j.go - Bieganie po dłuższej przerwie
Moderator: infernal
- j.go
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 296
- Rejestracja: 13 sty 2014, 10:14
- Życiówka na 10k: 41:29 (2015)
- Życiówka w maratonie: 3:16:36 (2015)
T11
03.02 (wtorek) – SP1 – 19,6km (5:12) hr: 156/181
2x(10m P + 2m BS) + 30m BS + 15m P
10m - 2km 341m - 4:16 hr: 169/175
10m - 2km 340m - 4:16 hr: 172/177
15m - 3km 458m- 4:20 hr: 171/180
04.02 (środa) - BS – 10,1km (5:36) hr: 145/155
05.02 (czwartek) - SP2 - 16,6km (5:03) hr: 155/182
8x(5m P + 30s BS)
5m - 1km 171m - 4:16 hr: 160/167
5m - 1km 180m - 4:14 hr: 168/171
5m - 1km 180m - 4:14 hr: 165/171
5m - 1km 177m - 4:15 hr: 166/172
5m - 1km 173m - 4:16 hr: 169/175
5m - 1km 181m - 4:14 hr: 170/175
5m - 1km 175m - 4:15 hr: 171/175
5m - 1km 214m - 4:07 hr: 174/182
07.02 (sobota) - BS – 9,0km (6:01) hr: 142/153
03.02 (wtorek) – SP1 – 19,6km (5:12) hr: 156/181
2x(10m P + 2m BS) + 30m BS + 15m P
10m - 2km 341m - 4:16 hr: 169/175
10m - 2km 340m - 4:16 hr: 172/177
15m - 3km 458m- 4:20 hr: 171/180
04.02 (środa) - BS – 10,1km (5:36) hr: 145/155
05.02 (czwartek) - SP2 - 16,6km (5:03) hr: 155/182
8x(5m P + 30s BS)
5m - 1km 171m - 4:16 hr: 160/167
5m - 1km 180m - 4:14 hr: 168/171
5m - 1km 180m - 4:14 hr: 165/171
5m - 1km 177m - 4:15 hr: 166/172
5m - 1km 173m - 4:16 hr: 169/175
5m - 1km 181m - 4:14 hr: 170/175
5m - 1km 175m - 4:15 hr: 171/175
5m - 1km 214m - 4:07 hr: 174/182
07.02 (sobota) - BS – 9,0km (6:01) hr: 142/153
- j.go
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 296
- Rejestracja: 13 sty 2014, 10:14
- Życiówka na 10k: 41:29 (2015)
- Życiówka w maratonie: 3:16:36 (2015)
T12
08.02 (niedziela) – SP1 – 21,2km (4:49) hr: 159/173
16km TM
3km 200m - 14min 24s – 4:30 hr: 162/168
3km 200m - 14min 23s – 4:30 hr: 165/169
3km 200m - 14min 18s – 4:28 hr: 167/173
3km 200m - 14min 23s – 4:30 hr: 169/173
3km 200m - 14min 20s – 4:29 hr: 170/173
10.02 (wtorek) - BS – 12,4km (5:38) hr: 142/161
11.02 (środa) - BS – 10,0km (5:42) hr: 135/142
12.02 (czwartek) - SP2 - 16,1km (4:55) hr: 161/184
4x(10m P + 2m BS)
10m - 2km 361m - 4:14 hr: 168/177
10m - 2km 355m - 4:15 hr: 171/181
10m - 2km 363m - 4:14 hr: 174/180
10m - 2km 425m - 4:07 hr: 175/183
13.02 (piątek) - BS – 10,1km (5:35) hr: 141/149
08.02 (niedziela) – SP1 – 21,2km (4:49) hr: 159/173
16km TM
3km 200m - 14min 24s – 4:30 hr: 162/168
3km 200m - 14min 23s – 4:30 hr: 165/169
3km 200m - 14min 18s – 4:28 hr: 167/173
3km 200m - 14min 23s – 4:30 hr: 169/173
3km 200m - 14min 20s – 4:29 hr: 170/173
10.02 (wtorek) - BS – 12,4km (5:38) hr: 142/161
11.02 (środa) - BS – 10,0km (5:42) hr: 135/142
12.02 (czwartek) - SP2 - 16,1km (4:55) hr: 161/184
4x(10m P + 2m BS)
10m - 2km 361m - 4:14 hr: 168/177
10m - 2km 355m - 4:15 hr: 171/181
10m - 2km 363m - 4:14 hr: 174/180
10m - 2km 425m - 4:07 hr: 175/183
13.02 (piątek) - BS – 10,1km (5:35) hr: 141/149
- j.go
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 296
- Rejestracja: 13 sty 2014, 10:14
- Życiówka na 10k: 41:29 (2015)
- Życiówka w maratonie: 3:16:36 (2015)
T13
16.02 (poniedziałek) – SP1 (BD) – 18,1km (5:30) hr: 144/153
17.02 (wtorek) - BS – 10,1km (5:31) hr: 145/153
18.02 (środa) - BS – 9,9km (5:15) hr: 149/158
16.02 (poniedziałek) – SP1 (BD) – 18,1km (5:30) hr: 144/153
17.02 (wtorek) - BS – 10,1km (5:31) hr: 145/153
18.02 (środa) - BS – 9,9km (5:15) hr: 149/158
- j.go
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 296
- Rejestracja: 13 sty 2014, 10:14
- Życiówka na 10k: 41:29 (2015)
- Życiówka w maratonie: 3:16:36 (2015)
20.02 (piątek) - SP2 – 17,2km (5:01) hr: 161/184
2x(20m BS + 20m P)
20m - 4km 681m - 4:16 hr: 176/184
20m - 4km 522m - 4:25 hr: 174/184
Tren z rodzaju tych, które chciałoby się jak najszybciej zapomnieć. Nie szło od samego początku. Pierwsze 20m mozolnie dociągane do planowanego tempa. Drugie 20m w tempie P to już była tortura. Wyszło tempo niemal maratońskie. Trzeba tylko liczyć, że to taki tren, który prognozuje jednak zwyżkę formy w późniejszym czasie.
2x(20m BS + 20m P)
20m - 4km 681m - 4:16 hr: 176/184
20m - 4km 522m - 4:25 hr: 174/184
Tren z rodzaju tych, które chciałoby się jak najszybciej zapomnieć. Nie szło od samego początku. Pierwsze 20m mozolnie dociągane do planowanego tempa. Drugie 20m w tempie P to już była tortura. Wyszło tempo niemal maratońskie. Trzeba tylko liczyć, że to taki tren, który prognozuje jednak zwyżkę formy w późniejszym czasie.
