Skoor - masochizm Rolli-fikowany
Moderator: infernal
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
05.06.16 - 15km 4:41 (153bpm)
Dłuższy wybieg. Dość dobrze się to biegło. Początkowo planowałem zrobić to w tempie 4:45, ale jakoś nie wychodziło trzymanie się w tych okolicach. Dość naturalnie wychodziło własnie w okolicy 4:41-4:43/km. nie walczyłem z tym. Od około 8km słońce zaczęło dość mocno przypiekać i zaczęło się robić mniej komfortowo. Od 12km dołączyły się zmęczone interwałami nogi i ten ostatni odcinek był najmniej fajny, ale bardzo daleki od dyskomfortu.
07.06.16 - 4x2000 3:55/km p.4'
Interwały. Robiłem je dzisiaj przed 19 po pracy i tylko o śniadaniu zjedzonym o 6 oraz kilku kawach w ciągu dnia (zdrowy tryb życia ). Nie wiedziałem jak będzie to wychodziło, ale podszedłem do tego na spokojnie, zrobić założenia i tyle. No i zrobiłem:
1. 7min 46s (3:53)
2. 7min 44s (3:52)
3. 7min 42s (3:51)
4. 7min 43s (3:52)
Szybciej od założeń trochę, ale czułem, że mimo zmęczenia jeszcze jedną bym zamknął w tym tempie. Fajny trening, dobrze się to biegło mimo, że oczywiście było dość ciężko.
Dłuższy wybieg. Dość dobrze się to biegło. Początkowo planowałem zrobić to w tempie 4:45, ale jakoś nie wychodziło trzymanie się w tych okolicach. Dość naturalnie wychodziło własnie w okolicy 4:41-4:43/km. nie walczyłem z tym. Od około 8km słońce zaczęło dość mocno przypiekać i zaczęło się robić mniej komfortowo. Od 12km dołączyły się zmęczone interwałami nogi i ten ostatni odcinek był najmniej fajny, ale bardzo daleki od dyskomfortu.
07.06.16 - 4x2000 3:55/km p.4'
Interwały. Robiłem je dzisiaj przed 19 po pracy i tylko o śniadaniu zjedzonym o 6 oraz kilku kawach w ciągu dnia (zdrowy tryb życia ). Nie wiedziałem jak będzie to wychodziło, ale podszedłem do tego na spokojnie, zrobić założenia i tyle. No i zrobiłem:
1. 7min 46s (3:53)
2. 7min 44s (3:52)
3. 7min 42s (3:51)
4. 7min 43s (3:52)
Szybciej od założeń trochę, ale czułem, że mimo zmęczenia jeszcze jedną bym zamknął w tym tempie. Fajny trening, dobrze się to biegło mimo, że oczywiście było dość ciężko.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
08.06.16 - 8km 4:48 (150bpm)
Mocno zajechany byłem po serii interwałów i maratonie w pracy. Już od samego początku biegło się ciężko. Szybko też postanowiłem, że zamiast 10-12km zrobię 8 w górnej granicy widełek tempa. Trening na zaliczenie, nic przyjemnego
09.06.16 - wolne
10.06.16 - wolne
11.06.16 - 4km BR + 4spr
Wprawdzie trener zalecał coś innego, miało być 5km po 5:10/km i 4 spr, ale żona wyciągnęła mnie na swoją czwórkę. Ot żadna tragedia się nie stała jak wpadły takie bardzo luźne kilometry.
12.06.16 - DOOKOŁA JEZIORA – IV VIRATADE ćwierć maraton
Kolejne zawody z serii "męczymy dychę". Jako, że zawody były na miejscu postanowiłem podjechać rowerem. Start był o 9, ja byłem o 8:30. Standardowa rozgrzewka i ustawiam się na starcie. Trasa dobrze mi znana. Na 2km około 30m podbiegu, na 7-mym taki sam zbieg, pomiędzy podbiegiem, a zbiegiem lekko pofalowany teren. Generalnie nic strasznego. Plan był zacząć po 3:55 i trzymać do 7,5km później starać się przyśpieszać. Po starcie pierwszy km wszedł w około 3:53, drugi kilometr pod górę i tu z rozmysłem trochę odpuściłem. Gdzieś na górce wyklarowała się grupka do której się podłączyłem. W trakcie biegu odpadały od niej kolejne osoby (jak się później okazało, biegacze z lepszymi czasami na 10km niż mój) Wreszcie zostało nas 3 osoby. Jedna która biegła na dychę i trochę uciekła od grupy i ja razem z jak się okazało zawodnikiem ukraińskim biegnącym maraton. W takim ustawieniu biegliśmy w zasadzie do końca i nic ciekawego nie działo się w zasadzie do 7km gdzie postanowiłem zacząć przyśpieszać. Nawet to szło zwłaszcza, że było z góry . Niestety jak już zbiegłem okazało się, że zaczęło wiać w twarz. Schowałem się za Ukraińca i cisnąłem dalej. 8km jakoś zleciał, nie udało się przyśpieszyć, jednak nie zwolniłem, cały czas trzymałem się Ukraińca, a biegacz z przodu (ten co biegł dychę) zaczął się delikatnie zbliżać. Zaraz na 9km złapał mnie odruch wymiotny pociągnęło mnie z 5-6 razy. Udało się to opanować. W głowie powstała myśl, żeby to dociągnąć do znacznika 10km. Przycisnąłem, o dziwo gdy przyśpieszyłem zrobiło się jakby lżej. Cały czas siedziałem Ukraińcowi na plecach, znacznik na 10km zlapowałem z czasem 39:27. Po znaczniku jeszcze docisnąłem i wyprzedziłem maratończyka, kolega który biegł na początku grupy był oddalony jakieś 100m, trochę się zbliżał, ale nie widziałem szans żeby go dogonić. Błąd, jakieś 100m przed metą znajomy krzyknął "Tomek, jesteś czwarty!" Przywaliłem finisz, ale co z tego jak 3 miejsce mi już odjechało Może gdybym wiedział, że jest szansa na pudło to bym się spiął w sobie. Czas ostateczny na 10,6km (zegarek pokazał mi 10,77) 42:09, całkiem nieźle, zwłaszcza, że całiem ładny pucharek i tak dostałem bo dekoracje były do 6 miejsca
1. 3:54.0
2. 4:05.9
3. 3:54.8
4. 3:59.7
5. 3:53.0
6. 3:53.8
7. 3:52.4
8. 3:55.6
9. 3:58.0
10. 3:52.5
11. 0:08.4
12. 2:41.0
Podsumowanie 42:09
Mocno zajechany byłem po serii interwałów i maratonie w pracy. Już od samego początku biegło się ciężko. Szybko też postanowiłem, że zamiast 10-12km zrobię 8 w górnej granicy widełek tempa. Trening na zaliczenie, nic przyjemnego
09.06.16 - wolne
10.06.16 - wolne
11.06.16 - 4km BR + 4spr
Wprawdzie trener zalecał coś innego, miało być 5km po 5:10/km i 4 spr, ale żona wyciągnęła mnie na swoją czwórkę. Ot żadna tragedia się nie stała jak wpadły takie bardzo luźne kilometry.
