rocha - 75' w tri-sprincie
Moderator: infernal
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1147
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
25.09
7,16km, 6'45"/km, asc=desc=180.
Mam towarzysza biegowego. Sąsiad się przyłączył. Myślałem, że to mit z tą wzajemną motywacją, ale nie, to daje czadu, zwłaszcza, gdy biegasz z dwudziestolatkiem! To się nazywa mieć serce do biegania. Wróciłem mokrusieńki, mokry...
No i gimnastykę zrobiłem pełną, choć bez priorytetu siłowego.
Dziś też chce biegać... no nie wiem...
7,16km, 6'45"/km, asc=desc=180.
Mam towarzysza biegowego. Sąsiad się przyłączył. Myślałem, że to mit z tą wzajemną motywacją, ale nie, to daje czadu, zwłaszcza, gdy biegasz z dwudziestolatkiem! To się nazywa mieć serce do biegania. Wróciłem mokrusieńki, mokry...
No i gimnastykę zrobiłem pełną, choć bez priorytetu siłowego.
Dziś też chce biegać... no nie wiem...
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1147
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
26.09
Zrobiłem to. Odstawiłem diklo. Zrobiłem sobie wyniki OB(65) i CRP(20). Pomimo leków zz trzyma się mocno więc nie mam sensu się truć.
Walec drogowy przejechał po mnie około południa. Nie wiem, czy to efekt detoxu, maskowanej infekcji (mam gorączkę), czy po prostu "Welcome to real world".
W związku z podejrzeniem przeziębienia nie poszedłem biegać choć na pewno trochę owb dobrze by mi zrobiło, zrobiłem gimnastykę zztową.
Jeszcze Krzyś gorączkuje...
Dużo sił trzeba, dużo.
Zrobiłem to. Odstawiłem diklo. Zrobiłem sobie wyniki OB(65) i CRP(20). Pomimo leków zz trzyma się mocno więc nie mam sensu się truć.
Walec drogowy przejechał po mnie około południa. Nie wiem, czy to efekt detoxu, maskowanej infekcji (mam gorączkę), czy po prostu "Welcome to real world".
W związku z podejrzeniem przeziębienia nie poszedłem biegać choć na pewno trochę owb dobrze by mi zrobiło, zrobiłem gimnastykę zztową.
Jeszcze Krzyś gorączkuje...
Dużo sił trzeba, dużo.
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1147
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
Ufff ale tydzień. Od nadziei, do Mordoru i nazad.
W każdym razie teraz jednak znów biorę diklo 150mg/d
Inaczej nie zapanuję nad tym
27.09
2,3km z kijami i pełna gimnastyka z akcentem na najszerszy grzbietu i zztowa.
28.09
3,6km gimnastyka z bólem
29.09
Delegacja wro. Trochę się przedźwignąłem. Z gimnastyki tylko bujałem bioderkami wieczorem.
30.09
2,27km po powrocie z wro gimnastyka tylko zz
1.10
Tylko gimnastyka zz - Krzyś ma jelitówkę, a ja jestem chodzącym trupem.
2.10
Tylko gimnastyka zz - boli jak cholera nie mam jak rozćwiczyć bo Krzyś chory, marudzi, itd.
3.10
Czuję się potwornie. Po telefonicznym kontakcie z Panią Dochtór biorę procha (zmiana sposobu i godziny przyjmowania)
W nocy, gdy puszcza trochę robię truchtem 3,25km, potem gimnastyka zz
Uwaga: napisałem to, co wyżej, bardziej dla siebie, żebym w razie czego wrócił do tego i sobie przypomniał, jak może być gównianie.
W każdym razie teraz jednak znów biorę diklo 150mg/d
Inaczej nie zapanuję nad tym
27.09
2,3km z kijami i pełna gimnastyka z akcentem na najszerszy grzbietu i zztowa.
28.09
3,6km gimnastyka z bólem
29.09
Delegacja wro. Trochę się przedźwignąłem. Z gimnastyki tylko bujałem bioderkami wieczorem.
30.09
2,27km po powrocie z wro gimnastyka tylko zz
1.10
Tylko gimnastyka zz - Krzyś ma jelitówkę, a ja jestem chodzącym trupem.
2.10
Tylko gimnastyka zz - boli jak cholera nie mam jak rozćwiczyć bo Krzyś chory, marudzi, itd.
