Edek + Załoga
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 476
- Rejestracja: 22 cze 2001, 19:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
- Może Ci pomóc? - zagaduje Zygmunt G, niewidomego kolegę-biegacza, zapinającego błyskawiczny zamek kurtki przy użyciu jednej ręki (drugiej pozbawiła go mina, kiedy był jeszcze dzieckiem).
- A potrafisz liczyć? - pyta tamten wprowadzając w niemałe osłupienie swego interlokutora.
- Potrafię. - odpowiada. - A bo co?
- No to licz na siebie!
Ani się spostrzegł, a ten zapiętą kurtkę miał już na sobie.
Biegnąc kiedyś z Edkiem, ów niewidomy, zrobił maraton w... nieco ponad 3h!
Oto fragment wspomnienia samego Edka:
"byliśmy na obozie dwa tygodnie w Muszynie. Samo prowadzenie wyglądało tak: pytam (...) <go> jak się dziś czuje, wiedziałem na co go stać, biegnąc z nim mieliśmy kontakt za pomocą taśmy którą miał umocowaną na lewym przedramieniu, ja trzymałem ją w ręku. Kiedy "zjeżdżał" z drogi, to lekko ciągnąłem
taśmę, kiedy "wjeżdżał" na mnie, lekko ręką go odpychałem, ale ogólnie to czuł tę taśmę i mnie tak, że nie często zmieniał kurs. Mówiłem mu
kiedy skręcamy za ile + - metrów, kiedy się zmieniała nawierzchnia drogi, kiedy trzeba było ominąć szynę tramwajową (wydłużyć krok), Obserwowałem jego
twarz i tym czytałem zmęczenie, trzymałem tempo biegu. W roku 1987 maraton Sobótka- Wrocław przebiegliśmy w czasie 3:11:57 i jest to jeden z lepszych czasów niewidomego biegacza na świecie".
Są wśród nas. Biegają pod każdym względem zadziwiająco. Niestety nie znają nas z widzenia. Paradoksalnie jednak, to dzięki nim można zobaczyć coś, co dla wielu widzących pozostanie nieznane...
Zdecydowałem się przedstawić fragment materiału jaki gromadzę na temat niewidzących i niedowidzących kolegów biegaczy. Długo się wahałem, czy w ogóle do sprawy przystępować, gdyż mam świadomość, że tego rodzaju zagadnienia są wyjątkowo delikatne, a przez to łatwo o jakąś gafę mogącą stać się przyczyną czyjegoś zranienia. Umyślnie więc, na tym etapie nie ujawniam żadnych danych personalnych.
Środowisko ludzi niewidomych jest mi bliskie z wielu powodów, również rodzinnych, ale do świata niewidomych biegaczy zajrzałem dzięki życzliwości znanych maratończyków, a zarazem przewodników tj. Edka B. i Zygmunta G. Zresztą, to Edek nakłonił mnie abym się tym zajął. Cały Edek..., ubiegłej niedzieli np. zdobył w Kanadzie brązowy medal w półmaratonie. Zygmunt G. przebywa w tych dniach na zgrupowaniu na Mazurach gdzie przygotowuje swoich niewidomych podopiecznych do wrześniowych startów.
A teraz moja prośba: jeśli jest na tym forum ktoś, kto mógłby mi pomóc w przybliżeniu sylwetek niewidomych biegaczy będę bardzo zobowiązany. Proszę mnie tylko nie pytać czy... potrafię liczyć.
Proszę skorzystać z mojego mail'a: pall3@wp.pl
Materiały będą użyte do artykułu, jaki mamy w planie zrobić razem z kolegami, a potem zaproponować Adamowi do umieszczenia na tej witrynie.
(Edited by Janusz at 9:05 am on Nov. 16, 2001)
- A potrafisz liczyć? - pyta tamten wprowadzając w niemałe osłupienie swego interlokutora.
- Potrafię. - odpowiada. - A bo co?
- No to licz na siebie!
Ani się spostrzegł, a ten zapiętą kurtkę miał już na sobie.
Biegnąc kiedyś z Edkiem, ów niewidomy, zrobił maraton w... nieco ponad 3h!
