"Debiutanci" po debiucie
- jakub738
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1372
- Rejestracja: 12 gru 2008, 00:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kedzierzyn-kozle
- Bartess
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1338
- Rejestracja: 08 gru 2006, 10:30
- Życiówka na 10k: 999:99
- Życiówka w maratonie: 999:99
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
Tylko Jakub738 pamiętał o życzeniach... Eh... Nie wiem jak Wy, ale mam wrażenie, że coś się nam towarzystwo wykrusza i zostało nas 3, może 4 skrobiących.
Kuba! Gratulacje tych 38' z haczykiem, faktycznie szkoda 4''. Z tego, co widziałem, chyba za ostro wyszarpałeś na początku.
Piotrze - jak widzę ma Endo Twoje dystanse, to mnie zazdrość bierze. No ale 2x więcej km nie bierze się z niczego. Z kolei Jakubie Twoje tempa mnie powalają...
A u mnie? (teraz ja się poprzechwalam ). Po 1. w czwartek z żoneczką przebiegłem jej pierwszy półmaraton - baardzo zmęczona, ale baardzo zadowolona. W ogóle, to mi się tak rozbiegała, że do dzisiaj zrobiła 19 treningów w 17 dni (nie pamiętam, żebym ja miał kiedyś taki ciąg!), Co prawda wpadają w to biegi z początkującą koleżanką po 4-5 km w tempie 7', no ale jednak.
U mnie świątecznie wyszło bardzo dobrze - od czwartku 84,5km w 6 treningach (wczoraj najpierw prawie 15 km solo przed obiadem, a po południu żonka „wyciągnęła” mnie na swój trening (8,4km). Za to najlepsze miałem dzisiaj - nieco ponad połówkę w niesamowitym tempie 5:09. Jeszcze nigdy tak szybko nie pobiegłem tak długiego treningu. Nie wiem co mnie tak niosło, czy była to jakaś superkompensacja, czy zaczęły mi „oddawać” góry, a może muzyka, którą wziąłem ze sobą pierwszy raz po latach przerwy. A że zapodałem sobie System of a Down, to miało mnie co „pchać” - pierwsze 2,5 km wyszło po 4:57!. Aż się bałem, czy po połowie nie stanę, ale nie stanełem .
Dobra, pomału kończę, bo zaś nikt tego nie przeczyta . W niedzielę próba poprawienia „dyszki” żoneczki, też będę zającował i postaram się to zrobić lepiej. W czwartek chcę żonę trochę pomęczyć przed startem interwałami, tylko nie wiem jakie jej tempo zapodać.Zastanawiam się, czy nie wziąć danielsowskiego tempa wyliczonego z czasu 57'/10km jaki planuję prowadzić w negative split. Macie lepszy pomysł - podrzućcie.
Pozdrawiam.
Kuba! Gratulacje tych 38' z haczykiem, faktycznie szkoda 4''. Z tego, co widziałem, chyba za ostro wyszarpałeś na początku.
Piotrze - jak widzę ma Endo Twoje dystanse, to mnie zazdrość bierze. No ale 2x więcej km nie bierze się z niczego. Z kolei Jakubie Twoje tempa mnie powalają...
A u mnie? (teraz ja się poprzechwalam ). Po 1. w czwartek z żoneczką przebiegłem jej pierwszy półmaraton - baardzo zmęczona, ale baardzo zadowolona. W ogóle, to mi się tak rozbiegała, że do dzisiaj zrobiła 19 treningów w 17 dni (nie pamiętam, żebym ja miał kiedyś taki ciąg!), Co prawda wpadają w to biegi z początkującą koleżanką po 4-5 km w tempie 7', no ale jednak.
U mnie świątecznie wyszło bardzo dobrze - od czwartku 84,5km w 6 treningach (wczoraj najpierw prawie 15 km solo przed obiadem, a po południu żonka „wyciągnęła” mnie na swój trening (8,4km). Za to najlepsze miałem dzisiaj - nieco ponad połówkę w niesamowitym tempie 5:09. Jeszcze nigdy tak szybko nie pobiegłem tak długiego treningu. Nie wiem co mnie tak niosło, czy była to jakaś superkompensacja, czy zaczęły mi „oddawać” góry, a może muzyka, którą wziąłem ze sobą pierwszy raz po latach przerwy. A że zapodałem sobie System of a Down, to miało mnie co „pchać” - pierwsze 2,5 km wyszło po 4:57!. Aż się bałem, czy po połowie nie stanę, ale nie stanełem .
