Polacy lubią narzekać a i przy okazji niedzielnego wydarzenia, w którym prawie wziąłem udział chciałem zaprosić Was do dyskusji o najgorszym dla Was biegu.
Bieg może być najgorszy pod względem organizacji, słabego wyniku (z różnych przyczyn) w każdym razie taki, który zapamiętaliście i chcecie się pochwalić
Może to co najgorsze uda się finalnie "przekuć" w jakieś pozytywy - ktoś poczyta i się zastanowi na przyszłość
Dla mnie takim wydarzeniem był Bieg Tropem Wilczym 2015 (Bieg Pamięci Żołnierzy Wyklętych) w Woliborzu.
Miałem w tą niedzielę nic nie biegać bo choroby mnie męczyły i nie chciałem od razu po przerwie przegiąć ale tak mnie nosiło, że hej W lokalnej Nowo Rudzkiej gazecie wyczytałem, że w miejscowości Wolibórz przy okazji obchodów Pamięci Żołnierzy Wyklętych robią bieg na 1963 metry to uznałem, że muszę pobiec. Wioska ta blisko od moich teściów (jakieś 3-5 km) więc logistycznie żadna wyprawa. Ubrałem się, żonie nudziłem, że jedziemy i ma robić zdjęcia no i żeśmy pojechali.
Podejrzanie trochę wyglądał opis tego wydarzenia na oficjalnej stronie www bo nic poza nazwiskiem i numerem tel. nie było (a w innych miejscowościach ładnie rozpisane) ale ok. Skoro piszą w prasie znaczy wszystko jest/będzie.
Na miejscu okazało się, że jest stolik, facet z listą i reklamówką koszulek oraz trochę dzieci z rodzicami. Podchodzę i pytam czy można się zapisać a on do mnie, że w sumie on nic nie organizuje a tylko ma swoją listę dzieci (znaczy jakiś nauczyciel). Ale będzie zaraz organizator to czekać. No to czekamy. Zeszło się jeszcze trochę dzieci, o dziwo jedna dorosła kobieta w sportowym stroju i wszyscy stoją. Hmm... bieg coś mocno kameralny sie szykuje ale OK, przyjechałem to pobiegnę.
Pojawił się w końcu następny facecik - znaczy organizator. Żona moja jak go zobaczyła powiedziała, że nic z tego nie będzie bo to znany w okolicy "zakręt" (bez obrazy) i jak on coś organizuje to niemożliwe by wyszło (coś wspólnego ze sportem to on lokalnie ma bo ćwiczy niby młodzież, jakiś klub sportowy założył czy jakoś tak). No i oczywiście ów osobnik począł się miotać. Rozkładać jakiś pachołki przy starcie, czyścić trasę z wyimaginowanych gałązek. Oczywiście też miał swoją listę dzieci, koszulki im rozdawał a mnie obchodził szerokim łukiem.
Podobno w całej tej kompanii był jeszcze 3 organizator ale obaj powyżsi nawet nie wiedzieli kto to i czy wogóle będzie.
Ciśnienie mi wzrosło, myślę co ja tu robię ale ok jeszcze czekam bo mówił ten drugi, że jak już swoim rozda to będzie myślał co dalej. Zrobiło się za 10 minut do startu, pojawił się 1 (słownie jeden) dorosły startujący (już oczywiście w koszulce) znaczy, że ktoś lokalny i wiedział z kim gadać.
Przy okazji doszło do moich uszu jak ma wyglądać bieg czyli Organizator nr. 2 wszystkim głośno klarował, że do połowy trasy wszyscy biego-maszerują za nim a niech nikt go nie raczy wyprzedzić. Z powrotem do już można coś pobiec.
Niestety tu już nie wytrzymałem. Powiedziałem żonie, że robimy w tył zwrot idziemy do samochodu i do domu. I tak skończył się mój pierwszy bieg, w którym nie pobiegłem
Nie chciałbym wyjść na marudę ale ludzie, porażka na całego. Ja rozumiem, że miejscowość mała ale jak ktoś chce robić bieg to niech się za to zabiera z sensem (albo niech go nie robi jak nie umie). Do tej pory nawet jak biegłem w podobnej wielkości dziurach to zawsze ludzie potrafili się zorganizować na tyle, że bieg to zawsze przypominało. A tu nie wiem o co kaman. Była chyba możliwość wydrzeć od fundacji koszulki, medale to chłopaki skorzystali, wzięli.
