Trening i plan dnia wykonalny, ale 'to i owo' w 10 min?Rolli pisze:Jeszcze 2 piwka (ale już starczy) o 24 z powrotem do domku i... to i owo. O 24:10 dobranoc.

Trening i plan dnia wykonalny, ale 'to i owo' w 10 min?Rolli pisze:Jeszcze 2 piwka (ale już starczy) o 24 z powrotem do domku i... to i owo. O 24:10 dobranoc.
Nie.mihumor pisze:A w temacie: to nierozwiązywalny i odwieczny spór pomiędzy tymi co bardziej stawiają na dystans a tymi co bardziej wierzą w czas wykonania, spór nierozwiązywalny jak kwestie kury i jajka, czy tego co lepsze piwo czy wino, schabowy czy mielony, buraczki czy ogórki. Każda metoda ma swoich zwolenników, niezbite przykłady swojej racji, każdy znajdzie w wykopaliskach coś co pomogło komuś w roku 1967 czy coś co ktoś tam nabiegał w niedzielę we Wrocławiu. Każdy ma mnóstwo argumentów i przykładów by wykazać przewagi, znajdzie treningi mistrzów świata czy ludzi co zrobili wielki progres zupełnie z niczego, co w rok doszli ze stadium karateki czy alkoholika do podium w kategorii i tym podobne. Na próżno - bo to spór odwieczny i bez rozwiązania, zawsze dzielił i będzie dzielił więc musimy z tym jakoś żyć.
Jakbyś dokładnie się wczytał w to co pisałem jeszcze trochę wyżej to może byś znalazł, że pisałem generalnieo tym samym tylko inaczej; negowanie pewnych prawd i sztywnych postaw, stawianie pytań i pokazywanie innych, skutecznych metod jest także drogą do optymalizacji różnych rozwiązań.Głosisz ex cathedra pięknie brzmiące ale niewiele znaczące ogólniki, które każdy kupi bo pasują do wszystkiego jak i do niczego, to taki trochę "wzór gazu doskonałego", super, że informujesz, że lepszy trening jest lepszy, że zmiany mogą być korzystne, epokowe zdania na miarę wynalezienia koła w XXI wieku. Jeśli wnioskiem kluczowym ma być twoje zdanie, że coś tam czasem komuś służy to w ten sposób można udowodnić każdą tezę i poprzeć każdy rodzaj podejmowanej aktywności, a zwłaszcza popierać tezy mgliste i oczywiste - bez względu na sens i ryzyko w szczegółach. Uwielbiam takie ogólniki, przecież z nimi nie da się dyskutować i dzięki za uświadomienie, ze świat nie jest czarno biały.rosomak pisze:Nie.mihumor pisze:A w temacie: to nierozwiązywalny i odwieczny spór pomiędzy tymi co bardziej stawiają na dystans a tymi co bardziej wierzą w czas wykonania, spór nierozwiązywalny jak kwestie kury i jajka, czy tego co lepsze piwo czy wino, schabowy czy mielony, buraczki czy ogórki. Każda metoda ma swoich zwolenników, niezbite przykłady swojej racji, każdy znajdzie w wykopaliskach coś co pomogło komuś w roku 1967 czy coś co ktoś tam nabiegał w niedzielę we Wrocławiu. Każdy ma mnóstwo argumentów i przykładów by wykazać przewagi, znajdzie treningi mistrzów świata czy ludzi co zrobili wielki progres zupełnie z niczego, co w rok doszli ze stadium karateki czy alkoholika do podium w kategorii i tym podobne. Na próżno - bo to spór odwieczny i bez rozwiązania, zawsze dzielił i będzie dzielił więc musimy z tym jakoś żyć.
Może tak jest dla Ciebie. Dla mnie istnieje wiele dróg i wiele możliwości, a dobry trening to znalezienie jakiejś dobrej (z punktu widzenia danej osoby) drogi dla danego człowieka, ze świadomością, droga może się zmieniać w czasie i coś, co było dobre jakiś czas temu może teraz zostać zastąpione czymś innym. Dobrej czyli realizującej wyznaczone cele, nawet, jeżeli te cele są nieuświadomione.
Manicheizm jest fajny ale życie ma więcej barw niż dwie - czarną i białą. Różnych rodzajów treningów jest więcej niż dwie skrajne opcje, nawiasem mówiąc raczej rzadko występujące w takiej czystej postaci w przyrodzie.
Gdyby kolega kliknął link który podałem, to by się dowiedział, że KS pisze wyraźnie o dwóch bardzo ważnych - jej zdaniem - treningach. Oraz pisze co jej zdaniem one wnosiły i dlaczego uznaje je za ważne.
Bo to co ktoś biegał jest znacznie mniej istotne od znacznie ważniejszego pytania: DLACZEGO (w tym punkcie czasowym) stosował taki trening.
Za 11 dni się okaże.marek84 pisze:Czytam sobie ten temat z zaciekawieniem i czekam, jak pójdzie Ci ten "docelowy" maraton. Poziom - nazwijmy to - nonszalancji, łatwości aplikowania sobie ciężkich form "treningowych" ("treningowy maraton" 2 tyg przed imprezą docelową) naprawdę mnie zdumiewa. Naprawdę, czekam na rezultaty - bez krzty wyśmiewania w tym momencie. Jestem sceptyczny, ale nie o takich cudach już tutaj czytałem - więc cierpliwie poczekam.krzys1001 pisze:Na jakiej podstawie stwierdzasz, że mój trening jest bezsensowny? Na podstawie jednego treningu?