3.10
Czuję się potwornie. Po telefonicznym kontakcie z Panią Dochtór biorę procha (zmiana sposobu i godziny przyjmowania)
W nocy, gdy puszcza trochę robię truchtem 3,25km, potem gimnastyka zz
Uwaga: napisałem to, co wyżej, bardziej dla siebie, żebym w razie czego wrócił do tego i sobie przypomniał, jak może być gównianie.
Ostatnio zmieniony 05 paź 2014, 00:08 przez rocha, łącznie zmieniany 1 raz.
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1147
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
04.10
15,5km tempo takie ok 6'30" asc=desc=400m
za tydzień półmaraton, musiałem pobiec, na drewnianych jeszcze nogach. Wieczorkiem gimnastyka zz.
15,5km tempo takie ok 6'30" asc=desc=400m
za tydzień półmaraton, musiałem pobiec, na drewnianych jeszcze nogach. Wieczorkiem gimnastyka zz.
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1147
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
5.10
2,27km i 6'/km
lekko, mogłem dłużej i szybciej, ale to ma być jutro.
Gimnastyka siłowa z priorytetem najszerszego grzbietu.
ZZtowa trochę wyszła ekstensywnie. I dobrze.
2,27km i 6'/km
lekko, mogłem dłużej i szybciej, ale to ma być jutro.
Gimnastyka siłowa z priorytetem najszerszego grzbietu.
ZZtowa trochę wyszła ekstensywnie. I dobrze.
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1147
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
6.10
30' biegu, w tym 1200m w tempie 5'/km. Gimnastyka siłowa z priorytetem ramion i gimnastyka zz.
Jestem w delegacji, muszę jednak się oszczędzać. Myślę, że sobotni półmaraton wystartuję z tempem 6'/km, a potem się zobaczy.
30' biegu, w tym 1200m w tempie 5'/km. Gimnastyka siłowa z priorytetem ramion i gimnastyka zz.
Jestem w delegacji, muszę jednak się oszczędzać. Myślę, że sobotni półmaraton wystartuję z tempem 6'/km, a potem się zobaczy.
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1147
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
Pięć dni bez biegania.
Choruję.
W środę dałem nawet chłopakom wolne, dzień przeleżałem w hotelowym łóżku.
Jeśli ktoś się zastanawiał, dlaczego koniecznie chcę odstawić prochy, to jest jedna z odpowiedzi. Przeziębienie rozwija się w najlepsze, ale prochy maskują i tylko lekki niepokój czuć. Aż się w końcu infekcja przebije i łup, 39 z kreskami rzuca o podłogę. I leczyć można się tylko czosnkiem, bo lista interakcji z innymi lekami jest u diklo wyjątkowo długa.
Jeszcze się oszczędzam, ale dziś wieczorkiem trochę zrobię podejść i zbiegów z kijami, zostało mi coś w oskrzelach, muszę to wykaszleć.
Jeszcze relacja.
7 i 8.10
choruję
9.10.
gimnastyka zz bez lipy
10.10.
gimnastyka zz - pot strumieniami
11.10
W półmaratonie "Z biegiem Kwisy" nie wystartowałem i nie była to trudna decyzja.
Gimnastyka siłowa - jestem naprawdę zadowolony - priorytet na najszerszy grzbietu, ale i na piersiowy i ramiona też było mocno.
gimnastyka zz - już mniej potu.
Trzeba jechać dalej i już
12.10
Wieczorem dopisek - podejścia-zbiegi-podbiegi - ze 3km/100m/asc/desc. Gimnastyki nie zrobiłem.
Choruję.
W środę dałem nawet chłopakom wolne, dzień przeleżałem w hotelowym łóżku.
Jeśli ktoś się zastanawiał, dlaczego koniecznie chcę odstawić prochy, to jest jedna z odpowiedzi. Przeziębienie rozwija się w najlepsze, ale prochy maskują i tylko lekki niepokój czuć. Aż się w końcu infekcja przebije i łup, 39 z kreskami rzuca o podłogę. I leczyć można się tylko czosnkiem, bo lista interakcji z innymi lekami jest u diklo wyjątkowo długa.
Jeszcze się oszczędzam, ale dziś wieczorkiem trochę zrobię podejść i zbiegów z kijami, zostało mi coś w oskrzelach, muszę to wykaszleć.
