
Skąd mam wiedzieć, że nie zaczęłam zbyt ostro?
-
- Wyga
- Posty: 103
- Rejestracja: 05 gru 2014, 23:15
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Nie mogę się doczekać przesunięcia czasu, wówczas bieganie o 7:00 w lesie będzie bez niespodzianek jak to bywa gdy się biega po ciemku 

-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1241
- Rejestracja: 16 gru 2012, 17:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Jest tu wątek o bieganiu boso 
Przede wszystkim zwróć uwagę czy aby przypadkiem nie biegasz na palcach. Pięta powinna mieć kontakt z podłożem na końcu kroku (palce>pięta lub cała stopa płasko). Zwykle jak strasznie bolą łydki to oznacza, że osoba biegnie na palcach.
Powodzenia!

Przede wszystkim zwróć uwagę czy aby przypadkiem nie biegasz na palcach. Pięta powinna mieć kontakt z podłożem na końcu kroku (palce>pięta lub cała stopa płasko). Zwykle jak strasznie bolą łydki to oznacza, że osoba biegnie na palcach.
Powodzenia!
-
- Dyskutant
- Posty: 27
- Rejestracja: 30 wrz 2015, 12:52
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Wydaje mi się, że pięta ma kontakt z podłożem, bo jak biegałam o asfalcie to odbite były całe stopy (swoją drogą zabawnie to wyglądało :D ) ale zwrócę na to uwagę jutro - będę biegać, bo sprawdzałam pogodę i ma być w miarę ciepło
To teraz idę szukać wątku o bieganiu boso

To teraz idę szukać wątku o bieganiu boso

-
- Dyskutant
- Posty: 27
- Rejestracja: 30 wrz 2015, 12:52
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Ok, to sobie dziś pobiegłam - pięknie było - ciemno, ciepło, sucho... i już wiem, że z bolącymi łydkami raczej biegać nie powinnam
w pracy ledwie po schodach mogłam chodzić
Chyba teraz poczekam te dwa dni mimo pięknej pogody :D
I rzeczywiście może biegam za bardzo na palcach - spróbuję to jakoś kontrolować w najbliższym czasie.


Chyba teraz poczekam te dwa dni mimo pięknej pogody :D
I rzeczywiście może biegam za bardzo na palcach - spróbuję to jakoś kontrolować w najbliższym czasie.
- MEL.
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1590
- Rejestracja: 18 wrz 2007, 12:27
- Życiówka na 10k: 46:56
- Życiówka w maratonie: 3:43
- Lokalizacja: Las Kabacki
- Kontakt:
Spróbuj sobie dobrze rozmasować te łydy. Dobrze działa prysznic naprzemienny zimno-ciepło. No i polecam też trochę poleżeć z nogami w górze.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1241
- Rejestracja: 16 gru 2012, 17:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Jak bolą mocno łydki to prawie pewne że biegasz na palcach.
Nie forsuj się, daj sobie kilka dni przerwy, pobiegaj w basenie, popływaj, może poroweruj. Naprawdę jest sporo opcji komplementarnych do biegania. Choć akurat bieganie bose jest najbardziej uzależniające
Nie forsuj się, daj sobie kilka dni przerwy, pobiegaj w basenie, popływaj, może poroweruj. Naprawdę jest sporo opcji komplementarnych do biegania. Choć akurat bieganie bose jest najbardziej uzależniające

