yacool pisze:1:59 w maratonie jest w zasięgu możliwości tak jak kiedyś 3:59 na milę. To kwestia czasu. Niestety raczej nie widzę szans na dokonanie tego przez białego biegacza. Bardziej ze względu na mentalne ograniczenia niż fizyczne możliwości, więc raczej pusty ten śmiech, Rolli.
ps. a lustra często używam. To świetne narzędzie do biofidbeku.
ogólnie odbieram to tak, że Afrykanie z danej części kontynentu są na tyle nie "skażeni" cywilizacją i wpływem tejże cywilizacji (brak pracy za biurkiem, życie konsumpcyjne itp.), że zachowali w dużo lepszym stanie prawidłowość kinematyki człowieka.
Z tym się zgadzam. I z tym, że my się pogubiliśmy jako cywilizacja w tej kwestii.
Pytanie tylko czy starczy czasu, żeby Ci wymienieni wyżej Afrykanie, złamali 2 godziny w maratonie, czy szybciej cywilizacja "zachodnia" ich "zmodyfikuje"? Ciekawy wyścig z czasem
Pieczar, jeżeli czujesz się rozdrażniony i rozwijasz moje wypowiedzi w kierunku swoich własnych projekcji, to trudno mi będzie odnieść się do takiej odpowiedzi.
Kwestia końcowych efektów wyścigu z czasem w dłuższej perspektywie wydaje się być korzystna dla nas, gdyż równanie w dół jest zwykle łatwiejsze niż w górę i otyli czarni ze stresującą pracą będą łatwiejsi do pokonania w biegu, a przynajmniej do równorzędnej rywalizacji. Oczywiście to przerysowanie i nie należy traktować mojej wypowiedzi jako osobistych wycieczek. Tak samo jak szacowania dynamiki boomu na zachodzie, czy zastanawiania się kiedy nastąpi regres i odwrót od ilości w kierunku jakości, nie należy odbierać jako wrogiego nastawienia do zjawiska boomu, albo wręcz personalnego ataku na biegaczy. Więcej dystansu w tym aspekcie na pewno się przyda, a największy w tym względzie mają zdaje się sprinterzy.
W sprawie prostych pytań i prostych odpowiedzi: http://www.youtube.com/watch?v=VWwx5YaFyas http://www.youtube.com/watch?v=0aPoQVVjsIo
Jedna noga ląduje bardziej płasko, druga bardziej na piętę. Nie można dać prostej odpowiedzi, zwłaszcza początkującemu amatorowi wieloskoków. Spróbuj najpierw uzyskać podobną dynamikę, rytm i płynność ćwiczenia, a potem dopiero skup się na szczególe.
yacool pisze:1:59 w maratonie jest w zasięgu możliwości tak jak kiedyś 3:59 na milę. To kwestia czasu. Niestety raczej nie widzę szans na dokonanie tego przez białego biegacza. Bardziej ze względu na mentalne ograniczenia niż fizyczne możliwości, więc raczej pusty ten śmiech, Rolli.
ps. a lustra często używam. To świetne narzędzie do biofidbeku.
Chyba mnie zrozumiałeś. Ja nie pisze ze biały to zrobi, tylko ze Afrykanin (może) jak przejmie trening białego (jak już to robią od 20 lat, ale nie do końca). Mo F. trochę zaprzecza twojej idei i potwierdza idee genetyczna. Tak samo jak różnica zawodników wschodniej i zachodniej afryki.
wschodnia = długodystansowcy
zachodnia = sprinterzy
Europejczycy = wszystko, ale nic bardzo dobrze.
Gdybyś cofnął się w dyskusji, to zauważyłbyś że potwierdzasz moje słowa.
yacool pisze:(...) sprawdzone podstawy treningu biegowego mogą przydać się znowu bardziej czarnym niż nam.
