Skoor - masochizm Rolli-fikowany

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

29.09.15 - 10km T10

Tak wiem, że miało być 6km, ale jest 10 :spoczko:

Podjechałem dziś na bieżnię LA w Baranowie Sandomierskim. Nigdzie nic nie można wyczytać na jej temat poza tym, że jest i czasem koło gospodyń wiejskich robi sobie na niej różne dziwne zawody ;) Zajechałem, popatrzyłem i stanąłem zrezygnowany... Piękny stadion ale co z tego jak pozamykany i ogrodzony na 2,5m zwykłą siatką, a później do około 5m taką materiałową. Myślę sobie dupa, ale stwierdziłem, że obejdę go dookoła i poszukam dziury. Okazało się, że nad jednym z wejść na stadion materiałowa siatka zwisa luźno i da się dość łatwo przejść na drugą stronę. Dzięki Ci opatrzności bo już byłem nieźle wkurzony, że straciłem czas na bezcelową wycieczkę. Gdy już byłem w środku, wykonałem standardowe 3km rozgrzewki i wziąłem się do dzieła czyli początkowo miałem zamiar zrobić 6km T10. T10 to w założeniu miało być 4:06/km czyli 1:38 na jedno okrążenie. Jak łatwo policzyć okrążeń miało być 15. Warunki do biegania były całkiem dobre, czasem wychodziło lekkie słońce, było chłodno (10stopni) i jedynie wiatr w jedną stronę trochę przeszkadzał. Fakt, że pomagał w drugą więc wychodzi na ero :hahaha:

Muszę przyznać, że bieganie treningów tempowych na bieżni to zupełnie inna jakość. Łatwość kontroli tempa co 200m, przewidywalność podłoża. Jednym słowem można całym sobą skupić się na biegu. Teraz już wiem dlaczego sosik większość swoich treningów robi na bieżni.

Wracając do treningu. Nie ustawiałem autolapa na bieżni bo wiedziałem, że to bez sensu. Międzyczasy łapałem ręcznie co 400m tak żeby nie pomylić ilości okrążeń. Interesował mnie tylko czas każdego okrążenia który miał być nie większy niż 1:38. Pierwsze okrążenie wyszło oczywiście za szybko i to sporo, reszta już dość równo, poza ostatnim na którym przyśpieszyłem. W trakcie biegu na 6km postanowiłem wydłużyć trening do 8km, a mając już za sobą 19 okrążeń i robiąc 20 stwierdziłem, że głupio byłoby być tak blisko równych 10000m i tego nie wykorzystać i dołożyłem kolejne 5 kółek. Do 6km biegło się fajnie. Ciężko ale fajnie. Od 6 do 8 było trochę walki i podobnie od 8 do 10. Było ciężko, ale nie tak jak na zawodach. Biegłem dość równy tempem, nie zwalniałem. Walka była ze zmęczeniem, ale nie o utrzymanie tempa. Wiem, że to bieżnia i że biega się łatwiej, ale aż tak? :szok:

1 0:01'26.0 156 (123-165) 0,40 16,6 (11,5-19,1) 3'37 (5'12-3'08)
2 0:01'34.3 167 (164-170) 0,39 14,8 (14,8-16,2) 4'03 (4'03-3'42)
3 0:01'36.5 168 (165-171) 0,40 14,8 (14,0-15,1) 4'03 (4'16-3'58)
4 0:01'36.2 169 (167-172) 0,39 14,6 (14,4-14,8) 4'06 (4'10-4'03)
5 0:01'36.5 170 (169-173) 0,39 14,6 (14,4-14,8) 4'06 (4'10-4'03)
6 0:01'37.0 169 (166-173) 0,40 14,7 (14,4-14,8) 4'05 (4'10-4'03)
7 0:01'35.8 171 (169-172) 0,40 15,0 (14,4-15,5) 3'59 (4'10-3'52)
8 0:01'36.9 172 (170-174) 0,39 14,3 (14,8-15,5) 4'11 (4'03-3'52)
9 0:01'36.4 171 (169-173) 0,40 15,0 (14,4-14,8) 4'00 (4'10-4'03)
10 0:01'35.8 171 (170-173) 0,39 14,5 (14,4-15,1) 4'08 (4'10-3'58)
11 0:01'36.2 172 (170-173) 0,39 14,7 (14,0-15,1) 4'05 (4'16-3'58)
12 0:01'35.7 172 (170-174) 0,39 14,6 (14,4-14,8) 4'06 (4'10-4'03)
13 0:01'35.4 171 (169-174) 0,39 14,8 (14,4-14,8) 4'03 (4'10-4'03)
14 0:01'35.0 171 (170-174) 0,39 14,7 (14,4-15,1) 4'04 (4'10-3'58)
15 0:01'35.3 171 (169-174) 0,39 14,7 (14,4-15,1) 4'04 (4'10-3'58)
16 0:01'36.6 171 (170-174) 0,38 14,3 (14,4-15,1) 4'11 (4'10-3'58)
17 0:01'35.8 171 (170-175) 0,40 14,9 (14,0-14,8) 4'01 (4'16-4'03)
18 0:01'36.7 172 (170-173) 0,38 14,2 (14,0-14,8) 4'13 (4'16-4'03)
19 0:01'37.4 170 (169-173) 0,40 14,6 (14,4-14,8) 4'06 (4'10-4'03)
20 0:01'35.8 172 (170-174) 0,39 14,7 (14,4-14,8) 4'05 (4'10-4'03)
21 0:01'36.4 172 (170-177) 0,39 14,7 (14,4-14,8) 4'05 (4'10-4'03)
22 0:01'36.2 171 (170-173) 0,38 14,3 (14,4-14,8) 4'11 (4'10-4'03)
23 0:01'36.9 172 (170-174) 0,39 14,5 (14,4-14,8) 4'07 (4'10-4'03)
24 0:01'36.7 172 (170-175) 0,40 14,9 (14,4-14,8) 4'02 (4'10-4'03)
25 0:01'27.2 174 (173-176) 0,39 15,9 (14,8-17,6) 3'45 (4'03-3'24)


W międzyczasach zostawiam jako ciekawostkę dystans okrążenia i średnie tempo żeby było widać ile przekłamał zegarek. Średnio na okrążeniu uciął niecałe 10m i wymierzył 9,78km w czasie 0:39'46.1 Tak więc wychodzi na to, że oficjalnie złamałem 40min na 10000m. :spoczko:

Teraz ciekawsza część... Niech mi ktoś powie dlaczego na zawodach tak nie potrafię? Dzisiaj nawet tętno średnie wyszło 170bpm czyli o 5-7 uderzeń mniej niż na zawodach, a na zawodach biegam o 3 minuty słabiej. Oczywiście biorę pod uwagę, że trasa na zawodach jest trudniejsza, ale ile można przez to stracić? Minutę?

