Bartek Mejsner- przez Marathon des Sables na Muztagh Ata
Moderator: infernal
- bmejsi
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 388
- Rejestracja: 26 kwie 2010, 20:54
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3.32
Jedną z moich ulubionych sentencji filmowych jest ta - "życie jest jak pudełko "czekoladek, nigdy nie wiadomo co Ci się trafi"... Sympatyczna bzdura, w pudełku z czekoladkami może trafić Ci się tylko czekoladka- nic bardziej przewidywalnego. Myślę sobie, że życie jest raczej jak palce przytrzaśnięte drzwiami, poboli i przestanie- to w największym skrócie. Lepsze jest porównanie do kawy. Możesz lubić gorzką, słodką, z mlekiem lub bez. Możesz ją pić w papierowym kubku na stacji benzynowej, lub w cieniutkiej porcelanowej filiżance w kawiarni z widokiem na stare miasto...
Na złość swoim przyzwyczajeniom wypiłem dzisiaj słodką, do tego sam. Była wstrętna, ale zapamiętam ją na dłużej.
Nie biegam i nie sypiam za dobrze ostatnio. Zbyt wiele myśli na raz zaprząta mi głowę. Podczas niedzielnych, krótkich zawodów motywacji do walki wystarczyło mi na jakieś dwanaście minut. Nie pomogła mi myśl o palcach przytrzaśniętych drzwiami.
Na złość swoim przyzwyczajeniom wypiłem dzisiaj słodką, do tego sam. Była wstrętna, ale zapamiętam ją na dłużej.
Nie biegam i nie sypiam za dobrze ostatnio. Zbyt wiele myśli na raz zaprząta mi głowę. Podczas niedzielnych, krótkich zawodów motywacji do walki wystarczyło mi na jakieś dwanaście minut. Nie pomogła mi myśl o palcach przytrzaśniętych drzwiami.
I ran. I ran until my muscles burned and my veins pumped battery acid. Then I ran some more.
komentarze do bloga viewtopic.php?f=28&t=33659
komentarze do bloga viewtopic.php?f=28&t=33659
- bmejsi
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 388
- Rejestracja: 26 kwie 2010, 20:54
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3.32
Moje myśli zlały się w jedno, nie mają początku ani końca. To jakby bezsenność mózgu. Wieczorem na sznurek świadomości nawlekam koralik, by rano stwierdzić, że jest nie jeden, a wiele. Przeżywam coś takiego biegnąc bardzo długo, zatapiając świadomość, ból i zmęczenie w swobodnie lecącej zadumie. Raz dostaję same pytania, raz szereg odpowiedzi. Potrzeba leży tak blisko straty jak radość - cierpienia. Czy mogę być naprawdę wolny? Czy ta wolność dałaby mi szczęście, czy jest pragnieniem czegoś co nieosiągalne lub trudne do zdobycia?
To namacalne jak przyspiesza teraz czas dzielący mnie od wyjazdu w Pireneje. Włączyłem już w mój trening codzienne ćwiczenia siłowe, włączyłem strojenie strun motywacji, silnej woli i skupienia. Zamieniam się ponownie w czuba, widzę to czytając to co piszę, coś w tym jest, wiem że to działa. Wiem, że uda mi się to co sobie zamierzyłem.
To namacalne jak przyspiesza teraz czas dzielący mnie od wyjazdu w Pireneje. Włączyłem już w mój trening codzienne ćwiczenia siłowe, włączyłem strojenie strun motywacji, silnej woli i skupienia. Zamieniam się ponownie w czuba, widzę to czytając to co piszę, coś w tym jest, wiem że to działa. Wiem, że uda mi się to co sobie zamierzyłem.
