Ja to widzę zupełnie inaczej.
W tej chwili niemal dowolny trener daje od siebie ile potrafi. Jak się uda klientowi zrobić założony cel, to wszystko OK - gratulacje, oklaski, kurtyna.
A jak się nie uda - to albo zawodnik coś źle zrobił (np. zjadł kaszankę z golonką) na 15 minut przed maratonem, albo plan treningowy trenera się sypnął.
W tej chwili to taki zawodnik ma do dyspozycji bezpłatną ścianę narzekań w postaci Facebooka, for internetowych, blogów, itp. dzięki czym może sporo napsuć trenerowi, kiedy ten szuka następnych klientów. To spora strata!
A przy takiej gwarancji, o jaką pyta Adam - w najgorszym razie klient w zasadzie chwali (!) trenera, że wprawdzie "nie dał rady, ale przynajmniej kasę zwrócił, więc strata stosunkowo mała".
Jest to zwłaszcza ważne przy planach treningowych autorskich trenera. Co innego, gdy trener pod poduszką przepisuje plan Danielsa czy Higdona, bo wtedy plan jest mocno przetestowany. A co innego, gdy to jest "wynalazek". Przy planie autorskim nie wyobrażam sobie jak nisko musiałby upaść moralnie trener, gdyby nie wziął 100% odpowiedzialności za swoje błędy!
A trenerów dających "100% money back guarantee" jest sporo, Google zna.
Reasumując - moim zdaniem gwarancja 100% zwrotu kasy przy braku osiągniętego wyniku to w zasadzie powinna być normą, a nie przełomowym odkryciem
Nie ma się co czepiać Adama, że 10% u szybkiego to co innego niż u wolnego. Przecież Adam dobrze to wie! Oferta - jak każda oferta - jest skierowania do konkretnej grupy docelowej. Zawodnik w maratonie na 2:20 raczej nie szuka promocyjnej oferty w Internecie, bo on dobrze wie, kto jest w stanie go poprowadzić
Ja miałem dwóch trenerów, z których nie byłem zadowolony. Pierwszy, bo w trakcie planu zrezygnował ze szkoleń z braku czasu (szkoda, że nie oddał pieniędzy za niezrealizowane treningi), drugi, bo przesyłał plany treningowe z takim opóźnieniem, że po prostu się nie dawało trenować (we czwartek dostawałem plan poniedziałek i środę, które już minęły). Nie podobali mi się z uwagi na postawę, a nie wartość merytoryczną.
W tej chwili mam trzeciego trenera i jestem bardzo zadowolony, a zadowolenie to nie ma nic wspólnego z osiągniętymi lub nieosiągniętymi czasami na zawodach. Dla mnie życie i bieganie to coś innego niż złamanie xx:xx na dystansie yy km. Bo najważniejsze dla mnie jest aby na mecie mieć siłę pobawić się jeszcze 30 czy 60 minut z córką i synem w ramach imprezy okołobiegowej.
Nie wiem jak u innych biegaczy, ale dla mnie u trenera ważniejsze od osiągnięcia wyniku jest fakt, że na mail z pytaniem dostaję odpowiedź niemal natychmiast. Ot, takie mam potrzeby.