Ja myślę że zarówno organizatorzy biegów jak i środowisko amatorów (ktokolwiek jest/będzie jego reprezentantem
) nie powinno z PZLA nic uzgadniać bo jeszcze mogłoby to doprowadzić do jakiegoś nie daj Boże kompromisowego rozwiązania. A ani organizatorom, ani amatorom propozycje PZLA nie są do niczego potrzebne. Więc po co w ogóle się bawić w jakiekolwiek konsultacje/targi? Na każdą propozycję PZLA środowisko powinno mieć tylko dwa pytania: 1) jakim prawem? i 2) po @#$%^? (ok, Adam w telewizji niech pyta: po co?)
No bo skoro od kilku lat biegi amatorskie mają się więcej niż dobrze i do tego coraz lepiej, to po co kombinować cokolwiek przy tym? A co Związek ma wspólnego ze mną albo ja ze Związkiem, ani ja nawet nie wiem gdzie oni mają siedzibę, ani oni o mnie nie słyszeli. Ani ja nie myślałem występować do Związku o dofinansowanie wyjazdu na obóz bieganie.pl w Kenii żeby złamać 3h w maratonie, ani oni nigdy się nie interesowali tym że żeby zrobić trening wieczorem na Skrze to muszę pokonać dwa płoty (jeden na szczęście dołem, wiem gdzie jest fajna dziura). I nagle ich zaczęło interesować że parę razy w roku biegam sobie nie chodnikiem ale ulicą przy zamkniętym ruchu?
Wzruszające to zainteresowanie, i rozczulająca argumentacja pana Szydłowskiego. Można ją wprost przenieść na dowolny inny obszar ludzkiej działalności, np:
W tym kraju jest
taka organizacja, i ze... nie wiem, 15? 20? milionów obywateli aktywnych seksualnie. Czy nie byłoby zasadne, w trosce o obywateli oczywiście, zadbać o to żeby wreszcie zaczęli współżyć na odpowiednim poziomie? Dlaczego do tej pory nikt w PTS nie wpadł na pomysł żeby certyfikować łóżka (albo stoły kuchenne bądź dowolne miejsca w plenerze, to już zależy od indywidualnych preferencji osoby zgłaszającej obiekt do certyfikacji)? Należałoby też wprowadzić obowiązkowe badania lekarskie dla ubiegających się o zgodę na odbycie stosunku - niesie to przecież masę zagrożeń, od chorób zakaźnych po nawet
wypadki śmiertelne. Ludzie zachodzą w niechciane ciąże (NNW się kłania!) albo nie mogą zajść w chciane, a nikt (poza KK, organizacją wysoce na tym polu niedoświadczoną) nie próbuje przeciwdziałać patologii. A potem dochodzi do takich wypadków jak w zeszłym roku w Lesie Kabackim - miejsce niecertyfikowane, facet bez badań psychologicznych nie zapytał kobiety o zgodę, ona bez NNW). Gdyby zaś PTS pod swym fachowym patronatem wprowadził Kartę Ruchacza moglibyśmy znacząco poprawić komfort życia seksualnego ludzi, no kto, jeśli nie Polskie Towarzystwo Seksuologiczne jest najbardziej do tego powołane?! Dodatkowo uprawniałaby ona do zniżek na prezerwatywy!
A jeśli ktoś jej nie chce? Nie będzie przymusu, możne sobie walić konia, prawda, panie Szydłowski?