I ran. I ran until my muscles burned and my veins pumped battery acid. Then I ran some more.
komentarze do bloga viewtopic.php?f=28&t=33659
komentarze do bloga viewtopic.php?f=28&t=33659
- bmejsi
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 388
- Rejestracja: 26 kwie 2010, 20:54
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3.32
Dawno nie pisałem, nie żebym się całkiem zapuścił, ale o bieganiu jakoś mi nie idzie. Już prawie miesiąc upłynął od wyjazdu do Andory i startu w Miticu. Pierwszy raz nie miałem potrzeby opisania emocji i wrażeń. Dziwne to bo było ich wiele jak nigdy wcześniej. Pierwszy raz biegłem bez parcia na wynik, a tylko zachowując bardzo bezpieczny, kilkugodzinny dystans do limitu czasu. Pierwszy raz tyle zobaczyłem rozglądając się, chłonąc Pirenejskie widoki. Wielokrotnie przystawałem by cieszyć się wschodem słońca, widokiem ośnieżonych szczytów, szybujących nad dolinami drapieżników. Pireneje są dzikie, szlaki niewygodne, zdecydowanie niebiegowe, zejścia karkołomne, a podejścia sztywne jak nigdzie indziej. Słońce wypaliło mi skórę i kawał zdrowia, ale nawet przez moment nie myślałem, że jest mi źle, trudno, ale nie źle. Cieszyłem się tym moim biegiem, marszem i wspinaczką z rzadka chwilą rozmowy z nieznajomym. Mało ludzi tam na szlaku spotykałem, trudności rozrzuciły naszą garstkę w czasie i przestrzeni. Tylko w nocy widziałem ponad sobą i gdzieś w dole liczne światełka- takich samych jak ja wędrowców. Zapamiętam cudowny smak arbuza w kamiennym schronisku na przełęczy, szum wodospadu, chwile spędzone na śniegu, którym schładzałem całe ciało, niedostępne, kamienne zbocza. Dużo przewaliło mi się przez głowę przez te blisko dwie doby wędrówki. Wiele osób wysyłało mi swoje myśli, czułem na ramionach ich wsparcie i ciepło. Kocham góry, wielokrotnie to powtarzałem i robię to raz jeszcze. Pireneje zostaną w moim sercu.
I ran. I ran until my muscles burned and my veins pumped battery acid. Then I ran some more.
komentarze do bloga viewtopic.php?f=28&t=33659
komentarze do bloga viewtopic.php?f=28&t=33659
- bmejsi
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 388
- Rejestracja: 26 kwie 2010, 20:54
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3.32
Przez jakiś czas będę znowu pisał, jakoś mi to pisanie potrzebne. nie żebym całkiem zaniechał, szuflada się zapełniła i tyle. Sporo się w moim życiu pozmieniało, będę do tego wracał w kolejnych wpisach.
Od paru dni pogoda dla bogaczy- mówię tak, bo dla nielicznych. To daje poczucie elitarności kiedy samotnie przemierzam mój las. Większe każdego dnia błoto i zacinający między łysymi gałęziami deszcz, wcale nie odbierają mi przyjemności. Ważne, że podeszwa trzyma, nogi całe, a że trochę wolniej to i dobrze, nigdzie się nie śpieszę...to się nie zmieniło.
A wracając do pogody jeszcze- deszcz i zawierucha, tak było wczoraj, w niedzielę rano. Pomyślałem sobie, że biegacze nie wybierają pogody, pogoda wybiera biegaczy. Wczoraj wybrała niewielu, spotkałem tylko Kamila, nie zdziwiło mnie to.
Od początku września, to znaczy od powrotu z Alpejskiego ultrabiegania, do połowy listopada, biegałem naprawdę niewiele. Regularnie, ale mało. Raz, że mi się nie chciało, dwa, że brakowało jakiegoś celu i wreszcie bo pies był za mały. Dostosowałem obciążenia do jego możliwości. Skończył 7 miesięcy, ma długie mocne nogi, truchta sobie teraz bez śladu wysiłku, ziewając kiedy ja sapię robiąc podbiegi. Dobrze mieć takie towarzystwo.
Jeśli chodzi o plany to w kwietniu 2016 wystartuję w Marathon Des Sables- przez Marokańską Saharę. Udało mi się w końcu w tym roku dopiąć ten absurdalnie wysoki budżet- spełnię kolejne biegowe marzenie. To jest na razie główny cel moich przygotowań.
Od paru dni pogoda dla bogaczy- mówię tak, bo dla nielicznych. To daje poczucie elitarności kiedy samotnie przemierzam mój las. Większe każdego dnia błoto i zacinający między łysymi gałęziami deszcz, wcale nie odbierają mi przyjemności. Ważne, że podeszwa trzyma, nogi całe, a że trochę wolniej to i dobrze, nigdzie się nie śpieszę...to się nie zmieniło.
