Hotmas - od grubasa do ultrasa ;)
Moderator: infernal
- hotmas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 889
- Rejestracja: 22 lis 2012, 11:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: CSW
Na bydgoskie GP City Trail jeżdżę z przyjemnością i sentymentem, bo to w końcu na tych zawodach prawie dokładnie dwa lata "straciłem dziewictwo". Wtedy startowało ok 100 osób i bardzo kameralnie, dziś na starcie 660 i tłok na parkowych ścieżkach. Dziś koniec II fazy więc pasowałoby zrobić test. Wyjechaliśmy trochę spóźnieni, na szczęście udało się znaleźć miejsce parkingowe, sprawnie w biurze i ruszam na rozgrzewkę. I tej wyszło 5.65 km średnio po 6:00 z przerwa na pogaduchy ze znajomymi.
Na starcie ustawiam się grzecznie pod koniec strefy 22-25 min. Plan pobiec w okolicach 23 min a najlepiej troszkę poniżej. Ruszamy. Początek oczywiście za szybki, tłok, łokcie w żebrach, podcinanie nóg... Masakra. Zwalniam robię sobie troszkę miejsca w końcu łapię tempo i pierwszy kaem za mną w 4:35. Na drugim spotykam przeszkodę w postaci biegnących prawie całą szerokością ścieżki trzech dziewoj i jakoś tak popadam w marazm, słucham o czym gadają i gapie się na ich pupy I tak w takim marazmie biegne następne dwa kilometry po 4:42 i 4:41. Dopiero gdzieś w połowie czwartego kilometra, ocknąłem się patrze na zegarek tempo 4:50, robi się szerzej, przyspieszam, kończę go w 4:39. Ostatni kilometr czyli wypadało by jeszcze troszke przycisnąć, jednak sił za wiele nie zostało, w płucach gra, i na szczęście na razie to ja w dalszym ciągu wyprzedzam. Baterie się wyczerpują w biegam na ostatnią prostą i widzę, że planu nie wykonam. Oddycham głośno jak parowóz, śniadanie próbuje opuścić żołądek tą samą droga, którą się tam znalazło... Jest... Las, ciemność, J coś do mnie woła... Achaaa nie iść w stronę światła... rozumiem... Powoli odzyskuję świadomość. Zerkam na zegarek a tam:
Dystans - 5 km
Czas - 23:17
Śr tempo - 5:36 min/km
Miejsce: 252/660
Nie jest źle. Na zakończenie I fazy dałem radę przebiec 3 km średni po 4:45 więc progres jest. Od jutra wchodzę w III podobno najgorszą fazę. Życzę sobie powodzenia
Marazm i dwa z trzech jego powodów gdzieś na trzecim kilometrze:
A tu bliski utraty świadomości:
Na starcie ustawiam się grzecznie pod koniec strefy 22-25 min. Plan pobiec w okolicach 23 min a najlepiej troszkę poniżej. Ruszamy. Początek oczywiście za szybki, tłok, łokcie w żebrach, podcinanie nóg... Masakra. Zwalniam robię sobie troszkę miejsca w końcu łapię tempo i pierwszy kaem za mną w 4:35. Na drugim spotykam przeszkodę w postaci biegnących prawie całą szerokością ścieżki trzech dziewoj i jakoś tak popadam w marazm, słucham o czym gadają i gapie się na ich pupy I tak w takim marazmie biegne następne dwa kilometry po 4:42 i 4:41. Dopiero gdzieś w połowie czwartego kilometra, ocknąłem się patrze na zegarek tempo 4:50, robi się szerzej, przyspieszam, kończę go w 4:39. Ostatni kilometr czyli wypadało by jeszcze troszke przycisnąć, jednak sił za wiele nie zostało, w płucach gra, i na szczęście na razie to ja w dalszym ciągu wyprzedzam. Baterie się wyczerpują w biegam na ostatnią prostą i widzę, że planu nie wykonam. Oddycham głośno jak parowóz, śniadanie próbuje opuścić żołądek tą samą droga, którą się tam znalazło... Jest... Las, ciemność, J coś do mnie woła... Achaaa nie iść w stronę światła... rozumiem... Powoli odzyskuję świadomość. Zerkam na zegarek a tam:
Dystans - 5 km
Czas - 23:17
Śr tempo - 5:36 min/km
Miejsce: 252/660
Nie jest źle. Na zakończenie I fazy dałem radę przebiec 3 km średni po 4:45 więc progres jest. Od jutra wchodzę w III podobno najgorszą fazę. Życzę sobie powodzenia
Marazm i dwa z trzech jego powodów gdzieś na trzecim kilometrze:
A tu bliski utraty świadomości:
- hotmas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 889
- Rejestracja: 22 lis 2012, 11:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: CSW
Faza III tydz. I rozpoczęty.