- j.go
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 296
- Rejestracja: 13 sty 2014, 10:14
- Życiówka na 10k: 41:29 (2015)
- Życiówka w maratonie: 3:16:36 (2015)
T14
22.02 (niedziela) – SP1 – 23,4km (4:52) hr: 171/189
4x(5m P + 1m BS) + 30m BS + 4x(5m P + 1m BS)
5m - 1km 188m - 4:13 hr: 177/182
5m - 1km 179m - 4:14 hr: 180/185
5m - 1km 204m - 4:09 hr: 181/186
5m - 1km 222m - 4:05 hr: 183/189
5m - 1km 177m - 4:15 hr: 180/183
5m - 1km 194m - 4:11 hr: 181/185
5m - 1km 183m - 4:14 hr: 181/186
5m - 1km 201m - 4:10 hr: 181/188
Bodajże po raz pierwszy w tych przygotowaniach udało mi się wykonać tego typu trening zgodnie z planem jeśli chodzi o tempa. Zawsze druga porcja progów poprzedzone biegiem spokojnym była już dużo wolniejsza. Tym razem wszystko poszło zgodnie z założeniami, Jedyne, co może niepokoić, to bardzo wysoki zakres tętna na tym treningu. Już podczas marszu miałem ok. 100, czyli o ok. 20 więcej niż przy dobrej, normalnej dyspozycji. Może to skutek odłamków infekcji, którą przechodzi mój syn. Nie wiem. Ale jakoś się tym nie przejmuję. Nie ma to większego znaczenia. Tempa BS-ów też wyszły bardzo fajne, bo 30m zrobiłem w tempie 5:12, a końcowy odcinek po drugiej turze progów ok. 3,5km domknąłem po 5:00. Tętna były oczywiście nieprzyzwoicie wysokie, ale biorąc pod uwagę samopoczucie to były to typowe BS. Dodatkowo te tempa rosły w czasie, co jeszcze chyba w tych przygotowaniach mi się nie zdarzyła. A to oznacza nie mniej nie więcej, jak to, że złapałem rytm. Nie sposób też nie napisać, że przynajmniej w pierwszej turze miałem spory zapas i dwie ostatnie 5m zrobiłem grubo poniżej planu w 4:09 i 4:05.
Ogólnie moje przygotowania nie są idealne, bo nigdy nie są. To takie bujanie góra-dół. Za tydzień ostatni sprawdzian – start w Wiązownej. Bardzo lubię ten półmaraton mimo osławionego „w modrę winda”. Jakiś czas temu jeszcze, gdy miałem nadzieję na większy progres, liczyłem na łamanie już teraz 1,5h. No ale teraz jestem dość ostrożny i wystartuję jednak przy pełnym obciążeniu treningowym i traktuję start, jako bardzo mocny bodziec treningowy. Jak coś z tego wyjdzie, to będzie super, jak nie, to nic wielkiego się nie stanie. Start docelowy za 5 tygodni.
22.02 (niedziela) – SP1 – 23,4km (4:52) hr: 171/189
4x(5m P + 1m BS) + 30m BS + 4x(5m P + 1m BS)
5m - 1km 188m - 4:13 hr: 177/182
5m - 1km 179m - 4:14 hr: 180/185
5m - 1km 204m - 4:09 hr: 181/186
5m - 1km 222m - 4:05 hr: 183/189
5m - 1km 177m - 4:15 hr: 180/183
5m - 1km 194m - 4:11 hr: 181/185
5m - 1km 183m - 4:14 hr: 181/186
5m - 1km 201m - 4:10 hr: 181/188
Bodajże po raz pierwszy w tych przygotowaniach udało mi się wykonać tego typu trening zgodnie z planem jeśli chodzi o tempa. Zawsze druga porcja progów poprzedzone biegiem spokojnym była już dużo wolniejsza. Tym razem wszystko poszło zgodnie z założeniami, Jedyne, co może niepokoić, to bardzo wysoki zakres tętna na tym treningu. Już podczas marszu miałem ok. 100, czyli o ok. 20 więcej niż przy dobrej, normalnej dyspozycji. Może to skutek odłamków infekcji, którą przechodzi mój syn. Nie wiem. Ale jakoś się tym nie przejmuję. Nie ma to większego znaczenia. Tempa BS-ów też wyszły bardzo fajne, bo 30m zrobiłem w tempie 5:12, a końcowy odcinek po drugiej turze progów ok. 3,5km domknąłem po 5:00. Tętna były oczywiście nieprzyzwoicie wysokie, ale biorąc pod uwagę samopoczucie to były to typowe BS. Dodatkowo te tempa rosły w czasie, co jeszcze chyba w tych przygotowaniach mi się nie zdarzyła. A to oznacza nie mniej nie więcej, jak to, że złapałem rytm. Nie sposób też nie napisać, że przynajmniej w pierwszej turze miałem spory zapas i dwie ostatnie 5m zrobiłem grubo poniżej planu w 4:09 i 4:05.
Ogólnie moje przygotowania nie są idealne, bo nigdy nie są. To takie bujanie góra-dół. Za tydzień ostatni sprawdzian – start w Wiązownej. Bardzo lubię ten półmaraton mimo osławionego „w modrę winda”. Jakiś czas temu jeszcze, gdy miałem nadzieję na większy progres, liczyłem na łamanie już teraz 1,5h. No ale teraz jestem dość ostrożny i wystartuję jednak przy pełnym obciążeniu treningowym i traktuję start, jako bardzo mocny bodziec treningowy. Jak coś z tego wyjdzie, to będzie super, jak nie, to nic wielkiego się nie stanie. Start docelowy za 5 tygodni.
- j.go
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 296
- Rejestracja: 13 sty 2014, 10:14
- Życiówka na 10k: 41:29 (2015)
- Życiówka w maratonie: 3:16:36 (2015)
24.02 (wtorek) – BS (5 przebieżek) – 13,4km (5:22) hr: 149/166
Korzystając z okazji, że miałem dzisiaj wolne zrobiłem deczko dłuższą wersję beesa. Niestety wyraźnie czuję, że coś mnie bierze. Bieganie to odczucie potęguje. Dzisiaj było słabo. Sam tren wyszedł dość przyzwoicie, bo tempo momentami było całkiem niezłe przy dość znośnym tętnie. Dodatkowo zrobiłem serię przebieżek i tutaj wyraźnie mi nie szło. Czułem znaczące „zamulenie” mięśni. Widocznie są to skutki biegania w niedzielę. Na jutro planowałem lekkie przetruchtanie przed SP2 w czwartek, ale nie wiem, jak się rozwinie moje samopoczucie, a sama witamina C może nie pomóc.