A wracając do pogody jeszcze- deszcz i zawierucha, tak było wczoraj, w niedzielę rano. Pomyślałem sobie, że biegacze nie wybierają pogody, pogoda wybiera biegaczy. Wczoraj wybrała niewielu, spotkałem tylko Kamila, nie zdziwiło mnie to.
Od początku września, to znaczy od powrotu z Alpejskiego ultrabiegania, do połowy listopada, biegałem naprawdę niewiele. Regularnie, ale mało. Raz, że mi się nie chciało, dwa, że brakowało jakiegoś celu i wreszcie bo pies był za mały. Dostosowałem obciążenia do jego możliwości. Skończył 7 miesięcy, ma długie mocne nogi, truchta sobie teraz bez śladu wysiłku, ziewając kiedy ja sapię robiąc podbiegi. Dobrze mieć takie towarzystwo.
Jeśli chodzi o plany to w kwietniu 2016 wystartuję w Marathon Des Sables- przez Marokańską Saharę. Udało mi się w końcu w tym roku dopiąć ten absurdalnie wysoki budżet- spełnię kolejne biegowe marzenie. To jest na razie główny cel moich przygotowań.
I ran. I ran until my muscles burned and my veins pumped battery acid. Then I ran some more.
komentarze do bloga viewtopic.php?f=28&t=33659
komentarze do bloga viewtopic.php?f=28&t=33659
- bmejsi
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 388
- Rejestracja: 26 kwie 2010, 20:54
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3.32
Sypnęło wreszcie, chociaż to tylko na chwilkę zrobiło się biało, przebieram nogami na myśl o jutrzejszym poranku.
Jest kilka takich dni w roku, kiedy człowiek chciałby podziękować za coś takiego właśnie... Pierwszy śnieg, świeża wiosenna zieleń, upalna noc, złoty jesienny dzień, wschód słońca w górach...
Dlatego właśnie uwielbiam biegać.
Jest kilka takich dni w roku, kiedy człowiek chciałby podziękować za coś takiego właśnie... Pierwszy śnieg, świeża wiosenna zieleń, upalna noc, złoty jesienny dzień, wschód słońca w górach...
Dlatego właśnie uwielbiam biegać.
I ran. I ran until my muscles burned and my veins pumped battery acid. Then I ran some more.
komentarze do bloga viewtopic.php?f=28&t=33659
komentarze do bloga viewtopic.php?f=28&t=33659
- bmejsi
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 388
- Rejestracja: 26 kwie 2010, 20:54
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3.32
Opublikowali wreszcie listę startową Marathon des Sables, mam numer 650. Ucieszyłem się, że jest na niej oprócz mnie jeszcze jeden Polak, nie chciałbym być tam całkiem sam. Wydaje się, że to jeszcze daleko, ale coraz częściej myślę o tej Saharze. Byłem tam jakieś dziesięć lat temu. Pamiętam tylko ogromne morze piasku i powietrze drgające w upale nad jego powierzchnią.
Od kilku miesięcy nie biegałem po mieście- chodnikach, alejkach , stadionie- ciągle tylko las. Dużo zwierzyny ostatnio spotykam. Pies startuje za sarnami, ale kiedy go wołam wraca zataczając dużą pętlę. Dobrze znosi coraz to dłuższe dystanse, które mu funduję. Czasem, ale rzadko i na krótko pozwalam mu się ciągnąć na linie, nie chcę go pozbawić zapału z którym to robi. Z podziwem patrzę jak przyspiesza nagle zręcznie śmigając między drzewami na swoich długich mocarnych łapskach. Jest chyba najchudszym z Rodezjanów na świecie
Od kilku miesięcy nie biegałem po mieście- chodnikach, alejkach , stadionie- ciągle tylko las. Dużo zwierzyny ostatnio spotykam. Pies startuje za sarnami, ale kiedy go wołam wraca zataczając dużą pętlę. Dobrze znosi coraz to dłuższe dystanse, które mu funduję. Czasem, ale rzadko i na krótko pozwalam mu się ciągnąć na linie, nie chcę go pozbawić zapału z którym to robi. Z podziwem patrzę jak przyspiesza nagle zręcznie śmigając między drzewami na swoich długich mocarnych łapskach. Jest chyba najchudszym z Rodezjanów na świecie
I ran. I ran until my muscles burned and my veins pumped battery acid. Then I ran some more.