Ani to świętowanie było, ani zachęcanie do sportowej aktywności. No ok, dla "ich" dzieci to może. Strasznie żałuję, że się tam wybrałem bo wystarczyło pojechać 15 km dalej do Wałbrzycha a tam bieg ten miał stosowniejszą oprawę i wyglądał jak powinien.
No i niedziela bez biegu. Świeżego powietrza zażyłem za to stojąc 40 minut wśród ludzi, którzy nic nie robią, nic nie widzą...
Najgorszy bieg w waszej karierze
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 693
- Rejestracja: 14 lis 2013, 22:23
- Życiówka na 10k: 44:49
- Życiówka w maratonie: 04:09:02
- Lokalizacja: Oleśnica
Komentarze do bloga biegowego: [url]http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=28&t=38345[/url]
Strona WWW: [url]http://www.pstryk-pstryk.com[/url]
Blog Biegowy: [url]https://rmc-biega.pl[/url]
Strona WWW: [url]http://www.pstryk-pstryk.com[/url]
Blog Biegowy: [url]https://rmc-biega.pl[/url]
- JanW_AB
- Wyga
- Posty: 60
- Rejestracja: 12 lis 2014, 19:45
- Życiówka na 10k: 35:16
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Łódź/Piotrków
- Kontakt:
Oj niezła "przygoda" z tym biegiem. Ja za to bieg, gdzie organizacja była tragiczna, wspominam bardzo pozytywnie.
Dokładnie chodzi mi o szalony I Nocny Półmaraton we Wrocławiu (2013), gdzie organizatorzy dali ciała z oznaczaniem trasy, której policja nie odebrała. Koniec końców nie wiem kto bardziej zawinił, ale stojąc na starcie można było się nieźle zdenerwować, w szczególności, że był to mój półmaratoński debiut do którego szykowałem się parę tygodni. Trzy razy przełożony start nie rozwścieczył nas tak bardzo jak organizator, który wszedł o 22 na scenę (2 godziny po planowanym starcie) i z wielkim fochem oświadczył, że bieg się nie odbędzie i żebyśmy się nie denerwowali, bo w sumie nie mamy powodu... W tym momencie irytująca część biegu się skończyła, bo ktoś krzyknął "I tak biegniemy!" i 3/4 ludzi (z 4 tysiecy) wyleciało na ulice przebiec półmaraton.
Nie muszę chyba mówić, że bekę mieliśmy przez całą trasę Do tego pozdrowienia do policjantów (kulturalne i miłe(!)) Ci bardziej pozytywni odpowiadali nam tym samym. Staraliśmy się biec po trasie, ale gdzieś w połowie skończyły się oznaczenia, więc zdarzało się, że biegliśmy przez przejście podziemne, tory tramwajowe czy skwerek, do tego ostatnie 5km pokonaliśmy w grupie 30 osób, z których tylko jeden znał trasę i nas nawigował.
W zasadzie do idealnego biegu zabrakło tylko pomiaru czasu Biorąc pod uwagę, że praktycznie nonstop startuje się w zawodach, gdzie żyłuje się tempo taki bieg był świetną odskocznią.
A organizatorzy? Jakoś wybrneli z sytuacji - rozdawali medale na mecie, zapewnili posiłek regeneracyjny i oprawę po biegu oraz zwrócili startowe. Może i dali ciała, ale myślę, że "na stare lata", jak będę opowiadał wnukom o swojej biegowej przygodzie będzie to pierwszy bieg, jaki przyjdzie mi do głowy
Dokładnie chodzi mi o szalony I Nocny Półmaraton we Wrocławiu (2013), gdzie organizatorzy dali ciała z oznaczaniem trasy, której policja nie odebrała. Koniec końców nie wiem kto bardziej zawinił, ale stojąc na starcie można było się nieźle zdenerwować, w szczególności, że był to mój półmaratoński debiut do którego szykowałem się parę tygodni. Trzy razy przełożony start nie rozwścieczył nas tak bardzo jak organizator, który wszedł o 22 na scenę (2 godziny po planowanym starcie) i z wielkim fochem oświadczył, że bieg się nie odbędzie i żebyśmy się nie denerwowali, bo w sumie nie mamy powodu... W tym momencie irytująca część biegu się skończyła, bo ktoś krzyknął "I tak biegniemy!" i 3/4 ludzi (z 4 tysiecy) wyleciało na ulice przebiec półmaraton.