Oto fragment wspomnienia samego Edka:
"byliśmy na obozie dwa tygodnie w Muszynie. Samo prowadzenie wyglądało tak: pytam (...) <go> jak się dziś czuje, wiedziałem na co go stać, biegnąc z nim mieliśmy kontakt za pomocą taśmy którą miał umocowaną na lewym przedramieniu, ja trzymałem ją w ręku. Kiedy "zjeżdżał" z drogi, to lekko ciągnąłem
taśmę, kiedy "wjeżdżał" na mnie, lekko ręką go odpychałem, ale ogólnie to czuł tę taśmę i mnie tak, że nie często zmieniał kurs. Mówiłem mu
kiedy skręcamy za ile + - metrów, kiedy się zmieniała nawierzchnia drogi, kiedy trzeba było ominąć szynę tramwajową (wydłużyć krok), Obserwowałem jego
twarz i tym czytałem zmęczenie, trzymałem tempo biegu. W roku 1987 maraton Sobótka- Wrocław przebiegliśmy w czasie 3:11:57 i jest to jeden z lepszych czasów niewidomego biegacza na świecie".
Są wśród nas. Biegają pod każdym względem zadziwiająco. Niestety nie znają nas z widzenia. Paradoksalnie jednak, to dzięki nim można zobaczyć coś, co dla wielu widzących pozostanie nieznane...
Zdecydowałem się przedstawić fragment materiału jaki gromadzę na temat niewidzących i niedowidzących kolegów biegaczy. Długo się wahałem, czy w ogóle do sprawy przystępować, gdyż mam świadomość, że tego rodzaju zagadnienia są wyjątkowo delikatne, a przez to łatwo o jakąś gafę mogącą stać się przyczyną czyjegoś zranienia. Umyślnie więc, na tym etapie nie ujawniam żadnych danych personalnych.
Środowisko ludzi niewidomych jest mi bliskie z wielu powodów, również rodzinnych, ale do świata niewidomych biegaczy zajrzałem dzięki życzliwości znanych maratończyków, a zarazem przewodników tj. Edka B. i Zygmunta G. Zresztą, to Edek nakłonił mnie abym się tym zajął. Cały Edek..., ubiegłej niedzieli np. zdobył w Kanadzie brązowy medal w półmaratonie. Zygmunt G. przebywa w tych dniach na zgrupowaniu na Mazurach gdzie przygotowuje swoich niewidomych podopiecznych do wrześniowych startów.
A teraz moja prośba: jeśli jest na tym forum ktoś, kto mógłby mi pomóc w przybliżeniu sylwetek niewidomych biegaczy będę bardzo zobowiązany. Proszę mnie tylko nie pytać czy... potrafię liczyć.
Proszę skorzystać z mojego mail'a: pall3@wp.pl
Materiały będą użyte do artykułu, jaki mamy w planie zrobić razem z kolegami, a potem zaproponować Adamowi do umieszczenia na tej witrynie.
(Edited by Janusz at 9:05 am on Nov. 16, 2001)
Janusz
- wojtek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 10535
- Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
- Życiówka na 10k: 30:59
- Życiówka w maratonie: 2:18
- Lokalizacja: lokalna
- Kontakt:
Mysle , ze mam cos w swoim archiwum co zwrociloby Twoja uwage . Postaram sie przeskanowac i wyslac .
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
- adamm
- Administrator
- Posty: 830
- Rejestracja: 15 cze 2001, 00:53
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Januszu, dziękuję Ci za poruszenie tego tematu. Edek już dawno proponował mi abym się nim zajął, niestety czasowo wciąż mi się nieudawało i już czuję się wręcz winny że praktycznie nic w tej sprawie nie zrobiłem.
Traktuję więc Twoje plany jako dar nieba. Trzymam kciuki za postępy i czekam z ciekawością co z tego wyniknie.
Traktuję więc Twoje plany jako dar nieba. Trzymam kciuki za postępy i czekam z ciekawością co z tego wyniknie.