komentarze do bloga viewtopic.php?f=28&t=33659
komentarze do bloga viewtopic.php?f=28&t=33659
- bmejsi
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 388
- Rejestracja: 26 kwie 2010, 20:54
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3.32
Zapisałem się na Bieg Rzeźnika- to już po raz piąty. Za każdym razem mówię sobie, że to już ostatni raz, ale ciągnie mnie tam jak do domu, mimo że to już nie to samo co kiedyś.
Korzystając z pięknej pogody jadę pokręcić się po czerwonym przez kilka dni. Pewnie będzie posylwestrowa pustka bo z noclegiem nie było żadnego problemu. Cieszę się bo spodziewam się znaleźć to co lubię w Bieszczadach najbardziej- ciszę i spokój.
Pies zjadł mi pilota od telewizora.
Korzystając z pięknej pogody jadę pokręcić się po czerwonym przez kilka dni. Pewnie będzie posylwestrowa pustka bo z noclegiem nie było żadnego problemu. Cieszę się bo spodziewam się znaleźć to co lubię w Bieszczadach najbardziej- ciszę i spokój.
Pies zjadł mi pilota od telewizora.
I ran. I ran until my muscles burned and my veins pumped battery acid. Then I ran some more.
komentarze do bloga viewtopic.php?f=28&t=33659
komentarze do bloga viewtopic.php?f=28&t=33659
- bmejsi
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 388
- Rejestracja: 26 kwie 2010, 20:54
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3.32
Mroźne dni mi się trafiły w Bieszczadach. Tym razem zameldowałem się w Przysłupiu skąd skakałem do Cisnej. W niedzielę przebiegliśmy z futrzakiem na Małe Jasło, Jasło i na Okrąglik skąd zbiegliśmy na Słowacką stronę żeby wrócić tą samą drogą z powrotem. Było bardzo zimno bo około 20 stopni poniżej 0, ale słonecznie i bezwietrznie. Cisza zupełna tylko skrzypienie butów i strzały z lasu. Drzewa pękają z hukiem rzeźnickiej rusznicy- pomyślałem. Pobiegłbym dalej, ale psie łapy zaczęły krwawić. Na szlaku pusto, dużo śniegu chociaż szlak szybki bo przetarty. W poniedziałek mróz zelżał, za to wiatr dał popalić potęgując odczucie zimna. Na odkrytej części pasma granicznego straciłem czucie w policzkach i z niechęcią zawróciłem. W sumie pobiegałem nieco ponad 5 godzin robiąc przyzwoite jak na warunki 34 km i 1500 pod górę
I ran. I ran until my muscles burned and my veins pumped battery acid. Then I ran some more.
komentarze do bloga viewtopic.php?f=28&t=33659
komentarze do bloga viewtopic.php?f=28&t=33659
- bmejsi
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 388
- Rejestracja: 26 kwie 2010, 20:54
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3.32
W sobotę był pierwszy z cyklu treningów w grupie. W poprzednim sezonie wymyśliłem na własne potrzeby formułę biegu na trudnej leśnej pętli z elementami siły i sprawności. Daje w kość takie bieganie, podbiegi, wykroki i inne grzebanie się w śniegu. Ciekawe jak szybko mi ta grupa stopnieje? Oby nie, bo towarzystwo mobilizuje. Jeszcze nie przestały mnie boleć uda po Bieszczadach jak dołożyłem pośladkom.
Tymczasem stopniał śnieg. Udało się jeszcze w niedzielę dwa treningi z zimowej aurze zrobić, drugi to nawet w śnieżycy uczciwej, w poniedziałek popłynęło na całego... Ciężko się biega jak w butach śniego-błoto chlupie, gruntu brak, odbicia nie ma. Od jutra wraca zima, cieszę się.