Korzystając z okazji, że miałem dzisiaj wolne zrobiłem deczko dłuższą wersję beesa. Niestety wyraźnie czuję, że coś mnie bierze. Bieganie to odczucie potęguje. Dzisiaj było słabo. Sam tren wyszedł dość przyzwoicie, bo tempo momentami było całkiem niezłe przy dość znośnym tętnie. Dodatkowo zrobiłem serię przebieżek i tutaj wyraźnie mi nie szło. Czułem znaczące „zamulenie” mięśni. Widocznie są to skutki biegania w niedzielę. Na jutro planowałem lekkie przetruchtanie przed SP2 w czwartek, ale nie wiem, jak się rozwinie moje samopoczucie, a sama witamina C może nie pomóc.
- j.go
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 296
- Rejestracja: 13 sty 2014, 10:14
- Życiówka na 10k: 41:29 (2015)
- Życiówka w maratonie: 3:16:36 (2015)
29.03.2015 r. (niedziela)
Zawody: 10. PZU Półmaraton Warszawski
Dystans: 21,097 km
Warunki: temp: 10 st, lekki wiatr, zachmurzenie małe
Zawody:
Czas: 01:31:11 (4:19.3), dystans wg Garmin: 21,260 km, hr: 180/188
Międzyczasy (dystans wg Garmin):
05,0 km (5,061km) – 00:21:42 – 21:42 (4:17) - hr: 171/181
10,0 km (5,019km) – 00:42:48 – 21:06 (4:12) - hr: 182/186
15,0 km (5,026km) – 01:04:11 – 21:23 (4:15) - hr: 184/186
20,0 km (5,055km) – 01:26:30 – 22:19 (4:25) - hr: 184/186
21,1 km (1,098km) – 01:31:11 – 04:41 (4:17) - hr: 184/188
Niestety cel nie został zrealizowany, zabrakło naprawdę dużo. Na osłodę pozostaje poprawa PB o minutę. Ale nie o to chodziło. Czułem wczoraj, że jeżeli nie wczoraj to kiedy? Wszystko szło jak po maśle. Samopoczucie – super. Pogoda – jeszcze lepsza. Organizacyjnie, dojazd – wszystko jak po sznurku. Ostatni mocz – rekord – na 4 minuty przed startem. Spokojny początek, zero szarpania. Kontrolowany, płynny bieg przez pierwszą część. Co prawda coś mi się do buta przyczepiło (jakaś taśma przylepna) i trochę mnie to denerwowało, ale i to odpadło w okolicach 5-6 km. Pejsów na 1.30 miałem w zasięgu wzroku. Dystans czasami się zmniejszał, czasami zwiększał, ale ciągle ich widziałem. Nie wiem, może za szybko zacząłem. To co mi się rzuciło po wgraniu danych na endo, to znaczne straty na kaemach, gdzie były wodopoje. Dodatkowe utrudnienie dla mnie polegało na tym, że były (prawie wszystkie) po lewej stronie. Patrząc na endo to traciłem tam 8-10 sek. Ale ostatecznego rozrachunku dokonał podbieg. Nie udało mi się już odbudować po nim i potem to już było tylko dogorywanie. Patrząc na puls to pojechałem chyba na 110 proc. ale to niestety było wczoraj za mało.
Co dalej? Zapisany jestem na Orlen na 10 km. Zaatakuję 41 min. Planuję jeszcze pobiec na 5 km na 3 maja, aby uporać się z 20 min celująć może 19:30
Co później? Przyznam się szczerze, że nie wiem jeszcze. Planuję na pewno 2 tyg. roztrenowania (w sumie nie ma za bardzo po czym). Czy atakować maraton na jesieni? 3.15 mimo wszystko bardziej się uprawdopodobniło.
Zawody: 10. PZU Półmaraton Warszawski
Dystans: 21,097 km
Warunki: temp: 10 st, lekki wiatr, zachmurzenie małe
Zawody:
Czas: 01:31:11 (4:19.3), dystans wg Garmin: 21,260 km, hr: 180/188
Międzyczasy (dystans wg Garmin):
05,0 km (5,061km) – 00:21:42 – 21:42 (4:17) - hr: 171/181
10,0 km (5,019km) – 00:42:48 – 21:06 (4:12) - hr: 182/186
15,0 km (5,026km) – 01:04:11 – 21:23 (4:15) - hr: 184/186
20,0 km (5,055km) – 01:26:30 – 22:19 (4:25) - hr: 184/186
21,1 km (1,098km) – 01:31:11 – 04:41 (4:17) - hr: 184/188
Niestety cel nie został zrealizowany, zabrakło naprawdę dużo. Na osłodę pozostaje poprawa PB o minutę. Ale nie o to chodziło. Czułem wczoraj, że jeżeli nie wczoraj to kiedy? Wszystko szło jak po maśle. Samopoczucie – super. Pogoda – jeszcze lepsza. Organizacyjnie, dojazd – wszystko jak po sznurku. Ostatni mocz – rekord – na 4 minuty przed startem. Spokojny początek, zero szarpania. Kontrolowany, płynny bieg przez pierwszą część. Co prawda coś mi się do buta przyczepiło (jakaś taśma przylepna) i trochę mnie to denerwowało, ale i to odpadło w okolicach 5-6 km. Pejsów na 1.30 miałem w zasięgu wzroku. Dystans czasami się zmniejszał, czasami zwiększał, ale ciągle ich widziałem. Nie wiem, może za szybko zacząłem. To co mi się rzuciło po wgraniu danych na endo, to znaczne straty na kaemach, gdzie były wodopoje. Dodatkowe utrudnienie dla mnie polegało na tym, że były (prawie wszystkie) po lewej stronie. Patrząc na endo to traciłem tam 8-10 sek. Ale ostatecznego rozrachunku dokonał podbieg. Nie udało mi się już odbudować po nim i potem to już było tylko dogorywanie. Patrząc na puls to pojechałem chyba na 110 proc. ale to niestety było wczoraj za mało.
Co dalej? Zapisany jestem na Orlen na 10 km. Zaatakuję 41 min. Planuję jeszcze pobiec na 5 km na 3 maja, aby uporać się z 20 min celująć może 19:30
Co później? Przyznam się szczerze, że nie wiem jeszcze. Planuję na pewno 2 tyg. roztrenowania (w sumie nie ma za bardzo po czym). Czy atakować maraton na jesieni? 3.15 mimo wszystko bardziej się uprawdopodobniło.
