Choćbym się miał doczołgać - dobiegnę
Moderator: infernal
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 19
- Rejestracja: 08 sty 2015, 23:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Stoję na skrzyżowaniu, wielki termometr dumnie pokazuje -11. Gość w w klimatyzowanym audi ubrany po uszy patrzy się na mnie jak na idiotę. Eeee, muszę się gdzieś o tym pochwalić. Te kilka km zrobione w takim mrozie potrafią zmęczyć bardziej niż dłuższe dystanse w cieplejsze dni. W końcu kto normalny wychodzi o 22:30 pobiegać w takiej temperaturze.
Kwiecień 2014. Ciągle bez pracy jako student, ale w marzec w pokerze jest najlepszy w moim życiu i z takimi wynikami jestem gotowy powoli(choć naiwnie) i przejściu na semi pro. Wszystkie te plany natychmiast zostały odłożone na półkę z napisem "kiedyś indziej", gdy dostaję ofertę pracy w zawodzie. Moi rodzice odetchnęli z ulgą, oni dalej wierzą, że poker to hazard w najczystszej postaci. Musze ich kiedyś do kasyna zabrać i pokazać hazardzistów.
Koniec października 2014, mija pół roku odkąd przestałem całkowicie trenować. Mija też pół roku odkąd w każdy weekend, bez wyjątku, imprezowałem. Mniej lub bardziej, ale ciągle. Nie to, żebym wcześniej jakoś mniej imprezował, ale bez treningów efekty przyszły natychmiast. Siedząca praca przed komputerem dodaje swoje.
Wracam w niedzielę rano do domu przez rynek główny, napotykam na Cracovia półmaraton. Ziarenko gdzieś zaszczepione jeszcze za młodu kiełkuje w zastraszającym tempie. Co prawda odgrażałem się, że to zrobię, ale chyba sam do końca w to nie wierzyłem. Już wiem, jaki będzie mój najważniejszy cel na 2015 - przebiec Cracovia maraton.
Czerwiec 2014. Co prawda trochę biegam, ale mało regularnie. Problem stanowi zdrowe odżywianie. Nie to, że nie wiem co się powinno jeść, ale ja chyba za bardzo lubię jeść. Mimo to wiem, że umiem sobie odmówić. Ale tylko na trzeźwo. Jak bumerang wraca problem żołądka. Teraz co chwilę czuje palenie w przełyku i zgagę. Cóż, gastrolog wzywa. W styczniu 2013 wyleczyłem wrzody żołądka. Sądzę, że w 2012 roku byłem najgorzej odżywiającym się człowiekiem w Polsce, a mimo to bez problemu udało się schudnąć prawie 11kg. Kupuję buty do biegania, te halowe, chociaż mega wygodne, nie nadają się na beton. Wybór pada na lunarglide 5. Jakiś jestem chyba za duży do tych butów, ale poziom zadowolenia zostaje osiągnięty już po pierwszej wyprawie.
2.01.2015, waga wskazuje 93.3 kg. To tylko 2 kg mniej niż najwięcej ile ważyłem w 2011. Z taką wagą nie ma co myśleć o maratonie, kolana siądą mi w okolicach 13 km. W grudniu co prawda pierwszy sukces, na imprezie nie zjadłem niczego niezdrowego, a rano nie zjadłem niczego niezdrowego na zabicie kaca, jednak samym odmawianiem sobie nie schudnę 10kg w 3 miesiące. Raz mi się to udało, ale wtedy nie pracowałem po 8h w tygodniu.
Nie słodzę w ogóle niczego odkąd poszedłem do pracy. Gdy do półlitrowej herbaty ktoś mi wsypie łyżeczkę cukru to już jest nie do wypicia. To też uważam za swój sukces, bo kiedyś słodziłem jak młody absztyfikant swej ukochanej. Ale nie od dziś wiadomo, że najlepiej coś w swoim życiu zmienić drastycznie i pod wpływem chwili. Ot tak, zwykłe "już więcej nie słodze". Polecam każdemu.