12.06.16 - DOOKOŁA JEZIORA – IV VIRATADE ćwierć maraton
Kolejne zawody z serii "męczymy dychę". Jako, że zawody były na miejscu postanowiłem podjechać rowerem. Start był o 9, ja byłem o 8:30. Standardowa rozgrzewka i ustawiam się na starcie. Trasa dobrze mi znana. Na 2km około 30m podbiegu, na 7-mym taki sam zbieg, pomiędzy podbiegiem, a zbiegiem lekko pofalowany teren. Generalnie nic strasznego. Plan był zacząć po 3:55 i trzymać do 7,5km później starać się przyśpieszać. Po starcie pierwszy km wszedł w około 3:53, drugi kilometr pod górę i tu z rozmysłem trochę odpuściłem. Gdzieś na górce wyklarowała się grupka do której się podłączyłem. W trakcie biegu odpadały od niej kolejne osoby (jak się później okazało, biegacze z lepszymi czasami na 10km niż mój) Wreszcie zostało nas 3 osoby. Jedna która biegła na dychę i trochę uciekła od grupy i ja razem z jak się okazało zawodnikiem ukraińskim biegnącym maraton. W takim ustawieniu biegliśmy w zasadzie do końca i nic ciekawego nie działo się w zasadzie do 7km gdzie postanowiłem zacząć przyśpieszać. Nawet to szło zwłaszcza, że było z góry . Niestety jak już zbiegłem okazało się, że zaczęło wiać w twarz. Schowałem się za Ukraińca i cisnąłem dalej. 8km jakoś zleciał, nie udało się przyśpieszyć, jednak nie zwolniłem, cały czas trzymałem się Ukraińca, a biegacz z przodu (ten co biegł dychę) zaczął się delikatnie zbliżać. Zaraz na 9km złapał mnie odruch wymiotny pociągnęło mnie z 5-6 razy. Udało się to opanować. W głowie powstała myśl, żeby to dociągnąć do znacznika 10km. Przycisnąłem, o dziwo gdy przyśpieszyłem zrobiło się jakby lżej. Cały czas siedziałem Ukraińcowi na plecach, znacznik na 10km zlapowałem z czasem 39:27. Po znaczniku jeszcze docisnąłem i wyprzedziłem maratończyka, kolega który biegł na początku grupy był oddalony jakieś 100m, trochę się zbliżał, ale nie widziałem szans żeby go dogonić. Błąd, jakieś 100m przed metą znajomy krzyknął "Tomek, jesteś czwarty!" Przywaliłem finisz, ale co z tego jak 3 miejsce mi już odjechało Może gdybym wiedział, że jest szansa na pudło to bym się spiął w sobie. Czas ostateczny na 10,6km (zegarek pokazał mi 10,77) 42:09, całkiem nieźle, zwłaszcza, że całiem ładny pucharek i tak dostałem bo dekoracje były do 6 miejsca
1. 3:54.0
2. 4:05.9
3. 3:54.8
4. 3:59.7
5. 3:53.0
6. 3:53.8
7. 3:52.4
8. 3:55.6
9. 3:58.0
10. 3:52.5
11. 0:08.4
12. 2:41.0
Podsumowanie 42:09
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Kilka fotek jakby ktoś chciał oglądnąć
Start
Tu skupiałem się żeby nie pomylić przycisków w zegarku jak w Annopolu
Dekoracja
Start
Tu skupiałem się żeby nie pomylić przycisków w zegarku jak w Annopolu
Dekoracja
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
14.06.16 - 9km BR
Nogi po niedzieli lekko obolałe, łydki sztywne. Postanowiłem wyjść na lekki bieg regeneracyjny. Zona na rowerze bo nie chciało jej się biegać a jak spokojnie lekko po 6:30/km. Po biegu postanowiłem się zrobić rolowanie bo ostatnio to zaniedbałem i było to czuć w trakcie. Gdy masowałem łydki było to mało przyjemne.
Zrobiłem sobie wczoraj morfologię, bo kiedyś miałem problem z hemoglobiną. Od września 2015 regularnie suplementuję żelazo i obecnie poziom hemoglobiny około 15 g/dl czyli bez szału ale zawsze to lepiej niż 11 g/dl. Rozjechane mam za to inne wyniki Za miesiąc powtarzam badanie i zobaczę jak wyjdzie.
Nogi po niedzieli lekko obolałe, łydki sztywne. Postanowiłem wyjść na lekki bieg regeneracyjny. Zona na rowerze bo nie chciało jej się biegać a jak spokojnie lekko po 6:30/km. Po biegu postanowiłem się zrobić rolowanie bo ostatnio to zaniedbałem i było to czuć w trakcie. Gdy masowałem łydki było to mało przyjemne.
