Komentarz do artykułu Bieg ultra. Asfalt bardziej wyboisty niż górski szlak
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
Ja chciałbym też zapytać autora, dlaczego sam nie pobiegł takiego 100km w Kaliszu, ale za to "poszedł" w Biegu Rzeźnika?
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 17
- Rejestracja: 01 sie 2014, 21:38
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Kuba, dlatego, że zwyczajnie nie czułem się jeszcze gotowy. Uważam, że jestem zbyt słaby. Rzeźnik miał wzmocnić psychicznie, było jakieś doświadczenie, ze szlaków, które przemierzało się na obozach przygotowawczych jako sprinter, zatem zdecydowaliśmy się na Rzeźnika. Jeżeli uda się w przyszłym roku złamać 3 godziny w maratonie, to wówczas na jesieni spróbuję swoich sił na 100 kilometrów.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 314
- Rejestracja: 24 cze 2012, 15:53
- Życiówka na 10k: 37:55
- Życiówka w maratonie: 3:29
- Lokalizacja: Kołaków
A tak w ogóle to wolicie Wielkanoc czy Boże Narodzenie?;)
Myślę że pobudki do startu w górach są po prostu inne.
Fajna przygoda, piękny teren, itd.
Asfalt jest pewne trudniejszy - bardziej mozolny, zgadzam się z Adamem ze bieganie 2,5 km po osiedlu w Bytomiu czy Gliwicach, jest trudniejsze psychicznie niż zawody w górach. Poza tym bieganie po górach nie zawsze jest najefektywniejsze, czasem szybciej jest podejść:)
Myślę że pobudki do startu w górach są po prostu inne.
Fajna przygoda, piękny teren, itd.
Asfalt jest pewne trudniejszy - bardziej mozolny, zgadzam się z Adamem ze bieganie 2,5 km po osiedlu w Bytomiu czy Gliwicach, jest trudniejsze psychicznie niż zawody w górach. Poza tym bieganie po górach nie zawsze jest najefektywniejsze, czasem szybciej jest podejść:)
-
- Wyga
- Posty: 51
- Rejestracja: 02 kwie 2013, 20:32
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
Ja nie lubię biegać po asfalcie bo dla mnie asfalt to "zło", nuda. Wolę góry, bo nawet jak patrzę pod nogi to i tak krajobraz mi się zmienia No i uwielbiam zbiegi - i wcale na zbiegach nie jest tak łatwo bo zbiegi wymagają dużej koncentracji by przewidzieć tor, po którym się szybko biegnie. A po płaskim też jest sporo biegów, które omijają asfalt np w okolicy Poznania Zielonka Ultramaraton, Forest Run czy trochę dalej GWiNT. Po płaskim a cieszą się dużym powodzeniem (Zielonka była pierwszy raz to zobaczymy jak będzie, ja tam polecam i to bardzo). Ja wybieram takie biegi bo chcę czerpać radość z biegania i kręcenie kółek po asfalcie mnie nie bawi. (a biegnę w Poznaniu po asfalcie połówkę, maraton i Wings fo Life bo przebiega mi koło domu i jakoś tak głupio nie biec:) )
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 5
- Rejestracja: 28 wrz 2015, 10:41
- Życiówka na 10k: 38:49
- Życiówka w maratonie: 2:55:19
Artykuł trafia w samo sedno sprawy
- AvantaR
- Wyga
- Posty: 105
- Rejestracja: 08 lis 2012, 12:29
- Życiówka na 10k: 39m:54s
- Życiówka w maratonie: 3g:28m:16s
- Lokalizacja: Łaziska Górne
- Kontakt:
MEL. - pytanie co jest takiego fajnego w 80 km na asfalcie, czego nie ma w górach? Bo mam wrażenie, że masz jakieś skrzywienie. Generalnie dla biegaczy górskich to lepiej, że takie osoby jak ty pójdą jednak na asfalt. Najwyraźniej nie czujesz i nie rozumiesz gór, więc po co się meczyć Z pożytkiem dla Ciebie i dla nas to będzie
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
AvantaR, proponuję przeczytać jakąś relację Basi, chociażby tę:
http://lechici.mazowsze.pl/index.php?ar=r&nr=28
potem możesz ją ładnie przeprosić, a my udamy, że nie widzieliśmy Twojej gafy.
http://lechici.mazowsze.pl/index.php?ar=r&nr=28
potem możesz ją ładnie przeprosić, a my udamy, że nie widzieliśmy Twojej gafy.
