Edek + Załoga

...czyli wszystko co nie zmieściło się w innych działach a ma związek z bieganiem lub sportem.
Przemek
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 309
Rejestracja: 19 cze 2001, 18:05
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: UE

Nieprzeczytany post

Przepraszam Was, ale poniżej jest pełniejsza wersja artykułu o Waldku Kikolskim.

Rzeczpospolita 04.01.01 Nr 3
JANUSZ PINDERA

Życie na maksa
Inwalidzi są tacy jak inni ludzie. Muszą tylko znaleźć sens życia. Nie mogą zamykać się w czterech ścianach pokoju - mówi Waldemar Kikolski, niedowidzący biegacz, medalista igrzysk paraolimpijskich

Rok 1992. Paraolimpiada w Barcelonie. Pierwsze igrzyska Waldemara Kikolskiego, niedowidzącego biegacza z Łap. W biegu na 1500 i 5000 metrów zdobywa srebrne medale. To dla niego mało.


W ostatnim dniu imprezy staje jeszcze na starcie biegu na 800 metrów. W loży honorowej jest król Hiszpanii, przewodniczący MKOl Juan Antonio Samaranch, a na trybunach kilkadziesiąt tysięcy widzów. Kilka minut później będą bić brawo temu szczupłemu, wysokiemu Polakowi, który pokona ich rodaka, Sancheza. Kikolski ma swój pierwszy złoty medal zdobyty na igrzyskach paraplegików i wierzy, że nie ostatni. Cztery lata później, w Atlancie, też w ostatnim dniu igrzysk, wygra maraton. Kilkaset metrów przed stadionem zatrzyma się, zdejmie buty i tak jak legendarny Bikila Abebe wbiegnie boso.

To nie koniec wielkich olimpijskich zwycięstw chłopaka z Łap. W Sydney znów będzie pierwszy. Pokona trasę maratonu w czasie 2:33 godziny, najlepszym od kilkunastu lat. Będzie szybszy od swego zdrowego przewodnika, za co Anglicy będą żądać dyskwalifikacji. Na szczęście dla niego protest zostanie odrzucony. 80 tysięcy ludzi wstanie z miejsc, gdy zagrają mu Mazurka Dąbrowskiego. Kolejne, niezapomniane przeżycie do skarbca wspomnień. Ile ich jeszcze będzie? Czy dotrwa do Aten, by znów wygrać bieg maratoński? Ma 33 lata.

Przez mgłę

"Nigdy nie myślałem, że będę się bawił w sport inwalidów - mówi Kikolski. - Byłem sprawnym młodym chłopakiem, który grał w drużynie trampkarzy trzecioligowej Pogoni Łapy razem z Tomaszem Łapińskim, dziś reprezentantem kraju. Biegałem maratony i łapczywie zdobywałem wiedzę. Pewnego dnia jednak zacząłem tracić wzrok. Medycyna nie znalazła na to lekarstwa. Próbowałem u znachorek, wróżek, jeździłem do miejsc świętych. Sam też nie wiem, jak to się stało, że choroba przestała się rozwijać. Może dlatego, że wielu ludzi modliło się za mnie. Widzę słabo, jak przez mgłę, ale widzę."

Miał 15 lat, gdy pojechał do Częstochowy, by uczyć się w liceum prowadzonym przez księży. "To była lekcja pokory i dyscypliny w szkole o bardzo ostrym rygorze, takim jak w seminarium duchownym. Pobudka skoro świt, praca i nauka. Dwa razy w tygodniu, na dwie godziny, mogliśmy wyjść za mury klasztorne. Nikt jednak nie chciał łamać naszych charakterów. Uczyliśmy się języka angielskiego, francuskiego, łaciny, zgłębialiśmy historię i język polski. Był też czas na rozmyślania, ale na bieganie już go nie było. Zaczynało nas 35, skończyło 11. Sześciu przystąpiło do święceń kapłańskich. Jeden jest policjantem. Ja niedowidzącym biegaczem, trzykrotnym mistrzem olimpijskim."