Mimo, że trochę wstyd na basenie, to trzeba pływać. Umiem całkiem przyzwoicie, jak samouk doszedłem już nawet do tego, że robię sobie nawroty. Ot, taki mały sukcesik. Basen jest jedną z niewielu czynności, gdzie po zmęczeniu mam jeszcze większą ochotę coś porobić. Wychodząc z basenu mam największą ochotę iść pobiegać. Z wiadomych względów tego nie robię. Jak ktos się jeszcze nie domyśla, to pewnie nigdy nie miał zapalenia płuc.
Jeść zdrowiej, mniej, nie jeść na noc. Nie palę, ten problem mam z głowy. Mniej pić? w styczniu będzie dosyć łatwo, bo najlepszy kolega wyjeżdża aż do końca stycznia. Biegać, pływać, czasem siłownia.
3 miesiące by się doczołgać do mety Cracovia maraton. 3 miesiące by schudnąc 10kg. Ja nie dam rady? Potrzymaj mi piwo...
Kwiecień 2014. Ciągle bez pracy jako student, ale w marzec w pokerze jest najlepszy w moim życiu i z takimi wynikami jestem gotowy powoli(choć naiwnie) i przejściu na semi pro. Wszystkie te plany natychmiast zostały odłożone na półkę z napisem "kiedyś indziej", gdy dostaję ofertę pracy w zawodzie. Moi rodzice odetchnęli z ulgą, oni dalej wierzą, że poker to hazard w najczystszej postaci. Musze ich kiedyś do kasyna zabrać i pokazać hazardzistów.
Koniec października 2014, mija pół roku odkąd przestałem całkowicie trenować. Mija też pół roku odkąd w każdy weekend, bez wyjątku, imprezowałem. Mniej lub bardziej, ale ciągle. Nie to, żebym wcześniej jakoś mniej imprezował, ale bez treningów efekty przyszły natychmiast. Siedząca praca przed komputerem dodaje swoje.
Wracam w niedzielę rano do domu przez rynek główny, napotykam na Cracovia półmaraton. Ziarenko gdzieś zaszczepione jeszcze za młodu kiełkuje w zastraszającym tempie. Co prawda odgrażałem się, że to zrobię, ale chyba sam do końca w to nie wierzyłem. Już wiem, jaki będzie mój najważniejszy cel na 2015 - przebiec Cracovia maraton.
Czerwiec 2014. Co prawda trochę biegam, ale mało regularnie. Problem stanowi zdrowe odżywianie. Nie to, że nie wiem co się powinno jeść, ale ja chyba za bardzo lubię jeść. Mimo to wiem, że umiem sobie odmówić. Ale tylko na trzeźwo. Jak bumerang wraca problem żołądka. Teraz co chwilę czuje palenie w przełyku i zgagę. Cóż, gastrolog wzywa. W styczniu 2013 wyleczyłem wrzody żołądka. Sądzę, że w 2012 roku byłem najgorzej odżywiającym się człowiekiem w Polsce, a mimo to bez problemu udało się schudnąć prawie 11kg. Kupuję buty do biegania, te halowe, chociaż mega wygodne, nie nadają się na beton. Wybór pada na lunarglide 5. Jakiś jestem chyba za duży do tych butów, ale poziom zadowolenia zostaje osiągnięty już po pierwszej wyprawie.
2.01.2015, waga wskazuje 93.3 kg. To tylko 2 kg mniej niż najwięcej ile ważyłem w 2011. Z taką wagą nie ma co myśleć o maratonie, kolana siądą mi w okolicach 13 km. W grudniu co prawda pierwszy sukces, na imprezie nie zjadłem niczego niezdrowego, a rano nie zjadłem niczego niezdrowego na zabicie kaca, jednak samym odmawianiem sobie nie schudnę 10kg w 3 miesiące. Raz mi się to udało, ale wtedy nie pracowałem po 8h w tygodniu.
Nie słodzę w ogóle niczego odkąd poszedłem do pracy. Gdy do półlitrowej herbaty ktoś mi wsypie łyżeczkę cukru to już jest nie do wypicia. To też uważam za swój sukces, bo kiedyś słodziłem jak młody absztyfikant swej ukochanej. Ale nie od dziś wiadomo, że najlepiej coś w swoim życiu zmienić drastycznie i pod wpływem chwili. Ot tak, zwykłe "już więcej nie słodze". Polecam każdemu.
