Krzychooo - komentarze
Moderator: infernal
- mihumor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6204
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
- Życiówka na 10k: 36:47
- Życiówka w maratonie: 2:48:13
- Lokalizacja: Kraków
Nie poszło to tak jak pójść miało, niestety. Nie będę Ci tu gratulował bo nie o to szło by przebiec czy zaliczyć jakąś tam cyfrę, nie idzie też o dywagację czy to dobry czy zły wynik, na dziś przecież wiadomo, że nie za dobry bo nie daje satysfakcji a kwestie "niezły jak na debiut" choć prawdziwe pewnie poprawiają humor niespecjalnie w dniu dzisiejszym. Jakoś trzeba jednak zjeść tą żabę i z tym jechać do przodu, z czasem być może inaczej na to spojrzysz, takie starty wymagają nieco dystansu (też kilometrów, które trzeba zrobić po nich) by je oceni na spokojnie. Warto jednak je przeanalizować w kontekście samego biegu jak i treningu przed i wyciągnąć z tego wnioski, które pomogą w kolejnych próbach bo takie pewnie podejmiesz bo przecież trzeba to pomścić. Nie chodzi mi tu tylko o kosmiczne zmiany i wnioski typu "nie poszło to zmieniam plan na inny i jadę od początku" tylko o próbę przemyślenia dlaczego to nie zagrało by te błędy zidentyfikować i nie powielać ich.
Ja bym się zastanowił nad takimi rzeczami:
- pierwszy maraton, trochę krok w nieznane i nabycie pewnej nowej wiedzy o sobie, trudno tu weryfikować wszystko w wartościach bezwzględnych i warto brać poprawkę na ten pierwszy raz. Niewiele osób biega taki debiut śpiewająco, to są przeważnie porażki lub wielkie porażki okraszone długimi marszami, niewiele osób po prostu ma predyspozycje do tego typu biegów i większość potrzebuje czasu by to wypracować co jest trudne dosyć.
- biegasz stosunkowo krótko, trening do maratonu przeszedł dobrze ale może brakło tej podstawy i to przyjdzie z czasem, nie tak odległym zresztą,
- pierwsze 20km biegu - piszesz, że luz; czy na pewno?, tempo jednak biegłeś wtedy niższe od założonego, już na 20tym nie było żadnych szans na okolice 3.10, to był bieg taktycznie prowadzony od początku na 3.15 i tak na to patrząc to choć się nie udało to tragedii nie ma. Oczywiście można pytać o kwestie mentalne ale też czy szybsze otwarcie nie dałoby totalnej porażki
- zrobiłeś porządny trening do tego maratonu, to zostanie, to nie był na pewno czas stracony i przyjdzie czas odcinania kuponów od tej pracy. Pobiegałbym jeszcze jakąś dyszkę albo połówkę za 3-4 tygodnie, powalcz może o życiówkę by poprawić sobie nastrój i można skorzystać w drugiej pochodnej z włożonej pracy.
- do końca na treningach wyglądałeś dobrze ale w samych starcie wyszło jakbyś był nieco "przejechany". Przemyśl to i zastanów się nad przyczynami, tu bym szukał w obszarach: za długi cykl treningowy (ja tak mam, mi wystarcza 15 tygodni i wtedy gdzieś mam szczyt, później już powolny zjazd), za duży kilometraż w cyklu - może za szybkie wejście na taką objętość i gorsze łapanie optymalnej równowagi obciążenie-regeneracja; połówka 3 tygodnie przed maratonem, może lepiej kolejnym razem szukać połówki wcześniej (ja nie będę już tak biegać, dla mnie to za mały odstęp i choć maratony szły nieźle to jednak coś w takich razach bywało nie do końca ok). To są sprawy indywidualne ale warte przemyślenia by robiąc kolejny cykl przygotowawczy korzystać ze swoich wniosków i obserwacji, wprowadzać indywidualne modyfikacje pod siebie i swoje możliwości bo żaden Daniels czy inny Niemiec nas chyba nie zna. Doświadczenie to bezcenna rzecz i warto by było czymś więcej poza wiedzą, że końcówka maratonu jest cholernie ciężka.