Mo F. może być przykładem zawodnika źle zdefiniowanego, o czym świadczyć mógłby jego znakomity wynik na 1500m i raczej mało satysfakcjonujący w maratonie, ale żeby to ostatecznie potwierdzić lub zweryfikować, to musiałby więcej czasu poświęcić startom maratońskim. Nie dostrzegam jednak jakiejś dramatycznej niespójności moich dotychczasowych wypowiedzi w tym wątku w związku z przytoczonym tu przypadkiem Faraha.
yacool pisze:Gdybyś cofnął się w dyskusji, to zauważyłbyś że potwierdzasz moje słowa.
yacool pisze:(...) sprawdzone podstawy treningu biegowego mogą przydać się znowu bardziej czarnym niż nam.
Mo F. może być przykładem zawodnika źle zdefiniowanego, o czym świadczyć mógłby jego znakomity wynik na 1500m i raczej mało satysfakcjonujący w maratonie, ale żeby to ostatecznie potwierdzić lub zweryfikować, to musiałby więcej czasu poświęcić startom maratońskim. Nie dostrzegam jednak jakiejś dramatycznej niespójności moich dotychczasowych wypowiedzi w tym wątku w związku z przytoczonym tu przypadkiem Faraha.
Mo jest dobry od 1500 do 10000 i to starczy jako definicja. Niech on sobie da na razie spokój z tym maratonem.
Ale tez Mo jest chłopakiem z Europy, który od 6 roku życia tak samo używał Europy jak Lolek i Bolek.
Lektura autobiografii Faraha nie świadczy o jednoznacznej asymilacji kulturowej. Trudno go zaszufladkować w schemacie brytyjskiego tea time. Niemniej na pewno jest ciekawym przypadkiem do analizy zderzeń różnych wpływów.
yacool pisze:Lektura autobiografii Faraha nie świadczy o jednoznacznej asymilacji kulturowej. Trudno go zaszufladkować w schemacie brytyjskiego tea time. Niemniej na pewno jest ciekawym przypadkiem do analizy zderzeń różnych wpływów.
Mam duże doświadczenie z Emigrantami innych kultur w Europie zachodniej (w zawodzie i sporcie)... Tez jest komputer, alkohol i cool'owe siedzenie w kacie.
Niestety przeważnie wszystkie grupy (i tu mogę wymienić ich bardzo dużo) tak jak i Polacy, tam nie błyszcza szczególnymi zdolnościami i tworzą raczej Getta i zamykają się w swoich 4 ścianach a nie próbują podjąć kontaktów z "tubylcami"... Lekka atletyka jest tu uważana (i to jest tak chyba w całej Europie i Ameryce) jako sport elitarny. Tu nie mowie o bieganiu jako jogging i o biegach ulicznych, tylko o czystej LA.
Wolę określenie wyczynowy niż elitarny, z którym kojarzy mi się na przykład golf, czy polo.
Sport amatorski skutecznie czerpie myśl treningową ze sportu wyczynowego, stąd łatwo zapomnieć o braku sukcesów zawodników wyczynowych na tle ogromnego entuzjazmu i życiowych osiągnięć amatorów.
Jeżeli zawodnik na sprawdzonych planach dociera do granic poznania, czyli nikt wcześniej na tych planach szybciej nie pobiegł, to kończy się w tym momencie pewność, że plan jest skuteczny. Na dzień dzisiejszy 2:06-2:07 w maratonie jest takim horyzontem zdarzeń, poza którym swobodnie poruszają się całe tabuny czarnych zawodników, których posądzamy o nieustrukturyzowane trenowanie. Jeśli w tym momencie wkraczamy z teorią genów, to w głowie białego zawodnika rodzi się zniechęcenie, bo to co od niego nie zależy, to go nie dotyczy. Ja proponuję bardziej optymistyczną wersję polegającą na obserwacji ruchu i szukaniu pozagenowych wyjaśnień ogromnych różnic w sposobie poruszania się zawodników z Afryki i ich skuteczności. Ta obserwacja nie zawęża się jedynie do samego biegu lecz do szerokiego zakresu aktywności codziennej.
yacool pisze:Wolę określenie wyczynowy niż elitarny, z którym kojarzy mi się na przykład golf, czy polo.
Sport amatorski skutecznie czerpie myśl treningową ze sportu wyczynowego, stąd łatwo zapomnieć o braku sukcesów zawodników wyczynowych na tle ogromnego entuzjazmu i życiowych osiągnięć amatorów.