Żeby było jasne, nie jestem rozgoryczony, nie obrażam się na bieganie i jestem bardzo zadowolony z dzisiejszego treningu. Chcę tylko wiedzieć o co chodzi, że nie wychodzi :hahaha: bo z tego co tu dziś wyszło to wnioskuę, że zawody w Rzeszowie powinienem po odpowiednim zluzowaniu pobiec z podobnym czasem, a wątpię, że to zrobię :hahaha:
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

01.10.15 - 15km BS

Wczoraj nie dało rady pobiegać rano więc na trening wyszedłem około 18:30. W planie maiłem spokojne "cośokoło14km". Żona wyraziła chęć towarzyszenia przez kilka pierwszych km, a że i tak miało być luźno to łaskawie ją zabrałem :hahaha:. Pierwsze 2,7km w tempie 6:55/km. Co tu dużo mówić tętno średnie 121, czułem się jakbym szedł natomiast żonka też sobie świetnie radziła, biegła bez zadyszki i bólu nogi. Pochwaliłem. Oby tak dalej, jeszcze zrobię z niej biegaczkę ;) Reszta treningu bez przygód, postanowiłem pobiec lekki BNP w tempie od 5:50 do 4:40. Wyszło tego 12km w tempie 5:30 i tętnie 141. Trochę zmarzłem, głównie w dłonie, trzeba zacząć zakładać rękawiczki.

Czas: 01:26:55· Dystans: 15km 015m · Tempo: 05:47/km * Tętno: 136bpm
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

03.10.15 - 20km BD w tym 10km ~T21

Samotnym ojcem być - czyli chcesz biegać, wstawaj o 4

Z racji, że moja małżonka opuszcza nas na weekend, a ja w planach miałem dziś zrobić jakiegoś longa musiałem wstać o 4 rano żeby z treningiem wyrobić się do 6 i przywitać połowicę herbatą i śniadaniem. Jakoś poszło to wstawanie. Specjalnie przed snem wypiłem 4 piwka bezalko i położyłem się spać. O 3 obudziło mnie parcie :bum: z premedytacja nie wstałem :hahaha: O 4 obudził mnie budzik a wstać i tak musiałem :hejhej: Nie ma to jak taktyczne zagranie :bum:

W planie miałem zamiar zrobić coś podobnego jak w tamtym tygodniu. W zasadzie wyszedł identyczny trening z tym, że odcinki BS-owe były wolniejsze, a tempówka lekko szybsza, narastającym tempem i krótsza o jedno okrążenie. Generalnie odczucia podobne jak tydzień temu. Fajny dość mocny trening. Jako akcent będę chciał jego wariacje zostawić na zimę jako przygotowanie do mojego pierwszego HM.

1 0:39'00.8 125 (82-142) 6,88 10,6 (0,0-13,3) 5'40 (0'00-4'30)

2 0:09'29.6 149 (141-156) 2,09 13,2 (11,5-13,7) 4'32 (5'12-4'23)
3 0:09'22.1 - 2,08 13,3 (13,0-14,0) 4'30 (4'37-4'16)
4 0:09'19.1 - 2,08 13,4 (13,0-14,8) 4'28 (4'37-4'03)
5 0:09'13.8 - 2,09 13,6 (13,3-14,4) 4'25 (4'30-4'10)
6 0:09'03.0 - 2,10 13,9 (13,3-15,8) 4'18 (4'30-3'47)

7 0:18'05.0 - 3,40 11,3 (10,1-15,1) 5'19 (5'57-3'58)

Większość treningu bez tętna bo zapomniałem naładować pulsometru :bum: Przypuszczam, że średnie wyszło w okolicach 150 kilku uderzeń. Jutro robię baaaaardzo spokojną dyszkę.

Razem: Czas: 01:43:33· Dystans: 20km 717m · Tempo: 04:59/km
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

04.10.15 - 10km BS

Znowu początek z żoną. Tym razem 3km w tempie średnim 6:54/km. Wyrabia się dziewczyna, na ostatnim km nawet przyśpieszyła jak na końcu drogi zaczął majaczyć jej samochód. Ja dokręciłem później jeszcze 7,5km w tempie 6/km. Biegło się dość ciężko, było ciepło i mocno wiało. Tętno skakało do 150, a średnia z tego odcinka wynosiła 140. Nałożyła się pogoda i zmęczenie chyba bo do dzisiaj jestem taki przymulony.

Razem: Czas: 01:06:38· Dystans: 10km 660m · Tempo: 06:15/km * Tętno: 133

Jutro 3 (6,3km) okrążenia po mojej pętli w tempie T10. Spróbuje pobiec po 4/km, zobaczymy co z tego wyjdzie bo jakiś zmęczony się czuję. Obstawiam, że to efekt wstania o 4 w sobotę i teraz dochodzę do siebie.
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

06.10.15 - 6,3km T10

Żeby rozjaśnić nieco sytuacje po zeszłotygodniowym treningu który miał rozjaśnić nieco sytuacje :hahaha: miałem dziś pobiec 6,3km czyli moje 3 prywatnie atestowane pętelki o długości 2,1km w tempie startowym na 10km. Miało być ciężko i nieprzyjemnie. Zacząłem standardowymi 3km BSa na dobieg, później kilka przebieżek i do dzieła (jakie to było proste w porównaniu do szukania dziury w płocie ;))

