dorzucę swoje trzy grosze:
w każdych zawodach z Armstrongiem byłbym właśnie tym, któremu jego udział obok mnie najzwyczajniej w świecie przeszkadza i nie mam ochoty się z nim nie tylko ścigać, ale robić z nim cokolwiek, krótko mówiąc, dla mnie jest personą non grata już zawsze, taka jest dokładnie druga strona medalu: z jednej jesteś na świeczniku, na topie, na ustach wszystkich, a z drugiej już tylko możesz być tylko dla siebie, bo "w szanowanym świecie" być ci nie wolno. W ogóle.
Jeśli chodzi o samą psychikę Armstronga, to psychopata w najczystszej postaci, człowiek pozbawiony jakichkolwiek skrupułów. Jego przyznanie się do winy to tylko i wyłącznie kalkulacja, jeśli by tego nie zrobił, miałby zarzuty karne, to raz, a dwa, że sam moment, w którym się przyznał również był kalkulacją, bo było to zdaje się dosłownie w dniu finału Super Bowl. Zdaje się, że pozwolono mu się przyznać w zamian za brak zarzutów. Armstrong liczył na to, że pozwolą mu jeszcze startować, ale się przeliczył. Przy okazji definicja psychopaty jest mniej więcej taka, że niekoniecznie musi to być osoba zła, wzorcowy psychopata może być super pilotem, chirurgiem itd. Po prostu nie odczuwa emocji, które odczuwa osoba obdarzona empatią (nie boi się, nie denerwuje). To właśnie dlatego tak długo i tak skutecznie potrafił kłamać w niezliczonych wywiadach, że on jest czysty.
Jego jedynym motywatorem jest ciągła chęć rywalizacji, a akurat to mu odebrano.
Armstrong zniszczył życie swoim przyjaciołom obrzucając ich błotem by zmniejszyć wiarygodność ich oskarżających go zeznań. Gotów był zniszczyć każdego, groził Lemondowi, coś mu nawet chyba jakiś interes zepsuł czy coś oskarżeniami o jego alkoholizm chyba.
Jak dla mnie, nie ma żadnego ale to żadnego powodu, by okazywać mu jakiekolwiek miłosierdzie.
Komentarz do artykułu Lance Armstrong zwycięzcą biegu przełajowego w Kalifornii
-
- Stary Wyga
- Posty: 223
- Rejestracja: 04 kwie 2013, 17:12
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Sięgnij zatem po "Wyścig tajemnic" Tylera Hamiltona (i D. Coyle'a). Tam mechanizm dopingu - na przykładzie kolarstwa - wyjaśniony jest wszechstronnie. Od strony psychologicznej, fizjologicznej itd. Poza tym świetnie się to czyta (albo słucha).rudnickir pisze:Mnie zawsze zastanawiało to że takie niby wielkie osobowości , mistrzowie a tak słabi psychicznie. Przecież branie niedozwolonych środków to upadek na samo dno sportowca.
pzdr
montalb
BYĆ JAK MEL GIBSON W "CZEGO PRAGNĄ KOBIETY"
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
bo wielcy sportowcy to niekoniecznie wielkie osobowości, a zaryzykowałbym stwierdzenie, że niezwykle rzadko wielcy sportowcy to wielkie osobowości.
- beata
- Ekspert/Trener
- Posty: 6519
- Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa
A ja powiem tak - wielkie osobowości to też tylko ludzie - a nie nadludzie, i tak samo mogą sobie z czymś zwyczajnie nie poradzić albo gdzieś się pogubić. Nikogo przez to nie tłumaczę - stwierdzam fakt.Qba Krause pisze:bo wielcy sportowcy to niekoniecznie wielkie osobowości, a zaryzykowałbym stwierdzenie, że niezwykle rzadko wielcy sportowcy to wielkie osobowości.
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 13
- Rejestracja: 08 paź 2013, 20:07
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lublin
W sporcie zawodowym był, jest i będzie doping, praktycznie w każdej dziedzinie.
Dziwię się tylko ludziom, którzy są wielce zaskoczeni taką wpadką jakiegoś topowego zawodnika.
Można to porównać do chwili, w której małe dziecko dowiaduje się, że jednak święty Mikołaj nie istnieje
.
Owszem doping wspomaga, ale samo zażycie nielegalnego środka wyniku nie zrobi. Swoje trzeba wytrenować i to lepiej niż konkurencja. Dla mnie LA był mistrzem i jest nadal!
Dziwię się tylko ludziom, którzy są wielce zaskoczeni taką wpadką jakiegoś topowego zawodnika.
Można to porównać do chwili, w której małe dziecko dowiaduje się, że jednak święty Mikołaj nie istnieje

Owszem doping wspomaga, ale samo zażycie nielegalnego środka wyniku nie zrobi. Swoje trzeba wytrenować i to lepiej niż konkurencja. Dla mnie LA był mistrzem i jest nadal!
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 940
- Rejestracja: 11 sty 2009, 22:07
- Życiówka na 10k: 32.55
- Życiówka w maratonie: 2.38
- Lokalizacja: ZWOLA
a czy uważasz, że tutaj na forum ludzie znają lub znali jakiegoś zawodnika pro? Armstrong jest najlepszy wśród dopingowiczów, których w tamtych czasach (zresztą nie tylko w tamtych) było mnóstwo. A że badali głównie Arsmtronga, to dlatego że był na topie. Myślicie, że badania zawodnika, który zajmuje miejsca 20, czy 30 (sporadycznie coś wygra) jest dla nich sensem.Arek Bielsko pisze:bzdura! wygrał 7xTdF a walka była wyrównana - on po prostu był najlepszym koksiarzem wśród innych mega koksiarzy,Rolli pisze:Mały błąd w artykule: Armstrong nie wygrał ani jednego Tour de France.
jeśli są jeszcze tacy naiwni, którzy myślą, że tylko on jeden koksił, to mi tych osób szkoda...
po prostu był tak dobry (cokolwiek to znaczy), tak bezwzględny i tak napsuł innym krwi, że nie wytrzymali i go chamsko podkablowali i rytualnie ukrzyżowali,
jeśli masz jakiegos znajomego kolarza, który się choćby otarł o Pro, to z nim szczerze porozmawiaj o TYM temacie... tylko lepiej usiądź, bo sie przewrócisz,
Lance wtedy koksował, bo stawka była najwyższa z możliwych, mega sława + mega presja + mega kasa, miał do dyspozycji sztab lekarzy, trenerów, rehabilitantów itp
watpię żeby teraz koksował do tego biegu o złote kalesony...
przez kilkanascie lat był wytrenowany w stopniu jaki dla innych jest kompletnie nieosiągalny (przy koksie tez trzeba trenować), to nie dziw że na emeryturze czasem zrobi jakiś dobry wynik,
zresztą jak widze bieg był łatwy, czas żadna rewelacja i co dziwne, to cała czołówka to same mastersybo w top25 jest tylko 3 ponizej 30-tki
R.S.