Mimo, że trochę wstyd na basenie, to trzeba pływać. Umiem całkiem przyzwoicie, jak samouk doszedłem już nawet do tego, że robię sobie nawroty. Ot, taki mały sukcesik. Basen jest jedną z niewielu czynności, gdzie po zmęczeniu mam jeszcze większą ochotę coś porobić. Wychodząc z basenu mam największą ochotę iść pobiegać. Z wiadomych względów tego nie robię. Jak ktos się jeszcze nie domyśla, to pewnie nigdy nie miał zapalenia płuc.
Jeść zdrowiej, mniej, nie jeść na noc. Nie palę, ten problem mam z głowy. Mniej pić? w styczniu będzie dosyć łatwo, bo najlepszy kolega wyjeżdża aż do końca stycznia. Biegać, pływać, czasem siłownia.
3 miesiące by się doczołgać do mety Cracovia maraton. 3 miesiące by schudnąc 10kg. Ja nie dam rady? Potrzymaj mi piwo...
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 19
- Rejestracja: 08 sty 2015, 23:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
dzień w liczbach:
3,5 z przedmiotu zdanego w ostatnim możliwym terminie
8km bardzo spokojnym biegem - w pewnym momencie wbiegłem w takie błoto, ze żałowałem ze ubrałem najbielsze skarpetki jakie mam
w
52', czyli baardzo wolno. Ale nikt tu sie nie sciga :D
1 jedzony cukierek z choinki (ach ta mieszanka krakowska) - ale od michałka się powstrzymałem
2419 rąk w pokera
1 zajebisty kawał, liczę że wam się spodoba, śmiałem się pół drogi dzisiaj:
- przepraszam, czy to pan się tu zesrał na stół?
- tak, a o co chodzi?
:D :D :D
Na jutro zaplanuje sobie tak trase, zeby i cos w Ingress zrobic - polecam grę wszystkim podróżującym i sporo odwiedzającym
3,5 z przedmiotu zdanego w ostatnim możliwym terminie
8km bardzo spokojnym biegem - w pewnym momencie wbiegłem w takie błoto, ze żałowałem ze ubrałem najbielsze skarpetki jakie mam
w
52', czyli baardzo wolno. Ale nikt tu sie nie sciga :D
1 jedzony cukierek z choinki (ach ta mieszanka krakowska) - ale od michałka się powstrzymałem
2419 rąk w pokera
1 zajebisty kawał, liczę że wam się spodoba, śmiałem się pół drogi dzisiaj:
- przepraszam, czy to pan się tu zesrał na stół?
- tak, a o co chodzi?
:D :D :D
Na jutro zaplanuje sobie tak trase, zeby i cos w Ingress zrobic - polecam grę wszystkim podróżującym i sporo odwiedzającym
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 19
- Rejestracja: 08 sty 2015, 23:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
10,1 km w mam nadzieję tempie około maratońskim, 6:20 min/km
Bieg po nowej hucie, momentami biegałem w kółko na czerwonym na przejściu :P trasę miałem skrupulatnie zaplanowaną, wychodziło mi nieco ponad 10 km, jak widać internetowe kalkulatory sa całkiem dobre.
Zadowolony jestem tez z gps w telefonie, nie zawodzi w żadnych warunkach, szkoda tylko ze kiedys przypadkowo rozjechałem sobie słuchawkę fotelem. Miałem kilka smartfonów i widze MEGA różnicę w kolejnych modelach w jakości gpsa, ten ma dokładność w każdych warunkach atmosferycznych do 4-5 metrów :P
plik excel już sobie stworzyłem, z endomondo sobie spisuję dane. Plan jest taki zeby od dzisiaj co tydzień biec jednorazowo 1,5km więcej, czyli za 10 tygodni będzie to 25km, maraton jest za 13,5 tygodnia. No nic, trzeba walczyć
rano ważenie, może udało się coś uszczknąć.
btw, na czasie, ale uwierzcie na słowo, opowiadany na żywo jest ze 3 razy lepszy:
Żył sobie Andrzej. Andrzej niczym się nie wyróżniał, żył sam, miał spokojną pracę. Miał też jamnika, którego uwielbiał.