Miałem to pobiec po 4/km ale oczywiście jak to na starcie, zacząłem trochę za szybko. Gdy tempo się unormowało, zegarek pokazywał z tego co pamiętam około 3:52/km, ale tempo było niestabilne o sekundę czy 2. Stwierdziłem więc, że na 100% biegnę lekko wolniej i będę trzymał to tempo a średnia z odcinka siądzie akurat około 4/km. Pierwsze okrążenie pokonałem w dość dobrym samopoczuciu z myślą, że niedługo połowa i zaraz koniec. Po drugim okrążeniu już zadzierałem głowę ku niebiosom (lubię patrzeć w niebo jak jestem zmęczony, pewnie dlatego, żeby nie widzieć ile mi jeszcze zostało) i marzyłem o końcu. Trzecie okrążenie to już było coś... O dziwo cały czas miałem wrażenie, że zwalniam, ale nie zwalniałem. Zegarek cały czas pokazywał jedno tempo bez wahnięć. Nogi zaczynały robić się lekko miękkie, oddech był już mocno przyśpieszony i zaczęły się pojawiać pierwsze objawy kolki, ale nie zwolniłem. Dociągnąłem trening do końca w równym tempie. Teraz się zastanawiam czy dałbym radę pobiec jeszcze jedno kółko... Ja po treningu powiedziałby, że nie ma bata... Ja teraz? Hmmm... myślę, że ledwo ledwo, ale może by się udało... Zresztą jakoś nie mam ochoty sprawdzać :hejhej: . Miało być ciężko i było. Gniecenie pod żebrami czułem jeszcze przez 1,5km schłodzenia.


1 0:08'08.2 166 (134-173) 2,08 15,3 (1,1-18,4) 3'55 (55'33-3'16) 85 (82-113) 2,08 0:08'08.2
2 0:08'12.8 173 (168-178) 2,10 15,3 (15,1-17,3) 3'55 (3'58-3'28) 86 (85-88) 4,17 0:16'21.0
3 0:08'14.3 173 (169-176) 2,10 15,3 (14,8-16,6) 3'55 (4'03-3'37) 87 (84-88) 6,27 0:24'35.3


Generalnie poszło bdb. 5s/km poniżej założeń :lalala: Przez cały czas widziałem po ile biegnę, ale nie chciałem zwalniać na siłę. Nie widziałem w tym sensu. Cały czas przyświecała mi myśl, że ma być ciężko i że niedługo koniec :hahaha: Wiem już, że mogę przebiec trochę ponad 6km tempie poniżej 4/km... W sumie to poszło nawet szybciej od zawodów na 5km z przed miesiąca. Teraz kwestia co zrobić, zeby utrzymać takie tempo 11.11. Jakoś ciężko mi uwierzyć, że mam na to szanse :jatylko:

Razem: Czas: 00:59:43· Dystans: 12km 899m · Tempo: 04:37/km
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

08.10.15 - 7km BS

Luzowanie przed niedzielną piętnastką. Generalnie bez przygód poza tym, że musiałem się hamować. Mam pewien wqrw :wrrwrr: który dobrze by było utopić w mocnym bieganiu, ale to będzie musiało poczekać do niedzieli :trup:

Razem: Czas: 00:36:25· Dystans: 6km 825m · Tempo: 05:20/km * Tętno: 148/161

W sobotę, albo nie biegam, albo zrobię luźne truchtanko z żoną + jakieś przebieżki.

Aaaaa, zaczyna mnie brać jakieś badziewie. Okolice prawego ucha bolą, ale brak gorączki i czy innych niepokojących objawów. Zarzuciłem azytromycyne, nie mogę się teraz posypać z powodu jakiejś choroby :nienie:
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

10.01.15 - Truchting + 5 przebieżek

Truchcik z żoną dla rozruszania, nic specjalnego, tempo coś koło 7/km. Na koniec kilka przebieżek i tyle. Jutro piętnastka która pokaże na co mogę liczyć w listopadzie. Wpadnie jutro kolejna życiówka, chyba że urwie mi nogę, albo nastąpi jakiś kataklizm :hahaha:

Razem: Czas: 00:25:37· Dystans: 3km 559m · Tempo: 07:11/km

Co mi się uda nabiegać to się zobaczy, plany jakieś tam mam. Bardziej zastanawiam się w co się ubrać. Nie biegałem nigdy zawodów w taką pogodę. Temperatura odczuwalna ma być w okolicach 2-3 stopni, ma być pochmurno i ma wiać. Za zimno, żeby biec na krótko i za ciepło żeby się jakoś strasznie ubierać. Założę chyba krótkie spodenki i na górę koszulkę z długim rękawem + cienką koszulkę z krótkim rękawem. Do tego rękawiczki na dłonie, jeśli będzie mi gorąco w dłonie to rękawiczki wywalę bo już i tak podarte są. Bardziej się martwię czy nie zacznę się gotować jeśli zza chmur wyjdzie słońce...
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

11.10.15 - XXXVII Międzynarodowy „Bieg Nadwiślański” 15km

Muszę przyznać, że ten bieg z roku na rok schodzi na psy. Dziś pakiet zawierał
1. Numer startowy
2. Bon do bufetu
3. Koszulkę techniczną
4. Medal na mecie (akurat fajny bo drewniany, taki handmade;))
Na wszystko nawet nie było reklamówki... Nie wiem od czego to zależy ale w mojej wsi są najbadziewniejsze biegi w okolicy. Nawet elektronicznego pomiaru czasu w tym roku nie było. Ja nie wiem czy komuś się nie chce szukać sponsorów, czy zwyczajnie ktoś chce wykończyć bieg o 37 letniej tradycji? Nie wiem :niewiem: ale mniejsza z tym.

Dziś miałem zamiar sobie mocno pobiegać i pobiegałem przez 5 km :hahaha: Miałem wielkie plany co by 1:05:xx spokojnie nabiegać, cicho liczyłem na 1:02:xx ale pomyliłem priorytety oraz nie wziąłem poprawki na warunki atmosferyczne które dzisiaj jak dla mnie nie dopisały. Słońce świeciło, temperatura była około 10 stopni i gdyby to było wszystko to można by powiedzieć, że warunki idealne. Niestety do tego dość mocno wiało. Momentami wręcz stawiało w miejscu. Według prognoz wiatr stały o prędkości 25km/h w porywach do 50km/h.