Ja bym się zastanowił nad takimi rzeczami:
- pierwszy maraton, trochę krok w nieznane i nabycie pewnej nowej wiedzy o sobie, trudno tu weryfikować wszystko w wartościach bezwzględnych i warto brać poprawkę na ten pierwszy raz. Niewiele osób biega taki debiut śpiewająco, to są przeważnie porażki lub wielkie porażki okraszone długimi marszami, niewiele osób po prostu ma predyspozycje do tego typu biegów i większość potrzebuje czasu by to wypracować co jest trudne dosyć.
- biegasz stosunkowo krótko, trening do maratonu przeszedł dobrze ale może brakło tej podstawy i to przyjdzie z czasem, nie tak odległym zresztą,
- pierwsze 20km biegu - piszesz, że luz; czy na pewno?, tempo jednak biegłeś wtedy niższe od założonego, już na 20tym nie było żadnych szans na okolice 3.10, to był bieg taktycznie prowadzony od początku na 3.15 i tak na to patrząc to choć się nie udało to tragedii nie ma. Oczywiście można pytać o kwestie mentalne ale też czy szybsze otwarcie nie dałoby totalnej porażki
- zrobiłeś porządny trening do tego maratonu, to zostanie, to nie był na pewno czas stracony i przyjdzie czas odcinania kuponów od tej pracy. Pobiegałbym jeszcze jakąś dyszkę albo połówkę za 3-4 tygodnie, powalcz może o życiówkę by poprawić sobie nastrój i można skorzystać w drugiej pochodnej z włożonej pracy.
- do końca na treningach wyglądałeś dobrze ale w samych starcie wyszło jakbyś był nieco "przejechany". Przemyśl to i zastanów się nad przyczynami, tu bym szukał w obszarach: za długi cykl treningowy (ja tak mam, mi wystarcza 15 tygodni i wtedy gdzieś mam szczyt, później już powolny zjazd), za duży kilometraż w cyklu - może za szybkie wejście na taką objętość i gorsze łapanie optymalnej równowagi obciążenie-regeneracja; połówka 3 tygodnie przed maratonem, może lepiej kolejnym razem szukać połówki wcześniej (ja nie będę już tak biegać, dla mnie to za mały odstęp i choć maratony szły nieźle to jednak coś w takich razach bywało nie do końca ok). To są sprawy indywidualne ale warte przemyślenia by robiąc kolejny cykl przygotowawczy korzystać ze swoich wniosków i obserwacji, wprowadzać indywidualne modyfikacje pod siebie i swoje możliwości bo żaden Daniels czy inny Niemiec nas chyba nie zna. Doświadczenie to bezcenna rzecz i warto by było czymś więcej poza wiedzą, że końcówka maratonu jest cholernie ciężka.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
- lipton
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 384
- Rejestracja: 17 cze 2013, 19:57
- Życiówka na 10k: 42:44
- Życiówka w maratonie: brak
Krzycho, patrzyłem na Endomondo zapis z Twojego biegu, jak łapałeś splity? Ręcznie przy oznaczeniach organizatora czy autolap co 1km?
10k - 40:50 - 23.05.2015 / 15k - 1:03:56 - 23.11.2014 / 21k - 1:31:38 - 30.03.2014 / 42k - 3:16:26 - 11.10.2015
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=27&t=44539]Blog[/url] -> [url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=28&t=44554]Komentarze[/url]
[url=https://connect.garmin.com/modern/profile/filiplipowski]Garmin Connect[/url]
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=27&t=44539]Blog[/url] -> [url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=28&t=44554]Komentarze[/url]
[url=https://connect.garmin.com/modern/profile/filiplipowski]Garmin Connect[/url]
- krzychooo
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 757
- Rejestracja: 22 mar 2014, 07:22
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
witam
Składam się do kupy, bardziej psychicznie bo fizycznie nie jest źle, czwórki i biodra bolą ale da się żyć