Jak żyć

To w tej szkole zaczęły się kłopoty ze wzrokiem. Coraz częściej bolały go oczy. Wiedział, że dzieje się coś niedobrego, ale nie zwalniał tempa. Po rocznych studiach filozoficznych w Rzymie próbował tego samego w Paryżu. "Nie było łatwo. Do południa nauka, po południu praca. Rozwoziłem książki i układałem je na półkach, a gdy czas pozwalał, biegałem swoje maratony. Wzrok słabł jednak coraz bardziej. Litery się zlewały, coraz trudniej było czytać. Badania potwierdziły zanik nerwu i sześćdziesięcioprocentową utratę wzroku. Zdawałem sobie sprawę, że przyjdzie taki dzień, kiedy będę ślepy. W takich chwilach człowiek zadaje sobie pytania, co robić, jak żyć. Wróciłem do Polski."

Kikolski mówi, że właśnie wtedy postanowił żyć intensywnie. "Bez względu na to, czy jechałem do Akwizgranu, oglądałem ruiny Akropolu, tańczyłem, czy grałem w piłkę, robiłem to na maksa." Głęboko wierzy w przeznaczenie, więc myślał, co ma być, to będzie. Mógł zostać w Hiszpanii, gdzie proponowano mu dobrą pracę, we Francji, mógł jechać na stałe do Włoch. "Ucieczka za granicę to nie jest sposób na życie. W Polsce jest sporo krętaczy i złodziei, ale znalazłem tu żonę i chcę tu mieszkać, bo jestem szczęśliwy. Tu czuję się cieplej" - mówi w odpowiedzi na pytanie, dlaczego nie skorzystał z takich propozycji.

Przyrzeczenie

W 1991 roku zaczął biegać. Na poważnie, z myślą o zawodach i zwycięstwach. "Inwalidzi są tacy sami jak inni ludzie. Tak samo czują, tak samo kochają. Muszą tylko znaleźć sens życia. I nie pozwolić się zamknąć w czterech ścianach pokoju." Często to powtarza. On nie musiał długo szukać. Sport zawsze był integralną częścią jego życia. Po zwiedzaniu Prado biegał na mecze Realu Madryt.

W Rzymie oglądał występy Romy, w stolicy Francji dopingował Paris St. Germain. Pamięta swoje pierwsze zawody dla niepełnosprawnych. Obóz szkoleniowy urządził sobie sam. Dziesięć dni ganiał po pętli tej samej drogi. Niewiele to dało. W dwóch biegach, na 800 i 1500 metrów, zajął ostatnie miejsca. Kilkanaście miesięcy później na tych dystansach zdobył medale olimpijskie. Przyrzekł to sobie w chwili porażek na stadionie Olimpii w Poznaniu i słowa dotrzymał.

Koniec zabawy

W Sydney biegł po złoto, choć nie był stuprocentowym faworytem. Przez te lata, gdy wygrywał, przyszli nowi. Silni, wytrenowani, specjalizujący się w jednej tylko konkurencji. Paraolimpiady uległy widocznym przeobrażeniom. Komercjalizacja odcisnęła na nich wyraźne piętno. To już nie jest beztroska zabawa jak dawniej. To walka o pieniądze. Niekiedy bardzo duże. Są kraje, które płacą swoim kalekim mistrzom po kilkadziesiąt tysięcy dolarów za zwycięstwo, dają mieszkania i samochody. "Czy można się więc dziwić, że niektórzy w tej sytuacji sięgają po doping?" - pyta Kikolski.

W Sydney zdyskwalifikowano jedenastu sportowców. W większości ciężarowców. To oni najczęściej sięgają po zakazane wspomaganie i później szokują świat rekordami nie z tej ziemi. Jeśli inwalida ważący 90 kg wyciska na ławeczce 240 kg, a inny, mały i drobny (52 kg), podnosi 190 kg, to chyba coś tu jest nie tak.