Tymczasem stopniał śnieg. Udało się jeszcze w niedzielę dwa treningi z zimowej aurze zrobić, drugi to nawet w śnieżycy uczciwej, w poniedziałek popłynęło na całego... Ciężko się biega jak w butach śniego-błoto chlupie, gruntu brak, odbicia nie ma. Od jutra wraca zima, cieszę się.
I ran. I ran until my muscles burned and my veins pumped battery acid. Then I ran some more.
komentarze do bloga viewtopic.php?f=28&t=33659
komentarze do bloga viewtopic.php?f=28&t=33659
- bmejsi
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 388
- Rejestracja: 26 kwie 2010, 20:54
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3.32
Raz lub dwa razy w tygodniu biegam teraz rano i wieczorem. Zbierając się wczoraj do drugiego wyjścia rozmyślałem czy trudniej się wybrać kiedy jest jeszcze ciemno, czy kiedy już jest ciemno. Biegowa filozofia to świetne zajęcie dla głowy przegrzanej myślami.
Najlepszą metodą na lenia jest powiedzieć komuś- idę. U mnie działa niezawodnie, chociaż mniej mam okazji odkąd zaprzestałem fejsbukowego ekshibicjonizmu. Zresztą znajomych również mi ubyło, za to czasu jakby więcej- na drugie bieganie na przykład.
Po raz kolejny potwierdziłem wczoraj regułę, że im bardziej mi się nie chce, im więcej wymówek znajduję żeby odpuścić, tym lepszy bieg. Był lekki mróz, trochę śniegu i prawie bezwietrznie, pod stopami ślizgawka- dobra zabawa, zwłaszcza na zbiegach. Odkąd biegam z psem zupełnie bez obaw zagłębiam się w pustym, ciemnym lesie. Dodatkowa para oczu błyska czujnie w świetle czołówki, nos zawsze przy ziemi, od czasu do czasu czuję dziobnięcie wielkiego nosa. Znienacka wpada między drzewa za niewidzialną dla mnie sarną, albo lisem. Po chwili wraca zziajany i uśmiechnięty. Czysta radość.
Najlepszą metodą na lenia jest powiedzieć komuś- idę. U mnie działa niezawodnie, chociaż mniej mam okazji odkąd zaprzestałem fejsbukowego ekshibicjonizmu. Zresztą znajomych również mi ubyło, za to czasu jakby więcej- na drugie bieganie na przykład.
Po raz kolejny potwierdziłem wczoraj regułę, że im bardziej mi się nie chce, im więcej wymówek znajduję żeby odpuścić, tym lepszy bieg. Był lekki mróz, trochę śniegu i prawie bezwietrznie, pod stopami ślizgawka- dobra zabawa, zwłaszcza na zbiegach. Odkąd biegam z psem zupełnie bez obaw zagłębiam się w pustym, ciemnym lesie. Dodatkowa para oczu błyska czujnie w świetle czołówki, nos zawsze przy ziemi, od czasu do czasu czuję dziobnięcie wielkiego nosa. Znienacka wpada między drzewa za niewidzialną dla mnie sarną, albo lisem. Po chwili wraca zziajany i uśmiechnięty. Czysta radość.
I ran. I ran until my muscles burned and my veins pumped battery acid. Then I ran some more.
komentarze do bloga viewtopic.php?f=28&t=33659
komentarze do bloga viewtopic.php?f=28&t=33659
- bmejsi
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 388
- Rejestracja: 26 kwie 2010, 20:54
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3.32
Mocno popadał śnieg. W nocy nie było mrozu, temperatura spadała rano, z każdą chwilą robiło się coraz zimniej. Jakoś tak dziwnie, na odwrót. Narciarze założyli pierwsze ślady i znowu zaczyna mnie kusić żeby kupić biegówki.
Zrobiliśmy nieco ponad 20 km, trochę ćwiczeń jak to w sobotę. To dobry sposób żeby poczekać na wolniejszych- czołówka pompuje albo robi padnij- powstań.
Jaro z którym wystartuję w PTLu wygląda bardzo mocno, mam nadzieję, że nie zaczął przygotowań zbyt wcześnie i zbyt mocno. Z drugiej strony może to ja się za bardzo obijam? Mam nadzieję, że skorzystamy dobrze z mojego alpejskiego doświadczenia i uda nam się zanieść flagę na linię mety. Łatwo nie będzie - 290 km, 26 k podejść, 6 dni bez spania. Wyobrażam sobie najgorszą pogodę, śnieg, błoto...