Zrobiłem sobie wczoraj morfologię, bo kiedyś miałem problem z hemoglobiną. Od września 2015 regularnie suplementuję żelazo i obecnie poziom hemoglobiny około 15 g/dl czyli bez szału ale zawsze to lepiej niż 11 g/dl. Rozjechane mam za to inne wyniki Za miesiąc powtarzam badanie i zobaczę jak wyjdzie.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
16.06.16 - 4x2000 3:50/km p.4min
Oojojojojo ojojojo ojojojo ojojoj
Wstałem rano i jak tylko pomyślałem o czekających mnie 2000 to już mi się odechciało. Wyprowadziłem psa, wypiłem kawę, rozwiozłem dziewczyny i jakoś się rozkręciłem. Wróciłem do domu, przebrałem się i wyszedłem. Podczas rozgrzewki biegło się całkiem fajnie, tętno było niskie, pomyślałem więc, że to moje poranne niechciejstwo to takie normalne poranne zwykłe "nie chce mi się" takie co to człowiek ma zanim obudzi. Rozgrzewka wyszła trochę dłuższa niż zwykle bo chciałem porobić na spokojnie kilka luźniejszych przebieżek, a po niej start interwałów. Pierwszy luzik, w zasadzie bez spiny, początek za szybko ale po około 500m zacząłem to korygować i całość wyszła o niecałe 5s szybciej względem planu. Spoko. Druga już zacząłem spokojnie i wyszła całkiem ładnie i równo. Niestety już pod sam koniec tego powtórzenia czułem, że coś jest nie tak. Ciągnąłem resztką sił, a czułem się jak na końcu przedostatniego powtórzenia (które u mnie zawsze jest najcięższe) tętno maksymalne z tego odcinka to 180bpm, na interwałach zdarza mi się takie osiągnąć na ostatnim powtórzeniu. Trzecie 2000m - nogi od samego początku drewniane, oddechowo do dupy, po 1000m tempo wychodziło chyba 4:03, zebrałem się w sobie i trochę przycisnąłem, ale nadrobiłem tylko te kilka sekund powyżej tempa 4/km (tętno znowu 180bpm). Przerwa w marszu 3min i 1min lekkiego truchtu. Ostatnie 2000 to tylko trening głowy, bez walaki o utrzymanie jakiegokolwiek tempa, wyszło 4:10 i też nie było lekko (tętno max 176)
1. 7:35.3
2. 7:39.6
3. 7:59.7
4. 8:20.8
Przy schłodzeniu ledwo wlokłem się po 5:45, gdy zwykle po interwałach wracam do domu przyjemnym truchcikiem w tempie około 5:15. Początkowo myślałem, że to przez za szybkie pierwsze 2km, ale aż tak by mnie odcięło? Druga myśl to niedostateczna regeneracja po niedzieli. No cóż bywa... Człowiek nie maszyna. Dobrze, że chociaż nie odpuściłem jak kiedyś
Oojojojojo ojojojo ojojojo ojojoj
Wstałem rano i jak tylko pomyślałem o czekających mnie 2000 to już mi się odechciało. Wyprowadziłem psa, wypiłem kawę, rozwiozłem dziewczyny i jakoś się rozkręciłem. Wróciłem do domu, przebrałem się i wyszedłem. Podczas rozgrzewki biegło się całkiem fajnie, tętno było niskie, pomyślałem więc, że to moje poranne niechciejstwo to takie normalne poranne zwykłe "nie chce mi się" takie co to człowiek ma zanim obudzi. Rozgrzewka wyszła trochę dłuższa niż zwykle bo chciałem porobić na spokojnie kilka luźniejszych przebieżek, a po niej start interwałów. Pierwszy luzik, w zasadzie bez spiny, początek za szybko ale po około 500m zacząłem to korygować i całość wyszła o niecałe 5s szybciej względem planu. Spoko. Druga już zacząłem spokojnie i wyszła całkiem ładnie i równo. Niestety już pod sam koniec tego powtórzenia czułem, że coś jest nie tak. Ciągnąłem resztką sił, a czułem się jak na końcu przedostatniego powtórzenia (które u mnie zawsze jest najcięższe) tętno maksymalne z tego odcinka to 180bpm, na interwałach zdarza mi się takie osiągnąć na ostatnim powtórzeniu. Trzecie 2000m - nogi od samego początku drewniane, oddechowo do dupy, po 1000m tempo wychodziło chyba 4:03, zebrałem się w sobie i trochę przycisnąłem, ale nadrobiłem tylko te kilka sekund powyżej tempa 4/km (tętno znowu 180bpm). Przerwa w marszu 3min i 1min lekkiego truchtu. Ostatnie 2000 to tylko trening głowy, bez walaki o utrzymanie jakiegokolwiek tempa, wyszło 4:10 i też nie było lekko (tętno max 176)
1. 7:35.3
2. 7:39.6
3. 7:59.7
4. 8:20.8
Przy schłodzeniu ledwo wlokłem się po 5:45, gdy zwykle po interwałach wracam do domu przyjemnym truchcikiem w tempie około 5:15. Początkowo myślałem, że to przez za szybkie pierwsze 2km, ale aż tak by mnie odcięło? Druga myśl to niedostateczna regeneracja po niedzieli. No cóż bywa... Człowiek nie maszyna. Dobrze, że chociaż nie odpuściłem jak kiedyś
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Ostatni tydzien nie nalezal do szczegolnie udanych biegowo. Biegalem malo i nie za dobrze w zasadzie caly tydzien skladal sie z 2BR-ow jednych nieudanych interwalow i srednich udanych zawodow na 5km. Jeslli juz przy zawodach jestesmy...