Inny problem to oszustwa. Hiszpańscy koszykarze zdobyli w Sydney złote medale i dopiero po powrocie do domu wybuchła afera. Okazało się, że są zdrowi. Wprowadzili w błąd wszystkich i gdy prawda wyszła na jaw, nawet nie okazali skruchy. "Gdy mamy do czynienia z ludźmi, którzy nie mają nóg czy rąk, sprawa jest względnie prosta. Lekarze mają łatwiejsze zadanie, przydzielając ich do określonych grup. Gorzej, gdy przyjdzie klasyfikować upośledzonych umysłowo. Tu praktycznie nie ma żadnych badań, wszystko oparte jest na zaufaniu. Stąd wzięło się oszustwo Hiszpanów" - wyjaśnia Kikolski i przyznaje, że przy jego schorzeniu też możliwe są podobne matactwa. "Niedowidzący dzielą się na dwie grupy, gorzej i lepiej widzących. Jeśli ktoś chce udawać bardziej chorego, niż jest, może to zrobić bez problemów. Wystarczy, że dostrzeże pokazywany mu przedmiot z odległości metra, a nie pięciu".

Zawodnicy mają sami podejrzenia w stosunku do określonych osób, ale ciężko jest podważyć opinię lekarską. "Jeśli nawet coś podejrzewam, zachowuję to dla siebie, bo nie jestem sędzią śledczym" - uważa Kikolski.

Szybciej niż przewodnik

Biega w grupie B-1, gorzej widzących. Są jeszcze grupy B (niewidomi) i B-2 (lepiej widzący). Zwycięzca maratonu w grupie B na igrzyskach w Sydney miał czas 2:37 godz. To były piłkarz Boavisty Porto, młody Portugalczyk, który stracił wzrok w wypadku motocyklowym. Regułą jest, że znacznie lepiej biegają ci, którzy kiedyś widzieli. Pozostały im nawyki ruchowe, czego nie mają niewidomi od urodzenia. Złoty medalista grupy B-2 przebiegł ten dystans w 2:35. Kikolski miał najlepszy czas - 2:33.

Niewiele jednak brakowało, a zostałby zdyskwalifikowany. Regulamin mówi bowiem, że jeśli biegnie się z przewodnikiem, trzeba z nim przybiec na metę. Przewodnikiem Kikolskiego został młody Australijczyk, biegający maraton w 2:25 - 2:27. "Przewodnik informuje mnie o sytuacji na trasie. Jeśli ktoś ucieknie mi na kilkadziesiąt metrów, ja już go nie widzę" - tłumaczy Kikolski. Widać nie doceniono możliwości Polaka, bo mieszkaniec Sydney na 40. kilometrze był już za nim i na metę przybiegł ze stratą 150 metrów. Anglicy wnieśli protest, ale nie został uwzględniony.

Gdy pytam, czy nie myślał, by spróbować swych sił w rywalizacji ze zdrowymi, mówi zdecydowanie, że nie. "Tam nie miałbym szans na zwycięstwo". Różnice między nim a gwiazdami tej konkurencji wcale jednak nie były tak duże. Znakomity Portugalczyk Pinto przebiegł podczas igrzysk w Sydney maraton w 2:15. Hiszpan Abel Anton w 2:23. Polak Piotr Gładki zszedł z trasy i nie ukończył konkurencji. Kikolski w 1994 roku przebiegł maraton w 2:29. Twierdzi, że to nie jest jego ostatnie słowo. "Stać mnie na czas 2:27. Kto wie, może dokonam tego na Paraolimpiadzie w Atenach za cztery lata."

Za złoty medal w Sydney dostał 12 tysięcy złotych. Ma stypendia z Polskiego Związku Sportów Niepełnosprawnych ("START") oraz doktoranckie. Na sponsora nie może liczyć. "Chodzisz i prosisz jak żebrak. Bywa, że dostaniesz parę groszy, ale tracisz wolność. Chodziłem po bankach, obiecywali, że dadzą, ale nic z tego nie wyszło. Na początku na zawody jeździłem za swoje, sam kupowałem lekkoatletyczne kolce. Dziś to już przeszłość. Mamy to co trzeba."