- j.go
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 296
- Rejestracja: 13 sty 2014, 10:14
- Życiówka na 10k: 41:29 (2015)
- Życiówka w maratonie: 3:16:36 (2015)
03.04 (piątek) – BS – 9,9km (5:41) hr: 139/158
05.04 (niedziela) – BS – 16,4km (5:33) hr: 146/157
06.04 (poniedziałek) – BS – 9,4km (5:38) hr: 142/154
Niezamierzenie zrobiłem dłuższą przerwę w bieganiu. Jakoś nie było weny. Skutek tego jest taki, że świąteczne bieganie szło jak po grudzie. Dodatkowo niezbyt sprzyjająca aura potęgowała to odczucie. Niemniej udało mi się zrobić porządny tren w niedzielę. Dodatkowo pocieszające jest to, że pod koniec tętno zaczęło mi spadać (choć tempo też), co mi się jeszcze podczas tego sezonu nie zdarzało. Dzisiaj atak na interwały – ciekaw jestem, jak to pójdzie po takie przerwie.
05.04 (niedziela) – BS – 16,4km (5:33) hr: 146/157
06.04 (poniedziałek) – BS – 9,4km (5:38) hr: 142/154
Niezamierzenie zrobiłem dłuższą przerwę w bieganiu. Jakoś nie było weny. Skutek tego jest taki, że świąteczne bieganie szło jak po grudzie. Dodatkowo niezbyt sprzyjająca aura potęgowała to odczucie. Niemniej udało mi się zrobić porządny tren w niedzielę. Dodatkowo pocieszające jest to, że pod koniec tętno zaczęło mi spadać (choć tempo też), co mi się jeszcze podczas tego sezonu nie zdarzało. Dzisiaj atak na interwały – ciekaw jestem, jak to pójdzie po takie przerwie.
- j.go
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 296
- Rejestracja: 13 sty 2014, 10:14
- Życiówka na 10k: 41:29 (2015)
- Życiówka w maratonie: 3:16:36 (2015)
07.04 (wtorek) – Interwały – 9,6km (5:13) hr: 157/188
4 serie po 1000m (tempo - 3:54), przerwa - 400m
1,00km 00:03:54.11 174/180
1,00km 00:03:52.95 177/184
1,00km 00:03:52.53 179/187
1,00km 00:03:54.52 177/185
4,00km 00:15:34.11 176/185
Chciałbym napisać, że poszło lekko, łatwo i przyjemnie, ale nic z tych rzeczy. Naprawdę trzeba było ostro zaginać, aby wyrobić się. Nie dojechałem do stanu z jesiennego biegania interwałów tuż przez BN.
10.04 (piątek) – Rytmy – 10,8km (5:38) hr: 152/192
8 serii po 400m (tempo - 3:37), przerwa na wyczucie
0.4 00:01:26.28 (3:36) 176/183
0.4 00:01:23.91 (3:30) 174/186
0.4 00:01:24.67 (3:32) 175/186
0.4 00:01:26.03 (3:35) 175/187
0.4 00:01:24.12 (3:30) 173/187
0.4 00:01:24.72 (3:32) 174/187
0.4 00:01:22.44 (3:26) 174/189
0.4 00:01:20.53 (3:21) 176/191
3.2 00:11:12.70 (3:30) 174/191
Odpoczynek
1.75 00:14:23.45 (8:14) 159/190
Tutaj dla odmiany muszę przyznać moje zaskoczenie. Dawno nie czułem się tak dobrze na trenie. Poszło zdecydowanie powyżej oczekiwań z wyraźnym zapasem. Mocy też trochę zostało, bo dwie ostatnie serie lekko podciągałem na ostatnich kilkudziesięciu metrach. Może nawet nie potrzebnie to zrobiłem, ale potrzebowałem tego. Odczucia potwierdzają liczby, było lepiej od najlepszego wyniku sprzed BN o 46s (!). Co biorąc pod uwagę to, że wtedy zrobiłem progres 18s, ma swój wymiar. Dodatkowo na odpoczynek poświęciłem również dużo mniej czasu - 38s. Poprzeczka zawieszona naprawdę wysoko choć interwały poszły tak sobie. Ale nie chodzi o bicie rekordów na treningach. Powinienem zrobić jeszcze dwie iteracje i zobaczymy, co to przyniesie na 10 i 5 km.
11.04 (sobota) – BS – 11,1km (5:52) hr: 144/152
12.04 (niedziela) – BS – 13,6km (5:39) hr: 149/157
W sobotę bieganie po lasku - 7 okrążeń. Powoli - regeneracyjnie po piątkowych rytmach. Lekkie podbiegi i zbiegi niestety dają mi się we znaki. Ciężko mi to wchodzi. To efekt omijania tej trasy - może trzeba to zmienić.
W niedziele delikatnie wydłużony BS (3 dodatkowe pętelki przy zajezdni) i słońce w pełni sprawiło, że mocno się spociłem. To nie jest aura idealna dla mnie do biegania. Od razu tętno poszło do góry i to mimo, że zabrałem ze sobą wodę 0,5l. Wydaje mi się, że sporo tracę przy pełnym nasłonecznieniu.
Liczę, że uda się dojechać z przygotowaniami na nieco większym obciążeniu niż to bywa ostatnio. Powoli też myślę, co z jesienią. Jeżeli dobrze bym się przygotował, to 3:15 jest w zasięgu, a przy dobrych wiatrach nawet minuta lub dwie mniej.
4 serie po 1000m (tempo - 3:54), przerwa - 400m
1,00km 00:03:54.11 174/180
1,00km 00:03:52.95 177/184
1,00km 00:03:52.53 179/187
1,00km 00:03:54.52 177/185
4,00km 00:15:34.11 176/185
Chciałbym napisać, że poszło lekko, łatwo i przyjemnie, ale nic z tych rzeczy. Naprawdę trzeba było ostro zaginać, aby wyrobić się. Nie dojechałem do stanu z jesiennego biegania interwałów tuż przez BN.