Plan nr.1 na dziś zakładał wyspać się. Plan nr 2 10 km w TM. Przy kawie edytowałem trening w zegarku, ale w trakcie ubierania się przypomniałem sobie, że popołudniu jadę na trening do Serocka i tam trener na pewno znów nam nieźle da popalić. Do tego Daniels zaleca po zawodach biegać beesy więc zmieniłem plan. Miało być wolno, lekko , było tylko w miarę lekko. Naprawdę fajnie się dziś biegło. Nowe paputy rozdziewiczone i wiem że będą dobre na długie wybiegania.
Dystans - 12.45 km
Czas - 1:10:56
Śr tempo - 5:42 min/km
Po południu telefon od organizatora wyjazdu do Wiednia z informacją, że firma nas zlała i dofinansowania nie będzie... Ku..wa chodziło o kwotę zaledwie 2000 zł dla sześciu osób. Widać stanowi to poważny wydatek dla firmy , której zysk u ubiegłym roku wyniósł ok 100 mln euro. Brak słów... zawód... wkurw... żal. Rozmowa z J co dalej i decyzja, że w tym i przyszłym roku i maratonu nie biegnę. Motywacja w tym momencie spadła poniżej zera. Mam całą nockę, aby pomyśleć co dalej. Na dzień dzisiejszy plan startów pewnie będzie wyglądał następująco:
19.04. - 10 km Run Toruń - plan przybiec nie później niż 5 min po Robercie
03.05. - Półmaraton Bronka Malinowskiego Grudziądz-Rulewo
23.05. - 10 km Bieg Papiernika - cel przebiec bez przerwy na marsz
27.06. - 10 km lub Półmaraton w Unisławiu
I to by było na tyle w tym roku. Cztery starty i na tym koniec startów w tym roku. Zapowiada się ciekawie, bo jeszcze nigdy nie miałem tak krótkiego sezonu.
Pytanie. Do Run Toruń zostało 12 tygodni. Jak myślicie zmienić kompletnie plan przygotowań, czy pozostać przy obecnym maratońskim modyfikując go nieco, czyli np zamienić biegi w TM na interwały i rytmy w celu oswojenia się z wyższymi prędkościami? Kompletnie nie wiem jak do tego podejść...
Plan nr.1 na dziś zakładał wyspać się. Plan nr 2 10 km w TM. Przy kawie edytowałem trening w zegarku, ale w trakcie ubierania się przypomniałem sobie, że popołudniu jadę na trening do Serocka i tam trener na pewno znów nam nieźle da popalić. Do tego Daniels zaleca po zawodach biegać beesy więc zmieniłem plan. Miało być wolno, lekko , było tylko w miarę lekko. Naprawdę fajnie się dziś biegło. Nowe paputy rozdziewiczone i wiem że będą dobre na długie wybiegania.
Dystans - 12.45 km
Czas - 1:10:56
Śr tempo - 5:42 min/km
Po południu telefon od organizatora wyjazdu do Wiednia z informacją, że firma nas zlała i dofinansowania nie będzie... Ku..wa chodziło o kwotę zaledwie 2000 zł dla sześciu osób. Widać stanowi to poważny wydatek dla firmy , której zysk u ubiegłym roku wyniósł ok 100 mln euro. Brak słów... zawód... wkurw... żal. Rozmowa z J co dalej i decyzja, że w tym i przyszłym roku i maratonu nie biegnę. Motywacja w tym momencie spadła poniżej zera. Mam całą nockę, aby pomyśleć co dalej. Na dzień dzisiejszy plan startów pewnie będzie wyglądał następująco:
19.04. - 10 km Run Toruń - plan przybiec nie później niż 5 min po Robercie
03.05. - Półmaraton Bronka Malinowskiego Grudziądz-Rulewo
23.05. - 10 km Bieg Papiernika - cel przebiec bez przerwy na marsz
27.06. - 10 km lub Półmaraton w Unisławiu
I to by było na tyle w tym roku. Cztery starty i na tym koniec startów w tym roku. Zapowiada się ciekawie, bo jeszcze nigdy nie miałem tak krótkiego sezonu.
