ludzie nie zapiszą się najpierw na jakiś w ogóle bieg charytatywny albo kilka razy 5km, później kilka razy 10km i dopiero dalej
-
- Wyga
- Posty: 68
- Rejestracja: 09 kwie 2014, 23:16
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Nie mam ambicji na starty, dlatego wcześniej nie startowałem nigdzie. O jaworznickiej 15-stce pomyślałem w zeszłym roku jak biegacze dwukrotnie przebiegali mi pod oknami. Nie zamierzam ścigać się o jak najlepsze miejsce, tylko wziąć udział. Gdyby nie zapowiadane upały byłbym spokojny.marek84 pisze:Na maraton się od razu trzeba było zapisać! A co tam!
No nic, zobaczymy jak będzie. Dziękuję za rady.
O tym jak mi poszło napiszę jutro szczerze... nawet jak będzie umieralnia
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1210
- Rejestracja: 04 sie 2014, 16:12
- Życiówka na 10k: 46:42
- Życiówka w maratonie: 3:56:58
- Lokalizacja: Wrocław
Marek: z tym zapisywaniem na biegi, to własnie jest tak, że są takie modele, którym całkiem fajnie biega się samemu, którzy nie mają "parcia na udział w zawodach"...ja też tak mam. I pierwszym, i jedynym jak dotąd, moim oficjalnym biegiem był ("od razu") tegoroczny Nocny Wrocławski HM...inna sprawa, że nie biegałem po 7km, tylko od dosyć długiego czasu poniżej 10ki nic nie biegam ("szkoda z domu wychodzić" ;-))), regularne robię 15ki, a i kilka "treningowych" półmaratonów przed tym "oficjalnym" sobie zaliczyłem...co nie zmienia faktu, że nie próbowałem żadnych krótszych zawodów (szczerze mówiąc to 5ki w ogóle mnie nie interesują).
Tak więc wiesz, jedni wolą tak, inni inaczej..."potępić" to należałoby nie tyle dystans, co duże prawdopodobieństwo, że do tego dystansu kolega nie jest przygotowany i będzie tak, jak napisałeś...walnie w ścianę na 11-12km (swoją drogą dla mnie 5:00min/km to niestety aktualny kres możliwości, a nie "tempo rekreacyjne", więc może kolega ma troszkę wiekszy talent :)))
P.S. A po tym nocnym HM to chyba fanem zawodów nie zostanę, jakoś mnie nie wciągnęło...będę sobie spokojnie trenował pod przyszłoroczny maraton...a oficjalne zawody to najwyżej okazjonalnie (np. jakiś "Bieg IT" pod koniec września, czy HM w listopadzie w moim hometown :)))
PS2. A dla psa powodzenia raz jeszcze! (chyba,ze ksywa od czegoś innego i źle mi się skojarzyło ;-)))
--
Axe
Tak więc wiesz, jedni wolą tak, inni inaczej..."potępić" to należałoby nie tyle dystans, co duże prawdopodobieństwo, że do tego dystansu kolega nie jest przygotowany i będzie tak, jak napisałeś...walnie w ścianę na 11-12km (swoją drogą dla mnie 5:00min/km to niestety aktualny kres możliwości, a nie "tempo rekreacyjne", więc może kolega ma troszkę wiekszy talent :)))
P.S. A po tym nocnym HM to chyba fanem zawodów nie zostanę, jakoś mnie nie wciągnęło...będę sobie spokojnie trenował pod przyszłoroczny maraton...a oficjalne zawody to najwyżej okazjonalnie (np. jakiś "Bieg IT" pod koniec września, czy HM w listopadzie w moim hometown :)))
PS2. A dla psa powodzenia raz jeszcze! (chyba,ze ksywa od czegoś innego i źle mi się skojarzyło ;-)))
--
Axe
Endomondo: https://www.endomondo.com/profile/16400095
-
- Wyga
- Posty: 68
- Rejestracja: 09 kwie 2014, 23:16
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
I już po
Ogólnie było fajnie, podobało mi się.