- AvantaR
- Wyga
- Posty: 105
- Rejestracja: 08 lis 2012, 12:29
- Życiówka na 10k: 39m:54s
- Życiówka w maratonie: 3g:28m:16s
- Lokalizacja: Łaziska Górne
- Kontakt:
Nie wiem czemu myślałem, że to autor tekstu i jego uwielbienie dla asfaltu :D W komentarzach na stronie nie ma avatarów :<
Także MEL - oficjalnie przepraszam
Także MEL - oficjalnie przepraszam
Ostatnio zmieniony 10 lis 2015, 09:47 przez AvantaR, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
- AvantaR
- Wyga
- Posty: 105
- Rejestracja: 08 lis 2012, 12:29
- Życiówka na 10k: 39m:54s
- Życiówka w maratonie: 3g:28m:16s
- Lokalizacja: Łaziska Górne
- Kontakt:
Ale jak już pisałem na Ultrarunning - skąd się bierze ten problem do biegów górskich ultra? To nie pierwszy tekst, próbujący je i ich uczestników zdeprecjonować. Czy tylko biegacze górscy, który nie biegają po ulicy potrafią po prostu się nie odzywać i zostawić ulice biegaczom ulicznym? Po co to wszystko?
Nie przypominam sobie też, żeby np. biegacze na orientację atakowali w taki czy inny sposób biegaczy ulicznych, czy nie wiem - sprinterów :P
Nie przypominam sobie też, żeby np. biegacze na orientację atakowali w taki czy inny sposób biegaczy ulicznych, czy nie wiem - sprinterów :P
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
to jest bardzo złożona sprawa
część "problemu" biegaczy górskich polega na tym, że
- nie mają problemu z tym, że część trasy idą, nie ma to dla nich znaczenia,
- nie mają problemu z tym, że nie ma mistrzostw świata, rekordów świata, tabel i "punktów odniesienia",
- nie potrzebują za wszelką cenę rywalizować, mierzyć swoich postępów,
- często zapominają jaki czas mieli na mecie i które miejsce w klasyfikacji, bądź nigdy tego nie sprawdzili,
- pamiętam jak Iker Karrera i Tofol Castanyer w ubiegłym roku wbiegli razem na metę UTMB na drugim miejscu i wcale nie chcieli walczyć na finiszu... znalazły się osoby, które uznały, że to "niesportowe" - i właśnie o to chodzi. Te górskie biegi ultra rządzą się trochę swoimi prawami, wymykają się lekkoatletycznym formułom... niektórym to się zwyczajnie nie podoba.
Ale to nie jest odosobnione zjawisko. Podobnie niektórych boli, że w pracy oklaskują kolegę, który przetruchtał maraton w 4:30, a nikt nie zwraca uwagi na jego nową życiówkę 37 na dychę. Tak samo zawodnikom z bieżni zdarza się zazdrościć kolegom z ulicy.
część "problemu" biegaczy górskich polega na tym, że
- nie mają problemu z tym, że część trasy idą, nie ma to dla nich znaczenia,
- nie mają problemu z tym, że nie ma mistrzostw świata, rekordów świata, tabel i "punktów odniesienia",
- nie potrzebują za wszelką cenę rywalizować, mierzyć swoich postępów,
- często zapominają jaki czas mieli na mecie i które miejsce w klasyfikacji, bądź nigdy tego nie sprawdzili,
- pamiętam jak Iker Karrera i Tofol Castanyer w ubiegłym roku wbiegli razem na metę UTMB na drugim miejscu i wcale nie chcieli walczyć na finiszu... znalazły się osoby, które uznały, że to "niesportowe" - i właśnie o to chodzi. Te górskie biegi ultra rządzą się trochę swoimi prawami, wymykają się lekkoatletycznym formułom... niektórym to się zwyczajnie nie podoba.
Ale to nie jest odosobnione zjawisko. Podobnie niektórych boli, że w pracy oklaskują kolegę, który przetruchtał maraton w 4:30, a nikt nie zwraca uwagi na jego nową życiówkę 37 na dychę. Tak samo zawodnikom z bieżni zdarza się zazdrościć kolegom z ulicy.
- MEL.
