W końcu udało mi się spokojnie dorwać do komputera ( bo w pracy jestem

). W domu normalka, święta idą i jest bardzo duzo pracy

.
Nie o tym chciałem. Jak wiecie ten pomysł o wspólnym biegu zrodził się juz dość dawno, ale musiał dojrzeć.
Po opublikowaniu mojego postu na temat wspólnego biegu, byłem raczej nastawiony, że to nie wypali, ponieważ rzadko się zdarza by grupa nie znanym sobie ludzi miała ochotę na takie spotkania w zimnym lesie

Ktoś kiedys powiedział, że biegacze to fajni ludzie i nie pomylił się.
Jak wszyscy pamiętają, umówieni byliśmy o 8.30 w pewnym miejscu (dzięki KAZAN za mapkę i dokładny opis dojazdu). Podjechalem do Gdańska po WojT i

ukazał mi się mały wielki człowiek. Od razu wiedziałem, że to ON. Pojechalismy na umówione miejsce i spoktalismy KLEZIKa w samochodzie z BACA. Ludzie z Gdyni już tam byli (stała zielona Skoda). Po kilku chwilach ukazali się w całej okazałości, czyli wyłonili się z lasu. Jakie było moje zdziwienie jak sie okazało, że ten tak opatulony człowiek to KAZAN z pięknym psem ( szkoda, że nie zrobiłem mu zdjęcia - poprawie się).
O 8.38 postanowiliśmy rozpocząć bieg by nie zamarznąć, pożegnalismy się z KAZAN-en, który wypowiedział: " Już Cię widzę FRIEND na tych podbiegach " Troszku mnie to zbiło stropu ale cóż powiedziało się A trzeba powiedzieć B. (Nigdy jeszcze nie biagałem po lesie o takim górzystym terenie).
Bieg zaczeliśmy bardzo spokojnym tempem, zaczeły się rozmowy, poznawanie się,....... Pomyslałem sobie "chłopie no to sobie narobiłeś biedy tu są sami profesjonaliści a Ty..." Bieg przebiegał bardzo sympatycznie, ciągle myślałem o tym podbiegach... Dopiero tutaj uswiadomiłem sobie, że jestem na początku drogi....jak się biega samemu to się nie widzi wielu błędów.
Widac było, że DaB to stary wyga, że zna doskonale teren i biegnie z niesłychaną lekkością. Okolica śliczna, razem z WojT podziwialiśmy lasy Oliwskie. Biegamy, rozmawiamy już jakiś czas, atmosfera była bardzo miła i sympatyczna...aż tu nagle zaczeły się podbiegi i kłopoty. Po kilku podbiegach miałem tak dość, byłem taki zły na siebie, że tu przyjechałem. Nawet miałem wrażenie, że "czy bieganie ma sens? po co aż tak się meczyć " to były chwilowe myśli. Lecz koledzy wiedzieli, że FRIEND robi za hamulec to troszku zwolnili tempo. Okolica była wspaniała. Wymarzone tereny do uprawiania biegania czy jazdy na rowerze. Troche szkoda, że jest tak mało zdjęć. Po zakończeniu biegu czyli dobiebiegnięcia do miejsca startu, wszelkie z wątpienie zostało rozwiane i pojawił się pomysł by spotkać się za tydzień w Sopocie. Mam nadzieje, że będzie rówie sympatycznie w większym gronie sympatyków biegania a ja nie będę już aż takich hamulcem.
Wszystkich serdecznie pozdrawiam i dziekuję za tak liczne stawienie się na starcie do "PIERSI NA MECIE".
Muszę dodać, że pies KLEDZIK-a jest wspaniałym kompanem, jest taki sympatyczny, miły, spokojny, opanowany pies. Mieliśmy wrażenie, że idzie a nie biegnie....
Przepraszam za jakoś zdjęć,(brak słońca) myślę, że następne będą takie jak powinny być.
Z okazji Świąt, Żeczę wszystkich zdrowych, spokojnych, wesołych, przyjacielskich świąt !
(Edited by Friend at 9:11 am on Dec. 23, 2002)