Dobra, pomału kończę, bo zaś nikt tego nie przeczyta . W niedzielę próba poprawienia „dyszki” żoneczki, też będę zającował i postaram się to zrobić lepiej. W czwartek chcę żonę trochę pomęczyć przed startem interwałami, tylko nie wiem jakie jej tempo zapodać.Zastanawiam się, czy nie wziąć danielsowskiego tempa wyliczonego z czasu 57'/10km jaki planuję prowadzić w negative split. Macie lepszy pomysł - podrzućcie.
Pozdrawiam.
- Bartess
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1338
- Rejestracja: 08 gru 2006, 10:30
- Życiówka na 10k: 999:99
- Życiówka w maratonie: 999:99
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
Cześć.
Dzisiaj miałem przyjemność towarzyszyć żonce w 2. starcie na dyszkę. Znów plany pokrzyżowała pogoda... Za ciepło. Z planu na <57' wyszło 69:46. Wszystkim znajomym dzisiaj z planów nic nie wyszło, poczynając od takich co chcieli <35', poprzez <50' po te nasze 57'. Marne to jednak pocieszenie. Rozpisałem znów taktykę negative split i do 4 km szło dobrze - rozbieżności kilkusekundowe. Później niestety „nie było z czego”. No ale nawet w tej sytuacji NS miał sens, bo dzięki zaoszczędzonych siłach na początkowych kilometrach udawało się na 2. pętli (były 2 pętle po 5 km) kilkanaście (jak nie więcej) osób wyprzedzić. Podsumowując: udany start z niedosytem.
Wczoraj z kolegą zrealizowaliśmy to, co wpadło mi do głowy niecałe 2 miesiące temu, czyli pomysł, na popływanie kajakiem po królowej polskich rzek, od której dzieli mnie 1,5 km . Na tak porąbany pomysł udało mi się namówić kolegę, na którego mogę liczyć przy realizacji takich dziwnych pomysłów . Z ambitnego planu dopłynięcia z Goczałkowic do Oświęcimia (35,5 km) wyszło tylko 14,5 km. Niestety logistycznie nie dało się inaczej, bo można było popłynąć dalej, ale nie mielibyśmy transportu powrotnego. Fantastyczna sprawa! Bardzo mi się to spodobało. Plan taki, by za miesiąc-półtora powtórzyć to z naszymi córkami. Wszystko było ok, ale po 4 km, przy próbie pokonania konaru wiszącego 60-70 cm nad wodą na całej szerokości rzeki tak przykombinowaliśmy, że ja już byłem pewien, że zaraz będę obok kajaka. Skończyło się na szczęście tylko na ostrym przechyle (który sprowokował 2-metrowy kolega siedzący z tyłu, walczący z konarem) i nabraniu połowy kajaka wody. Adrenalina podskoczyła mi momentalnie... Szybko dobiliśmy do brzegu, opróżniliśmy kajak z wody i popłynęliśmy dalej. Początki były trudne. Próby przyspieszania kończyły się po paru machnięciach wiosłem korygowaniem toru - pływaliśmy jak jakieś pijaki . Pod koniec było już znacznie lepiej i ostatnie km wyszły już w lepszym tempie (co widać na Endomondo). Bakcyla załapałem strasznego!
Tak na koniec napiszę tylko, że „fajnie” było spotkać „debiutanta” w Cieszynie i po tym, jak mnie zobaczył usłyszeć na powitanie „oooo kur..a”.
Pozdrawiam
Dzisiaj miałem przyjemność towarzyszyć żonce w 2. starcie na dyszkę. Znów plany pokrzyżowała pogoda... Za ciepło. Z planu na <57' wyszło 69:46. Wszystkim znajomym dzisiaj z planów nic nie wyszło, poczynając od takich co chcieli <35', poprzez <50' po te nasze 57'. Marne to jednak pocieszenie. Rozpisałem znów taktykę negative split i do 4 km szło dobrze - rozbieżności kilkusekundowe. Później niestety „nie było z czego”. No ale nawet w tej sytuacji NS miał sens, bo dzięki zaoszczędzonych siłach na początkowych kilometrach udawało się na 2. pętli (były 2 pętle po 5 km) kilkanaście (jak nie więcej) osób wyprzedzić. Podsumowując: udany start z niedosytem.