[i]Pragnienie zwycięstwa jest niczym w porównaniu z pragnieniem przygotowania się do niego.[/i]
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 4
- Rejestracja: 10 wrz 2001, 07:35
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Edmonton
Czesc Janusz !
Czy to chodzi? tak zmienilem adres.
Bardzo Tobie dziekuje za temat o niewidomych biegaczach. Czlowiek o ktorym wspomniales to Rysiek Sawa z Pruszkowa. Biegalem z Ryskiem za przewodnika trzy razy- maraton. Ustanowilismy dwie zyciowki,Pierwsza w Berlinie 3:28:00, drugi czas to ten wspomniany przez Ciebie. Janusz trzeba ten temat trzymac, to jest wzor dla pelno sprawnych biegaczy piszacych rozne teksty na tym forum. Jak czytam to oni maja banalne przeszkody zeby unikac treningow, a to komar a to piesek, albo deszczyk, lub zyja wspomnieniami jak to kiedys biegali zamiast biegac dalej. To co maja do powiedzenia Ci niewidomi biegacze lub niedowidzacy? Rysiek Sawa mowil mi dawno temu ze tak juz mial ocykane sciezki, to sam, jako niewidomy wychodzil biegac po godzinie 23, bo nikogo tam juz nie bylo. Jak dozyje do 1-go pazdziernika br, bede mial 30-ta rocznice biegania non-stop, i kiedy mialem czas szedlem na trening, chyba ze w tym czasie byla jakas nawalnica-zaczekalem, inne przeszkody mnie nie przestraszyly. Jezeli ktos kocha bieganie, bedzie biegal, nie filozofowal i nie stawal z byle jakiegos powowu.
Pytam wszystkich pelnosprawnych, co maja powiedziec niewidomi i niedowidzacy biegacze? Oni potrzebuja przewodnikow, a Wy musicie im pomagac nie rozczulac sie ze buciki zabrudzicie w kiepskiej pogodzie. Buciki mozna prac - tez je piore. Rysiek S pisal mi ze ciagle ma klopoty z przewodnikiem-brak. Janusz jeszcze raz Tobie dziekuje i zycze sukcesow biegowych i zyciowych, i wszystkim ktorzy naprawde chca biegac.
Edek
Czy to chodzi? tak zmienilem adres.
Bardzo Tobie dziekuje za temat o niewidomych biegaczach. Czlowiek o ktorym wspomniales to Rysiek Sawa z Pruszkowa. Biegalem z Ryskiem za przewodnika trzy razy- maraton. Ustanowilismy dwie zyciowki,Pierwsza w Berlinie 3:28:00, drugi czas to ten wspomniany przez Ciebie. Janusz trzeba ten temat trzymac, to jest wzor dla pelno sprawnych biegaczy piszacych rozne teksty na tym forum. Jak czytam to oni maja banalne przeszkody zeby unikac treningow, a to komar a to piesek, albo deszczyk, lub zyja wspomnieniami jak to kiedys biegali zamiast biegac dalej. To co maja do powiedzenia Ci niewidomi biegacze lub niedowidzacy? Rysiek Sawa mowil mi dawno temu ze tak juz mial ocykane sciezki, to sam, jako niewidomy wychodzil biegac po godzinie 23, bo nikogo tam juz nie bylo. Jak dozyje do 1-go pazdziernika br, bede mial 30-ta rocznice biegania non-stop, i kiedy mialem czas szedlem na trening, chyba ze w tym czasie byla jakas nawalnica-zaczekalem, inne przeszkody mnie nie przestraszyly. Jezeli ktos kocha bieganie, bedzie biegal, nie filozofowal i nie stawal z byle jakiegos powowu.
Pytam wszystkich pelnosprawnych, co maja powiedziec niewidomi i niedowidzacy biegacze? Oni potrzebuja przewodnikow, a Wy musicie im pomagac nie rozczulac sie ze buciki zabrudzicie w kiepskiej pogodzie. Buciki mozna prac - tez je piore. Rysiek S pisal mi ze ciagle ma klopoty z przewodnikiem-brak. Janusz jeszcze raz Tobie dziekuje i zycze sukcesow biegowych i zyciowych, i wszystkim ktorzy naprawde chca biegac.