19.06.16 - III Bieg sitarski
Przy okazji wizyty na Roztoczu zapisalem sie na plaska asfaltowa piatkę. Mialem zamiar lamac 19min. Jeszcze przed startem mialem bojowy nastroj mimo zaru ktory lal sie z nieba (termometr w samochodzie pokazywal 29 stopni). O 15 rozpoczal sie bieg i zaczalem robic swoje: 1km - 3:42 w calkiem dobrym samopoczuciu, 2km - 3:55 w zasadzie nie pamietam jak mi bylo wtedy, raczej nie bylo zle bo nie czulem, ze umieram. Po jakis 200m trzeciego kilometra zobaczylem ze tempo spadlo do 4/km, a ja zamiast powalczyc dalej stwierdzilem "trudno". Wyprzedzily mnie wtedy 2 dziewczyny wlaczace o pudlo w open, 3km zamknalem w 4:04. Na przedostatnim km dogonila mnie i wyprzedzila dziewczyna ze Stalowej Woli i od tego czasu ladnie cisnela, dogonila pozostale 2 rywalki i z tego co sie orientuje wygrala, a ja dalej sobie czlapalem. 4km 4:05. Na ostatnim jakies 600m przed meta powyglupialem sie do zdjec gdy mijamem moje dziewczyny i zostalem wyprzedzony przez jakiegos chlopaka. Oddszedl mi na jakies 10-12m. W zasadzie to nawet nie mialem ochoty go gonic ale jakies 200m przed meta sie spialem i dogonilem go. Chcial chlopak troche powalczyc ale ja w zasadzie nie bylem zmeczony. Wyprzedzilem go o ladnych kilka metrow. Meta, medal i odpoczynek. Nie umieralem na barierce, ot siadlem odpialem czip napilem sie wody, pogadalem chwile z zawodnikami. Tyle. Czas 19:38. Juz po biegu gdy zona zapytala mnie czy jestem zadowolony, czulem podswiadomie ze troche dalem dupy. Dopiero pozniej potwierdzil to trener. Wniosek na nastepny raz - nie rezygnowac z walki o zalozenia na zawodach!
Dzisiaj nie czuje sie jakbym wczoraj pobiegl zawody. Nogi nie bola, to samo pewnie pobieglbym jeszcze raz. Jako ciekawostka - na finiszu osiagnalem tetno max. 186bpm nie zdazylo mi sie to od bardzo dawna. Przykladowo na krosie w Annopolu mialem max 183bpm i dochodzilem do siebie 5min zanim sie do czegos nadawalem. Srednie tetno z obu biegow 175bpm, temperatura ta sama czyli okolice 30 stopni.
19.06.16 - III Bieg sitarski
Przy okazji wizyty na Roztoczu zapisalem sie na plaska asfaltowa piatkę. Mialem zamiar lamac 19min. Jeszcze przed startem mialem bojowy nastroj mimo zaru ktory lal sie z nieba (termometr w samochodzie pokazywal 29 stopni). O 15 rozpoczal sie bieg i zaczalem robic swoje: 1km - 3:42 w calkiem dobrym samopoczuciu, 2km - 3:55 w zasadzie nie pamietam jak mi bylo wtedy, raczej nie bylo zle bo nie czulem, ze umieram. Po jakis 200m trzeciego kilometra zobaczylem ze tempo spadlo do 4/km, a ja zamiast powalczyc dalej stwierdzilem "trudno". Wyprzedzily mnie wtedy 2 dziewczyny wlaczace o pudlo w open, 3km zamknalem w 4:04. Na przedostatnim km dogonila mnie i wyprzedzila dziewczyna ze Stalowej Woli i od tego czasu ladnie cisnela, dogonila pozostale 2 rywalki i z tego co sie orientuje wygrala, a ja dalej sobie czlapalem. 4km 4:05. Na ostatnim jakies 600m przed meta powyglupialem sie do zdjec gdy mijamem moje dziewczyny i zostalem wyprzedzony przez jakiegos chlopaka. Oddszedl mi na jakies 10-12m. W zasadzie to nawet nie mialem ochoty go gonic ale jakies 200m przed meta sie spialem i dogonilem go. Chcial chlopak troche powalczyc ale ja w zasadzie nie bylem zmeczony. Wyprzedzilem go o ladnych kilka metrow. Meta, medal i odpoczynek. Nie umieralem na barierce, ot siadlem odpialem czip napilem sie wody, pogadalem chwile z zawodnikami. Tyle. Czas 19:38. Juz po biegu gdy zona zapytala mnie czy jestem zadowolony, czulem podswiadomie ze troche dalem dupy. Dopiero pozniej potwierdzil to trener. Wniosek na nastepny raz - nie rezygnowac z walki o zalozenia na zawodach!
Dzisiaj nie czuje sie jakbym wczoraj pobiegl zawody. Nogi nie bola, to samo pewnie pobieglbym jeszcze raz. Jako ciekawostka - na finiszu osiagnalem tetno max. 186bpm nie zdazylo mi sie to od bardzo dawna. Przykladowo na krosie w Annopolu mialem max 183bpm i dochodzilem do siebie 5min zanim sie do czegos nadawalem. Srednie tetno z obu biegow 175bpm, temperatura ta sama czyli okolice 30 stopni.
Ostatnio zmieniony 21 cze 2016, 09:17 przez Skoor, łącznie zmieniany 1 raz.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
21.06.16 - 6x20s bardzo szybko
Cieszyłem się na ten trening jak dziecko. Dawno nie robiłem MD. Był to zawsze podstawowy element do wyrzucenia na rzecz regeneracji po zawodach lub powtórki interwałów. W niedziele niby były zawody, ale nie było się po czym regenerować więc MD tym razem nie wypadło z kalendarza. Dodatkowo wiedziałem, że trening ten mnie nie wykończy. Szybkie 20s a po nich przerwa uznaniowa dawały gwarancje, że rozruszam nogi, przewietrzę płuca i nie wypompuję się z sił na resztę dnia Do mojej standardowej rozgrzewki postanowiłem dodać skip A. Nowy element w treningu jako wprowadzenie do akcentu. Zrobiłem kilka spokojnych serii standardowego skipu i 2:1. Dziwnie mi się to robiło, mam mieszane uczucia czy dobrze wykonuję to ćwiczenie, ale czułem też że nogi pracują inaczej niż zwykle.