Pytanie. Do Run Toruń zostało 12 tygodni. Jak myślicie zmienić kompletnie plan przygotowań, czy pozostać przy obecnym maratońskim modyfikując go nieco, czyli np zamienić biegi w TM na interwały i rytmy w celu oswojenia się z wyższymi prędkościami? Kompletnie nie wiem jak do tego podejść...
- hotmas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 889
- Rejestracja: 22 lis 2012, 11:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: CSW
Ostre zapalenie oskrzeli wyłączyło mnie na prawie trzy tygodnie. Dziś próba powrotu na biegowe ścieżki. Czy udana tego nie wiem. Jedno natomiast wiem na pewno kawa + banan + antybiotyk + bieganie = spektakularny paw i to razy dwa
Dystans - 7.31 km
Czas - 00:44:41
Śr tempo - 6:07 min/km
Dystans - 7.31 km
Czas - 00:44:41
Śr tempo - 6:07 min/km
- hotmas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 889
- Rejestracja: 22 lis 2012, 11:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: CSW
Pomału, bardzo pomału wracam na biegowe ścieżki. Jak na razie są to same spokojne, a nawet bardzo spokojne rozbiegania bez historii, ale za to z mnóstwem przemyśleń. Wiele w nich niepewności, co przyniesie czas, ale też wiele nadziei i radości. W końcu nic nie muszę, a mogę wszystko. I niech tak zastanie, a powiedzenie: "Jest radość" niech się pojawia po każdym biegu. Amen.
- hotmas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 889
- Rejestracja: 22 lis 2012, 11:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: CSW
55 km kilometrów w ubiegłym tygodniu podbudowało troszkę moje morale. Wprawdzie cały czas duch ochoczy, ale ciało słabe, muszę powiedzieć, że nie przeszkadza mi to wcale. Głowa wolna od planów treningowych, życiówek, zawodów i chyba tego mi najbardziej brakowało. Jest wolność, jest radość, jest też towarzystwo psiaka. I ot tak sobie marszobiegujemy. Dwa grubaski, w poszukiwaniu mniejszej wagi A najważniejsze, że towarzystwo nie przeszkadza, nie gada, za to cholernie motywuje.
Cuś takiego chodzi mi po głowie w przyszłym roku. Na początek trasa krótka, a za dwa lata jak już pisklaki podrosną może trochę dłuższa...
Cuś takiego chodzi mi po głowie w przyszłym roku. Na początek trasa krótka, a za dwa lata jak już pisklaki podrosną może trochę dłuższa...
- hotmas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 889
- Rejestracja: 22 lis 2012, 11:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: CSW
Poprzedni tydzień do łatwych nie należał. Praca po godzinach, do tego impreza firmowa (ło matko jak mnie było po niej licho ) A więc całe 28 kilometrów przebiegu z czego 11 BS, 4 km marszobiegowania z psiakiem i 13 km lekkiego leśnego krosu przed ruską banią, sauną, grillem, pifkiem i takimi tam atrakcjami w męskim gronie.
Za to dziś chciałem sobie polecieć deczko szybciej. Więc po beesie przyspieszyłem, jednak prądu zbrakło po 3 km takiego troszkę szybszego, więc grzeczniutko wróciłem do domu po psiaka. Wyszło 8 km sam i 4 km z psiakiem. Zaczynamy się coraz lepiej zgrywać w tym naszym bieganiu.
Za to dziś chciałem sobie polecieć deczko szybciej. Więc po beesie przyspieszyłem, jednak prądu zbrakło po 3 km takiego troszkę szybszego, więc grzeczniutko wróciłem do domu po psiaka. Wyszło 8 km sam i 4 km z psiakiem. Zaczynamy się coraz lepiej zgrywać w tym naszym bieganiu.
