kachita - maraton sam się nie pobiegnie...

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

niedziela, 5 października
Obrazek
12,82 km w 1:22:47
średnie tempo: 6:27

Buty: Skechers GoRun

Ostatni longasek przed maratą. Trochę za szybko pognałam, ale jakoś tak weszło. Momentami miałam wrażenie, że ledwo się turlam, ale to było tylko wrażenie, zwłaszcza, że pod koniec jednak czułam w nogach, że powinnam była szurać wolniej. Generalnie to nie wiem, jak tam z moją formą. Jak już pisałam, nie czuję się do końca przygotowana, ale z drugiej strony biegam jakoś tak szybciej niż ostatnio i na pewno szybciej niż zalecają w mądrych książkach, ale nawet jak chcę, to mi nie wychodzi wolniej. Do tego zleciał kolejny kilogram (juhu! ważę teraz mniej więcej tyle, co wiosną!), to na pewno też ma jakieś tam znaczenie. Na razie plan mam taki, że biorę rozpiskę NS na 4:50. Początek (3 km) jest po 7:04, a ostatnie 12 km po 6:45, brzmi manageable. Mam nadzieję, że pogoda dopisze :)
Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

wtorek, 7 października
Obrazek
6,51 km w 42:01
średnie tempo: 6:27

Buty: Skechers GoRun

Jakoś tak topornie mi szło, ale po 2-3 km złapałam w końcu rytm i jakoś doturlałam to do końca. Coś mnie w lewym kolanie bolało, stawiam na "dziwne bóle przed maratonem, które nic nie znaczą, to po prostu organizm się denerwuje" ;) Po bieganiu wreszcie się trochę porozciągałam, strasznie pospinana jestem.

czwartek, 9 października
Obrazek
6,51 km w 41:48
średnie tempo: 6:25

Buty: GoRun czarne

Identyko trasa, jak we wtorek, czas prawie identyko. W planach miałam, żeby poszurać to wolniej, ale wiadomo, jak to jest z planami, kiedy człowiek jest w przedstartowym stresie... I w ogóle jakoś tak ciepło we Wro, upociłam się jak gupia, bo włożyłam ocieplane lajkry (te zwykłe mam uprane i trzymam je na niedzielę ;) ). Wypadałoby sprawdzić prognozę pogody, gdyż do Poznania udaję się już jutro, więc wypadałoby się odpowiednio spakować. I ten, stres mnie zżera, masakra :bum: Mój numer to 4627, czymajcie kciuki!

Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
Bacio
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1229
Rejestracja: 22 cze 2013, 00:11
Życiówka na 10k: 55:09
Życiówka w maratonie: 5:12:13

