
Samo badanie EPO można sobie zrobić w labie za ok 100 pln - i tę kwotę mieli zapewne na myśli ci , którzy twierdzili, że jest 'niedrogo'. No, ale antydoping wymaga specjalnych procedur , no i cen

Tak, zgadzam się.Jurek z Lasu pisze:Wiele jest teraz akcji społecznych np "nie jeżdżę po pijaku" lub "czytam dzieciom bajki na dobranoc". A może dojrzeliśmy już do akcji "Nie startuję w biegach gdzie płacą naszpikowanym chemią złodziejom"? Adam wstawiłby migający baner na głównej stronie biegania a my wzór tego baneru wstawilibyśmy na swoje koszulki startowe. Czy to by była tak skomplikowana sprawa? - @beata?
Hmm Jurkowi pewnie chodzi o wymuszenie badań na organizatorach. Czyli sprawdzasz w regulaminie czy są nagrody finansowe i czy jest jest kontrola. Jeśli odpowienio rezultaty są TAK i NIE to robisz wtedy wieleznaczące "oho" i zamykasz przeglądarkę. Organizator później porównując liczbę osób przeglądających regulamin do liczby osób zapisanych na zawody dokładnie widzi jak wielki popełnia błąd. Zaczyna zdawać sobie sprawę, że bojkot to nie tylko koszuleczki i banerki. Zaczyna wtedy poważnie rozważać kontrolę.Qba Krause pisze:Jurek, czyli zapisując się na bieg mam przestudiować listę startową pod kątem tego, czy znajdują się na niej koksownicy? No i dzwonić do organizatora o udostępnienie listy elity, bo często jest osobna... Naprawdę?
Kiedyś w czasach głębokiego PRL-u większość społeczeństwa miała głęboko w du..e czy ktoś tam jeździ autem na trzeźwo czy po pijaku. Mówiło się: "jakoś on tam do domu dojedzie". Później zaczęto nagłaśniać sprawę jak groźne jest jeżdżenie po pijaku i jakie ludzkie tragedie powoduje. Później zrobiono z tego przestępstwo. Teraz oglądamy w mediach akcję społeczną by ludziom nietrzeźwym zabierać kluczyki. Zmiana mentalności postrzegania tego procederu trwa już jedno pokolenie i może potrwać kolejne. To długi proces bo wymaga edukacji, pokory i konsekwencji. Ale rzecz zmierza we właściwym kierunku.beata pisze:Tak, zgadzam się.
Tylko zauważ, że baner banerem, koszulki, świadomość itp., a każdy decyzję i tak podejmie sam: jeden nie wystartuje, drugi też, ale całej reszcie może to zwisać.
Jeżeli jest tak jak ktoś wyżej napisał, że kontrola jednej osoby to koszt 4000 zł, to jest jak jest, bo poza 'polskimi majorsami' nikogo nie stać na kontrole.grzechu_wroc pisze:Hmm Jurkowi pewnie chodzi o wymuszenie badań na organizatorach. Czyli sprawdzasz w regulaminie czy są nagrody finansowe i czy jest jest kontrola. Jeśli odpowienio rezultaty są TAK i NIE to robisz wtedy wieleznaczące "oho" i zamykasz przeglądarkę. Organizator później porównując liczbę osób przeglądających regulamin do liczby osób zapisanych na zawody dokładnie widzi jak wielki popełnia błąd. Zaczyna zdawać sobie sprawę, że bojkot to nie tylko koszuleczki i banerki. Zaczyna wtedy poważnie rozważać kontrolę.Qba Krause pisze:Jurek, czyli zapisując się na bieg mam przestudiować listę startową pod kątem tego, czy znajdują się na niej koksownicy? No i dzwonić do organizatora o udostępnienie listy elity, bo często jest osobna... Naprawdę?