A psychicznie, no cóż, tak jak na gorąco już napisałem ze stadionu. Jestem zawiedziony. Wczoraj wracając myślałem o tym co się stało. Problem był natury energetycznej. Bolący staw skokowy myslę, że bym przetrzymał gdyby po prostu były siły i energia do kontynuowania biegu według założeń. A tak to wszystko zaczęło przeszkadzać. Moim problemem było wczorajsze tętno. Przed rozgrzewką przed stadionem załozyłem zegarek, opaskę od pulsometru i już widzę ponad 110. Ledwo co zacząłem truchtać na rozgrzewce i 140. Po 2 minutach ponad 150 a ja truchtam 5 z hakiem. Zrobiłem kilka minut takiego truchtu i powrót. Przed wejściem do sektora mówię siostrze, która mi towarzyszyła, że mam coś mega wysokie tętna. Ona, że to pewnie stres i ekscytacja przedstartowa. Ok, pomyslałem, ze pewnie tak jest. Ruszyliśmy. Tętno od razu w górę. Tempo wg założeń ale tętno świruje. Ok, pomyslałem, że zaraz sie pewnie uspokoi jak miną pierwsze metry i ja się uspokoję. Nic z tego. Po jakimś czasie gdzieś z tyłu głowu od razu uruchomiłem plan awaryjny czyli bieg na 3:15 i obserwacja co się dzieje. Stą moje nieco wolniejsze miedzyczasy od tych, które tu na forum podałem, bo już w zasadzie od 2-3km leciałem na planie awaryjnym. Analizuję teraz wykres w garmin connect i już w 2 minucie i 40 sekundzie biegu przekraczam tętno 160 biegnąc 4:40 parę Im dalej tym coraz bardziej rośnie. Około 30 minuty wchodzę na 170 i w zasadzie dalej już powyżej 170. Dodam tylko, ze 170 to moje tętno biegów progowych, kórych robiłem w pytę. Wiedziałem z czym się wiąże dalszy bieg na tym tętnie i co będzie dalej. Sprawa wydaje się być prosta. Natychmiastowy po starcie wzrost tętna do zakresów coraz blizszych strefie mieszanej i beztlenowej powoduje szybkie uruchomienie czerpania energii z glikogenu, a tego starczyło na ile starczyło. Normalnie "rozkręcamy" się pierwsze powiedzmy 3km na niskich tętnach, w moim przypadku pownno być 140-150, uruchamiamy proces przemian tłuszczowych i dalej oszczędzamy glikogen ile sie da jadąc trochę na tym i trochę na tym. Tak to niby teoretycznie działa. Wczoraj miałem okazje poznać to na własnej skórze. Do około 20km czułem, ze biegnie się jeszcze w miarę komfortowo ale już wiedziałem, że będę cierpiał i walczył ze sobą. Dalej było coraz gorzej. Na 19 km wbiegliśmy na czerniakowską i wisłostradą na północ centralnie pod wiatr, niby nie wichura, ale uciążliwy. Te 10 km prostej pod wiatr do 29km mnie załatwiło i dalej była walka o przetrwanie, którą obserwowaliscie śledząc międzyczasy. Jak zobaczyłem tempo spadajace ponizej 5min/km to płakać mi się chciało. Chciałem to tylko dobiec bez przejscia do marszu. Na ostatnich 2-3 km widziałem, że może jeszcze chociaz 3:20 złamię ale każda próba przyspieszenia powodowała syndromy pojawiających sie skurczów i musiałem doczłapać jednak tym tempem. Na finisz nawet się nie zebrałem bo już mi wisiały te sekundy. No i cała historia.
Średnie tętno z maratonu wyszło mi 170 przy maksymalnym 179.
Dla porównania, 3 tygodnie wcześniej pobiegłem połówkę, w okolice tętna 170 wszedłem dopiero na około 15-tym kilometrze biegnąc do tej pory średnio 4:16-4:17, z tego od 11-go pod mega wiatr. Dalej po przyspieszaniu do 4:11-4:13 i tak biegłem na tętnie "zaledwie" 170-171.
Patrząc na moje treningi TM to tętno 160 parę to często osiągałem kończąc dopiero 15 czy 16km treningu albo przy gorszych (upalnych) warunkach około 10km.
Przyczynę ustalam. Trop jest.
Szukając na siłę plusów tego maratonu to:
- zaliczony debiut, zebrane doświadczenia
- żołądkowo nie było problemów, tzn. żele wchodziły bez sensacji, kibli nie wypatrywałem
- buty, hhmmm rewelka, zero otarć, odcisków czy bąbli, stopy jakbym maratonu nie biegł
- dzisiaj fizycznie nie jest źle, bolą czwórki i biodra, po schodach daję radę wchodzić i schodzić
KrzychuM, pisząc
Panucci, napisałeś
Trochę się rozpisałem, w zasadzie to na blogu nic więcej teraz bym nie napisał. Może za parę dni, jak przyjdą jakieś refleksje, to coś tam skrobnę.