-
- Dyskutant
- Posty: 27
- Rejestracja: 30 wrz 2015, 12:52
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Miałam się nie forsować, ale to trudne :D
Chyba rzeczywiście biegałam za bardzo na palcach - dziś się starałam kłaść stopę bardziej płasko i chyba załapałam o co chodzi, łydki jeszcze trochę bolą, ale jest ok - nawet po bieganiu mniej niż wczoraj.
Ale dalej nie umiem biegać powoli :D choć dystans, który mogę przebiec póki mi wystarczy oddechu trochę się wydłużył.
Nie jestem pewna jak to pociągnąć dalej - zalecane jest żeby biegać z kadencją ok 180 - rzeczywiście tak się biega lepiej/wygodniej, ale wtedy biegam szybko (za szybko) i muszę biegać naprzemiennie bieg - marsz - bieg -marsz.
Za to jak staram się biec wolno to automatycznie zwalniam do około 165 kroków i wtedy biegnie mi się jakby ciężej - mocniej uderzam stopami i mam tendencje do zmieniania kroku na piętę.
I teraz nie wiem, czy powinnam biegać tak jak mi wygodniej (szybko - wolno - szybko - wolno) i czekać aż układ oddechowy zacznie nadążać za nogami, czy jednak biegać wolno i wydłużać dystans na wytrzymałość.
W jednym zdaniu - szybciej/wygodniej/ naturalniej ale bardziej intensywnie czy wolniej/cięzej/powstrzymując się od szybkiego biegu ale wydłużać dystans na wytrzymałość?
Chyba rzeczywiście biegałam za bardzo na palcach - dziś się starałam kłaść stopę bardziej płasko i chyba załapałam o co chodzi, łydki jeszcze trochę bolą, ale jest ok - nawet po bieganiu mniej niż wczoraj.
Ale dalej nie umiem biegać powoli :D choć dystans, który mogę przebiec póki mi wystarczy oddechu trochę się wydłużył.
Nie jestem pewna jak to pociągnąć dalej - zalecane jest żeby biegać z kadencją ok 180 - rzeczywiście tak się biega lepiej/wygodniej, ale wtedy biegam szybko (za szybko) i muszę biegać naprzemiennie bieg - marsz - bieg -marsz.
Za to jak staram się biec wolno to automatycznie zwalniam do około 165 kroków i wtedy biegnie mi się jakby ciężej - mocniej uderzam stopami i mam tendencje do zmieniania kroku na piętę.
I teraz nie wiem, czy powinnam biegać tak jak mi wygodniej (szybko - wolno - szybko - wolno) i czekać aż układ oddechowy zacznie nadążać za nogami, czy jednak biegać wolno i wydłużać dystans na wytrzymałość.
W jednym zdaniu - szybciej/wygodniej/ naturalniej ale bardziej intensywnie czy wolniej/cięzej/powstrzymując się od szybkiego biegu ale wydłużać dystans na wytrzymałość?
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1241
- Rejestracja: 16 gru 2012, 17:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Najlepiej boegaj po kamieniach (takim naprawdę hardcoreowym żwirze, tłuczeniu czy ścieżce z białymi ostrymi kamyczkami). Wtedy wszystkie twoje problemy znikną jak ręką odjął.
Pobiegnij choć raz, choć 100 metrów i zrozumiesz o co mi chodzi.
Zarówno kadencja ci się ustawi w okolicy 180-190 jak i prędkość i dystans samoczynnie spadnie.
Za to wzmocnisz stopy.
Jest jednak duże prawdopodobieńsrwo, że będziesz płakać przy tym lub wrzeszczeć/przeklinać z bólu, ale to minie z czasem.
Zresztą kamienie to pryszcz w porównaniu do suchych szyszek.
Pobiegnij choć raz, choć 100 metrów i zrozumiesz o co mi chodzi.
Zarówno kadencja ci się ustawi w okolicy 180-190 jak i prędkość i dystans samoczynnie spadnie.
Za to wzmocnisz stopy.
Jest jednak duże prawdopodobieńsrwo, że będziesz płakać przy tym lub wrzeszczeć/przeklinać z bólu, ale to minie z czasem.
Zresztą kamienie to pryszcz w porównaniu do suchych szyszek.
-
- Dyskutant
- Posty: 27
- Rejestracja: 30 wrz 2015, 12:52
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Ty tak poważnie, czy żartujesz? 