Pismo ze szkoły

Zawsze ciągnęło go życie. Zdał egzamin na sędziego piłkarskiego, zdobył uprawnienia pilota wycieczek zagranicznych, próbował zostać stewardem. Testy przeszedł jak burza. W językach zawsze był mocny, więc to też nie była dla niego trudna przeszkoda. W Instytucie Medycyny Lotniczej przeszedł badania. Udanie, oprócz jednego, u okulisty. "Mogłem udawać, tablicę i układ liter znam na pamięć, ale nie było sensu. Spojrzenie w dno oka mówiło wszystko". W Krakowie była szkoła masażu dla widzących i niedowidzących. Tam też zdawał.

W przerwie między jednym i drugim egzaminem poszedł pobiegać. Po kilku dniach przyszło do Łap pismo ze szkoły masażu. Otworzył. "W wyniku negatywnej oceny komisji lekarskiej Waldemar Kikolski nie został przyjęty." Dziś śmieje się, gdy mówi: "Wzięto mnie za świra. Nie wyobrażali sobie, że ktoś w przerwie między egzaminami może biegać". Wtedy jednak nie było mu do śmiechu, choć ostatecznie dostał się do tej szkoły. Tak samo jak do katowickiej AWF, gdzie zorganizowali grupę niepełnosprawnych.

Być dobrym człowiekiem

Małżeństwem są od kilku miesięcy. Izabela, żona Waldemara Kikolskiego, ładna, szczupła blondynka, ma 25 lat, jest prawniczką i tak jak on pochodzi z Łap. Ich rodzinne domy oddalone są o 400 metrów. Ostatnio rozpoczęła aplikację w Białymstoku, a on otworzył przewód doktorski na AWF w Warszawie. Będzie pisał o "Strukturze obciążeń treningowych w sportach wytrzymałościowych uprawianych przez niewidomych i niedowidzących". Promotorem tej pracy jest rektor AWF, prof. Henryk Sozański. "Tyle razy coś zaczynałem i nie kończyłem. Może wreszcie coś skończę" - mówi Kikolski z uśmiechem.

Wciąż łapczywie chwyta się wielu zajęć. Doktorat, działalność w IBSA (Międzynarodowe Stowarzyszenie Sportowców Niewidomych), gdzie jest przedstawicielem Europy Środkowowschodniej, treningi. Lista jest znacznie dłuższa, tak jak lista zainteresowań Kikolskiego. Tak naprawdę nie wie jeszcze, co będzie w życiu robił.

Zna kilka języków obcych, obleciał cały świat i wciąż czegoś szuka. Tak jak wtedy, gdy wyznawał zasadę - żyć na maksa. Wie, że czasem nie ma wpływu na to, co się dzieje. Są tacy, którzy dążą do tego, żeby mieć pieniądze. "Zależy, kto czego szuka. Ja mam medale i wiem, że nie są najważniejsze. Ważne, żeby być dobrym człowiekiem." -
PKO
Awatar użytkownika
wojtek
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 10535
Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
Życiówka na 10k: 30:59
Życiówka w maratonie: 2:18
Lokalizacja: lokalna
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Bardzo interesujacy artykul . Nie mialem okazji poznac Kikola . Podczas Paraolimpiady w moim miescie nie mialem czasu aby zaznajomic sie z nasza ekipa ; szkoda .
Widzialem wywiad jaki przeprowadzil z nim Szpaczkiewicz ( jak go nazywa Ziut ) . Chlopak robil wrazenie swoja inteligencja . Draznilo mnie , ze Szpaczkiewicz zwracal sie do niego per ty ale bez wzajemnosci !
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki

Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37

Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
Janusz
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 476
Rejestracja: 22 cze 2001, 19:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Nie wszystko układa się tak jak chcieliśmy. We wtorek wieczór, akurat kiedy przyszło im się żegnać  ze swymi  zatrwożonymi najbliższymi, właśnie zewsząd zaczęły napływać niepokojące ostrzeżenia wg. których kolejne ataki terrorystyczne mają nastąpić jeszcze w tym tygodniu.

