400m (submax) + 4 x 400m (1'20") /p.4'
400m - 1:11.2 (2'58"/km)

4 x 400m /p.4' : 1'20" , 1'18" , 1'19" , 1'17"
Razem: 11,0 km - 51'29" (4'41"/km)
Synek dziś nie dał pospać,kilka razy podubka w nocy a od 5-tej już nie spałem,byłem rozbudzony.
Założeniem było zacząć biegać około 7-mej a potem czakała mnie robota papierkowa.
Zamieniłem kolejność,po lekkim śniadanku przed 6-tą byłem w pracy,zrobiłem co trzeba i przed 8-mą
byłem zwarty i gotowy na trening.

Długa rozgrzewka,3km na AWF-owską bieżnię plus 800m na niej,przebieżki,dużo rozciągania.
Od samego początku w planie było 5 x 400m w tempie na 800m czyli Danielowskich szybkich rytmów S.
Kusiło mnie jednak pobiec testowe 400m.

wskazywał 1 st na plusie.
Po długich rozmyślaniach podczas przebieżek i rozciągania postanowiłem polecieć koło z prędkością submaksymalną
tak na 95-97%.Po teście na maksa mogłoby nie być sił na kolejne 400-setki.
Zacząłem dość spokojnie,na półmetku pomyślałem,że biegnę za wolno.Chciałem się zmieścić w 1:15,to był cel minimum.
Jako,że przy takim biegu łapy machają dość mocno nie spojrzałem ani razu na zegarek,zresztą GPS na bieżni i tak fałszuje.
Na 100m przed końcem poczułem czwórki i to w momencie zaczęła robić się "wata".

Było ciężko,nawet bardzo,ale czułem jeszcze niewielką rezerwę którą mógłbym wykorzystać na finiszu,niemniej
czekały mnie 4x400m odcinki i nie chciałem się wypruć na maksa.
Na pewno to tempo utrzymałbym jeszcze przez 50-70m a gdybym miał jakiegoś przeciwnika to i dłużej.
Jak wyłączyłem stoper i zobaczyłem na wynik to micha mi się ucieszyła,zszedłem poniżej 3:00/km,choć to dalej
wolne bieganie,w tym tempie Keniole biegają maraton.

Ze 2 minuty po tym kółku oglągalem swoje obuwie,potem jeszcze z minutę stania zanim ruszyłem na 400m truchtu
przed kolejnym powtórzeniami,tym razem w wolniejszym tempie.
Założyłem sobie każde koło po 1:20,potem chwila stania,400m truchtu i tak 4 razy.
Tutaj już nie było tak ciężko,ale lekko też nie.

Oddech w końcówce się bardzo przyspieszał ale nogi już nie były "waciane" co mnie lekko dziwiło.
Wnioski z dzisiejszego biegania są takie,że to zupełnie inny wysiłek niż 10km ciągłego czy kilometrowe interwały.
Takie 400m biegane prawie na maksa jest co tu dużo mówić cholernie ciężkie....mam namiastkę tego co mnie czeka
jak wejdę na trening pod 800m.
Orka to będzie,oj będzie ale zadowolenie i przyjemność z szybszego biegania jest ogromna.

Nie wiem tylko czy przed takim trenem jak dziś nie powinienem być bardziej wypoczęty,był to mój szósty kolejny dzień
treningowy i 80km na liczniku.