- hotmas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 889
- Rejestracja: 22 lis 2012, 11:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: CSW
Czas podjąc męską decyzję i opuścić grono blogujących. Tu trwa walka o życiówki, o kolejne urwane sekundy, a ja ze swoim psim marszobieganiem, moją radością chwilą, gdy nic nie muszę a wszystjo mogę czuję się nie na miejscu. Może kiedyś i do mnie powróci chęć ścigania się i wtedy wrócę, ale na razie chcę po prostu biegać.
Tak więc wątek zamykam, ale z forum nie znikam. Do zobaczenia u Was.
Tak więc wątek zamykam, ale z forum nie znikam. Do zobaczenia u Was.
- hotmas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 889
- Rejestracja: 22 lis 2012, 11:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: CSW
Heloł, heloł, pszczółki moje kochane. Długo mnie tu nie było i długo jeszcze nie będzie, ale nie o tym chciałem pisać. Otóż mam dla Was małą niespodziewankę Otóż jeśli nie macie jeszcze planów na 16 maja a chcielibyście pobiec w II Biegu Rycerskim w Świeciu to posiadam trzy darmowe pakiety startowe. Chętnych do startu zapraszam na PW.
Pozdrawiam i do zobaczenia u mnie
Pozdrawiam i do zobaczenia u mnie
- hotmas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 889
- Rejestracja: 22 lis 2012, 11:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: CSW
Jak by tu zacząć po tak długiej nieobecności??? Może po prostu: Witajcie :D Muszę przyznać, że odnaleźć swojego bloga, gdzieś pod koniec piątej strony, to bezcenne uczucie
Co się wydarzyło przez ten czas? Wiele. Od maja praktycznie nie biegam, najpierw było to zmaganie się z rwą kulszową, która to okazała się nie być rwą, a urazem stawu biodrowo - krzyżowego i dojście do "pełnej sprawności" a raczej do pozbycia się bólu zajęło mi jakieś trzy miesiące i skutecznie opróżniło kieszeń z zaskórniaków. Na szczęście okazało się, że i w moim małym miasteczku są jeszcze fachowcy i sprawność udało się odzyskać. W sierpniu zostaliśmy rodzicami jakże różnych bliźniaczek. Nasze spokojne i poukładane życie legło w gruzach i zaczęła się walka o przetrwanie. Pierwsze dwa miesiące to zwycięstwo dziewczyn, później strzeliliśmy kontaktowego gola i odzyskaliśmy przewagę w polu, mamy pełny przegląd sytuacji i myślę że czwarty miesiąc ich życia zakończymy remisem A skoro sytuacja się wyklarowała, czas wrócić do aktywności, tym bardziej, że waga niebezpiecznie zaczęła zbliżać się do sumy trzycyfrowej.
Jako, że ostatnio miałem dużo czasu na przemyślenia, wyklarował mi się jakiś plan na przyszły rok.
A więc motywator i cel nr 1 to kwietniowy Półmaraton Warszawski - z tej prostej przyczyny, że to jedyna impreza, kiedy mam wolny weekend, a i logistycznie będzie mi ją łatwo opanować, mając siostrę mieszkającą obecnie w stolicy.
Motywatora i celu nr. 2 boję się już na samąmyśl, ale w końcu "Bieganie to wyzwanie" a cele trzeba mieć ambitne, a więc celem nr. 2 będzie III Łemkowyna Ultra Trail i tu waham się jeszcze co do dystansu, ale zapisy dopiero za półtora miesiąca więc mam czas na przemyślenia.
A więc czas start...
Co się wydarzyło przez ten czas? Wiele. Od maja praktycznie nie biegam, najpierw było to zmaganie się z rwą kulszową, która to okazała się nie być rwą, a urazem stawu biodrowo - krzyżowego i dojście do "pełnej sprawności" a raczej do pozbycia się bólu zajęło mi jakieś trzy miesiące i skutecznie opróżniło kieszeń z zaskórniaków. Na szczęście okazało się, że i w moim małym miasteczku są jeszcze fachowcy i sprawność udało się odzyskać. W sierpniu zostaliśmy rodzicami jakże różnych bliźniaczek. Nasze spokojne i poukładane życie legło w gruzach i zaczęła się walka o przetrwanie. Pierwsze dwa miesiące to zwycięstwo dziewczyn, później strzeliliśmy kontaktowego gola i odzyskaliśmy przewagę w polu, mamy pełny przegląd sytuacji i myślę że czwarty miesiąc ich życia zakończymy remisem A skoro sytuacja się wyklarowała, czas wrócić do aktywności, tym bardziej, że waga niebezpiecznie zaczęła zbliżać się do sumy trzycyfrowej.