Co do treningu i jego sensowności - sam pisałeś, że biegasz głównie sam dla siebie, bez planu itp. Zatem - czy biorąc wszystkie swoje aktywności z ostatniego miesiąca/dwóch jesteś w stanie wskazać jakiś spójny plan (nieważne - swój, czyjś), który realizujesz + założenia i efekty tegoż planu? Bo tylko takie coś można nazwać treningiem... Jeśli ktoś po prostu wychodzi i biega z tygodnia na tydzień co mu się akurat chce, to można to nazwać... bieganiem, ale niekoniecznie treningiem. Wedle wszelkich znanych mi teorii bieganie 42km 2 tygodnie przed maratonem docelowym zalecane nie jest - można zatem założyć, że bardziej szkodzi niż pomaga. W tym kontekście trudno w ogóle nazwać takie coś treningiem, który z definicji prowadzi do rozwoju, wzrostu formy i "szczytu" na imprezie docelowej (jeśli takowa jest zaplanowana).
mi osobiście bliżej w tym względzie do taoizmurosomak pisze:Manicheizm jest fajny ale życie ma więcej barw niż dwie - czarną i białą.
sugerujesz ze krzys1001 chciał się upewnić że podczas biegu nie wypadnie mu macica? nie sądzę - krzyś ma już za sobą doświadczenie maratońskie z wiosny tego roku.rosomak pisze:Gdyby kolega kliknął link który podałem, to by się dowiedział, że KS pisze wyraźnie o dwóch bardzo ważnych - jej zdaniem - treningach. (...) Bo to co ktoś biegał jest znacznie mniej istotne od znacznie ważniejszego pytania: DLACZEGO (w tym punkcie czasowym) stosował taki trening.
Wybacz. Konkretny trening jest ściśle powiązany z konkretną osobą. Im bardziej rozmyta grupa, tym bardziej trening zmierza w stronę ogólników.mihumor pisze:[Jakbyś dokładnie się wczytał w to co pisałem jeszcze trochę wyżej to może byś znalazł, że pisałem generalnieo tym samym tylko inaczej; negowanie pewnych prawd i sztywnych postaw, stawianie pytań i pokazywanie innych, skutecznych metod jest także drogą do optymalizacji różnych rozwiązań.Głosisz ex cathedra pięknie brzmiące ale niewiele znaczące ogólniki, które każdy kupi bo pasują do wszystkiego jak i do niczego, to taki trochę "wzór gazu doskonałego", super, że informujesz, że lepszy trening jest lepszy, że zmiany mogą być korzystne, epokowe zdania na miarę wynalezienia koła w XXI wieku. Jeśli wnioskiem kluczowym ma być twoje zdanie, że coś tam czasem komuś służy to w ten sposób można udowodnić każdą tezę i poprzeć każdy rodzaj podejmowanej aktywności, a zwłaszcza popierać tezy mgliste i oczywiste - bez względu na sens i ryzyko w szczegółach. Uwielbiam takie ogólniki, przecież z nimi nie da się dyskutować i dzięki za uświadomienie, ze świat nie jest czarno biały.
Tak, Kathrine Switzer bała się, że jej podczas maratonu wypadnie macica, dlatego Krzyś też się bał, a ja zaadresowałem post z informacją do ogółu, bo adresowałem go do autora wątku. No jak inaczej?f.lamer pisze:sugerujesz ze krzys1001 chciał się upewnić że podczas biegu nie wypadnie mu macica?rosomak pisze:Gdyby kolega kliknął link który podałem, to by się dowiedział, że KS pisze wyraźnie o dwóch bardzo ważnych - jej zdaniem - treningach. (...) Bo to co ktoś biegał jest znacznie mniej istotne od znacznie ważniejszego pytania: DLACZEGO (w tym punkcie czasowym) stosował taki trening.
Zostawmy.f.lamer pisze:i zostawiając wszystkie te pseudofilozoficzne bełkoty na boku
shit, a ja myślałem dotąd że dyskutujemy o przypadku krzysia1001.rosomak pisze:przykład K. Switzer, sens i cel jej treningu wydaje mi się dość konkretny.
bo to nieprawda. zresztą - ja to nawet nie mam żadnego pomysłu na bieganie.rosomak pisze:Dlaczego nie napiszecie razem mihumorem wprost - jest jedyny słuszny pomysł na bieganie, nasz. Kto uważa, że można to zrobić inaczej i sądzi że jest to lepszy sposób, ten truflem jest jeno.
A jeśli będzie 3.15 to przyznasz, że ten Wrocław to był w 100% wartościowy trening i bez niego by nie poszło??małymiś pisze:Ale umowmy się,jak 3.15 nie pójdzie to przez to przez ten Wrocław.
Następnie postępuje tak jest chciał od początku, biegnie. Później zaczyna bronić swojej decyzji choć wielokrotnie powtarza, że mało zna się na treningu.krzys1001 pisze: Zastanawiam się czy lekkie przetruchtanie jutrzejszego maratonu ma sens. Przy okazji potowarzyszył bym żonie w biegu.
Jak sądzicie ?
Przykład który podałem pochodził z książki Michaela Sandrocka Running Tough. Sandrock dzieli tam trening na poszczególne grupy i omawia, w ramach tych grup, poszczególne konkretne treningi konkretnych osób. W rozdziale na temat Longa jest, jak w każdym innym rozdziale, krótkie omówienie - po co, dlaczego, jak, po czym autor przechodzi do konkretnych treningów WYKONYWANYCH przez konkretnych ludzi.mihumor pisze:Jeśli komuś coś doradzam to raczej patrzę na to jak dany czynnik wpłynął na większą próbę biegaczy a nie piszę nigdy, że Nowakowi w 1965 roku się tak udało bo mi dziadek o tym opowiadał.
No przecież to standard jestGoralll pisze:Natomiast bardziej boli mnie to, że zakładając ten wątek byłeś na 90% zdecydowany pobiec Wrocław [...]