Po standardowej rozgrzewce o 11 wystartowaliśmy. Standardowo pierwsze kilkaset metrów tłum mnie pociągnął. Tym razem ogarnąłem się po około 400m i pierwszy km zamknąłem w czasie 4:08. Już wtedy wiedziałem, że jest stanowczo za szybko, zwolniłem i kolejny kilometr wszedł w 4:15. To tempo też mi nie leżało podczepiłem się więc pod grupę osób biegnących mniej więcej w tempie 4:25 i tak pociągnąłem kolejne 2km. Wiatr cały czas centralnie w twarz i po tych kilku kilometrach już wiedziałem, że z wszystkich założeń nici, a jeśli uda się nabiegać coś w okolicy 1:5 to będzie spory sukces. Na 5km rozpoczął się prawie kilometrowy podbieg i tu wedle założeń zwolniłem tak żeby utrzymać cały czas tę samą intensywność (wtedy popatrzyłem na puls i stwerdziłem, że jest stanowczo za wysoki jak na to tempo, było powyżej 170). Piąty kilometr zamknąłem w 4:45 i zaczęła się pojawiać kolka. Zaatakowała mocniej jakieś 500m dalej i wiedziałem, że już pozamiatane. Gdyby bieg odbywał się w mieście to zszedłbym z trasy, niestety do miasta było jeszcze 9,5km stwierdziłem więc, że dociągnę to na spokojnie w tempie w którym kolka nie dokucza. Wyszło, że są to okolice 5/km. I tak już sobie biegłem na spokojnie, nie męcząc się specjalnie do końca. Ostatni km trochę przyśpieszyłem i zrobiłem nawet ładny finisz łykając kilka osób przed metą. Czas z zegarka 1:11:50, jest życiówka, ale nie ma czego gratulować ;)

1 0:04'09.2 163 (115-170) 1,01 14,6 (0,0-16,2) 4'07 (0'00-3'42)
2 0:04'15.0 172 (168-175) 0,99 14,0 (14,0-14,8) 4'16 (4'16-4'03)
3 0:04'22.0 174 (173-176) 1,00 13,7 (13,7-14,0) 4'22 (4'23-4'16)
4 0:04'27.0 172 (170-175) 1,00 13,5 (13,3-13,7) 4'27 (4'30-4'23)
5 0:04'45.0 170 (166-175) 1,00 12,6 (12,2-13,3) 4'45 (4'54-4'30)
6 0:05'01.0 166 (159-173) 1,01 12,0 (6,5-13,3) 4'58 (9'15-4'30)
7 0:05'08.0 158 (154-164) 1,00 11,7 (11,2-12,6) 5'08 (5'22-4'45)
8 0:04'57.0 156 (152-163) 1,00 12,1 (11,2-12,6) 4'57 (5'22-4'45)
9 0:04'53.0 161 (159-165) 1,00 12,3 (11,9-12,6) 4'53 (5'03-4'45)
10 0:05'06.0 161 (158-165) 1,00 11,8 (11,5-12,2) 5'05 (5'12-4'54)
11 0:05'05.0 165 (163-168) 1,00 11,8 (11,5-12,2) 5'04 (5'12-4'54)
12 0:05'10.0 162 (160-166) 1,00 11,6 (11,5-11,9) 5'09 (5'12-5'03)
13 0:05'10.0 163 (159-170) 1,00 11,6 (11,5-11,9) 5'09 (5'12-5'03)
14 0:05'07.7 168 (164-172) 1,00 11,7 (10,8-11,9) 5'09 (5'33-5'03)
15 0:04'15.0 169 (163-182) 0,95 13,4 (11,9-26,6) 4'28 (5'03-2'15)

Wnioski? Dzisiejszy bieg wymagał sporej siły, a ja jej nie mam :lalala: Czuję, że będę miał zakwasy a w zasadzie pobiegłem to dzisiaj praktycznie jako drugi zakres. Poza tym jestem narwany i nie potrafię dostosować swojego biegu do warunków. :hahaha:
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

13.10.15 - 15km BS

Generalnie BS jak BS, nic specjalnego, pobiegałem trochę po lesie i po polach. Bez przygód generalnie. Przetestowałem przy okazji moje pierwsze trailowe buty, czyli kalenji ekiden one trail. Na zimę będą, jak za 112zl to całkiem fajne buty.

Razem: Czas: 01:23:47· Dystans: 15km 017m · Tempo: 05:34/km

Chciałbym powiedzieć Wam też, że na jakiś czas kończę prowadzenie bloga. W najbliższym okresie i tak nie będę biegał niczego ciekawego, a pisanie o klepaniu BSów mija się chyba z celem. Nie martwcie się jednak gdyż...

kiedyś...

Obrazek
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Zanim zacznę relację opiszę mniej więcej co robiłem przez ostatni miesiąc, może niektórych z Was to ciekawi ;)

Otóż po pamiętnej piętnastce nieźle się wkurwiłem na to moje bieganie i na to, że "byle, górka, byle piasek, byle wiaterek" mi przeszkadzają podczas biegu. Doszedłem do wniosku, że zawody to nie laboratorium gdzie warunki są idealne, a takim laboratorium była dla mnie moja 2,1km pętelka i mój jednorazowy wyskok na bieżni. Trzeba było coś zmienić. Tak jak pisałem całkowicie olałem szybsze biegi. Interwały, progi, T21. Nie miałem zamiaru tego ruszać przez miesiąc aż do zawodów. Postanowiłem się skupić na dość spokojnych biegach ciągłych, drugim zakresie i ewentualnie jakimś BNP od czasu do czasu. Druga sprawa to to, że całe to moje spokojniejsze bieganie można by o kant dupy rozbić jeśli nie zmieniłbym otoczenia w którym biegam. Potrzebowałem górek, wiatru, dziur w ziemi i piachu czyli biegów w terenie. Z moich treningów z początku roku przypomniałem sobie dość pofalowane polno/leśne drogi. Kilka biegów w tamtej okolicy i wyklarowała się fajna trasa, a w zasadzie około 4km pętla którą mogłem w razie nudy modyfikować, 10km bieg w tym miejscu równał się 40-50m przewyższenia. Niby niewiele ale w porównaniu z moimi płaskimi trasami wydawało się wystarczające. I tak oto przez miesiąc latałem po polach i lasach oglądając muchomory, strasząc sarny i grzybiarzy ;) Powstał o tym nawet utwór rymowany :bum:

Biegnę, gonię poprzez gaje,
Dziś nie zwalniam,
dziś nie staję,
Biegnę, gonię poprzez pola
Niczym sarna przepłoszona.
Gonię, pędzę, lecę, gnam
Na grzybiarza dziś czekam.
Nagle patrzę, oto jest
Piękny grzybiarz i jego pies
Już ofiara upatrzona
Teraz niech ze strachu skona.
Po cichutku
Pomalutku
Lądujemy na sródstópku
Blisko, blisko, coraz bliżej
Nagle... Bach!
Grzybiarz wnet na równe nogi,
Krzyczy pełen strasznej trwogi
"Ale, żeś mnie pan k****a wystraszył!!!!!" :hahaha:
Piękny dzień się dziś szykuje
kiedy ludzi tak stresuje.
Grzybiarz jeden uwalony
Trzeba wracać w domu strony.
Wy się pewnie zapytacie:
"W czym on pędzi?"
Ja odpowiem: "Aaaaa w Kaaaaleeeenji, bo mnie w Nike-ach stopa swędzi" :hej:

Przez cały ten czas jedyne szybsze tempa to były ostatnie kilometry BNP i przebieżki/podbiegi. Reszta to dość wolne biegi, które ze względu na urozmaicony teren nie zawsze były mało intensywne ;) Biegi te przedzielały moje "truchting mit żoning" czyli baaaaardzo wolne około 4km truchciki po asfalcie w tempie około 7/km z moją żoną (się dziewczyna powoli wciąga). Z tego całego polnego biegania wyszło mi w październiku 270km w tempie 5:24/km. Ostatnie półtora tygodnia przed zawodami to już było kompletne luzowanie. Tydzień poprzedzający zawody to zaledwie 44km w tempie 5:40. Ostatni poważniejszy trening był w niedzielę, a we wtorek tylko mały "truchting mit żoning" (nowa jednostka treningowa o skrócie TMŻ). I tak oto wyglądał mój ostatni miesiąc o którym Wam nie pisałem. Co mi on dał? Siłę biegową? Nie wiem, może trochę myślę jednak, że po miesiąc wiele mi jej nie przybyło ;) Najważniejsze to chyba spokojna głowa, której ostatnio przed zawodami nie miałem. Przed Rzeszowem miałem poziom stresu zerowy. Nie sprawdzałem kalkulatorów, nie planowałem taktyki, generalnie sam nie wiedziałem jak to pobiegnę. Chciałem tylko poprawić życiówkę na koniec sezonu, a czy poprawiłbym ją o 15s czy 1,5min to już nie miało znaczenia.

Dobra, tyle o tym co było a nie jest.

11.11.15 - 3. Bieg Niepodległości z PKO Bankiem Polskim - Rzeszowska Dycha

Przed zawodami słabo spałem. Cały czas się budziłem. Nie miało to raczej nic wspólnego ze startem, a raczej z Danielem Craigiem. Moja żona jest nim ostatnio zafascynowana i namiętnie oglądała wszystkie Bondy z nim, a teraz wyszukuje inne ciekawe filmy. tym razem padło na "Dziewczynę z tatuażem". Oglądaliśmy to kiedyś, ale że film fajny postanowiliśmy oglądnąć jeszcze raz. Ja gdzieś tak w 2/3 filmu powiedziałem "dziękuję" i starałem się usnąć. Kiepsko to jednak szło bo nie byłem zmęczony treningami i ogólnie pojętym życiem, a odgłosy filmu nie pomagały. Żona skończyła oglądać po dwunastej i poszła spać, ja jednak walałem się dalej to przysypiając to budząc się. I tak do godziny 8. Wstałem, zjadłem bułkę z dżemem, załatwiłem WC (o dziwo mnie nie wyczyściło jak to ma w zwyczaju przed zawodami), zebraliśmy się i pojechaliśmy - cała nasz trójka czyli ja, żona i pies (tak, mam psa, nie pytajcie o rasę). Na miejscu byliśmy przed 11, odebrałem pakiet i spotkałem się z forumowym kolegą niunkiem24w. Pogadaliśmy chwilę o planach na biegi i zrobiliśmy wspólną lekką rozgrzewkę. Długo nie wiedziałem jak biec, tzn. jak się ubrać... Było dość zimno i wiało, do tego padała lekka mżawka. Koniec końców stwierdziłem, że jednak biegnę na krótko, a na głowę założę opaskę żeby mi nie przewiało uszu. Po ostatniej zimie i bieganiu bez czapki bardzo łatwo mi te moje uszy przytyka jak jest chłodnej. Koło 11 ustawiłem się na starcie. W zasadzie na początku stawki bo z tyłu było strasznie ciasno. Śmiałem się wręcz do żony, żeby robiła zdjęcia na początku jak wyprzedzam Kenijczyków i wysuwam się na prowadzenie. Pewnie jakieś 300m bym dał radę :hahaha: O 11 ruszyliśmy. Kompletnie olałem to co się wokół mnie działo, ot spokojnie sobie ruszyłem, nie miałem tego problemu co zwykle, że lecę w tempie na 38min ;) Tempo w naturalny sposób ustabilizowało się w okolicy 4:10. Biegło się dobrze, ktoś wyprzedzał mnie, ja wyprzedzałem kogoś standard, jak to na początku biegu. W międzyczasie wyprzedziła mnie dziewczyna która wyglądała na trenującą zawodniczkę więc stwierdziłem, że podczepię się pod nią. Biegliśmy sobie tak spokojnie i komfortowo, momentami dość mocno zawiewało, ale nie był to wiatr który by jakoś mocno przeszkadzał. Dziewczyna za którą biegłem, miała chyba problem z utrzymaniem stałego tempa bo co jakiś czas ją dochodziłem, gdy się o tym orientowała przyśpieszała i odchodziła mi na kilka metrów. Ja sam sobie się dziwiłem, że biegnie mi się tak swobodnie i luźno. Do 5km w zasadzie nic ciekawego się nie działo. Na półmetku zameldowałem się z czasem w okolicy 21min (zegarek pokazywał 20:50, ale rozjeżdżał się trochę z oznaczeniem orgów). Gdzieś koło 6km moja dzielna "zajęczyca" zaczęła słabnąć i zwalniać. Gdy się ze sobą zrównaliśmy rzuciłem do niej żeby nie zwalniała, a ona na to, żebym teraz ja prowadził. pobiegłem więc przodem. Od 6km było kilka delikatnych wzniesień na rzeszowskim rynku na których pozwoliłem sobie delikatnie odpuścić tak żeby utrzymać w miarę stałą intensywność. Koleżanka której tym razem ja pejsowałem rzuciła, że chciałaby wyprzedzić dziewczynę z kucem która była jakieś 100m przed nami. Zapytałem czy teraz czy dopiero przy finiszu, odpowiedź - zobaczymy. Stwierdziłem, że to rozsądne podejście i starałem się trzymać dalej swoje tempo. W międzyczasie minął 7km który wyszedł trochę wolniej niż reszta, kryzys 7 i 8km zapewne, ale swoje tez zrobiło odpuszczenie tych lekkich podbiegów i pogaduchy ;) Na początku 8km dogoniliśmy dziewczynę z kucem i usłyszałem od mojej koleżanki, że za chwilę będzie krótki ale dość ostry zbieg i wtedy atakujemy. Skinąłem głową i tak też zrobiliśmy przy okazji łykając kilka innych osób. po ostrym zbiegu była chwila po równym a później krótki ostry podbieg i dłuższy łagodniejszy na wiadukt. Gdy byłem na szczycie wiaduktu czułem, że nogi mam lekko zmęczone i uczucie to utrzymywało się do końca 8km który wyszedł najwolniej ze wszystkich. Na 9km się ogarnąłem i zacząłem biec już szybciej rzuciłem jeszcze do tyłu, że zostało 1,7km i pobiegłem swoje. Ostatni kilometr to prosta a na jej końcu widać metę, fajny widok ;) Przyśpieszyłem jeszcze bardziej wyznaczając sobie kolejne cele do wyprzedzenia, ktoś chciał mnie łyknąć od tyłu, nie dałem się. Inny ktoś łyknął mnie z drugiej strony, przyśpieszyłem. Ostatnie metry to już ostry finisz i łyknięcie tego co mnie wcześniej łyknął tuż przed matą pomiarową. Czas 41:44, dobrze jest życiówka poprawiona o prawie minutę. Odpocząłem chwilę i poszukałem koleżanki która biegła ze mną. Złamała 42 minuty, okazało się, że niedawno urodziła i nie biegała od 3 lat, a ten bieg miał pokazać gdzie jest w tym momencie. Byłem w takim szoku, że nie wpadłem na to żeby zapytać czy trenowało zawodowo, ale sądząc z postury to chyba tak :spoczko: Podwójnie pogratulowałem i biegu i dziecka i udałem się po medal i jakąś wodę. Poczekałem też na Norberta (niuniek24w). Chłopak złamał 47min, ładnie pobiegł. Gratulacje!