Zrobiliśmy nieco ponad 20 km, trochę ćwiczeń jak to w sobotę. To dobry sposób żeby poczekać na wolniejszych- czołówka pompuje albo robi padnij- powstań.
Jaro z którym wystartuję w PTLu wygląda bardzo mocno, mam nadzieję, że nie zaczął przygotowań zbyt wcześnie i zbyt mocno. Z drugiej strony może to ja się za bardzo obijam? Mam nadzieję, że skorzystamy dobrze z mojego alpejskiego doświadczenia i uda nam się zanieść flagę na linię mety. Łatwo nie będzie - 290 km, 26 k podejść, 6 dni bez spania. Wyobrażam sobie najgorszą pogodę, śnieg, błoto...
I ran. I ran until my muscles burned and my veins pumped battery acid. Then I ran some more.
komentarze do bloga viewtopic.php?f=28&t=33659
komentarze do bloga viewtopic.php?f=28&t=33659
- bmejsi
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 388
- Rejestracja: 26 kwie 2010, 20:54
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3.32
Pewnie już o tym pisałem, ale jakoś do mnie wraca ta myśl jak bumerang. Ile jeszcze kilometrów przede mną, ile razy zawiążę na podwójną kokardkę moje buty do biegania? Bieganie alegorią życia- dla mnie od dawna tak właśnie jest, raz lepiej raz gorzej, czasem niespodziewanie się toczy.
Mróz. Ciepło się wczoraj ubrałem, a jednak zmarzłem jak cholera. Palce rąk zesztywniały mi aż do utraty czucia, chyba za cienkie te moje rękawiczki. Śnieg skrzył w świetle czołówki niczym tysiące lisich oczu. Usypiająco skrzypiały moje buty i uspokajająco.
Coś się ponapinało w łydce i pobolewa. Pewnie za mało się rozciągam.
A wracając do alegorii życia to ostatnio bardziej niż bieganie pasuje mi siedzenie na muszli klozetowej.
Mróz. Ciepło się wczoraj ubrałem, a jednak zmarzłem jak cholera. Palce rąk zesztywniały mi aż do utraty czucia, chyba za cienkie te moje rękawiczki. Śnieg skrzył w świetle czołówki niczym tysiące lisich oczu. Usypiająco skrzypiały moje buty i uspokajająco.
Coś się ponapinało w łydce i pobolewa. Pewnie za mało się rozciągam.
A wracając do alegorii życia to ostatnio bardziej niż bieganie pasuje mi siedzenie na muszli klozetowej.
I ran. I ran until my muscles burned and my veins pumped battery acid. Then I ran some more.
komentarze do bloga viewtopic.php?f=28&t=33659
komentarze do bloga viewtopic.php?f=28&t=33659
- bmejsi
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 388
- Rejestracja: 26 kwie 2010, 20:54
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3.32
Kuba zapytał mnie jak się czuję z tą pustynią w głowie i uświadomiłem sobie, że chociaż to już tuż tuż, to nie myślę o niej. To pewnie przez, albo raczej dzięki zimie- trudno sobie wyobrazić cokolwiek poza gruntem usuwającym się spod stóp, a czy to śnieg, czy piasek- co za różnica.
W sobotę biegłem w cititrailu, z psem oczywiście. Startowaliśmy na samym końcu żeby nikomu nie przeszkadzać, a potem wyprzedzaliśmy bokiem w głębokim śniegu. Ubaw po pachy. Potem zaliczyliśmy jeszcze godzinkę biegu już u nas w lesie.
Dzisiaj zrobiło się szaro, lepko i brudno- za oknem i w głowie też. Na przekór sobie pobiegłem jednak, nastawiając się na brodzenie w pośniegowej brei. Las zaskoczył mnie po raz kolejny- enklawa pięknej zimy, ścieżki twarde, pusto i ciągle jeszcze biało. Oaza!- pomyślałem- czyli jednak trochę pustyni w głowie mi siedzi.