Upał nawet nie był tak wielki jak zapowiadali. Chociaż obiektywnie jak się stało przed startem na rozgrzanym asfalcie to od samego stania człowiek był spocony. Bieg ruszył, zacząłem powolutku, wszyscy mnie wyprzedzali. Pulsometr ustawiony na 160 szybko zaczął mi pikać i choć czułem, że mogę biec szybciej, zwalniałem, bo raczej nigdy nie biegam powyżej tego progu. Ciągle wszyscy mnie wyprzedzali i po pierwszym kilometrze aż się odwróciłem za siebie, bo myślałem, że jestem już ostatni, ale za mną były jeszcze setki osób, co mnie nieco uspokoiło. Dalej był pierwszy podbieg pod górę, gdzie zauważyłem, że niektórzy przechodzą z truchtu w marsz i tych ja wyprzedzałem. Po dwóch km przebiegałem obok swojego bloku, pomachałem żonie, mamie i teściowej na balkonie oraz zagwizdałem na psa, który odpowiedział mi szczekaniem. Im dalej tym biegło mi się lepiej. Starałem się nie przekraczać tętna 160. Wyprzedałem coraz więcej osób. Po 5 km minąłem trzech Murzynów, którzy już wracali po nawrocie i mieli za sobą 10 km - szybkie bestie. Opuściłem dwa pierwsze punkty z wodą, napiłem się na trzecim i o mało nie utopiłem - brak praktyki Po nawrocie postanowiłem biec ciut szybciej, bo czułem się dobrze. Cały czas wyprzedzałem innych. Zapowiadany przez Was kryzys po 11 km nie przyszedł, choć obiektywnie warunki nie były najlepsze, było duszno, jakbym biegł sam, to bym strasznie marudził bo biegło się wolno, a tak to widziałem siebie na tle innych i to, ze inni byli jakby jeszcze bardziej zmęczeni działało motywująco. Na 13 km pod naszym balkonem wykonałem dla jaj taką oto jaskółkę:
Potem na ostatnich dwóch kilometrach, jak już wiedziałem, że na pewno dam radę pobiegłem jeszcze szybciej wyprzedzając kolejne osóby.
Czas osiągnąłem 1:17:38, 429 miejsce na 832 sklasyfikowanych i 1105 zgłoszonych, czyli plan wykonany w wersji max. Na półmetku byłem 549, czyli w drugiej połówce przesunąłem się do przodu o 120 pozycji. Średnio kilometr 5:11, czyli teoretycznie mogłem lepiej, ale w tych warunkach i tak jestem zadowolony. Na mecie dostałem medal i butelkę mineralnej, zjadłem grochówkę, a następnie udałem się do domu idąc wzdłuż trasy biegu i kibicując tym, którzy jeszcze biegli. Dokładnie pod moim blokiem minąłem się z kolumną kończącą bieg i tymi co walczyli o zmieszczenie się w limicie.
Podobała mi się atmosfera na trasie. Dzieciaki przybijające piątki. Dopingujący kibice. Za rok znowu sobie wystartuję
p.s.
Axe, zgadłeś, moja ksywka to pies z fraglesów
Ogólnie było fajnie, podobało mi się.
Upał nawet nie był tak wielki jak zapowiadali. Chociaż obiektywnie jak się stało przed startem na rozgrzanym asfalcie to od samego stania człowiek był spocony. Bieg ruszył, zacząłem powolutku, wszyscy mnie wyprzedzali. Pulsometr ustawiony na 160 szybko zaczął mi pikać i choć czułem, że mogę biec szybciej, zwalniałem, bo raczej nigdy nie biegam powyżej tego progu. Ciągle wszyscy mnie wyprzedzali i po pierwszym kilometrze aż się odwróciłem za siebie, bo myślałem, że jestem już ostatni, ale za mną były jeszcze setki osób, co mnie nieco uspokoiło. Dalej był pierwszy podbieg pod górę, gdzie zauważyłem, że niektórzy przechodzą z truchtu w marsz i tych ja wyprzedzałem. Po dwóch km przebiegałem obok swojego bloku, pomachałem żonie, mamie i teściowej na balkonie oraz zagwizdałem na psa, który odpowiedział mi szczekaniem. Im dalej tym biegło mi się lepiej. Starałem się nie przekraczać tętna 160. Wyprzedałem coraz więcej osób. Po 5 km minąłem trzech Murzynów, którzy już wracali po nawrocie i mieli za sobą 10 km - szybkie bestie. Opuściłem dwa pierwsze punkty z wodą, napiłem się na trzecim i o mało nie utopiłem - brak praktyki Po nawrocie postanowiłem biec ciut szybciej, bo czułem się dobrze. Cały czas wyprzedzałem innych. Zapowiadany przez Was kryzys po 11 km nie przyszedł, choć obiektywnie warunki nie były najlepsze, było duszno, jakbym biegł sam, to bym strasznie marudził bo biegło się wolno, a tak to widziałem siebie na tle innych i to, ze inni byli jakby jeszcze bardziej zmęczeni działało motywująco. Na 13 km pod naszym balkonem wykonałem dla jaj taką oto jaskółkę:
Potem na ostatnich dwóch kilometrach, jak już wiedziałem, że na pewno dam radę pobiegłem jeszcze szybciej wyprzedzając kolejne osóby.