Pewnego razu wyprowadzając tego jamnika na spacer, usłyszał:
- Ej Andrzej!
Andrzej się rozgląda, nikogo wokół. Myśli, moze mi się przysłyszało.
- Andrzej, tu na dole, patrz debilu!
Andrzej patrzy, jamnik do niego mowi. Przeciera oczy, a jamnik daje dalej:
- Nie patrz się tak głupio, mam dla Ciebie interes życia. Musisz wystawić mnie w wyścigu chartów!
Andrzej aż się zaśmiał.
- Ty jamnik, tyś jest głuuuupiiii okrutnie :D
- Andrzej, nie dyskutuj, zaufaj mi. Jestem pewien, że wygram, a Ty możesz na tym zarobić fortune.
- Nie zartuj sobie, oszalałeś, a ja jeszcze bardziej ze z toba gadam!
- Andrzej, zastanów się. Jamnik do Ciebie mówi, musi być cos na rzeczy, zaufaj mi! Sprzedaj wszystko co masz i wystaw mnie w wyścigu chartów!
Pokłócili się jeszcze chwile i wrócili do domu. Andrzej całą noc nie spał, rozważając propozycję jamnika. No kurde, jamnik do mnie gada, a jeśli ma rację i wie co robi?
Rano już postanowił, że sprzedaje nawet mieszkanie i gra za wszystko na jamnika.
- Andrzej, zobaczysz, będziemy bogaci! Zaufaj mi!
Nadszedł sądny dzień, godzina 10.00. 12 bloków startowych, 11 chartów i jamnik z nimi. Andrzej z nerwow cały spocony, nie może się doczekać. W rękach trzyma kupon, jeśli wygra to będzie się pławił w luksusach do końca życia.
W końcu, jest, poszły psy, powstał niesamowity kłab kurzu, nic nie było widać, wszystkie psy wyleciały z klatki co sił w nogach. Andrzej szuka wzrokiem swojego jamnika, ale nie widać żadnego. Nagle jest, pierwszy chart się wylania z całego tego zamętu, potem reszta. Kurz opada, na końcu, ledwo biegnący jamnik. Widać, że już ledwo zipie po 200 metrach. Tamte już kończą drugą prostą, jamnik pada tuż przed pierwszym wirażem, prawie sztywny. Andrzej nie bacząc na zakazy, biegnie do jamnika, wbiega na tor. Podbiega, ocuca jamnika i natychmiast zadaje pytanie:
- Jamnik, co się ku**a stało?
- Andrzej, ja naprawdę nie rozumiem, Andrzej ja nie mam pojęcia jak to się stało
enjoy, to tak a propos moich planów przebiegnięcia maratonu :D
Bieg po nowej hucie, momentami biegałem w kółko na czerwonym na przejściu :P trasę miałem skrupulatnie zaplanowaną, wychodziło mi nieco ponad 10 km, jak widać internetowe kalkulatory sa całkiem dobre.
Zadowolony jestem tez z gps w telefonie, nie zawodzi w żadnych warunkach, szkoda tylko ze kiedys przypadkowo rozjechałem sobie słuchawkę fotelem. Miałem kilka smartfonów i widze MEGA różnicę w kolejnych modelach w jakości gpsa, ten ma dokładność w każdych warunkach atmosferycznych do 4-5 metrów :P
plik excel już sobie stworzyłem, z endomondo sobie spisuję dane. Plan jest taki zeby od dzisiaj co tydzień biec jednorazowo 1,5km więcej, czyli za 10 tygodni będzie to 25km, maraton jest za 13,5 tygodnia. No nic, trzeba walczyć
rano ważenie, może udało się coś uszczknąć.
btw, na czasie, ale uwierzcie na słowo, opowiadany na żywo jest ze 3 razy lepszy:
Żył sobie Andrzej. Andrzej niczym się nie wyróżniał, żył sam, miał spokojną pracę. Miał też jamnika, którego uwielbiał.