Wczoraj z kolegą zrealizowaliśmy to, co wpadło mi do głowy niecałe 2 miesiące temu, czyli pomysł, na popływanie kajakiem po królowej polskich rzek, od której dzieli mnie 1,5 km . Na tak porąbany pomysł udało mi się namówić kolegę, na którego mogę liczyć przy realizacji takich dziwnych pomysłów . Z ambitnego planu dopłynięcia z Goczałkowic do Oświęcimia (35,5 km) wyszło tylko 14,5 km. Niestety logistycznie nie dało się inaczej, bo można było popłynąć dalej, ale nie mielibyśmy transportu powrotnego. Fantastyczna sprawa! Bardzo mi się to spodobało. Plan taki, by za miesiąc-półtora powtórzyć to z naszymi córkami. Wszystko było ok, ale po 4 km, przy próbie pokonania konaru wiszącego 60-70 cm nad wodą na całej szerokości rzeki tak przykombinowaliśmy, że ja już byłem pewien, że zaraz będę obok kajaka. Skończyło się na szczęście tylko na ostrym przechyle (który sprowokował 2-metrowy kolega siedzący z tyłu, walczący z konarem) i nabraniu połowy kajaka wody. Adrenalina podskoczyła mi momentalnie... Szybko dobiliśmy do brzegu, opróżniliśmy kajak z wody i popłynęliśmy dalej. Początki były trudne. Próby przyspieszania kończyły się po paru machnięciach wiosłem korygowaniem toru - pływaliśmy jak jakieś pijaki . Pod koniec było już znacznie lepiej i ostatnie km wyszły już w lepszym tempie (co widać na Endomondo). Bakcyla załapałem strasznego!
Tak na koniec napiszę tylko, że „fajnie” było spotkać „debiutanta” w Cieszynie i po tym, jak mnie zobaczył usłyszeć na powitanie „oooo kur..a”.
Pozdrawiam
- jakub738
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1372
- Rejestracja: 12 gru 2008, 00:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kedzierzyn-kozle
Czesc.
W miniona niedziele bralem udzial w imprezie biegowej w ktorej mozna bylo wystartowac na dystansie polmaratonu,maratonu,sztafety oraz biegu festiwalowego odbywajacego sie w Opolu. Start wszystkich biegow odbywal sie w tym samym czasie wiec na trasie troche biegaczy bylo choc jak polmaratonczycy juz ukonczyli swoje zmagania nagle trasa wymarla tak to wygladalo jakby maraton byl tylko dodatkiem taki maly kameralny bieg.Tasa biegu 4 petle lekko pofaldowana i sporo kostki co moze nie sprawialo problemu na poczatku biegu ale pozniej jak juz nogi sztywnieja nie jest juz tak przyjemnie.Po ostatnich treningach pomyslalem ze moze uda sie wykrecic jakis dobry czas no i z takim postanowieniem wystartowalem.Niemal caly bieg trzymalem sie grupy 3.30,bieglo mi sie tak fajnie ze nawet pomyslalem ze oderwe sie przed koncem i moze zyciowka bedzie ale ok 36 km cos sie zacielo-kolka.Do tej pory nie wiem skad sie wziela,zel zjadlem na 32 km ale trzeba bylo biec dalej,myslalem ze moze pusci ale nic z tego.Przybieglem z czasem 3.32.00.Na oslode wygralem darmowy start w przyszlorocznej edycji maratonu lub polmaratonu .
W przyszlym roku trasa ma sie zmienic,juz tylko 2 petle dla maratonu.W niedziele dla odmiany bieg w tlumie czyli maraton w Krakowie,tydzien po tygodniu maraton zobaczymy co z tego wyjdzie,pozdrawiam.