Edek
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 476
- Rejestracja: 22 cze 2001, 19:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
- No to jak?! jedziecie w końcu czy nie? - pytam go z nieskrywanym zatroskaniem w głosie.
- Nie, nie jedziemy...- odpowiada ospale. Nim zdążyłem okazać zdziwienie, walnął mi stanowczo i jak zwykle zaskakująco- LECIMY!
W dalszej części rozmowy, daje się wyczuć powagę i odpowiedzialność. Większość z nich ma żony, dzieci, wnuki, bywa nawet, że to oni są jedynymi żywicielami rodzin. Są bardzo zasłuchani w to co się dzieje. Znają każdy szczegół obecnego koszmaru i choć nie widzą, to mam wrażenie, że przeżywają to wszystko mocniej.
Brakuje mi śmiałości aby zachęcać kogokolwiek do udziału w tegorocznym New York City Marathon, a niewidomych biegaczy szczególnie, tym bardziej, że sytuacja na miejscu jest niestety trudniejsza niż pokazują to przekaziory (choć zwykle bywa odwrotnie). Nie powinniśmy się czarować.
Wiadomo jednak, że będzie to maraton pod każdym względem wielki, szczególnie z uwagi na swój moralny i psychologiczny wymiar. Nasi niewidomi przyjaciele, jako najbardziej heroiczni spośród nas, przyjęli wyzwanie. Rozmawiałem wczoraj z Rysiem Sawą (cyt. wyżej) i uzyskałem wstępne potwierdzenie. W sumie ma zamiar wystartować ośmiu niewidomych kolegów. Wszystko jak zwykle musieli załatwiać sami, wizy (niektórym odmówiono, w tym Sławkowi J., nie pomogło nawet jego życiowe 2:40 (!) w maratonie, i tytuł mistrza Polski), numery startowe (posługiwali się internetem z konwersją mowy, to zasługa ich informatycznego mózgu, dr matematyki, całkowicie niewidomego ww. Rysia), przelot, pobyt w NY, no i... hmmm... pieniądzę, wysupłane z własnej, na ogół skromnej kieszeni lub pożyczone!
Część uda się via Frankfurt, inni polecą z Gdańska przez Kopenhagę (chaos lotniczy). Nie mają, jak zwykle, żadnego żywego przewodnika. Choć byli w NY wiele razy i dotąd jakimś cudem docierali na linię startu, tym razem nie wiedzą nawet gdzie wylądują.
Wylecą tak, aby dotrzeć na miejsce tuż przed samym startem, lub (w zależności od rejsu) 4-5 dni wcześniej. Jako doświadczeni maratończycy, będą unikać aklimatyzacyjnego dołka na dzień startu - krytyczny dzień 3-ci!
Chętnie widzieliby w swym gronie osobę przewodnika. Dziś ostatecznie potwierdzą, czy uda się skorzystać z konkurencyjnej oferty przelotowej linii SAS (via Helsinki) koszt ok. 300$ (prawdopodobny wylot z Gdańska).
Prośba:
Jeśli ktoś z forumowiczów wybiera się na ten maraton, a nie jest związany jeszcze przelotem (może Ania?), proszę o kontakt na mój e-mail
(Edited by Janusz at 8:55 am on Nov. 16, 2001)
- Nie, nie jedziemy...- odpowiada ospale. Nim zdążyłem okazać zdziwienie, walnął mi stanowczo i jak zwykle zaskakująco- LECIMY!
W dalszej części rozmowy, daje się wyczuć powagę i odpowiedzialność. Większość z nich ma żony, dzieci, wnuki, bywa nawet, że to oni są jedynymi żywicielami rodzin. Są bardzo zasłuchani w to co się dzieje. Znają każdy szczegół obecnego koszmaru i choć nie widzą, to mam wrażenie, że przeżywają to wszystko mocniej.
Brakuje mi śmiałości aby zachęcać kogokolwiek do udziału w tegorocznym New York City Marathon, a niewidomych biegaczy szczególnie, tym bardziej, że sytuacja na miejscu jest niestety trudniejsza niż pokazują to przekaziory (choć zwykle bywa odwrotnie). Nie powinniśmy się czarować.