Nieprzeczytany post

No to trzymamy :D
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

niedziela, 12 października
Obrazek

15. Maraton Poznań

Czas netto: 5:10:47

Buty: GoRun Czarne

Obrazek

24.08.2013, 29.09.2013, 27.04.2014, 23.08.2014, 12.10.2014

Do Poznania zajechałam już w piątek, przy okazji odwiedzając znajomych. W sobotę rano wizyta w zoo (o rany, ale radocha, wieki nie byłam ;) ), a potem Expo, odbiór pakietu, zakupy, w tym żele, bo jakoś mi się skończyły, oraz przy okazji załapałam się na promo Shocka - tego modelu jeszcze nie miałam, a podoba mi się. Nawet w nim pobiegłam. Na plus - zero otarć, na minus - muszę skrócić ramiączka, niestety, jak często to bywa, są dla mnie zdecydowanie za długie. Tylko kiedy ja ostatnio coś szyłam na maszynie? :bum: Mimo, że targi przecież dość spore, to udało mi się wypatrzyć tu i ówdzie znajomych :) , w tym nawet Ojca RedNacza. Wieczorkiem mecz - szok i niedowierzanie :hahaha:
W niedzielę pobudka o szóstej, porządne śniadanie i jedziemy. Szatnia, kibel i pora na rozgrzewkę. Znajomi udali się do przodu (są zdecydowanie szybsi), ja spokojnie sobie truchtałam na tyłach. I co? I wypatrzyłam Anię naszą rudą :) Rozmawiałyśmy dzień wcześniej, że ciężko się będzie przed startem spotkać, a tu proszę, zero problemu :) Trochę rozciągania i udałam się do strefy. Odliczanie, start, Rydwany Ognia, a kiedy tak powoli sobie szliśmy w tym tłumie, to jakoś tak się wzruszyłam i uroniłam łezkę albo i dwie ;)
Początek był spoko, oczywiście musiałam cały czas zwalniać, bo mnie nosiło. Ale i tak nie udawało mi się zwolnić do założonego tempa, więc każdy kilometr wychodził ok. 10-15 sek za szybko. Co i tak było wolno... Ale że dobrze żarło, temperatura była znośna oraz wiedziałam, że prędzej czy później i tak sił mi braknie, to się nie przejmowałam tym za bardzo. Przebieg przez stadion bardzo fajny, przed stadionem wypatrzyłam kulawego w kapelutku, pogadałam z jakimiś Szwajcarami, kibice dopingowali, spoko loko. Dwa pierwsze wodopoje w biegu, przy trzecim jednak przeszłam do marszu. Na punktach brałam wodę, czekoladę, czasem cukier i z raz pomarańczę. Żele swoje wciągnęłam 3, czwarty był w zapasie.
Po trzecim punkcie trasa zaczęła falować - parę razy trochę się niepokoiłam, czemu tak bardzo się męczę, ale potem widziałam, że to dlatego, że był podbieg :lalala: No i częściowo też pewnie dlatego, że powoli zaczynałam gasnąć. Po półmetku coraz więcej szłam, czułam, że łydki robią się coraz bardziej z kamienia i generalnie nie chciało mi się już dalej biec. Ale na 27. kilometrze czekali na mnie moi kibice, więc chciała nie chciała, musiała ;) W ogóle pierwszy raz miałam transparent dla siebie! :hej: Rewelacja! :hej: Ostatnie 15 km pokonałam w dwie godziny i w udręce :trup: :hahaha: Tak bardzo byłam zmęczona, tak bardzo bolały nogi, tak bardzo kusiło, żeby zejść z trasy... Jakoś jednak stawiałam jedną nogę przed drugą, kilometry mijały, podbiegi były coraz bardziej strome, wiatr wiał mocniej w twarz, założenia co do tempa biegu zmieniały się co parę km ("dobra, teraz muszę mieć średnią poniżej 7:30", "no dobra, poniżej 8:00 też będzie dobrze", "a gdyby tak odpuścić jeden kilometr i cały sobie przejść?"), ale dalej napierałam. Wiedziałam, że wynik szałowy nie będzie, ale miałam nadzieję, że zmieszczę się w 5:15. Coś tam liczyłam w głowie, ale nie do końca mi się zgadzało - chyba byłam zbyt zmęczona :bum: I wreszcie ukazała się targowa iglica - i wreszcie było niedaleko! Ale i tak nie miałam za bardzo siły, żeby biec. Ze 200 metrów przed metą znowu przeszłam do marszu, ale mijający mnie ludzie prawie że złapali mnie pod ręce i zmotywowali do biegu. Dosłownie 2 sekundy później zobaczyłam moich kibiców, którzy prawie zwariowali :hahaha: Ostatnie przyspieszenie, ostatnie odliczanie w głowie i jest - meta.
Dałam z siebie wszystko, mimo że nie było to wiele. Byłam tak bardzo zmarnowana, że w ogóle nie mogłam się ogarnąć w tej strefie, miałam mroczki przed oczami, a w pewnym momencie nie miałam siły dźwigać tego wielkiego medalu :hahaha: Ale ktoś mnie pokierował do stolików z wodą i jabłkami, zgarnęłam też garść rodzynek, czekoladę i słodzoną herbatę (fuj, ale była ciepła, więc wzięłam, trudno). Jak siadłam, tak nie byłam w stanie się podnieść z dobre 15 minut ;) Nogi bolały jak chyba nigdy, w ogóle wszystko mnie bolało. Do końca dnia było mi zimno, rozstroił mi się żołądek i chodziłam jak połamana kaczka :bum: Ale warto było :taktak: I chyba nawet ani razu nie pomyślałam sobie "nigdy więcej", tylko "następnym razem będzie lepiej" ;)

Plusy dodatnie - zero obtarć, nawet na stopach, paznokcie w doskonałym stanie; stawy bolały tylko w dniu maratonu, dzień po zero dolegliwości; nie zeszłam z trasy; mimo dość kiepskiego przygotowania (brak długich wybiegań) wynik w sumie nie taki najgorszy, połowa dystansu całkiem komfortowo - znaczy się, jest potencjał, co mnie zmotywowało do biegania.