W pociągu, relacji W-wa Gdańsk, jeden z nich staje się łupem złodziei, zostaje okradziony m.in. z lotniczego biletu , paradoksalnie padło na Staszka S. najlepiej widzącego (pozostali dwaj liczyli na jego pomoc w podróży). Bez  biletu i pieniędzy musiał wracać do domu. To gorzej niż źle, bo Ryszard jest całkowicie niewidomy, zaś niedowidzący Piotr nie jest w stanie z różnych względów przejąć obowiązków Staszka.

Dziś (czwartek) ok. godz. 17-tej zadzwoniła Ania.  Bardzo czekałem na sygnał od niej, bo to ona pierwsza mogła potwierdzić, że dotarli na miejsce (byli z nią umówieni na poranny trening po Central Parku). Niestety nie zastała mnie, ale żona przekazała, że głos Ani był wyjątkowo spokojny, bo  Ryszard i Piotr stawili się w umówionym miejscu, a więc są cali i zdrowi, ba nawet bardzo zdrowi, skoro jak słyszę, po dzisiejszej przebierzce, umówili się na kolejny trening z Anią już jutro.
Janusz
Awatar użytkownika
ania
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 476
Rejestracja: 18 cze 2001, 07:39

Nieprzeczytany post

Dodam tylko, ze Ryszard i Piot czuja sie swietnie - tryskaja humorem (co zdaje sie byc w ich naturze). Trenuja, oprocz tego realizuja dosc napiety program (spotkanie z przedstawicielami Achillesa, wizyta w konsulacie polskim a dzis przedmaratonskie pasta party). Dzis mielismy okazje pogadac godzinke przed i podczas biegu, o ktorym wspomnialam juz przy innej okazji).
Janusz
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 476
Rejestracja: 22 cze 2001, 19:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

- zwolnij ...synu?! - dopytuję się zdziwiony po raz drugi.
- Owszem, po prostu, przewodnik Piotrka, Amerykanin, nie potrafił słowa po polsku - tłumaczy mi - więc musiałem go na prędce nauczyć czegokolwiek, aby mógł pilnować tempa. "...synu", wydało mi się stosunkowo łatwe językowo i odpowiednie jak dla... podopiecznego.
- No i co, poskutkowało?
- Tak..., niczym płachta na byka. Pierwsze km Piotrek śmigał jak oparzony, a potem... z tru...dem wracał do sił. Jeśli ktoś to widział, miał niezły ubaw. Facet po pięćdzięsiątce (Piotr),  uciekał po Nowym Jorku młodziakowi, krzyczącemu za nim "zwolnij ...synu".



Udał się maraton nowojorski. Udał się też film o ich występie, udzielili wspaniałych wywiadów, wielu podłamanych... podnieśli na nogi.

Najbardziej jednak cieszy to, że nawet tam, daleko, nasza wirtualna rzeczywistość, zaowocowała w realne spotkania. Jeszcze raz, wielkie podziękowania dla Ani.

Tak było ubiegłej niedzieli, zaś w najbliższą, Warszawa stanie się miejscem biegaczy. Nasi niewidomi przyjaciele, pomimo zmęczenia po maratonie, za punkt honoru przyjęli udział w imprezie niepodległościowej. Czy będą mieli problemy z przewodnikami jak w New York'u, gdzie do każdego z nich stała kolejka chętnych do prowadzenia?  Chcielibyśmy aby tak było. Niestety jak na razie, co najmniej dwóch niewidomych nie ma komu poprowadzić. Jeśli kogoś nie znajdziemy tu, na forum, będą zmuszeni pozostać w domu, bo przed samym startem, szanse na znalezienie będą żadne.