Jako, że ostatnio miałem dużo czasu na przemyślenia, wyklarował mi się jakiś plan na przyszły rok.
A więc motywator i cel nr 1 to kwietniowy Półmaraton Warszawski - z tej prostej przyczyny, że to jedyna impreza, kiedy mam wolny weekend, a i logistycznie będzie mi ją łatwo opanować, mając siostrę mieszkającą obecnie w stolicy.
Motywatora i celu nr. 2 boję się już na samąmyśl, ale w końcu "Bieganie to wyzwanie" a cele trzeba mieć ambitne, a więc celem nr. 2 będzie III Łemkowyna Ultra Trail i tu waham się jeszcze co do dystansu, ale zapisy dopiero za półtora miesiąca więc mam czas na przemyślenia.
A więc czas start...
- hotmas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 889
- Rejestracja: 22 lis 2012, 11:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: CSW
Łoj ciężko zaczął mi się poprzedni tydzień. Nocna zmiana po 12 godz skutecznie odbierała chęci na jakiekolwiek wyjście. Ale w końcu w czwartek udało się zaliczyć" pierwsze wyjście. Jalo, że w planie na najbliższe dwa tygodnie mam same beesy, co by się rozbiegać więc weszła spokojna piątka. Podobnie zresztą w piątek, bez historii, bez histerii, za to z bananem na twarzy i czołem spoconym jakby co najmniej ze dwadzieścia stopni więcej było No mi garminiak padł na czwartym kilometrze Za to w niedzielę "długie wybieganie" po polnych ścieżkach nad Wisłą. co tu dużo mówić fajno było. I tylko tentno kosmiczne.
3.12
Dystans - 5.1 km
Śr - 6:17/km
4.12
Dystans - 5.1
Śr - 6:30/km
6.12
Dystans - 9.12 km
Śr - 6:14/km
I choćbym nie wiem jak się starał to wolniej nie idzie.
Natomiast dziś w planach ok siedmiu kilometrach i tak po karmieniu ubieram się odpalam zegarek, a on alarmuje słaba baterię. Zaraz, zaraz, czy ja jej aby nie ładowałem dwa dni wcześniej??? No tak w tym tygodniu trzeci raz.... Zegarek w kąt stoper na rękę i w trasę. Wszystkie możliwe kombinacje wokół wsi mam pomierzone więc weszło:
Dystans - 7.2 km
Śr - 6:14/km
Popołudniu kontakt z serwisem i jutro lub pojutrze zegarek wędruje do serwisu.
A teraz mała prośba. Dziś zapisałem się na Półmaraton Warszawski. Nocleg u siostry zaklepany, więc pozostała tylko opłata startowa. No i tu zaczyna się "problem", bo nie chcę tylko opłacić się i pobiec, ale chciałbym przy okazji pomóc. Tak więc przy zapisach wybrałem ścieżke charytatywną i pomoc dla Fundacji Wcześniak. dlatego chciałbym Was serdecznie prosić o wsparcie mojej zbiórki, która ma być dla mnie dodatkowym kopniakiem motywacyjnym. Link do zbiórki https://rejestracja.maratonwarszawski.c ... arity/1012. Za wszelkie wpłaty z góry bardzo dziękuję
3.12
Dystans - 5.1 km
Śr - 6:17/km
4.12
Dystans - 5.1
Śr - 6:30/km
6.12
Dystans - 9.12 km
Śr - 6:14/km
I choćbym nie wiem jak się starał to wolniej nie idzie.
Natomiast dziś w planach ok siedmiu kilometrach i tak po karmieniu ubieram się odpalam zegarek, a on alarmuje słaba baterię. Zaraz, zaraz, czy ja jej aby nie ładowałem dwa dni wcześniej??? No tak w tym tygodniu trzeci raz.... Zegarek w kąt stoper na rękę i w trasę. Wszystkie możliwe kombinacje wokół wsi mam pomierzone więc weszło:
Dystans - 7.2 km
Śr - 6:14/km
Popołudniu kontakt z serwisem i jutro lub pojutrze zegarek wędruje do serwisu.
