Mam zamiar zacząć biegać

Stawiasz pierwsze kroki? Tutaj szukaj wsparcia, pomocy i zachęty. Wstąp i podaj rękę tym, którzy dopiero nabierają pędu.
Awatar użytkownika
ojtam
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 1
Rejestracja: 09 sty 2015, 08:03
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Na razie pobiegłam raz - w sierpniu. :bum: Zbierałam się przez miesiąc, w końcu odważyłam się wyjść z domu i o dziwo mam całkiem miłe wrażenia. Przebiegłam więcej niż kiedykolwiek na WFie (= w życiu), choć nie było to tempo nawet trójkowe. Cały czas miałam w głowie pewną panią człapiącą minikroczkami, którą WFista nam wskazał jako wzór - "tak macie biegać". Okazuje się, że miał rację i truchtając niemal tiptopami można ubiec dalej, dłużej i wyglądać po tym jak homo sapiens. Z drugiej strony to był straszny smutek i rozczarowanie, gdy po paru chwilach szybkiego chodu zdecydowałam (nikt nie patrzy?-) "tak, teraz pobiegnę!", wiatr w żagle, emocje, zaczynam! - i zwolniłam. :trup:
Póki co zabieram się do kolejnego wyjścia z domu. Jak pies do jeża, ale to nieuniknione: decyzja została powzięta, styl życia ma się zmienić powoli, niespostrzeżenie i bezboleśnie, ale na stałe. Udaję przed swoim mózgiem, że wcale nie, żeby nie spanikować, że to koniec radosnego lenistwa, obżarstwa, a początek kanapeczek zamiast stejków.

Najgorzej wyjść, bo nie wiem dokąd mam biec, a jak dobiegnę do końca chodnika po to, żeby zawrócić, to się spalę ze wstydu. W dodatku choć za pierwszym razem krzywda mi się nie stała, a mijani ludzie mieli mnie w nosie, albo wręcz wyglądali życzliwie, to cały czas myślę, że będą się gapić i osądzać. :ojoj: To irracjonalny lęk, ale taki już mój żywot i moje demony. :sss:

Napiszę w tym wątku jeszcze kiedyś, np. jak drugi raz wyjdę pobiegać, albo nawet po trzecim czy czwartym, żeby się to znowu nie skończyło półroczną przerwą po jednym wyjściu. Najpóźniej wiosną, jak będzie cieplej, albo jak chociaż kupię czapkę. :oczko:
PKO
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Huehue, pamiętam moje początki z bieganiem... Też się głupio czułem wychodząc w szortach i koszulce z biedry potruchtać kilka km. I też było mi jakoś tak dziwnie przechodząc koło chłopaczków siedzących pod klatka. Wydawało mi się, że wszyscy się patrzą i sobie myślą "Co za debil". Znając życie mieli mnie w dooopie, a wszystko siedziało w mojej głowie :hahaha: Teraz wychodzę sobie na luzie, chłopaczki siedzą dalej i nie przejmują się mną tak samo jak ja nie przejmuje się nimi ;)

Moja rada... Jeśli się krępujesz to siadaj na rower, jedź gdzieś gdzie nikogo nie mam i tam potruchtaj. Głowa będzie spokojna, a trening Ci się wydłuży o jazdę rowerem ;)
Awatar użytkownika
krunner
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 978
Rejestracja: 14 wrz 2011, 10:32
Życiówka na 10k: 42:53
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

ojtam pisze:Najgorzej wyjść, bo nie wiem dokąd mam biec, a jak dobiegnę do końca chodnika po to, żeby zawrócić
Znajdź sobie jakąś pętlę na początek w pobliżu domu, możesz nawet do niej mieć 2 km, dodatkowy ruch tylko dobrze zrobi (pętla w parku, stadion, boisko przy szkole).
ojtam pisze:albo jak chociaż kupię czapkę
Czapka jest bardzo ważna, dużo ważniejsza niż 2-3 warstwy ubrań no i przydają się rękawiczki.
Generalnie najlepiej zaczynać jest wiosną, w marcu-kwietniu.
powodzenia
Jarekk
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 17
Rejestracja: 31 gru 2014, 12:03
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

NIe lękaj się dasz radę ja też zaczynam . Nie przejmuj się innymi . Powodzenia

Pozdrawiam J
DawidK
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 276
Rejestracja: 20 sty 2014, 20:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Polanka Wielka koło Oświęcimia.

Nieprzeczytany post

Trzymaj się dasz rade, będzie dobrze. Nie przejmuj się ludźmi :usmiech:
Analogic Disturbance
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 29
Rejestracja: 11 mar 2011, 11:10
Życiówka na 10k: 00:49:16
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Legnica
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Nie przejmuj się tym co inni mogą o tobie myśleć kiedy idziesz sobie pobiegać. Tak jak napisał Skoor, większość takich akcji dzieje się u ciebie w głowie.

Biegasz dla siebie i swojego zdrowia, nie dla innych.

Nawet jeżeli znajdą się takie osoby które wzrokiem będą cię "mierzyć" - raczej z zazdrości niż z szydzenia.

