Sghjwo pisze:Bo endorfiny wydzielaja sie tylko na poczatku, potem przychodzi rutyna i ciezka orka

No i tego się boję. Muszę sobie do tego czasu wyrobić taki nawyk uprawiania sportu, żeby potem nie przestać. I tak jestem zdziwiony, że tak długo wytrzymałem... ćwiczę już regularnie od 7 miesięcy. To mój rekord. Zawsze było góra miesiąc.
Fakt, że kiedyś tego tak nie potrzebowałem, bo nigdzie nie jeździłem, ani autem, ani autobusem. Jedynie na piechotę, całe miasto i to w bardzo szybkim tempie. Ważyłem wtedy 76 kg i mogłem jeść i jeść a nie tyłem i tak było do 30 roku. Potem przez 5 lat waga trochę podskoczyła do 83-85kg i na takim poziomie się utrzymywała.
Wszystko zmieniło się jak z Legnicy przeprowadziłem się do Wrocławia. Wcześniej miałem do pracy 5 km... we wrocku było już 12,5 km... i tutaj musiałem zacząć jeździć komunikacją miejską (próbowałem rowerem) a potem przyszedł czas na samochód (którym uwielbiam jeździć)... auto w połączeniu z siedzącą pracą i zupełnym brakiem ruchu sprawiło, że waga skoczyła lawinowo i w parę lat z 85 kg zrobiło się 121 kg :/
Teraz staram się zwiększać ruch... wcześniej parkuję i więcej chodzę... no i od 7 miesięcy regularnie ćwiczę
Biegaczem się nie czuję. Podobno jeśli potrafi się przebiec 30 minut ciągiem to już się jest biegaczem. Ja kompletnie tego nie czuję. Ciągle wydaje mi się, że to tylko słomiany zapał i niedługo przyjdzie jakiś kryzys i przestanę, a tego się boję. Dlatego odkładam na razie zabieg na przepuklinę pępkową... bo potem nie można przez 4-6 miesięcy biegać :P
Jak ludzie pytają mnie, czy uprawiam jakieś sporty, to mówię, że nie. Jedynie czasami coś tam biegam.
Może dopiero poczuję się biegaczem, jak bieganie (przynajmniej 3 razy w tygodniu) stanie się dla mnie elementem naturalnym życia a nie czymś dodatkowym?
Tak na marginesie.
Bo zastanawiam się nad kupnem bieżni. Możecie coś polecić? Coś w granicach 1500-2000zł. Może jakąś firmę albo model... na co zwracać uwagę?
P.S. Wczoraj biegałem interwały po pracy, wieczorem. Rano nie poszedłem bo padało. Masakra, tak ciężko było. Ja to chyb mam tą euforię dopiero po interwałach... bo po powrocie do domu czułem się super... ale podczas biegu zupełna dętka. Taki zmęczony się czułem. Nie dość tego zamiast softshela ubrałem tylko koszulkę i tak mnie przewiało, że myślałem, że chorobą jakąś się skończy.
Pierwszy raz biegłem po pracy, ale jeśli to nie był jednorazowy przypadek i tak ma to wyglądać zawsze, to wolę wstawać skoro świt i biegać przed robotą
P.S. 2
A co do orgazmów... to ja bym tego stanu do orgazmu nie porównał. I całe szczęście, bo jeśli to by było takie samo uczucie, to pewnie bym ganiał od świtu do zmierzchu... aż do zajechania ;P