W miniona niedziele bralem udzial w imprezie biegowej w ktorej mozna bylo wystartowac na dystansie polmaratonu,maratonu,sztafety oraz biegu festiwalowego odbywajacego sie w Opolu. Start wszystkich biegow odbywal sie w tym samym czasie wiec na trasie troche biegaczy bylo choc jak polmaratonczycy juz ukonczyli swoje zmagania nagle trasa wymarla tak to wygladalo jakby maraton byl tylko dodatkiem taki maly kameralny bieg.Tasa biegu 4 petle lekko pofaldowana i sporo kostki co moze nie sprawialo problemu na poczatku biegu ale pozniej jak juz nogi sztywnieja nie jest juz tak przyjemnie.Po ostatnich treningach pomyslalem ze moze uda sie wykrecic jakis dobry czas no i z takim postanowieniem wystartowalem.Niemal caly bieg trzymalem sie grupy 3.30,bieglo mi sie tak fajnie ze nawet pomyslalem ze oderwe sie przed koncem i moze zyciowka bedzie ale ok 36 km cos sie zacielo-kolka.Do tej pory nie wiem skad sie wziela,zel zjadlem na 32 km ale trzeba bylo biec dalej,myslalem ze moze pusci ale nic z tego.Przybieglem z czasem 3.32.00.Na oslode wygralem darmowy start w przyszlorocznej edycji maratonu lub polmaratonu .
W przyszlym roku trasa ma sie zmienic,juz tylko 2 petle dla maratonu.W niedziele dla odmiany bieg w tlumie czyli maraton w Krakowie,tydzien po tygodniu maraton zobaczymy co z tego wyjdzie,pozdrawiam.
- jakub738
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1372
- Rejestracja: 12 gru 2008, 00:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kedzierzyn-kozle
Czesc to znowu ja tydzien temu kameralnie a teraz na "bogato".Czytajac fora to sporo bylo niedociagniec,do konca nikt nie wiedzial co bedzie bo pogoda zrobila swoje i niestety spelnil sie czarny scenariusz.Trasa zmodyfikowana po raz trzeci,remont i zalane bulwary wislane,wszystko na ostatnia chwile i organizatorzy mieli spory problem.Czy start z rynku jest dobrym pomyslem? hmm niby fajnie ale malo miejsca,turysci tez chyba nie mieli latwo w poruszaniu sie po starym miescie ale to tylko jeden dzien w roku.
Maraton tydzien w tydzien w tempie swojej zyciowki to nie byl dobry pomysl.Gdzies ok 32km po dosc obfitych opadach deszczu nagle garmin padl (byc moze stracil swoja wodoszczelnosc) i od tego momentu juz bieglem w ciemno ale odruch zagladania na zegarek przy oznaczeniu km pozostal do mety juz dobieglem przy pieknej slonecznej pogodzie i tylko o jakies 5 minut wolniej niz tydzien temu,nawet garmin sie wlaczyl na mecie choc juz nie reagowal wogole,nie chcial sie wlaczyc ani wylaczyc ale zyl .
Trasa meczaca przez "agrafki",miejscami wasko wymuszona wzgledami opisanymi wyzej,doping kibicow niesamowity,nawet sedziowie z plakietkami PZLA dopingowali,wolontariusze to mieli niezly zapierdziel ze sie tak wyraze,na pkt wszystko co sie chcialo,nie kozystalem z prysznicy bo trzeba bylo jechac na blonia i tam w kontenerach wytaplac sie i to chyba nie byl dobry pomysl,przebieralnia pod chmurka? Takie same kontenery sa w poznaniu ale tam sa w zamknietej hali. Teraz odpoczywam,wybiegalem sie,natepne galopady to polmaratonik w Kietrzu,pozdrawiam,lato idzie.
Maraton tydzien w tydzien w tempie swojej zyciowki to nie byl dobry pomysl.Gdzies ok 32km po dosc obfitych opadach deszczu nagle garmin padl (byc moze stracil swoja wodoszczelnosc) i od tego momentu juz bieglem w ciemno ale odruch zagladania na zegarek przy oznaczeniu km pozostal do mety juz dobieglem przy pieknej slonecznej pogodzie i tylko o jakies 5 minut wolniej niz tydzien temu,nawet garmin sie wlaczyl na mecie choc juz nie reagowal wogole,nie chcial sie wlaczyc ani wylaczyc ale zyl .
Trasa meczaca przez "agrafki",miejscami wasko wymuszona wzgledami opisanymi wyzej,doping kibicow niesamowity,nawet sedziowie z plakietkami PZLA dopingowali,wolontariusze to mieli niezly zapierdziel ze sie tak wyraze,na pkt wszystko co sie chcialo,nie kozystalem z prysznicy bo trzeba bylo jechac na blonia i tam w kontenerach wytaplac sie i to chyba nie byl dobry pomysl,przebieralnia pod chmurka? Takie same kontenery sa w poznaniu ale tam sa w zamknietej hali. Teraz odpoczywam,wybiegalem sie,natepne galopady to polmaratonik w Kietrzu,pozdrawiam,lato idzie.