Minusy ujemne - łydki bolą do dziś, do tego nadwerężyłam sobie lewą stopę (chyba rozcięgno, ale idzie ku dobremu).

I solennie obiecuję, że do następnego maratonu przygotuję się porządnie. Mam nadzieję, że najgorszy dołek motywacyjny jest już za mną (a trwał on od grudnia zeszłego roku). Jutro wychodzę roztruchtać ten beton z nóg, a od przyszłego tygodnia zaczynam szlify do biegu niepodległości ;) Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

środa, 15 października
Obrazek
6,53 km w 43:19
średnie tempo: 6:38

Buty: Skechers GoRun

Pomaratoński rozruch. Nie było źle - nogi jeszcze odrobinę ciężkie, ale problemów większych nie było, nawet parę razy zwalniałam, bo mnie ponosiło. Lewą łydkę jeszcze było czuć, jak również lewą stopę. Ale bez tragedii.

wtorek, 21 października
Obrazek
6,56 km w 44:04
średnie tempo: 6:43

Buty: Skechers GoRun

W drugiej połowie zeszłego tygodnia złapało mnie lekkie przeziębienie, do tego w weekend byłam zagranico (buty i getry wzięłam, ale czasu nie było), więc nie pobiegałam. Poczytałam o bieganiu, więc to prawie jakbym biegała, co nie? ;)
No ale dzisiaj wyszłam, bo już mnie nosiło. Niby taka wypoczęta, niby tylko 6 dni przerwy, a masakra taka, że masakra :trup: Ledwo powłóczyłam nogami, na światłach musiałam zrobić 2-3 minuty przerwy w marszu, bo nie wyrabiałam, normalnie dramat. To już tydzień temu lepiej mi się biegło. Tempo wolniutkie, chciałabym powiedzieć, że specjalnie zwalniałam zgodnie z zaleceniem Hansonów, ale byłaby to tylko w połowie prawda :jatylko: Za to łydki spoko, a dyskomfort w lewej stopie coraz mniejszy.
W związku z dzisiejszym dramatem muszę nieco zrewidować mój wspaniały plan przygotowawczy do biegu niepodległości - otóż do końca tygodnia latam luźno, w dwa kolejne wtorki zrobię interwały, a 8.11. lecę CityTrail (treningowo oczywiście :spoko: ). Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
W międzyczasie rozkmniniam też, jak by tu się przygotować do wiosennego maratonu. Najbardziej mi chyba pasuje Orlen, w sumie tego jeszcze nie biegłam. Gdybym chciała trenować Hansonami, powinnam zacząć ich plan w połowie grudnia. I biegać 6 dni w tygodniu, co jest jednak nierealne. W rezultacie pewnie zrobię jakiś własny mix na podstawie ;) Pewnym jest, że muszę biegać więcej niż w tym roku. I tym optymistycznym akcentem - stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

czwartek, 23 października
Obrazek
6,5 km w 42:06
średnie tempo: 6:38

Buty: Puma Faas 300

Strasznie byłam dzisiaj zawalona robotą, potem jeszcze zakupy, więc do domu wróciłam strasznie zmęczona i z bólem głowy. Ale poleżałam kwadransik czytając Hansonów i się zebrałam. Na dworze zimno i wietrznie, więc założyłam długi rękaw. W planie był bieg spokojniutki, na wyczucie, bez patrzenia na zegarek. Zaczęłam trochę żwawo - bo zimno ;) - ale się pohamowałam. Po połowie znowu przyspieszyłam, bo dobrze mi się biegło. Zupełnie inna jakość niż we wtorek. Nogi jeszcze nie najświeższe, ale za to już nic nie boli. Teraz zmęczona już nie jestem, głowa też przestała boleć, i tylko głodna jestem, mimo, że zjadłam pyszną bułeczkę z całym camembertem :bum:
Widziałam dzisiaj czarne pumcie 300 w TKMaxxie, ale niestety o centymetr za małe. Bu. Gdyby był mój rozmiar, kupiłabym bez zastanowienia, bo to fajne buty są. Może jeszcze kiedyś rzucą.
Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