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1590
- Rejestracja: 18 wrz 2007, 12:27
- Życiówka na 10k: 46:56
- Życiówka w maratonie: 3:43
- Lokalizacja: Las Kabacki
- Kontakt:
AvantaR, spoko, ja się nie obrażam tak łatwo.
Dotychczas nie odnosiłam się za bardzo do artykułu, ale w dużej części się z nim zgadzam, tzn. o tyle, że będąc raczej w średniej formie i będąc niezbyt wybieganą (ale zaprawioną też trochę w innych formach ruchu i bezruchu) startuję sobie dla przyjemności w ultra górskich, natomiast zupełnie nie zamierzam tego robić na płaskim. Płaskie ultra wymaga jednak przygotowania i dobrego wybiegania.
Ja akurat dokładnie należę do tych osób, o których wspomina autor artykułu, czyli słabo podbiegam, właściwie tylko podchodzę, nawet na płaskim często mi się już nie chce biec, za to szaleńczo zbiegam w dół i tym nadrabiam. Dlatego mogę sobie w góry pojechać zawsze i raczej nie będę ostatnia. Płaski ultra wiąże się też z ogromnym bólem. Bólem wszystkiego. W górach jakoś ból jest bardziej skonkretyzowany - bolą nogi, kolana albo biodra czy plecy, a na płaskim po prostu wszystko, nawet włosy. Takie mam wrażenie.
Ale lubię sie sponiewierać zarówno w górach, jak i na płaskim. Lubię sobie popłakać na trasie, żałować wszystkich złych uczynków, obiecywać poprawę, snuć plany doskonałego życia w przyszłości (np. nie jeść słodyczy, wysypiać się, mniej czasu spędzać z komputerem, uczyć się języków i oddawać się wolontariatowi, wiecej trenować...etc.). Gdyby czasami nie było tak ciężko, to nie wiedziałabym o tym, jak fajnie jest, gdy sobie normalnie siedzę z dziećmi przy śniadaniu albo leże sobie i czytam książkę
Dotychczas nie odnosiłam się za bardzo do artykułu, ale w dużej części się z nim zgadzam, tzn. o tyle, że będąc raczej w średniej formie i będąc niezbyt wybieganą (ale zaprawioną też trochę w innych formach ruchu i bezruchu) startuję sobie dla przyjemności w ultra górskich, natomiast zupełnie nie zamierzam tego robić na płaskim. Płaskie ultra wymaga jednak przygotowania i dobrego wybiegania.
Ja akurat dokładnie należę do tych osób, o których wspomina autor artykułu, czyli słabo podbiegam, właściwie tylko podchodzę, nawet na płaskim często mi się już nie chce biec, za to szaleńczo zbiegam w dół i tym nadrabiam. Dlatego mogę sobie w góry pojechać zawsze i raczej nie będę ostatnia. Płaski ultra wiąże się też z ogromnym bólem. Bólem wszystkiego. W górach jakoś ból jest bardziej skonkretyzowany - bolą nogi, kolana albo biodra czy plecy, a na płaskim po prostu wszystko, nawet włosy. Takie mam wrażenie.
Ale lubię sie sponiewierać zarówno w górach, jak i na płaskim. Lubię sobie popłakać na trasie, żałować wszystkich złych uczynków, obiecywać poprawę, snuć plany doskonałego życia w przyszłości (np. nie jeść słodyczy, wysypiać się, mniej czasu spędzać z komputerem, uczyć się języków i oddawać się wolontariatowi, wiecej trenować...etc.). Gdyby czasami nie było tak ciężko, to nie wiedziałabym o tym, jak fajnie jest, gdy sobie normalnie siedzę z dziećmi przy śniadaniu albo leże sobie i czytam książkę
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
Kuba, tu jest inaczej, niż w opisywanych przez Ciebie przypadkach kolegów w pracy, bo autor NIE jest płaskim ani górskim ultrasem (mimo, że zrobił jednego Rzeźnika).
Jest obserwatorem.
Jeździ na różne biegi ultra i sie przygląda temu zjawisku.
Nie czerpie ani korzyści materialnych ani splendoru z zajmowania jakichkolwiek miejsc na tych biegach.
Jest obserwatorem.
Jeździ na różne biegi ultra i sie przygląda temu zjawisku.