Pewnego razu wyprowadzając tego jamnika na spacer, usłyszał:
- Ej Andrzej!
Andrzej się rozgląda, nikogo wokół. Myśli, moze mi się przysłyszało.
- Andrzej, tu na dole, patrz debilu!
Andrzej patrzy, jamnik do niego mowi. Przeciera oczy, a jamnik daje dalej:
- Nie patrz się tak głupio, mam dla Ciebie interes życia. Musisz wystawić mnie w wyścigu chartów!
Andrzej aż się zaśmiał.
- Ty jamnik, tyś jest głuuuupiiii okrutnie :D
- Andrzej, nie dyskutuj, zaufaj mi. Jestem pewien, że wygram, a Ty możesz na tym zarobić fortune.
- Nie zartuj sobie, oszalałeś, a ja jeszcze bardziej ze z toba gadam!
- Andrzej, zastanów się. Jamnik do Ciebie mówi, musi być cos na rzeczy, zaufaj mi! Sprzedaj wszystko co masz i wystaw mnie w wyścigu chartów!
Pokłócili się jeszcze chwile i wrócili do domu. Andrzej całą noc nie spał, rozważając propozycję jamnika. No kurde, jamnik do mnie gada, a jeśli ma rację i wie co robi?
Rano już postanowił, że sprzedaje nawet mieszkanie i gra za wszystko na jamnika.
- Andrzej, zobaczysz, będziemy bogaci! Zaufaj mi!
Nadszedł sądny dzień, godzina 10.00. 12 bloków startowych, 11 chartów i jamnik z nimi. Andrzej z nerwow cały spocony, nie może się doczekać. W rękach trzyma kupon, jeśli wygra to będzie się pławił w luksusach do końca życia.
W końcu, jest, poszły psy, powstał niesamowity kłab kurzu, nic nie było widać, wszystkie psy wyleciały z klatki co sił w nogach. Andrzej szuka wzrokiem swojego jamnika, ale nie widać żadnego. Nagle jest, pierwszy chart się wylania z całego tego zamętu, potem reszta. Kurz opada, na końcu, ledwo biegnący jamnik. Widać, że już ledwo zipie po 200 metrach. Tamte już kończą drugą prostą, jamnik pada tuż przed pierwszym wirażem, prawie sztywny. Andrzej nie bacząc na zakazy, biegnie do jamnika, wbiega na tor. Podbiega, ocuca jamnika i natychmiast zadaje pytanie:
- Jamnik, co się ku**a stało?
- Andrzej, ja naprawdę nie rozumiem, Andrzej ja nie mam pojęcia jak to się stało
enjoy, to tak a propos moich planów przebiegnięcia maratonu :D
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 19
- Rejestracja: 08 sty 2015, 23:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
wczoraj basen, jakieś ~60 długości w 35 minut.
Dawno nie widziałem tylu ludzi na jednej zmianie, na moim torze było 5 osób, w tym 4 pływające kraulem i jeden wieloryb pływający żabką. Celowo i z premedytacja używam słowa wieloryb, bo strasznie nie lubię, gdy ludzie pływający znacznie wolniej wchodzą na środkowe tory, niepisaną zasadą zarezerwowane na kraule i pływających szybciej. Pomijam fakt, ze zostałem kopnięty w nos od gościa z sąsiedniego toru, co wymach nogi kończył w połowie naszego toru, bo to po prostu brak techniki. Ale taki wolniejszy człowiek naprawdę utrudnia pływanie gdy na torze jest 5 osób. Wole pływać w 5 osób ogarniających niż z dwoma żabkami. Samo wyprzedzanie też nie jest proste na 25metrowym basenie, bo o ile szybkościowo nei ma problemu, to manewr wyprzedzania może się różnie skończyć przy 5 osobach na torze :P
Zrobiłem sobie też wczoraj sałatkę na dzisiejszy obiad:
- 350g kurczaka
- 1 sałata lodowa
- 4 ogórki kiszone
- 200g pieczarek
- 2 cebule
- puszka kukurydzy
- kilka łyżek oliwy z oliwek
Jako, że z kuchnią nie mam za czesto do czynienia, zeszło mi dosyć długo, bo równo 2h. Nie mniej, efekt bardzo spoko, całej sałatki wyszło mi na 3 dni, 1,5kg jedzenia - tym lepiej, do końca tygodnia nie mam się co martwić :D A składników kupiłem oczywiście za dużo, bo zostało mi jeszcze 350g kurczaka, drugie tyle pieczarek i jeszcze jedna sałata. No nic, będzie na weekend
Sałatka bardzo mi smakowała, może dlatego że włożyłem w nią sporo wysiłku :P
o 22 poszedłem biegać:
6,73 km w tempie 5:55 min/km.