Czas osiągnąłem 1:17:38, 429 miejsce na 832 sklasyfikowanych i 1105 zgłoszonych, czyli plan wykonany w wersji max. Na półmetku byłem 549, czyli w drugiej połówce przesunąłem się do przodu o 120 pozycji. Średnio kilometr 5:11, czyli teoretycznie mogłem lepiej, ale w tych warunkach i tak jestem zadowolony. Na mecie dostałem medal i butelkę mineralnej, zjadłem grochówkę, a następnie udałem się do domu idąc wzdłuż trasy biegu i kibicując tym, którzy jeszcze biegli. Dokładnie pod moim blokiem minąłem się z kolumną kończącą bieg i tymi co walczyli o zmieszczenie się w limicie.
Podobała mi się atmosfera na trasie. Dzieciaki przybijające piątki. Dopingujący kibice. Za rok znowu sobie wystartuję
p.s.
Axe, zgadłeś, moja ksywka to pies z fraglesów
-
- Wyga
- Posty: 68
- Rejestracja: 09 kwie 2014, 23:16
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Yahoo, skąd wziąłeś to 14,98?
Zapewne chodzi Ci o podaną przeze mnie średnią na 1 km.
Na stronie biegu mam podany czas na 1 km 5:10, a jak w excelu do arkusza z moimi biegami wpisałem czas i dystans to wyliczył 5:11 - myślę, ze to kwestia zaokrągleń... jak podaję czas sekundę krótszy to wylicza 5:10
Zapewne chodzi Ci o podaną przeze mnie średnią na 1 km.
Na stronie biegu mam podany czas na 1 km 5:10, a jak w excelu do arkusza z moimi biegami wpisałem czas i dystans to wyliczył 5:11 - myślę, ze to kwestia zaokrągleń... jak podaję czas sekundę krótszy to wylicza 5:10
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2781
- Rejestracja: 19 cze 2015, 17:20
- Życiówka na 10k: 43:30
- Życiówka w maratonie: 3:44:25
Jak napisałeś 5'11/km to sobie policz ile wyjdziesprocket73 pisze:Yahoo, skąd wziąłeś to 14,98?
Zapewne chodzi Ci o podaną przeze mnie średnią na 1 km.
Na stronie biegu mam podany czas na 1 km 5:10, a jak w excelu do arkusza z moimi biegami wpisałem czas i dystans to wyliczył 5:11 - myślę, ze to kwestia zaokrągleń... jak podaję czas sekundę krótszy to wylicza 5:10
A teraz wychodzi 15,02km, ale zaokraglmy to do pełnych 15km
Wymijanie, biegniecie po chodniku, skracanie zakrętów etc, to nie wiadomo jaki dystans przebiegłes
"Ból jest nieunikniony.Cierpienie jest wyborem."
Haruki Murakami, z książki: 'O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu?'
Haruki Murakami, z książki: 'O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu?'
- maly89
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4862
- Rejestracja: 10 paź 2011, 23:05
- Życiówka na 10k: 37:44
- Życiówka w maratonie: 02:56:04
- Lokalizacja: Gdańsk / Lidzbark Warmiński
- Kontakt:
A jakie ma znaczenie te 20, 50 czy nawet 100 metrów?