Jeszcze relacja.
7 i 8.10
choruję
9.10.
gimnastyka zz bez lipy
10.10.
gimnastyka zz - pot strumieniami
11.10
W półmaratonie "Z biegiem Kwisy" nie wystartowałem i nie była to trudna decyzja.
Gimnastyka siłowa - jestem naprawdę zadowolony - priorytet na najszerszy grzbietu, ale i na piersiowy i ramiona też było mocno.
gimnastyka zz - już mniej potu.
Trzeba jechać dalej i już
12.10
Wieczorem dopisek - podejścia-zbiegi-podbiegi - ze 3km/100m/asc/desc. Gimnastyki nie zrobiłem.
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1147
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
Pobiegane, poćwiczone, ale mam w sobie tyle zniechęcenia, że ostatnio nawet nie zgrywam treningów.
Muszę się zmotywować, po chorobach, niewystartowanej połówce i oddalającej się wizji zrealizowanego planu.
Co ja mam pisać? Że znów 2,5km, że gimnastyka, że zakwasy na najszerszym?
Geriatria jakaś.
Wrócę, gdy pobiegnę godzinkę w sensownym rytmie, albo zrobię jakąś spektakularną ewolucję na drążku.
Potrzebuję sukcesu.
Może jutro, jak mnie okulista puści, bo chyba mam znów to durne zapalenie czegośtam w oku od zzta.
Muszę się zmotywować, po chorobach, niewystartowanej połówce i oddalającej się wizji zrealizowanego planu.
Co ja mam pisać? Że znów 2,5km, że gimnastyka, że zakwasy na najszerszym?
Geriatria jakaś.
Wrócę, gdy pobiegnę godzinkę w sensownym rytmie, albo zrobię jakąś spektakularną ewolucję na drążku.
Potrzebuję sukcesu.
Może jutro, jak mnie okulista puści, bo chyba mam znów to durne zapalenie czegośtam w oku od zzta.
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1147
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
A wiecie? Biegam, tylko mi się zgrywać nie chce. Poszukuję radości w treningu. Moc - jak na mnie - jest. Niestety bardzo osłabła mi odporność - znów mnie coś je od środka. Prochy? Nie wiem, raczej ogólne wymęczenie. W końcu od lutego walczę ostro. Może czas na roztrenowanie? Dziwne to wszystko. Nie chcę się zastanawiać nad każdym bólem, żyć w cieniu choroby. Może to już PESEL daje znać o sobie i muszę bardziej uważać...
Od ostatniego wpisu biegam co drugi dzień, gimnastykuję się tak, żeby nic a nic nie być obolałym. Zobaczymy, kiedy będę gotów wrócić do spiny.
Od ostatniego wpisu biegam co drugi dzień, gimnastykuję się tak, żeby nic a nic nie być obolałym. Zobaczymy, kiedy będę gotów wrócić do spiny.
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1147
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
25.10.2014
11km, asc/desc=360m, 6'19"/km
Chciałem sukcesu, to mam
Może jeszcze dopiszę, pisanina może mnie nakręcić do działania.
Tak, to jest sukces, o takim tempie na tej trasie dotąd mogłem tylko marzyć. Ładnie, bez spiny zacząłem, a i tak na pierwszym(kontrolnym) kilometrze zobaczyłem mój drugi czas, a pierwszy był w lipcu i wtedy tylko ten kilometr biegłem, potem zobaczyłem rekordowy czas na szczycie Wojkowej... wogóle było dobrze, na długich zbiegach trzymałem ładny rytm i tylko trochę k-b pobolewały. Około 8km zaczyna się 1,5km żmudnego podbiegu. Tam przyszedł kryzys cukrowy i trochę się posypałem, ale ważne, że jednak cały czas płuca/serce musiały się starać, żeby sprostać sprawnym nogom i kręgosłupowi. Nie jadłem już żadnych cukierków, bo to za blisko domu było...
Moim celem jest poprawa sprawności ogólnej - to już się dzieje. Wymyśliłem sobie wskaźniki tej sprawności (wymyk, poziomka, bieg tempowy). Na razie rozejrzę się za bieżnią (może Lubań coś ma) i zacznę robić więcej na drążku, został miesiąc...
Uda się, czy nie - i tak jestem zadowolony.
