Wbrew pozorom bardzo zależało mi na tym starcie, no niby główny cel to maraton ale nie do końca. Dlatego zaryzykowałem samodzielną przebudowę planu, wzmocnienie go (utrudnienie, podkręcenie) oraz start 3 tygodnie przed maratonem co jakimś tam ryzykownym krokiem jest. Do tego wyzwanie było też trudne psychologicznie bo mój PB w połówce był moim najbardziej wartościowym wynikiem a co za tym idzie najtrudniejszym do poprawienia. Tak sobie myślałem przed startem, że jak nie zrobię choćby minimalnej życiówki to psychicznie będę wtedy w ciężkiej sytuacji w Walecncji. Trochę postawiłem się w takiej pozycji, jak wódz wojsk arabskich, który po desancie swojej armii w Hiszpanii rozkazał spalić cała flotę. W treningach nie biegałem nic lepiej i szybciej niż wiosną więc nie bardzo miałem twarde dowody na swoją wyższość, fajnie treningi wchodziły ale i wiosną było podobnie. Liczyłem na to, że spora praca wykonana jesienią pozwoli mi odpalić, czekałem na ten moment od lipca cierpliwie i warto było czekać......
Rano było cholernie zimno, niby miało być słonecznie i 10-12 stopni ale za oknem mgła i ziąb. W Kraku o 10tej +2 stopnie, dokładam więc rękawki, buffa na głowę, rękawiczki, bluze ze szmateksu do wyrzucenia przed startem i szykowny worek firmowy z Firenze Marathon. Dwa kółka po rynku i plantach i do strefy. Fajnie się startuje z pierwszej strefy, wkoło sporo znajomych twarzy i zero stresu z przepychanką na pierwszym kilometrze, tempo od razu też takie, że żadni bohaterowie nie plączą się pod nogami
 
 Starter odpala i ruszamy w ulicę Grodzką gdzie jest iluzorycznie z górki - niby wolno idę ale 3,46 wychodzi ten kilometr - niemniej naprawdę się pilnuję i od razu na drugim już płaskich biegnę planowo po ok 3,58. Trzymam to tempo przez pierwszą piątkę i biegnę z Arqiem (razem dotrzemy do mety) i kilkoma osobami tworząc taką niewielką grupkę. Pierwsza 5tka 19,36, druga weszła bardzo równo i spokojnie i na dyszce jesteśmy z grupką w 39,16 - biegnie się znakomicie, jakieś tam żarciki padają, po drodze łapiemy sporo dopingu i naprawdę jestem zdziwiony, że na 10km jestem zupełnie niezmęczony - czuje się jakby to był maraton a nie połówka. Na mózg mi jednak nie pada bo plan miałem od początku taki by biec jak najdłużej spokojnie, by się nie zważyć i nie przeszarżować - bieg na zmęczeniu, bieg z wątroby na 3 tygodnie przed maratonem byłby pomysłem głupim - dlatego od początku r4ealizowałem strategię "Siła Spokoju". Cały czas kontrolowałem zegar i mierzyłem w 1,23. Pierwsze kłopoty na 13 tym - krótki, sztywny podbieg na kładkę Bernatka podbił na chwilę intensywność i wybił z luzackiego rytmu. Później zbieg i z naszej grupki nic nie zostało, tylko ja z Arkiem i jeden koleś, ale przemy dalej i jest już deczko trudniej, kolejny krótki stromy podbieg pod Wawel i iluzoryczny podbieg Grodzką na Rynek - tempo nam siada ale ja czuje moc i podciągam mocniej tak, że na linii 15km jesteśmy równo w 59 minut - jest super bo najgorsze za nami, noga podaje i międzyczas lepszy od planowanego. Teraz już wiem, ze wystarczy trzymać te 3,58 i będzie pięknie. Ale my biegniemy nieco szybciej choć dalej spokojnie, trzymamy rytm i rzucam by odpalić race na 19tym dopiero, zaczynamy wyprzedzać - podbieg z bulwarów i jesteśmy na 19tym. No i czas deczko podkręcić, wyraźnie schodzimy w okolice 3,45 - jest delikatnie pod wiatr i napieramy, wyraźnie robi się ciężej i takie tempo określam jako "najwyższe możliwe w tej odległości od mety". Jednak do mety zbliżamy się, wyprzedzamy i przyspieszamy. Po 20 tym widzę na budziku już niżej 3,40, dochodzimy grupkę 3 biegaczy i szarpię już pełnym piecem - mijamy ich i długim sprintem idę do mety, wygląda na to, ze nawet 1,22 uda się rozmienić ale niestety na 100m przed metą jest idiotyczna nawrotka o 180 stopni na słupku, trzeba się tu prawie zatrzymać, odwrócić i rozpędzić znowu. za chwile zakręt i ostatnia prosta, patrzę na Garmina a czas zapieprza jak głupi i już wiem, ze nie zrobię tego, zwalniam delikatnie przed metą i mam to za sobą - pięknie było
 Areq na mecie zaraz za mną czyli odwrotnie niż na Marzannie
 Areq na mecie zaraz za mną czyli odwrotnie niż na Marzannie   Super ten bieg nam poszedł, jestem cholernie zadowolony też ze sposobu, to był dobry, dobrze rozegrany bieg i dzięki temu łatwy w rozumieniu nie występowania trudnych momentów - zawsze tak chcę biegać zawody
 Super ten bieg nam poszedł, jestem cholernie zadowolony też ze sposobu, to był dobry, dobrze rozegrany bieg i dzięki temu łatwy w rozumieniu nie występowania trudnych momentów - zawsze tak chcę biegać zawody  
 Na mecie radość, stoimy i patrzymy jak dobiegają kolejni znajomi a jest ich trochę, pojawiają sie Sosik z Panuccim - są gratki, uśmiechy, Pulchniak wpada, później się cofam do mety i czekam na żonę, Lidka dobiega w 1.36.40 - 28 sek niżej życiówki ale dla mnie to super wynik z tego dziurawego treningu i zmagan z kontuzjami, ataku na życiowkę nawet nie było w planie - miała nabiegać niżej 1,39 by z tego był kalkulator do 3,25 w maratonie - jest nawet lepszy więc wszystko też tu idzie z planem. Szkoda tylko, ze 4 m-ce w kategorii jej wpadło ale nie można zawsze stawać na podium
 