Sam akcent był całkiem fajny, nie musiałem spinać się na dystans, tym razem ograniczał mnie czas. Same powtórzenia wychodziły dość równo z lekką tendencją do narastania tempa. Biegałem to na moim odmierzonym co 100m odcinku i tak na oko na powtórzenie wychodziło mi koło 130m. Na 100m byłem zwykle w okolicy 16s. Przerwa uznaniowa, czyli biegłem następne 20s jak miałem na to ochotę, a miałem ją po około 4min.
Generalnie fajny i przyjemny trening.
Cieszyłem się na ten trening jak dziecko. Dawno nie robiłem MD. Był to zawsze podstawowy element do wyrzucenia na rzecz regeneracji po zawodach lub powtórki interwałów. W niedziele niby były zawody, ale nie było się po czym regenerować więc MD tym razem nie wypadło z kalendarza. Dodatkowo wiedziałem, że trening ten mnie nie wykończy. Szybkie 20s a po nich przerwa uznaniowa dawały gwarancje, że rozruszam nogi, przewietrzę płuca i nie wypompuję się z sił na resztę dnia Do mojej standardowej rozgrzewki postanowiłem dodać skip A. Nowy element w treningu jako wprowadzenie do akcentu. Zrobiłem kilka spokojnych serii standardowego skipu i 2:1. Dziwnie mi się to robiło, mam mieszane uczucia czy dobrze wykonuję to ćwiczenie, ale czułem też że nogi pracują inaczej niż zwykle.
Sam akcent był całkiem fajny, nie musiałem spinać się na dystans, tym razem ograniczał mnie czas. Same powtórzenia wychodziły dość równo z lekką tendencją do narastania tempa. Biegałem to na moim odmierzonym co 100m odcinku i tak na oko na powtórzenie wychodziło mi koło 130m. Na 100m byłem zwykle w okolicy 16s. Przerwa uznaniowa, czyli biegłem następne 20s jak miałem na to ochotę, a miałem ją po około 4min.
Generalnie fajny i przyjemny trening.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
22.06.16 - 8,8km 4:45 (154bpm)
Wybieganie. Pod wieczór po pracy, ale ostatnio nie jestem zmęczony tak jak tydzień czy 2 tygodnie temu, budzę się też dość wyspany. Biegło się całkiem dobrze lecz ciężej niż przy niższych temperaturach. W związku z tym, że są takie upały i sporo się pocę zacząłem suplementować elektrolity w dawce 2x wyższej niż u "normalnego człowieka"
22.06.16
Hmmm... W planach było 10-12km po 4:50/km, ale biegło się tak tragicznie, że po 4km zawróciłem. Dociągnąłem do 6km i dałem spokój. Tętno średnie z tych 6km 155, a max 169. Przypomnę, że tempo wynosiło 4:50/km. Po tych 6km zrobiłem jeszcze 1,2km "schłodzenia" po 5:20/km w tętnie średnim 158 maksymalnym na końcu 167bpm. 2 sprawy
1. temperatura, jak wróciłem było 30 stopni
2. niby sprawa oczywista ale... od 1,5 tygodnia panuje u nas w domu dieta dla diabetyków z pewnych względów. Generalnie powinienem wiedzieć, że muszę gdzieś przemycić ekstra węgle, ale całkiem o tym zapomniałem. Z dawnych czasów zostały mi jeszcze paski do sprawdzania ketozy i... Jest taka delikatna Nikogo nie ma w domu więc na śniadanie makaron z truskawkami słodzonymi cukrem.
Następny trening to 7x1000m po 3:40/km, ale muszę go chyba zrobić jak sosik o 4 rano bo na weekend zapowiadają kulminację upałów
Wybieganie. Pod wieczór po pracy, ale ostatnio nie jestem zmęczony tak jak tydzień czy 2 tygodnie temu, budzę się też dość wyspany. Biegło się całkiem dobrze lecz ciężej niż przy niższych temperaturach. W związku z tym, że są takie upały i sporo się pocę zacząłem suplementować elektrolity w dawce 2x wyższej niż u "normalnego człowieka"
22.06.16
Hmmm... W planach było 10-12km po 4:50/km, ale biegło się tak tragicznie, że po 4km zawróciłem. Dociągnąłem do 6km i dałem spokój. Tętno średnie z tych 6km 155, a max 169. Przypomnę, że tempo wynosiło 4:50/km. Po tych 6km zrobiłem jeszcze 1,2km "schłodzenia" po 5:20/km w tętnie średnim 158 maksymalnym na końcu 167bpm. 2 sprawy
1. temperatura, jak wróciłem było 30 stopni
2. niby sprawa oczywista ale... od 1,5 tygodnia panuje u nas w domu dieta dla diabetyków z pewnych względów. Generalnie powinienem wiedzieć, że muszę gdzieś przemycić ekstra węgle, ale całkiem o tym zapomniałem. Z dawnych czasów zostały mi jeszcze paski do sprawdzania ketozy i... Jest taka delikatna Nikogo nie ma w domu więc na śniadanie makaron z truskawkami słodzonymi cukrem.
Następny trening to 7x1000m po 3:40/km, ale muszę go chyba zrobić jak sosik o 4 rano bo na weekend zapowiadają kulminację upałów
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
27.06.2016 - 7x1000m 3:40/km p.3min
Wczoraj postanowiłem zakląć trochę dzisiejszy trening i pojechałem wieczorem zmierzyć sobie moją pętle do interwałów. Zabrałem swój mierniczy sprzęt, neonowy spray, psa i pomierzyłem. Okazała się, że pętla ma 1053m. Zaznaczyłem sobie 1, 2 i 3km tak na zaś oraz odmierzyłem całe koło co 100 i 250m.