Ot i tyle.

1. 1km 000m 4min 11s 04:11 161 169
2. 1km 000m 4min 12s 04:12 170 173
3. 1km 000m 4min 06s 04:06 171 173
4. 1km 000m 4min 10s 04:10 172 174
5. 1km 000m 4min 09s 04:09 172 174
6. 1km 000m 4min 09s 04:09 171 173
7. 1km 000m 4min 15s 04:15 173 175
8. 1km 000m 4min 18s 04:18 173 176
9. 1km 000m 4min 11s 04:11 172 175
10. 1km 000m 3min 55s 03:55 175 176

Moje odczucia świeżo po biegu i teraz są bardzo podobne. To był bardzo fajny i przyjemny bieg. Powiem, że najlepszy w tym sezonie i nie mówię tu tylko o czasie ale i o samopoczuciu w trakcie. Wydaje i się, że mogłem urwać jeszcze kilka sekund i nabiegać coś w okolicy 41:30, może trochę mniej. Dlaczego tak myślę? po pierwsze tętno średnie 171, zwykle biegnąc dychę mam okolice 175, po drugie, nie dochodziłem do siebie po biegu przez 5minut siedząc na krawężniku i patrząc się w asfalt :bum: Z drugiej strony przed biegiem nie miałem nastawienia na to, żeby się sponiewierać. Zwyczajnie nie chciało mi się baaaaardzo męczyć. Powiem szczerze, że na takim zmęczeniu jak dzsiaj chciałbym zrobić 39:xx za rok. Rzeszów mi sprzyja ;)

Podsumowując sezon 2015: Zacząłem go startem u siebie gdzie chciałem złamać 42 minuty, a złamałem ledwo 44. Skończyłem, faktycznie je łamiąc. W międzyczasie zaliczyłem kilka lepszych i słabszych biegów. Czy sezon uważam za udany? Tak, nie złamałem może 40/10, ale chyba wiele się nauczyłem, a nauka ponoć nie idzie w las więc wierzę, że następny sezon będzie lepszy.

Plany: Na tą chwilę udaję się na zasłużone roztrenowanie ;) Do końca tygodnia będę biegał tylko TMŻ, od następnego tygodnia 3x w tygodniu po 10km do końca listopada. Od grudnia zaczynam przygotowania do debiutu w HM na wiosnę w Krakowie. Planuję przebiegać te 4 miesiące w najtrudniejszym terenie jaki tylko znajdę. Kilometrażem chcę dojść do 300km, chociaż do tego przydałby się piąty dzień treningowy, a na to nie wiem czy się zdecyduję. W dalszym ciągu odpuszczam interwały progi i inne. Skupię się na WB2 w początkowej fazie później dokładając T21. Co do bloga odpuszczam go jeszcze do grudnia, później się zobaczy.

