Tren w stylu sosika.

Zaczęłam od niedługiej, 2km rozgrzewki. GPS zaczął natomiast od pokazywania głupot i stwierdzenia, że przez pierwsze 40s przebiegłam 50m, co byłoby możliwe raczej, gdybym szła. Ale to w sumie niespecjalnie istotne.
Kiedy ruszyłam z akcentem, było mi cholernie ciężko i wątpiłam, że dociągnę do końca, tym bardziej, że wcale nie trzymałam założonego tempa i każdy kolejny kilometr był ciut wolniejszy. Przyczyna - biegłam pod dość znaczący wiatr w otwartym terenie. Pierwsza piątka, zakończona długim podbiegiem, poszła na tyle słabo, że nosiłam się z zamiarem zakończenia tego, postanowiłam jednak sprawdzić, jak będę czuła się po szóstym kilometrze, czyli po nawrotce. Może nie stał się wtedy cud, ale udawało się utrzymać tempo bez zajezdni, uznałam więc, że wypada dokończyć. Skończyłam mocnym finiszem, pokazującym przynajmniej, że zapas sił był. Nadrobiłam wtedy stratę z podbiegu. Koniec końców wyszło 10km w 47:40, czyli 10s za wolno w stosunku do założeń.
Rozgrzewka - niby 2km ale pewnie ciut więcej w 11:45
Tempo HM: 10km w 47:40 min
Kolejne kilometry: 4:46, 4:47, 4:48, 4:50, 4:57 (długi ok. 300m podbieg), 4:44, 4:45, 4:47, 4:45, 4:31
Schłodzenie: 1,9km jakoś wolno

Może być. Fajnie jest sobie biegać takie dychy treningowo.

Ostatnio nie robię nic innego tylko biegam, jem, śpię i pracuję. Deadline złożenia magisterki drugiego marca. Zmykam więc pisać mniej przyjemne rzeczy.