Żeby jeszcze te prochy odstawić... osłabiają odporność, muszę nauczyć się nowego życia. Kupiłem na aukcji pięć par skarpet wełnianych i dwa buffy w Biedronce. Trzeba gdzieś jakieś rękawiczki znaleźć i wygrzebać z szafy kalesony... Jem też czosnek - Żona jest przeszczęśliwa - zauważyłem że rzadziej się całujemy.
11km, asc/desc=360m, 6'19"/km
Chciałem sukcesu, to mam
Może jeszcze dopiszę, pisanina może mnie nakręcić do działania.
Tak, to jest sukces, o takim tempie na tej trasie dotąd mogłem tylko marzyć. Ładnie, bez spiny zacząłem, a i tak na pierwszym(kontrolnym) kilometrze zobaczyłem mój drugi czas, a pierwszy był w lipcu i wtedy tylko ten kilometr biegłem, potem zobaczyłem rekordowy czas na szczycie Wojkowej... wogóle było dobrze, na długich zbiegach trzymałem ładny rytm i tylko trochę k-b pobolewały. Około 8km zaczyna się 1,5km żmudnego podbiegu. Tam przyszedł kryzys cukrowy i trochę się posypałem, ale ważne, że jednak cały czas płuca/serce musiały się starać, żeby sprostać sprawnym nogom i kręgosłupowi. Nie jadłem już żadnych cukierków, bo to za blisko domu było...
Moim celem jest poprawa sprawności ogólnej - to już się dzieje. Wymyśliłem sobie wskaźniki tej sprawności (wymyk, poziomka, bieg tempowy). Na razie rozejrzę się za bieżnią (może Lubań coś ma) i zacznę robić więcej na drążku, został miesiąc...
Uda się, czy nie - i tak jestem zadowolony.
Żeby jeszcze te prochy odstawić... osłabiają odporność, muszę nauczyć się nowego życia. Kupiłem na aukcji pięć par skarpet wełnianych i dwa buffy w Biedronce. Trzeba gdzieś jakieś rękawiczki znaleźć i wygrzebać z szafy kalesony... Jem też czosnek - Żona jest przeszczęśliwa - zauważyłem że rzadziej się całujemy.
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1147
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
26.10
Przemyślałem to - nic
27.10
3,23km, asc/desc=66m, 6'41"/km
gimnastyka zz
Typowe "niewiadomoco", jestem w rozterce, na odpoczynek za szybko, na akcent dużo za mało...
Ale chodzi przecież o zabawę, no nie?
Dawno nie pisałem o masie ciała (wzrost 193 cm).
Moja "młodzieńcza" masa to 82 kg. Zawsze tyle ważyłem i takim chcę się widzieć, ale od kilku lat nie mogę utrzymać wagi, z roku na rok ubywa. W pewnym momencie (chyba w lipcu) w tym roku zobaczyłem na wadze 70,8 kg i naprawdę się przestraszyłem. Teraz, od pewnego czasu utrzymuje się tendencja wzrostowa i właściwie już mi się nie zdarza ważyć poniżej 76 kg. Trochę to zasługa lekarstw, które wymagają reżimu jedzeniowego, bo inaczej orają układ trawienny, trochę tego, że dzieci rosną i dają więcej czasu dla siebie i... na pracę Żony. Troszkę mi stres puścił. Wciąż jeszcze % tłuszczu w organizmie z pomiarów fałdomierzem (kupiłem sobie, a co?) wychodzi tyle, co błąd pomiaru, ale coś się dzieje... idzie lepsze. Myślę, że gdy będzie tego tłuszczu ze 7-8% to i znacząco poprawi się samopoczucie. No i będzie cieplej, a to pomoże na te kłopoty z infekcjami. Człowiek to bardzo skomplikowana maszyna, nie ma jednego lekarstwa na wszystko, ale brak jednego elementu wszystko może popsuć.
Przemyślałem to - nic
27.10
3,23km, asc/desc=66m, 6'41"/km
gimnastyka zz
Typowe "niewiadomoco", jestem w rozterce, na odpoczynek za szybko, na akcent dużo za mało...
Ale chodzi przecież o zabawę, no nie?
Dawno nie pisałem o masie ciała (wzrost 193 cm).