- Kapitan Bomba!
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1212
- Rejestracja: 13 lut 2008, 22:50
cześć geje
żyje, truchtam sobie, raz lepiej, raz gorzej.
Maratonów na koncie 13, szykuje się kolejna Silesia w październiku.
Poza tym dużo rajdów przygodowych i na orientację.
Kurka, ile to już lat od debiutu??
Josina - Twoje dziecię to już chyba do przedszkola pójdzie??
Bleez - żyjesz??
żyje, truchtam sobie, raz lepiej, raz gorzej.
Maratonów na koncie 13, szykuje się kolejna Silesia w październiku.
Poza tym dużo rajdów przygodowych i na orientację.
Kurka, ile to już lat od debiutu??
Josina - Twoje dziecię to już chyba do przedszkola pójdzie??
Bleez - żyjesz??
Duch ciało opuścił... nie ma mnie tu...
- Bartess
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1338
- Rejestracja: 08 gru 2006, 10:30
- Życiówka na 10k: 999:99
- Życiówka w maratonie: 999:99
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
Jako co niektórzy wiedzą w sobotę zadebiutuję jako organizator rajdu przygodowego: www.nadwislanskirp.pl albo www.facebook.com/pages/Nadwiślański-Raj ... 3357740229
A Ty Bomba zamiast do mnie to do jakiejś Krynicy jedziesz :P.
Coś więcej napiszę po imprezie, bo czas mi ucieka masakrycznie!
Hej.
A Ty Bomba zamiast do mnie to do jakiejś Krynicy jedziesz :P.
Coś więcej napiszę po imprezie, bo czas mi ucieka masakrycznie!
Hej.
- Jakub Osina
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 576
- Rejestracja: 08 maja 2008, 17:23
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świdnik
- Kontakt:
Za 3 tygodnie start docelowy - Maraton Warszawski. Patrząc na treningi jakie zrobiłem i prędkości z jakimi biegam powinno być nieźle, aczkolwiek jak zwykle jest jakieś "ale" - w tym roku jest to mała liczba długich wybiegań, poza 30km wybiegłem od grudnia 2013 tylko 5 lub 6 razy (ale jak już to robiłem to mocno - najwolniejsze wybieganie zrobiłem w tempie 4:59 min/km - 36 km). Inne elementy treningu świetnie. Będę się starał zaatakować życiówkę - czyli zejść poniżej 2:57. To bardzo ambitny plan - na dziś daję sobie 50% szans.
Do Krynicy się nie wybieram, za to będę dość blisko. Jadę do partnerskiego miasta Svidnik na Słowacji na bieg Dukla - Svidnik (ok. 10km). To będzie mój pierwszy zagraniczny start.
Julek jest już w zerówce i biega czasami jakieś zawody dla dzieci - najbliższe ma również na Słowacji oraz przed Maratonem Warszawskim na biegu dla dzieci.
Do Krynicy się nie wybieram, za to będę dość blisko. Jadę do partnerskiego miasta Svidnik na Słowacji na bieg Dukla - Svidnik (ok. 10km). To będzie mój pierwszy zagraniczny start.
Julek jest już w zerówce i biega czasami jakieś zawody dla dzieci - najbliższe ma również na Słowacji oraz przed Maratonem Warszawskim na biegu dla dzieci.
- jakub738
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1372
- Rejestracja: 12 gru 2008, 00:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kedzierzyn-kozle
- Bartess
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1338
- Rejestracja: 08 gru 2006, 10:30
- Życiówka na 10k: 999:99
- Życiówka w maratonie: 999:99
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
Moja impreza wyszła rewelacyjnie! Wszyscy bardzo zadowoleni, wręcz zachwyceni!
Będęmiasł chwilę to Wam opiszę.
Jak ktoś chce, to może poczytać: www.nadwislankirp.pl
albo na FB (nie trzeba mieć konta): https://pl-pl.facebook.com/pages/Nadwi% ... 3357740229
Będęmiasł chwilę to Wam opiszę.
Jak ktoś chce, to może poczytać: www.nadwislankirp.pl
albo na FB (nie trzeba mieć konta): https://pl-pl.facebook.com/pages/Nadwi% ... 3357740229
- Bartess
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1338
- Rejestracja: 08 gru 2006, 10:30
- Życiówka na 10k: 999:99
- Życiówka w maratonie: 999:99
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
Hej!