Składam się do kupy, bardziej psychicznie bo fizycznie nie jest źle, czwórki i biodra bolą ale da się żyć
A psychicznie, no cóż, tak jak na gorąco już napisałem ze stadionu. Jestem zawiedziony. Wczoraj wracając myślałem o tym co się stało. Problem był natury energetycznej. Bolący staw skokowy myslę, że bym przetrzymał gdyby po prostu były siły i energia do kontynuowania biegu według założeń. A tak to wszystko zaczęło przeszkadzać. Moim problemem było wczorajsze tętno. Przed rozgrzewką przed stadionem załozyłem zegarek, opaskę od pulsometru i już widzę ponad 110. Ledwo co zacząłem truchtać na rozgrzewce i 140. Po 2 minutach ponad 150 a ja truchtam 5 z hakiem. Zrobiłem kilka minut takiego truchtu i powrót. Przed wejściem do sektora mówię siostrze, która mi towarzyszyła, że mam coś mega wysokie tętna. Ona, że to pewnie stres i ekscytacja przedstartowa. Ok, pomyslałem, ze pewnie tak jest. Ruszyliśmy. Tętno od razu w górę. Tempo wg założeń ale tętno świruje. Ok, pomyslałem, że zaraz sie pewnie uspokoi jak miną pierwsze metry i ja się uspokoję. Nic z tego. Po jakimś czasie gdzieś z tyłu głowu od razu uruchomiłem plan awaryjny czyli bieg na 3:15 i obserwacja co się dzieje. Stą moje nieco wolniejsze miedzyczasy od tych, które tu na forum podałem, bo już w zasadzie od 2-3km leciałem na planie awaryjnym. Analizuję teraz wykres w garmin connect i już w 2 minucie i 40 sekundzie biegu przekraczam tętno 160 biegnąc 4:40 parę Im dalej tym coraz bardziej rośnie. Około 30 minuty wchodzę na 170 i w zasadzie dalej już powyżej 170. Dodam tylko, ze 170 to moje tętno biegów progowych, kórych robiłem w pytę. Wiedziałem z czym się wiąże dalszy bieg na tym tętnie i co będzie dalej. Sprawa wydaje się być prosta. Natychmiastowy po starcie wzrost tętna do zakresów coraz blizszych strefie mieszanej i beztlenowej powoduje szybkie uruchomienie czerpania energii z glikogenu, a tego starczyło na ile starczyło. Normalnie "rozkręcamy" się pierwsze powiedzmy 3km na niskich tętnach, w moim przypadku pownno być 140-150, uruchamiamy proces przemian tłuszczowych i dalej oszczędzamy glikogen ile sie da jadąc trochę na tym i trochę na tym. Tak to niby teoretycznie działa. Wczoraj miałem okazje poznać to na własnej skórze. Do około 20km czułem, ze biegnie się jeszcze w miarę komfortowo ale już wiedziałem, że będę cierpiał i walczył ze sobą. Dalej było coraz gorzej. Na 19 km wbiegliśmy na czerniakowską i wisłostradą na północ centralnie pod wiatr, niby nie wichura, ale uciążliwy. Te 10 km prostej pod wiatr do 29km mnie załatwiło i dalej była walka o przetrwanie, którą obserwowaliscie śledząc międzyczasy. Jak zobaczyłem tempo spadajace ponizej 5min/km to płakać mi się chciało. Chciałem to tylko dobiec bez przejscia do marszu. Na ostatnich 2-3 km widziałem, że może jeszcze chociaz 3:20 złamię ale każda próba przyspieszenia powodowała syndromy pojawiających sie skurczów i musiałem doczłapać jednak tym tempem. Na finisz nawet się nie zebrałem bo już mi wisiały te sekundy. No i cała historia.
Średnie tętno z maratonu wyszło mi 170 przy maksymalnym 179.
Dla porównania, 3 tygodnie wcześniej pobiegłem połówkę, w okolice tętna 170 wszedłem dopiero na około 15-tym kilometrze biegnąc do tej pory średnio 4:16-4:17, z tego od 11-go pod mega wiatr. Dalej po przyspieszaniu do 4:11-4:13 i tak biegłem na tętnie "zaledwie" 170-171.
Patrząc na moje treningi TM to tętno 160 parę to często osiągałem kończąc dopiero 15 czy 16km treningu albo przy gorszych (upalnych) warunkach około 10km.
Przyczynę ustalam. Trop jest.