Wiadomo jednak, że będzie to maraton pod każdym względem wielki, szczególnie z uwagi na swój moralny i psychologiczny wymiar. Nasi niewidomi przyjaciele, jako najbardziej heroiczni spośród nas, przyjęli wyzwanie. Rozmawiałem wczoraj z Rysiem Sawą (cyt. wyżej) i uzyskałem wstępne potwierdzenie. W sumie ma zamiar wystartować ośmiu niewidomych kolegów. Wszystko jak zwykle musieli załatwiać sami, wizy (niektórym odmówiono, w tym Sławkowi J., nie pomogło nawet jego życiowe 2:40 (!) w maratonie, i tytuł mistrza Polski), numery startowe (posługiwali się internetem z konwersją mowy, to zasługa ich informatycznego mózgu, dr matematyki, całkowicie niewidomego ww. Rysia), przelot, pobyt w NY, no i... hmmm... pieniądzę, wysupłane z własnej, na ogół skromnej kieszeni lub pożyczone!
Część uda się via Frankfurt, inni polecą z Gdańska przez Kopenhagę (chaos lotniczy). Nie mają, jak zwykle, żadnego żywego przewodnika. Choć byli w NY wiele razy i dotąd jakimś cudem docierali na linię startu, tym razem nie wiedzą nawet gdzie wylądują.
Wylecą tak, aby dotrzeć na miejsce tuż przed samym startem, lub (w zależności od rejsu) 4-5 dni wcześniej. Jako doświadczeni maratończycy, będą unikać aklimatyzacyjnego dołka na dzień startu - krytyczny dzień 3-ci!
Chętnie widzieliby w swym gronie osobę przewodnika. Dziś ostatecznie potwierdzą, czy uda się skorzystać z konkurencyjnej oferty przelotowej linii SAS (via Helsinki) koszt ok. 300$ (prawdopodobny wylot z Gdańska).
Prośba:
Jeśli ktoś z forumowiczów wybiera się na ten maraton, a nie jest związany jeszcze przelotem (może Ania?), proszę o kontakt na mój e-mail
(Edited by Janusz at 8:55 am on Nov. 16, 2001)
Janusz
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 476
- Rejestracja: 22 cze 2001, 19:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Jak udało mi się wczoraj ustalić, wszystko na to wskazuje, że w najbliższą niedzielę tj. 21-go października, dojdzie do historycznego wydarzenia. Słynna dwójka biegaczy: Edek Bienias (ostatnio tryumfator maratonów kanadyjskich) oraz jego niedowidzący przyjaciel - John M., wystartują po długiej przerwie znów razem w Polsce. Mają w planie wzięcie udziału w XXI biegu Warciańskim na 10km, w miejscowości Koło.
Prośba:
Jeśli ktoś z forumowiczów wybiera się na tę imprezę proszę o pilny kontakt na e-mail.
P.S. Bardzo dziękuję Ani, w imieniu swoim i niewidomych kolegów za okazaną życzliwość, a że nie wypada mi podawać szczegółów, to tylko dodam, że mamy w swym gronie kobietę ze stali i o wielkim sercu.
Prośba:
Jeśli ktoś z forumowiczów wybiera się na tę imprezę proszę o pilny kontakt na e-mail.
P.S. Bardzo dziękuję Ani, w imieniu swoim i niewidomych kolegów za okazaną życzliwość, a że nie wypada mi podawać szczegółów, to tylko dodam, że mamy w swym gronie kobietę ze stali i o wielkim sercu.
Janusz
- lezan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 555
- Rejestracja: 20 cze 2001, 04:17
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Australia
Janusz, gdy pracowalem z polska druzyna jako ochotnik przy Paraolimpiadzie spotkalem wielu niedowidzacych biegaczy. Dwa nazwiska maratonczykow pamietam na goraco- niezyjacy juz Waldek Kilkolski (1miejsce) i Tomek Chmurzynski (czwarty). Jesli Cie interesuja nazwiska reszty reprezentacji to musze zajrzec do ksiazki w domu. Polecam kontakt z organizacja "Start".