Gratulacje ukończenia pierwszych zawodów
Gratulacje ukończenia pierwszych zawodów
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2781
- Rejestracja: 19 cze 2015, 17:20
- Życiówka na 10k: 43:30
- Życiówka w maratonie: 3:44:25
Pewnie pobiegniecie na zakręcie po chodniku zamiast po ulicy
"Ból jest nieunikniony.Cierpienie jest wyborem."
Haruki Murakami, z książki: 'O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu?'
Haruki Murakami, z książki: 'O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu?'
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3659
- Rejestracja: 06 sie 2014, 22:31
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: stara i nieaktualna
- Lokalizacja: Wroclaw, POL
- Kontakt:
Gratulacje!
Nie miałeś problemów, bo bardzo ładnie pobiegłeś na tętno o czym nie pisałeś wcześniej. Gdybyś przyspieszał i pobiegł pierwsze kilometry z tłumem (a daję Ci głowę, ze 90% ludzi by tak zrobiło), to byś walnął w ścianę właśnie po 10-tym A tak wyszedł Ci bardzo fajnie rozegrany bieg, życzę w przyszłości tylko tak dobrych.
Nie miałeś problemów, bo bardzo ładnie pobiegłeś na tętno o czym nie pisałeś wcześniej. Gdybyś przyspieszał i pobiegł pierwsze kilometry z tłumem (a daję Ci głowę, ze 90% ludzi by tak zrobiło), to byś walnął w ścianę właśnie po 10-tym A tak wyszedł Ci bardzo fajnie rozegrany bieg, życzę w przyszłości tylko tak dobrych.
Wiem, generalizowałem po prostu na podstawie mojej bytności na tym forumaxe pisze:Marek: z tym zapisywaniem na biegi, to własnie jest tak, że są takie modele, którym całkiem fajnie biega się samemu, którzy nie mają "parcia na udział w zawodach"...ja też tak mam. I pierwszym, i jedynym jak dotąd, moim oficjalnym biegiem był ("od razu") tegoroczny Nocny Wrocławski HM...
biegam ultra i w górach
-
- Wyga
- Posty: 68
- Rejestracja: 09 kwie 2014, 23:16
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Minął rok po pierwszym starcie i nadszedł ten dzień, kiedy po raz drugi wziąłem udział w zorganizowanym biegu - kolejna edycja jaworznickiej 15-stki. Plany przed startem były optymistyczne. Przede wszystkim mieć lepszy czas niż 1:15, co wydawało się całkiem realne, a poza tym zameldować się w pierwszej połówce tych co bieg ukończyli.
Niestety przed startem pojawiła się przeszkoda w postaci pięknej pogody. Ponieważ tego lata bardzo ciężko było na taką trafić, a jest w moim życiu coś o większym priorytecie niż bieganie, to dzień przed biegiem zdecydowałem się na dość ambitną wycieczkę górską - 30 km, z 2000 m przewyższeń. 13 godzin łażenia w lejącym się z nieba skwarze + 6 godzin jazdy samochodem. Wycieczka zakończyła się pełnym sukcesem, natomiast wczoraj rano ledwie wstałem z łóżka, wszystko mnie bolało, łącznie z głową z odwodnienia (taki jakby kac). Ponieważ wstałem późno, to obfite śniadanie zjadłem zaledwie 3 godziny przed biegiem. Ciężko było dojść na linię startu, ale mimo wszystko chciałem spróbować.
Ustawiłem się na samiuśkim końcu stawki i zacząłem bardzo spokojnie. O dziwo biegło mi się całkiem nieźle i systematycznie przesuwałem się do przodu. Upał był masakryczny i było to widać po ludziach. W zeszłym roku pierwszą połówkę miałem ciężką, za to na drugiej śmigałem aż miło. Wczoraj, biorąc pod uwagę zmęczenie po górach spodziewałem się czegoś odwrotnego i faktycznie z czasem biegło się coraz gorzej. Po nawrocie ciągle jeszcze wyprzedzałem, ale tak od 10-go kilometra zaczęła się walka z własnym organizmem. Pierwszym sygnałem alarmowym było to, że przestałem wyprzedzać. Drugim ból w stawach i w mięśniach. Na końcowych metrach, choć dawałem z siebie wszystko, to kilka osób mnie wyprzedziło. Na mecie byłem bardzo zmęczony i trochę załamany słabym czasem.