-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1241
- Rejestracja: 16 gru 2012, 17:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Na poważnie.
Przy bieganiu boso to jest jedno z lepszych ćwiczeń, choć jednocześnie jedno z mniej przyjemnych.
Chodzi o to żeby to stopy ograniczały twój entuzjazm a nie coś innego.
Wyciszanie receptorów bólu na podbiciach stóp trochę trwa (i jest niestety czasowe, ale za każdym kolejnym razem szybciej idzie - moim zdaniem).
Jak czujesz ból podbicia stóp to naturalnie zwalniasz i zaczynasz skracać kontak z podłożem do minimum (szybsza kadencja), a w pewnym momencie ból jest tak nie do wytrzymania, że stajesz, i przechodzisz w marsz, bo biec ciało już nie daje rady.
Boli oczywiście głowa.
Co ciekawe, jeśli zmieniłabyś ścieżkę na gładką, miękką, bez kamyków lub założyła buty - to praktycznie od razu możesz znowu biec - bo to ból ograniczał twoje możliwości a nie fizyczne bariery ciała.
Większość spraw związanych z bieganiem boso jest w naszej głowie hehe
Żeby była jasność, podziwiam twoją decyzję i determinscję. Większość ludzi wogóle by nie brała opcji biegania boso pod uwagę (jako metody na rozpoczęcie przygody z bieganiem)!
Może na razie unikaj miękkich i głębokich piachów. Zdecydowanie lepiej jak biegasz po czy biegasz - twardym - czyli asfalt czy trawa.
Miękkie piaszczyste podłoże może załatwić tobie rozcięgno podeszwowe, co nie jest przyjemnym doznaniem.
Zanim będziesz mogła bezpiecznie biegać po wszystkim i we wszystkim musisz po prostu wzmocnić stopy i całe ciało.
Pamiętaj o ogólnorozwojowych ćwiczeniach, to co proponował Adam czy np. joga dla biegaczy (na YT fajne filmy ma Fiji McAlpin zatytułowane własnie "yoga for runners").
Przy bieganiu boso to jest jedno z lepszych ćwiczeń, choć jednocześnie jedno z mniej przyjemnych.
Chodzi o to żeby to stopy ograniczały twój entuzjazm a nie coś innego.
Wyciszanie receptorów bólu na podbiciach stóp trochę trwa (i jest niestety czasowe, ale za każdym kolejnym razem szybciej idzie - moim zdaniem).
Jak czujesz ból podbicia stóp to naturalnie zwalniasz i zaczynasz skracać kontak z podłożem do minimum (szybsza kadencja), a w pewnym momencie ból jest tak nie do wytrzymania, że stajesz, i przechodzisz w marsz, bo biec ciało już nie daje rady.
Boli oczywiście głowa.
Co ciekawe, jeśli zmieniłabyś ścieżkę na gładką, miękką, bez kamyków lub założyła buty - to praktycznie od razu możesz znowu biec - bo to ból ograniczał twoje możliwości a nie fizyczne bariery ciała.
Większość spraw związanych z bieganiem boso jest w naszej głowie hehe
Żeby była jasność, podziwiam twoją decyzję i determinscję. Większość ludzi wogóle by nie brała opcji biegania boso pod uwagę (jako metody na rozpoczęcie przygody z bieganiem)!
Może na razie unikaj miękkich i głębokich piachów. Zdecydowanie lepiej jak biegasz po czy biegasz - twardym - czyli asfalt czy trawa.
Miękkie piaszczyste podłoże może załatwić tobie rozcięgno podeszwowe, co nie jest przyjemnym doznaniem.
Zanim będziesz mogła bezpiecznie biegać po wszystkim i we wszystkim musisz po prostu wzmocnić stopy i całe ciało.
Pamiętaj o ogólnorozwojowych ćwiczeniach, to co proponował Adam czy np. joga dla biegaczy (na YT fajne filmy ma Fiji McAlpin zatytułowane własnie "yoga for runners").
- MEL.
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1590
- Rejestracja: 18 wrz 2007, 12:27
- Życiówka na 10k: 46:56
- Życiówka w maratonie: 3:43
- Lokalizacja: Las Kabacki
- Kontakt:
Klanger, kurczę, jak tak o tym czytam, to sama mam ochotę zdjąć buty i pobiec boso. Nie wiem czy na szczęście, czy niestety, ale nie mam w okolicy ostrych kamieni ani żwiru.
-
- Dyskutant
- Posty: 27
- Rejestracja: 30 wrz 2015, 12:52
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
O maaatko! To był prawdziwy hard core!
Po żwirku to nawet chodzić nie bardzo daję radę, ale mam całkiem fajną drogę z chropowatym asfaltem.
Jak zdjęłam buty to nawet przejść mi było po tym trudno za pierwszym razem i dokładnie było tak jak Klanger napisał - nie wiedziałam czy się śmiać, płakać czy przeklinać
dopiero tak gdzieś po 5 minutach byłam w stanie pobiec kilka kroków, po następnych 5 minutach byłam w stanie przebiec jakąś połowę odcinka. Ale zbieg okoliczności sprawi, że się przełamałam błyskawicznie - zobaczyłam że nadbiega taka kobietka ode mnie z pracy i chociaż znamy się tylko z widzenia to samo pojawienie się znajomej osoby spowodowało, że przestałam czuć jakikolwiek ból, wyprostowałam się i pobiegłam jak po atłasie
No i potem już poszło - za ostatnim razem przebiegłam długość 3 razy (od miejsca, w którym robiłam zdjęcie do tego samochodu w tle - może to z 50-60 metrów?
Najzabawniejsze jest to, że w życiu się tak nie cieszyłam z przebiegnięcia 100 metrów
to mi dało więcej radochy niż wcześniej przebiegnięcie 5 km :D
Tyle, że znów mnie coś boli
nie wzięłam pod uwagę tego, że zimno znieczula w pewien sposób i trochę sobie odbiłam jedną stopę - zrobił mi się bąbelek
Cóż - bycie mistrzem wymaga poświęceń
P.S. Tylo proszę, niech mi nikt nie sugeruje, że powinnam zacząć biegać po mielonym szkle, bo w swej euforii jeszcze gotowa jestem to zrobić