A teraz mała prośba. Dziś zapisałem się na Półmaraton Warszawski. Nocleg u siostry zaklepany, więc pozostała tylko opłata startowa. No i tu zaczyna się "problem", bo nie chcę tylko opłacić się i pobiec, ale chciałbym przy okazji pomóc. Tak więc przy zapisach wybrałem ścieżke charytatywną i pomoc dla Fundacji Wcześniak. dlatego chciałbym Was serdecznie prosić o wsparcie mojej zbiórki, która ma być dla mnie dodatkowym kopniakiem motywacyjnym. Link do zbiórki https://rejestracja.maratonwarszawski.c ... arity/1012. Za wszelkie wpłaty z góry bardzo dziękuję
- hotmas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 889
- Rejestracja: 22 lis 2012, 11:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: CSW
Po pierwszy w miarę udanym tygodniu, drugi to totalna organizacyjnie klapa. Wprawdzie poniedziałek i wtorek (5 km średnio po 6:24/km) według planu, ale nic więcej nie udało się i już nie uda w tym tygodniu zrobić. Środa i czwartek praca na postoju po trzynaście godzin, w piątek odsypianie i wigilia firmowa, a w sobote dziewczyny nie pozwoliły na wyjście. Dziś znów praca do 18 i tak to u mnie wygląda. Poza tym zapowiada się że mój grafik w pracy do końca roku jak i przez przynajmniej cały styczeń będzie się składał z dwunastogodzinnych zmian. Tak że tego ten... ch... d..a i kamieni kupa. Trza będzie walczyć o chwilę czasu.
Z pozytywów to już naprawdę niewiele brakuje do uzbierania na pakiet startowy. Przez tydzień na konto fundacji wpłynęło już 260 zł za co ogromnie Wam wszystkim dziękuję i proszę o jeszcze trochę
Z pozytywów to już naprawdę niewiele brakuje do uzbierania na pakiet startowy. Przez tydzień na konto fundacji wpłynęło już 260 zł za co ogromnie Wam wszystkim dziękuję i proszę o jeszcze trochę
- hotmas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 889
- Rejestracja: 22 lis 2012, 11:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: CSW
W końcu coś się ruszyło, plan dnia się wyklarował, więc i czasu na bieganie troszkę było. Wiem dla większości z was 32 km zrobione w tym tygodniu większego wrażenia, nie robią, ale dla mnie jest nie małym sukcesem szczególnie, że udało się to zrobić w czterech treningach. Wymyśliłem sobie, że dwa poprzednie tygodnie spokojnego truchtania wystarczą i czas zacząć troszkę szybciej przebierać nogami, wziąłem więc na tapetę plan czerwony Danielsa vdot ustaliłem sobie na 37 i ruszyłem.
w planie na poniedziałek było 5 km BS sześc przebieżek i powrót do domu, lecz wieczorem złapał mróz, do tego okolice spowiła tak mgła, że moja biedna czołówka nie mogła sobie z nią poradzić, Widoczność prawie zerowa, więc kiedy prawie rozjechał mnie jakiś skuter postanowiłem zmienić plany i wrócić do domu co razem dały cztery kilometry. W środa pierwszy akcent i jako, że zegarek powędrował do serwisu robiłem go na czuja, i muszę przyznać nawet mi to wyszło. W planie 10' BS plus trzy serie po 1,6 km po ok 5:25/km., Wykonanie to 5:26; 5:22 i 5:20, na granicy komfortu, ale bez zajezdni, czyli chyba tak jak zaleca Daniels.
Dystans - 8.05 km
Czas - 46:47
Śr tempo - 5:49/km
Czwartek bez historii. Około 6 km BS, sześć przebieżek i 1,5 km powrót do domu.