Interwały - nowa jakość
Na dzisiaj budzik nastawiłem na 4 rano. Nie wiem czy dzwonił czy nie, ale wstałem o 5. Termometr pokazywał już 22 stopnie. Wypiłem zaparzoną dzień wcześniej zimną kawę, ubrałem się, wyprowadziłem burka i poszedłem biegać. Miałem trochę wątpliwości przed tym treningiem przez ostatnie nieudane biegi, ale nic to, będzie co ma być. Na rozgrzewkę 2km dobiegu do mojego kółeczka i lecimy. 1, 2, 3, 4 w zasadzie luz, aż się zdziwiłem, że tak sprawnie to idzie. Bardzo pomagały też odmierzone odcinki w kontroli tempa. Każde 250m miało wychodzić w 55s wiedziałem więc czy i jaki mam zapas na bieżąco. Nie męczyło mnie też ciągłe sprawdzanie zegarka jaki mam dystans i tempo. Bardzo wygodnie Na 5 powtórzeniu po 500m zaatakowała mnie ściana wiatru, nie zwolniłem i po kolejnych 250m takiego biegu dostałem odruchu wymiotnego Kilka razy mnie pociągnęło, wytrzymałem to i nie zatrzymałem się. Ostatnie 2 powtórzenia już bezproblemowo, ale ciężko. Na przedostatnim na 750m byłem nawet jakieś 4 sekundy w plecy i musiałem to nadrabiać.
Jestem bardzo zadowolony z treningu, dorzucenie węgli to był strzał w dziesiątkę. Wprawdzie muszę to robić niemalże jak alkoholik popijający ukradkiem, no ale cóż... życie...
Międzyczasy:
1. 3min 40s
2. 3min 38s
3. 3min 38s
4. 3min 38s
5. 3min 40s - tu mnie pociągnęło na pawia
6. 3min 39s
7. 3min 38s
Jako ciekawostka, rozbieżność na tej trasie gps w stosunku do pomiaru wynosi od 20m do 30m, na prostej trasie pewnie byłoby mniej.
Wczoraj postanowiłem zakląć trochę dzisiejszy trening i pojechałem wieczorem zmierzyć sobie moją pętle do interwałów. Zabrałem swój mierniczy sprzęt, neonowy spray, psa i pomierzyłem. Okazała się, że pętla ma 1053m. Zaznaczyłem sobie 1, 2 i 3km tak na zaś oraz odmierzyłem całe koło co 100 i 250m.
Interwały - nowa jakość
Na dzisiaj budzik nastawiłem na 4 rano. Nie wiem czy dzwonił czy nie, ale wstałem o 5. Termometr pokazywał już 22 stopnie. Wypiłem zaparzoną dzień wcześniej zimną kawę, ubrałem się, wyprowadziłem burka i poszedłem biegać. Miałem trochę wątpliwości przed tym treningiem przez ostatnie nieudane biegi, ale nic to, będzie co ma być. Na rozgrzewkę 2km dobiegu do mojego kółeczka i lecimy. 1, 2, 3, 4 w zasadzie luz, aż się zdziwiłem, że tak sprawnie to idzie. Bardzo pomagały też odmierzone odcinki w kontroli tempa. Każde 250m miało wychodzić w 55s wiedziałem więc czy i jaki mam zapas na bieżąco. Nie męczyło mnie też ciągłe sprawdzanie zegarka jaki mam dystans i tempo. Bardzo wygodnie Na 5 powtórzeniu po 500m zaatakowała mnie ściana wiatru, nie zwolniłem i po kolejnych 250m takiego biegu dostałem odruchu wymiotnego Kilka razy mnie pociągnęło, wytrzymałem to i nie zatrzymałem się. Ostatnie 2 powtórzenia już bezproblemowo, ale ciężko. Na przedostatnim na 750m byłem nawet jakieś 4 sekundy w plecy i musiałem to nadrabiać.
Jestem bardzo zadowolony z treningu, dorzucenie węgli to był strzał w dziesiątkę. Wprawdzie muszę to robić niemalże jak alkoholik popijający ukradkiem, no ale cóż... życie...
Międzyczasy:
1. 3min 40s
2. 3min 38s
3. 3min 38s
4. 3min 38s
5. 3min 40s - tu mnie pociągnęło na pawia
6. 3min 39s
7. 3min 38s
Jako ciekawostka, rozbieżność na tej trasie gps w stosunku do pomiaru wynosi od 20m do 30m, na prostej trasie pewnie byłoby mniej.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
27.06.16 - 10,5 km 4:43/km (146bpm)
Wczorajsze wybieganie przeniosłem na wieczór z prostego powodu. Chciałem pospać trochę dłużej. Okazało się jednak, że przez dłuższe spanie obudziłem się rozdrażniony. Dodatkowo upał zaczynał już działać mi na nerwy i tak sobie warczałem przez cały dzień na wszystkich. Ciężko było mi wczoraj dogodzić. Koło 16 wyszliśmy z dziewczynami na rowery, dalej mnie wszystko wkurzało łącznie ze skrzypiącym siodełkiem. Zrobiliśmy jakieś 20km. Wróciliśmy, jakieś tam papu i kąpiele i o 20:30 mogłem już biegać. Było gorąco, ale w porównaniu z tym co było przez ostatnie kilka dni można by powiedzieć, że powiało chłodem (27stopni). Po interwałach planowałem 8km, biegło się jednak tak dobrze, że trochę wydłużyłem w trakcie myślałem czy nie pobiec jeszcze trochę, ale ze względu na szykujący się dość ciężki tydzień wolałem nie przesadzać i grzecznie wróciłem do domu. W sumie okazało się, że dobrze bo dziś rano czułem lekko drętwe nogi.
Można powiedzieć, że po dietowym dołku doszedłem do siebie.
