Uxmal, to było zdjęcie zanim wylądowałem w lodowatej wodzie po kolana, a później przyjrzałem się ziemi i tej wodzie z bliska hehe
A obok, dosłownie 10-15 m po lewej stronie była taka piękna asfaltowa ścieżka rowerowa, na której zresztą równolegle do mnie biegła kolorowo i bardzo modnie ubrana biegaczka. Później w duchu śmiałem się z tego, jak różne ma znacznie dla każdego biegacza stwierdzenie "biegałem dzisiaj" (chociaż ja raczej powinienem określić tą aktywność jako "taplałem się w błocie dzisiaj")
A tutaj ciekawostka o sandałach biegowych na Marathon des Sables - czyli ok. 250km po piachach i skałach pustyni - link tutaj
z edycji 2014i tutaj
z edycji 2015.
To zdjęcie mówi samo za siebie
Co do Luna Sandals. Drogie są to fakt, ale w PL można kupić polskiej produkcji sandały biegowe znacznie taniej (tak 3-4x).
Ja przez chyba 2 albo 3 lata/sezony miałem swojej produkcji. Bardzo wygodne do chodzenia, do biegania nieco za mało terenową miały podeszwę i były cięższe niż LS.
LS kupiłem z czystej ciekawości by zobaczyć na czym polega różnica, i ponieważ były wodoodporne (wersja z MGT), co było ważne bo kurtyny wodne stosowane na zawodach doprowadzały mnie do szału, gdy biegłem w Sockwach (bieganie 20k w mokrych skarpetach jest średnim doświadczeniem hehe - choć trzeba przyznać, że skarpetobutki praktycznie wysychały zanim dobiegłem do kolejnej kurtyny!). Mam Mono do chodzenia, i Leadville Pacer do biegania.