Witam wszystkich na forum!
Od października 2014 zacząłem w miarę regularnie biegać (54 lata, 94kg ,175 cm),2-3 razy w tygodniu. Wczesniej byłem w miarę aktywny: tenis, pływanie, narty. Celem rozpoczęcia przygody z bieganiem jest oczywiście zrzucenie paru kg i poprawa szybkości na korcie. Bardzo mi się spodobało, czułem wyraźną poprawę samopoczucia i szybkości.Biegałem sobie na luzie z rozgrzewką, rozciąganiem ,wszystko jak w wielkiej książce napisano i oczywiście wg Marszałka. Zaczęły mnie jednak boleć łydki, tak 10-15 cm nad kostkami,po jednym z treningów musiałem zrobić sobie przerwę, ból przeszedł na przednią, wewnętrzną stronę piszczeli. Teraz ( po 3 tygodniach przerwy) czuję jeszcze lekki ,tępy ból w lewej nodze, nosi mnie jednak,żeby wrócić na bieżnię.Wiem,że to raczej typowy shin splints,myślę,że to nie buty (biegam w Gel Kayano lub NB 810). Teraz już do mnie dochodzi,że przesadziłem z ilością, nie posłuchałem wskazówek jakie miałem od własnego organizmu. Spróbować wrócić do bieganie czy poczekać aż ból ustąpi? Jak myślicie?