Obecny tydzień zapowiada się dość ciekawie i intensywnie, rozplanowałem go mniej więcej tak:
Poniedziałek: MD 6x400m w 78" i tylko 90"P
Wtorek: Wybieganie
Środa: Wolne
Czwartek: IV 1+2+3+2+1km+400m w 3:40+3:50+3:55+3:50+3:40+80s, P3,5'
Piątek: Wolne lub wybieganie
Sobota: 5km ciagly w ~20' bez spinki
Niedziela: Wolne lub wybieganie
Wczorajsze wybieganie przeniosłem na wieczór z prostego powodu. Chciałem pospać trochę dłużej. Okazało się jednak, że przez dłuższe spanie obudziłem się rozdrażniony. Dodatkowo upał zaczynał już działać mi na nerwy i tak sobie warczałem przez cały dzień na wszystkich. Ciężko było mi wczoraj dogodzić. Koło 16 wyszliśmy z dziewczynami na rowery, dalej mnie wszystko wkurzało łącznie ze skrzypiącym siodełkiem. Zrobiliśmy jakieś 20km. Wróciliśmy, jakieś tam papu i kąpiele i o 20:30 mogłem już biegać. Było gorąco, ale w porównaniu z tym co było przez ostatnie kilka dni można by powiedzieć, że powiało chłodem (27stopni). Po interwałach planowałem 8km, biegło się jednak tak dobrze, że trochę wydłużyłem w trakcie myślałem czy nie pobiec jeszcze trochę, ale ze względu na szykujący się dość ciężki tydzień wolałem nie przesadzać i grzecznie wróciłem do domu. W sumie okazało się, że dobrze bo dziś rano czułem lekko drętwe nogi.
Można powiedzieć, że po dietowym dołku doszedłem do siebie.
Obecny tydzień zapowiada się dość ciekawie i intensywnie, rozplanowałem go mniej więcej tak:
Poniedziałek: MD 6x400m w 78" i tylko 90"P
Wtorek: Wybieganie
Środa: Wolne
Czwartek: IV 1+2+3+2+1km+400m w 3:40+3:50+3:55+3:50+3:40+80s, P3,5'
Piątek: Wolne lub wybieganie
Sobota: 5km ciagly w ~20' bez spinki
Niedziela: Wolne lub wybieganie
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
27.06.2016 - 6x400m 78' p.90'
Kolejny raz moje ulubione MD ten element treningu myślę, że zagości na stałe w mojej rozpisce. Zawsze idę na takie treningi z przyjemnością. Tym razem 400 miały być nieco inne niż zazwyczaj. Przerwa miała być o połowę krótsza. Przy 3min taki trening był już lekko trudny i ostatnie powtórzenia musiałem być skoncentrowany. Na tym treningu też byłem, ale na czym innym niż ostatnio. Co do samych powtórzeń to nie miałem problemu z żadnym z nich. Wchodziły łatwo i bez jakiejkolwiek walki o tempo. Dodatkowo z powtórzenia na powtórzenie coraz szybciej. Na czwartej 400 wyrobiłem 73s i trochę się ogarnąłem, cała koncentracja poszła na utrzymanie zadanego tempa. Udało się na 5 powtórzeniu i już nie do końca na ostatnim. Fajny szybki trening, ale muszę się wreszcie nauczyć biegać to tak jak mam zadane
1. 1:20.4
2. 1:15.9
3. 1:14.1
4. 1:13.2
5. 1:17.4
6. 1:16.7
28.06.16 - 8,8km 4:49/km (146bpm)
Czwarty dzień biegania z rzędu. Czuję to trochę w nogach. Postanowiłem zrobić moją 8,8km trasę w górnej granicy widełek czyli po 4:50/km. Mocno się spociłem mimo, że jest stosunkowo chłodno. Dość mocno wiało, nie wypowiem się czy to dobrze czy nie... Z jednej strony było chłodniej, a z drugiej pod wiatr było ciężej. No cóż, ot uroda wiatru. Trening na zaliczenie.
Jutro wolne od biegania. Zastanawiam się też czy nie przenieść interwałowej piramidki na piątek rano, ale decyzję o tym podejmę pewnie w czwartek, gdy ocenie stopień zmęczenia
Kolejny raz moje ulubione MD ten element treningu myślę, że zagości na stałe w mojej rozpisce. Zawsze idę na takie treningi z przyjemnością. Tym razem 400 miały być nieco inne niż zazwyczaj. Przerwa miała być o połowę krótsza. Przy 3min taki trening był już lekko trudny i ostatnie powtórzenia musiałem być skoncentrowany. Na tym treningu też byłem, ale na czym innym niż ostatnio. Co do samych powtórzeń to nie miałem problemu z żadnym z nich. Wchodziły łatwo i bez jakiejkolwiek walki o tempo. Dodatkowo z powtórzenia na powtórzenie coraz szybciej. Na czwartej 400 wyrobiłem 73s i trochę się ogarnąłem, cała koncentracja poszła na utrzymanie zadanego tempa. Udało się na 5 powtórzeniu i już nie do końca na ostatnim. Fajny szybki trening, ale muszę się wreszcie nauczyć biegać to tak jak mam zadane
1. 1:20.4
2. 1:15.9
3. 1:14.1
4. 1:13.2
5. 1:17.4
6. 1:16.7
28.06.16 - 8,8km 4:49/km (146bpm)
Czwarty dzień biegania z rzędu. Czuję to trochę w nogach. Postanowiłem zrobić moją 8,8km trasę w górnej granicy widełek czyli po 4:50/km. Mocno się spociłem mimo, że jest stosunkowo chłodno. Dość mocno wiało, nie wypowiem się czy to dobrze czy nie... Z jednej strony było chłodniej, a z drugiej pod wiatr było ciężej. No cóż, ot uroda wiatru. Trening na zaliczenie.
Jutro wolne od biegania. Zastanawiam się też czy nie przenieść interwałowej piramidki na piątek rano, ale decyzję o tym podejmę pewnie w czwartek, gdy ocenie stopień zmęczenia
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
30.06.16 - Tomasza "bo myślałem..."
-"Bo myślałem", że wstanę o 4, a wstałem o 6.