największy sukces biegania to brak jakichkolwiek oznak od żołądka, że coś jest nie tak. Mam nadzieję, że to się utrzyma, bo biega się znacznie pewniej.
Pewnie poszłoby lepiej, ale kręciłem się znowu po całej hucie i nawet kilkukrotnie zawracałem, bo musiałem w Ingress odpowiednie czynności wykonać
Na ile km powinny mi wystarczyć buty? Mam lunary 5, z przebiegiem w okolicach 150km.
Dawno nie widziałem tylu ludzi na jednej zmianie, na moim torze było 5 osób, w tym 4 pływające kraulem i jeden wieloryb pływający żabką. Celowo i z premedytacja używam słowa wieloryb, bo strasznie nie lubię, gdy ludzie pływający znacznie wolniej wchodzą na środkowe tory, niepisaną zasadą zarezerwowane na kraule i pływających szybciej. Pomijam fakt, ze zostałem kopnięty w nos od gościa z sąsiedniego toru, co wymach nogi kończył w połowie naszego toru, bo to po prostu brak techniki. Ale taki wolniejszy człowiek naprawdę utrudnia pływanie gdy na torze jest 5 osób. Wole pływać w 5 osób ogarniających niż z dwoma żabkami. Samo wyprzedzanie też nie jest proste na 25metrowym basenie, bo o ile szybkościowo nei ma problemu, to manewr wyprzedzania może się różnie skończyć przy 5 osobach na torze :P
Zrobiłem sobie też wczoraj sałatkę na dzisiejszy obiad:
- 350g kurczaka
- 1 sałata lodowa
- 4 ogórki kiszone
- 200g pieczarek
- 2 cebule
- puszka kukurydzy
- kilka łyżek oliwy z oliwek
Jako, że z kuchnią nie mam za czesto do czynienia, zeszło mi dosyć długo, bo równo 2h. Nie mniej, efekt bardzo spoko, całej sałatki wyszło mi na 3 dni, 1,5kg jedzenia - tym lepiej, do końca tygodnia nie mam się co martwić :D A składników kupiłem oczywiście za dużo, bo zostało mi jeszcze 350g kurczaka, drugie tyle pieczarek i jeszcze jedna sałata. No nic, będzie na weekend
Sałatka bardzo mi smakowała, może dlatego że włożyłem w nią sporo wysiłku :P
o 22 poszedłem biegać:
6,73 km w tempie 5:55 min/km.
największy sukces biegania to brak jakichkolwiek oznak od żołądka, że coś jest nie tak. Mam nadzieję, że to się utrzyma, bo biega się znacznie pewniej.
Pewnie poszłoby lepiej, ale kręciłem się znowu po całej hucie i nawet kilkukrotnie zawracałem, bo musiałem w Ingress odpowiednie czynności wykonać
Na ile km powinny mi wystarczyć buty? Mam lunary 5, z przebiegiem w okolicach 150km.