Dystans - 9.2 km
Czas - 58:46
Śr tempo - 6:18/km
Piątek trzeci dzień biegania z rzędu i drugi akcent w tym tygodniu, tym razem 6x1 km P na minutowej przerwie. Po dziesięcio minutowym beesie pierwszy próg i czuję, że lekko nie będzie. Nogi ciężkie, oddech płytki. Na drugim stwierdzam, że jeśli nie będę robił przerw w marszy to nie domknę tego treningu. Na trzecim wyciągam telefon bu sprawdzić jakim tempem biegnę, ale chwilowe skacze od 3:00 - 6:30 więc lipa. Następne trzy to walka o domknięcie każdego kilometra. Myślę sobie, że chyba jeszcze nie jestem gotowy na bieganie tak często i w takich tempach. Jeszcze tylko dwa kilometry BS powrotu do domu. Sprawdzam endo a tam: 5:23; 5:07; 5:03; 5:13; 4:48 i 5:03, czyli prawie wszystkie bliżej obecnego tempa I niż P...
Dystans - 11.12 km
Czas - 1:03:40
Śr tempo - 5:44/km
Teraz dwa dni wolne. Następny trening w poniedziałek.
Wymyśliłem sobie, że do połówki w Warszawie podejdę właśnie z planu czerwonego wplatając w nie dłuższe wybiegania i nieco go modyfikując od czasu do czasu co powinno mi dać tygodniowy przebieg ok 40-50 km tygodniowo. Wiem, że wyniku z tego nie zrobię, bo w sumie nie o to mi chodzi. Chciałbym złapać dzięki temu jakąś solidną bazę pod jesienny start. Ma to jakiś sens, czy kombinować i spróbować czegoś innego?
w planie na poniedziałek było 5 km BS sześc przebieżek i powrót do domu, lecz wieczorem złapał mróz, do tego okolice spowiła tak mgła, że moja biedna czołówka nie mogła sobie z nią poradzić, Widoczność prawie zerowa, więc kiedy prawie rozjechał mnie jakiś skuter postanowiłem zmienić plany i wrócić do domu co razem dały cztery kilometry. W środa pierwszy akcent i jako, że zegarek powędrował do serwisu robiłem go na czuja, i muszę przyznać nawet mi to wyszło. W planie 10' BS plus trzy serie po 1,6 km po ok 5:25/km., Wykonanie to 5:26; 5:22 i 5:20, na granicy komfortu, ale bez zajezdni, czyli chyba tak jak zaleca Daniels.
Dystans - 8.05 km
Czas - 46:47
Śr tempo - 5:49/km
Czwartek bez historii. Około 6 km BS, sześć przebieżek i 1,5 km powrót do domu.
Dystans - 9.2 km
Czas - 58:46
Śr tempo - 6:18/km
Piątek trzeci dzień biegania z rzędu i drugi akcent w tym tygodniu, tym razem 6x1 km P na minutowej przerwie. Po dziesięcio minutowym beesie pierwszy próg i czuję, że lekko nie będzie. Nogi ciężkie, oddech płytki. Na drugim stwierdzam, że jeśli nie będę robił przerw w marszy to nie domknę tego treningu. Na trzecim wyciągam telefon bu sprawdzić jakim tempem biegnę, ale chwilowe skacze od 3:00 - 6:30 więc lipa. Następne trzy to walka o domknięcie każdego kilometra. Myślę sobie, że chyba jeszcze nie jestem gotowy na bieganie tak często i w takich tempach. Jeszcze tylko dwa kilometry BS powrotu do domu. Sprawdzam endo a tam: 5:23; 5:07; 5:03; 5:13; 4:48 i 5:03, czyli prawie wszystkie bliżej obecnego tempa I niż P...
Dystans - 11.12 km
Czas - 1:03:40
Śr tempo - 5:44/km
Teraz dwa dni wolne. Następny trening w poniedziałek.
Wymyśliłem sobie, że do połówki w Warszawie podejdę właśnie z planu czerwonego wplatając w nie dłuższe wybiegania i nieco go modyfikując od czasu do czasu co powinno mi dać tygodniowy przebieg ok 40-50 km tygodniowo. Wiem, że wyniku z tego nie zrobię, bo w sumie nie o to mi chodzi. Chciałbym złapać dzięki temu jakąś solidną bazę pod jesienny start. Ma to jakiś sens, czy kombinować i spróbować czegoś innego?