10.04 (piątek) – Rytmy – 10,8km (5:38) hr: 152/192
8 serii po 400m (tempo - 3:37), przerwa na wyczucie
0.4 00:01:26.28 (3:36) 176/183
0.4 00:01:23.91 (3:30) 174/186
0.4 00:01:24.67 (3:32) 175/186
0.4 00:01:26.03 (3:35) 175/187
0.4 00:01:24.12 (3:30) 173/187
0.4 00:01:24.72 (3:32) 174/187
0.4 00:01:22.44 (3:26) 174/189
0.4 00:01:20.53 (3:21) 176/191
3.2 00:11:12.70 (3:30) 174/191
Odpoczynek
1.75 00:14:23.45 (8:14) 159/190
Tutaj dla odmiany muszę przyznać moje zaskoczenie. Dawno nie czułem się tak dobrze na trenie. Poszło zdecydowanie powyżej oczekiwań z wyraźnym zapasem. Mocy też trochę zostało, bo dwie ostatnie serie lekko podciągałem na ostatnich kilkudziesięciu metrach. Może nawet nie potrzebnie to zrobiłem, ale potrzebowałem tego. Odczucia potwierdzają liczby, było lepiej od najlepszego wyniku sprzed BN o 46s (!). Co biorąc pod uwagę to, że wtedy zrobiłem progres 18s, ma swój wymiar. Dodatkowo na odpoczynek poświęciłem również dużo mniej czasu - 38s. Poprzeczka zawieszona naprawdę wysoko choć interwały poszły tak sobie. Ale nie chodzi o bicie rekordów na treningach. Powinienem zrobić jeszcze dwie iteracje i zobaczymy, co to przyniesie na 10 i 5 km.
11.04 (sobota) – BS – 11,1km (5:52) hr: 144/152
12.04 (niedziela) – BS – 13,6km (5:39) hr: 149/157
W sobotę bieganie po lasku - 7 okrążeń. Powoli - regeneracyjnie po piątkowych rytmach. Lekkie podbiegi i zbiegi niestety dają mi się we znaki. Ciężko mi to wchodzi. To efekt omijania tej trasy - może trzeba to zmienić.
W niedziele delikatnie wydłużony BS (3 dodatkowe pętelki przy zajezdni) i słońce w pełni sprawiło, że mocno się spociłem. To nie jest aura idealna dla mnie do biegania. Od razu tętno poszło do góry i to mimo, że zabrałem ze sobą wodę 0,5l. Wydaje mi się, że sporo tracę przy pełnym nasłonecznieniu.
Liczę, że uda się dojechać z przygotowaniami na nieco większym obciążeniu niż to bywa ostatnio. Powoli też myślę, co z jesienią. Jeżeli dobrze bym się przygotował, to 3:15 jest w zasięgu, a przy dobrych wiatrach nawet minuta lub dwie mniej.
- j.go
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 296
- Rejestracja: 13 sty 2014, 10:14
- Życiówka na 10k: 41:29 (2015)
- Życiówka w maratonie: 3:16:36 (2015)
15.04 (środa) – Interwały – 10,3km (5:27) hr: 158/189
4 serie po 1000m (tempo - 3:54), przerwa - 400m
1,00km 00:03:52.11 173/183
1,00km 00:03:52.46 176/187
1,00km 00:03:53.22 178/189
1,00km 00:03:55.03 181/189
4,00km 00:15:32.81 177/189
Tym razem podobnie jak poprzednio. Ciężko to szło, nie leżą mi te interwały. Wynikowo wygląda bardzo podobnie jak tydzień temu. Dużo więcej czasu spędziłem na odpoczynek, różnica jest radykalnie wysoka - ok 50s (z 7m46s na 8m36s). Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Najlepiej chyba nic - to tylko trening. Zawody wszystko zweryfikują.
4 serie po 1000m (tempo - 3:54), przerwa - 400m
1,00km 00:03:52.11 173/183
1,00km 00:03:52.46 176/187
1,00km 00:03:53.22 178/189
1,00km 00:03:55.03 181/189
4,00km 00:15:32.81 177/189
Tym razem podobnie jak poprzednio. Ciężko to szło, nie leżą mi te interwały. Wynikowo wygląda bardzo podobnie jak tydzień temu. Dużo więcej czasu spędziłem na odpoczynek, różnica jest radykalnie wysoka - ok 50s (z 7m46s na 8m36s). Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Najlepiej chyba nic - to tylko trening. Zawody wszystko zweryfikują.
- j.go
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 296
- Rejestracja: 13 sty 2014, 10:14
- Życiówka na 10k: 41:29 (2015)
- Życiówka w maratonie: 3:16:36 (2015)
26.04.2015 r. (niedziela)
Zawody: Orlen Warsaw Marathon Oshee 10 km
Dystans: 10 km
Warunki: temp: 16 st, lekki deszcz
Zawody:
Czas: 42:04 (4:12.4), dystans wg Garmin: 10,121 km, hr: 181/194
Międzyczasy (dystans wg Garmin):
05,0 km (5,059km) – 00:21:14 – 21:14 (4:14) - hr: 176/185
10,0 km (5,062km) – 00:42:04 – 20:50 (4:12) - hr: 187/194
Nie ma za bardzo o czym pisać. Początkowo myślałem, że poszło tragicznie. Teraz powoli zaczynam dostrzegać mimo wszystko pozytywy z tego biegu. Przede wszystkim to, że dojechałem do samego końca. Wycisnąłem z siebie niemal wszystko, na co mnie wczoraj było stać. A niestety stać mnie było wczoraj na niewiele. Wyraźnie brakuje mi kilometrażu. Nie zbudowałem właściwej formy opartej na objętości i sile biegowej. Ponownie podbieg mnie złamał, zbierałem się po nim kilka kilometrów i szło to bardzo mozolnie. Na zbiegu też kiepściutko. Nogi nie kręciły zwyczajnie. Ale mimo to mogłem coś jeszcze urwać. Niestety coś sobie źle po przeliczałem na 8 km i uznałem, że biegnę na wynik co najwyżej 43min i to mnie trochę zdemobilizowało. Skorygowałem się na 9 km, ale kolejny lekki podbieg pozbawił mnie złudzeń. Liczyłem jeszcze na przebicie 42 min, ale nie udało się. Pozytyw jest taki, że poszło dość równo i do podbiegu szło całkiem fajnie (2km - 4:02, 3km - 4:05) - biegło się całkiem przyjemnie. Słabe podbiegi, to wyraźny objaw braku odpowiedniego treningu. No nic trzeba kręcić dalej. Jak? Za tydzień 5km i pomyślę co dalej.