Szukając na siłę plusów tego maratonu to:
- zaliczony debiut, zebrane doświadczenia
- żołądkowo nie było problemów, tzn. żele wchodziły bez sensacji, kibli nie wypatrywałem
- buty, hhmmm rewelka, zero otarć, odcisków czy bąbli, stopy jakbym maratonu nie biegł
- dzisiaj fizycznie nie jest źle, bolą czwórki i biodra, po schodach daję radę wchodzić i schodzić
KrzychuM, pisząc
miałeś absolutną rację niestety. Nie bylo z czego zawalczyć.Niestety na maratonie po osłabnięciu się już nie przyspiesza,tylko bardziej zwalnia
Panucci, napisałeś
Tak. Uważam, że byłem dobrze przygotowany. Nie mam co prawda doświadczeń na tym polu ale czułem, ze wszystko idzie w dobrą stronę. Z tą pewnoscią siebie natomiast, to nie byłem za bardzo pewny siebie. Pisałem, ze będzie ogień, że dam radę itp ale to na zasadzie podbijania motywacji samemu sobie. W rzeczywistosci stres mnie zjadał i wiedziałem, że będzie cholernie ciężko o 3:10. Że tylko jesli kompletnie wszystko zagra to będą szanse na taki wynik. W innym przypadku będzie walka o jak najlepszy wynik, ale przyznam szczerze, że 3:15 to nie myślałem, że będzie poza zasięgiem nawet. Jak wyzej napisałem szybko po starcie uruchomiłem awaryjny plan na 3:15 ale i on tego dnia był nie do zrobienia.W końcu był dobrze przygotowany i pewny siebie, choć wg mnie moze aż za bardzo pewny siebie
Trochę się rozpisałem, w zasadzie to na blogu nic więcej teraz bym nie napisał. Może za parę dni, jak przyjdą jakieś refleksje, to coś tam skrobnę.
Ostatnio zmieniony 28 wrz 2015, 12:56 przez krzychooo, łącznie zmieniany 1 raz.
5k.....19:16- IV 2015
10k.....39:40 - IX 2018
21,1k.....1:29:31 - IX 2018
42,2k.....3:17:19 - X 2019
10k.....39:40 - IX 2018
21,1k.....1:29:31 - IX 2018
42,2k.....3:17:19 - X 2019
- krzychooo
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 757
- Rejestracja: 22 mar 2014, 07:22
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Zostawiłem jednak autolapa w zegarku. Z każdym koljenym km jednak rozbieżności były coraz większe i na końcu jak widziałeś to juz +300m na garminie.lipton pisze:Krzycho, patrzyłem na Endomondo zapis z Twojego biegu, jak łapałeś splity? Ręcznie przy oznaczeniach organizatora czy autolap co 1km?
Miałem jednak opaskę z miedzyczasami i przy flagach z kilometrami patrzyłem na czas na garminie i na czas na opasce. Długo to jednak nie trwało bo.... jak wiesz nie miało to potem już żadnego znaczenia.
Ostatnio zmieniony 28 wrz 2015, 13:00 przez krzychooo, łącznie zmieniany 1 raz.
5k.....19:16- IV 2015
10k.....39:40 - IX 2018
21,1k.....1:29:31 - IX 2018
42,2k.....3:17:19 - X 2019
10k.....39:40 - IX 2018
21,1k.....1:29:31 - IX 2018
42,2k.....3:17:19 - X 2019
- krzychooo
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 757
- Rejestracja: 22 mar 2014, 07:22
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Michał, masz w 100% rację. Nie ma czego gratulować i nie ma co się czarować, że czas przyzowity, że to debiut i takie tam. Wiadomo, że nie o zaliczenie maratonu mi chodziło.mihumor pisze:Nie poszło to tak jak pójść miało, niestety. Nie będę Ci tu gratulował bo nie o to szło by przebiec czy zaliczyć jakąś tam cyfrę, nie idzie też o dywagację czy to dobry czy zły wynik, na dziś przecież wiadomo, że nie za dobry bo nie daje satysfakcji a kwestie "niezły jak na debiut" choć prawdziwe pewnie poprawiają humor niespecjalnie w dniu dzisiejszym. Jakoś trzeba jednak zjeść tą żabę i z tym jechać do przodu, z czasem być może inaczej na to spojrzysz, takie starty wymagają nieco dystansu (też kilometrów, które trzeba zrobić po nich) by je oceni na spokojnie. Warto jednak je przeanalizować w kontekście samego biegu jak i treningu przed i wyciągnąć z tego wnioski, które pomogą w kolejnych próbach bo takie pewnie podejmiesz bo przecież trzeba to pomścić. Nie chodzi mi tu tylko o kosmiczne zmiany i wnioski typu "nie poszło to zmieniam plan na inny i jadę od początku" tylko o próbę przemyślenia dlaczego to nie zagrało by te błędy zidentyfikować i nie powielać ich.