Nie czerpie ani korzyści materialnych ani splendoru z zajmowania jakichkolwiek miejsc na tych biegach.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
Adam, chodzi szerzej o sytuację, gdy ktoś ma poczucie, że jemu/jego kolegom/określonemu środowisku należy się więcej uwagi/szacunku/podziwu, niż się faktycznie od otoczenia otrzymuje. Autor zdecydowanie ma takie przeświadczenie, z tym, że większa uwagę poświęca kwestii dlaczego biegaczom górskim nie należy się szacunek i dlaczego wcale nie jest takie wartościowe niż tym, dlaczego płaskie ultra ma w sobie wartość.
Na dodatek robi to w sposób nielogiczny, naciągając fakty pod teorię i pisząc rzeczy wydumane. I to jest moim zdaniem słabe.
Na dodatek robi to w sposób nielogiczny, naciągając fakty pod teorię i pisząc rzeczy wydumane. I to jest moim zdaniem słabe.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1060
- Rejestracja: 30 lis 2009, 11:32
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: brak
Moim zdaniem największym problemem górskich ultrasów (szczególnie tych co bardziej chodzą niż biegną) jest niesamowite poczucie "lepszości" i wyższości nad kolegami i koleżankami z ulicy.Qba Krause pisze:to jest bardzo złożona sprawa
część "problemu" biegaczy górskich polega na tym, że
- nie mają problemu z tym, że część trasy idą, nie ma to dla nich znaczenia,
- nie mają problemu z tym, że nie ma mistrzostw świata, rekordów świata, tabel i "punktów odniesienia",
- nie potrzebują za wszelką cenę rywalizować, mierzyć swoich postępów,
- często zapominają jaki czas mieli na mecie i które miejsce w klasyfikacji, bądź nigdy tego nie sprawdzili,
Propozycja pobiegnięcia w Parkrunie złożona takiemu ultra koledze, wywołuje zazwyczaj uśmieszek politowania, albo teksty, że nawet butów się nie opłaca zakładać.
Jednocześnie zazwyczaj jest tak, że jak już się wybierze taka osoba na piąteczkę, to okazuje się, że jej tempo nieznacznie odbiega od jej tempa maratońskiego, że piątka biegana na maxa boli, i generalnie zostaje daleko z tyłu.
Niejednego więc trafiają dyskusje na starcie piątki/ dyszki, jak jeden z drugim śmichy chichy, że to nie maraton, to nie Rzeźnik, to tylko taki tam spacerek, a startują bo akurat nudzili się, albo psa wyprowadzali w okolicy. Po czym oczywiście biegną dyszkę tempem jak ten swój maraton.
I wówczas włącza się cała filozofia racjonalizacji - tu nie chodzi o rywalizację sportową, nuda, po co mierzyć swoje postępy, bo co trenować,żeby urwać głupią minutę itp.
I wszystko byłoby ok, bo nie każdy musi lubić jak pieką płuca po piątce, gdyby nie ciągłe deprecjonowanie asfaltowych biegaczy. A Qba jest doskonałym przykładem wywyższania swojego mistycznego biegania/chodzenia po górach nad marnymi biegaczami , których celem jest urwanie minuty na dychę. I stąd się rodzi sprzeciw wielu biegaczy wobec mitu i legendy ultra. I stąd takie artykuły.
Zresztą Qba, powiedz mi, czy dobrze się z tym czujesz, że po takim pięknym sezonie biegania ultra, po tylu kilometrach i przewyższeniach, nie zrobiłeś 3000m w Cooperze? Nie budzi to Twojej sportowej złości i nie chcesz tego poprawić, czy dalej racjonalizujesz w tym stylu:
Chcesz to poprawić, czy pójdziesz w góry? A może docenisz tych , którzy pobiegną to znacznie lepiej? Czy to będzie jednak tylko bezsensowne uganianie się za kilkoma dodatkowymi metrami?- nie mają problemu z tym, że nie ma mistrzostw świata, rekordów świata, tabel i "punktów odniesienia",
- nie potrzebują za wszelką cenę rywalizować, mierzyć swoich postępów,
- często zapominają jaki czas mieli na mecie i które miejsce w klasyfikacji, bądź nigdy tego nie sprawdzili,
Może więc gdyby biegacze ultra zeszli trochę na ziemię i sami swoją postawą nie umniejszali biegania pozostałych, to ci pozostali nie produkowaliby tego typu wynurzeń (również jak te moje) mających na celu dowartościować własny wysiłek.
Tylko na kim wrażenie zrobi na fejsie fotka z piątki w 17 minut, skoro można mieć fotkę z Rzeźnika w limicie czasu?