:trup: :trup: :trup: :trup: :trup: :trup: :trup: :trup: :trup: :trup: :trup: :trup: :trup: :trup: :trup: :trup: :trup: :trup: :trup: :trup: :trup: :trup: :trup: :trup: :trup: :trup: :trup:
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

02.03.16 - Witam w Nowym Roku :bum:

Dawno nic nie pisałem, a że chwilowo w robocie nie mam nic do roboty to skorzystam z wolnej godziny i skrobnę małe co nie co . Od grudnia dość intensywnie zacząłem przygotowywać się do krakowskiej Marzanny, zwiększyłem kilometraż, dorzuciłem ćwiczenia siłowe na nogi i CS. Treningi oparłem głównie o biegi terenowe w formie BS-ów i intensywności progowej. Grudzień zamknąłem z kilometrażem około 350km i czułem się świetnie. Robiłem biegi z przewyższeniami 250m w wymagającym terenie w tempie do 5:30 na pełnym luzie. Biegając po równym asfalcie długie wybiegania wpadały po 4:40 i średnim tętnie 150. Generalnie było dobrze i szykował się świetny czas w Krakowie. Niestety były to dobre złego początki, gdzieś w połowie stycznia padła prawa łydka. Padła na tyle bardzo, że nie dało rady biegać, pewnie gdybym odpuścił ze 2 tygodnie wcześniej to jakoś bym się wykaraskał z tego, ale byłem na fali i nie przyjmowałem do wiadomości, że mogę z tej fali spaść ;)

16 stycznia stwierdziłem, że nie ma sensu dalej męczyć tej nogi i trzeba dać jej odpocząć kilka dni. Mogłem wtedy jeszcze normalnie chodzić i noga bolała mnie tylko w trakcie treningu i godzinę czy dwie po nim. Zrobiłem więc przerwę. Wytrzymałem do 21.01 kiedy zrobiłem kontrolną dyszkę dookoła jeziora i wtedy się całkiem rozjebało :bum: i uznałem się oficjalnie za kontuzjowanego i wyłączonego z biegania. Szybki telefon do fizjo (pzdr Adam), termin dostałem na 25.01. Polazłem, wypytano mnie, obmacano, oglądnięto, powyginano. Diagnoza... Przeciążenie achillesa. Mówię, że mnie achilles nie boli tylko o tu łooo tu... Tak może być, że nie boli achilles tylko coś obok. Ok, nie wiem, nie znam się, choć raz to ja jestem pacjentem... Po około miesiącu zabiegów i rehabilitacji dostałem pozwolenie na lekkie truchty. Od 17.02 zacząłem robić z żonką nasze TMŻ-ty. Noga bolała dalej, ale nie tak, że nie dało się biegać czy chodzić. W tamtym tygodniu zrobiłem 2 TMŻ-ty i jeden szybszy bieg. Wiedziałem już, że mogę biegać dość komfortowo w granicach od 4 do 6km i to nawet szybko jeśli się uprę. Następny tydzień czyli od 22 do 28.02 upłynął mi na jednym szybkim 7km biegu i 3 spokojnych. W 4 jednostkach nabiegałem całe 28km, a 28.02 przekroczyłem dystans 10km na jednym treningu :hejhej: Noga bolała dalej, raz mniej raz bardziej, ale cały czas mogłem dość spokojnie biec. Jeden bieg w tym tygodniu zrobiłem w terenie i na razie ten typ biegów muszę odpuścić, wszelkie nierówności mocno dają mi po d... nodze niestety ;) Wczoraj naklepałem 9km w dość dobrym tempie i samopoczuciu, a podczas biegu zdarzały się momenty, że zapominałem o kontuzjowanej nodze czyli idzie ku dobremu.

Oto moja historia z ostatnich kilku miesięcy. Co teraz? Spokojne wydłużanie kilometrażu, aż dojdę do tego co kiedyś bez problemu biegałem czyli 250km/msc. Niedzielne wybiegania mam zamiar wydłużać o 2, może 2,5km tygodniowo, a raz na 3 tygodnie zmniejszyć o te 2 lub 2,5km. Generalnie będę wracał do formy. Po cichu myślałem o maratonie w czerwcu i jakimś fajnym wyniku w HM. Te plany odpuszczam w tym roku i dalej "męczę dychę" z jednym głównym startem 11.11.16 + kilka startów "sprawdzianowych" wcześniej. Odpuszczam też start w Marzannie, bo po co mam pojechać? Noga dalej lipna i jeszcze się rozsypie od nowa, a i czas będzie kiepski. Wątpię, że zabrałbym się z forumową grupą na 1:40 więc niestety rezygnuję z tego startu i wracam powoli do formy.

Hough :bum:
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

05.04.16 - 6x300m 50s/5min

Nastał kwiecień, a ja stwierdziłem, że czas otrząsnąć się nieco z mojego marazmu i zniechęcenia. Powiem Wam, że moja kontuzja jednak mnie zdołowała. Myślałem, że dzielnie się trzymam do momentu, aż zakończyłem rehabilitację. Podczas jej trwania miałem głowę zajętą jak najszybszym wygrzebaniem się z niej, a gdy już mogłem biegać to po kilku treningach zdałem sobie sprawę gdzie byłem i gdzie jestem teraz... Konkretnie w koziej dupie :bum:

Po małych konsultacjach z Rollim postanowiłem podszlifować to co zawsze miałem najlepszego czyli szybkość. Następne 4 tygodnie biegam w układzie
wtorek 3x300 50s/5min
sobota 6x1000 3:50/3min
+ do tego 3 dni z biegami od 8 do 12km w tempie 4:40-4:50. później kolejna konsultacja z Rollim.

Dzisiejszy trening to 300tki. Jakieś tam niecałe 2km rozgrzewki do mojego wymierzonego 300m odcinka (nabyłem sobie koło pomiarowe, takie jak ma drogówka i mogę zmierzyć 100m z dokładnością do 2cm więc mogę biegać atestowane dyszki kiedy tylko zechcę :hahaha: ) i bierzemy się do dzieła. Pierwsza luzik, druga też, a od 3 coraz wolniej... Głowa mówi "Ojojoj Tomciu jaki ty jesteś zmęczony", ale wychodzi na to, że tylko ona tak mówi bo ostatnią po kolejnym "Ojojoj Tomciu jaki Ty jesteś zmęczony", pomyślałem "A gówno, nie jestem" i przycisnąłem ostatnie 150m. Cóż nie wyszło to idealnie, ale coś takiego trzeba się nauczyć biegać, ponoć po 3-4 treningu jest już ok :hahaha: No nic zobaczymy ;)

Oto jak to wyszło:

0:48.9 0.30
5:00.0 0.36
0:49.6 0.30
5:01.9 0.34
0:52.5 0.29
5:02.5 0.34
0:53.9 0.30
5:02.8 0.34
0:55.7 0.29
5:12.8 0.34
0:55.3 0.30

Do następnego! Postaram się regularnie pisać.
Ostatnio zmieniony 29 kwie 2016, 11:30 przez Skoor, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

07.04.16 - 10km (4:40-4:50/km)

No bieg jak bieg. W zasadzie nie ma o czym pisać. Jak wychodziłem było dość zimno i za ciepło się ubrałem, momentalnie powietrze się ogrzało i trochę się spociłem. Poza tym bez przygód.