sobota, 25 października
Obrazek
6,53 km w 42:37
średnie tempo: 6:32

Buty: Puma Faas 300

Niby to było wczoraj, a w sumie już nie pamiętam za bardzo, jak. Znaczy się, było bez tragedii i bez euforii. Czyli spoko ;) O, przypomniało mi się, że jak kończyłam pętelkę osiedlową, to miałam spokojnie siły na kolejnych parę km, no ale nie pobiegłam, bo przecież dzisiaj też miało być bieganie, do tego rano. A wczoraj było wieczorem.

niedziela, 26 października
Obrazek
6,65 km w 43:15
średnie tempo: 6:30

Buty: Puma Faas 300

O matko, jaka orka na ugorze, masakra ;) Zaczęłam zdecydowanie za szybko, ale nie wiem, jak za szybko, bo garmin szaleje - na pierwszym km dodał mi 100 metrów (odjęłam), a po treningu niby wszystko się zapisało, ale okazało się, że wcale nie. To nie pierwszy raz jak szaleje, więc chyba zadzwonię do supportu. Mam nadzieję, że gwarancja obowiązuje, bo nie uśmiecha mi się kupowanie nowego zegarka, to jednak kupa kasy jest. W razie co mam Polara, ale on jest bez GPSa...
Ale wracając do treningu. Otóż za szybko zaczęłam i spuchłam po ok. 3 km. Zrobiłam sobie małą przerwę i ruszyłam z postanowieniem, że teraz będzie wolno - a gdzie tam! Znowu mnie poniosło i znowu spuchłam, więc na ławeczce przy przejściu, na której usiadłam, żeby ochłonąć i przemyśleć swoje życie ;) , postanowiłam, że wracam najkrótszą drogą do domu, szurając noga za nogą. Dotarłam we w miarę dobrej formie, więc jeszcze dokręciłam ze 200 metrów wokół bloku, żeby jednak plan pt. 'dziś będzie coś dłuższego' wykonać :bum:
Na przyszły wtorek planowałam interwały, ale jak mi garmin ich nie zapisze, to się chyba załamię ;) Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

wtorek, 28 października
Obrazek
Rozgrzewka: 1,68 km w 11:03, śr. tempo: 6:33
5-7 min rozciągania
Tysiączki:
1. 5:50
2. 5:49
3. 5:46
4. 5:47
Schłodzenie: 1,67 km w 11:07, śr. tempo: 6:39

Buty: Minimusy

No, tak że ten, trzeba by coś szybciej nogą zakręcić, dyszka zbliża się coraz bardziej, a forma w lesie. Dlatego też dziś tysiączki, testowo tylko 4, bo też nie chciałam szaleć ;) Zimnica straszna - nie wiem, jak u Was, ale nad Wro od paru dni mamy masy powietrza polarno-kontynentalnego. Znaczy się zero chmurki na niebie, w dzień słońce grzeje jak durne, ale jak tylko zajdzie, temperatura spada bardzo gwałtownie, bo całe ciepło ucieka w kosmos. Ubrałam długie lajkry i ciepłą bluzkę z golfikiem, byłam przekonana, że się ugotuję, a wcale nie było mi za ciepło, przy rozciąganiu powiedziałabym, że nawet nieco zbyt chłodno.
Ponieważ zawsze biegam te tysiączki szybciej niż planuję, tym razem postanowiłam być sprytna i specjalnie zaplanować je nieco wolniej, czyli po 6:00. Plan się udał, w rezultacie pobiegłam to, co tak naprawdę chciałam :bum: Weszło gładko, może nie było jakoś super łatwo, ale nie było rzeźby ani orki, dwa pierwsze powtórzenia oddech 3/3, pozostałe dwa po 2/2, czasem 3/3. Przerwy oczywiście w marszu, nie bądźmy nadgorliwi ;) No ale jednak wypadałoby zwiększyć ilość powtórzeń, bo 4 to mało, nic specjalnego z tego nie wynika. Ale to już za tydzień.
Garmin po twardym resecie chwilowo działa bez zarzutu. Zobaczymy, co dalej. Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