 Ziąb na tej mecie był taki, że spiczniałem dokumentnie - mam nadzieję, że się nie przeziębiłem.
Późno już, muszę to poskładać do kupy, przemyśleć i jakieś wnioski wyciągnąć z tego występu i przede wszystkim z treningu no bo jest już pewien materiał dowodowy
 Ale to osobno napisze bo teraz we mnie za dużo emocji
  Ale to osobno napisze bo teraz we mnie za dużo emocjiJeszcze fotki czyli ja i Lidka na trasie

 



 Myślałem, żeby nowe kupić tylko nie ma już kiedy ich obiegać, w Nike Zoom Streak boję się biec maraton, też słabo obiegane a i spadek mały co na achilesy obolałe nie bardzo dobrze działa, Saucony Kinvary mam na styk dobrane rozmiarem, NB890 V3 już rozklepane mocno a V4 dziewicze leżą w kartonie. Najlepsze Adiosy jednak i to te sprawdzone. Żona ma wpadła na pomysł by te dziury zakleić taką szeroką płócienną taśma do tejpowania mięśni. Taśmę wkleiła pod wkładkę więc się na niej stoi, ładnie i równo przywiera do buta i wywija się ją na zewnątrz. Dziś machnąłem ten tren 18km w tak ztjuningowanych butach i wydaje się to ok - taśma pięknie wytrzymała, nic się nie odkleiło czyli good. Pobiegam jeszcze z tą taśmą kilka trenów i sprawdzę wytrzymałość patentu a do startu wklei się nową.
  Myślałem, żeby nowe kupić tylko nie ma już kiedy ich obiegać, w Nike Zoom Streak boję się biec maraton, też słabo obiegane a i spadek mały co na achilesy obolałe nie bardzo dobrze działa, Saucony Kinvary mam na styk dobrane rozmiarem, NB890 V3 już rozklepane mocno a V4 dziewicze leżą w kartonie. Najlepsze Adiosy jednak i to te sprawdzone. Żona ma wpadła na pomysł by te dziury zakleić taką szeroką płócienną taśma do tejpowania mięśni. Taśmę wkleiła pod wkładkę więc się na niej stoi, ładnie i równo przywiera do buta i wywija się ją na zewnątrz. Dziś machnąłem ten tren 18km w tak ztjuningowanych butach i wydaje się to ok - taśma pięknie wytrzymała, nic się nie odkleiło czyli good. Pobiegam jeszcze z tą taśmą kilka trenów i sprawdzę wytrzymałość patentu a do startu wklei się nową. 