Hej, ja... wrzucałam ten kawałek na czyjegoś bloga. Rubin chyba, w kontekście Łemkowyny. Poznałam go na którymś rajdzie w Beskidzie Niskim i uwielbiam do tej pory. A może to taka siła dobrych skojarzeń.
Btw. jeśli wrzucasz tę piosenkę w kontekście Chudego Wawrzyńca, to muszę się czepić, że góry się nie zgadzają.
Ech, mnie też kusi jakiś bieg górski w przyszłym roku.
tylko absolutnie nie ultra, jakiś 30km maksymalnie. Głównie z powodu mojej sympatii do gór. Nie chciałbyś się na Łemkowynę właśnie wybrać?
wiem, że jest jesienią, ale koniec października w tamtej okolicy potrafi być ładny (w 2012 o tej porze łaziłam tam na krótko). A Beskid Niski to jednak znacznie mniejsze przewyższenia niż w Żywieckim.
Tak sobie rozważam tylko niezobowiązująco.