Ja bym się zastanowił nad takimi rzeczami:
- pierwszy maraton, trochę krok w nieznane i nabycie pewnej nowej wiedzy o sobie, trudno tu weryfikować wszystko w wartościach bezwzględnych i warto brać poprawkę na ten pierwszy raz. Niewiele osób biega taki debiut śpiewająco, to są przeważnie porażki lub wielkie porażki okraszone długimi marszami, niewiele osób po prostu ma predyspozycje do tego typu biegów i większość potrzebuje czasu by to wypracować co jest trudne dosyć.
- biegasz stosunkowo krótko, trening do maratonu przeszedł dobrze ale może brakło tej podstawy i to przyjdzie z czasem, nie tak odległym zresztą,
- pierwsze 20km biegu - piszesz, że luz; czy na pewno?, tempo jednak biegłeś wtedy niższe od założonego, już na 20tym nie było żadnych szans na okolice 3.10, to był bieg taktycznie prowadzony od początku na 3.15 i tak na to patrząc to choć się nie udało to tragedii nie ma. Oczywiście można pytać o kwestie mentalne ale też czy szybsze otwarcie nie dałoby totalnej porażki
- zrobiłeś porządny trening do tego maratonu, to zostanie, to nie był na pewno czas stracony i przyjdzie czas odcinania kuponów od tej pracy. Pobiegałbym jeszcze jakąś dyszkę albo połówkę za 3-4 tygodnie, powalcz może o życiówkę by poprawić sobie nastrój i można skorzystać w drugiej pochodnej z włożonej pracy.
- do końca na treningach wyglądałeś dobrze ale w samych starcie wyszło jakbyś był nieco "przejechany". Przemyśl to i zastanów się nad przyczynami, tu bym szukał w obszarach: za długi cykl treningowy (ja tak mam, mi wystarcza 15 tygodni i wtedy gdzieś mam szczyt, później już powolny zjazd), za duży kilometraż w cyklu - może za szybkie wejście na taką objętość i gorsze łapanie optymalnej równowagi obciążenie-regeneracja; połówka 3 tygodnie przed maratonem, może lepiej kolejnym razem szukać połówki wcześniej (ja nie będę już tak biegać, dla mnie to za mały odstęp i choć maratony szły nieźle to jednak coś w takich razach bywało nie do końca ok). To są sprawy indywidualne ale warte przemyślenia by robiąc kolejny cykl przygotowawczy korzystać ze swoich wniosków i obserwacji, wprowadzać indywidualne modyfikacje pod siebie i swoje możliwości bo żaden Daniels czy inny Niemiec nas chyba nie zna. Doświadczenie to bezcenna rzecz i warto by było czymś więcej poza wiedzą, że końcówka maratonu jest cholernie ciężka.
Dzięki za powyższe Twoje pierwsze odczucia. Jest to dla mnie materiał do zastanowienia.
Odezwę sie mailem.
Chciałem tutaj na forum, tym razem publicznie, jeszcze raz Ci podziękować za wieeeelką pomoc w moich przygotowaniach do maratonu. Uważam, że namówiłeś mnie na fajny plan, że zrobiłem kawał dobrej roboty, która zaprocentuje w przyszłosci. To wszystko przy Twojej pomocy. Poświęciłeś swój własny czas aby dzięki swojemu doświadczeniu pokierować moim treningiem we właściwą stronę. Bezcenne. Jestem Twoim dłużnikiem.
Dziękuję jeszcze raz.