Po ochłonięciu i prześledzeniu wyników jednak stwierdziłem, że nie było źle. Czas 1:19:54 dał mi 264 miejsce na 558 sklasyfikowanych. Więc byłem w pierwszej połówce. W zeszłym roku z czasem 01:17:38 byłem 429 na 832. W tym roku ogólne tempo biegu z powodu wyższej temperatury było gorsze.
Po międzyczasach widać jak przesuwałem się do przodu:
0:14:56 / 424
0:41:22 / 309
1:10:23 / 269
Ciekawie wygląda zmierzone tętno. W zeszłym roku miałem średnie 161 (max 178) i czułem się dużo mniej zmęczony niż teraz przy średnim 153 (max 167).
Podsumowując jestem zadowolony. Z optymizmem patrzę w przyszłość. Za rok znowu wystartuję!
p.s.
a jak kogoś interesują góry, to można sobie przeczytać relację z wycieczki tutaj: http://forum.turystyka-gorska.pl/viewto ... 11&t=18737
Niestety przed startem pojawiła się przeszkoda w postaci pięknej pogody. Ponieważ tego lata bardzo ciężko było na taką trafić, a jest w moim życiu coś o większym priorytecie niż bieganie, to dzień przed biegiem zdecydowałem się na dość ambitną wycieczkę górską - 30 km, z 2000 m przewyższeń. 13 godzin łażenia w lejącym się z nieba skwarze + 6 godzin jazdy samochodem. Wycieczka zakończyła się pełnym sukcesem, natomiast wczoraj rano ledwie wstałem z łóżka, wszystko mnie bolało, łącznie z głową z odwodnienia (taki jakby kac). Ponieważ wstałem późno, to obfite śniadanie zjadłem zaledwie 3 godziny przed biegiem. Ciężko było dojść na linię startu, ale mimo wszystko chciałem spróbować.
Ustawiłem się na samiuśkim końcu stawki i zacząłem bardzo spokojnie. O dziwo biegło mi się całkiem nieźle i systematycznie przesuwałem się do przodu. Upał był masakryczny i było to widać po ludziach. W zeszłym roku pierwszą połówkę miałem ciężką, za to na drugiej śmigałem aż miło. Wczoraj, biorąc pod uwagę zmęczenie po górach spodziewałem się czegoś odwrotnego i faktycznie z czasem biegło się coraz gorzej. Po nawrocie ciągle jeszcze wyprzedzałem, ale tak od 10-go kilometra zaczęła się walka z własnym organizmem. Pierwszym sygnałem alarmowym było to, że przestałem wyprzedzać. Drugim ból w stawach i w mięśniach. Na końcowych metrach, choć dawałem z siebie wszystko, to kilka osób mnie wyprzedziło. Na mecie byłem bardzo zmęczony i trochę załamany słabym czasem.
Po ochłonięciu i prześledzeniu wyników jednak stwierdziłem, że nie było źle. Czas 1:19:54 dał mi 264 miejsce na 558 sklasyfikowanych. Więc byłem w pierwszej połówce. W zeszłym roku z czasem 01:17:38 byłem 429 na 832. W tym roku ogólne tempo biegu z powodu wyższej temperatury było gorsze.
Po międzyczasach widać jak przesuwałem się do przodu:
0:14:56 / 424
0:41:22 / 309
1:10:23 / 269
Ciekawie wygląda zmierzone tętno. W zeszłym roku miałem średnie 161 (max 178) i czułem się dużo mniej zmęczony niż teraz przy średnim 153 (max 167).
Podsumowując jestem zadowolony. Z optymizmem patrzę w przyszłość. Za rok znowu wystartuję!
p.s.
a jak kogoś interesują góry, to można sobie przeczytać relację z wycieczki tutaj: http://forum.turystyka-gorska.pl/viewto ... 11&t=18737