Pewnie mało osób mnie pamięta ale to nic..
wracam. a przynajmniej się postaram.
a teraz o co mi chodzi.
28.03.14 miałem wypadek, czoło na ścigaczu z busem.
miałem nie żyć- ale żyje
miałem nie chodzić- ale chodze
jedyne czego nie udało się uratować to splot ramienny a dokładnie korzenie nerwowe które powyrywałem z kręgosłupa.
no nic, życie, nie ma się co łamać.
Wyrwanie korzeni powoduje paraliż prawej strony i zanik mięśni..
brak czucia i skaczące w środku mięśnie łopatki i piersiowe.
wygląda to tak:

tak wiem, jestem gruby, ale pół roku siedzenia i żarcia robi swoje.
pomijam krzywy łeb (przesunięty na kręgach b bus demonstrował swoją siłe :P )
dobra do sedna, bo historie życia pisze..
ktoś ma pomysł jak ustabilizować ręke i sprawić żeby te mięśnie nie skakały?
dodam że spacery godzinne ogarniam już bez problemu.
godzina w terenie to 5km.. myśle że i dyszke bym zrobił.