-"Bo myślałem", że w tej wysokiej trawie nie ma żadnego dołu i że zwyczajnie ominę brawurowo tę koparkę, a nie rozwalę felgę w "Paździochu" i będę musiał zmieniać koło w polach.
-"Bo myślałem", że sprawy urzędowe załatwię w godzinę a nie w 2
-"Bo myślałem", że skoro auto miało być gotowe po 30min, a ja przyszedłem po 2,5h to będzie zrobione, a nie było
-"Bo myślałem", że mimo 35 stopni w cieniu, dam radę zamknąć interwały o godzinie 13, bo wieczorem to mi się nie będzie chciało, a w piątek rano i tak nie wstanę.
No cóż, nie dałem rady wyrobić się rano bo za dużo myślałem. Wyszedłem o 13 bo też myślałem. No i wróciłem do domu po 2 powtórzeniach - 1km po 3:40 i 2km po 3:50 i już nie myślę...
-"Bo myślałem", że wstanę o 4, a wstałem o 6.
-"Bo myślałem", że w tej wysokiej trawie nie ma żadnego dołu i że zwyczajnie ominę brawurowo tę koparkę, a nie rozwalę felgę w "Paździochu" i będę musiał zmieniać koło w polach.
-"Bo myślałem", że sprawy urzędowe załatwię w godzinę a nie w 2
-"Bo myślałem", że skoro auto miało być gotowe po 30min, a ja przyszedłem po 2,5h to będzie zrobione, a nie było
-"Bo myślałem", że mimo 35 stopni w cieniu, dam radę zamknąć interwały o godzinie 13, bo wieczorem to mi się nie będzie chciało, a w piątek rano i tak nie wstanę.
No cóż, nie dałem rady wyrobić się rano bo za dużo myślałem. Wyszedłem o 13 bo też myślałem. No i wróciłem do domu po 2 powtórzeniach - 1km po 3:40 i 2km po 3:50 i już nie myślę...
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
01.07.16 - 1+2+3+2+1+400
1km - 3:40/km
2km - 3:50/km
3km - 3:55/km
400m - 80s
przerwa 3:30
Pobudka 4:00... 4h snu... No co mogę powiedzieć... Ten trening był łatwy Z żadnym powtórzeniem nie miałem problemu. W zasadzie każde wychodziło lepiej od założeń. Tempo kontrolowałem co 100m na kilometrówkach, a na 2 i 3km co 200m. Na przedostatnim interwale czyli 1km max tętno z całego biegu 169bpm. ZERO kryzysu czy jakiś myśli w głowie, że nie dam rady. No jestem w ciężkim szoku. Oczywiście pozytywnym. Ostatnie 400m też siadło bez problemu. Mam takie odczucia, że jeśli trafiłyby się zawody z temperaturą max 20 stopni i płaską atestowaną trasą to złamałbym dziś 39min. Trening robiłem na mojej wymierzonej pętli. Dla pewności objechałem ją wczoraj autem i wszystkie moje znaczniki pokrywają się z licznikiem.
Międzyczasy:
1. 3:38.5
2. 7:33.5 (3:47/km)
3. 11:37 (3:52/km)
4. 7:34.0 (3:47/km)
5. 3:34.1
6. 1:16.8
"Mam tę MOC!"
1km - 3:40/km
2km - 3:50/km
3km - 3:55/km
400m - 80s
przerwa 3:30
Pobudka 4:00... 4h snu... No co mogę powiedzieć... Ten trening był łatwy Z żadnym powtórzeniem nie miałem problemu. W zasadzie każde wychodziło lepiej od założeń. Tempo kontrolowałem co 100m na kilometrówkach, a na 2 i 3km co 200m. Na przedostatnim interwale czyli 1km max tętno z całego biegu 169bpm. ZERO kryzysu czy jakiś myśli w głowie, że nie dam rady. No jestem w ciężkim szoku. Oczywiście pozytywnym. Ostatnie 400m też siadło bez problemu. Mam takie odczucia, że jeśli trafiłyby się zawody z temperaturą max 20 stopni i płaską atestowaną trasą to złamałbym dziś 39min. Trening robiłem na mojej wymierzonej pętli. Dla pewności objechałem ją wczoraj autem i wszystkie moje znaczniki pokrywają się z licznikiem.
Międzyczasy:
1. 3:38.5
2. 7:33.5 (3:47/km)
3. 11:37 (3:52/km)
4. 7:34.0 (3:47/km)
5. 3:34.1
6. 1:16.8
"Mam tę MOC!"
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
02.07.16 - 5km ~20min (164bpm)
Uparłem się, że zrobię ten trening dzisiaj bo chciałem mieć niedzielę wolną. Rano odpuściłem bo chciałem odespać piątek. Później byłem nad jeziorem i zrobiłem sobie luźne 3km pływanie, bez jakiejś strasznej wyrypy się obyło więc nie jest z moją pływacką formą jakoś strasznie źle. Później wróciliśmy do domu, przygotowałem dziewczynom dietetyczną pizze i poszedłem biegać. Samo 5km nie było ani lekkie ani ciężkie, ale nie biegłem go też po 4/km tylko wolniej. Cała piątka wyszła w 20:37. Spociłem się dość mocno, dopiero 2 piwa mnie napoiły.
Jutro wolne, w poniedziałek też.
Uparłem się, że zrobię ten trening dzisiaj bo chciałem mieć niedzielę wolną. Rano odpuściłem bo chciałem odespać piątek. Później byłem nad jeziorem i zrobiłem sobie luźne 3km pływanie, bez jakiejś strasznej wyrypy się obyło więc nie jest z moją pływacką formą jakoś strasznie źle. Później wróciliśmy do domu, przygotowałem dziewczynom dietetyczną pizze i poszedłem biegać. Samo 5km nie było ani lekkie ani ciężkie, ale nie biegłem go też po 4/km tylko wolniej. Cała piątka wyszła w 20:37. Spociłem się dość mocno, dopiero 2 piwa mnie napoiły.
Jutro wolne, w poniedziałek też.