PS. Waldkowi Kikolskiemu zostal poswiecony duzy rozdzial w ksiazce o sportowcach niepelnosprawnych "Ucieczka w zycie" Witolda Dunskiego.
PS. Waldkowi Kikolskiemu zostal poswiecony duzy rozdzial w ksiazce o sportowcach niepelnosprawnych "Ucieczka w zycie" Witolda Dunskiego.
If God invented marathons to keep people from doing anything more
stupid, triathlon must have taken Him completely by surprise
stupid, triathlon must have taken Him completely by surprise
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 476
- Rejestracja: 22 cze 2001, 19:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Z radością donoszę, że pierwsza trójka naszych dzielnych przyjaciół wylądowała szczęśliwie w stolicy maratonów. Następna poleci Ania, a za nią kolejna trójka, z Ryszardem Sawą na czele. Zakasujmy rękawy, aby monitorować ich przelot i trzymajmy za nich kciuki. Ich biegowe - i nie tylko - zmagania, będą pokazywać 4-go listopada o godz. 16-tej na kanale Eurosport. Wcześniej, jak na dżentelmenów przystało, zabiorą naszą koleżankę, na wspólną... przebierzkę, po Central Parku. Umówili się pod... kolegą Columbem. Jeśli ktoś będzie w najbliższy czwartek w New York'u, można do tej biegowej randki dołączyć.
P.S. Lezan, za każdą informację będę wdzięczny, szczególnie intersowałoby mnie info o Darku J, oraz sensacyjnym zakończeniu maratonu przez mistrza "Kikola". Ślij co tylko masz, na mój E-mail
(Edited by Janusz at 8:56 am on Nov. 16, 2001)
P.S. Lezan, za każdą informację będę wdzięczny, szczególnie intersowałoby mnie info o Darku J, oraz sensacyjnym zakończeniu maratonu przez mistrza "Kikola". Ślij co tylko masz, na mój E-mail
(Edited by Janusz at 8:56 am on Nov. 16, 2001)
Janusz
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3390
- Rejestracja: 19 cze 2001, 09:55
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa/Kabaty
To prawda, że tzw. pełnosprawni ludzie nawet nie zdają sobie sprawę jakie - wydawałoby się banalne - bariery mają niepełnosprawni. Ociemniały zawodnik jeśli nie ma partnera to po prostu nie wyjdzie na trening. Smutne.
Waldek Kikolski to osobna kwestia. Pamiętam go jako bezpośredniego i sympatycznego, tryskającego optymizmem. Poznałem go w czasie półmaratonu w Wiązownej parę lat temu. Dogonił mnie parę kilometrów przed metą. Biegliśmy jakiś czas razem i w pewnym momencie spytał jak dalej biec. Zirytował mnie tym pytaniem, bo wypluwałem już płuca, a tutaj facet (jak myślałem) zagaduje żeby sobie pogadać. Dopiero po biegu dowiedziałem się, że ma kłopoty ze wzrokiem.
Ale Waldek jednak widział. Widywałem go nawet biegającego samotnie po krętych, wąskich ścieżkach Lasu Bielańskiego. Budził zresztą podobno kontrowersje wśród niedowidzących zawodników podczas paraolimpiad. Nic dziwnego zresztą. Wielu naprawdę ociemniałych miała mu za złe, że konkuruje z nimi człowiek mogący samodzielnie trenować. Ale to już tak jest. W zawodach niepełnosprawnych każdy przypadek jest inny i każdy w zasadzie powinien mieć osobną kategorię.
Nie byłbym jednak sobą gdybym nie napisał, że i Waldkowi zdarzało się popadać w lekką megalomanię. Pamiętam jak w wywiadzie dla Magazynu Rzeczpospolitej po paraolimpiadzie w Sydney powiedział, że jego wyniki nie są wiele gorsze od tych osiągniętych na olimpiadzie, bo tamci pobiegli zaledwie" kilkanaście minut szybciej od niego. Rzeczywiście drobna różnica między dwie godziny kilkanaście minut i prawie dwie godziny trzydzieści. Oj gdyby mi się kiedyś przytrafiło pobiec o te jedyne kilkanaście minut szybciej.