Jeżeli zawodnik na sprawdzonych planach dociera do granic poznania, czyli nikt wcześniej na tych planach szybciej nie pobiegł, to kończy się w tym momencie pewność, że plan jest skuteczny. Na dzień dzisiejszy 2:06-2:07 w maratonie jest takim horyzontem zdarzeń, poza którym swobodnie poruszają się całe tabuny czarnych zawodników, których posądzamy o nieustrukturyzowane trenowanie. Jeśli w tym momencie wkraczamy z teorią genów, to w głowie białego zawodnika rodzi się zniechęcenie, bo to co od niego nie zależy, to go nie dotyczy. Ja proponuję bardziej optymistyczną wersję polegającą na obserwacji ruchu i szukaniu pozagenowych wyjaśnień ogromnych różnic w sposobie poruszania się zawodników z Afryki i ich skuteczności. Ta obserwacja nie zawęża się jedynie do samego biegu lecz do szerokiego zakresu aktywności codziennej.
wg mnie bardzo ciekawe i złuszne założenia kiedy ukażą się w postaci jakiejś sztywnej publikacji ??
Nie odbierz tego jako uszczypliwość. Twoja reakcja jest typowa dla nas, czyli wpierw chcesz ogarnąć zagadnienie intelektualnie i może ewentualnie potem spróbujesz czegoś doświadczyć w praktyce. Ma to też swoje odzwierciedlenie w naszym wyczynie. Polski zawodnik musi najpierw sprawdzić trenera i najlepiej jeśli ten ma na koncie rekord świata, to wówczas ewentualnie poprosi go o poprowadzenie do rekordu Polski. Taka nasza cecha narodowa, ale lepsze uświadomienie sobie naszej mentalności bywa bardzo pomocne w przezwyciężaniu takich barier.
yacool pisze:Nie odbierz tego jako uszczypliwość. Twoja reakcja jest typowa dla nas, czyli wpierw chcesz ogarnąć zagadnienie intelektualnie i może ewentualnie potem spróbujesz czegoś doświadczyć w praktyce. Ma to też swoje odzwierciedlenie w naszym wyczynie. Polski zawodnik musi najpierw sprawdzić trenera i najlepiej jeśli ten ma na koncie rekord świata, to wówczas ewentualnie poprosi go o poprowadzenie do rekordu Polski. Taka nasza cecha narodowa, ale lepsze uświadomienie sobie naszej mentalności bywa bardzo pomocne w przezwyciężaniu takich barier.
jeśli to było do mnie skierowane, to nie uznaję tego za uszczypliwość, ale zupełnie źle mnie oceniasz. Zapewne winą jest to, że oceny dokonujesz na podstawie moich szczątkowych wypowiedzi.
Ogólnie doceniam, że masz swoje spojrzenie na temat i jestem ciekaw ewentualnych wyników Twoich szeroko zakrojonych obserwacji. Z czysto naukowego punktu widzenia
yacool pisze:Wolę określenie wyczynowy niż elitarny, z którym kojarzy mi się na przykład golf, czy polo.
Sport amatorski skutecznie czerpie myśl treningową ze sportu wyczynowego, stąd łatwo zapomnieć o braku sukcesów zawodników wyczynowych na tle ogromnego entuzjazmu i życiowych osiągnięć amatorów.
Jeżeli zawodnik na sprawdzonych planach dociera do granic poznania, czyli nikt wcześniej na tych planach szybciej nie pobiegł, to kończy się w tym momencie pewność, że plan jest skuteczny. Na dzień dzisiejszy 2:06-2:07 w maratonie jest takim horyzontem zdarzeń, poza którym swobodnie poruszają się całe tabuny czarnych zawodników, których posądzamy o nieustrukturyzowane trenowanie. Jeśli w tym momencie wkraczamy z teorią genów, to w głowie białego zawodnika rodzi się zniechęcenie, bo to co od niego nie zależy, to go nie dotyczy. Ja proponuję bardziej optymistyczną wersję polegającą na obserwacji ruchu i szukaniu pozagenowych wyjaśnień ogromnych różnic w sposobie poruszania się zawodników z Afryki i ich skuteczności. Ta obserwacja nie zawęża się jedynie do samego biegu lecz do szerokiego zakresu aktywności codziennej.
