
Całe wakacje sobie powtarzałem, żeby tylko dotrzymać do końca września w zdrowiu. Dla mnie ostatnim dużym startem w tym sezonie jest maraton warszawski. Oczywiście nie planuje potem już zamknąć starty w roku 2014 ale wątpie, że wezmę udział w czymś większym niż 10 km. Wszystko przebiegało zgodnie z planem aż do cholera wtorku. W pracy coś już czułem podniebienie suche, myślę no nic pewnie nie czyszczony nawiew w pracy i jego kultury bakterii. Po pracy byłem na zawodach, w nocy już nie mogłem spać bo mnie tak bolało podniebienie jak przełykałem ślinę, rano doszedł lekki katar. Poszedłem do lekarza poprosiłem o rady zaznaczając, że w sobotę mam bieg na 5 km, a za tydzień maraton. Dostałem lek groprinosin i ocenę że jest to lekki początek przeziębienia. Pełen otuchy wróciłem do domu gdzie okazało się że mam temperaturę 37,3, w nocy spadła do 36,8. Kurcze jest to najgorszy stan bo tak na prawdę nie wiem co robić, noc znowu troszkę nie przespana przez katar. Chcę kupić sudafed bo rewelacyjnie zwalcza katar u mnie tylko nie wiem czy nie obciąża serca, a nie chcę jednak przed maratonem jakoś osłabiać organizmu. Co radzicie? Teraz leczę się witaminą c, czosnkiem, herbatą malinową, hibiskusem. Ćwiczyłem ostatnio w wtorek ( zawody ). Chciałbym przed 5 km w sobotę trochę choć potruchtać, z 7 km w tempie 4:40-5:00. Żeby totalnie się nie zastać. Zostawić truchtanie na jutro czy już dzisiaj troszkę się poruszać? Obecnie katar mam i 37,1.
Dzięki za pomoc!