W sobotę biegłem w cititrailu, z psem oczywiście. Startowaliśmy na samym końcu żeby nikomu nie przeszkadzać, a potem wyprzedzaliśmy bokiem w głębokim śniegu. Ubaw po pachy. Potem zaliczyliśmy jeszcze godzinkę biegu już u nas w lesie.
Dzisiaj zrobiło się szaro, lepko i brudno- za oknem i w głowie też. Na przekór sobie pobiegłem jednak, nastawiając się na brodzenie w pośniegowej brei. Las zaskoczył mnie po raz kolejny- enklawa pięknej zimy, ścieżki twarde, pusto i ciągle jeszcze biało. Oaza!- pomyślałem- czyli jednak trochę pustyni w głowie mi siedzi.
I ran. I ran until my muscles burned and my veins pumped battery acid. Then I ran some more.
komentarze do bloga viewtopic.php?f=28&t=33659
komentarze do bloga viewtopic.php?f=28&t=33659
- bmejsi
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 388
- Rejestracja: 26 kwie 2010, 20:54
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3.32
Zostały równo dwa tygodnie... Trudno mi opanować emocje, podobnie było przed pierwszym maratonem, pierwszym Rzeźnikiem i pierwszym wyjazdem w Alpy. W pewnym sensie to będzie kolejny pierwszy raz.
Dzisiaj w nocy śniło mi się, że biegnę pod prąd, ludzie mówią do mnie- Mejsi! wrong way! ,a ja swoje. Obudziłem się spocony, jakbym pustynię przebiegł.
W ostatnich tygodniach oprócz sporego napięcia, czuję też znaczny wzrost formy- waga i zegarek to potwierdzają. Biega mi się lekko, na rowerze kręcę z rosnącą mocą. Tętno spoczynkowe spadło poniżej 40, poziom tkanki tłuszczowej poniżej 10. Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią mi- jest dobrze... a jednak czuję niepokój.
Dzisiaj w nocy śniło mi się, że biegnę pod prąd, ludzie mówią do mnie- Mejsi! wrong way! ,a ja swoje. Obudziłem się spocony, jakbym pustynię przebiegł.
W ostatnich tygodniach oprócz sporego napięcia, czuję też znaczny wzrost formy- waga i zegarek to potwierdzają. Biega mi się lekko, na rowerze kręcę z rosnącą mocą. Tętno spoczynkowe spadło poniżej 40, poziom tkanki tłuszczowej poniżej 10. Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią mi- jest dobrze... a jednak czuję niepokój.
I ran. I ran until my muscles burned and my veins pumped battery acid. Then I ran some more.
komentarze do bloga viewtopic.php?f=28&t=33659
komentarze do bloga viewtopic.php?f=28&t=33659
- bmejsi
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 388
- Rejestracja: 26 kwie 2010, 20:54
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3.32
Facebook przypomniał mi dzisiaj o półmaratonie w Warszawie. W 2011 r. pobiegłem tam w 1h 34 min. Na mecie byłem wściekły i zawiedziony, myślałem że cała para w gwizdek, a trening poszedł na marne. Niedługo później był maraton w krakowie w 3 h 32 min i znowu zawód. Do dzisiaj nie uda mi się pobiec szybciej. Skupiłem się na górskich biegach ultra i przestało mi zależeć.
Dzisiaj znowu biegam swobodnie poniżej 5 min na kilometr chociaż moje priorytety się nie zmieniły. Taka świąteczna obserwacja. Nawet trochę żałuję że nie sprawdzę się na zawodach.
Czuję za to że nie mogłem się przygotować lepiej do Maratonu Piasków. Mam tylko nadzieję że głowa jest równie gotowa jak ciało.
Dzisiaj znowu biegam swobodnie poniżej 5 min na kilometr chociaż moje priorytety się nie zmieniły. Taka świąteczna obserwacja. Nawet trochę żałuję że nie sprawdzę się na zawodach.
Czuję za to że nie mogłem się przygotować lepiej do Maratonu Piasków. Mam tylko nadzieję że głowa jest równie gotowa jak ciało.
I ran. I ran until my muscles burned and my veins pumped battery acid. Then I ran some more.
komentarze do bloga viewtopic.php?f=28&t=33659
komentarze do bloga viewtopic.php?f=28&t=33659