- hotmas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 889
- Rejestracja: 22 lis 2012, 11:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: CSW
Witajcie w nowym roku. Jakoś uciekły mi ostatnie dwa tygodnie, ale okres gorący, bo w pracy prawie cały czas siedzę po 12 godzin, więc na bieganie i pisanie czasu pozostaje niewiele. Przed dwoma tygodniami plan wykonany w 100% czyli dwa beesy i dwa "akcenty" dały łącznie przebiegnięty dystans 37 km. Progi zaczęły wchodzić na tyle dobrze i spokojnie, że kusiło mnie nawet pobiegać je troszkę szybciej, jednak chyba pozostanę przy obecnych tempach i przyspiesze troche po zakończeniu pierwszej fazy. Obecny tydzień to niestety nie wyszedł kompletnie. Sylwestrowa dyszka zrobiona troszke szybciej niż zwykle i to by było na tyle. Na więcej już w tym tygodniu czasy nie znajdę. Trudno regeneracja rzecz święta
Miesiąc zamykam z przebiegiem 111 km. Niby nie wiele, ale jednak cieszy.
W planach na styczeń przebieg w okolicach 150 km. Do zrobienia na spokojnie pod warunkiem, że w końcu przestanę spędzać więcej czasu w pracy niż w domu.
Gdyby ktoś jeszcze zechciał wesprzeć moją zbiórkę to podrzucam linka: https://rejestracja.maratonwarszawski.c ... arity/1012 Już naprawdę niewiele brakuje, a ostatnio coś się zacięło...
Miesiąc zamykam z przebiegiem 111 km. Niby nie wiele, ale jednak cieszy.
W planach na styczeń przebieg w okolicach 150 km. Do zrobienia na spokojnie pod warunkiem, że w końcu przestanę spędzać więcej czasu w pracy niż w domu.
Gdyby ktoś jeszcze zechciał wesprzeć moją zbiórkę to podrzucam linka: https://rejestracja.maratonwarszawski.c ... arity/1012 Już naprawdę niewiele brakuje, a ostatnio coś się zacięło...
- hotmas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 889
- Rejestracja: 22 lis 2012, 11:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: CSW
Chyba coś jest ze mną nie tak. Kiedy zaczyna się już coś dziać i czuję, że organizm zaczyna reagować na bodźce to zawsze coś pier.... Najpierw dwutygodniowa przerwa spowodowana totalnym brakiem czasu (do domu zjawiałem się tylko coś zjeść i trochę pospać), następnie w miarę udany tydzień, który dał nadzieję na wyrobienie zakładanego planu i nagle ni z tego ni z owego coś się psuje. Po ostatnim, a właściwie przedostatnim treningu, coś się popsuło w prawej nodze. Nie wiem czy to achilles, czy może raczej płaszkowaty w każdym razie coś pierdyknęło i boli.Boli przy chodzeniu, boli w dotyku, czuję kiedy siedzę czy leżę. W czwartek w czasie treningu, było wszystko ok, boleć zaczęło po godzinie, półtorej i trzyma do dziś.
Na Łemko Maraton zapisany, opłacony, nocleg wstępnie zarezerwowany. A Półmaraton Warszawski co raz bliżej.
No i ruszyliśmy z zapisami na III Bieg Rycerski, który ponownie mam zaszczyt dla Was współorganizować. Link do strony biegu w stopce
Na Łemko Maraton zapisany, opłacony, nocleg wstępnie zarezerwowany. A Półmaraton Warszawski co raz bliżej.
No i ruszyliśmy z zapisami na III Bieg Rycerski, który ponownie mam zaszczyt dla Was współorganizować. Link do strony biegu w stopce
- hotmas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 889
- Rejestracja: 22 lis 2012, 11:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: CSW
Plany planami, życie swoje. Podsumowania miesiąca nie będzie, bo i nie ma czego podsumować. Jutro nowy dzień, nowy miesiąc, jedyny plan ruszyć się, bo łydka od tygodnia siedzi cicho.
Pakiet na PW zdobyty dzięki Waszym wpłatom, za co BARDZO MOCNO DZIĘKUJĘ Zostały dwa miesiące, oby zdrowie dopisywało, czego sobie i WAM życzę
Pakiet na PW zdobyty dzięki Waszym wpłatom, za co BARDZO MOCNO DZIĘKUJĘ Zostały dwa miesiące, oby zdrowie dopisywało, czego sobie i WAM życzę