Nie muszę chyba mówić, że bekę mieliśmy przez całą trasę Do tego pozdrowienia do policjantów (kulturalne i miłe(!)) Ci bardziej pozytywni odpowiadali nam tym samym. Staraliśmy się biec po trasie, ale gdzieś w połowie skończyły się oznaczenia, więc zdarzało się, że biegliśmy przez przejście podziemne, tory tramwajowe czy skwerek, do tego ostatnie 5km pokonaliśmy w grupie 30 osób, z których tylko jeden znał trasę i nas nawigował.
W zasadzie do idealnego biegu zabrakło tylko pomiaru czasu Biorąc pod uwagę, że praktycznie nonstop startuje się w zawodach, gdzie żyłuje się tempo taki bieg był świetną odskocznią.
A organizatorzy? Jakoś wybrneli z sytuacji - rozdawali medale na mecie, zapewnili posiłek regeneracyjny i oprawę po biegu oraz zwrócili startowe. Może i dali ciała, ale myślę, że "na stare lata", jak będę opowiadał wnukom o swojej biegowej przygodzie będzie to pierwszy bieg, jaki przyjdzie mi do głowy
JanBiegaBlog - mój blog
AkademiaBiegacza.pl S.L. Salos Wodna Łódź - mój klub
ULTRA "Geniusze" Biegania - 26.04.2015 - 03.05.2015 - moja wyprawa: Maraton i etapowe Ultra (130km) w 8 dni
AkademiaBiegacza.pl S.L. Salos Wodna Łódź - mój klub
ULTRA "Geniusze" Biegania - 26.04.2015 - 03.05.2015 - moja wyprawa: Maraton i etapowe Ultra (130km) w 8 dni
- Bacio
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1229
- Rejestracja: 22 cze 2013, 00:11
- Życiówka na 10k: 55:09
- Życiówka w maratonie: 5:12:13
U mnie najgorszy był w 100% z mojej winy.
To był mój pierwszy półmaraton w życiu i spotkałem ścianę na 17km. Tak, tak - tę ścianę, co powinna czekać na 35km.
Po prostu mi się tak dobrze biegło na początku (jak nigdy!) - znany temat
No i kiedy na 17km umierałem (nie wiem, czy szedłem, truchtałem czy się czołgałem, a może wszystko jednocześnie) widzę człowieka z obsługi mówi: "Już nie daleko, dasz radę. Pamiętaj, że jak się nie porzygasz na mecie, to znaczy, że nie dałeś z siebie wszystkiego".
I tak mi ten tekst kołatał się w głowie do samej mety. Już mnie nie interesowały meta, posiłek, medal, czy cokolwiek innego. 100% mózgu było ustawione na odpowiedź na pytanie "czy na mecie okaże się, że dałem z siebie wszystko".
Okazało się, że dałem z siebie wszystko zarówno na mecie, jak i dwa razy w drodze powrotnej do domu.
To było niesamowite doświadczenie i z upływem czasu coraz bardziej je doceniam. A medal "Półmaratonu Kampinoskiego" jest do tej pory na honorowym miejscu jako wyrwany bestii z gardła
To był mój pierwszy półmaraton w życiu i spotkałem ścianę na 17km. Tak, tak - tę ścianę, co powinna czekać na 35km.
Po prostu mi się tak dobrze biegło na początku (jak nigdy!) - znany temat
No i kiedy na 17km umierałem (nie wiem, czy szedłem, truchtałem czy się czołgałem, a może wszystko jednocześnie) widzę człowieka z obsługi mówi: "Już nie daleko, dasz radę. Pamiętaj, że jak się nie porzygasz na mecie, to znaczy, że nie dałeś z siebie wszystkiego".
I tak mi ten tekst kołatał się w głowie do samej mety. Już mnie nie interesowały meta, posiłek, medal, czy cokolwiek innego. 100% mózgu było ustawione na odpowiedź na pytanie "czy na mecie okaże się, że dałem z siebie wszystko".
Okazało się, że dałem z siebie wszystko zarówno na mecie, jak i dwa razy w drodze powrotnej do domu.
To było niesamowite doświadczenie i z upływem czasu coraz bardziej je doceniam. A medal "Półmaratonu Kampinoskiego" jest do tej pory na honorowym miejscu jako wyrwany bestii z gardła
1. Tu trochę o biegomarszowaniu... www.biegomarsz.pl
2. A to mój blog biegowy
->>> 3. Tu KLIK na komentarze do mojego bloga biegowego <<<-
Pozdrawiam, Bacio - Może ostatni, ale na mecie!
2. A to mój blog biegowy
->>> 3. Tu KLIK na komentarze do mojego bloga biegowego <<<-
Pozdrawiam, Bacio - Może ostatni, ale na mecie!