Prośba:
Wszystkich, którzy biegają w czasie ok. 50min/ 10 km, albo szybciej, ale w tym dniu nie zamierzają ustanawiać życiówek, zachęcam gorąco do biegu z niewidomym kolegą. Nie trzeba specjalnych umiejętności, wystarczy... dobry wzrok. Poszukujemy jeszcze trzech przewodników.
Chętnych proszę o pilne zgłoszenia na e-mail

Z góry dziękuję za pomoc i zrozumienie

(Edited by Janusz at 9:11 am on Nov. 16, 2001)
Janusz
Ziut
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 684
Rejestracja: 19 cze 2001, 10:56
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 2:58:00
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Janusz:
Trzymaj mnie w zanadrzu. Chętnie się tego podejmę. Moje obawy związane są z akcją przed biegiem i po, o której informujemy na forum.
Awatar użytkownika
ania
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 476
Rejestracja: 18 cze 2001, 07:39

Nieprzeczytany post

Januszu, o ktorej i gdzie jestescie konkretnie umowieni?
Janusz
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 476
Rejestracja: 22 cze 2001, 19:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Aniu, będziemy już o 10-tej, najpierw spotkanie z filmowcem, potem wywiad, mają też dotrzeć kanadyjscy dokumentaliści, zapraszam Cię serdecznie. Ponieważ strat będzie o 12-tej, chętnych przewodników zapraszamy na 11.30, przy drzwiach Zamku Królewskiego, oczywiście od strony placu Zamkowego.

Jak na razie wygląda, że większość zamierza zrobić mocny start, tak bym nie chciał obciążać dodatkową robotą naszego Ziutka, ani też odbierać okazji na ściganie Przemkowi. Poza nimi, do przewodzenia, zgłosiła się - jak dotąd - tylko jedna osoba.

P.S.
Tak mi szkoda, że nie mogłaś przybyć na zdjęcia do ww. filmu z naszymi niewidomymi biegaczami, po Central Parku. Może w Polsce też uda się go w przyszłości wyemitować. A może w kraju, powstanie coś jeszcze lepszego?
Janusz
Awatar użytkownika
ania
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 476
Rejestracja: 18 cze 2001, 07:39

Nieprzeczytany post

Dobrze. O 10.00 Spotkanie z Ziutem, potem o 11.30. Troche niepokoi mnie ten "mocny start"...

Rozumiem, ze wciaz brakuje osob dla dwoch biegaczy o ktorych wspomniales. Ja chyba nie bylabym w stanie pomoc komus kto biega 5min/km. (Czuje sie zregenerowana, ale nie wiem czy na tyle, zeby biegac szybciej niz potrafie). Anyway, przyjde o 11.30, chocby, zeby pogadac z Ryszardem.

Dziekuje za zaproszenie.
Awatar użytkownika
Janek
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 775
Rejestracja: 19 cze 2001, 20:42
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Niestety dopiero powoli wychodzę z kontuzji (mam nadzieję) i z pewnością moje tempo będzie znacznie wolniejsze niż 50 min/10 km.
Ale na miejscu "nieobsadzonych" niewidomych biegaczy jednak zjawiłbym się na starcie - myślę, że znaleźliby się chętni do poprowadzenia ich.
Największym zagrożeniem dla człowieczeństwa jest zwarta większość [i](H. Ibsen)[/i]
   [url=http://www.maratonypolskie.pl][b]Maratony Polskie[/b][/url]
Awatar użytkownika
ania
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 476
Rejestracja: 18 cze 2001, 07:39

Nieprzeczytany post

Janusz,
Cos nie mam szczescia do filmowcow. (Albo oni do mnie, he, he). Zawsze cos wyskoczy ...
Janusz
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 476
Rejestracja: 22 cze 2001, 19:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Aniu,

To dobrze, bo kto wie, czy nie byłabyś dziś niedostępną dla nas, gwiazdą Hollywoodzką. :)  

Jakiś czas temu miałem ciekawy sen. Żeby się nie rozpisywać to tylko napomknę, że jego najatrakcyjniejszym fragmentem był morderczy pościg Edka B. z Ryszardem S. w wykonaniu innej znakomitej, również Ci znanej dwójki, Wojtka W. i Piotra J.