Zapominasz tylko ze twoje pojecie "luźności" można zastosować tylko dla genów z Afryki wschodniej. Jednak 80% światowej populacji nie zaznaje "uroków" cywilizacyjnych i tez nie przekracza 2:07. Czyli jednak geny?
Czy takie "wymówki" oznacza brak zaangażowania w treningu? Wątpię. Może nie ma tej szerokiej bazy, ale to nie znaczy, ze wszyscy tylko leniuchują.
Zachęcam do obserwacji uczestniczącej. To najlepszy sposób. Wtedy wnioski same mogą się ukazać bez czekania na czyjąś dysertację i zamknięcie przewodu doktorskiego.
W książce, do której podałem link znaleźć można ciekawą kwestię dotyczącą faz rozwoju umiejętności człowieka, wykraczające poza umiejętność biegania i przez to pozwalające lepiej zrozumieć takie zagmatwane obecnie terminy jak na przykład "bieganie naturalne".
Wg Feldenkraisa istnieją trzy fazy. Pierwsza to faza naturalna, czyli wszelkie czynności służące do przeżycia, ale nie rozwijane świadomie w żadnym konkretnym, czy wymiernym kierunku poza czysto zwierzęce funkcje. Faza druga to indywidualność, czyli rozwój jakichś konkretnych umiejętności przez poszczególne osoby, który wykracza poza fazę naturalną. Tkanie, łowienie, bieganie itp. Faza trzecia to profesjonalizacja, czyli tworzenie się metody wykonywania danej umiejętności. Rodzi się ona z wyselekcjonowania cech wspólnych odmiennie wykonywanych czynności indywidualnych. Powstają wówczas cechy, zawody, specjalizacje itp. co pociąga za sobą bardzo istotną zmianę, a mianowicie wypieranie pierwszej i drugiej fazy rozwoju danej umiejętności.
W tym miejscu można przeanalizować modne hasło powrotu do biegania bez butów, które ma nas zbliżać do naturalnie wykonywanej czynności. W powyższym świetle będzie to więc cofanie się w rozwoju umiejętności, co oczywiście nie jest intencją propagatorów biegania boso, ale nie jest też krokiem w kierunku fazy trzeciej. Pozostaje więc jako jedna z wielu indywidualnie wykonywanych czynności w stadium fazy drugiej. Podobnie rzecz ma się z myślą treningową, czy różnymi koncepcjami trenowania do tej samej konkurencji, które pozostają na etapie fazy drugiej. To są rzecz jasna teoretyczne rozważania, ale warto zastanowić się nad tym, że mamy wysoce wyspecjalizowane metody wykonywania czegoś i obowiązują one wszystkich, którzy podejmują się doskonalenia się w takiej umiejętności, a trenowanie biegania jest nadal bardzo dowolnie interpretowane, czyli czeka dopiero na proces specjalizacji.
Feldenkrais zauważa także, ciekawą zależność, że im prostsza (powszechniejsza) umiejętność tym bardziej opóźniona jest w rozwoju (później dochodzi do trzeciej fazy rozwoju). Przytacza w tym miejscu przykłady rozwoju matematyki, filozofii albo tkania dywanów, które rozwinęły się do rangi profesji tysiące lat temu. Tymczasem zwykłe, podstawowe czynności jak chodzenie, czy choćby bieganie wchodzą dopiero w fazę trzecią.
W kwestii "luźności" nie chodzi o rozluźnianie się za wszelką cenę, ale o pracę nad zmniejszeniem nadmiernego tonusu mięśniowego i co dalej za tym idzie, zmniejszanie oporów własnych w stawach i poprawa koordynacji.
Idąc tokiem rozumowania Feldenkraisa geny raczej nie wpływają na postęp w rozwoju umiejętności, a czarni z Afryki wschodniej są przykładem rozwoju indywidualnych umiejętności biegania, które mają szansę aplikacji od nich wielu cech wspólnych do przyszłej profesjonalizacji biegania, w której znajdą się też jednomyślnie opracowane zagadnienia fizjologiczne i treningowe.