Nie jem wieprzowiny, wołowiny, koniny i białego mięsa od 21 lat. Ryby jadłem, ale ostatnio też nie jem, praktycznie głównie warzywa i nabiał.
Ideologię mam gdzieś, bo ludzie jedli, jedzą i będą jedli mięso, nie widzę sensu aby z tym walczyć, są ważniejsze problemy jak np. głód czy bieda. Przy tym hołduję zasadzie żyj i pozwól żyć, zatem co mi do tego co kto je? Chce padlinę to jego sprawa, chce trawę też. :-D Nawiedzonych wegan nie trawię... Odejście od mięsa zrzuciłbym na błędy młodości.
O ile dobrze pamiętam, tłumaczyłem to sobie względami zdrowotnymi, bo faktycznie lepiej się czułem. Mięso zalegało, a trawa się szybciej wchłaniała. Na pewno nie kierowały mną pobudki ideologiczne.
Wygoda? To żart. 20 lat temu zjedzenie czegoś bezmięsnego w restauracjach czy na wyjazdach np. służbowych, graniczyło z cudem. Kiedyś musiałem wciągać jajka sadzone, przez 3 dni, bo nikt nic nie potrafił wymyślić... Na samą myśl już mi niedobrze. Dodatkowo nie wiadomo dlaczego, dla wszystkich kurczak to nie było mięso. Dobrze, że jadłem ryby, bo bym głównie jechał na kapuście kiszonej i ziemniakach. Teraz jest wszystko co potrzebne. Fajne produkty wege, fajne restauracje i dużo przepisów. Można sobie radzić bez problemów. Inny świat. Wygodnie to raczej jest iść do sklepu i kupić wędlinę czy kawałek kury. Jako, że robię czasem dzieciom obiady mięsne lub przyglądam się działaniom małżonki (częściej...), to mam względną świadomość w tej materii. Przygotowanie wymyślnych potraw wege, z produktów, których nazw powtórzenie sprawia trudność, zajmuje dużo czasu i do tanich nie należy. Ma to swoje pozytywne aspekty, można się wyżywać kulinarnie jak ktoś lubi. Przy tym zadziwiająco dobre są potrawy wege, przynajmniej te które poznałem w różnych restauracjach czy u nawiedzonych znajomych.
Zdrowie? W tym roku, mam nadzieję
, skończę 45 lat. Badam się raz w roku. Wyniki ok. Czuję się też dobrze. Po czterdziestce zacząłem biegać, zaliczyłem pięć maratonów. Dzięki bieganiu mogę jeść co chcę i ile chcę, bo wege nie chroni przed tyciem... Soja ponoć wpływa negatywnie na potencję. Być może, ale nie w moim przypadku, jeszcze. :-D Nie zauważyłem żadnych negatywnych objawów. Pozytywne, są takie, że gdy mówię ile mam lat, to wzbudzam zdziwienie. Nikt mi tyle nie daje. Ale może to względy genetyczne. Fit jestem raczej od biegania niż od wege. Upaść się na trawie też można solidnie. Przy tym potrzeba węglowodanów a te głównie za tycie odpowiadają.
Generalnie. Nikogo nie nakłaniam i nie zniechęcam. Mi dieta wege służy, bo nawet jak się napcham pod sam korek, to jednak trawę inaczej organizm ogarnia niż mięso. Przemiana materii chyba też trochę jest szybsza odrobinę, bo z dwójką problemów nie ma żadnych, wręcz przeciwnie, trzeba uważać, przy bieganiu...
A... jest jeden minus, głowa do picia raczej się nie nadaje, przynajmniej w moim przypadku. Żołądek też bardzo delikatny. Z teściem nie popiję, bo wódki nie wciągam, czasem wino czy jakiś kolorowy szajs. Delektuję się alkoholem, bo pić za bardzo nie mogę, zbyt duże zostawia ślady na drugi dzień.
Również pozdrawiam i tych mięso i trawo żernych.