Witam.
Właściwie nie jestm tak całkiem "nowy" ale myślę, że zasłużyłem żeby jeszcze raz się tu wpisać. Włąściwie wróciłem tam skąd zaczynałem. A więc: Znalazłem Bieganie.pl w 2003 roku w sierpniu. Znaczy w połowie sierpnia... właściwie w drugiej połowie sierpnia właściwie... Yyyy... Dokładnie 22 sierpnia.
Yyyy... No... to tyle może o sobie - na początek...
Czy są jakieś pytania?
Dla bardziej docielkiwych:
Był sierpień, kolejny nudny, szary dzień w pracy. Od jakiegoś czasu poszukiwałem dla siebie jakiegoś sportu który pozwoliłby mi wyglądać znów jak człowiek. Tak trafiłem na Bieganie.pl i doznałem olśnienia. Bieganie. Hmm. Właściwie nic więcej mi nie trzeba Proste, łatwe i przyjemne. Dlaczego nie. Taki był początek. Znalazłem nawet jeszcze swój list powitalny ok. 17 strony Aż się łza w oku kręci. Ale do rzeczy. Zacząłem czytać, myśleć a w końcu biegać (plan 10 tygodniowy). Wszystko było w porządku, nie wypluwałem już płuc po 30 sek, przechodziłem kolejne etapy 2, 3, 4, 5, 6 minut i było wspaniale. Nareszcie dobre samopoczucie, koniec z wiecznym zmęczeniem, nudą i ślęczeniem przed telewizorem. I jakby tak weselej na świecie Za rogiem czaiła się na mnie niestety, gotowa na wszystko aby tylko zabrać mi tę radość, kontuzja. Wybiegłem w chłodny październikowy wieczór. 10m 20m 100, 200...potknięcie...300...drugie....500....1000....chrup . Chwila bólu, słotko, adrenalina, kostka jak bania i długa smutna droga do domu. Lekarz właściwie nie mógł się niczego doparzeć. Gipsować nie gipsować? Ostatecznie obyło się bez tej przyjemości ale o bieganiu nie mogło być mowy. Ostatecznie nóż w plecy jak każdemu biegaczowi o słabej woli wbiła zima. Gdy już właściwie mogłem sobie pozwolić na ostrożny powrót to co zobaczyłem za oknem odebrało mi ostatecznie siły. Przegrałem z samym sobą. Potem już tylko zima, zima, zima.... Właściwie mam wrażenie, że jeszcze się do końca zdecydowała zniknąć. I tylko jakoś tak na widok stojących w kącie butów żal.
Ale od czego mamy znowu wakacje . Na początek przewiduje odrobinę odkurzyć rower. Parę kilo w dół, tak na wszelki wypadek aby nie stracić kolan. A potem zobaczymy. Wstąpił we mnie nowy duch.....
Witam Ponownie :)
- Kubus Puchatek
- Rozgrzewający Się
- Posty: 17
- Rejestracja: 22 sie 2003, 12:06
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
- ulka
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 586
- Rejestracja: 10 wrz 2002, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Tychy
Witaj
Na początku biegania też miałam wzloty i upadki.
Biegałam dwa tygodnie - trzy miesiące przerwy, potem miesiąc biegania - pól roku przerwy, trwało to prawie rok, lenistwo brało górę.
Aż w końcu nadszedł moment, że bieganie wciągnęło mnie na dobre, i jest to właściwie w dużej mierze zasługa forumowiczów.
Na wsparcie biegaczy z forum zawsze możesz liczyć
Na początku biegania też miałam wzloty i upadki.
Biegałam dwa tygodnie - trzy miesiące przerwy, potem miesiąc biegania - pól roku przerwy, trwało to prawie rok, lenistwo brało górę.
Aż w końcu nadszedł moment, że bieganie wciągnęło mnie na dobre, i jest to właściwie w dużej mierze zasługa forumowiczów.
Na wsparcie biegaczy z forum zawsze możesz liczyć
Tyskie Stowarzyszenie Sportowe