Dlaczego baton w torbie zasępuje poziom sportowy
- gato
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 264
- Rejestracja: 28 lut 2003, 23:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Uważam, że tytuł tematu jest tendencyjny.
Czy rzeczywiście ilość gadżetów w torbie ma magiczną moc obniżania poziomu sportowego?
Co w tym złego, że Org sprzedając swój towar (udział w biegu) dodaje kilka drobiazgów na pamiątkę?
Cieszmy się i korzystajmy z faktu, że nie domagają się od nas dodatkowych 150 PLN za koszulkę jak w Berlinie.
Jestem przekonany, że kiedy w Polsce będzie startować po 30 tys. uczestników dużych maratonów, także u nas po szczodrości Orga dla przeciętnego truchtacza zostanie tylko wspomnienie.
Dziwię się nawet, dlaczego wielkie firmy zarabiające na sprzedaży swych produktów biagaczom (liczne nazwy dostępne w dziale "sprzęt"), tak mało inwestują w promocję biegania w 40 milionowym narodzie. Toż to jest potencjalnie jeden z większych rynków w Europie.
Niedawno znajoma wróciła z Barcelony i opowiadała, że w biegu na dystansie 11km, organizowanym przez dużą sieć sklepów wystartowało 60 tysięcy osób. Sam nie wiem, czy mam w to wierzyć, może coś jej sie pomyliło?
Wracając do tematu:
Nie, baton w torbie nie jest w stanie zastąpić poziomu sportowego. To są dwie zupełnie różne sprawy...
Czy rzeczywiście ilość gadżetów w torbie ma magiczną moc obniżania poziomu sportowego?
Co w tym złego, że Org sprzedając swój towar (udział w biegu) dodaje kilka drobiazgów na pamiątkę?
Cieszmy się i korzystajmy z faktu, że nie domagają się od nas dodatkowych 150 PLN za koszulkę jak w Berlinie.
Jestem przekonany, że kiedy w Polsce będzie startować po 30 tys. uczestników dużych maratonów, także u nas po szczodrości Orga dla przeciętnego truchtacza zostanie tylko wspomnienie.
Dziwię się nawet, dlaczego wielkie firmy zarabiające na sprzedaży swych produktów biagaczom (liczne nazwy dostępne w dziale "sprzęt"), tak mało inwestują w promocję biegania w 40 milionowym narodzie. Toż to jest potencjalnie jeden z większych rynków w Europie.
Niedawno znajoma wróciła z Barcelony i opowiadała, że w biegu na dystansie 11km, organizowanym przez dużą sieć sklepów wystartowało 60 tysięcy osób. Sam nie wiem, czy mam w to wierzyć, może coś jej sie pomyliło?
Wracając do tematu:
Nie, baton w torbie nie jest w stanie zastąpić poziomu sportowego. To są dwie zupełnie różne sprawy...
gato
No confundas dos tazas de te con dos tetazas!
No confundas dos tazas de te con dos tetazas!
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3390
- Rejestracja: 19 cze 2001, 09:55
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa/Kabaty
masz rację Gato, baton nie zastępuje poziomu sportowego.
Chodziło mi jedynie o zwrócenie uwagi, że jak popatrzeć na to w skali makro, to zachowania niektórych gmien i miast, które wykładają niemałe pieniądze na sport jest nieefektywne i moim zdaniem lepiej możnaby przeznaczone na rozwój sportu pieniądze wykorzystać niż na prześciganie się w świadczeniach dla zawodników, żeby "mój maraton/bieg/impreza była największa"
No i słusznie zwróciłeś uwagę, że nasz rynek jest POTENCJALNIE duży. Tak jak potencjalnie duży jest w Polsce rynek na samochody terenowe - 40mln ludzi i fatalne drogi.
Chodziło mi jedynie o zwrócenie uwagi, że jak popatrzeć na to w skali makro, to zachowania niektórych gmien i miast, które wykładają niemałe pieniądze na sport jest nieefektywne i moim zdaniem lepiej możnaby przeznaczone na rozwój sportu pieniądze wykorzystać niż na prześciganie się w świadczeniach dla zawodników, żeby "mój maraton/bieg/impreza była największa"
No i słusznie zwróciłeś uwagę, że nasz rynek jest POTENCJALNIE duży. Tak jak potencjalnie duży jest w Polsce rynek na samochody terenowe - 40mln ludzi i fatalne drogi.
ENTRE.PL Team
- PedziWiatr
- Wyga
- Posty: 115
- Rejestracja: 26 wrz 2003, 11:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gliwice
- Kontakt:
Ale jałowa gadka
!!!
W dalszym ciagu nie wiem gdzie się można nażreć za pięć zeta. Może jakiś mały ranking polskiej kuchni pobiegowej? Ciekawość mnie zżera jakie macie podniebienia ( i żołądki).
A odnośnie kloszardowości zachowań biegaczy to niech forumowicze mają świadomość, że jest gość w Polsce, który mieszka na Śródmieściu i jeździ na imprezy!!!
Więć może porównania nie są zbyt smaczne :p:

W dalszym ciagu nie wiem gdzie się można nażreć za pięć zeta. Może jakiś mały ranking polskiej kuchni pobiegowej? Ciekawość mnie zżera jakie macie podniebienia ( i żołądki).

A odnośnie kloszardowości zachowań biegaczy to niech forumowicze mają świadomość, że jest gość w Polsce, który mieszka na Śródmieściu i jeździ na imprezy!!!
Więć może porównania nie są zbyt smaczne :p:
Kto dogoni psa? Kto dogoni psa?
Może Ty, może on, może jednak ja!!!
[url]http://www.kcp.prv.pl[/url]
Może Ty, może on, może jednak ja!!!
[url]http://www.kcp.prv.pl[/url]
- kshyhooad
- Rozgrzewający Się
- Posty: 5
- Rejestracja: 07 paź 2003, 15:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Toruń
Wg mnie organizator powinien ROZSĄDNIE rozdawać gadżety. Nie tak jak w Poznaniu, gdzie oprócz darmowego wpisowego, debiutanci otrzymywali paczkę od sponsorów (500 osób nie dobiegło), a w biegu towarzyszącym na 10,6 km, w którym startowałem, nie otrzymałem nic, nawet nie podano mi czasu. Dobrze, że jestem klasyfikowany jako 'młodzież szkolna" - dorośli musieli wpłacić 10 złotych - za nic!
http://www.biegusek.prv.pl - ZAPRASZAM!
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 1
- Rejestracja: 13 paź 2003, 11:32
Byłem w tym roku w Berlinie. Impreza była super, ale Niemcy przydziadowili. Pewnie, że sam bieg jest najważniejszy, ale jak się ponosi koszty udziału ok.1000,00 zł., to brak koszulki finiszera jest bardzo wkurzający. Nie mówiąc, że picie na mecie było pod wydział (tylko jedna buteleczka) a jabłka krojono na ćwiartki. Gąbek na trasie nie było, tylko dali w pakiecie startowym jedną i można było maczać ją sobie w trakcie biegu, jeśli ktoś miał ją wciąż przy sobie. Dziadostwo i tyle. Wpisowe - przypominam - 50 euro. Reasumując: baton nie decyduje o poziomie imprezy, ale tworzy wrażenie, którym kieruje się uczestnik amator przy planach startowych. Jestem z Łodzi i tylko raz byłem na biegu w Zgierzu o Srebrne Czółenko, o raz za dużo. To efekt wrażenia, o którym pisałem właśnie. Pobiegać można sobie wszędzie. Ale jeśli jedzie się na imprezę, to ma się prawo wymagać od niej, a przynajmniej oczekiwać. Dlatego będę zawsze w Sochaczewie, bo tam jest super atmosfera!!!:)
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3390
- Rejestracja: 19 cze 2001, 09:55
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa/Kabaty
Wiwon, chyba ze swoimi oczekiwaniami jesteś w mniejszości. Jak w Sochaczewie wystartuje 35 tysięcy ludzi, a Berlin zmniejszy się do 100 zawodników, to chyba będziesz w większości 

ENTRE.PL Team