czwartek, 30 października
Obrazek
6,52 km w 42:58
średnie tempo: 6:35

Buty: Skechers GoRun

Zaczęłam nieco za szybko, więc później było ciut ciężkawo, no ale jakoś doszurałam pętelkę. Poza tym bez historii. Miesiąc zamykam z przyzwoitym kilometrażem, aczkolwiek jest to zasługa maratonu, który stanowi aż 1/3 wybieganych październikowych kilometrów ;)

sobota, 1 listopada
Obrazek
6,49 km w 42:57
średnie tempo: 6:37

Buty: Skechers GoRun

Wieczorne szuranie. Uwielbiam kierowców, którzy uważają, że skoro jest święto i wieczór, to mogą popylać po osiedlowych uliczkach nie zważając na ograniczenia prędkości, bo przecież muszą być gdzieś tam tę minutę szybciej, co z tego, że przypadkowym biegaczom ciśnienie skacze i muszą gwałtownie hamować przed przejściem dla pieszych, na którym mają pierwszeństwo. :lalala:
Samo szuranie w sumie spoko, chociaż trochę mi sił brakło - bardzo mało jadłam w ciągu dnia...
Udaje mi się ostatnio trochę rozciągać po treningach, mam strasznie spięte przywodziciele, sama nie wiem, od czego. Bo że łydki, to standard.
Mam nowe kawałki na mojej biegowej playliście, zrobiłam sobie parogodzinną podróż sentymentalną do lat 90. na jutubie. Łezka się w oku kręci ;)

niedziela, 2 listopada
Obrazek
9,48 km w 1:02:33
średnie tempo: 6:36

Buty: Skechers GoRun

Wreszcie coś dłuższego :) Mimo, że dziś też mało jadłam, to weszło lżej niż wczoraj. Ogólnie chciałam to biec w tempie ok. 6:45, ale jakoś tak wyszło szybciej, mimo, że zwalniałam. No ale póki latam tylko 4 razy w tygodniu, to szybsze tempo nie jest aż tak dramatyczne. Myślę, że jak zacznę tych Hansonów, to tempo izi spadnie automatycznie.
GoRunom stuknęło dziś 1500 kilometrów. Czuć, że są już mocno ubite, ale nadal dobrze mi się w nich biega. Płaczę rzewnymi łzami, że już nie dostanę tego modelu :chlip: Drugą parę będę trzymać na specjalne okazje typu maraton :taktak: No i powoli trzeba będzie ruszyć na quest poszukiwania nowych ulubionych butów. Niby mam jeszcze żółciutkie pumcie, no ale przecież muszę mieć buty w zapasie :hahaha:
Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

wtorek, 4 listopada
Obrazek
Rozgrzewka: 1,68 km w 11:09, śr. tempo: 6:38
7 min rozciągania
Tysiączki:
1. 5:49
2. 5:52
3. 5:48
4. 5:51
5. 5:47
6. 5:45
Schłodzenie: 1,59 km w 10:56, śr. tempo: 6:52