Pochwalę się tym com zdziałał. Podeprę się tekstem jaki wysmarowałem na potrzeby mediów .
Start nieco się opóźnił ze względu na to, że kilka drużyn przybyło tuż przed rozpoczęciem i bez wcześniejszego zgłoszenia się, a nie mogliśmy ich nie przyjąć. Po krótkiej odprawie, na której zostały przedstawione zasady rywalizacji, klasyfikacji, bezpieczeństwa i kultury poruszania się po mieście zostały rozdane 2-osobowym drużynom mapy. Zespoły miały 5 minut czasu na zapoznanie się z rozmieszczeniem punktów, do których trzeba było dotrzeć i na zaplanowanie optymalnej trasy przejścia przez nie, gdyż nie było narzuconej kolejności zaliczania tych punktów. Ta optymalna trasa wynosiła około 18 km, ale niektóre zespoły pokonały nawet 22-23 km, co pokazuje jak ważne jest te 5 minut.
Po starcie wszyscy pobiegli (lub poszli) do 1. punktu kontrolnego, który był jedynym obowiązkowym na trasie. Ten punkt znajdował się przy boisku treningowym. Zadaniem uczestników było narysowanie na kartce z labiryntem poprawnej drogi przejścia przez ten labirynt bez odrywania długopisu od kartki i bez dotykania ścian labiryntu (za każde dotkniecie była 1 minuta karna). To zadanie „posłużyło” organizatorom na rozciągnięcie stawki i uniknięcie wtargnięcia dużej grupy osób na ruchliwą ulicę Legionów.
Na trasie było sporo ciekawych (wg opinii uczestników) zadań. Na Bażańcu był most linowy, w Chacharni zadanie na kręgielni (w 2 rzutach trzeba było strącić jak najwięcej kręgi – za każdy, który pozostał były doliczane 2 minuty karne). W Starej Kablowni uczestnicy musieli odnaleźć datę premiery filmu Miasto44 (na plakacie), a w hipermarkecie ceny 3 produktów. W OSP Dziedzice strażacy przygotowali 2 ścieżki z przeszkodami. W GP 1 zadanie polegało na odnalezienie szwedzkich nazw roślin na tablicach Arboretum. Na Kopalnioku kajakarze z MKSu przygotowali zadanie kajakarskie, tuż obok było „rozkołysane zadanie”, które polegało na przejściu po rozpiętej między drzewami taśmie (slackline).
W kawiarni Czekoladowa dostali gałkę loda – musieli odgadnąć smak.
Na Rynku była do odnalezienia data na pomniku JP II, informacja na tablicy przy urzędzie miasta, zadania logiczne i tangram. W Parku Lasek było zadanie na fitnessie plenerowym i strzelanie z łuku. Na krytej pływalni jedna osoba z pary za zadanie miała przepłynięcie 50m i zjazd zjeżdżalnią.
Zamknięcie trasy było wyznaczone na godzinę 15.00m czyli na pokonanie trasy było ponad 5 godzin. Dzięki temu osoby niebiegające lub z małymi dziećmi (najmłodsza uczestniczka miała 4 lata!) miały wystarczająco dużo czasu na pokonanie trasy. Poza tym nie było obowiązku zaliczenia wszystkich punktów. Wystarczyło zaliczyć tyle, na ile uczestnikom starczyło sił i ochoty.
Najwięcej uczestników było z Czechowic-Dziedzic – 30 osób. Sporo osób przyjechało z aglomeracji śląskiej – około 20 osób. Nawet z Krakowa i okolic było ośmioro uczestników. Praktycznie każdy przyjezdny, z którym miałem okazję i czas zamienić kilka słów było bardzo pozytywnie zaskoczonych i zdziwionych, że Czechowice-Dziedzice są tak zielone, ładne, ciekawe i z pięknym Pałacem Kotulińskich. Do tej pory Czechowice-Dziedzice przeważnie kojarzyły im się z kopalnią, rafinerią, zapałkami, tym starszym z fabryką rowerów, a ostatnio z informacjami o podtopionym dworcu PKP. Przynajmniej udało się odczarować ten stereotyp miasta przemysłowego.
Większość pytała już, czy za rok planujemy kolejną edycję, bo bardzo chętnie znów przyjechaliby do Czechowic-Dziedzic.