Moja "młodzieńcza" masa to 82 kg. Zawsze tyle ważyłem i takim chcę się widzieć, ale od kilku lat nie mogę utrzymać wagi, z roku na rok ubywa. W pewnym momencie (chyba w lipcu) w tym roku zobaczyłem na wadze 70,8 kg i naprawdę się przestraszyłem. Teraz, od pewnego czasu utrzymuje się tendencja wzrostowa i właściwie już mi się nie zdarza ważyć poniżej 76 kg. Trochę to zasługa lekarstw, które wymagają reżimu jedzeniowego, bo inaczej orają układ trawienny, trochę tego, że dzieci rosną i dają więcej czasu dla siebie i... na pracę Żony. Troszkę mi stres puścił. Wciąż jeszcze % tłuszczu w organizmie z pomiarów fałdomierzem (kupiłem sobie, a co?) wychodzi tyle, co błąd pomiaru, ale coś się dzieje... idzie lepsze. Myślę, że gdy będzie tego tłuszczu ze 7-8% to i znacząco poprawi się samopoczucie. No i będzie cieplej, a to pomoże na te kłopoty z infekcjami. Człowiek to bardzo skomplikowana maszyna, nie ma jednego lekarstwa na wszystko, ale brak jednego elementu wszystko może popsuć.
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1147
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
28.10
Nic - wypoczyn
29.10
3,23km trucht - już mnie nosiło - ale nie dałem się gwiazdom sprowokować, trucht i tyle.
Gimnastyka siłowa - taka rozgrzewkowa
Gimnastyka zz w pełnym wymiarze
Izerskie nocne niebo jest ponoć najmniej zaśmiecone sztucznym światłem - dzisiejszy sierp księżyca schował się za horyzont przed moim wyjściem. Gwiazdki dają czadu - szczególnie lubię zimowego Oriona - teraz już w całości wysoko wychodzi. Można być spod znaku Oriona? Nie wiem, nie znam się , ale chyba dla żartu mogę ja spod niego być. Też nie lubię upałów.
Nic - wypoczyn
29.10
3,23km trucht - już mnie nosiło - ale nie dałem się gwiazdom sprowokować, trucht i tyle.
Gimnastyka siłowa - taka rozgrzewkowa
Gimnastyka zz w pełnym wymiarze
Izerskie nocne niebo jest ponoć najmniej zaśmiecone sztucznym światłem - dzisiejszy sierp księżyca schował się za horyzont przed moim wyjściem. Gwiazdki dają czadu - szczególnie lubię zimowego Oriona - teraz już w całości wysoko wychodzi. Można być spod znaku Oriona? Nie wiem, nie znam się , ale chyba dla żartu mogę ja spod niego być. Też nie lubię upałów.
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1147
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
30.10
Urodziny Żony - i wszystko jasne
31.10
2,3km truchtu - wszystko przez tę żarłoczną Hucułkę. Łeb do owsa pchała, a dla niej to pewny ochwat. Ręce miałem zajęte to ją w zad kopnąłem. Idiota! To bydlę nawet nie drgnęło, a mnie biodro boli.
Ale!
Wróciłem do gimnastyki siłowej i zrobiłem w pełnym wymiarze z priorytetem najszerszego grzbietu. Jest dobrze, rosną szanse na wymyk.
No i gimnastykę zz zrobiłem - rośnie mi ta gimnastyka - dorzuciłem zestaw szyjny i to chyba na stałe.
Z okiem lepiej, okulistka zmniejszyła ilość kropelek do 9/d. Powiedziała też, że to skierowanie na "zastrzyk śródgałkowy" (brrrr) raczej nie będzie mi potrzebne, ale jeszcze mam go nie wyrzucać. Zakrapianie oka, przy jednoczesnym zapaleniu szyji to jest niezła gimnastyka.
Hej ho!
Urodziny Żony - i wszystko jasne
31.10
2,3km truchtu - wszystko przez tę żarłoczną Hucułkę. Łeb do owsa pchała, a dla niej to pewny ochwat. Ręce miałem zajęte to ją w zad kopnąłem. Idiota! To bydlę nawet nie drgnęło, a mnie biodro boli.
Ale!
Wróciłem do gimnastyki siłowej i zrobiłem w pełnym wymiarze z priorytetem najszerszego grzbietu. Jest dobrze, rosną szanse na wymyk.
No i gimnastykę zz zrobiłem - rośnie mi ta gimnastyka - dorzuciłem zestaw szyjny i to chyba na stałe.