Podziały Czas Łączny czas Czas ruchu Dystans
1 4:42.6 4:42.6 4:43 1.00
2 4:45.7 9:28.3 4:45 1.00
3 4:45.5 14:14 4:44 1.00
4 4:43.5 18:57 4:43 1.00
5 4:43.7 23:41 4:42 1.00
6 4:45.8 28:27 4:45 1.00
7 4:42.0 33:09 4:41 1.00
8 4:41.4 37:50 4:40 1.00
9 4:42.5 42:33 4:42 1.00
10 4:41.9 47:15 4:41 1.00
11 0:25.6 47:40 0:23 0.09
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Na początku zacznę od tego, że spadły na mnie ostatnio gromy jakobym miał się rozsypać od treningu proponowanego przez Rolliego. Cóż, nie wiem. Może i tak będzie ale chcę spróbować i będę tak biegać. Zwłaszcza, że jak pewnie wszyscy, lubię biegać szybko. Teraz przynajmniej mam do tego uzasadnienie. Możecie więc przestać mnie umoralniać ;)

Obiecałem, że będę opisywał treningi więc opisuję. Po czwartkowych progach, przyszła kolej na piątkowe progi ;) Te o dziwo wyszły dużo lżej niż w czwartek. Tętno niższe, biegło się całkiem przyjemnie. Mimo, że tak to wchodziło postanowiłem nie dobijać do 12km. Zrobiłem 9km w tempie 4:44 i wróciłem do domu. Nie opisuję tu moich TMŻ-tów czyli truchtów z żoną. Można to traktować jako swojego rodzaju biegi regeneracyjne 2-3x w tygodniu 5km w okolicach 7/km. Sobota -miały być interwały 6x1km po 3:50 ale z racji niedzielnego HM była wolna.

10.04.16 - 9. Półmaraton Rzeszowski

Co tu pisać. Plan był taki, żeby pobiec dobrego negativa i to wyszło. Zegarek złapał GPS-a dopiero na 3km więc międzyczasy są z d**y. Generalnie cały bieg zrobiłem w komforcie. Miałem lekki, leciutki kryzys w okolicy 18-19 km i tyle. Wyszedł solidny trening połączony z życiówka. Patrząc na to na chłodno, można było się bardziej wypruć i urwać z tego jeszcze trochę.

# Dystans Czas Tempo (km) Śr. prędkość Puls śr. Puls maks. Kalorie
1. 1km 000m 5min 08s 05:08 11.69 km/h 152 162 72
2. 961m 4min 32s 04:43 12.72 km/h 162 166 68
3. 1km 000m 4min 38s 04:38 12.95 km/h 160 166 69
4. 1km 000m 4min 40s 04:40 12.86 km/h 160 163 68
5. 101m 29s 38cs 04:47 12.54 km/h 160 163 6
6. 1km 000m 4min 51s 04:51 12.37 km/h 164 168 73
7. 1km 000m 4min 36s 04:36 13.04 km/h 168 175 72
8. 1km 000m 4min 39s 04:39 12.90 km/h 165 171 70
9. 1km 000m 4min 20s 04:20 13.85 km/h 162 166 64
10. 1km 000m 4min 37s 04:37 13.00 km/h 164 167 69
11. 1km 000m 4min 38s 04:38 12.95 km/h 164 167 69
12. 1km 000m 4min 36s 04:36 13.04 km/h 168 171 72
13. 1km 000m 4min 31s 04:31 13.28 km/h 168 172 70
14. 1km 000m 4min 31s 04:31 13.28 km/h 168 170 70
15. 1km 000m 4min 36s 04:36 13.04 km/h 169 170 72
16. 1km 000m 4min 33s 04:33 13.19 km/h 169 173 72
17. 1km 000m 4min 31s 04:31 13.28 km/h 173 176 73
18. 1km 000m 4min 31s 04:31 13.28 km/h 174 178 73
19. 1km 000m 4min 24s 04:24 13.64 km/h 174 175 72
20. 1km 000m 4min 16s 04:16 14.06 km/h 174 176 68
21. 1km 000m 4min 18s 04:18 13.95 km/h 175 177 70
22. 1km 000m 4min 22s 04:22 13.74 km/h 178 180 73
23. 377m 1min 21s 03:35 16.76 km/h 180 183 22

Całość 1:37:45. Nieźle zwłaszcza, że 3 tygodnie temu wypruwałem żyły z czasem gorszym o 4 min.
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

11.04.16 - "Aktywna regeneracja"

No właśnie. Miałem iść rano na spokojne 6-7km regeneracyjnego biegu. Zaspałem. Budzik zadzwonił, a ja nawet nie pamiętam jak go wyłączyłem. Nic to, wyjdę wieczorem. No problem jak to mówią. Do pracy poszedłem o 2 bananach i nie zabrałem obiadu. Do domu wpadłem więc z wilczym głodem. na pierwszy ogień poszły wafelki z biedry, a później kanapki z masłem i salami. Po takie regeneracji nie było już mowy o tej aktywnej :bum:

12.04.16 - 12km P

Dzisiejsze "czysety" przełożyłem na czwartek, dzisiaj postanowiłem zrobić ciągły. Ciągły jak ciągły wyszedł dobrze. Trzymanie tej prędkości wychodzi całkiem nieźle niezależnie od samopoczucia. Dzisiejsze było niezłe, mimo lekkiej senności. 12km pokonałem w tempie średnim 4:40/km, planowałem po 4:45. Tempa na zegarku w zasadzie nie kontrolowałem, muszę jednak poćwiczyć kontrolę prędkości bez użycia gps-u bo poszczególne km wychodziły momentami trochę nierówno.
Zablokowany