Buty: Żółte Faasy

Powiem tak - lekko nie było. Po pierwsze cały dzień bolała mnie głowa i nie chciało mi się wyjść w ogóle na ten trening. No ale wyszłam. Na rozgrzewce stwierdziłam, że generalnie jest dramat i jest opcja, że nie dam rady zrobić 6 powtórzeń w zakładanym tempie. No ale zrobiłam, nawet w tempie nieco za szybkim. W planach było coś w okolicy 5:55-6:00, różnica jest spora, ale pracuję nad tym ;) Na piątym powtórzeniu od połowy męczyła mnie silna kolka, więc jak się skończyło, stanęłam na jakieś pół minuty (zegarek na pauzie), żeby to rozmasować i rozciągnąć, na szczęście się udało, kolka do końca treningu już się nie pojawiła. Po ostatnim myślałam, że będę podziwiać buty, ale wystarczyło podeprzeć się pod boki i rozchodzić ;) Truchcik do domu nieco się dłużył, ale gdybym miała to przejść, to bym jednak trochę zmarzła...
W tym tygodniu potruchtam jeszcze trochę w czwartek, a w sobotę treningowo lecę City Trail. Może (chociaż szczerze wątpię, bo w sobotę mam w planach balety w stolicy, w niedzielę zresztą też) coś truchtnę w niedzielę lub poniedziałek, a we wtorek BN. Życiówki nie będzie, za mało trenowałam szybkości i za dużo ważę :ojoj: Ale na pewno będzie fajnie, biegniemy z kumpelą, mam nadzieję na liczną drużynę kibicującą.
Co tam jeszcze istotnego... A, wiem. Wczoraj wieczorem zakołatało mi serce, tak mocno, z podejściem do gardła i krótką paniką. Dawno już tego nie miałam, dziwię się, jak ja to wytrzymywałam te parę lat temu, kiedy zdarzało mi się to kilka razy dziennie. Myślę, że wczorajsze to przez stres w pracy, do tego zepsuł mi się roboczy komputer, w najmniej odpowiednim momencie oczywiście, ale teraz powinno już być spokojniej. Się zobaczy. Jak serducho będzie kołatać częściej, wybiorę się do kardiologa.
I ten, przeczytałam w końcu "Stopy w chmurach" i utwierdziłam się w przekonaniu, że biegi górskie to nie moja bajka. No ale nie każdy musi być góralem, ktoś musi udeptywać niziny i równiny, niezależnie od mody takiej czy owakiej. Wprawdzie nie wykluczam, że kiedyś skuszę się na coś w miarę łagodnego, lekko falowany przełaj, ale póki co jest mi dobrze z tym, co biegam.
No, to stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

czwartek, 6 listopada
Obrazek
6,53 km w 42:42
średnie tempo: 6:32

Buty: Skechers GoRun

Nie pamiętam tego treningu, widzę tylko, że tempo było szarpane. Pewnie mnie niosło i zwalniałam ;)

sobota, 8 listopada
Obrazek

CityTrail Grand Prix Wrocław 1/6
ok. 5,5 km w 36:13

Buty: Puma Faas Trail

Zawody w pięknym lesie Osobowickim. W czwartek w nocy trochę padało, więc było błotko, ale nie takie jak w zeszłym sezonie :spoko: Organizatorzy coś pokręcili z oznakowaniem trasy, w związku z tym było więcej niż 5 km, ale nie wiem, ile dokładnie, bo podobno różne trasy ludzie wybierali. Mój zegarek pokazał ok. 5,5 km. I dobrze, bo jak zobaczyłam czas 36 min i przeliczyłam to sobie na 5 km, to trochę zbladłam :bum: Owszem, spuchłam po 2 km i robiłam potem galołeja, ale żeby aż tak słabo?! Na szczęście po przeliczeniu na 5,5 km było ciut lepiej, chociaż nadal beznadziejnie :hahaha: Ale dobrze, przynajmniej w porę mogłam zrewidować plany na wtorkowy Bieg Niepodległości.
CityTrail_2014_1.jpg
wtorek, 11 listopada
Obrazek

XXVI Bieg Niepodłegłości

10 km w 1:07:04

Buty: Puma Faas 300

O rany, co to był za weekend. W sobotę impreza trwała do 9 rano, ja wprawdzie padłam przed ósmą, ale moje posłanie było w pokoju imprezowym ;) W niedzielę oglądałyśmy filmy do 3 w nocy, nadal się alkoholizując. W poniedziałek było już wprawdzie nieco spokojniej, ale przecież jeszcze pyszne wino było, do tego film do 2 w nocy, więc dobrze, że plany miałam zrewidowane już wcześniej ;)
Bieg był bardzo fajny, piękna pogoda, super atmosfera, i do tego to relaksacyjne tempo - dla mnie bomba. Biegłam z koleżanką, która przez ostatnie 3 miesiące tak jakby nie biegała wcale, więc robiłyśmy sobie co jakiś czas przerwy w marszu. Pełen luzik. A na mecie nasze kibicki miały plecaczek z piweczkiem, więc już w ogóle chillout totalny :hej: Osom! Aż żal było, że taki piękny weekend się kończy...

