blackfish pisze:I się zdziwią jak na BN poleci 100 zawodników a nie 13 tys. osób. I tak szybko jak wprowadzili te licencje, tak szybko je zlikwidują
Dokładnie tak jest. Jak to będzie z prowadzeniem prywatnych biegów ulicznych? Prawnie nie maja żadnych podstaw. I dlatego, znając polaków, będzie więcej uczestników na "dzikich" biegach a z licencjami wymarła.
Eh te nasze naiwne, leśne dziadki i ich postkomunistyczne związki
Już widzę, jak organizatorzy biegów skaczą z radości na myśl o zcentralizowaniu ich - prywatnych - inicjatyw
Niech idą w zaparte, niech nawet szantażują organizatorów brakiem przyznania atestu, albo zaporowymi cenami - wtedy się więksi zbuntują i się wypną na te ich atesty, stworzą własne procedury przyznawania atestu - własnego. Do mierzenia trasy kółkiem nie trzeba być kilkunastoletnim związkowcem.
Wielu może się wydawać, że jest to błahy temat.
Ale przy agresywnym nastawieniu przeróżnych organów naszego państwa, które przecież "pracują dla naszego dobra" (tylko na pierwszy rzut oka nie dotyczy tematy)
można nie mieć wątpliwości jak skończy się ta Wielka Akcja porządkowania rynku biegowego przez PZLA.
Jeśli nawet jakomś cudem faktycznie owe licencje byłyby darmowe (nawet za lat 15-20), a badania wykonywane w ramach ubezpieczenia zdrowotnego i dodatkowo narodowy ubezpieczyciel (PZU), w ramach promocji dożywotnio udzielał ubezpieczenia dla biegaczy za darmo, to i tak ZAPŁACIMY za to w podatkach, bądź wyższej cenie OC/AC/NNW itd. Nie ma opcji
Ja pierdziele, doslownie jak w PRLu Niech najpierw wykupia sobie licencje na mozgi bo chyba ich raczej nie maja Normalnie rece opadaja Uffff cale szczescie, ze jedyny bieg w Polsce w jakim biore udzial to Bieg Sylwestrowy.
Moim zdaniem to dobry pomysl. Jeszcze pare tygodni temu wszyscy narzekaliscie na startujacych Kenijczykow na dopingu i domagaliscie sie ich zawieszen a teraz marudzicie. Dla mnie sprawa jest prosta zlapia cie na dopingu tracisz licencje i nie biegasz w zawodach. Gdyby wprowadzili to wczesniej problem tegorocznego zwyciezcy z Debna by nie istnial, bo zawodnik ten (nazwisko wylecialo mi z glowy) niemial by prawa startu.
ps. sorry za skladnie ale po 15h pracy slabo mysle
Dawidavila pisze:Moim zdaniem to dobry pomysl. Jeszcze pare tygodni temu wszyscy narzekaliscie na startujacych Kenijczykow na dopingu i domagaliscie sie ich zawieszen a teraz marudzicie. Dla mnie sprawa jest prosta zlapia cie na dopingu tracisz licencje i nie biegasz w zawodach. Gdyby wprowadzili to wczesniej problem tegorocznego zwyciezcy z Debna by nie istnial, bo zawodnik ten (nazwisko wylecialo mi z glowy) niemial by prawa startu.
ps. sorry za skladnie ale po 15h pracy slabo mysle
Kontrola antydopingowa to jedna sprawa
Chęć kontroli biegowego rynku, to coś zupełnie innego. Nie podoba mi się pomysł, że ktoś chce za mnie decydować, czy pobiegnę, czy też utrudniać organizację biegów licencjonując je.
W ogóle ciężko mi uwierzyć w tego newsa. Dobrze że dziś nie jest 1 kwietnia.
Załóżmy zatem prawdziwy związek lekkoatletyczny. Wybierzmy mądrze najlepszych mózgów wśród naszego gimnazjum i sami decydujmy kto może być biegaczem a kto nie.
Doskonały pomysł! Ja bym dodał jeszcze ekstra hologram - Karta Biegacza Warszawiaka. Niech Ci z Radomia, Kutna i Skierniewic płacą dwa razy więcej jak chcą biegać np. w Biegnij Warszawo albo w MW. Będą mi w stolicy bezkarnie zdzierać asfalt z atestowanych tras! Niedoczekanie!
Ja bym tak jeszcze chwilę poczekał, bo nawet nie wiadomo o co dokładnie chodzi - czy ktoś gdzieś jakikolwiek spójny projekt widział? Jakieś konkrety jak to niby ma wyglądać? Bo póki co to zauważyłem domysły i komentarze do domysłów.