5k.....19:16- IV 2015
10k.....39:40 - IX 2018
21,1k.....1:29:31 - IX 2018
42,2k.....3:17:19 - X 2019
10k.....39:40 - IX 2018
21,1k.....1:29:31 - IX 2018
42,2k.....3:17:19 - X 2019
- lipton
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 384
- Rejestracja: 17 cze 2013, 19:57
- Życiówka na 10k: 42:44
- Życiówka w maratonie: brak
Kurcze, z tym tętnem miałem niemal identycznie w kwietniu w Łodzi: https://connect.garmin.com/modern/activity/751024636
Do dzisiaj zachodzę w głowę co się wtedy stało. Siedząc w samochodzie na parkingu przed startem pulsometr pokazywał prawie 100 uderzeń. Kiedy spacerowaliśmy z żoną pod halą chwilę później wybijało już grubo ponad 120, przy spokojnym spacerze. Nie wiem czy to jakaś forma stresu przedstartowego, czy urządzenie wariowało (w sumie mamy chyba ten sam model). W każdym razie już na pierwszym kilometrze Garmin mi złapał 168, średnie z całego biegu wyszło mi 169, a od 21-go kilometra biegłem na średnim tętnie powyżej 170, co fizycznie nie wydaje mi się możliwe, bo przecież przy takim tempie powinienem się wystrzelać w ciągu 1,5, maks. 2 godzin, a ja praktycznie do końca równo ciągnąłem, co prawda po 36km trochę zwolniłem, ale nie była to typowa ściana.
Do dzisiaj zachodzę w głowę co się wtedy stało. Siedząc w samochodzie na parkingu przed startem pulsometr pokazywał prawie 100 uderzeń. Kiedy spacerowaliśmy z żoną pod halą chwilę później wybijało już grubo ponad 120, przy spokojnym spacerze. Nie wiem czy to jakaś forma stresu przedstartowego, czy urządzenie wariowało (w sumie mamy chyba ten sam model). W każdym razie już na pierwszym kilometrze Garmin mi złapał 168, średnie z całego biegu wyszło mi 169, a od 21-go kilometra biegłem na średnim tętnie powyżej 170, co fizycznie nie wydaje mi się możliwe, bo przecież przy takim tempie powinienem się wystrzelać w ciągu 1,5, maks. 2 godzin, a ja praktycznie do końca równo ciągnąłem, co prawda po 36km trochę zwolniłem, ale nie była to typowa ściana.
10k - 40:50 - 23.05.2015 / 15k - 1:03:56 - 23.11.2014 / 21k - 1:31:38 - 30.03.2014 / 42k - 3:16:26 - 11.10.2015
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=27&t=44539]Blog[/url] -> [url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=28&t=44554]Komentarze[/url]
[url=https://connect.garmin.com/modern/profile/filiplipowski]Garmin Connect[/url]
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=27&t=44539]Blog[/url] -> [url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=28&t=44554]Komentarze[/url]
[url=https://connect.garmin.com/modern/profile/filiplipowski]Garmin Connect[/url]
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Stresik. Mam to samo przed zawodami. Już na starcie byle jaki truchcik i tętno 150
- lipton
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 384
- Rejestracja: 17 cze 2013, 19:57
- Życiówka na 10k: 42:44
- Życiówka w maratonie: brak
Też tak to widzę, ale teraz pojawia się pytanie. Czy taki wzrost tętna spowodowany stresem, ma podobny wpływ na zużywanie przez organizm zasobów energetycznych, jak wzrost tętna spowodowany przez wysiłek o określonej intensywności? Nie orientuję się za bardzo w tym temacie. Mój przypadek z Łodzi pokazuje, że niekoniecznie. Z kolei przypadek Krzycha pokazuje, że jednak może być coś na rzeczy...
10k - 40:50 - 23.05.2015 / 15k - 1:03:56 - 23.11.2014 / 21k - 1:31:38 - 30.03.2014 / 42k - 3:16:26 - 11.10.2015
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=27&t=44539]Blog[/url] -> [url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=28&t=44554]Komentarze[/url]
[url=https://connect.garmin.com/modern/profile/filiplipowski]Garmin Connect[/url]
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=27&t=44539]Blog[/url] -> [url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=28&t=44554]Komentarze[/url]
[url=https://connect.garmin.com/modern/profile/filiplipowski]Garmin Connect[/url]
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Wydaje mi się, że raczej nie. Samo zapotrzebowanie mięśni na energię będzie takie samo przy założeniu tego samego tempa ale wyższego tętna. Jedyne co to serce zużyje więcej energii, ale jak to się ma do maratonu tego nie wiem.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
Biegam bez pulsometru,odchodzi dodatkowy stres,stresowaniem się bicia swojego serducha.