Zawody: Orlen Warsaw Marathon Oshee 10 km
Dystans: 10 km
Warunki: temp: 16 st, lekki deszcz
Zawody:
Czas: 42:04 (4:12.4), dystans wg Garmin: 10,121 km, hr: 181/194
Międzyczasy (dystans wg Garmin):
05,0 km (5,059km) – 00:21:14 – 21:14 (4:14) - hr: 176/185
10,0 km (5,062km) – 00:42:04 – 20:50 (4:12) - hr: 187/194
Nie ma za bardzo o czym pisać. Początkowo myślałem, że poszło tragicznie. Teraz powoli zaczynam dostrzegać mimo wszystko pozytywy z tego biegu. Przede wszystkim to, że dojechałem do samego końca. Wycisnąłem z siebie niemal wszystko, na co mnie wczoraj było stać. A niestety stać mnie było wczoraj na niewiele. Wyraźnie brakuje mi kilometrażu. Nie zbudowałem właściwej formy opartej na objętości i sile biegowej. Ponownie podbieg mnie złamał, zbierałem się po nim kilka kilometrów i szło to bardzo mozolnie. Na zbiegu też kiepściutko. Nogi nie kręciły zwyczajnie. Ale mimo to mogłem coś jeszcze urwać. Niestety coś sobie źle po przeliczałem na 8 km i uznałem, że biegnę na wynik co najwyżej 43min i to mnie trochę zdemobilizowało. Skorygowałem się na 9 km, ale kolejny lekki podbieg pozbawił mnie złudzeń. Liczyłem jeszcze na przebicie 42 min, ale nie udało się. Pozytyw jest taki, że poszło dość równo i do podbiegu szło całkiem fajnie (2km - 4:02, 3km - 4:05) - biegło się całkiem przyjemnie. Słabe podbiegi, to wyraźny objaw braku odpowiedniego treningu. No nic trzeba kręcić dalej. Jak? Za tydzień 5km i pomyślę co dalej.
- j.go
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 296
- Rejestracja: 13 sty 2014, 10:14
- Życiówka na 10k: 41:29 (2015)
- Życiówka w maratonie: 3:16:36 (2015)
03.05.2015 r. (niedziela)
Zawody: XXV Bieg Konstytucji 3 Maja
Dystans: 5 km
Warunki: temp: 14 st, słonecznie
Zawody:
Czas: 19:57 (3:59.4), dystans wg Garmin: 5,078 km, hr: 187/202
Międzyczasy (tempa wg Endomondo):
1 km - 4:03
2 km - 3:47
3 km - 4:17
4 km - 3:57
5 km - 3:40
To był dopiero mój trzeci bieg na 5 km. Pierwszy raz biegłem ten dystans niemal na początku mojej przygody biegowej w 2011 roku również podczas imprezy na 3 Maja. Trasa była podobna, ale rozkład nieco inny. Rozpoczynało się niemal od razu podbiegiem na Agrykoli i kończyło w parku. Wtedy celowałem w 22min, udało się nabiegać 21m15s. Ten wynik wówczas pokazywał mój potencjał i trzeba przyznać, że szybkościowo mocno się nie poprawiłem.
Co do organizacji biegu, to co mnie nieco przeszkadzało, to znaczna odległość pomiędzy przebieralnią a startem. No ale chyba trudno o lepsze rozwiązanie w tej okolicy.
Bieg puszczany był falami. Ustawiłem się w strefie na 20min, czy drugiej. Ruszyliśmy ok 5 min po pierwszej fali. W mojej strefie był pejs prowadzący bieg na 20min. I o ile podczas oczekiwania byłem blisko obok niego, to przy spacerze do strefy startowej zacząłem się ode niego oddalać. Po starcie ten dystans jeszcze bardziej się powiększył. Na początku było bardzo ciasno i tak aż do zakrętu w Łazienkowską, wtedy trochę się rozluźniło. Mnóstwo ludzie było przede mną, a pejs o jakieś 50 metrów z przodu. Powoli, spokojnie zwiększałem prędkość. Mijałem tych, którzy jednak chyba nieco pochopnie ustawili się tak blisko biegu na 20min. Moje tempo stabilnie zbliżało się do 4/km. Na znaczniku 1 km średnią miałem 4:03, a punkt minąłem w ok 4:08. Czułem się dobrze. Przede mną powoli robiło się pustawo. Bieg Czerniakowską to najlepszy odcinek tego biegu dla mnie. Biegłem spokojnie, tempo rosło, zjechało poniżej 4. Bardzo szybko zacząłem się zbliżać do czołówki fali prowadzonej przez pejsa. Na 2 km miałem 8:01, czyli drugi km pokonałem w 3:53, dogoniłem również czołówkę, która liczyła między 8 a 12 biegaczy. Wyrównałem tempo do prowadzącego. Wiedziałem, że za ok 500 m czeka mnie podbieg na Agrykoli. Dziwna sprawa, bo już podczas tych 500 metrów zaczęli powoli odpadać pojedynczy biegacze. Rozpoczął się podbieg i początkowo szło całkiem nieźle, ale siły topniały wraz z upływem czasu. Kolega prowadzący odjeżdżał do przodu. Strata zrobiła się dość znaczna. Nie pamiętam ile miałem na 3 km, ale straciłem chyba ok 20 sek. na podbiegu. Co gorsza powtórzył się scenariusz z poprzednich biegów. Nie mogłem się pozbierać. Pejs był już bardzo daleko. Musiałem dociągnąć do zbiegu. Szło to bardzo ciężko. Tempo (średnie) malało i wynosiło ponownie ponad 4/km. Rozstawałem się z marzeniami o łamaniu 20min. Pomyślałem o tym, aby dokończyć bieg jak najlepiej. Dotarłem do zakrętu i następnie zbiegu. Tutaj też nie szło. To są jednak naczynia połączone. Wyznacznikiem dobrej formy są podbiegi i zbiegi. U mnie to teraz nie działa zwyczajnie. Na zbiegu w którymś momencie zacząłem się zbliżać do pejsa, a na ostatnim zakręcie dogoniłem go i wyprzedziłem. Zobaczyłem metę, wiedziałem, że muszę mocno przycisnąć, aby zmieścić się w 20min. Przekonałem jakoś mózg, aby wydał odpowiednie rozkazy mięśniom i nogom. Stoper zatrzymałem na 19:58:68. Długo łapałem oddech, nie przypominał sobie tak intensywnego biegu.
Czas został skorygowany na 19:57, czyli biorąc pod uwagę moją ostatnią dyspozycję zgodnie z oczekiwaniami, ale patrząc na wynik z półmaratonu to o ok 15sek za wolno. No ale jedna mentalna bariera została pokonana. Teraz czas na lekki odpoczynek od biegania i zastanowienie co dalej. No i wypada podsumować, to co miało miejsce podczas tych zimowo-wiosennych przygotowań.
_________________
Zawody: XXV Bieg Konstytucji 3 Maja
Dystans: 5 km
Warunki: temp: 14 st, słonecznie
Zawody:
Czas: 19:57 (3:59.4), dystans wg Garmin: 5,078 km, hr: 187/202
Międzyczasy (tempa wg Endomondo):
1 km - 4:03
2 km - 3:47
3 km - 4:17
4 km - 3:57
5 km - 3:40
To był dopiero mój trzeci bieg na 5 km. Pierwszy raz biegłem ten dystans niemal na początku mojej przygody biegowej w 2011 roku również podczas imprezy na 3 Maja. Trasa była podobna, ale rozkład nieco inny. Rozpoczynało się niemal od razu podbiegiem na Agrykoli i kończyło w parku. Wtedy celowałem w 22min, udało się nabiegać 21m15s. Ten wynik wówczas pokazywał mój potencjał i trzeba przyznać, że szybkościowo mocno się nie poprawiłem.