Z okiem lepiej, okulistka zmniejszyła ilość kropelek do 9/d. Powiedziała też, że to skierowanie na "zastrzyk śródgałkowy" (brrrr) raczej nie będzie mi potrzebne, ale jeszcze mam go nie wyrzucać. Zakrapianie oka, przy jednoczesnym zapaleniu szyji to jest niezła gimnastyka.
Hej ho!
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1147
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
1.11
Día de los Muertos - fajnie usłyszeć w disnejowskiej kreskówce postać hiszpańskiego pochodzenia, który wyjaśnia dzieciom przebranym w potworki, że dla niego to święto zupełnie inne. Nawet jeśli Zaduszki były w niedzielę. Jest nadzieja dla świata.
Nie biegałem, niedospany byłem i gdy się ocknąłem po usypianiu dzieci, była 2.00 w nocy. Ale cały dzień szyję ćwiczyłem. Jest lepiej.
2.11
Pobiegane 6km, 6'33", asc=desc=136.
Prawie wszystko przetruchtałem, jakoś tak nie miałem sprężu. Kiedyś nie czułem różnicy w rytmie między truchtem, a owb. Przejście było płynne. Teraz nauczyłem się człapać 7'/km i tak mi z tym wygodnie, że nie bardzo mi się chce przyśpieszać. Ale trochę zmieniłem rytm i już na wyświetlaczu 4'30". Problem w tym, że po kilometrze płuca nie dają rady, a na serduchu ledwie 154bpm.
Potem gimnastyka siłowa z priorytetem ramion i zztowa.
Día de los Muertos - fajnie usłyszeć w disnejowskiej kreskówce postać hiszpańskiego pochodzenia, który wyjaśnia dzieciom przebranym w potworki, że dla niego to święto zupełnie inne. Nawet jeśli Zaduszki były w niedzielę. Jest nadzieja dla świata.
Nie biegałem, niedospany byłem i gdy się ocknąłem po usypianiu dzieci, była 2.00 w nocy. Ale cały dzień szyję ćwiczyłem. Jest lepiej.
2.11
Pobiegane 6km, 6'33", asc=desc=136.
Prawie wszystko przetruchtałem, jakoś tak nie miałem sprężu. Kiedyś nie czułem różnicy w rytmie między truchtem, a owb. Przejście było płynne. Teraz nauczyłem się człapać 7'/km i tak mi z tym wygodnie, że nie bardzo mi się chce przyśpieszać. Ale trochę zmieniłem rytm i już na wyświetlaczu 4'30". Problem w tym, że po kilometrze płuca nie dają rady, a na serduchu ledwie 154bpm.
Potem gimnastyka siłowa z priorytetem ramion i zztowa.
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1147
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
3.11
zaspałem z dziećmi i za późno było na trening
4.11
Znów zaspałem, ale tym razem zdążyłem pobiegać (na wieczorynce), teraz jest 2:30, rozbudzam się, ale już tylko gimnastykę szyi zrobię...
3,17km, 6'42"/km, 67m asc/desc
ale w tym
1,3km - 4'57"/km - ładny rytm, tempo docelowe utrzymane mimo lekko zmakaronowanego żołądka. Znalazłem w miarę płaski kawałek asfaltu, popróbuję na nim trzymać tempo. Może być kłopot, gdy spadnie śnieg.
Aaaa, jeszcze jedno, ważę 77,2kg. No to już naprawdę dobrze. Teraz nie śpieszyć się, jeszcze 4-5kg i będzie masa startowa.
zaspałem z dziećmi i za późno było na trening
4.11
Znów zaspałem, ale tym razem zdążyłem pobiegać (na wieczorynce), teraz jest 2:30, rozbudzam się, ale już tylko gimnastykę szyi zrobię...
3,17km, 6'42"/km, 67m asc/desc
ale w tym
1,3km - 4'57"/km - ładny rytm, tempo docelowe utrzymane mimo lekko zmakaronowanego żołądka. Znalazłem w miarę płaski kawałek asfaltu, popróbuję na nim trzymać tempo. Może być kłopot, gdy spadnie śnieg.
Aaaa, jeszcze jedno, ważę 77,2kg. No to już naprawdę dobrze. Teraz nie śpieszyć się, jeszcze 4-5kg i będzie masa startowa.