To tyle.
A! Pochwalę się nieskromnie (a co! ) jeszcze czyś: od jednego z uczestników, który ma na swoim (bogatym) koncie m.in. Puchar Polski w rajdach extremalnych dostałem na stronie rajdu na Facebooku komentarz: Wielkie dzięki za zawody! Było super. Myślę że niektórzy organizatorzy zawodów mogą się od Was wielu rzeczy nauczyć(w tym Ja:))
Jest czym, to się chwalę .
Galeria z rajdu: http://plus.google.com/u/0/photos/10193 ... 5429608401
Stronka tu: www.nadwislanskirp.pl
stronka na FB (bez logowania): http://www.facebook.com/pages/Nadwi%C5% ... 3357740229
To tyle, pozdrawiam
Bartess
Ps.: Dzisiaj wreszcze miałem czas pogonić, po 10 dniach przerwy, bo tyle było z tym roboty.
Pochwalę się tym com zdziałał. Podeprę się tekstem jaki wysmarowałem na potrzeby mediów .
Start nieco się opóźnił ze względu na to, że kilka drużyn przybyło tuż przed rozpoczęciem i bez wcześniejszego zgłoszenia się, a nie mogliśmy ich nie przyjąć. Po krótkiej odprawie, na której zostały przedstawione zasady rywalizacji, klasyfikacji, bezpieczeństwa i kultury poruszania się po mieście zostały rozdane 2-osobowym drużynom mapy. Zespoły miały 5 minut czasu na zapoznanie się z rozmieszczeniem punktów, do których trzeba było dotrzeć i na zaplanowanie optymalnej trasy przejścia przez nie, gdyż nie było narzuconej kolejności zaliczania tych punktów. Ta optymalna trasa wynosiła około 18 km, ale niektóre zespoły pokonały nawet 22-23 km, co pokazuje jak ważne jest te 5 minut.
Po starcie wszyscy pobiegli (lub poszli) do 1. punktu kontrolnego, który był jedynym obowiązkowym na trasie. Ten punkt znajdował się przy boisku treningowym. Zadaniem uczestników było narysowanie na kartce z labiryntem poprawnej drogi przejścia przez ten labirynt bez odrywania długopisu od kartki i bez dotykania ścian labiryntu (za każde dotkniecie była 1 minuta karna). To zadanie „posłużyło” organizatorom na rozciągnięcie stawki i uniknięcie wtargnięcia dużej grupy osób na ruchliwą ulicę Legionów.
Na trasie było sporo ciekawych (wg opinii uczestników) zadań. Na Bażańcu był most linowy, w Chacharni zadanie na kręgielni (w 2 rzutach trzeba było strącić jak najwięcej kręgi – za każdy, który pozostał były doliczane 2 minuty karne). W Starej Kablowni uczestnicy musieli odnaleźć datę premiery filmu Miasto44 (na plakacie), a w hipermarkecie ceny 3 produktów. W OSP Dziedzice strażacy przygotowali 2 ścieżki z przeszkodami. W GP 1 zadanie polegało na odnalezienie szwedzkich nazw roślin na tablicach Arboretum. Na Kopalnioku kajakarze z MKSu przygotowali zadanie kajakarskie, tuż obok było „rozkołysane zadanie”, które polegało na przejściu po rozpiętej między drzewami taśmie (slackline).
W kawiarni Czekoladowa dostali gałkę loda – musieli odgadnąć smak.
Na Rynku była do odnalezienia data na pomniku JP II, informacja na tablicy przy urzędzie miasta, zadania logiczne i tangram. W Parku Lasek było zadanie na fitnessie plenerowym i strzelanie z łuku. Na krytej pływalni jedna osoba z pary za zadanie miała przepłynięcie 50m i zjazd zjeżdżalnią.
Zamknięcie trasy było wyznaczone na godzinę 15.00m czyli na pokonanie trasy było ponad 5 godzin. Dzięki temu osoby niebiegające lub z małymi dziećmi (najmłodsza uczestniczka miała 4 lata!) miały wystarczająco dużo czasu na pokonanie trasy. Poza tym nie było obowiązku zaliczenia wszystkich punktów. Wystarczyło zaliczyć tyle, na ile uczestnikom starczyło sił i ochoty.