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 19
- Rejestracja: 08 sty 2015, 23:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Plan na ten tydzień biegowo nawet się udało zrealizować. Dzisiejsze 12km udało się pokonać nieco szybciej niż zakładane 1:15:00. Nie przebiegłem tyle jednorazowo od bardzo dawna (10-11km się zdarzało). Nogi póki co bez problemu, ale rano się okaże wszystko
Jutro trening na hali, więc nic innego się nie zrobi, ale już obiad gotowy. Niech każda czynność prowadzi mnie do celu! :D
Jutro trening na hali, więc nic innego się nie zrobi, ale już obiad gotowy. Niech każda czynność prowadzi mnie do celu! :D
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 19
- Rejestracja: 08 sty 2015, 23:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
W zeszły poniedziałek zdecydowałem się wrócić do trenowania, póki co nie w klubie, a tak spokojnie na AZSie. Efekt straszny, po treningach poniedziałkowym i środowym oraz czwartkowych interwałach w piątek ledwo stałem na nogach. Achilles ciągnie niesamowicie, do tego stopnia ze nie jestem w stanie zrobić pełnego kroku. Teraz sobie przypominam, jak to zawsze mnie Achillesy bolały po tenisie i nie mogłem kompletnie chodzić, al trwało to zazwyczaj 30-60 minut i całkowicie ustawało.
Lewe kolano też jest dalekie od życiowej formy, czuje ze nie jest stabilne do końca i boli trochę po 2 meczach weekendowych. Trzeba będzie je na pewno wzmocnić i wprowadzić ćwiczenia stabilizacyjne.
Łatwo się nie poddam, na basenie jestem pływać nawet z bolącymi nogami, jak nie dam rady biegać to na pewno pójdę na siłownię. Biega mi się coraz łatwiej i przyjemniej, Chociaż zeszły tydzień spisany został praktycznie na straty, chociaż 4km przebiegnięte oficjalnie + 2 baseny + 2 treningi + 2 mecze to aż tak mało nie jest.
Dzisiaj w planach basen jako regeneracja po wczorajszym meczu, bo wątpię żeby do wieczora ustał całkowicie ból Achillesów.
Co do samego bólu i co to jest dokładnie dam znać pewnie jutro po dokładnym oglądnięciu przez fizjoterapeutę
Lewe kolano też jest dalekie od życiowej formy, czuje ze nie jest stabilne do końca i boli trochę po 2 meczach weekendowych. Trzeba będzie je na pewno wzmocnić i wprowadzić ćwiczenia stabilizacyjne.
Łatwo się nie poddam, na basenie jestem pływać nawet z bolącymi nogami, jak nie dam rady biegać to na pewno pójdę na siłownię. Biega mi się coraz łatwiej i przyjemniej, Chociaż zeszły tydzień spisany został praktycznie na straty, chociaż 4km przebiegnięte oficjalnie + 2 baseny + 2 treningi + 2 mecze to aż tak mało nie jest.
Dzisiaj w planach basen jako regeneracja po wczorajszym meczu, bo wątpię żeby do wieczora ustał całkowicie ból Achillesów.
Co do samego bólu i co to jest dokładnie dam znać pewnie jutro po dokładnym oglądnięciu przez fizjoterapeutę
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 19
- Rejestracja: 08 sty 2015, 23:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Dzisiaj tak naprawdę oficjalnie wróciłem do biegania. Ból jak był, tak jest, ale nieco mniejszy. Trenuję nogę ile mogę, ale w maratonie nie ma szans zebym wystartował. Podstawa to zrzucenie paru kg, odżywiać się już zaczałem lepiej, ale treningi w terenie dają jednak najwięcej.
Rozpocząłem też siłownię, w końcu!
Z wielkim smutkiem oglądałem biegaczy na połmaratonie w sobotę, ale nie było szans, bym pobiegł przy tak niskiej temperaturze i takim stanie achillesa
Także niestety na cracovia maraton się nie zobaczymy, ale obiecuję, ze to jeszcze nie koniec
HOWGH
Rozpocząłem też siłownię, w końcu!