Życzę powodzenia i motywacji!
uebq
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 495
Rejestracja: 30 kwie 2014, 19:57
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

ojtam pisze: truchtając niemal tiptopami można ubiec dalej, dłużej i wyglądać po tym jak homo sapiens. Z drugiej strony to był straszny smutek i rozczarowanie, gdy po paru chwilach szybkiego chodu zdecydowałam (nikt nie patrzy?-) "tak, teraz pobiegnę!", wiatr w żagle, emocje, zaczynam! - i zwolniłam. :trup:
Póki co zabieram się do kolejnego wyjścia z domu. Jak pies do jeża, ale to nieuniknione:
nie pękaj nic - po swoich pierwszych wyprawach nie wyglądałem nawet jak homo erectus,

o sapiens w ogóle mowy nie mogło być, bo nieprzytomny = niesapiens :hej:

chłopaczki - no cóż... wszędzie jacyś są, nie unikaj ludzi, wszędzie są jakieś oczy. Jak ktoś tu już napisał - większość krytyki rodzi się w Twojej głowie, idź pobiegać, potem znowu idź pobiegać... eat / run / sleep / repeat :taktak:

na koniec: lepiej pisać o bieganiu po powrocie z wyjścia, niż o zamiarze wyjścia na bieganie. Pisanie o zamiarze zabiera czas potrzebny na bieganie :uuusmiech:
rufuz

Nieprzeczytany post

ojtam pisze:Na razie pobiegłam raz - w sierpniu. :bum: Zbierałam się przez miesiąc, w końcu odważyłam się wyjść z domu i o dziwo mam całkiem miłe wrażenia. Przebiegłam więcej niż kiedykolwiek na WFie (= w życiu), choć nie było to tempo nawet trójkowe. Cały czas miałam w głowie pewną panią człapiącą minikroczkami, którą WFista nam wskazał jako wzór - "tak macie biegać". Okazuje się, że miał rację i truchtając niemal tiptopami można ubiec dalej, dłużej i wyglądać po tym jak homo sapiens. Z drugiej strony to był straszny smutek i rozczarowanie, gdy po paru chwilach szybkiego chodu zdecydowałam (nikt nie patrzy?-) "tak, teraz pobiegnę!", wiatr w żagle, emocje, zaczynam! - i zwolniłam. :trup:
Póki co zabieram się do kolejnego wyjścia z domu. Jak pies do jeża, ale to nieuniknione: decyzja została powzięta, styl życia ma się zmienić powoli, niespostrzeżenie i bezboleśnie, ale na stałe. Udaję przed swoim mózgiem, że wcale nie, żeby nie spanikować, że to koniec radosnego lenistwa, obżarstwa, a początek kanapeczek zamiast stejków.

Najgorzej wyjść, bo nie wiem dokąd mam biec, a jak dobiegnę do końca chodnika po to, żeby zawrócić, to się spalę ze wstydu. W dodatku choć za pierwszym razem krzywda mi się nie stała, a mijani ludzie mieli mnie w nosie, albo wręcz wyglądali życzliwie, to cały czas myślę, że będą się gapić i osądzać. :ojoj: To irracjonalny lęk, ale taki już mój żywot i moje demony. :sss:

Napiszę w tym wątku jeszcze kiedyś, np. jak drugi raz wyjdę pobiegać, albo nawet po trzecim czy czwartym, żeby się to znowu nie skończyło półroczną przerwą po jednym wyjściu. Najpóźniej wiosną, jak będzie cieplej, albo jak chociaż kupię czapkę. :oczko:
moja rada jest jedna i prostolinijna: miej przechodniów-gapiów w d...e. Oni nie będą za Ciebie biegać. Jak wytrwasz i rozpędzisz treningowe "kolo zamachowe" to gapić sie beda za jakiś czas kiedy pójdziesz np. na basen ale wtedy to juz z innych powodów :oczko:
axe
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1210
Rejestracja: 04 sie 2014, 16:12
Życiówka na 10k: 46:42
Życiówka w maratonie: 3:56:58
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

Szczerze mówiąc nie widziałem w życiu ani jednego przechodnia, który patrzyłby na mnie jak na głupa lub z jakąś "pogardą". Zresztą aktualnie uprawianie sportu (rower, rolki, nordic walking, bieganie) jest "popularne" i całkiem "powszechne". Więc nie bój żaby, masz ochotę, to idź biegać.

A "chłopaczki pod blokiem"...tacy siedzący przy piwku i fajce...też u mnie tacy siedzą, młodsi ode mnie o minimum naście lat...jak wyczaili,że biegam, to najpierw pytania "jak tam sąsiad?", "ile dzisiaj?"...jak zobaczyli,że to regularne, a w odpowiedzi na pytanie o dystans pada: 10km ,15km, czy "półmaraton" to się zaczeło "Szacun!", "Też bym tak chciał!", "Ja bym padł po kilometrze!"...więc nawet dla takich "my biegający" to nie powód do śmiechu ("ci frajerzy, co się z własnej woli pocą"), tylko do zazdrości...więc głowa do góry, buty na nogi i na chodnik :)

--
Axe
New Balance but biegowy
ODPOWIEDZ