Po żwirku to nawet chodzić nie bardzo daję radę, ale mam całkiem fajną drogę z chropowatym asfaltem.
Jak zdjęłam buty to nawet przejść mi było po tym trudno za pierwszym razem i dokładnie było tak jak Klanger napisał - nie wiedziałam czy się śmiać, płakać czy przeklinać


No i potem już poszło - za ostatnim razem przebiegłam długość 3 razy (od miejsca, w którym robiłam zdjęcie do tego samochodu w tle - może to z 50-60 metrów?
Najzabawniejsze jest to, że w życiu się tak nie cieszyłam z przebiegnięcia 100 metrów

Tyle, że znów mnie coś boli


Cóż - bycie mistrzem wymaga poświęceń

P.S. Tylo proszę, niech mi nikt nie sugeruje, że powinnam zacząć biegać po mielonym szkle, bo w swej euforii jeszcze gotowa jestem to zrobić

Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1210
- Rejestracja: 04 sie 2014, 16:12
- Życiówka na 10k: 46:42
- Życiówka w maratonie: 3:56:58
- Lokalizacja: Wrocław
Po przeczytaniu tych opisów przed oczami stają mi sceny z Kill Bill'a i Uma Thurman trenująca rozbijanie deski samymi kostkami "bez rozpędu"...ew. zawodników muay thai kopiących podudziami kamienne bloki ;-)))) (jedna niedawna reklama pepsi z chodzeniem po rozżarzonych węglach też ;-))
--
Axe
--
Axe
Endomondo: https://www.endomondo.com/profile/16400095
-
- Dyskutant
- Posty: 27
- Rejestracja: 30 wrz 2015, 12:52
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Bombelek mnie boli
od jutra wracam na trawkę aż się wygoi 