Z wielkim smutkiem oglądałem biegaczy na połmaratonie w sobotę, ale nie było szans, bym pobiegł przy tak niskiej temperaturze i takim stanie achillesa
Także niestety na cracovia maraton się nie zobaczymy, ale obiecuję, ze to jeszcze nie koniec
HOWGH
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 19
- Rejestracja: 08 sty 2015, 23:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Zabawne, że właśnie zauważyłem, że minęło 2 lata odkąd napisałem tutaj ostatni post. To aż się prosi, żeby cokolwiek uaktualnić i pokazać, że jak się chce to można i obietnicy dotrzymałemTakże niestety na cracovia maraton się nie zobaczymy, ale obiecuję, ze to jeszcze nie koniec
Z perspektywy czasu mogę jasno powiedzieć, że opisywana wyżej próba przebiegnięcia maratonu nie miała szans powodzenia praktycznie. Cóż, im człowiek mniej wie, tym więcej mu się wydaje, że może. Pierwszy maraton mam zamiar pobiec dopiero 30 kwietnia tego roku a i tak się boję, że może być ciężko - chociaż myślę, że jestem już na to przygotowany.
W sumie przez ten okres schudłem "netto" 20kg (bardzo powoli, starałem się nie szarżować z niczym). Netto, bo znacznie poprawiła mi się sylwetka, duża liczba odwiedzin na siłowni spowodowała wzrost masy mięśniowej. Problemów z żołądkiem nie ma żadnych, w ogóle problemów nie mam żadnych. Przez ostatnie 2 lata tak naprawdę 2 kontuzje które uniemożliwiały bieganie ( w tym jedna spowodowana bieganiem ). W ciągu dnia jestem pełny energii, suplementuję się dość odpowiednio (mam nadzieję), chociaż w tym względzie jest jeszcze sporo do nadrobienia
W 2015 ledwo doczołgałem się do mety Cracovia półmaraton w czasie 2:12, gdzie końcówka to była ogromna walka z samym sobą. Jakież było moje zdziwienie, gdy rok później udało mi się ten wynik poprawić o ponad 30 minut. A sił na końcu zostało jeszcze trochę, więc był zapas
Obecnie pracuję nad "sprofesjonalizowaniem" mojego sportowego trybu życia. Od dłuższego czasu mam ponad 7 treningów w tygodniu (bieg, siłownia, rower, hala) i dobra organizacja oraz optymalizacja treningów pozwoli mi zaoszczędzić czas Oczywiście bez solidnej regenracji nie miałbym szans, więc i w tym temacie sporo nadrobiłem
Co potrzebuję sobie ogarnąć:
- dalsza suplementacja
- rozpisanie treningów biegowych (do tej pory biegałem mocno na pałę :D )
- wzmocnienie nóg na siłownie
- zwiększenie wydolności
Aktualne wyniki:
10km: 42:24
HM: 1:40:19
Plany:
Maraton 30.04.2017 (<4:00:00, oby <3)
Półmaraton w 1:35:00
10km w 40:00
HOWGH
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 19
- Rejestracja: 08 sty 2015, 23:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Hej,
pierwszy maraton już za 3 tygodnie. Ostatni raz wybieganie ponad HM było we wrześniu, planuję w weekend pobiec jeszcze okolo 28-30km i zobaczę jak organizm będzie reagował
Wczoraj 19km w 1h38m, tempo około 5:15 jest dla mnie normalnem biegiem, przy którym wydolnościwo dam radę bez problemu - jednak boję się, że nogi nie dadzą rady, więc maraton planuję zacząć w okolicach 5:30. Dużo będzie też zależało od temperatury, gdy będzie +20 stopni to będzie na pewno straszna mordęga, bo od października nie biegałem w tak wysokiej temperaturze.
Jakieś rady dla prawiczka maratońskiego?
pierwszy maraton już za 3 tygodnie. Ostatni raz wybieganie ponad HM było we wrześniu, planuję w weekend pobiec jeszcze okolo 28-30km i zobaczę jak organizm będzie reagował
Wczoraj 19km w 1h38m, tempo około 5:15 jest dla mnie normalnem biegiem, przy którym wydolnościwo dam radę bez problemu - jednak boję się, że nogi nie dadzą rady, więc maraton planuję zacząć w okolicach 5:30. Dużo będzie też zależało od temperatury, gdy będzie +20 stopni to będzie na pewno straszna mordęga, bo od października nie biegałem w tak wysokiej temperaturze.
Jakieś rady dla prawiczka maratońskiego?