Obrazek

czwartek, 13 listopada
Obrazek
5,65 km w 37:31
średnie tempo: 6:38

Buty: Skechers GoRun

Nadal jestem niewyspana po patriotycznym weekendzie, do tego nie mogłam zasnąć do 4 rano, w ciągu dnia zjadłam tylko suchą bułeczkę i filet z ryby, więc nie mogło być dobrze. I nie było, generalnie lekki dramacik, nie byłam w stanie nawet doturlać całej pętelki i ostatni kilometr wracałam marszem, śpiewając na cały regulator :bum: Bywa. W zależności od samopoczucia albo odpuszczę sobotę całkiem, albo wyjdę tylko na chwilkę do lasku. Sezon zakończony, plan treningowy do wiosennego maratonu zaczynam zasadniczo dopiero w styczniu, po obozie, a plan na grudzień jest taki, żeby było lepiej niż w zeszłym roku - co nie jest trudne, wziąwszy pod uwagę, że rok temu w grudniu biegałam może 2 razy. Tak więc nie mam ciśnienia, aczkolwiek wypadałoby nieco schudnąć przed świętami ;)

Stay tuned!
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

wtorek, 18 listopada
Obrazek
6,51 km w 44:12
średnie tempo: 6:47

Buty: Skechers GoRun

W weekend w końcu nie biegałam, no ale tak wyszło - zobowiązania rodzinne zajęły więcej czasu niż zakładałam, poza tym szczerze mówiąc nie chciało mi się zbytnio, więc też jakoś nie zależało mi na tym, żeby czas na bieganie znaleźć :jatylko:
Za to dziś zaczynam oficjalnie nowy sezon treningowy. Na dobry początek wolniutka pętelka osiedlowa. Drobiłam nóżkami jak gejsza, ale chyba nawet nie byłabym w stanie stawiać dłuższych kroków, bo jakaś taka zastana jestem. Dziś zwalniałam tylko raz czy dwa razy, na długiej prostej ;) , ale powinnam się powoli przyzwyczajać do wolniejszego tempa, skoro plan przewiduje karne pompki za przekroczenie wytycznych :ojoj: Zwłaszcza, że ostatnio pompki trochę zaniedbałam. Ale wróci się do ćwiczeń, wróci :taktak: Tak samo jak do regularnego rozciągania.
Na razie do obozu będą nudy - trzaskanie osiedlowych pętelek i przyzwyczajanie się do biegnia 5 razy w tygodniu. Może dorzucę jakieś przebieżki, żeby nie zaszurać się na śmierć :lalala: Pierwszy tydzień grudnia spisuję na straty - będę w podróży służbowej, a potem na konwencie, więc jeśli wyjdę pobiegać choć raz, to będzie sukces.
No, to oby ten sezon był lepszy od poprzedniego! :) Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

WYLOSOWALI MNIE DO BERLINA, ALE RADOCHA :hej: :hej: :hej: :hej:
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

sobota, 22 listopada
Obrazek
6,5 km w 43:03
średnie tempo: 6:37

Buty: Skechers GoRun

W czwartek nie pobiegałam, bo w ostatniej chwili wypadło mi wyjście do kina na Interstellar, no a przecież musiałam zobaczyć czarną dziurę w kinie, więc bez większego żalu opuściłam trening. Za to jak wracałam z kina, to była ciemna noc i żaden tramwaj do mnie już nie jeździł, więc się trochę dziarsko przeszłam :)
Wczoraj się wreszcie wyspałam i późnym popołudniem wyszłam poszurać. Było doskonale, luzik totalny, noga podawała, żal było kończyć. Tak mogę szurać :hejhej: I to już ten czas w roku, kiedy czekając na światłach na zielone, podpierając się pod boki, dymię spod pachy :bum:

niedziela, 23 listopada
Obrazek
7,23 km w 47:19
średnie tempo: 6:33

Buty: Skechers GoRun

Myślałam, że dziś nie wyjdę, nawet pogodziłam się z tą myślą - najpierw obeżarłam się pyszną pizzą na mieście, a potem łaziłam z rodzicami po outlecie, szukając prezentu na imieniny. Nie znalazłam, ale za to mam warkocze! :taktak: W każdym razie to łażenie mnie zmęczyło, do tego rozbolała mnie głowa. Ale posiedziałam trochę w domu, trochę odpoczęłam, spojrzałam na zegarek i stwierdziłam, że aż tak strasznie późno to nie jest, więc w sumie czemu by nie wyjść, spalić te czekolady, co to je ostatnio w promo w Żabce zakupiłam i skonsumowałam. No to wyszłam. Podobnie jak wczoraj, szurało mi się dzisiaj doskonale, luzik totalny i w ogóle super. Przy okazji okazało się, że moja wodoodporna maskara jest w stanie przeżyć taki lajtowy trening, nie osypując się za bardzo (gdyby nie była tak stara jak jest, to w ogóle by się nie osypała, tak więc ten) i nie tworząc efektu pandy. To był dobry dzień :spoko:

Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

wtorek, 25 listopada
Obrazek
6,32 km w 42:27
średnie tempo: 6:43

Buty: Puma Faas Trail

Występy gościnne w Lesie Osobowickim, w przerwie na lancz. Źle mi się biegło, oj źle, strasznie się zagotowałam, zmachałam i w ogóle musiałam robić przerwy, bo bym nie doturlała. Niby zjadłam wystarczająco, ale może to kwestia tego, że do późna w noc odkrywałam nowe rejony internetów ;) Nic to, trening zaliczony.

czwartek, 27 listopada
Obrazek
6,57 km w 42:29
średnie tempo: 6:31

Buty: Skechers GoRun

Dla odmiany biegło się doskonale, po treningu czułam się w ogóle niezmęczona, spokojnie machnęłabym drugie tyle (chyba ;) ). Momentami mocno wiało, a to w twarz, a to w plecy. Nadeszła ta pora roku, kiedy biegam spłakana, tak mi oczy od zimnego wiatru łzawią :lalala:

sobota, 29 listopada
Obrazek
6,59 km w 42:18
średnie tempo: 6:25

Buty: Skechers GoRun

W piątek nie biegałam, bo byłam zbyt zmęczona. Dziś w ciągu dnia zrobiłam jakieś 8 km na kapciowatym rowerze (dawno nie używany, powietrze z kół zeszło, a nie było czasu dopompować), jechałam odebrać paczkę na jakieś zadupie, oczywiście nie odebrałam, bo informacje o godzinach otwarcia punktu w sklepiku osiedlowym na stronie firmy kurierskiej były nieaktualne :lalala: Teraz moje kosmetyki przez ponad tydzień będą się walać gdzieś na zapleczu :wrr: Do tego strasznie przemarzłam, więc nie bardzo chciało mi się wyjść biegać. Ale wypiłam ciepłą herbatkę, zjadłam jakąś bułeczkę z serkiem topionym, odtajałam i nabrałam ochoty na bieganie. Dziś już naprawdę zimno, ale wiatr mniejszy, więc oczy nie łzawiły aż tak bardzo. Szurało się znowu doskonale, zero zmęczenia, leciutko i w ogóle. Tempem jestem lekko zdziwiona ;)
Jutro łączę trening z wyborami, bo czasu mało. O 13 jadę na lostnisko - podróż służbowa, a potem konwent... Biorę ciuchy biegowe, zobaczymy, czy uda się coś pobiegać.

Mały update zdrowotny - bolący bark to nie zwapnienie, a zespół czepca ścięgnisto-mięśniowego. Na razie mam łykać tabsy przeciwzapalne (nie ma przeciwwskazań do picia alkoholu, to istotna informacja :hej: ), grzać bark i po powrocie z wojaży zrobić fizjoterapię.

Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
ODPOWIEDZ