-
- Dyskutant
- Posty: 27
- Rejestracja: 30 wrz 2015, 12:52
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
No to pora na raport z ostatniego tygodnia (jeżeli to w ogóle kogokolwiek obchodzi oprócz mnie
)
Dystans jaki pokonuję w ciągu 40 minut wzrósł do około 4 km. Czyli na oko mogę przebiec około dwa razy dłuższy odcinek niż na początku.
Normalnie (tzn nienormalnie bo z pięty i w butach :D ) mogłam dreptać do usr**** śmierci i jedyne co czułam to zmęczenie i nogi robiły się coraz cięższe, w domu stawy potrzebowały paru godzin by odreagować. Teraz po 30 minutach mam dość, czuję się zmęczona, ale inaczej niż przy tradycyjnym bieganiu - bolą mnie mięśnie kiedy nie dają rady więcej, dostaję zadyszki jak za szybko - i tyle - po godzinie czuję już tylko fajny relaks (no, łydki nadal troszkę cierpią, jednak to jest zupełnie inne ułożenie stopy i mięśnie zupełnie inaczej pracują - pewnie jeszcze minie pare tygodni zanim nabiorą mocy.)
Jedno już wiem na pewno - bez butów nie da się przeskoczyć samego siebie
prędzej bym tam siadła i zaczęła płakać niż pobiegła więcej niż powinnam. Jak jest dość, to jest dość i się nogi skladają jak scyzoryk :D
Przestałam się głupio czuć jak się ludzie na mnie gapią, albo jak tacy wypasieni biegacze patrzą na mnie z politowaniem/niedowierzaniem - słuchawki na uszach z muzyką odcinają mnie od świata w miarę skutecznie więc zaczynam umieć nie zwracać uwagi na to ( i chociaż wiem, ze to siedzi głównie w mojej głowie to nadal czuję się jak jakiś dziwoląg, ale daję rade :D) przynajmniej psy na mnie patrzą z radością :D
Ilość kroków bez wspomagaczy typu metronom wzrosła do około 170/min, więc też jest jakiś postep, mogę już trochę regulować tempo biegu - już nie jest na zasadzie stoję idę - biegnę, teraz jest bardziej idę - staram się nie biec za szybko - biegnę - próbuję biec szybciej :D
Srednio jest około 10 stopni teraz rano i przy takiej temperaturze jest luz. Nogi zupełnie nie marzną. Zimna na razie nie zapowiadają więc nie myślę co dalej.
Waga 79 więc bieganie coś tam jednak dało, bo straciłam ponad kilogram więcej niż średnio przez ostatnie miesiące.
Bywajcie Wodzowie!

Dystans jaki pokonuję w ciągu 40 minut wzrósł do około 4 km. Czyli na oko mogę przebiec około dwa razy dłuższy odcinek niż na początku.
Normalnie (tzn nienormalnie bo z pięty i w butach :D ) mogłam dreptać do usr**** śmierci i jedyne co czułam to zmęczenie i nogi robiły się coraz cięższe, w domu stawy potrzebowały paru godzin by odreagować. Teraz po 30 minutach mam dość, czuję się zmęczona, ale inaczej niż przy tradycyjnym bieganiu - bolą mnie mięśnie kiedy nie dają rady więcej, dostaję zadyszki jak za szybko - i tyle - po godzinie czuję już tylko fajny relaks (no, łydki nadal troszkę cierpią, jednak to jest zupełnie inne ułożenie stopy i mięśnie zupełnie inaczej pracują - pewnie jeszcze minie pare tygodni zanim nabiorą mocy.)
Jedno już wiem na pewno - bez butów nie da się przeskoczyć samego siebie

Przestałam się głupio czuć jak się ludzie na mnie gapią, albo jak tacy wypasieni biegacze patrzą na mnie z politowaniem/niedowierzaniem - słuchawki na uszach z muzyką odcinają mnie od świata w miarę skutecznie więc zaczynam umieć nie zwracać uwagi na to ( i chociaż wiem, ze to siedzi głównie w mojej głowie to nadal czuję się jak jakiś dziwoląg, ale daję rade :D) przynajmniej psy na mnie patrzą z radością :D
Ilość kroków bez wspomagaczy typu metronom wzrosła do około 170/min, więc też jest jakiś postep, mogę już trochę regulować tempo biegu - już nie jest na zasadzie stoję idę - biegnę, teraz jest bardziej idę - staram się nie biec za szybko - biegnę - próbuję biec szybciej :D
Srednio jest około 10 stopni teraz rano i przy takiej temperaturze jest luz. Nogi zupełnie nie marzną. Zimna na razie nie zapowiadają więc nie myślę co dalej.
Waga 79 więc bieganie coś tam jednak dało, bo straciłam ponad kilogram więcej niż średnio przez ostatnie miesiące.
Bywajcie Wodzowie!