Niestety nie wiem jaki był finał..., obudziła mnie żona, kiedy sam zacząłem zbytnio przebierać nogami... Teraz marzy mi się, aby zobaczyć ciąg dalszy..., a fachowcy twierdzą, że to możliwe, tym bardziej, że te biegi odbyły się kiedyś naprawdę..., jak ten Twój niedawny. A może tym razem, wszyscy mieć będą więcej szczęścia...?
Janusz
Janusz
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 476
Rejestracja: 22 cze 2001, 19:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

...nagle dochodzi mnie jakiś przeraźliwy głos. W pierwszej chwili, mam wrażenie, jakby to był rodzaj jego bojowego okrzyku. Zaraz czuję gwałtowne szarpnięcie paska, a potem zdecydowany przyrost tempa.
- Musimy się śpieszyć...! - oznajmia mi z zimną krwią, nie kwapiąc się nawet do żadnych wyjaśnień i sunie do przodu jak strzała.
- Co jest do cholery...!? - rzucam mu podirytowany - cisza..., nic nie odpowiada, a w mojej łepetynie kłębią się najróżniejsze podejrzenia, razem z tym, czy on aby nie robi jakichś wygłupów. Do mety zostało ponad 5 km, tempo jest równe, żwawe, bez zarzutu, więc...?
- To dwugłowy uda... - informuje mnie po chwili beznamiętnie, jakbym go spytał która godzina. - Będziemy teraz trzymać wysokie tempo, żeby szybciej mieć to za sobą i utrzymywać wyższą temperaturę mięśnia.
  Zakołysało mną. Wiedziałem, że po tym co wydarzyło się przed kilkoma miesiącami (doznał poważnego  urazu),  bieg zawodnika z numerem 383 został właśnie zakończony. Nie odzywamy się do siebie dłuższą chwilę. Teraz myślę już tylko, jak sprawnie dostać się do Wilanowa, wypatruje pomocy. Jestem na siebie wściekły, powinienem był może zrobić lepszą rozgrzewkę...?
  Gdy popadam w coraz większą frustrację, dochodzi do mnie, że mijamy właśnie 9 km. A więc najgorsze mamy już za sobą? Czy ja nie śnię?
  Odpowiedzi szukam w jego twarzy. Przypominam sobie jak Edek, w ten sposób znajdywał komunikat tam zawarty. I co widzę? Niestety, jeszcze niewiele, bo raczkującym jestem przewodnikiem. Lecz  jedno w nim i wszystkich pozostałych biegających niewidomych jest wyraźnie dostrzeglane: SĄ NIEPOKONANI.



13 Bieg Niepodległości był także dla naszych przyjaciół radosnym wydarzeniem. Na prośbę o prowadzenie kolegów zgłosiła się całkiem imponująca rzesza woluntariuszy. Składamy więc  serdeczne podziękowania:

Ani - prowadziła niedowidzącego Piotra Jankowskiego, widziałem na własne oczy, jak nie tylko go dzielnie kierowała ale też stoczyła prawdziwy bój z... silnym  wiatrem, który porwał hen jego pamiątkową czapeczkę, notabene - bezcenne trofeum z ostatniego NYCM.

Izie i Tomkowi - opiekowali się wspólnie niedowidzącym Jankiem Michalikiem, gratuluję im prawdziwie sportowej postawy, pracowali w duecie, aby wykrzesać jak najwięcej sił ze swego podopiecznego. Szkoda, że nie odnaleźliśmy się na mecie...

Gerardowi - dzielnie poprowadził całkowicie niewidomego Grzegorza Powałkę. Grzegorz jest wielu z nas rówieśnikiem.  Gerard był pierwszą osobą jaka odpowiedziała na moją prośbę na forum. Nie widziałem dotąd Grzesia po biegu tak zadowolonego. I pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno, bo 30 września, z powodu braku przewodnika,  musiał zakończyć maraton w-ski w połowie. Ofiarny Zygmunt G. pomimo niedyspozycji, poprowadził go wówczas do mety.

