
ja makaron (prawie) odstawiłem, przecież wiem, że to szit.
węgle staram się z owoców i kasz, ale pieczywa też nie wyrzuciłem w całości.
to, że ja mam problem z nałogiem, który jednocześnie jest i zajadaniem stresu, i przyzwyczajeniem z dzieciństwa, i formą wynagradzania się jedzeniem i pewnie jeszcze każdy inny gówniany mechanizm psychologiczny się tu sprawdza WIEM OD DAWNA. takie życie. naraz sobie ze wszystkim nie poradzę, nie zamienię biegowych ścieżek na kozetkę u psychologa.
robię co mogę