Prawdziwą klasę pokazała niedowidząca Australijka (nie pamiętam nazwiska), która w Sydney w finale 1500m zajęła 7 miejsce. Ta wspaniała dziewczyna, która widzi tylko na kilka metrów i tylko na skraju pola widzenia (przystawcie sobie otwarte dłonie 5 cm od oczu, żeby zobaczyć co to znaczy widzieć tylko na skraju) zdobywała złote medale na paraolimpiadach. W końcu uznała, że jej to nie wystarczy i postanowiła wystartować na olimpiadzie.
Waldek Kikolski to osobna kwestia. Pamiętam go jako bezpośredniego i sympatycznego, tryskającego optymizmem. Poznałem go w czasie półmaratonu w Wiązownej parę lat temu. Dogonił mnie parę kilometrów przed metą. Biegliśmy jakiś czas razem i w pewnym momencie spytał jak dalej biec. Zirytował mnie tym pytaniem, bo wypluwałem już płuca, a tutaj facet (jak myślałem) zagaduje żeby sobie pogadać. Dopiero po biegu dowiedziałem się, że ma kłopoty ze wzrokiem.
Ale Waldek jednak widział. Widywałem go nawet biegającego samotnie po krętych, wąskich ścieżkach Lasu Bielańskiego. Budził zresztą podobno kontrowersje wśród niedowidzących zawodników podczas paraolimpiad. Nic dziwnego zresztą. Wielu naprawdę ociemniałych miała mu za złe, że konkuruje z nimi człowiek mogący samodzielnie trenować. Ale to już tak jest. W zawodach niepełnosprawnych każdy przypadek jest inny i każdy w zasadzie powinien mieć osobną kategorię.
Nie byłbym jednak sobą gdybym nie napisał, że i Waldkowi zdarzało się popadać w lekką megalomanię. Pamiętam jak w wywiadzie dla Magazynu Rzeczpospolitej po paraolimpiadzie w Sydney powiedział, że jego wyniki nie są wiele gorsze od tych osiągniętych na olimpiadzie, bo tamci pobiegli zaledwie" kilkanaście minut szybciej od niego. Rzeczywiście drobna różnica między dwie godziny kilkanaście minut i prawie dwie godziny trzydzieści. Oj gdyby mi się kiedyś przytrafiło pobiec o te jedyne kilkanaście minut szybciej.
Prawdziwą klasę pokazała niedowidząca Australijka (nie pamiętam nazwiska), która w Sydney w finale 1500m zajęła 7 miejsce. Ta wspaniała dziewczyna, która widzi tylko na kilka metrów i tylko na skraju pola widzenia (przystawcie sobie otwarte dłonie 5 cm od oczu, żeby zobaczyć co to znaczy widzieć tylko na skraju) zdobywała złote medale na paraolimpiadach. W końcu uznała, że jej to nie wystarczy i postanowiła wystartować na olimpiadzie.
ENTRE.PL Team
- wojtek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 10535
- Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
- Życiówka na 10k: 30:59
- Życiówka w maratonie: 2:18
- Lokalizacja: lokalna
- Kontakt:
To byla Amerykanka .
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 309
- Rejestracja: 19 cze 2001, 18:05
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: UE
Za tydzień w Palmirach będziemy pamiętać także o nim.
(za Rzeczpospolitą z 04.05.01 Nr 103)
Waldemar Kikolski
Inwalidzi są tacy jak inni ludzie. Tak samo czują, tak samo kochają. Muszą tylko znaleźć sens życia. Nie mogą zamykać się w czterech ścianach pokoju. Te słowa Waldemar Kikolski powtarzał wielokrotnie. Wtedy, gdy wygrywał na Paraolimpiadzie w Barcelonie na oczach króla Hiszpanii i przewodniczącego Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego Juana Antonio Samarancha, i później, gdy jako pierwszy przybiegał na metę maratonu w Atlancie i Sydney. Na stadionie zbudowanym przez polskiego inżyniera 80 tysięcy ludzi wstało z miejsc, gdy zagrano Kikolskiemu Mazurka Dąbrowskiego. Kolejne niezapomniane przeżycie do skarbca wspomnień. Wtedy myślał - ile ich jeszcze będzie. Czy dotrwa do Aten, by znów wygrać bieg maratoński?