- charm
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1929
- Rejestracja: 28 sty 2014, 15:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: silesia
- Kontakt:
Najgorszy bieg.. hmmm, niewątpliwie grudniowy bieg "Po moczkę i makówki"
Organizacyjnie super sprawa, malutka miejscowość, bieg niby kameralny, ale 300 miejsc rozeszło się w parę dni jak świeże bułeczki, większość uczestników poprzebierana, grupy ubrane "grupowo", świetna atmosfera a na mecie domowe makówki i moczka...
i wszystko byłoby ok, gdyby nie moja głupota...
Biegłam po życiówkę, tzn taki miałam plan...
mój pierwszy sensowny bieg na 10km...
ale dzień wcześniej impreza pożegnalna kumpla z pracy
nie piłam, nie skusiłam się na pizzę, żadnego piwa, drinków, itd, cały wieczór na wodzie mineralnej, ale w końcu zgłodniałam i coś musiałam zjeść... no i zamiast zwinąć się do domu, zjadłam... zapiekankę....
w nocy obudził mnie ból brzucha i konieczność skorzystania z wc.... powtarzane jeszcze kilkakrotnie...
bieg o 12, zamiast pożywnego śniadania herbata i parę gryzów banana, po drodze oczywiście znowu wc, ale stwierdziłam, że biegnę...
pierwsze kilka km było ok, a potem coraz gorzej... zaczęło mi się robić słabo, było mi niedobrze, gorąco, duszno, i w ogóle... bieg był po 2,5km pętli, na drugiej dałam tż bluzę i biegłam w koszulce bez rękawów, na mecie marzyłam tylko o wc... czas ~8 minut gorszy niż zakładany
Po powrocie do domu węgiel, herbata ziołowa, ponad 39 stopni gorączki, łóżko, i w sumie do żywych wróciłam po ok 24h od powrotu do domu po biegu....
Organizacyjnie super sprawa, malutka miejscowość, bieg niby kameralny, ale 300 miejsc rozeszło się w parę dni jak świeże bułeczki, większość uczestników poprzebierana, grupy ubrane "grupowo", świetna atmosfera a na mecie domowe makówki i moczka...
i wszystko byłoby ok, gdyby nie moja głupota...
Biegłam po życiówkę, tzn taki miałam plan...
mój pierwszy sensowny bieg na 10km...
ale dzień wcześniej impreza pożegnalna kumpla z pracy
nie piłam, nie skusiłam się na pizzę, żadnego piwa, drinków, itd, cały wieczór na wodzie mineralnej, ale w końcu zgłodniałam i coś musiałam zjeść... no i zamiast zwinąć się do domu, zjadłam... zapiekankę....
w nocy obudził mnie ból brzucha i konieczność skorzystania z wc.... powtarzane jeszcze kilkakrotnie...
bieg o 12, zamiast pożywnego śniadania herbata i parę gryzów banana, po drodze oczywiście znowu wc, ale stwierdziłam, że biegnę...
pierwsze kilka km było ok, a potem coraz gorzej... zaczęło mi się robić słabo, było mi niedobrze, gorąco, duszno, i w ogóle... bieg był po 2,5km pętli, na drugiej dałam tż bluzę i biegłam w koszulce bez rękawów, na mecie marzyłam tylko o wc... czas ~8 minut gorszy niż zakładany
Po powrocie do domu węgiel, herbata ziołowa, ponad 39 stopni gorączki, łóżko, i w sumie do żywych wróciłam po ok 24h od powrotu do domu po biegu....
- banan85
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1239
- Rejestracja: 27 kwie 2014, 22:07
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: wielkopolska
obawiam się, że ten anjgorszy dopiero przede mna
- charm
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1929
- Rejestracja: 28 sty 2014, 15:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: silesia
- Kontakt:
Moczka to taka wigilijna potrawaSghjwo pisze:A mozna dla goroli, co je ta "moczka" ?charm pisze: "Po moczkę i makówki"
Słodka, coś w stylu zupy z owoców i piernika... wiem, że brzmi dziwnie, ale dobrze zrobiona jest pyszna
A majówki, bo może w niektórych regionach kraju też nieznana potrawa, to kolejna słodka wigilijna potrawa mak, bakalie, orzechy, miód zazwyczaj mleko, bu9ki/biszkopy/chleb/coś co wchłania nadmiar
Btw, odnośnie tego biegu, regulamin tego biegu i jego tłumaczenie