Jak tylko 4 lata temu zrobiłem EKG wysiłkowe wywaliłem ten gadżet do szafy.
Jak tylko 4 lata temu zrobiłem EKG wysiłkowe wywaliłem ten gadżet do szafy.
- lipton
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 384
- Rejestracja: 17 cze 2013, 19:57
- Życiówka na 10k: 42:44
- Życiówka w maratonie: brak
Ja na zawodach nie patrzę na tętno, właśnie od tego maratonu w Łodzi
Ale pasek zakładam, potem są ciekawe materiały do analizy.
Ale pasek zakładam, potem są ciekawe materiały do analizy.
10k - 40:50 - 23.05.2015 / 15k - 1:03:56 - 23.11.2014 / 21k - 1:31:38 - 30.03.2014 / 42k - 3:16:26 - 11.10.2015
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=27&t=44539]Blog[/url] -> [url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=28&t=44554]Komentarze[/url]
[url=https://connect.garmin.com/modern/profile/filiplipowski]Garmin Connect[/url]
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=27&t=44539]Blog[/url] -> [url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=28&t=44554]Komentarze[/url]
[url=https://connect.garmin.com/modern/profile/filiplipowski]Garmin Connect[/url]
- krzychooo
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 757
- Rejestracja: 22 mar 2014, 07:22
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
5k.....19:16- IV 2015
10k.....39:40 - IX 2018
21,1k.....1:29:31 - IX 2018
42,2k.....3:17:19 - X 2019
10k.....39:40 - IX 2018
21,1k.....1:29:31 - IX 2018
42,2k.....3:17:19 - X 2019
- Hael
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 581
- Rejestracja: 15 gru 2011, 21:31
- Życiówka na 10k: 38:03
- Życiówka w maratonie: 02:57:54
- Lokalizacja: Łódź
ja akcenty biegam z pulsometrem i jak tylko nie świruje, co raz na jakiś czas mu się zdarza, to pomocniczo zerkam na tętno - chociaż biegam na konkretne tempa. A do analiz znowu raczej nie używam, bo biegając na tempo i podwyższając je wraz z postępem, tętno jest na tym samym poziomie (odrzucając wyjątkowe sytuacje np. pogoda, choroba, świrowanie paska).
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4809
- Rejestracja: 07 lip 2011, 20:51
- Życiówka na 10k: 00:40:08
- Życiówka w maratonie: 03:15:19
- Lokalizacja: Niepołomice
- Kontakt:
Ja mam tak samo, ostatni raz z pulsometrem biegłem jakoś 4lata temu i jak dla mnie niepotrzebnie głowe zajmuje ten współczynnikKrzychu M pisze:Biegam bez pulsometru,odchodzi dodatkowy stres,stresowaniem się bicia swojego serducha.
Jak tylko 4 lata temu zrobiłem EKG wysiłkowe wywaliłem ten gadżet do szafy.
Wole jednak biegać na tempo. Wydaje mi się że jak ktoś się stresuje i przejmuje danymi zawodami to tętno bedzie przekłamywać i to juz od początku! Szkoda się niepotrzebnie stresować!
Blog
Komentarze
Dzienniczek run-log
5km - 18:28 --> ParkRun - Kraków - 08.03.2014
10km - 40:08 --> Bieg Sylwestrowy - Kraków 31.12.2013
półmaraton - 01:26:20 --> XII Marzanna - Kraków 22.03.2015
maraton - 03:10:04 --> Kraków 19.04.2015
Komentarze
Dzienniczek run-log
5km - 18:28 --> ParkRun - Kraków - 08.03.2014
10km - 40:08 --> Bieg Sylwestrowy - Kraków 31.12.2013
półmaraton - 01:26:20 --> XII Marzanna - Kraków 22.03.2015
maraton - 03:10:04 --> Kraków 19.04.2015
- krzychooo
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 757
- Rejestracja: 22 mar 2014, 07:22
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Myślicie, że gdybym nie miał opaski i nie widział wskazań do bym się mniej stresował ? Nie sądzę.
Inna sprawa, że to nie stres.
Inna sprawa, że to nie stres.
5k.....19:16- IV 2015
10k.....39:40 - IX 2018
21,1k.....1:29:31 - IX 2018
42,2k.....3:17:19 - X 2019
10k.....39:40 - IX 2018
21,1k.....1:29:31 - IX 2018
42,2k.....3:17:19 - X 2019