Co do organizacji biegu, to co mnie nieco przeszkadzało, to znaczna odległość pomiędzy przebieralnią a startem. No ale chyba trudno o lepsze rozwiązanie w tej okolicy.
Bieg puszczany był falami. Ustawiłem się w strefie na 20min, czy drugiej. Ruszyliśmy ok 5 min po pierwszej fali. W mojej strefie był pejs prowadzący bieg na 20min. I o ile podczas oczekiwania byłem blisko obok niego, to przy spacerze do strefy startowej zacząłem się ode niego oddalać. Po starcie ten dystans jeszcze bardziej się powiększył. Na początku było bardzo ciasno i tak aż do zakrętu w Łazienkowską, wtedy trochę się rozluźniło. Mnóstwo ludzie było przede mną, a pejs o jakieś 50 metrów z przodu. Powoli, spokojnie zwiększałem prędkość. Mijałem tych, którzy jednak chyba nieco pochopnie ustawili się tak blisko biegu na 20min. Moje tempo stabilnie zbliżało się do 4/km. Na znaczniku 1 km średnią miałem 4:03, a punkt minąłem w ok 4:08. Czułem się dobrze. Przede mną powoli robiło się pustawo. Bieg Czerniakowską to najlepszy odcinek tego biegu dla mnie. Biegłem spokojnie, tempo rosło, zjechało poniżej 4. Bardzo szybko zacząłem się zbliżać do czołówki fali prowadzonej przez pejsa. Na 2 km miałem 8:01, czyli drugi km pokonałem w 3:53, dogoniłem również czołówkę, która liczyła między 8 a 12 biegaczy. Wyrównałem tempo do prowadzącego. Wiedziałem, że za ok 500 m czeka mnie podbieg na Agrykoli. Dziwna sprawa, bo już podczas tych 500 metrów zaczęli powoli odpadać pojedynczy biegacze. Rozpoczął się podbieg i początkowo szło całkiem nieźle, ale siły topniały wraz z upływem czasu. Kolega prowadzący odjeżdżał do przodu. Strata zrobiła się dość znaczna. Nie pamiętam ile miałem na 3 km, ale straciłem chyba ok 20 sek. na podbiegu. Co gorsza powtórzył się scenariusz z poprzednich biegów. Nie mogłem się pozbierać. Pejs był już bardzo daleko. Musiałem dociągnąć do zbiegu. Szło to bardzo ciężko. Tempo (średnie) malało i wynosiło ponownie ponad 4/km. Rozstawałem się z marzeniami o łamaniu 20min. Pomyślałem o tym, aby dokończyć bieg jak najlepiej. Dotarłem do zakrętu i następnie zbiegu. Tutaj też nie szło. To są jednak naczynia połączone. Wyznacznikiem dobrej formy są podbiegi i zbiegi. U mnie to teraz nie działa zwyczajnie. Na zbiegu w którymś momencie zacząłem się zbliżać do pejsa, a na ostatnim zakręcie dogoniłem go i wyprzedziłem. Zobaczyłem metę, wiedziałem, że muszę mocno przycisnąć, aby zmieścić się w 20min. Przekonałem jakoś mózg, aby wydał odpowiednie rozkazy mięśniom i nogom. Stoper zatrzymałem na 19:58:68. Długo łapałem oddech, nie przypominał sobie tak intensywnego biegu.
Czas został skorygowany na 19:57, czyli biorąc pod uwagę moją ostatnią dyspozycję zgodnie z oczekiwaniami, ale patrząc na wynik z półmaratonu to o ok 15sek za wolno. No ale jedna mentalna bariera została pokonana. Teraz czas na lekki odpoczynek od biegania i zastanowienie co dalej. No i wypada podsumować, to co miało miejsce podczas tych zimowo-wiosennych przygotowań.
_________________
- j.go
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 296
- Rejestracja: 13 sty 2014, 10:14
- Życiówka na 10k: 41:29 (2015)
- Życiówka w maratonie: 3:16:36 (2015)
Podsumowanie:
Moje przygotowania zimowo-wiosenne to przede wszystkim mniejszy kilometraż niż w latach poprzednich w tym samym okresie. I o ile w ujęciu styczeń-kwiecień nie odbiega to znacznie - 860 km w 2015 w porównaniu do 1060 km w latach 2013 i 2014. To gdy porówna się jedynie okresy luty-marzec, to różnica robi się dość znaczna: 428 km w 2015 r. w porównaniu do 625 w 2014 r. i 562 w 2013 r. W tym roku kilometraż malał mi z miesiąca na miesiąc i to był główny powód, że nie dociągnąłem do optymalnej formy. Mało w tych przygotowaniach było też treningów bardzo wartościowych. Niemniej dość intensywnie obiegiwałem się na poziomie 4:15/km, co jednak chyba było zbyt szybkim tempem jak na tempo progowe.
Starty:
Przede wszystkim mogę być zadowolony ze startu w PW. Wynik jest wyjątkowo dobry, co pokazały późniejsze starty na krótszych dystansach. Do prognozowanych wyników z HM nawet się nie zbliżyłem. Oczywiście głównym powodem był brak bazy i brak próby jej budowy po półmaratonie, ale fakty są takie a nie inne. Z wyniku w półmaratonie wychodziło mi, że powinienem mieć 41:12 na 10 km oraz 19:42 na 5 km. Na 10 km zabrakło ok minuty, na 5 km - 15 sek. To tylko potwierdza, że kalkulatory same nie biegają.
Plany:
Nie ma co, trzeba uderzyć ponownie w 3h15m w maratonie. Jak patrzę, po tym co biegają inni, to jest to bardzo poważne zadanie i wcale nie mało ambitne. Przygotowania rozpocznę po 2-tygniowym nie bieganiu w ogóle, czyli od 18.05 i tym razem nie będzie to Daniels. Na warsztat biorę wersję lite planu Hendersona lekko zmodyfikowaną biorąc pod uwagę mój urlop w drugiej połowie czerwca. Bardziej intensywne bieganie przypadnie na okres lipiec-sierpień. W trakcie zrobię jeden lub dwa biegi kontrolne. Jeden podczas Półmaratonu Praskiego, drugi może podczas Biegu Powstania Warszawskiego. Jak sobie o tym myślę, to dobrze to wygląda czasowo - równe odstępy. Chciałbym też, aby moja waga również była startowa, czyli w granicach 67-68 kg, a nie jak teraz 71. Wykonany plan, dobre zdrowie plus waga startowa powinny zaowocować nowym rekordem życiowym poniżej 3h15m.