Najwięcej uczestników było z Czechowic-Dziedzic – 30 osób. Sporo osób przyjechało z aglomeracji śląskiej – około 20 osób. Nawet z Krakowa i okolic było ośmioro uczestników. Praktycznie każdy przyjezdny, z którym miałem okazję i czas zamienić kilka słów było bardzo pozytywnie zaskoczonych i zdziwionych, że Czechowice-Dziedzice są tak zielone, ładne, ciekawe i z pięknym Pałacem Kotulińskich. Do tej pory Czechowice-Dziedzice przeważnie kojarzyły im się z kopalnią, rafinerią, zapałkami, tym starszym z fabryką rowerów, a ostatnio z informacjami o podtopionym dworcu PKP. Przynajmniej udało się odczarować ten stereotyp miasta przemysłowego.
Większość pytała już, czy za rok planujemy kolejną edycję, bo bardzo chętnie znów przyjechaliby do Czechowic-Dziedzic.
To tyle.
A! Pochwalę się nieskromnie (a co! ) jeszcze czyś: od jednego z uczestników, który ma na swoim (bogatym) koncie m.in. Puchar Polski w rajdach extremalnych dostałem na stronie rajdu na Facebooku komentarz: Wielkie dzięki za zawody! Było super. Myślę że niektórzy organizatorzy zawodów mogą się od Was wielu rzeczy nauczyć(w tym Ja:))
Jest czym, to się chwalę .
Galeria z rajdu: http://plus.google.com/u/0/photos/10193 ... 5429608401
Stronka tu: www.nadwislanskirp.pl
stronka na FB (bez logowania): http://www.facebook.com/pages/Nadwi%C5% ... 3357740229
To tyle, pozdrawiam
Bartess
Ps.: Dzisiaj wreszcze miałem czas pogonić, po 10 dniach przerwy, bo tyle było z tym roboty.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1398
- Rejestracja: 02 paź 2007, 08:25
- Życiówka na 10k: 39:38
- Życiówka w maratonie: 3:25:27
- Lokalizacja: Tarnowskie Góry
Łooo kurcze tak tu dawno nie zaglądałem, że nie zauważyłem, że ktoś mnie wspomniał. Żyję i biegam ciągle i bez większych przerw, aczkolwiek kilometrów na liczniku mało. Zapuściłem się i wyniki poszły strasznie w dół :D. Ale co tam....Kapitan Bomba! pisze: Bleez - żyjesz??
Gratulację dla Bartka za udany debiut organizacyjny.
Pozdrowienia dla Wszystkich
Bleez
- jakub738
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1372
- Rejestracja: 12 gru 2008, 00:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kedzierzyn-kozle
Czuje sie jak zbity pies miala byc nowa zyciowka a wyszedl koszmar. Trasa maratonu Wroclawskiego przypomina moje trasy biegowe-dlugie proste z podbiegami,zbiegami,wydaje mi sie ze zaliczlismy wszystkie wroclawskie mosty .Pogoda - cieplo troche duszno,po 4-tym kilometrze lalo sie ze mnie,inni biegacze tez wygladali podobnie.Bieglo mi sie ciezko,po raz pierwszy chcialem zejsc z trasy,nie mialem ochoty na nic.Od 5-tego kilometra zaczalem walke,czas na polmetku 1.46 a pozniej bylo juz tylko gorzej.Nie wierzylem wlasnym oczom jak na garminie wyskakiwal komunikat o kolejnych kilometrach pokonywanych w czasie ponad 6 min/km a pozniej juz nawet 7 min/km a ja nie mialem sily poruszac nogami.Dolujace uczucie byc wyprzedzonym przez 1000 osob na drugiej czesci trasy a wiosna bieglo mi sie tak fajnie. Czas koncowy 4.18 dostalem takiego kopniaka ze odechcialo mi sie biegania,pozdrawiam.
- Jakub Osina
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 576
- Rejestracja: 08 maja 2008, 17:23
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świdnik
- Kontakt:
Trzymaj się Jakub! Pewnie po prostu odpoczynku sporo CI potrzeba, żeby nabrać ochoty do biegania. Przede mną też ciężka próba w maratonie - w ostatniej fazie nie wszystko poszło tak jak trzeba w treningu, a na pewno brak mi pewności siebie, ale postaram się w Warszawie powalczyć.
- jakub738
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1372
- Rejestracja: 12 gru 2008, 00:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kedzierzyn-kozle