Dzięki Paweł. Może nie jedyne, tych ograniczeń jest jednak więcej niemniej jest to największa rafa. Z drugiej strony był to też czynnik motywujący, musiałem sobie coś udowodnić, coś pokonać poza samą cyfrą i to zadziałało, pomogło znaleźć dodatkowy sens i przykryło pewne wypalenie i wrażenie powtarzalności.
Gdzieś tam pojawia się problem, że niespecjalnie już człowiekowi zależy, że co to za różnica pomiędzy 2.53 a 2.55, że walka o miejsca 47 czy 320 zaczyna być nieodczuwalna i nieco abstrakcyjna. Ile razy można coś tam łamać iluzorycznego, coś sobie wmawiać. Dosyć ciekawe jest znajdowanie nowych dróg dojścia do samego siebie, do rezerw i możliwości. Tym razem bardziej mnie cieszy przebieg tego maratonu niż sam wynik, choć bez wyniku oczywiście sam sposób byłby niewiele wart. Dziwny jest ten świat