Moje przygotowania zimowo-wiosenne to przede wszystkim mniejszy kilometraż niż w latach poprzednich w tym samym okresie. I o ile w ujęciu styczeń-kwiecień nie odbiega to znacznie - 860 km w 2015 w porównaniu do 1060 km w latach 2013 i 2014. To gdy porówna się jedynie okresy luty-marzec, to różnica robi się dość znaczna: 428 km w 2015 r. w porównaniu do 625 w 2014 r. i 562 w 2013 r. W tym roku kilometraż malał mi z miesiąca na miesiąc i to był główny powód, że nie dociągnąłem do optymalnej formy. Mało w tych przygotowaniach było też treningów bardzo wartościowych. Niemniej dość intensywnie obiegiwałem się na poziomie 4:15/km, co jednak chyba było zbyt szybkim tempem jak na tempo progowe.
Starty:
Przede wszystkim mogę być zadowolony ze startu w PW. Wynik jest wyjątkowo dobry, co pokazały późniejsze starty na krótszych dystansach. Do prognozowanych wyników z HM nawet się nie zbliżyłem. Oczywiście głównym powodem był brak bazy i brak próby jej budowy po półmaratonie, ale fakty są takie a nie inne. Z wyniku w półmaratonie wychodziło mi, że powinienem mieć 41:12 na 10 km oraz 19:42 na 5 km. Na 10 km zabrakło ok minuty, na 5 km - 15 sek. To tylko potwierdza, że kalkulatory same nie biegają.
Plany:
Nie ma co, trzeba uderzyć ponownie w 3h15m w maratonie. Jak patrzę, po tym co biegają inni, to jest to bardzo poważne zadanie i wcale nie mało ambitne. Przygotowania rozpocznę po 2-tygniowym nie bieganiu w ogóle, czyli od 18.05 i tym razem nie będzie to Daniels. Na warsztat biorę wersję lite planu Hendersona lekko zmodyfikowaną biorąc pod uwagę mój urlop w drugiej połowie czerwca. Bardziej intensywne bieganie przypadnie na okres lipiec-sierpień. W trakcie zrobię jeden lub dwa biegi kontrolne. Jeden podczas Półmaratonu Praskiego, drugi może podczas Biegu Powstania Warszawskiego. Jak sobie o tym myślę, to dobrze to wygląda czasowo - równe odstępy. Chciałbym też, aby moja waga również była startowa, czyli w granicach 67-68 kg, a nie jak teraz 71. Wykonany plan, dobre zdrowie plus waga startowa powinny zaowocować nowym rekordem życiowym poniżej 3h15m.
- j.go
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 296
- Rejestracja: 13 sty 2014, 10:14
- Życiówka na 10k: 41:29 (2015)
- Życiówka w maratonie: 3:16:36 (2015)
T1 (BS) - 18-24.05 - 4 treningi - 24,6 km (tempo: 5:51/km)
T2 (BS) - 25-31.05 - 4 treningi - 36,5 km (tempo: 5:50/km)
T3 (BS) - 01-07.06 - 5 treningów - 49,0 km (tempo: 5:51/km)
T4 (BS) - 08-14.06 - 6 treningów - 54,3 km (tempo: 5:52/km)
Początek przygotowań do MW 2015. Planowo będą trwały ok. 19 tygodni. 4 pierwsze tygodnie, to stopniowe zwiększanie ilości treningów w tygodniu plus głównie bieganie w terenie.
T2 (BS) - 25-31.05 - 4 treningi - 36,5 km (tempo: 5:50/km)
T3 (BS) - 01-07.06 - 5 treningów - 49,0 km (tempo: 5:51/km)
T4 (BS) - 08-14.06 - 6 treningów - 54,3 km (tempo: 5:52/km)
Początek przygotowań do MW 2015. Planowo będą trwały ok. 19 tygodni. 4 pierwsze tygodnie, to stopniowe zwiększanie ilości treningów w tygodniu plus głównie bieganie w terenie.
- j.go
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 296
- Rejestracja: 13 sty 2014, 10:14
- Życiówka na 10k: 41:29 (2015)
- Życiówka w maratonie: 3:16:36 (2015)
T5 (BS) - 15-21.06 - 6 treningów - 56,3 km (tempo: 5:41/km)
T6 (BS) - 22-28.06 - 6 treningów - 58,1 km (tempo: 5:26/km)
Tydzień 5 i 6 to była wielka niewiadoma, bo przypadały na okres mojego długiego urlopu. Spędzałem go na Corfu (Moraitika) i leciałem z obawa, czy będzie gdzie biegać? Oczywiście biegać można wszędzie, ale wiadomo o co chodzi. Do tego dochodziły obawy o aurę. Rzeczywistość okazała się bardzo przychylna. Znalazłem dwa odcinki ok. 1 km, na których naprzemiennie robiłem trening. Dodatkowo miałem bonus w postaci robienia podbiegów, bo na pewnych odcinkach było dość stromo, a po nawrotce miałem naukę zbiegania. Dodatkowo aura okazała się bardzo przyjazna, bo owszem była patelnia, ale nie odczuwało się tego, aż tak bardzo. W rezultacie plan zrealizowałem w 100 proc. Jeden minus (a może i nie), to że wróciło mnie ponad kilo więcej.
T6 (BS) - 22-28.06 - 6 treningów - 58,1 km (tempo: 5:26/km)
Tydzień 5 i 6 to była wielka niewiadoma, bo przypadały na okres mojego długiego urlopu. Spędzałem go na Corfu (Moraitika) i leciałem z obawa, czy będzie gdzie biegać? Oczywiście biegać można wszędzie, ale wiadomo o co chodzi. Do tego dochodziły obawy o aurę. Rzeczywistość okazała się bardzo przychylna. Znalazłem dwa odcinki ok. 1 km, na których naprzemiennie robiłem trening. Dodatkowo miałem bonus w postaci robienia podbiegów, bo na pewnych odcinkach było dość stromo, a po nawrotce miałem naukę zbiegania. Dodatkowo aura okazała się bardzo przyjazna, bo owszem była patelnia, ale nie odczuwało się tego, aż tak bardzo. W rezultacie plan zrealizowałem w 100 proc. Jeden minus (a może i nie), to że wróciło mnie ponad kilo więcej.