Nie sądził, że będzie wygrywał w rywalizacji inwalidów. Był sprawnym młodym chłopakiem, który grał w drużynie trampkarzy trzecioligowej Pogoni Łapy. Biegał przy tym maratony i łapczywie zdobywał wiedzę. Pewnego dnia zaczął jednak tracić wzrok. Medycyna nie znalazła na to lekarstwa. Mówił, że sam nie wie, jak to się stało, że choroba przestała się rozwijać. "Może dlatego, że wielu ludzi modliło się za mnie. Widzę słabo, jak przez mgłę, ale widzę" powtarzał. 10 lat temu zaczął na poważnie traktować bieganie. Biegał w grupie B-1, gorzej niedowidzących. Ostatnio jego koronną konkurencją był maraton.
Znał kilka języków obcych. Ostatnio otworzył przewód doktorski na AWF w Warszawie. - Tyle razy coś zaczynałem i nie kończyłem. Może wreszcie coś skończę - mówił w ostatniej rozmowie z "Rz". Wciąż czegoś szukał, gonił za nieznanym. Niedawno się ożenił, ale dalej gonił. Zginął wracając z zawodów we Włoszech. Samochód, którym jechała polska ekipa, uderzył w drzewo. Waldek zawsze mówił, że wierzy w przeznaczenie. W tym wypadku tylko on stracił życie. Jego żona leży w szpitalu. J.P.
(za Rzeczpospolitą z 04.05.01 Nr 103)
Waldemar Kikolski
Inwalidzi są tacy jak inni ludzie. Tak samo czują, tak samo kochają. Muszą tylko znaleźć sens życia. Nie mogą zamykać się w czterech ścianach pokoju. Te słowa Waldemar Kikolski powtarzał wielokrotnie. Wtedy, gdy wygrywał na Paraolimpiadzie w Barcelonie na oczach króla Hiszpanii i przewodniczącego Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego Juana Antonio Samarancha, i później, gdy jako pierwszy przybiegał na metę maratonu w Atlancie i Sydney. Na stadionie zbudowanym przez polskiego inżyniera 80 tysięcy ludzi wstało z miejsc, gdy zagrano Kikolskiemu Mazurka Dąbrowskiego. Kolejne niezapomniane przeżycie do skarbca wspomnień. Wtedy myślał - ile ich jeszcze będzie. Czy dotrwa do Aten, by znów wygrać bieg maratoński?
Nie sądził, że będzie wygrywał w rywalizacji inwalidów. Był sprawnym młodym chłopakiem, który grał w drużynie trampkarzy trzecioligowej Pogoni Łapy. Biegał przy tym maratony i łapczywie zdobywał wiedzę. Pewnego dnia zaczął jednak tracić wzrok. Medycyna nie znalazła na to lekarstwa. Mówił, że sam nie wie, jak to się stało, że choroba przestała się rozwijać. "Może dlatego, że wielu ludzi modliło się za mnie. Widzę słabo, jak przez mgłę, ale widzę" powtarzał. 10 lat temu zaczął na poważnie traktować bieganie. Biegał w grupie B-1, gorzej niedowidzących. Ostatnio jego koronną konkurencją był maraton.
Znał kilka języków obcych. Ostatnio otworzył przewód doktorski na AWF w Warszawie. - Tyle razy coś zaczynałem i nie kończyłem. Może wreszcie coś skończę - mówił w ostatniej rozmowie z "Rz". Wciąż czegoś szukał, gonił za nieznanym. Niedawno się ożenił, ale dalej gonił. Zginął wracając z zawodów we Włoszech. Samochód, którym jechała polska ekipa, uderzył w drzewo. Waldek zawsze mówił, że wierzy w przeznaczenie. W tym wypadku tylko on stracił życie. Jego żona leży w szpitalu. J.P.