Moje zdanie:
Licencja dla zawodów - a po co? To chyba tylko wyciąganie kasy. Albo trasa ma atest albo nie ma. Po co licencja zawodom? Jeśli chcą - niech wprowadzają licencjonowanie na całe zawody, będzie to niejako "wyższa półka" i zawody z takim znaczkiem będą bardziej cool, ale tylko wtedy, ale co ma do tego obowiązek posiadania licencji przez zawodnika? Nie mówimy o żadnej zawodowej lidze, tylko o zwykłych biegach ulicznych dla mas. Głupota.
Licencja dla zawodnika - to tym bardziej "a po co"? Że powinno być wymagane ubezpieczenie i badania? A co - PZLA odpowiada za mnie? Przed każdym biegiem podpisuję własnoręcznie oświadczenie o starcie na własną odpowiedzialność, ubezpieczyć mogę się we własnym zakresie (nawet powinienem, bo różne dziwne rzeczy się dzieją i nigdy się dnia/godziny nie zna), podobnie badania - to moja sprawa co robię z własnym zdrowiem. Kto świadomy - to badania takie czy inne okresowo robi. Ktoś uważa, że nie potrzebuje = jego decyzja. Jak chce PZLA dobrze, to niech promuje dobrowolne badania + ubezpieczenia. Niech robi kampanie w mediach, przy okazji biegów czy inicjatyw. Niech dociera do grup treningowych, stowarzyszeń i uświadamia - to naprawdę nie jest problem. No chyba że PZLA funduje takie badania za friko (trzeba tylko iść do lekarza z listy i załatwione) - to wtedy nie sobie ich wymagają.
Jeśli projekt wygląda tak, jak przedstawiono to w poście #1 to jest to zwykłe wyłudzanie kasy i tyle. Skończy się masą biegów i imprez bez patronatów PZLA. Większość amatorów nie jest zainteresowana atestami PZLA, a przy durnych wymaganiach zamiast 13 tys pobiegnie tysiąc i cyrk z atestami się skończy bo żaden sponsor na to nie pozwoli.
A humorystycznie:
To niech jeszcze będą atesty na rodzaj butów - tj. trzeba mieć pozwolenie od lekarza na każdy rodzaj butów, w jakich się biega (model, firma, rozmiar). No bo buty mogą spowodować kontuzję. Dalej: atest na slipy/bokserki/ledżinsy/spodenki. Bo mogą obcierać tu i tam i coś-niecoś zagrożone. Atest na koszulki i plastry (ach te otarte suty, krew sika strumieniami). Jeszcze atest na pulsometry (czy częstotliwość paska HR czy nadajnika GPS nie pokrywa się z częstotliwością fal mózgowych zarządu PZLA - mogłoby zabić delikwenta).
marek84 pisze:
A humorystycznie:
To niech jeszcze będą atesty na rodzaj butów - tj. trzeba mieć pozwolenie od lekarza na każdy rodzaj butów, w jakich się biega (model, firma, rozmiar). No bo buty mogą spowodować kontuzję. Dalej: atest na slipy/bokserki/ledżinsy/spodenki. Bo mogą obcierać tu i tam i coś-niecoś zagrożone. Atest na koszulki i plastry (ach te otarte suty, krew sika strumieniami). Jeszcze atest na pulsometry (czy częstotliwość paska HR czy nadajnika GPS nie pokrywa się z częstotliwością fal mózgowych zarządu PZLA - mogłoby zabić delikwenta).
Hehe, widzisz, to akurat jest - w sensie na buty. Często zapis w regulaminach głosi, że muszą być zgodne z atestami IAAF. A, że mało kto to sprawdza to... Polska.
Warunkiem udziału Uczestnika w Maratonie jest: Wyrażenie zgody na przestrzeganie niniejszego Regulaminu oraz przepisów IAAF (International Association of AthleticsFederations), dostępnych na stronie internetowej www.iaaf.org oraz PZLA (Polski Związek Lekkiej Atletyki), dostępnych na stronie internetowej www.pzla.pl - więc wystarczy, że PZLA se wpisze, że mamy mieć licencję "bo tak" i stanie się to obowiązkowe w "oficjalnych" biegach.
Ale nic to, czekam teraz na rozmowę z działaczami w jakimś poważnym medium. Bo jakoś na mojego bloga nie chcą zawitać
Mnie się pomysł spodobał. Całe to startowanie trochę jednak kosztuje (zwłaszcza w Warszawie) a nie mając licencji poczułbym się moralnie usprawiedliwiony do biegania w zawodach na dziko. Także całym sercem za!