Jankowi, Przemkowi, Ziutkowi za to, że zgłosili swoją gotowość i stawili się w umówionym miejscu. Chociaż bezpośrednio nie prowadzili kolegów, to dzięki nim, po biegu, panowała tak niezwykła euforia wśród niepełnosprawnych. Jeśli dla każdego z niewidomych i niedowidzących będzie co najmniej 2-3 przewodników - jak to było dziś- wtedy na kolejne zawody, będą mogli przygotowywać się bez obaw o możliwość wystartowania.

Na koniec, na prośbę Ryszarda Sawy, umieszczam jego własne podziękowania:

Cieszymy się ogromnie, że udało się doprowadzić do autetycznego woluntariatu. W mojej 20 letniej przygodzie z bieganiem, taką sytuację, podczas polskich imprez, przeżyłem dziś po raz pierwszy. Jest nadzieja, że na następne zawody, jak nigdy dotąd, wybierzemy się bez lęku o to, czy będzie komu prowadzić.

Oby ta praktyka mogła u nas na stałe się zadomowić. Jeszcze raz wszystkim dziękuję w imieniu naszego klubu niewidomych i niedowidzących biegaczy - CROS.

Ryszard Sawa.



P.S. Przemku, dziękuję Ci za wykonanie i rozwieszenie plakatów na sobotnim biegu niepodległości na Woli, z informacją o woluntariacie. Bez tej akcji, nie udało by się zmobilizować tylu chętnych.


(Edited by Janusz at 9:01 am on Nov. 16, 2001)
Janusz
Awatar użytkownika
wojtek
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 10535
Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
Życiówka na 10k: 30:59
Życiówka w maratonie: 2:18
Lokalizacja: lokalna
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Janusz , bardzo ciekawy fragment . Zamiast sie podlizywac moglbys skupic sie bardziej na takim wlasnie pisaniu . Trzymam kciuki aby udalo Ci sie opublikowac to w prasie . Jak widac w mikroskali , jest w srodowisku biegaczy wiele
bratnich dusz , gotowych sluzyc pomoca .
Wychodzimy poza wirtualnosc i przechodzimy do konkretow . Tak trzymac !
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki

Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37

Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
Janusz
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 476
Rejestracja: 22 cze 2001, 19:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Uważam, że od pisania dla prasy są rasowi dziennikarze. Z tego co mi wiadomo, dwóch z nich zapowiedziało małe co nieco.  Został przeprowadzony wczoraj obszerny wywiad z Ryszardem dla "Pochodni", specjalistycznego pisma dla niewidomych, zaś znany dziennikarz, Janusz K., wielokrotnie zwracał uwagę na łamach gazet tym zjawiskiem, teraz też ma coś skrobnąć. Jak wspomina Ryszard, to dzięki takim właśnie medialnym akcjom, bezpowrotnie minęły już czasy, kiedy niewidomi biegacze byli nawet otwarcie dyskryminowani. Bywało, że sędzia dowiedziawszy się o udziale niewidomego w imprezie, od Jego kategorycznej dyskwalifikacji, uzależniał ważność całych zawodów! Dziś, sędziowie, z prawdziwą życzliwością i zatroskaniem odnoszą się do sprawy. Sam byłem wczoraj świadkiem jak wspaniałomyślnie reagowali na Ryśka.

Osobnym zagadnieniem, wartym naprawdę szerokiego rozpowszechniania, jest woluntariat. Tu każdy ruch na rzecz pozyskania jak największej rzeszy przewodników jest bardzo pożądany. Tym bardziej, że potencjalnych chętnych jest - jak widać - bardzo wielu. Skoro nawet moje  nieskładne bohomazy, nie odstraszyły wczorajszej grupy, to akcja ma duże szanse powodzenia. Jeśli więc, ktokolwiek dla tejże idei, miałby ochotę wykorzystać dane tu umieszczone, bardzo proszę czynić to bez żadnych ograniczeń. Może kiedyś uda się doprowadzić do utworzenia bazy przewodników biegaczy, a w dalszej przyszłości wydzielenia specjalnego kawałka biegania.pl
Janusz
New Balance but biegowy
ODPOWIEDZ